Kulisy meczu ze Zniczem – VIDEO

Starcie w Pruszkowie zakończyło serię meczów bez porażki naszej drużyny. Tradycyjnie już zapraszamy Was do obejrzenia naszych Kulis, które tym razem rozpoczynają się na kilka godzin przed meczem. Z przegranego meczu też można napisać ciekawą historię:

Porażka po kontrowersjach. W Pruszkowie bez punktów

Doskonała passa naszej drużyny została w niedzielę (21.06) przerwana w Pruszkowie. Skra przegrała ze Zniczem 1:2, ale po meczu więcej będzie się niestety mówić o błędach sędziego Pawła Kukli. – Powinny zostać odgwizdane dla nas dwa ewidentne rzuty karne, a w 15. minucie dodatkowo czerwona kartka dla rywali. Szkoda, że w drugiej lidze nie ma VAR-u – mówił po meczu rozżalony trener Paweł ściebura. Spotkanie od samego początku rozgrywane było w dobrym tempie. Mimo niepodyktowania rzutu karnego, o którym wspomina nasz trener, to Skra wyszła na prowadzenie w 31. minucie. Gospodarze popełnili błąd przed własnym polem karnym, stracili piłkę, którą przejął Adam Olejnik. Ten znalazł w polu karnym Dawida Wolnego, ten przełożył futbolówkę na prawą nogę i mógł zapytać Piotra Misztala, w którą stronę strzelać. Ostatecznie nie dał mu szans uderzeniem w środek bramki. Z ważnych wydarzeń pierwszej połowy trzeba jeszcze odnotować kontuzję Michała Kiecy. W drugiej połowie niestety zdarzyły nam się dwie minuty, które całkowicie wstrząsnęły naszą drużyną. W 59. minucie Znicz wykorzystał chwilową niefrasobliwość naszej defensywy oraz Mateusza Kosa. Piłkę w bramce umieścił doświadczony Dariusz Zjawiński. Nim zdążyliśmy się pozbierać po bramce wyrównującej, na tablicy wyników niestety było już 2:1 dla Pruszkowa. Po kolejnym naszym błędzie prowadzenie znajdującemu się przed meczem w strefie spadkowej Zniczowi dał Patryk Czarnowski. Skra po tych dwóch ciosach długo nie mogła się pozbierać, jednak w końcówce zasłużyła co najmniej na remis. W 85. minucie sędzia nie podyktował dla nas ewidentnego rzutu karnego po zagraniu ręką w polu karnym Marcina Bochenka. W 93. minucie „piłkę meczową” miał jeszcze Mariusz Holik po bardzo dobrym dograniu Radka Gołębiowskiego, ale niestety przeniósł piłkę ponad poprzeczkę. – Przegraliśmy, bo popełniliśmy błędy. Nie mamy jednak wpływu na błędy sędziego, który był dziś niekonsekwentny i nie potrafił utrzymać koncentracji podczas meczu. Teraz tą sportową złość musimy przekuć na mecz Gryfem – dodał wyraźnie zdenerwowany trener Ściebura. Mimo porażki, dzięki wcześniejszym wygranym sytuacja naszej drużyny w tabeli drugiej ligi nadal nie wygląda źle. Nie da się jednak ukryć, że za tydzień (27.06, godz. 17.30) starcie z ostatnim w tabeli Gryfem Wejherowo trzeba rozstrzygnąć na swoją korzyść. Znicz Pruszków – Skra Częstochowa 2:1 (0:1) 0-1 Wolny 31’ 1-1 Zjawiński 59’ 2-1 Czarnowski 61 Znicz: Misztal, Czarnowski (Szymański), Bochenek, Rybak, Pyrka (Kociszewski), Nowicki, Zjawiński, Machalski, Moskalik, Drobnak, Rackiewicz Skra: Kos, Mesjasz, Zalewski (Rogala), Nocoń, Gołębiowski, Napora, Niedbała (Andrzejczak), Wolny (Rumin), Olejnik, Holik, Kieca (Olszewski) Mariusz Rajek, zdj. Konrad Zadora

Jedziemy do Pruszkowa – zapowiedź meczu Znicz – Skra

Tam gdzie kończą się Reguły, zaczyna się Pruszków. Tak zgrabnie wykorzystując położenie geograficzne metaforycznie mówiło się kiedyś o jednej z najgroźniejszych polskich mafii. Tym razem reguły będą jednak bardzo proste. Jeśli Skra wygra w niedzielę ze Zniczem, będzie mogła poczuć duży komfort w tabeli. Jeśli pruszkowianie przegrają kolejny mecz, widmo spadku zajrzy im bardzo głęboko w oczy. W niedzielę (21.06), w samo południe przed nami kolejny mecz o dużą stawkę. Ostatnie mecze są dla Skry i Znicza diametralnie różne. Nasza drużyna w pięciu ostatnich meczach wywalczyła 13 punktów i jest jedną z najlepszych drużyn w kraju po przerwie spowodowanej koronawirusem. Pruszkowianie są totalnie na przeciwległym biegunie – ich dorobek z pięciu ostatnich meczów to zaledwie jeden punkt. Tuż przed pandemią Znicz przegrał nawet z ostatnim w tabeli Gryfem Wejherowo 0:1. Takim samym rezultatem zakończył się ostatni ich mecz z Górnikiem Łęczna. – W drugiej połowie mój zespół opadł z sił. Straciliśmy bramkę w 88. minucie i przegraliśmy mecz. Nie mam zawodników na ławce rezerwowych, wpuszczam chłopaków, którzy w drugiej lidze nie dają sobie rady. Mówiłem już kiedyś, że nasz zespół jest do budowy i do wzmocnienia, a my się nie wzmocniliśmy i teraz to wszystko wychodzi. Mecz ze Skrą jest bardzo ważny, to jest mecz o utrzymanie – w pomeczowej wypowiedzi trenera Piotra Mosóra ciężko znaleźć podwaliny optymizmu. W Skrze jednak nikt nawet nie pomyśli o zlekceważeniu rywala, który jest w kryzysie. – Rozmawialiśmy z chłopakami w szatni o tym, że w Pruszkowie gra się bardzo ciężko. Oni potracili ostatnio sporo punktów, są pod dużym ciśnieniem. My jedziemy jednak po zwycięstwo i jestem dobrej myśli – mówi przed mecze w Pruszkowie Krzysztof Napora. Jakiego meczu w województwie mazowieckim spodziewa się trener Paweł Ściebura? – Od razu po meczu z Resovią zawodnicy odbyli trening regeneracyjny. Najważniejsza kwestia teraz to wytrzymać kondycyjnie. Mecz ze Zniczem na pewno będzie inny od tego z Resovią, bo pruszkowianie preferują zupełnie inny styl gry. To drużyna, która strzela dużo goli, ale też dużo traci – ocenia rywala. Jesienią w Częstochowie to Skra wygrała 2:1 przełamując serię trzech meczów bez wygranej. Dwa gole zdobył wtedy Dawid Wolny, który ostatnio zyskał zaufanie trenera Ściebury, które regularnie wystawia go w podstawowym składzie. – Z Resovią goli nie było, ale mecz wcześniej, w Stalowej Woli udało się strzelić, więc może na kolejnym wyjeździe też się uda? – zastanawia się nasz napastnik. Nie mielibyśmy nic przeciwko temu. Ewentualna wygrana sprawiłaby, że Skra znalazłaby się bardzo blisko strefy barażowej, która po sezonie powalczy o awans do pierwszej ligi. – Na razie o tym nie myślimy, ale ja zawsze staram się stawiać sobie wysokie cele, jeśli będzie faktycznie szansa na baraże, to o nie powalczymy – deklaruje Krzysiek Napora. Ekipa naszych najbliższych rywali w XXI wieku miała trzy sezony kiedy występowała na zapleczu ekstraklasy. Miało to miejsce w sezonach: 2008/2009, 2009/2010 oraz 2016/2017. Teraz bliżej jednak pruszkowianom do bram trzeciej ligi. Spadku oczywiście rywalom nie życzymy, ale mamy nadzieję, że w niedzielę ich konto punktowe się nie powiększy. Początek meczu o godzinie 12.00. Dla kibiców mamy bardzo dobrą informację. Dzięki wspólnym staraniom jako Skra TV przeprowadzimy bezpośrednią transmisję z tego spotkania. Do bezpłatnego oglądania zapraszamy na kanał YouTube’a naszego Klubu.

Remis, który trzeba docenić. Podział punktów z Resovią

Jeśli mecz ma się zakończyć bezbramkowym remisem, to niech będzie podobny do dzisiejszej rywalizacji Skry z Resovią. W tym meczu w zasadzie jedyne czego zabrakło to… goli. Spotkanie toczone było w szybkim tempie, a obu drużynom nie brakowało dobrych okazji. – Mecz mógł się podobać. Zacięte spotkanie jak na drugą ligę z dużą dawką emocji – to zdanie trenera gości Szymona Grabowskiego chyba najlepiej podsumowuje środowe starcie na „Lorecie”. – Ten mecz miał różne fazy i różne oblicza. Z przebiegu całości remis chyba jest sprawiedliwy. W pierwszej połowie to my prowadziliśmy grę, w drugiej ten obraz się zmienił – z trenerem Pawłem Ścieburą również nie sposób się nie zgodzić. Pierwsza odsłona zdecydowanie wypadła na naszą korzyść. W 15. minucie powinno być 1-0 po doskonałym dograniu Krzysztofa Napory do Dawida Wolnego. – Przyznam szczerze, że jak uderzyłem piłkę głową to już byłem pewny, że jest gol, ale bramkarz Resovii świetnie interweniował – mówił nam tuż po spotkaniu napastnik Skry. Kwadrans później bardzo dobrą okazję miał Napora. Z kolei w 35. minucie krok od gola podobnie był Wolny tym razem po bardzo dobrym podaniu od Piotrka Noconia. Rzeszowianie w tej części gry też mieli swoje sytuacje, ale zdecydowanie mniej groźne. W drugiej połowie obraz gry uległ zmianie, co zgodnie przyznawali obaj trenerzy. – Resovia nie pozwoliła nam już zagrać tak ofensywnie – ocenił szkoleniowiec Skry, a trener Grabowski dodał: – W pierwszej połowie mieliśmy ciężkie momenty, ale w drugiej graliśmy tak jak chcieliśmy. I rzeczywiście, liczba sytuacji stworzonych sobie przez ekipę z Podkarpacia w drugich 45 minut naprawdę mogła imponować. Zanotowaliśmy ich co najmniej osiem, a najbliżej trafienia był w 79. minucie Szymon Kaliniec, który posłał piłkę dosłownie centymetry obok bramki Mateusza Kosa. – Ulewa miała wpływ na niektóre niepewne interwencje bramkarzy – dodał po meczu trener Ściebura zapytany o kilka pomyłek obu bramkarzy w tym spotkaniu. Mimo, że to Resovia zdecydowanie dominowała w drugiej połowie, to nasza drużyna miała „piłkę meczową”. W 93. minucie w znakomitej sytuacji po podaniu od Radka Gołębiowskiego znalazł się Nocoń, Marceli Zapytowski obronił jednak jego uderzenie. – Sytuacje były i tego można trochę żałować, ale zagraliśmy na zero z tyłu i to jest z kolei na duży plus – skomentował Wolny, a Krzysiek Napora dodał: – I my i Resovia możemy mieć mały niedosyt, ale remis jest chyba sprawiedliwy. Siłą naszej drużyny jest kolektyw. Jeśli ktoś zagra słabsze spotkanie, to kto inny nadrabia różnicę. – Przyjechaliśmy z planem wygrania, realizowaliśmy go, ale nie wykorzystywaliśmy sytuacji. Z postawy zawodników jestem zadowolony – ocenił na koniec z kolei trener rzeszowian. Zdobyty punkt z Resovią pozwolił naszej drużynie przesunąć się o jedną pozycję w górę tabeli. Z 35 punktami zajmujemy 9. miejsce. Za cztery dni czeka nas kolejne starcie z gatunku tych za „sześć punktów”. W niedzielę (21.06), w samo południe zagramy w Pruszkowie ze Zniczem. Rywale znajdują się w strefie spadkowej i zapewne będą chcieli wygrać za wszelką cenę. Zapowiadają się kolejne spore emocje. Skra Częstochowa – Apklan Resovia Rzeszów 0:0 Skra: Kos, Mesjasz, Zalewski, Nocoń, Gołębiowski, Napora, Niedbała (Andrzejczak), Wolny (Rumin), Olejnik (Kazimierowicz), Holik, Kieca Resovia: Zapytowski, Kubowicz, Wasiluk, Domoń, Świderski (Antkowiak), Kaliniec (Dziubiński), Adamski, Płatek, Krykun (Hajduk), Geniec, Hebel (Feret) Mariusz Rajek, zdj. Patryk Kowalski

Chwilo trwaj! W środę przyjeżdża Resovia – zapowiedź

W czerwcu nasza Skra w pokonanym polu zostawiła już lidera (Widzew) oraz wicelidera (GKS Katowice) drugoligowej tabeli. W 26. serii spotkań czas na starcie z trzecią aktualnie ekipą w lidze. Na Loretańską zawita mająca ogromne aspiracje Apklan Resovia Rzeszów. Czy drużyna Pawła Ściebury jest w stanie wygrać po raz piąty z rzędu i przesunąć się z środkowych w górne rejony tabeli? Mocno wierzymy, że tak! Piłkarze Skry po przerwie spowodowanej pandemią są w świetnej formie, czego najlepszym dowodem jest komplet zwycięstw w starciach z bardzo wymagającymi rywalami. Efektem tego jest znaczy awans naszej drużyny w tabeli (z 15. na 10. miejsce) oraz zniwelowanie straty punktowej do miejsca dającego prawa gry w barażach o pierwszą ligę do zaledwie czterech punktów. Nie popadamy jednak w euforię i twardo stąpamy po ziemi – przewaga nad strefą spadkową to tylko trzy punkty. Druga liga w tym sezonie jest niesamowicie wyrównana, a przez to ciekawa. Resovia, choć podobnie jak Skra dopiero drugi sezon występuje na drugoligowych boiskach zdążyła już wyrobić sobie pewną renomę i przynależność do czołówki. Nikt na Podkarpaciu nawet nie próbuje ukrywać, że interesuje ich tylko awans na bezpośrednie zaplecze ekstraklasy. Jednak w okresie „koronafutbolu” rzeszowianom idzie jak po grudzie. Bilans trzech ostatnich meczów to raptem dwa punkty. Resovia ostatni raz wygrała 29 lutego gromiąc 6-0 Gryfa Wejherowo. W czołówce ostatnio jednak wszyscy ostatnio gubią punkty, dlatego nasi najbliżsi rywale wciąż plasują się bardzo wysoko. W minioną niedzielę zremisowali 1-1 z Górnikiem Łęczna. – Mieliśmy w tym meczu prowadzenie i mamy do siebie pretensje za reakcję po golu. Za dużo miejsca oddaliśmy rywalowi, powinniśmy nadal zagrażać jego bramce. Na dodatek straciliśmy gola po stałym fragmencie gry, co nie powinno się nam przydarzać, a po raz kolejny to się dzieje – mówił po tamtym meczu trener Resovii Szymon Grabowski. O tym, że jeden punkt z mającym taką samą zdobycz punktową Górnikiem to za mało przekonywał również strzelec bramki dla rzeszowian Maksymilian Hebel: – Niestety mamy tylko punkt i jest w nas sportowa złość. Jego zdaniem na Skrze gości będzie interesowało tylko zwycięstwo. – Przed nami regeneracja, analiza, wyciągamy wnioski i do Częstochowy w środę jedziemy po trzy punkty. Potrzebujemy tej wygranej, wtedy ta maszyna ruszy. Mamy jeszcze 9 meczów i dużo punktów do zrobienia. Kto będzie popełniał mniej błędów, ten będzie punktował – dodał Hebel. Po takich meczach jak ostatnie morale w naszym zespole mocno poszło w górę i trudno przypuszczać, aby Skra wyszła na boisko z innym nastawieniem jak tylko gra o trzy punkty. – Skupiamy się na każdym kolejnym meczu. Wiemy jak ten terminarz jest napięty, nie ma czasu na żadne rozluźnienia. Wiemy jak pracowaliśmy i teraz przynosi to efekty. W meczu z Resovią mam nadzieję, że nasze boisko będzie dużym atutem. Na „Lorecie” czujemy się najmocniejsi i dlaczego mielibyśmy po raz kolejny nie zagrać o pełną pulę? Postaramy się dostarczyć jak najwięcej emocji – mówił po meczu ze Stalą Dawid Niedbała, który rozegrał bardzo dobre spotkanie. Trener Ściebura zwraca uwagę na jeszcze jedną bardzo istotną kwestię: – Mecz w Stalowej Woli miał bardzo duży ciężar gatunkowy. Można spokojnie powiedzieć, że to był mecz o sześć punktów. Zawodnicy nie są bakiem bez dna i kiedyś to zmęczenie na pewno się nawarstwi. Tak jak mówiłem, najważniejsza będzie regeneracja w tej częstotliwości grania. Piłkarska Resovia, mimo że liczy już sobie 115 lat nie posiada w swym dorobku wielkich sukcesów. Nigdy nie grała na poziomie ekstraklasy, a jej największym osiągnięciem ligowym jest 2. miejsce w sezonie 1982/1983 w drugiej lidze. Najdalej w Pucharze Polski doszła w sezonie 1980/1981 odpadając dopiero w półfinale. W Polsce zdecydowanie bardziej stolicę Podkarpacia rozsławia sekcja siatkarska, ale piłkarze również chcą w najbliższym czasie znaczyć coraz więcej na arenie ogólnokrajowej. Pomóc temu z pewnością ma zaopiniowany niedawno przez miasto Rzeszów projekt Podkarpackiego Centrum Lekkiej Atletyki przy ulicy Wyspiańskiego, gdzie swoje mecze rozgrywa Resovia. Stadion ma posiadać podgrzewaną murawę piłkarską oraz móc pomieścić 9500 kibiców. W razie dalszego rozwoju i awansów nie powinno być zatem kłopotów związanych z infrastrukturą. Nie da się ukryć, że tego możemy Rzeszowowi tylko pozazdrościć… Jesienią przegraliśmy z Resovią u nich 0-2. Patrząc choćby tylko na wyniki ostatnich spotkań teraz to nasza drużyna wydaje się być faworytem rewanżu. Mamy nadzieję, że Skra wykorzysta bardzo dobre przygotowanie oraz formę i sięgnie po raz kolejny po trzy punkty w tym miesiącu. Mecz z Resovią będzie odbywał się jeszcze przed częściowym otwarciem trybun dla kibiców, ale mamy dla was bardzo dobrą wiadomość. Bezpośrednią transmisję meczu będzie można bezpłatnie oglądać na naszym kanale YouTube’a. Pierwszy gwizdek zaplanowano na godzinę 18.00. Początek naszej transmisji kilkanaście minut wcześniej.

Stalówka zdobyta! – VIDEO

Nasza drużyna ma ostatnio świetną passę, wygrywamy mecz za meczem. Już w środę (17.06) czeka nas spotkanie z Resovią Rzeszów, ale wcześniej zapraszamy Was do obejrzenia wydarzeń ze Stalowej Woli w naszych meczowych Kulisach. Nie da się ukryć, że to będzie bardzo radosny odcinek:

„Czekam na gole, ale najważniejsza jest drużyna” – Dawid Niedbała – VIDEO

Za kolejny wygrany mecz wyróżnić trzeba całą drużynę, ale jednym z głównych architektów wygranej w Stalowej Woli (2:1) był Dawid Niedbała, który dogrywał kolegom idealne piłki po wcześniej wygranych pojedynkach z rywalami. – Bardzo się cieszę, że poprawiam swoje statystyki w asystach, mam nadzieję, że wkrótce pojawią się też gole, bo jestem ofensywnym zawodnikiem. Na końcu najważniejsza jednak jest drużyna – mówił po meczu ze Stalówką. A co jeszcze? Zapraszamy do oglądania:

Zwycięska passa trwa! Skra pokonuje Stalówkę

Jeśli ktoś po wygranych z Widzewem i GieKSą zastanawiał się jeszcze, czy Skra po przerwie spowodowanej pandemią naprawdę jest w tak świetnej formie, dziś powinien porzucić wszelkie wątpliwości. Wygrana 2:1 na wyjeździe ze Stalą Stalowa Wola ma niebagatelne znaczenie i awansowała naszą drużynę na 10 miejsce w tabeli. Bramki strzelili Dawid Wolny i Piotr Nocoń, ale na wielkie słowa wyróżnienia zasłużył również „częstochowski Totti”, czyli Dawid Niedbała. Pierwsza połowa od pierwszych minut toczyła się w dobrym tempie. Częściej przy piłce byli zawodnicy Stali, spychali nas do defensywy, ale wtedy albo mieliśmy szczęście, albo ratował nas Mateusz Kos, jak choćby w 26. minucie, kiedy po błędzie jednego z naszych defensorów zrobiło się naprawdę gorąco. Jednak to nasi piłkarze strzelali gole. Wynik w 30. minucie otworzył Dawid Wolny wykańczając świetnie rozegraną kontrę. Lewą stroną rywali zmylił Radek Gołębiowski, dograł do Dawida Niedbały, a ten wrzucił piłkę w pole karne. Tam wybili ją rywale, ale na tyle nieporadnie, ze dopadł do niej Wolny i zachował się jak rasowy snajper. W 41. minucie rajdem lewą stroną ruszył Niedbała. Po okiwaniu dwóch zawodników Stalówki dograł do idealnie ustawionego w polu karnym Piotrka Noconia, a ten przymierzył z pierwszej piłki nie dając żadnych szans Dawidowi Pietrzkiewiczowi. Lepszego scenariusza nie mogliśmy sobie wyobrazić. – Czy się tego spodziewaliśmy? Na pewno wiedzieliśmy, że rywal będzie wymagający. Pracowaliśmy ciężko w okresie przerwy i teraz zbieramy tego efekty. Cieszę się, że zbieram asysty, może niedługo dojdą do tego gole, ale dla mnie zawsze najważniejsza jest drużyna – powiedział nam po meczu jeden z najlepszych na boisku – Dawid Niedbała. Po przerwie wydawało się, że gospodarze rzucą się do hurraganowych ataków, ale to częstochowianie mieli bardzo dobrą okazję na zdobycie trzeciej bramki i praktycznie zamknięcie meczu. W 47. minucie po uderzeniu z rzutu wolnego Radka Gołębiowskiego w opałach był golkiper Stali Dawid Pietrzkiewicz. 13 minut później prawą stronę przedarł się w pole karne Daniel Rumin, który chwilę wcześniej zastąpił Wolnego, ale skończyło się tylko na rzucie rożnym. Stalówka na poważnie za próby odrabiania strat wzięła się dopiero od 70. minuty. W jednej sytuacji było bardzo groźnie, ale na posterunku był Kos. W 77. minucie Piotr Zmorzyński przymierzył mocno z rzutu wolnego, ale nasz bramkarz zdołał wybić piłkę na rzut rożny. Stal atakowała, ale brakowało jej pomysłu na wykończenie akcji. Aż do 83. minuty. Wtedy to jedyny raz pomylił się Kos. – Szkoda tej sytuacji, wychodziłem do piłki, wypiąstkowałem ją, ale spadła przeciwnikowi idealnie na nogę i zrobiło się nerwowo. Najważniejsze, że dowieźliśmy wygraną – mówił tuż po spotkaniu bramkarz Skry oceniając trafienie Michała Płonki z 30 metrów niemal do pustej bramki. Po bramce kontaktowej gospodarze uwierzyli, że są w stanie w tym meczu jeszcze coś ugrać i rzucili się do ataków. Trener Stali Szymon Szydełko chwilę później został przez arbitra odesłany na trybuny za komentowanie decyzji sędziowskich. Zrobiło się nerwowo i stało się pewne, że w końcówce będziemy musieli bronić trzech punktów co najmniej tak jak na Widzewie. Na szczęście się udało i nasi piłkarze po raz czwarty z rzędu, a trzeci po niespodziewanej przerwie mogli zaprezentować taniec radości po ostatnim gwizdku. – To był mecz o wielkim ciężarze gatunkowym. Stal potrafi wychodzić z tarapatów i dziś w końcówce też musieliśmy się bronić przed ich atakami, grali w sposób zaangażowany. Zachowaliśmy jednak koncentrację, konsekwencję w działaniu i mogę tylko pogratulować drużynie sukcesu – skomentował na pomeczowej konferencji trener Paweł Ściebura. Wygrana pozwoliła awansować Skrze na 10. pozycję w tabeli. Mając 34 punkty, tracimy cztery oczka do miejsca oznaczającego baraże o pierwszą ligę, a zarazem mamy tylko 3 punkty przewagi nad strefą spadkową. Najbliższy mecz przy Loretańskiej z Resovią Rzeszów (17.06, godz. 18.00 – transmisja na naszym kanale YouTube’a), jak i cała końcówka sezonu w drugiej lidze zapowiadają się pasjonująco. Stal Stalowa Wola – Skra Częstochowa (0:2) 0-1 Dawid Wolny 30’ 0-2 Piotr Nocoń 41’ 1-2 Michał Płonka 83’ Stal: Pietrzkiewicz, Zmorzyński, Fidziukiewicz, Mroziński, Sobotka (Chromiński), Śpiewak, Jarosz (Płonka), Jopek (Stelmach), Witesik Ż, Kiercz, Ciepiela Ż (Szifer) Skra: Kos, Mesjasz, Zalewski, Nocoń, Gołębiowski, Napora (Brusiło), Niedbała (Andrzejczak), Wolny (Rumin), Olejnik, Holik, Kieca Mariusz Rajek, zdj. Konrad Zadora

Ważny test na Stalówce – zapowiedź meczu Stal – Skra

Sytuacja naszej drużyny w drugoligowej tabeli po dwóch ostatnich wygranych diametralnie się poprawiła. Sześć punktów z Widzewem i GieKSą sprawiło, że ze strefy spadkowej awansowaliśmy na 12. miejsce. Mimo tego, najbliższy mecz ma ogromną wagę. Być może nawet większą niż te, które wprawiły nas w tak dobry nastrój. Stal Stalowa Wola ma od nas trzy punkty mniej i ani myśli żegnać się z tą ligą. – Każdy kolejny mecz będzie bardzo trudny. Każdy w tej lidze walczy o coś, tabela jest niesamowicie płaska. Meczów bez stawki w zasadzie nie będzie – nie ma wątpliwości trener Paweł Ściebura. Nasi najbliżsi rywale znajdują się w strefie spadkowej, ale w futbol „popandemiczny” również weszli w dobrej formie. W dwóch meczach zdobyli 4 punkty, w ostatniej serii spotkań pokonali na wyjeździe 2:1 walczącego o awans Górnika Łęczna. – Po meczu z Elblągiem, gdzie w sumie zagraliśmy nieźle, a mecz ostatecznie skończył się remisem, powiedzieliśmy sobie, że jedziemy do Łęcznej po trzy punkty, bo każdy mecz jest jak być albo nie być – mówił po tamtym spotkaniu dla mediów klubowych Bartosz Sobotka, obrońca Stali. Wtórował mu szkoleniowiec Szymon Szydełko: – Od początku byliśmy bardzo zdeterminowani. Zespół był bardzo dobrze nakręcony na to spotkanie. Zawodnicy sami czuli, że są dobrze dysponowani i są w stanie zagrać o trzy punkty. Do meczu z naszą drużyną podkarpacka ekipa podchodzi z należytym respektem. – Ja uważam, że to będzie jeszcze cięższy mecz niż ten w Łęcznej. Patrząc na wyniki z poprzednich kolejek widać, że naprawdę każdy może wygrać z każdym. Nie możemy spocząć na laurach. Teraz musimy potwierdzić nasz charakter w meczu ze Skrą. Rywale są tylko trzy punkty przed nami i wygrana może pozwolić nam w końcu odbić się od strefy spadkowej – ocenia Sobotka. Przy Loretańskiej również nikt nie pomyśli, aby zlekceważyć rywala z dolnych rejonów tabeli. – To jest kolejny bardzo ważny mecz. Będziemy chcieli wygrać, bo nic innego nam nie pozostaje walcząc o utrzymanie – mówi coraz lepiej spisujący się ostatnio 19-letni Radek Gołębiowski, a strzelec zwycięskiej bramki w meczu z GKS-em Katowice Piotr Nocoń dodaje: – Trzeba twardo stąpać po ziemi i skupić się na celu podstawowym jakim jest utrzymanie, a co dalej nam życie przyniesie to zobaczymy. Skąd taka forma po tej przerwie? Na pewno się nie obijaliśmy – uśmiechał się w rozmowie po ostatnim meczu „Nocek”. Mimo kiepskiej pozycji w tabeli, nikt w Stalowej Woli nie wyobraża sobie spadku do trzeciej ligi. O tym, że Stalówka bardzo poważnie podchodzi do decydującej części rozgrywek świadczy choćby fakt, że w tym tygodniu przedłużyła wszystkie kontrakty, które kończyły się zawodnikom z dniem 30 czerwca. – Dążyliśmy do tego by żadne sprawy poza boiskowe nie zaprzątały głowy zawodnikom. Przed klubem i drużyną ważny okres i na nim chcemy się teraz w stu procentach skupić – powiedział dyrektor sportowy Stali Wojciech Fabianowski. Kolejnym atutem Stalówki będzie z pewnością również to (a byłoby zdecydowanie jeszcze większym gdyby nie koronawirus i mecze przy pustych trybunach), że 9 z 10 meczów (jedyny mecz na wyjeździe to ten z Widzewem w 32. kolejce), które pozostały im do końca sezonu rozegrają na swoim stadionie. Jest to spowodowane faktem, że jesienią na stadionie w Stalowej Woli pracowały ekipy budowlane, czego efektem dziś jest nowoczesny kompleks przy ulicy Hutniczej w Stalowej Woli. Podkarpackie Centrum Piłki Nożnej swoje otwarcie miało 29 lutego meczem z Bytovią Bytów (0-0), a później przyszła pandemia. Mecz z naszą drużyną będzie zatem dopiero drugim meczem na nowym stadionie mogącym pomieścić 3764 kibiców. Całość kosztowała ponad 60 milionów zł. Największym sukcesem klubu z 60-tysięcznej Stalowej Woli jest jak dotąd 13. miejsce w rozgrywkach I ligi (wówczas ekstraklasy) rozgrywek 1993/1994 oraz ćwierćfinał Pucharu Polski dwa sezony wcześniej. Jesiennie starcie przy Loretańskiej zakończyło się bezbramkowym remisem. Zważywszy na obecną sytuację w tabeli drugiej ligi, w której drużyna Pawła Ściebury ma 3 punkty przewagi nad rywalem z Podkarpacia, podział punktów (najlepiej bramkowy) mógłby nie być najgorszym rozwiązaniem. Będąc na fali ostatnich sukcesów, Skra zapewne jednak kalkulować nie będzie i zagra o pełną pulę. A jak to się skończy? Przekonamy się w sobotę. Pierwszy gwizdek zaplanowano na godzinę 17.00. Mecz poprowadzi sędzia Konrad Gąsiorowski z Białej Podlaskiej. Bezpośrednie meldunki ze Stalówki będzie można oczywiście śledzić za pomocą naszych mediów społecznościowych.