W końcu! Chciałoby się wykrzyczeć po ostatnim gwizdku środowego (19.05) meczu ze Zniczem Pruszków. – Bramka mnie cieszy, ale najważniejsze było zwycięstwo drużyny po tak długiej serii bez wygranej. Szczerze to nie pamiętam tak długiej serii bez zwycięstwa odkąd jestem w Skrze. Mamy nadzieję, że do końca będą już tylko wygrane i na nowo włączymy się do walki o baraże – powiedział po spotkaniu pełniący obowiązki kapitana Piotrek Nocoń. Zapraszamy do obejrzenia, całej, nieco dłuższej rozmowy. Rozmawiał Mariusz Rajek
Autor: Mariusz Rajek
Mamy przełamanie! Skra wygrywa i wraca do gry o baraże
46 dni przyszło czekać zawodnikom, kibicom i osobom związanym z naszym klubem na wygraną w rundzie wiosennej obecnego sezonu. Wygrana 3:2 ze Zniczem Pruszków po tak długim czasie i w tak ważnym momencie sezonu ma jednak wyjątkowy smak. Sportowo się odbudowaliśmy i powróciliśmy do czołowej szóstki, która dostanie za kilka tygodni szansę walki o Fortuna 1. Ligę. I nie zamierzamy już tego miejsca opuszczać! Spotkanie ze Zniczem zaczęło się od trzęsienia ziemi, czyli straconej bramki już w 4. minucie. Maciej Firlej przelobował Mikołaja Biegańskiego po niezrozumieniu w naszej defensywie. A potem, podobnie jak w dobrych horrorach było już tylko ciekawiej. Trzy minuty później odpowiedzieć próbował Piotrek Nocoń, ale tym razem bramkarz jeszcze sobie poradził. W 11. minucie mogło być 0:2, ale Bonyanga Owe w 100-procentowej sytuacji przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 18. minucie kibice, którzy w końcu mogli oglądać Skrę na „Lorecie” mieli pierwszy powód do głośnego okrzyku radości. Po koronkowej akcji lewą stroną do wyrównania doprowadził „Nocek” uderzając nie do obrony lewą nogą. Po tym golu wróciła Skra z najlepszych momentów tego sezonu. W 27. minucie Kamil Wojtyra mógł zdobyć gola, ale pocelował minimalnie niecelnie. Trzy minuty z całej siły sprzed pola karnego huknął „Nocek”. Za kolejne trzy podobnej sztuki spróbował rozgrywający dziś bardzo dobre spotkanie Daniel Pietraszkiewicz, ale piłka po jego strzale również poszybowała nad poprzeczką. W 35. minucie jednak dopięliśmy swego. Ofensywną akcję prawą stroną zainicjował Piotrek Nocoń, goście odczytali jednak jego zamiary. Wtedy do akcji wkroczył Damian Warnecki, który zebrał drugą piłkę i nie zastanawiając się długo uderzył w długo róg sprzed pola karnego. Piotrowi Misztalowi pozostało tylko wzrokiem odprowadzić wtaczającą się do bramki piłkę. Jednak dwie minuty później to pruszkowianie mogli wyrównać. Po silnym i celnym uderzeniu z rzutu wolnego efektowną paradą uratował nas „Biegan”. Emocjami z pierwszej części gry moglibyśmy obdzielić kilka naszych ostatnich spotkań. Na początku drugiej odsłony przeżywaliśmy niestety małe deja vu. W 51. minucie goście zdobyli wyrównującą bramkę. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę głową w bramce po raz drugi w tym meczu umieścił Maciej Firlej. Już minutę później mogliśmy odpowiedzieć po uderzeniu Karola Noiszewskiego, golkiper Znicza sparował jednak piłkę na korner. Kolejne minuty to prawdziwa wymiana ciosów, zawodnicy podejmowali próby indywidualnych strzałów, które miały szanse znaleźć się w bramce, a kibice byli świadkami otwartego i bardzo atrakcyjnego meczu. Wspominać wszystkich sytuacji tutaj nie będziemy, ale na pewno warto zatrzymać się przy 75. minucie i ofiarnej interwencji „Biegana”, gdy blok defensywny naszego zespołu popełnił błąd nie przecinając groźnej piłki. Najważniejsze w tym spotkaniu miało jednak dopiero nadejść. W 81. minucie Kamil Wojtyra przejął piłkę sporo przed polem karnym, rozpoczął sprint z piłką przy nodze i będąc sam na sam z Misztalem zachował zimną krew posyłając piłkę tuż przy lewym słupku. Piłkarze Znicza po straconej bramce już się nie podnieśli, a Skra mogła w końcu poczuć smak zwycięstwa. – Bardzo potrzebowaliśmy tej wygranej. Udało się wygrać i zeszło z nas ciśnienie, ponieważ te remisy i przegrane się mnożyły. Mamy nadzieję, że tak już zostanie do końca – powiedział po spotkaniu strzelec zwycięskiej bramki. – Na szczęście udało się szybko w miarę wyrównać. Nie gol jednak jest najważniejszy, a wygrana po tak długiej serii bez wygranej. Przyznam szczerze, że nie pamiętam tak długiej serii odkąd jestem w Skrze. Mam nadzieję, że do końca sezonu będziemy już tylko wygrywać, bo myślę, że na nowo jesteśmy w stanie się włączyć do walki o baraże – dodał z kolei zdobywca gola na 1:1, Piotr Nocoń. Wygrana sprawiła, że przynajmniej do momentu zakończenia pozostałych spotkań tej serii awansowaliśmy na piąte miejsce w tabeli. – Chłopaki potrzebowali tego zwycięstwa, tak jak cały klub, bo kiedy pracujesz i nie ma z tego efektu pozytywnego to ciężej jest przychodzić do pracy. Mecze są przede wszystkim dla kibiców i taki mecz jak ten myślę, że powinien ich zachęcić do przychodzenia na stadiony. Mamy postawiony cel przez zarząd zagrać w barażach i mamy zamiar go wypełnić – podsumował na pomeczowej konferencji Konrad Gerega, który dwa dni temu wspólnie z Jackiem Rokosą przejął zespół od Marka Gołębiewskiego. – Zaczęliśmy bardzo dobrze, prowadziliśmy i zamiast kontrolować spotkanie, to źle połapaliśmy pressing i z tego stworzyły się sytuacje bramkowe dla Skry. W tym meczu nikogo nie interesował podział punktów. To była kwestia, która drużyna wygra 3:2. Po bardzo prostym błędzie w strefie środkowej boiska daliśmy Skrze wyprowadzić akcję, dzięki której to gospodarze cieszą się z wygranej – skomentował szkoleniowiec Znicza, Piotr Kobierecki. Już w niedzielę (23.05, godz. 15.00) czeka nas bardzo istotne spotkanie w Elblągu z Olimpią. Gospodarze rozpaczliwie bronią się przed spadkiem, nam ewentualna wygrana powinna utorować drogę do baraży. Skra Częstochowa – Znicz Pruszków 3:2 (2:1) 0-1 Maciej Firlej 4’ 1-1 Piotr Nocoń 18’ asysta Daniel Pietraszkiewicz 2-1 Damian Warnecki 35’ 2-2 Maciej Firlej 51’ 3-2 Kamil Wojtyra 81’ asysta Maciej Kazimierowicz Skra: Biegański Ż – Brusiło , Sadowski (Ż), Rogala (Ż), Napora – Noiszewski (88′ Klisiewicz) – Pietraszkiewicz (72′ Kazimierowicz), Nocoń, Gołębiowski (Ż), Warnecki (90′ Smykowski) – Wojtyra Znicz: Misztal, Wichtowski (64′ Hrnciar), Bochenek, Pomorski, Tabara, Grudziński, Machalski, Firlej, Kaliniec, Baran, Owe (46′ Gabrych) Mariusz Rajek, zdj. Patryk Kowalski
Sprawić, by drużyna poczuła luz – zapowiedź meczu Skra – Znicz Pruszków
Ostatnie porażki i kiepski styl sprawiły, że nasza drużyna potrzebowała nowego bodźca. W środowym (19.05) meczu ze Zniczem Pruszków drużynę poprowadzą Konrad Gerega z Jackiem Rokosą, którzy tymczasowo przejęli zespół od Marka Gołębiewskiego. – Znam tych chłopaków od wielu lat. Wiem, że jeśli tylko poczują luz to mają taki poziom umiejętności, że spokojnie damy radę – mówi przed 34. kolejką „Gera” W poniedziałek, za porozumieniem stron zarząd Skry postanowił rozwiązać umowę z trenerem Markiem Gołębiewskim. Oznacza to, że Konrad Gerega i Jacek Rokosa mogę przeżywać małe deja vu. W poprzednim sezonie również przejęli drużynę po odejściu Pawła Ściebury. – W poprzednim sezonie też dostaliśmy z Jackiem zadanie poprowadzenia drużyny w czterech ostatnich meczach. Historia trochę zatoczyła koło. Myślę, że teraz jesteśmy lepiej przygotowani, wtedy to wszystko było dla nas bardzo nowe. Po tamtym przetarciu teraz na pewno jesteśmy bardziej świadomi pewnych ruchów i prowadzenia zespołu. O tym, że takie kroki zostały poczynione przez zarząd i o tym że, wspólnie z Jackiem poprowadzimy drużynę w meczu ze Zniczem dowiedziałem się jadąc do klubu. Czy byłem zaskoczony? Na pewno, bo mimo wszystko nasz wynik punktowy jest niezły. Przed sezonem pewnie nikt takiego wyniku nie zakładał – mówi „Gera”, dla którego Skra to coś więcej niż miejsce pracy. Z naszym klubem związany jest od wielu lat, wcześniej oczywiście jako zawodnik. Skra w dołek popadła od meczu z Motorem w Lublinie. Wtedy po bardzo słabej grze zremisowaliśmy bezbramkowo i nie potrafiliśmy wyjść z impasu porażek i remisów. Nasza gra w ostatnim spotkaniu z Olimpią w Grudziądzu (0:2) wyglądała naprawdę bardzo słabo. – Na naszą słabszą dyspozycję wpływ miało wiele czynników. Do ostatnich meczów przygotowywaliśmy się tak samo jak wcześniej, tylko efekt końcowy był niestety inny i rozczarowujący. Urazy Adamów Olejnika i Mesjasza pokruszyły kręgosłup naszego zespołu. Jak się przegrywa raz czy dwa to nic się nie dzieje, ale jak przegrywasz kolejny raz i później dalej nie wygrywasz to mentalnie wpada się w marazm. Nie ma luzu w graniu, jest ciągle presja wyniku, która niestety siedzi w głowie i nie sprzyja dobrej grze. Od kilku meczów nie potrafiliśmy dotrzeć do chłopaków, żeby oni się trochę odcięli od tych porażek, które cały czas mieli z tyłu głowy – ocenia Konrad Gerega. Co możemy powiedzieć o najbliższym rywalu? Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że piłkarze Znicza powinni być spokojni o utrzymanie, jednak porażki w ostatnich meczach sprawiły, że ich przewaga nad strefą spadkową wynosi zaledwie jeden punkt. Co najgorsze dla pruszkowian, dwa ostatnie mecze przegrali z bezpośrednimi rywalami w walce o zachowanie statusu drugoligowca: Błękitnymi Stargard 0:2 oraz Olimpią Elbląg 1:2. Do tego trzy kolejki temu pauzowali, mecz z Górnikiem Polkowice został przełożony i sytuacja zrobiła się nieciekawa. Szczególnie bolesna i pozostawiająca konsekwencje była ostatnia przegrana u siebie ze Stargardem. – Na początku meczu skontrował nas zespół Błękitnych, wtedy jeszcze uratował nas słupek. To był taki ostrzegaczy dzwonek. Później poukładaliśmy sobie grę, mieliśmy dwie 100-procentowe sytuacje, ale nie wykorzystaliśmy ich. Jak na koniec pierwszej połowy nie wykorzystuje się sytuacji to się straci bramkę. Źle założyliśmy pressing i przegrywaliśmy do przerwy 0-1, a z przebiegu meczu nie miało prawa się tak zdarzyć. Goście cofnęli się do bardzo głębokiej obrony. Kreowaliśmy sobie sytuacje, na pewno nie byliśmy gorsi, ale nie potrafiliśmy tego meczu wygrać. Bramka na 0-2 była konsekwencją naszego ryzyka i odkrycia się, bo nie mieliśmy już nic do stracenia. Czasami ryzyko się opłaca, dziś było inaczej – komentował po tamtym meczu trener Znicza, Piotr Kobierecki. Powróćmy jeszcze do naszego zespołu. Wydaje się, że kluczem do odwrócenia złej passy jest dotarcie mentalne do zawodników, bo nie tracili przecież oni nagle umiejętności, biorąc pod uwagę nawet spore ubytki kadrowe. Jako krzepiący bodziec mogą wspomnieć choćby jesienny mecz w Pruszkowie, który był naszym najlepszym występem w tym sezonie zakończonym deklasacją pruszkowian 5:0. – Ja, Łukasz Ocimek i trener Jacek Rokosa jesteśmy ambitnymi ludźmi. Trener Marek też był ambitną osobą i dalej na pewno nią będzie. Cały czas naszym celem jest załapanie się do baraży. Takie zadanie zostało nam postawione przez zarząd. Jaki mamy plan? Na pewno musimy dotrzeć do chłopaków, to jest chyba najtrudniejsze. Sprawić, aby wyrzucili pewne rzeczy z głowy, odcięli się od przegranych. Chcemy, aby z czystą głową podeszli do jutrzejszego meczu. Ja znam tych chłopaków już od wielu lat. Wiem, że jeśli tylko poczują luz to mają taki poziom umiejętności, że w tej lidze sobie spokojnie damy radę. Sprawienie, aby zawodnicy na nowo poczuli chęć wygrywania jest naszym zadaniem. Jakiś pomysł na to mamy i mamy nadzieję, że już w najbliższym meczu uda się nam go zrealizować – kończy Gerega. Nie pozostaje nam nic innego, jak ze spokojem i brakiem wypominania wcześniejszych niepowodzeń oczekiwać jutrzejszego starcia. Wcześniejsze dobre wyniki sprawiły, że w przypadku wygranej z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa powrócimy do czołowej szóstki, która zagra w barażach. Stal Rzeszów w tej serii gier pauzuje, a drużynę KKS-u Kalisz czeka trudne spotkanie z liderem z Polkowic. Garbarni z pewnością też nie będzie łatwo z grającą o życie Olimpią Grudziądz. Końcówka sezonu w eWinner 2. Lidze zapowiada się naprawdę pasjonująco. Mamy nadzieję, że do końca z naszym udziałem w grze o najwyższe cele. Pierwszy gwizdek sędziego Marka Śliwy z Kielc w środę, o godzinie 15.00. Kibice w ograniczonej liczbie będą mogli już nas dopingować z trybun. Pozostałych zapraszamy do śledzenia transmisji za pomocą aplikacji eWinner. Mariusz Rajek
Marek Gołębiewski przestał pełnić obowiązki Trenera Skry
W dniu dzisiejszym (17.05) zostało zawarte porozumienie pozwalające zakończyć współpracę z trenerem pierwszego zespołu Markiem Gołębiewskim na warunkach satysfakcjonujących zarówno Klub jak i Trenera. W meczu ze Zniczem Pruszków zespół poprowadzą Konrad Gerega oraz Jacek Rokosa. Trener Gołębiewski prowadził zespół w 32 spotkaniach od 1 sierpnia 2020 roku. Ligowy bilans spotkań to 14 zwycięstw, 5 remisów i 13 porażek. Nazwisko nowego szkoleniowca poznamy w najbliższych dniach. Swoją funkcję z dniem dzisiejszym przestał pełnić również Trener bramkarzy Grzegorz Świtała. Obowiązki trenera bramkarzy powierzono Trenerowi Arturowi Szóstakowi. Obu Trenerom dziękujemy za pracę na rzecz Klubu i życzymy powodzenia w dalszej karierze.
Titas Milasius powołany na mecze z Estonią i Białorusią
Jeden z dwóch zawodników zagranicznych w naszej kadrze, Titas Milasius został powołany na towarzyskie mecze młodzieżowej reprezentacji Litwy przeciwko Estonii i Białorusi na początku czerwca. Nie będą one kolidowały jednak z ligowymi meczami Skry, ponieważ wtedy akurat nasza drużyna będzie pauzować. Milasius to już niemal etatowy reprezentant Litwy U-21. Na zgrupowaniu młodzieżowej kadry swojego kraju ma się stawić o godzinie 12.00 w poniedziałek, 31 maja, a więc dwa dni po meczu z Błękitnymi Stargard. Młodzi Litwini zmierzą się 4 czerwca z rówieśnikami z Estonii, a cztery dni później zagrają przeciwko Białorusi. Dzień po tym drugim spotkaniu Titas będzie do dyspozycji naszego klubu. Po powrocie ze zgrupowania czekać go będzie ostatni mecz sezonu z Garbarnią w Krakowie, który może być decydującym w kontekście walki o miejsce barażowe.
Skra Ladies w pierwszej lidze!
16 maja 2021 zapisze się złotymi zgłoskami w historii naszej żeńskiej drużyny. To właśnie dziś Skra Ladies wygrywając 4:1 z Bielawianką Bielawa zapewniła sobie awans do pierwszej ligi! Nasze zawodniczki od początku do końca kontrolowały wydarzenia boiskowe, nie dając rywalkom praktycznie żadnych szans. Dwie bramki zdobyła Justyna Matusiak, jedną Olga Cichoń. Nasze piłkarki na prowadzenie wyszły w 21. minucie po samobójczym trafieniu drużyny z Bielawy. Presja zawodniczek Ladies wymusiła błędy rywalek we własnym polu karnym. Skra była faworytem tego spotkania i od pierwszych minut staraliśmy się narzucać swój styl gry, Bielawianka próbowała momentami odgryzać się groźnymi kontrami, ale na posterunku była Antonina Zbirek. Prowadzenie mogliśmy podwyższyć jeszcze w pierwszej części gry, jednak w 37. oraz 42. minucie trafiliśmy w poprzeczkę. Druga część spotkania ułożyła się dla nas w najlepszy możliwy sposób. W 53. minucie Justyna Matusiak podwyższyła prowadzenie Ladies dobijając piłkę do bramki po rzucie wolnym. Ta sama zawodniczka dobiła rywalki w 71. minucie praktycznie rozstrzygając losy spotkania i awansu trzecim golem dla Skry. Drużynę z Bielawy stać było jedynie na honorowe trafienie pod koniec meczu, jednak ostatnie słowo w doliczonym czasie gry należało do Ladies, a konkretnie do Olgi Cichoń. Zwycięstwo 4:1 nie pozostawiło złudzeń kto był lepszym tak w tym spotkaniu, jak i w przekroju całego sezonu. – Czy spodziewałam się, że awansujemy tak szybko? Przy przewadze 7-punktowej pojawiła się myśl, że ten awans może być szybciej. Dziewczyny na niego zasłużyły wykonując kawał dobrej roboty, pracowały mocno, bo wierzyły w powodzenie. Przyszedł mały moment zawahania po meczu z Ostrovią, ale szybko się odbudowałyśmy. Zrobiliśmy dwa awanse w dwa lata, ale do pierwszej ligi podchodzimy spokojnie. Czeka nas teraz ciężka praca. Na zapleczu Ekstraligi na pewno będziemy walczyć o jak najlepszy wynik – powiedziała tuż po spotkaniu trener Marta Mika. – Cieszymy się, że awansowałyśmy przed naszymi kibicami. To był pierwszy mecz z publicznością od czasów pandemii. Który rywal w całym sezonie sprawił nam najwięcej problemów? Chyba Ostrovia, to była nasza jedyna porażka w sezonie – dodał Patryk Mrugacz. Skra Ladies Częstochowa – Bielawianka Bielawa 4:1 (1:0) 1-0 samobójcza 21’ 2-0 Justyna Matusiak 53’ 3-0 Justyna Matusiak 71’ 3-1 Bielawianka 88’ 4-1 Olga Cichoń 90+2’ Mariusz Rajek, zdj. Natanael Brewczyński
W Grudziądzu też bez przełamania. Przegrywamy z Olimpią
Mieliśmy nadzieję, że w końcu uda się przerwać fatalną serię meczów bez wygranej, która ciągnie się za nami od 7 kwietnia. Niestety, z walczącą o życie Olimpią nie mieliśmy zbyt wiele argumentów i przegraliśmy kolejne wyjazdowe spotkanie tej wiosny. Na pięć kolejek przed końcem sezonu znajdujemy się poza strefą barażową, która w czerwcu powalczy o awans. W meczu z grudziądzanami trener Marek Gołębiewski zdecydował się postawić aż na pięciu młodzieżowców, ale zabrakło wśród nich Mikołaja Biegańskiego. Po dobrym występie przeciwko Pogoni Siedlce kolejną szansę otrzymał Mateusz Kos i przyznać trzeba, że do przerwy nie popełnił błędu, w kilku sytuacjach ratując nas przed utratą bramki. Najlepszą okazję Olimpia miała w 16. minucie, kiedy to Oskar Kalenik dostał bardzo dobre podanie od Jose Embalo, uderzył mocno w środek bramki, ale na posterunku był „Kosik”. Sześc minut wcześniej w sukurs naszemu golkiperowi przyszedł słupek po uderzeniu głową przez Mariano. Po pierwszych niemrawych minutach w naszym wykonaniu, z czasem zaczęliśmy grać coraz odważniej. Na pierwszą składną akcję Skry musieliśmy poczekać jednak aż do 31. minuty. Akcję naszej drużyny strzałem w środek bramki skończył Piotrek Nocoń, ale bramkarz gospodarzy mimo problemów nie dał się zaskoczyć. Na prowadzenie mogliśmy wyjść w 37. minucie. Z lewej flanki Titas Milasius dograł dobrą piłkę Radkowi Gołębiowskiemu, ten ją opanował, uderzył, ale Olimpia jeden z defensorów Olimpii zdołał zmienić tor lotu piłki wybijając ją na rzut rożny. Kibice, którzy po raz pierwszy od wielu tygodni mogli pojawić się na trybunach na gole musieli poczekać do drugiej połowy. Pierwszy kwadrans po przerwie nie przyniósł wielkich emocji. Olimpia próbowała atakować, stwarzać sytuacje, ale wielkiego zagrożenia z nich nie było. W 59. minucie na linii pola karnego faulowany był „Nocek”. Gwizdek sędziego Macieja Pelki jednak milczał. Z biegiem czasu gospodarze atakowali jednak coraz groźniej, jak choćby w 68. minucie, gdy po bardzo mocnym uderzeniu wybiciem na rzut rożny uratował nas Kos. Chwilę później nasz trener dokonał podwójnej zmiany wpuszczając Maćka Kazimierowicza i Daniela Pietraszkiewicza w miejsce bezbarwnych Muniaka i Warneckiego. W 75. minucie bramkarz uratować nas już niestety nie mógł. Piotr Witasik zawinął piłkę przed polem karnym, przymierzył w lewe okienko i zdobył gola, o którym można tylko powiedzieć: stadiony świata. Stracona bramka niestety nie wyzwoliła w nas sportowej złości. To Olimpia bardziej dążyła do podwyższenia wyniku, niż my do wyrównania. W 81. minucie po uderzenie Jose Embalo piłka wyszła jeszcze na rzut rożny. Sześć minut później jednak podanie tego zawodnika do Jakuba Nawrockiego rozstrzygnęło losy rywalizacji. Tuż po drugiej bramce dla grudziądzan czerwone kartki na ławce rezerwowych otrzymali Marek Gołębiewski oraz Łukasz Ocimek. – Zapytałem sędziego bocznego, czy widział pan faul na moim zawodniku chwilę przed golem. Nikomu nawet nie ubliżyłem, a po chwili podbiegł do mnie sędzia główny i pokazał czerwoną kartkę. Może teraz sędziowie mają takie wytyczne – skomentował to zdarzenie po spotkaniu trener Marek Gołębiewski. Do ostatniego gwizdka nie zagroziliśmy już bramce gospodarzy. Porażka w Grudziądzu sprawiła, że po raz pierwszy od bardo dawna wypadliśmy ze strefy barażowej. Wrócić do niej będzie niezwykle ciężko, biorąc pod uwagę naszą ostatnią dyspozycję oraz zaledwie cztery mecze, które pozostały nam do końca sezonu. Najbliższy z nich już w najbliższą środę (19.05, godz. 15.00). Na „Lorecie” podejmować będziemy Znicz Pruszków. – Humory na pewno nam nie dopisują. Przegraliśmy mecz, który powinien skończyć się remisem. Sprezentowaliśmy pierwszą bramkę Olimpii, a druga padła po kontrze, gdy nasz zawodnik był faulowany. Chcemy walczyć o baraże, ale nie możemy odczarować naszej gry. Druga połowa to było takie dojeżdżanie z naszej strony, graliśmy na oparach. Nie jest to to, co chcemy grać. Budując zespół na przyszły sezon trzeba będzie pomyśleć o szerszej kadrze – powiedział po spotkaniu nasz szkoleniowiec. Olimpia Grudziądz – Skra Częstochowa 2:0 (0:0) 1-0 Piotr Witasik 75’ 2-0 Jakub Nawrocki 87’ Olimpia: Sujecki, Widejko (Ciechanowski), Gabor, Mariano (Nawrocki), Embalo, Kalenik (Popalzay), Jarosz Ż, Gulczyński (Płatek), Graczyk, Obst, Witasik Skra: Kos, Brusiło Ż, Sadowski, Nocoń (Klisiewicz), Muniak Ż (Kazimierowicz), Gołębiowski, Noiszewski, Milasius Ż (Niedbała Ż), Napora, Warnecki (Pietraszkiewicz), Wojtyra Mariusz Rajek
Awans Skry Ladies już w niedzielę?
To może być niezapomniana niedziela dla naszej żeńskiej drużyny. Jeśli Skra Ladies pokona Bielawiankę Bielawa to bez względu na inne wyniki, na dwie kolejki przed zakończeniem rozgrywek zapewni sobie awans do pierwszej ligi! – Lekki stres jest, ale działa on na nas raczej motywująco – mówi przed meczem, który ma szansę być jedną z najpiękniejszych kart w historii naszego kobiecego teamu Olga Cichoń. Ladies mają tylko 3 punkty przewagi nad drugim WAP-em Włocławek, ale mogą świętować już jutro bez oglądania się na inne rezultaty. Wszystko za sprawą tego, że włocławianki za tydzień będą pauzować, a nasza drużyna ma z nimi lepszy bilans bezpośrednich spotkań. Nasze najbliższe rywalki plasują się aktualnie na 5. pozycji w tabeli. – Bielawa to bardzo trudny przeciwnik, dobrze grający w piłkę. W poprzedniej rundzie wygrałyśmy 2:1, ale mecz był dość wyrównany. Myślę, że i tym razem będzie podobnie i to będzie bardzo emocjonujący mecz, w którym mam nadzieję to my ostatecznie wzniesiemy ręce w geście triumfu – ocenia rywalki nasza zawodniczka. Czy stawka meczu i świadomość, że może on już przesądzić o wielkim sukcesie nie wpłynie nieco paraliżująco na podopieczne Marty Miki i Patryka Mrugacza? – Mamy świadomość, że ten mecz może przesądzić o awansie i oczywiście chcemy wygrać. Szczególnie cieszy, że możemy to zrobić na własnym terenie i przed własną publicznością, co jeszcze bardziej nas motywuje. Podchodzimy jednak do tego meczu z pokorą i szacunkiem do przeciwnika – dodaje Olga Cichoń. Mamy nadzieję, że to będzie wielki dzień dla naszych dziewczyn. Mariusz Rajek
Z jakimi nastrojami do Grudziądza? Pytamy zawodników
Już jutro (15.05) naszą drużynę czeka wyjazdowe starcie z Olimpią Grudziądz. Mecz ma olbrzymią wagę dla obu zespołów. Gospodarze chcąc się utrzymać nie mogą już tracić punktów, my chcąc pozostać w strefie barażowej musimy w końcu się przełamać. Remis nikogo nie zadowoli. Z jakim nastawieniem jedziemy na ten dość daleki wyjazd? Pytamy trzech piłkarzy Skry: bramkarza, obrońcę i pomocnika. Z ostatniego remisu 2:2 z Pogonią Siedlce z pewnością można wyciągnąć nieco optymistycznych wniosków. Gra w pierwszej połowie wyglądała naprawdę dobrze. Zadowolony mógł być również Mateusz Kos, który w końcu dostał szansę występu między słupkami i przyznać trzeba, że wywiązał się ze swojej roli bardzo dobrze broniąc w 82. minucie strzał z gatunku tych nie do obrony. Czy po takim występie liczy na zachowanie miejsca w składzie? – Każdy zawodnik po to trenuje. Jestem w bardzo dobrej dyspozycji i czuję się na pewno mocny, a ostatni mecz dał mi tylko więcej pewności siebie. Wiadomo, że po dłuższej przerwie ta pewność z meczu na mecz zawsze rośnie – odpowiada „Kosik”. Wszyscy związani ze Skrą mają już dość słowa „przełamanie” i chcieliby aby ono w końcu zmaterializowało się na boisku. Dalsze wyliczanie meczów bez wygranej nikogo nie interesuje! – Na pewno będziemy chcieli zrobić wszystko, żeby przerwać naszą słabą serię meczów bez wygranej i wreszcie poczuć radość zwycięstwa. Jest to dla nas zdecydowanie ostatni dzwonek na realną szansę walki o miejsca barażowe – nie ma wątpliwości Rafał Brusiło. Skra dzięki wcześniejszym bardzo dobrym występom ma jednak wciąż duży komfort bezpieczeństwa. Utrzymanie, które było naszym przedsezonowym celem dawno już osiągnęliśmy. Na pewno powiedzieć tego nie mogą w Grudziądza, dla Olimpii każdy z ostatnich meczów będzie bojem o życie i uratowanie szczebla centralnego. – Te kilka dni spokojnych treningów pozwoliło nam dobrze przygotować się do meczu z drużyną, która jest w ciężkiej sytuacji. Wiadomo, że z takimi drużynami gra się ciężko, tym bardziej na wyjeździe. Chcemy za wszelką cenę wygrać bo mamy swoje cele na ten sezon – ocenia Krzysztof Napora. – Tak nieobliczalna jest piłka. W jednym sezonie możesz walczyć o awans, a w drugim nawet o spadek. Przykład Chojniczanki również to pokazuje. W pewnym momencie była tam walka o ekstraklasę, a teraz wylądowała z nami w drugiej lidze. Jutro walczymy o swoje czyli trzy punkty, więc Olimpia nie będzie miała łatwego meczu – dodaje z kolei doświadczony golkiper Skry. – W sobotę spodziewamy się zespołu mocno zdeterminowanego i chcącego wygrać, dlatego nam nie może zabraknąć cech wolicjonalnych i piłkarskich, bo my już w zasadzie też nie mamy żadnego marginesu błędu chcąc zagrać w barażach – kończy defensor, Rafał Brusiło. Im bliżej końca sezonu, tym emocje w eWinner 2. Lidze coraz większe. Nie inaczej powinno być również jutro w Grudziądzu. Mariusz Rajek
Nadal wszystko jest w naszych rękach i nogach – zapowiedź meczu Olimpia – Skra
Skra walcząca o pierwszą wygraną od 3 kwietnia i mająca ostatnią szansę na pozostanie w czołowej szóstce dającej występ w barażach o pierwszą ligę oraz Olimpia rozpaczliwie broniąca się przed spadkiem, dla której mógłby on oznaczać koniec poważnej piłki na długie lata. Nie ma chyba możliwości, aby nasz sobotni (15.05) mecz w Grudziądzu nie obfitował w naprawdę spore emocje. Nie będziemy już mówić o przełamaniu i powrocie na zwycięską ścieżkę. Mamy po prostu nadzieję, że jeśli nasza Skra zagra z Olimpią tak jak w pierwszej połowie ostatniego meczu z Pogonią Siedlce to w końcu będziemy mogli sobie dopisać trzy punkty. – W środę w meczu Stali z Garbarnią padł bardzo dobry wynik dla nas. Wszystko układa się dla nas tak, abyśmy miejsca barażowego nie opuścili. Do tego jednak jeszcze my musimy zacząć wygrywać – trenera Marka Gołębiewskiego ucieszyła zaległa wygrana 1:0 Garbarni ze Stalą na wyjeździe. Krakowianie zbliżyli się wprawdzie do nas na dystans jednego punktu, ale taką samą przewagę udało nam się zachować nad rzeszowianami. Skra nie wygrała żadnego z ośmiu ostatnich spotkań, ale grudziądzanie i tak mogą jedynie pozazdrościć nam dorobku i miejsca w tabeli. Rywale z liczbą 29 punktów zajmują przedostanie miejsce i zapewne do końca drżeć będą o utrzymanie. A przypomnijmy, że Olimpia to przecież wciąż aktualny spadkowicz z pierwszej ligi. Byli w niej ostatnio tylko sezon, bo w 2018 roku też spadli, ale wcześniej na zapleczu ekstraklasy spędzili począwszy od sezonu 2011/2012 siedem lat z rzędu. Maj i tak jest dla naszych najbliższych rywali dość dobrym miesiącem, bo choć w minioną środę gładko, 0:3 ulegli liderowi z Polkowic to wcześniej zdobyli bezcenne sześć punktów w starciach z Błękitnymi (3:2) oraz imienniczką z Elbląga (3:1). O kwietniu z pewnością chcieliby jak najszybciej zapomnieć – ponieśli wtedy aż cztery porażki. Po ostatnim spotkaniu trener Zbigniew Smółka zachowywał względny spokój: – Górnik to lider, zespół kreatywny budowany przez wiele lat, mają spokojną głowę. Nie mam żalu do moich piłkarzy za pierwsze pół godziny tego meczu, za realizację założeń. Jeśli ma się sytuacje bramkowe to trzeba je zamieniać na gole i tu była największa różnica między Górnikiem a moim zespołem. Przy wyniku 0:2 dałem już szansę rezerwowym, bo w sobotę mamy bardzo ważne spotkanie ze Skrą i musimy się zregenerować po dwóch ciężkich wyjazdach. Przegraliśmy, ale przez długi czas było to spotkanie co najmniej wyrównane – komentował starcie z polkowiczanami szkoleniowiec Olimpii. Mało punktów i miejsce spadkowe to nie jedyne problemy klubu, który jeszcze kilka lat temu aspirował nawet do ekstraklasy. Na postawę Olimpii w tej rundzie z pewnością wpływ ma również decyzja prezydenta Grudziądza Macieja Glamowskiego, który pod koniec marca złożył wniosek o wyrażenie zgody na sprzedaż 100 procent akcji przysługujących miastu w piłkarskiej spółce. Miasto postanowiło bowiem w znaczący sposób zmniejszyć nakłady na sport zawodowy. Spadek do trzeciej ligi może wpędzić grudziądzan na wiele lat w peryferia futbolu oraz pozbawić szans na pozyskanie poważnego inwestora, dlatego o utrzymanie na szczeblu centralnym będą oni zaciekle walczyć do samego końca. Nasz trener z pewnością chciałby, aby jego drużyna w końcu wygrała, ale zdaje sobie sprawę, że wiele drużyn chciałoby teraz być na miejscu Skry. – Nie chciałbym się zamienić z żadną z drużyn, z którymi będziemy grać w końcówce sezonu, bo my naszą wcześniejszą dobrą grą zapewniliśmy sobie bezpieczne utrzymanie, teraz możemy grać tylko o wyższe cele, a oni mają nóż na gardle. Brak tej presji na pewno będzie naszym atutem. Olimpia grała w środę w Polkowicach, co też daje nam pewną przewagę, bo mieliśmy cały tydzień na pracę. Dotychczas kiedy mieliśmy więcej przerwy między meczami zazwyczaj wyglądaliśmy dobrze. Częstsze granie w naszej wąskiej kadrze powodowało problemy – komentuje Marek Gołębiewski. Czy po ostatnich niepowodzeniach coś zmieniło się w kwestii mentalnego podejścia do spotkań końcówki sezonu? – Wspólnie z drużyną się spotkaliśmy, oglądaliśmy Ligę Mistrzów. Było to takie bardziej integracyjne spotkanie. Myślę, ze mentalnie nie mamy żadnego problemu, bo każdy mecz układa się inaczej. Ten remis z ostatniego spotkania mimo wszystko jednak doceniam, bo dzięki niemu cały czas jesteśmy w szóstce i wszystko jest w naszych nogach i rękach – dodaje sternik ekipy z Loretańskiej. Rywale z pewnością będą chcieli się nam zrewanżować za jesienną porażkę w Częstochowie. Wówczas Skra nie dała Olimpii żadnych szans zwyciężając 4:0. Mecze zaplanowane na najbliższy weekend będą pierwszymi od niepamiętnych czasów, na które w ograniczonej liczbie i w reżimie sanitarnym będą mogli wejść kibice. Zobaczymy jak obecność fanów po tak długiej przewie podziała na niemających już czasu na pomyłki grudziądzan. Początek spotkania 33. kolejki eWinner 2. Ligi zaplanowano na godzinę 17.00. Spotkanie poprowadzi sędzia Maciej Pelka z Poznania. Przebieg rywalizacji na bieżąco tradycyjnie będziecie mogli śledzić dzięki aplikacji eWinner oraz za pomocą naszych mediów społecznościowych. Mariusz Rajek