Mamy przełamanie! Skra wygrywa i wraca do gry o baraże

46 dni przyszło czekać zawodnikom, kibicom i osobom związanym z naszym klubem na wygraną w rundzie wiosennej obecnego sezonu. Wygrana 3:2 ze Zniczem Pruszków po tak długim czasie i w tak ważnym momencie sezonu ma jednak wyjątkowy smak. Sportowo się odbudowaliśmy i powróciliśmy do czołowej szóstki, która dostanie za kilka tygodni szansę walki o Fortuna 1. Ligę. I nie zamierzamy już tego miejsca opuszczać!

Spotkanie ze Zniczem zaczęło się od trzęsienia ziemi, czyli straconej bramki już w 4. minucie. Maciej Firlej przelobował Mikołaja Biegańskiego po niezrozumieniu w naszej defensywie. A potem, podobnie jak w dobrych horrorach było już tylko ciekawiej. Trzy minuty później odpowiedzieć próbował Piotrek Nocoń, ale tym razem bramkarz jeszcze sobie poradził. W 11. minucie mogło być 0:2, ale Bonyanga Owe w 100-procentowej sytuacji przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 18. minucie kibice, którzy w końcu mogli oglądać Skrę na „Lorecie” mieli pierwszy powód do głośnego okrzyku radości. Po koronkowej akcji lewą stroną do wyrównania doprowadził „Nocek” uderzając nie do obrony lewą nogą.

Po tym golu wróciła Skra z najlepszych momentów tego sezonu. W 27. minucie Kamil Wojtyra mógł zdobyć gola, ale pocelował minimalnie niecelnie. Trzy minuty z całej siły sprzed pola karnego huknął „Nocek”. Za kolejne trzy podobnej sztuki spróbował rozgrywający dziś bardzo dobre spotkanie Daniel Pietraszkiewicz, ale piłka po jego strzale również poszybowała nad poprzeczką. W 35. minucie jednak dopięliśmy swego. Ofensywną akcję prawą stroną zainicjował Piotrek Nocoń, goście odczytali jednak jego zamiary. Wtedy do akcji wkroczył Damian Warnecki, który zebrał drugą piłkę i nie zastanawiając się długo uderzył w długo róg sprzed pola karnego. Piotrowi Misztalowi pozostało tylko wzrokiem odprowadzić wtaczającą się do bramki piłkę. Jednak dwie minuty później to pruszkowianie mogli wyrównać. Po silnym i celnym uderzeniu z rzutu wolnego efektowną paradą uratował nas „Biegan”. Emocjami z pierwszej części gry moglibyśmy obdzielić kilka naszych ostatnich spotkań.

Na początku drugiej odsłony przeżywaliśmy niestety małe deja vu. W 51. minucie goście zdobyli wyrównującą bramkę. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę głową w bramce po raz drugi w tym meczu umieścił Maciej Firlej. Już minutę później mogliśmy odpowiedzieć po uderzeniu Karola Noiszewskiego, golkiper Znicza sparował jednak piłkę na korner. Kolejne minuty to prawdziwa wymiana ciosów, zawodnicy podejmowali próby indywidualnych strzałów, które miały szanse znaleźć się w bramce, a kibice byli świadkami otwartego i bardzo atrakcyjnego meczu. Wspominać wszystkich sytuacji tutaj nie będziemy, ale na pewno warto zatrzymać się przy 75. minucie i ofiarnej interwencji „Biegana”, gdy blok defensywny naszego zespołu popełnił błąd nie przecinając groźnej piłki.

Najważniejsze w tym spotkaniu miało jednak dopiero nadejść. W 81. minucie Kamil Wojtyra przejął piłkę sporo przed polem karnym, rozpoczął sprint z piłką przy nodze i będąc sam na sam z Misztalem zachował zimną krew posyłając piłkę tuż przy lewym słupku. Piłkarze Znicza po straconej bramce już się nie podnieśli, a Skra mogła w końcu poczuć smak zwycięstwa. – Bardzo potrzebowaliśmy tej wygranej. Udało się wygrać i zeszło z nas ciśnienie, ponieważ te remisy i przegrane się mnożyły. Mamy nadzieję, że tak już zostanie do końca – powiedział po spotkaniu strzelec zwycięskiej bramki. – Na szczęście udało się szybko w miarę wyrównać. Nie gol jednak jest najważniejszy, a wygrana po tak długiej serii bez wygranej. Przyznam szczerze, że nie pamiętam tak długiej serii odkąd jestem w Skrze. Mam nadzieję, że do końca sezonu będziemy już tylko wygrywać, bo myślę, że na nowo jesteśmy w stanie się włączyć do walki o baraże – dodał z kolei zdobywca gola na 1:1, Piotr Nocoń.

Wygrana sprawiła, że przynajmniej do momentu zakończenia pozostałych spotkań tej serii awansowaliśmy na piąte miejsce w tabeli. – Chłopaki potrzebowali tego zwycięstwa, tak jak cały klub, bo kiedy pracujesz i nie ma z tego efektu pozytywnego to ciężej jest przychodzić do pracy. Mecze są przede wszystkim dla kibiców i taki mecz jak ten myślę, że powinien ich zachęcić do przychodzenia na stadiony. Mamy postawiony cel przez zarząd zagrać w barażach i mamy zamiar go wypełnić – podsumował na pomeczowej konferencji Konrad Gerega, który dwa dni temu wspólnie z Jackiem Rokosą przejął zespół od Marka Gołębiewskiego. – Zaczęliśmy bardzo dobrze, prowadziliśmy i zamiast kontrolować spotkanie, to źle połapaliśmy pressing i z tego stworzyły się sytuacje bramkowe dla Skry. W tym meczu nikogo nie interesował podział punktów. To była kwestia, która drużyna wygra 3:2. Po bardzo prostym błędzie w strefie środkowej boiska daliśmy Skrze wyprowadzić akcję, dzięki której to gospodarze cieszą się z wygranej – skomentował szkoleniowiec Znicza, Piotr Kobierecki.

Już w niedzielę (23.05, godz. 15.00) czeka nas bardzo istotne spotkanie w Elblągu z Olimpią. Gospodarze rozpaczliwie bronią się przed spadkiem, nam ewentualna wygrana powinna utorować drogę do baraży.

Skra Częstochowa – Znicz Pruszków 3:2 (2:1)

0-1 Maciej Firlej 4’
1-1 Piotr Nocoń 18’ asysta Daniel Pietraszkiewicz
2-1 Damian Warnecki 35’
2-2 Maciej Firlej 51’
3-2 Kamil Wojtyra 81’ asysta Maciej Kazimierowicz

Skra:

Biegański Ż –  Brusiło , Sadowski (Ż), Rogala (Ż), Napora – Noiszewski (88′ Klisiewicz) – Pietraszkiewicz (72′ Kazimierowicz), Nocoń, Gołębiowski (Ż), Warnecki (90′ Smykowski) –  Wojtyra

Znicz:

Misztal, Wichtowski (64′ Hrnciar), Bochenek, Pomorski, Tabara, Grudziński, Machalski, Firlej, Kaliniec, Baran, Owe (46′ Gabrych)

Mariusz Rajek, zdj. Patryk Kowalski