Choć obecne rozgrywki to dopiero trzeci sezon spędzony w naszym klubie dla Rafała Brusiło, to można odnieść wrażenie, że jest tu zdecydowanie dłużej. Wychowanek wrocławskiej Ślęzy to podstawowy zawodnik formacji obronnej drużyny trenera Jakuba Dziółki. “Rafka” poza swą jakością piłkarską znany jest z tego, że również poza boiskiem jest niezwykle otwartym i pozytywnie nastawionym do świata człowiekiem. Zapraszamy do krótkiej przedświątecznej rozmowy. Co słychać u Rafała Brusiło na kilka dni przed Świętami? Jest w końcu czas na wyczekany i zasłużony odpoczynek? – Nie ukrywam, że mocno oczekiwałem tego okresu grudniowego, bo ta runda mocno eksploatowała nas fizycznie i przede wszystkim psychicznie. Cały ten czas przeznaczam na rodzinę, bo mało mnie było w domu. Z synem i żoną ubraliśmy już choinkę, prezenty już kupiliśmy, więc dzieje się. To była dla nas bardzo udana runda i to jest całkowicie bezsporne. Jak myślisz, gdzie był klucz do tego, że Skra była jedną z największych rewelacji jesieni? – Zgodzę się, że za nami udana runda, ale jednocześnie przed nami bardzo trudna i ciężka runda wiosenna. 14 spotkań w których musimy uzbierać jak najwięcej oczek, by osiągnąć nasz cel. Kluczem do tego wyniku była drużyna, świadczy o tym mała liczba goli strzelonych jak i straconych, czyli każdy zawodnik w każdej formacji musiał bardzo mocno pracować na ten wynik. Myślę też, że jako beniaminek w większości meczów mieliśmy o kilka procent więcej takich cech jak zaangażowanie, koncentracja i przede wszystkim cierpliwość, że w każdym momencie meczu możemy zdobyć bramkę i nie stracić żadnej. W tym miejscu duża klasa i szacunek dla “Kosika” za 10 czystych kont. Nasza obrona była prawie nie do sforsowania. Chyba dobrze wam się układała współpraca z Łukaszem Winiarczykiem? Wcześniejsza wspólna gra w Odrze pomagała? – Jak wspomniałem wcześniej, mała liczba goli straconych jest zasługą wszystkich zawodników z każdej formacji. Wielu piłkarzy ofensywnych musiało mocno się angażować w defensywę, żeby jako zespół móc teraz powiedzieć, że ta runda jest udana. Współpraca z Łukaszem, czy później z Kamilem wyglądała dobrze, bo każdy wiedział co ma robić na boisku i przede wszystkim, że każdy jest odpowiedzialny za zespół. Znajomość z poprzednich lat z “Winiarem” tylko potwierdzała fajną współpracę. Wszystkie 20 meczów zagraliśmy na wyjazdach. Wiosną chyba już to nie przejdzie. Myślisz Rafał, że jaki scenariusz jest w tym momencie najbardziej prawdopodobny? Zagramy na Rakowie, w Sosnowcu, czy bierzesz pod uwagę jakiś trzeci wariant? – W obecnej sytuacji my jako zawodnicy musimy być przygotowani na każdy wariant. Wiadomo, że każdy z nas pragnie grać w Częstochowie i na żywo prezentować się kibicom, rodzinom czy ludziom, którzy ciągną klub do przodu od wielu lat. Ta runda pokazała, że nic nas już nie złamie i nie zaskoczy, więc musimy się po prostu dobrze przygotować do rundy wiosennej i czekać na dobre informacje dotyczące rozgrywania spotkań. Ogrom czasu spędziliście tej jesieni w podróży. Jakie sposoby mają piłkarze na ten wolny czas? Męczyły te ciągłe wyjazdy? – Na pewno każdy z nas inaczej znosił te podróże, jeden bardziej fizycznie się męczył, drugi psychicznie, dlatego musieliśmy sobie jakoś radzić. Część zawodników grała w karty, część oglądała jakieś filmy bądź seriale, a kolejni po prostu odpoczywali drzemiąc. Wiadomo, do wszystkiego człowiek umie się przyzwyczaić, ale chcielibyśmy zdecydowanie ograniczyć te wyjazdy tylko i wyłącznie do meczów wyjazdowych. Który wyjazd, mecz, stadion najbardziej zapadł Ci w pamięci i dlaczego? – Trzeba sobie powiedzieć, że większość stadionów robiła wrażenie i jednocześnie sprawiała radość, że można na takich obiektach grać mecze. Szczególnie wspominam mecz w Gdyni, który wygraliśmy z uznaną marką jaką jest Arka, ale również mecz na otwarcie obiektu w Nowym Sączu, bo była to nasza czwarta wygrana pod rząd, a takie serie bardzo cieszą i napędzają do jeszcze większych rzeczy. Za kilka dni Wigilia. Czego Rafał można Ci życzyć na ten czas i Nowy Rok? Jakieś ukryte plany, marzenia? – W obecnych czasach chyba każdy życzyłby sobie i wszystkim dookoła normalności i zdrowia. Bez tego ciężko jest funkcjonować i realizować swoje pasje. Nam jako klubowi Skra Częstochowa życzyłbym spełnienia wszystkich wymogów dotyczących rozgrywania meczów przy Loretańskiej, bo tam się po prostu czujemy najlepiej. Rozmawiał Mariusz Rajek
Autor: Mariusz Rajek
“Na wspominki będzie czas na emeryturze” – rozmowa z Dawidem Niedbałą
Chociaż dopiero za kilkanaście dni skończy 27 lat, Dawida Niedbałę śmiało można nazwać żywą legendą Skry. Z naszym klubem związany jest praktycznie od początku przygody z piłką, jego udziałem było aż 5 awansów naszego klubu! Początek sezonu w Fortuna 1 Lidze miał niezwykle udany, obecnie dostaje nieco mniej szans na grę, ale to nadal ważny zawodnik w talii trenera Jakuba Dziółki. I przede wszystkim bardzo pozytywny człowiek. Zapraszamy do rozmowy z “Dejwolem”. Od jakiegoś czasu zostałeś Dawid jokerem w talii trenera Dziółki, który zazwyczaj wpuszcza cie w drugiej połowie. Pewnie wolałbyś zaczynać jednak mecze od pierwszych minut? – Jasne, że wolałbym każdy mecz zaczynać od początku, drugą część rundy jednak w większości zaczynałem na ławce. Dla mnie zawsze dobro drużyny było ważniejsze niż swoje własne, dlatego mimo wewnętrznego niezadowolenia, z każdych zdobytych punktów bardzo się cieszyłem. Nie pozostaje mi nic innego jak ciężko pracować i przekonać trenera, żeby znowu na mnie stawiał. Wejście w Fortuna 1 Ligę miałeś naprawdę mocne. Nie dość, że przeważnie byłeś zawodnikiem podstawowej jedenastki, to zbierałeś dobre recenzje za grę i walkę. Działała jeszcze ta adrenalina po awansie? – To prawda, sam po sobie odczuwałem, że jestem w formie. Myślę że działa, może nie czuć już tak dużej ekscytacji tą ligą, ale sytuacja w której obecnie jest Skra i to z czym musi się mierzyć, powoduje że każdy mecz staje się walką o lepsze jutro. Życie sportowe toczy się bardzo szybko, ale wracasz jeszcze czasami do tych pięknych chwil z baraży? Bramka w Kaliszu cały czas jest przed oczami? – Wiadomo, były to piękne chwile, może jedne z najpiękniejszych w moim życiu, ale jesteśmy teraz w innym miejscu, z innymi celami i założeniami. Na tę chwilę nie wracam już do tego co było, a skupiam się na tym co jest i co będzie. Myślę, że na wspominki będzie jeszcze czas na piłkarskiej emeryturze. Za nami dopiero jedna runda, a zdążyliśmy już zwiedzić wszystkie stadiony na zapleczu ekstraklasy. Który zrobił na Tobie największe wrażenie? – Na pewno było takich kilka: Gdynia,Tychy czy Kielce mają piękne nowoczesne obiekty, na których gra to czysta przyjemność. Stadiony w Łodzi również, chociaż na jednym z nich mieliśmy okazję grać jeszcze w drugiej lidze. A patrząc tylko pod kątem sportowym, który mecz tego sezonu najbardziej zapadł Ci w pamięci? – Dla mnie osobiście na pewno pierwszy mecz z Koroną Kielce. Inauguracja na tym poziomie rozgrywkowym, poprzedzona dwoma wspaniałymi awansami, to było spełnienie marzeń. Jeżeli chodzi o aspekt drużynowy myślę, że wygrana z Arką była takim impulsem, że jesteśmy w stanie walczyć z każdym w tej lidze. Jak ty jako osoba, którą chyba bez wielkiej przesady możemy nazwać żywą ikoną Skry reagujesz na to, że musimy ciągle grać na wyjazdach? Bardzo brakuje “Lorety”? – Z tą ikoną to bym nie przesadzał (śmiech). Nie ukrywam, że trochę się cieszę końcem rundy i wolnym. Nasze podróże z każdym następnym wyjazdem stawały się coraz cięższe i bardziej uciążliwe. Myślę jednak, że na tę chwile stawiliśmy czoła wyzwaniu. Na pewno mamy teraz czas, aby naładować baterie. Kiedyś o tym już rozmawialiśmy, ale przypomnij Dawid ile awansów zaliczyłeś ze Skrą patrząc tylko na piłkę seniorską? To chyba ewenement na skalę całej Polski, jak nie Europy? – Pierwszą przygodę i pierwsze treningi z drużyną seniorów zaczynałem już w A Klasie, więc jeśli dobrze liczę to przeżyłem tutaj 5 awansów. Czy to ewenement nie mam pojęcia. Nigdy nie ukrywałem tego jak dużo znaczy dla mnie ten klub. Poznałem tutaj fantastycznych ludzi, którzy albo dalej tutaj pracują, są blisko klubu, albo skończyli swoją przygodę ze Skrą. Myślę, że to wszystko urodziło się po prostu samo na przestrzeni lat. Ciężko się przestawić na grę w pierwszej lidze? Tego miejsca jest zdecydowanie mniej na boisku? – Myślę, że jako drużyna już dawno się przestawiliśmy, jeśli jednak chodzi o różnice między pierwszą a drugą ligą, największej bym upatrywał w szybkości i tempie gry. Dochodzi do tego aspekt organizacji i potężnego zaplecza jakim dysponuje tutaj chyba każda drużyna. Tak szczerze: przed sezonem uwierzyłbyś, że uzbieramy w 20 meczach 27 punktów tylko na wyjazdach? – Wierzyć na pewno w to wierzyłem, tak jak i każdy z zawodników, bo myślę, że bez tego by na się nie udało. Przed sezonem oczywiście brałbym taką ilość punktów w ciemno, ale to jeszcze nie koniec naszej pracy. Przed nami bardzo trudna i wymagająca runda wiosenna. Granie w Polsce na ten rok powoli się kończy? Czego życzysz sobie na ten świąteczny czas? – Życzę sobie naładowania baterii i resetu głowy, który bardzo jest mi potrzebny. Mam na to jednak sporo czasu i mam nadzieję, że ja osobiście, jak i cała Skra z hukiem wejdziemy w Nowy Rok! Rozmawiał Mariusz Rajek
Mateusz Kos najlepszym bramkarzem Fortuna 1 Ligi według Weszło!
10 czystych kont w 18 meczach, 84 procent obronionych strzałów i 73 skuteczne interwencje. Te liczby mówią same za siebie. Mateusz Kos rozegrał świetną rundę w bramce Skry i nie może w żaden sposób dziwić, że oprócz pochlebnych recenzji zbiera również wyróżnienia za swą grę. Portal Weszło wybrał „Kosika” najlepszym bramkarzem jesieni w Fortuna 1 Lidze! – Grubo zaczynamy? Być może, ale Skra Częstochowa zasługuje na indywidualne wyróżnienie za rundę jesienną. Zwłaszcza w defensywie, bo 19 straconych goli w 20. meczach (wszystkie z nich to wyjazd), to kapitalny wynik jak na beniaminka. Ogromną zasługę miał w tym właśnie Mateusz Kos. Czy to golkiper, który zrobi wielką karierę? – możemy przeczytać w pierwszych słowach uzasadnienia wyboru „jedynki” w bramce. Co na to sam zainteresowany? – Na pewno bardzo fajne wyróżnienie. To pokazuje, że ciężka praca na treningach z trenerem Bledzewskim przyniosła efekty. Ale też reszta trenerów na pewno miała w tym cegiełkę w postaci analiz i przygotowania. Również nie mogę zapomnieć o drużynie, bo razem wygrywamy i razem przegrywamy czy remisujemy w piłce nie wygrywa jedna osoba a cała drużyna – mówi w swoim stylu „Kosik”. Statystyki Mateusza, który w 3. kolejce podczas meczu w Rzeszowie z Resovią zastąpił grającego w pierwszych dwóch meczach Nikodema Sujeckiego wyglądają wręcz rewelacyjnie. Nie wypominając wieku, nasz golkiper jest najlepszym dowodem na potwierdzenie starego piłkarskiego sloganu, że bramkarz im starszy, tym lepszy. – Cieszą te statystyki, bo bramkarza zawsze cieszy czyste konto, ale przy odrobinie szczęścia mogły być jeszcze lepsze. W silnych ligach gra jeszcze wielu bramkarzy starszych ode mnie. Ja się cieszę, że zdrowie dopisuje, bo na treningach pracuję ciężko, niekiedy nawet trener wyzywa żebym uciekał do szatni, ale taki mam charakter – odpowiada. Jak mieć 84 procent obronionych strzałów i 73 skuteczne interwencje? – Widocznie dobrze mnie przeciwnicy trafiali – śmieje się Mateusz Kos. – Gdzieś ta intuicja nie zawodziła. Po rundzie fajnie siąść i zobaczyć te statystyki, bo przeważnie skupiam się na meczu i jak najlepiej chce się zaprezentować, bo mamy swój cel jako drużyna. Jak wychodzę z domu na mecz to starszy synek mówi zawsze: wygraj dla mnie mecz i jesteś najlepszym bramkarzem. Więc muszę dobrze się prezentować, żeby nie był zawiedziony jak zapyta o wynik – wyjaśnia powody motywacji. Wyczyny „Kosika” w minionej rundzie muszą budzić uznanie z jeszcze jednego powodu. Fundamentem gry Skry jest jednak defensywa, przez co okazji do wykazania się miał on więcej niż jego koledzy po fachu w innych klubach. – Wiadomo, każdy trener ma swój styl. Akurat trener Dziółka bazuje na grze takiej, ale to też nie do końca tylko defensywa, bo potrafimy też się utrzymywać przy piłce czy stwarzać sytuacje bramkowe, to zależy od przeciwnika. Jednak mecze wygrywa się głównie dobrą defensywą – dodaje Kos. Czy mimo 34 lat, Mateusz ma szansę dostać jeszcze „ofertę życia” i rozważyć zmianę klubowych barw? – Piłka lubi pisać różne historie. Aktualnie mam ważny kontrakt ze Skra i jakaś drużyna by musiała mnie wykupić. Mamy trzy punkty straty do baraży, więc trzeba bardzo mocno zimę przepracować i my jako drużyna możemy napisać fajną historię. Ja na pewno będę chciał utrzymać również dobrą dyspozycję na wiosnę – kończy nasz bramkarz, któremu raz jeszcze gratulujemy istotnego wyróżnienia. Cały artykuł o I-ligowych wyróżnieniach znajdziecie tutaj: https://weszlo.com/2021/12/12/1-liga-jedenastka-jesieni-2021-najlepsi-pilkarze-ranking?fbclid=IwAR2aNMu8IGHYomrxPzKHR-vUY_W744ksFhg7E5o7uqr0fZShwEWOzOR1F30 Mariusz Rajek
Znamy plan sparingów Skry II
Przed piłkarzami klasy okręgowej czas na długą przerwę zimową, jednak drużyny w większości mają już zaplanowane okresy przygotowawcze i gry sparingowe. Nie inaczej jest z naszymi rezerwami prowadzonymi przez trenera Tomasza Szymczaka. Skra II ma zaplanowanych aż 10 gier kontrolnych. Pierwsza z nich 22 stycznia. Poniżej prezentujemy szczegółowy harmonogram gier kontrolnych: 22.01, sobota: Skra – Unia Rędziny (4 liga śląska) 26.01, środa – Śląsk Koszęcin (A klasa) 29.01, sobota – RKS Radomsko (4 liga łódzka) 05.02, sobota – Liswarta Krzepice (liga okręgowa) 12.02, sobota – Orzeł Kiedrzyn (liga okręgowa) 16.02, środa – Start Lgota Wielka (liga okręgowa) 19.02, sobota – MKS Myszków (4 liga śląska) 23.02, środa – Warta Działoszyn (liga okręgowa) 26.02, sobota – Amator Golce (liga okręgowa) 05.03, sobota – Victoria Częstochowa (liga okręgowa) Szczegółowe lokalizacje i godziny spotkań będą ustalane na bieżąco. Mariusz Rajek
Niech przemówią liczby – jesień Skry w Fortuna 1 Lidze
Podczas gdy piłkarze PKO Ekstraklasy toczą jeszcze boje o ligowe punkty, we wszystkich niższych ligach nastał czas zimowej przerwy i oczekiwania na wiosnę. To też dobry moment, aby bliżej przyjrzeć się różnego rodzaju statystykom na więcej niż półmetku sezonu. Poniżej podsumowujemy nasze występy na boiskach Fortuna 1 Ligi za pomocą liczb. Zatem jaki wynik najczęściej padał w meczach Skry? Ile kilometrów mieliśmy na najdalszy wyjazd? Ile lat mają nasz najstarszy i najmłodszy zawodnik? Sprawdźcie sami. 0 – meczów Skra rozegrała w obecnych rozgrywkach w Częstochowie 0 – obcokrajowców jest w kadrze Skry 1:0 – to najczęstszy wynik w meczach Skry. Jesienią aż 8 naszych meczów zakończyło się takim rezultatem 1,35 punktu na mecz zdobywała średnio jesienią nasza drużyna 1,6 gola średnio pada w meczu z naszym udziałem 3 – punkty straty ma obecnie Skra do szóstego miejsca w Fortuna 1 Lidze, które daje baraże o ekstraklasę 3 – miejsce zajmuje obecnie Skra w klasyfikacji Pro Junior System 5 – piłkarzy z obecnej kadry występowało w Skrze w czasach gdy byliśmy jeszcze w III lidze 6 – meczów rozegraliśmy na boiskach rywali formalnie będąc gospodarzem 10 – razy Mateusz Kos zachował jesienią czyste konto pomiędzy słupkami 11 – punktów przewagi mamy obecnie nad strefą spadkową 12 – miejsce w tabeli zajmuje Skra przed ligową wiosną 13 – goli strzeliła Skra swoim rywalom jesienią 13 – nowych zawodników dołączyło do naszej kadry przed sezonem 2021/2022 16 – miast odwiedziła nasza drużyna w pierwszej rundzie rozgrywek 9220 – tyle kilometrów przejechał klubowym autokarem nasz zespół na mecze ligowe i pucharowe 161 – tyle godzin spędzili nasi zawodnicy tylko w samym autokarze w drodze na mecze 16 – to wiek najmłodszego zawodnika w kadrze Skry – Oskara Krawczyka 19 – tyle bramek straciliśmy w 20 dotychczasowych spotkaniach 20 – meczów rozegraliśmy w Fortuna 1 Lidze 27 – punktów zdobyliśmy jak dotąd na boiskach Fortuna 1 Ligi 34 – lata ma najstarszy w naszej kadrze Mateusz Kos 72 – kilometry dzielą nas od stadionu Zagłębia Sosnowiec, to najbliższy nasz wyjazd na zapleczu ekstraklasy 467 – kilometrów mamy na najdalszy wyjazd do Gdyni Mariusz Rajek
“Skra zawsze walczy do końca! To nasz znak” – rozmowa z kapitanem Skry, Adamem Olejnikiem
Pod koniec marca tego roku Skra niespodziewanie zremisowała u siebie bezbramkowo z Bytovią Bytów. Strata dwóch punktów była jednak żadnym problemem w obliczu kontuzji jaka przytrafiła się w tamtym meczu kapitanowi naszej drużyny Adamowi Olejnikowi. Ponad 8 miesięcy temu ani zawodnik, ani nikt w klubie nie zakładał, że okaże się ona aż tak poważna i długotrwała w rehabilitacji. Mamy jednak dobre wieści – Adam wkrótce powinien pojawić się na boisku! O tym, jak i procesie rehabilitacji, wolnym czasie, rodzinie czy przeżywaniu meczów Skry z perspektywy kibica najlepiej opowie jednak już sam zainteresowany. Od 28 marca, czyli dnia feralnego dla ciebie meczu z Bytovią minęło Adam już prawie 9 miesięcy. W tamtym momencie pewnie w najczarniejszym scenariuszu nie myślałeś, że kontuzja wykluczy cię na aż tak długo? Jakie były diagnozy i rokowania lekarzy? – Wracając do feralnego momentu, zawsze ma się tą nadzieję, że czarny scenariusz nie spełni się tym razem. Dopóki nie miałem ostatecznej diagnozy liczyłem, że to nic poważnego. Jednak okazało się, że zabieg operacyjny będzie konieczny. Najgorszy jednak jest chyba czas oczekiwania i swego rodzaju niepewność. Znając już diagnozę byłem świadomy jak będzie wyglądał proces rehabilitacji, że niestety nie przyczyni się do mojego szybszego powrotu. Dostałem szereg wskazówek od lekarzy i fizjoterapeutów. Musiałem uzbroić się przede wszystkim w cierpliwość, co nie było łatwe znając mój charakter. Mogę tylko podziękować osobom ze sztabu, które przyczyniają się do coraz to lepszej mojej formy, bo często dla mnie poświęcali swój prywatny czas za co jestem im bardzo wdzięczny. Bez tej pomocy mój powrót na boisko nie byłby optymalny. Jak obecnie się czujesz? Jak przebiegła rehabilitacja i jakie czynności treningowe możesz już wykonywać? – Sam proces rehabilitacji myślę, że przebiegał pozytywnie co pokazały również testy motoryczne, które wypadły bardzo dobrze. Z końcem listopada zakończyłem proces leczenia i dostałem zielone światło na treningi z drużyną. Aktualnie chłopaki udali się na zasłużony odpoczynek, ja jeszcze do okresu świątecznego pozostaję w mocnym reżimie treningowym, żeby w styczniu rozpocząć przygotowania pełną parą. Kontuzji nabawiłeś się tuż przed świętami Wielkanocnymi. Podczas meczu w Chojnicach, właśnie w tym świątecznym okresie drużyna wyszła w specjalnych koszulkach i niezwykle cenną wygraną zadedykowała właśnie tobie. To chyba dobrze oddaje atmosferę Skry, gdzie kolegami się jest nie tylko na boisku? – Kiedyś już wspominałem, że takie momenty są wzruszające i łza kręci się w oku, że ma się oparcie w drużynie. To bardzo cementuje zespół. To co dzieje się w szatni daje niezwykłą siłę do działania. Zawsze chętniej człowiek wraca do grona osób, z którymi się fajnie pracuje i gdzie ma się wspólny język. Takie chwile jeszcze bardziej wzmacniają fundament drużyny, dają wolę walki. Każdy z drużyny może liczyć na pomoc szatni, co pokazuje ostatni mecz gdzie chłopaki zagrali dla Kamila, który teraz przechodzi przez ten sam proces co ja. Jestem przekonany, że wróci silniejszy, a my mu w tym pomożemy. Jak sobie radziłeś w tym wolnym czasie? Mecze? Seriale? Na pewno pojawiła się okazja spędzić więcej chwil z rodziną, ale na boisko pewnie ciągnęło? – Na pewno nie mogę powiedzieć, że ten czas był stracony. Miałem okazję spędzić go z rodziną, widzieć jak rozwija się moja córka, a to bezcenne chwile. Wolnego czasu w przypadku takich kontuzji jest stosunkowo mało, oglądałem poczynań drużyny i przeciwników z ligi, ale z perspektywy kibica jest to trudniejsze niż będąc na boisku. Zdecydowanie towarzyszy mi wtedy więcej emocji, a każdy kto przeżył podobną sytuację, wie o czym mówię. Bierna pomoc drużynie to nie to samo co aktywne uczestnictwo w rozgrywkach. No własnie, z powodu urazu dalszą część sezonu mogłeś obserwować jako kibic. Jak duże nerwy były z boku patrząc na tą szaloną w naszym wykonaniu końcówkę? – Jak wspomniałem przed chwilą nerwy i adrenalina to nieodzowny element kibicowania, szczególnie gdy jest się zawodnikiem, który przez jakiś czas jest wykluczony i może tylko oglądać poczynania drużyny z boku. Końcówka w wykonaniu Skry dostarczyła nie lada emocji, ale ja zawsze wierzę, że chłopaki wychodząc na boisko wiedzą o co walczą. Zawsze jako drużyna dajemy z siebie 100 procent. Lubimy zaskakiwać jak już udowodniliśmy nie raz, a ja cały czas wierzyłem, że uda nam się awansować! Gdzie te emocje, napięcie były największe? W ostatnim ligowym meczu z Garbarnią? Półfinał w Chojnicach czy historyczny finał baraży w Kaliszu? – Gdyby nie remis z Garbarnią nie byłoby baraży… Gdyby nie potem wygrana z Chojniczanką nie byłoby finału z Kaliszem. Każdy kolejny krok był równie ważny i emocjonujący. Finał z Kaliszem to apogeum jeśli chodzi o poziom wrażeń, ale przy drugim golu na koncie Skry już wiedziałem, że chłopaki nie wypuszczą tego zwycięstwa z rąk. Mimo, że w piłce nie można do ostatniego gwizdka przesądzać o wyniku to jednak w tym przypadku miałem pewność, że witamy właśnie pierwszą ligę. I tak się stało! Skra po blisko 70 latach wróciła na tak wysoki szczebel rywalizacji, ale śmiało można powiedzieć, że obecne rozgrywki to najlepszy sezon w historii. W Fortuna 1 Lidze, gdzie są naprawdę wielkie firmy radzimy sobie bardzo dobrze. Tak szczerze to spodziewałeś się, że grając tylko na wyjazdach uzbieramy 27 punktów w 20 meczach? – Sport to jedna wielka niewiadoma. Czasem wychodzisz dobrze przygotowany, a mimo to wynik tego nie odzwierciedla, nieraz drużyna gra gorsze spotkanie a zdobywa trzy punkty. Nigdy nie można z góry założyć jak potoczą się losy i ile punktów się zdobędzie. Skra ma to do siebie, że zawsze wychodzi zmobilizowana i walczy do końca, to jest naszym znakiem rozpoznawczym. Nie boimy się wielkich drużyn, znanych nazwisk. Ostatnio Piotrek Nocoń powiedział w wywiadzie, że do wszystkiego można się przyzwyczaić. Popieram jego słowa, jednak ta telenowela z naszym stadionem nie może trwać wiecznie. Wielki szacun dla chłopaków za to co zrobili w tej rundzie będąc cały czas na walizkach… Te wyjazdy na pewno są uciążliwe. Jakie jest Adam twoje zdanie na ten temat i czy wierzysz, że wiosną w końcu będzie nam dane zagrać w Częstochowie? – Kwestia regeneracji odgrywa tutaj kluczową rolę. Granie na wyjeździe nawet w roli gospodarza to nie to samo, co gościć przeciwnika na własnym stadionie. Miejmy nadzieję, że ta sytuacja niedługo ulegnieCzytaj więcej
Skra fenomenem na skalę europejską – dużo o Skrze w telewizji Polsat
Ostatni w tym roku magazyn Fortuna 1 Ligi w telewizji Polsat poświęcony był głównie naszej drużynie. Czołowi dziennikarze stacji, która jest oficjalnym nadawcą rozgrywek zaplecza ekstraklasy zastanawiali się gdzie tkwi fenomen naszego klubu. – To niespotykana sytuacja nie tylko w Polsce, ale i całej Europie, aby drużyna grała tylko na wyjazdach – mówił Marcin Feddek, a były reprezentant Polski, a obecnie ekspert i komentator Polsatu Tomasz Łapiński zastanawiał się „kto w ogóle dopuszcza do takich zdarzeń? Przecież w Częstochowie jest stadion spełniający wymogi ekstraklasy. To niezrozumiałe, że nie można się dogadać!” Gościem tego odcinka w łączeniu online był nasz trener Jakub Dziółka. Jednym z pierwszych pytań jakie usłyszał było to, w jaki sposób motywuje zawodników wyłącznie na spotkania wyjazdowe? – To prawda, zagraliśmy jesienią 20 razy na wyjeździe, a dodając jeszcze mecz Pucharu Polski z Lechem to 21 razy. Nie zawsze gramy dobrze, częściej gramy skutecznie i pragmatycznie. Tak zakładaliśmy sobie przed sezonem, gra nie zawsze jest efektowna, ale musi być efektywna. Co do gry na wyjazdach to na początku mówiło się o pierwszych sześciu meczach, a potem dowiedzieliśmy się, że przyjdzie nam tak zagrać całą rundę. Mobilizacja jest różna, jesteśmy pierwszy sezon na tym poziomie rozgrywek. Chcemy pozostać w tej lidze, dlatego podchodzimy do tego bardzo ambitnie. W dalszej części programu wyemitowany został pełny materiał Krystiana Natońskiego. Przypomnijmy, że ekipa Polsatu gościła na stadionie przy ulicy Loretańskiej w miniony piątek (03.12). – Ewenement Skry? My od paru lat jesteśmy ewenementem, bo po każdym awansie skazuje się nas na granie ogonów. Tak było trzy lata temu w drugiej lidze i teraz po awansie też pojawiały się takie głosy. Co do gry tylko na wyjazdach, to nigdzie nie możemy poczuć się jak w domu. W tym miejscu dziękujemy klubom, które nas przyjęły i pozwoliły zagrać u nich w roli gospodarza – mówił wiceprezes Skry, Piotr Wierzbicki. Dziennikarze Polsatu starali się ustalić czy istnieje jakikolwiek cień szansy na to, aby nasza drużyna zagrała na swoim domowym boisku już wiosną 2022. – Chcemy pokazać naszą wartość sportową i marketingową. Co musiałoby się stać abyśmy w pierwszej lidze mogli zagrać przy Loretańskiej? Podstawa to wymiana murawy, potem wzmocnienie oświetlenia, a na końcu poprawa jakości trybun, bo nasze budynki klubowe nie są w najgorszym stanie. Wiosną pewnie zostaniemy zmuszeni do gry w Sosnowcu, jeśli nie dostaniemy pozytywnej decyzji co do gry przy Limanowskiego. Mam nadzieję, że nie będziemy już dłużej bezdomni i wrócimy do Częstochowy – relacjonował prezes Artur Szymczyk. W tej kwestii nieco mniej wiary ma trener Dziółka: – Loretańska chyba ma najdalej do tego, aby tam zagrać rundę wiosenną. Bliżej pewnie nam do stadionu w Sosnowcu, choć bardzo chcielibyśmy zagrać w Częstochowie. Problemy natury infrastrukturalnej to często pierwsze co przychodzi na myśl, gdy o Skrze mówią duże, ogólnopolskie media, ale nikt nie zapomina również o bardzo dobrej postawie stricte sportowej Skry jako totalnego beniaminka na tym poziomie. – Przed sezonem pewnie nikt nie zakładał, że zdobędziemy aż tyle punktów. Uczyliśmy się tej ligi przez jakiś czas, ale na pewno inne drużyny nie mówią już „z kim punktować jak nie ze Skrą?” Trochę punktów do pewnego utrzymania jednak jeszcze nam brakuje – realnie oceniał siłę swojego zespołu nasz szkoleniowiec. Eksperci w studiu chwalili dobrą organizację gry Skry, co naturalne konsekwentną obronę, ale Marcin Feddek zwrócił również uwagę na to, że Skrze zdarzają się mecze kiedy stara się dominować nad rywalem w środkowej strefie boiska i płynnie przechodzić do ataku. – Staramy się jak najlepiej korzystać z ośrodków, które nas przyjmują na treningi. To jednak też są dodatkowe koszta dla klubu i wiecznie tak być nie może. Początek sezonu był o tyle trudny, bo była duża niewiadoma, doszło 12 nowych zawodników. Byli oni świadomi gdzie trafiają i z czym będą musieli się zmierzyć. Po kilku porażkach musieliśmy zacząć punktować. Kosztem fajerwerków chcieliśmy wygrywać. Mamy świadomość jaki mamy budżet. Zimą na pewno nie będziemy mieli takiego komfortu jak inne drużyny, które na pewno się wzmocnią. Zrobimy jednak wszystko, żeby dobrze grać – spointował trener Jakub Dziółka. Cieszy nas, że telewizja Polsat w ostatnim czasie poświęciła sporo uwagi zarówno świetnej postawie sportowej naszego klubu, jak i problemom z jakimi musimy się zmagać. Mamy nadzieję, że w niedalekiej przyszłości media będą mogły skupiać się tylko na tym pierwszym aspekcie, a saga z brakiem domowego stadionu doczeka się szczęśliwego zakończenia. Mariusz Rajek Dzięki uprzejmości Krystiana Natońskiego i telewizji Polsat Sport, na naszym kanale w serwisie YouTube pojawił się materiał z poniedziałkowego magazynu:
Znamy plan przygotowań
W minioną sobotę (04.12) zakończyliśmy tegoroczne ligowe występy, a już znamy szczegółowy harmonogram przygotowań do rundy wiosennej, która rozpocznie się dopiero w ostatni weekend lutego. Nasi zawodnicy do zajęć powrócą 7 stycznia, a pierwsze spotkanie kontrolne rozegramy tydzień później (15.01) z trzecią aktualnie drużyną 3 grupy III ligi – Polonią Bytom. Poniżej szczegółowy plan sparingów. Nasz sztab szkoleniowy łącznie zaplanował 8 spotkań kontrolnych. Rywale będą dość urozmaiceni, zagramy dwa mecze z przeciwnikami z Fortuna 1 Ligi, cztery z zespołami występującymi na co dzień w eWinner 2 Lidze oraz dwa spotkania z czołowymi III-ligowcami. Cztery raz będziemy gospodarzem i tyle samo razy udamy się w gości. Godziny i szczegółowe lokalizacje będą ustalane na bieżąco. Dokładny plan sparingów wygląda następująco: 15.01, sobota Polonia Bytom – Skra 22.01, sobota Skra – Garbarnia Kraków 26.01, środa Korona Kielce – Skra 29.01, sobota Skra – Stal Stalowa Wola 04.02, piątek Skra – KKS Kalisz 05.02, sobota Skra – GKS Bełchatów 12.02, sobota Odra Opole – Skra 19.02, sobota Ruch Chorzów – Skra Mariusz Rajek
“W Skrze czuję się już jak u siebie” – Szymon Szymański po meczu w Rzeszowie – VIDEO
Pomocnik, który przed obecnymi rozgrywkami trafił do nas z Rekordu Bielsko – Biała dobrze wkomponował się w drużynę Skry, a w ostatnim tegorocznym występie ligowym był na pewno wyróżniającą się postacią na boisku. – Przyjechaliśmy do Rzeszowa powalczyć o zwycięstwo i wydaje mi się, że było ono w naszym zasięgu. Resovia dobrze broniła, a dość szybko stracona bramka niestety zrobiła swoje – przyznał w pomeczowej rozmowie Szymon Szymański, Zapraszamy do obejrzenia całej rozmowy. Rozmawiał Mariusz Rajek
Resovia wzięła rewanż. Przegrywamy w Rzeszowie
Niezwykle udany dla nas rok 2021 kończymy niestety jednobramkową porażką z Resovią w Rzeszowie. Jedyną bramkę w 27. minucie zdobył Sebastian Strózik. – Ten mecz przegraliśmy w pierwszej połowie. W drugiej już lepiej operowaliśmy piłką, stwarzaliśmy sytuacje, ale nie wystarczyło tego nawet na remis. Całą rundę możemy ocenić jednak pozytywnie – ocenił po spotkaniu trener Jakub Dziółka. Starcie w Rzeszowie w pierwszej połowie nie rozpieszczało zmarzniętych minusową temperaturą kibiców. Optyczną przewagę posiadali rzeszowianie, ale pierwszą okazję, która realnie mogła zagrozić bramce Mateusza Kosa stworzyli dopiero w 20. minucie. Maksymilian Hebel w dogodnej sytuacji uderzył minimalnie obok słupka. Siedem minut później rywale jednak już się nie pomylili. Gola otwierającego wynik, a jak się później okazało jedynego w całym spotkaniu strzelił Sebastian Strózik posyłając piłkę blisko słupka z bliskiej odległości. Trzeba przyznać, ze nasi obrońcy w tej sytuacji specjalnie nie przeszkadzali graczowi Resovii. Na pierwsze uderzenie Skry przyszło nam czekać do 36 minuty. Sprzed pola karnego petardę nad poprzeczką bramki Branislava Pindrocha posłał Mikołaj Kwietniewski. Gdyby pocelował pół metra niżej mogła być to bramka kolejki. Po straconym golu przycisnęliśmy „gości” nieco mocniej, ale to Resovia w 42. minucie mogła podwyższyć prowadzenie. Po prawdziwym oblężeniu naszego pola karnego i kilku szansach na gola w jednej sytuacji udało się zażegnać zagrożenie Kosowi do spółki z naszymi obrońcami. Druga połowa zaczęła się od mocnego uderzenia nad poprzeczką Szymona Szymańskiego, Resovia po chwili odpowiedziała podobnym uderzeniem, co mogło zwiastować podkręcenie tempa i więcej emocji. Sytuacji faktycznie było więcej, ale gra nadal głównie toczyła się w środkowej części boiska pod względną kontrolą rzeszowskiego klubu. W 61. minucie Hebel próbował przelobować „Kosika” uderzeniem zza połowy, ale na nasze szczęście piłka zatrzymała się na górnej siatce. Sytuacje Skry na wyrównanie? Na pewno takie były. W 72. minucie wprowadzony po przerwie Bartosz Baranowicz wywalczył rzut wolny, który na gola próbował zamienić Adam Mesjasz. Uderzenie po ziemi nieznacznie minęło jednak bramkę. Trzy minuty później wyróżniający się tego dnia Szymański przymierzył w środek bramki, ale Pindroch był bardzo pewnym punktem Resovii. W ostatnich fragmentach meczu dwie szanse na gola po dobrych dośrodkowaniach naszego środkowego pomocnika miał jeszcze Maciej Mas. Do wyrównania dążyliśmy dosłownie do ostatniego gwizdka, bo obronione przez Słowaka uderzenie Maćka w sam środek zakończyło ostatni w tym roku mecz dla obu drużyn w Fortuna 1 Lidze. – Kiedy zaczynaliśmy sezon nikt nie myślał, że zdobędziemy tyle punktów na koniec roku. Czy to dużo czy mało jeszcze nie oceniamy, bo cel jeszcze nie został osiągnięty. Rundę jednak na pewno możemy ocenić w naszym wykonaniu pozytywnie, tym bardziej, że graliśmy tylko na wyjazdach. Dzisiejszy mecz przegraliśmy w pierwszej połowie. To dobrze, że w ostatniej kolejce zagraliśmy taką słabą połowę, bo będziemy to mieć w pamięci na wiosnę. Będziemy chcieli nie popełniać już takich błędów. Mieliśmy inny plan na mecz i nie potrafiliśmy go zrealizować, to musi być dla nas nauczką. W drugiej połowie już dużo lepiej operowaliśmy piłką, stwarzaliśmy sytuacje, ale nie starczyło tego nawet na remis, dlatego gratuluję Resovii wygranej – podsumował mecz i rundę po spotkaniu trener Jakub Dziółka. Opiekun rzeszowian mógł być w pełni usatysfakcjonowany wynikiem: – Pora późna, zimno, ciężkie twarde boisko, nie było tu na pewno fajerwerków z żadnej strony. Najważniejsze były trzy punkty i to zrealizowaliśmy. Zespół wykonał kawał dobrej pracy, należą się moim zawodnikom gratulacje i z optymizmem możemy patrzeć w rundę wiosenną – ocenił Dawid Kroczek. Skra z 27 punktami zajmuje aktualnie 10. miejsce w tabeli, ale mające o punkt mniej Arka Gdynia i Odra Opole w tej serii będą dopiero grać. Przerwa w rozgrywkach Fortuna 1 Ligi potrwa aż do ostatniego weekendu lutego. Skra Częstochowa – Apklan Resovia Rzeszów 0:1 (0:1) 0-1 Sebastian Strózik 27’ Skra: Kos, Brusiło, Mesjasz, Winiarczyk (Niedbała), Krzyżak, Szymański, Kwietniewski (Baranowicz), Sajdak (Stromecki), Nocoń, Napora, Mas Resovia: Pindroch, Kubowicz, Wasiuluk, Mróz, Domoń (Soljić), Hebel (Twardowski), Wróbel Ż (Hilbrycht), Adamski, Eizenchart Ż, Strózik, Antonik (Pietraszkiewicz) Widzów: 953 w Rzeszowie, Skra gospodarzem Mariusz Rajek, zdj. Grzegorz Przygodziński