Mecze z outsiderami ligi bywają bardzo niewdzięczne. Nie przynoszą wielkiej chwały w przypadku wygranej, natomiast bardzo dużo można w nich stracić w przypadku porażki. – Uczulałem na to przed meczem moich zawodników. W roli faworyta coś niestety nam nie idzie – mówił po meczu z rezerwami Lecha trener Marek Gołębiewski. Skra niestety przegrała 0-1 po bramce z kontrowersyjnego rzutu karnego z ostatnią drużyną w tabeli. O pierwszej w połowie meczu we Wronkach w zasadzie wystarczyłoby napisać, że się odbyła. Nie będziemy rozstrzygać czy było to najsłabsze 45 minut Skry w tym sezonie, ale faktem jest, że nie oddaliśmy celnego strzału na bramkę rezerw Lecha. Gospodarze po raz pierwszy mocno zagrozili nam w 9. minucie, kiedy Mikołaj Biegański z wielkim trudem obronił silne uderzenie parując piłę na rzut rożny. W 20. minucie niestety po naszym faulu w polu karnym sędzia nie zawahał się wskazać na jedenasty metr. Rzut karny na gola pewnym strzałem w lewy róg zamienił Hubert Sobol. W zasadzie jedyną groźną sytuację w tej części gry stworzyliśmy sobie w 26. minucie, kiedy zza pola karnego mocno przymierzył Kamil Wojtyra. Niestety nieco za wysoko. Niewiele minut przed zejściem na przerwę zaczęliśmy z lekka przejmować inicjatywę na boisku, ale niestety poza kilkoma rzutami rożnymi nic więcej z tego nie wynikało. W drugiej połowie było już lepiej. Przede wszystkim nie można odmówić naszym zawodnikom walki, bo z jakością piłkarską w środę na Stadionie Leśnym bywało różnie. W 56. minucie Adam Mesjasz podszedł do rzutu wolnego sprzed pola karnego. Uderzył dość mocno, ale niestety metr obok bramki. Z biegiem czasu spotkanie zrobiło się coraz bardziej otwarte, akcje przenosiły się z jednego pola karnego w drugie. Trener Marek Gołębiewski wprowadził na plac gry Maćka Kazimierowicza, Staszka Muniaka oraz Daniela Pietraszkiewicza, co wniosło sporo ożywienia. Ten drugi miał niestety ogromnego pecha. Po kilku minutach na boisku skręcił kostkę i musiał go zastąpić Kuba Sinior. W 79. minucie Sobol znalazł się na oko w oko z Biegańskim, ale nasz golkiper z tej sytuacji wyszedł obronną ręką. Pięć minut później bliski wyrównania był Dawid Niedbała. Po dośrodkowaniu Pietraszkiewicza celnie uderzył głową, ale Krzysztof Bąkowski był na posterunku. W końcówce Lech miał dwie sytuacje sam na sam, ale wyniku już nie podwyższył. Skra odgryzła się akcją niezwykle walecznego tego dnia Niedbały. Bramkarz gospodarzy wyszedł jednak górą z tego pojedynku. – Okazja była, bardzo żałuję, że się nie udało jej wykorzystać. Tyle emocji teraz siedzi we mnie, że mecz z Polkowicami najchętniej rozegrałbym już teraz – komentował po spotkaniu „Dejwol”. – W końcówce jeszcze Mikołaj był bliski zdobycia bramki, kiedy już postawiliśmy wszystko na jedną kartę. W roli faworyta coś za bardzo nam nie idzie. Uczulałem zawodników, że to będzie bardzo trudne spotkanie, bo niektórzy już przed meczem dopisywali nam trzy punkty. Pierwsza połowa to na pewno nie była ta Skra, która dominuje i chce grać w piłkę. W drugiej bardzo nam zależało na wyrównaniu, ale niestety się nie udało. W tej lidze trzeba bić się o każdy centymetr na boisku – ocenił mecz z kolei trener Marek Gołębiewski. Okazja do rewanżu już w najbliższą sobotę (07.11). W 12. serii spotkań przy Loretańskiej podejmować będziemy Górnika Polkowice. Początek meczu o godzinie 14.00. Lech II Poznań – Skra Częstochowa 1:0 (1:0) 1-0 Hubert Sobol 21’ (z karnego) Lech II: Bąkowski, Kaczmarek, Nawrocki Ż, Andrzejewski, Niewiadomski, Marciniak, Szramowski (Białczyk), Kryg Ż, Karbownik (Smajdor), Sobol (Ratajczyk), Jacenko Skra: Biegański, Mesjasz, Nocoń Ż, Brusiło, Gołębiowski (Muniak – Sinior), Zieliński (Pietraszkiewicz Ż), Napora, Wojtyra, Niedbała, Olejnik Ż (Kazimierowicz), Holik Mariusz Rajek, zdj. Konrad Zadora
Kategoria: I Zespół
W środku tygodnia do Wronek – zapowiedź meczu Lech II – Skra
Po weekendowej przerwie, druga liga zwiększa tempo i w pierwszym tygodniu listopada czekają nas aż dwie ligowe kolejki. W środę we Wronkach Skra zmierzy się z rezerwami Lecha Poznań. Mimo, że rywale zajmują ostatnie miejsce w ligowej tabeli, a Skra należy w obecnych rozgrywkach do czołówki – o trzy punkty wcale nie musi być łatwo. Wolne okienko w terminarzu poznaniacy wykorzystali na odrobienie zaległości i mecz z Olimpią Elbląg. Starcie we Wronkach dwóch ostatnich drużyn w tabeli zakończyło się triumfem 3:2 ekipy z województwa warmińsko-mazurskiego po bramce zdobytej w doliczonym czasie gry. Taka porażka z pewnością nie poprawiła morale młodych Lechitów prowadzonych przez Rafała Ulatowskiego. Nasi piłkarze przed dalekim wyjazdem do Wielkopolski są w dobrych nastrojach. Ostatnia wygrana w doliczonym czasie gry 1-0 z GKS-em Katowice nie tylko ugruntowała pozycję Skry w ścisłej ligowej czołówce, ale też pokazała drużynie, że zmierza we właściwym kierunku. Trener Marek Gołębiewski zdaje się jednak wyznawać zasadę Adama Małysza mówiącą o niepopadaniu w samozachwyt i koncentrowaniu się na najbliższym skoku. – Tabeli nie sprawdzam, nie mam na to czasu, tam będę zaglądał w czerwcu. Na razie chcemy grać w każdym meczu o trzy punkty, co oczywiście nie zawsze się udaje. Tanio skóry nigdy nie sprzedajemy i w każdym meczu walczymy do końca – mówi szkoleniowiec Skry, a świetnie spisujący się w bramce 18-letni Mikołaj Biegański nie zostawia wątpliwości z jakim nastawieniem przystąpi do meczu: – Jedziemy po kolejne punkty do Wronek i będziemy chcieli się w tym czubie tabeli jeszcze bardziej umocnić. Rezerwy Lecha na koncie mają raptem 3 punkty. Siedem z ośmiu meczów kończyli jako przegrani. Jedyna wygrana, 6-3 z Hutnikiem miała miejsce w 2. serii spotkań. Lech korzystając z przerwy na reprezentację wsparł się wówczas kilkoma zawodnikami z pierwszej drużyny. Dwie bramki zdobył wówczas Jan Sykora, jedną dołożył Michał Skóraś. Kolejka w środku tygodnia mogłaby teoretycznie służyć poznaniakom do zastosowania takiego manewru w meczu ze Skrą, ale wydaje się to raczej niemożliwe. Dzień później Lech w meczu „ostatniej szansy” w Lidze Europy podejmował będzie bowiem Standard Liege. Wsparcie zawodnikami pierwszego zespołu w tych okolicznościach wydaje się więc raczej wykluczone. Z takiego wsparcia rezerwy Lecha skorzystały w poprzednim sezonie. W 3. serii spotkań rozgrywek 2019/2020 nasza drużyna nie dała rady silnej drużynie poznańskiej przegrywając 0-2. W rewanżu na „Lorecie” drużyny podzieliły się punktami, a kibice nie doczekali się choćby jednej bramki. Środowe starcie będzie zatem szansą na premierowe trafienie Skry w starciu z tym rywalem. Spragniony trafień będzie zapewne Kamil Wojtyra, którego licznik zatrzymał się na 8 golach. Kamil nie pokonał bramkarza rywali w dwóch ostatnich meczach z Hutnikiem i GKS-em Katowice. Liczymy zatem, że we Wronkach ponownie obudzi w sobie instynkt snajpera. Czy tak się stanie, a nasza drużyna dopisze sobie kolejne przy punkty? Będziemy mogli się przekonać w środę (04.11) w okolicach pory obiadowej. Spotkanie we Wronkach rozegrane zostanie bowiem już o godzinie 13.00. Wszystkich kibiców zapewne ucieszy informacja, że bezpłatną transmisję z meczu przeprowadzi oficjalny kanał Lecha Poznań na YouTubie. Lech Poznań jako pierwszy klub w Polsce w sezonie 2019/2020 doczekał się rezerwowego zespołu na szczeblu centralnym. W obecnych rozgrywkach dołączyła do nich druga drużyna Śląska Wrocław. O sukcesach jednego z najpopularniejszych polskich klubów można by napisać książkę, zatem przypomnijmy tylko, że poznaniacy to 7-krotni mistrzowie Polski i 5-krotni zdobywcy Pucharu Polski. To klub, który wielokrotnie reprezentował nas w europejskich pucharach. W obecnych rozgrywkach jako jedyny polski zespół występuje w fazie grupowej Ligi Europy. Akademia Lecha ma opinię najlepszej w kraju, a jej wychowankowie zaczynają być transferowani do najsilniejszych europejskich lig za miliony euro.
Magazyn skrótów – 10 kolejka – Łączy nas piłka
Za nami 10 ligowych kolejek – czyli niemal 1/3 sezonu piłkarskiego. Tabela zaczyna „klarować” liderów i outsiderów. Jak toczyły się losy rywalizacji ligowej, kto strzelał, jak strzelał gole możemy zobaczyć w magazynie piłkarskim 2 ligi przygotowanym przez portal „Łączy nas piłka” – zapraszamy.
E-Team Skra gra dziś towarzysko z Ruchem Chorzów
Obecne czasy sprzyjają spędzania czasu w domowych pieleszach. Jeśli nie macie jeszcze planów na piątkowy wieczór (30.10) to zachęcamy Was do oglądania i kibicowania naszej komputerowej drużynie. E-Team Skra o 21.35 podejmował będzie Ruch Chorzów. – Dzisiejszy sparing to próba powrotu do ultra ofensywnego stylu gry i szansa do pokazania się dla zawodników, którzy dotąd grali mniej w pierwszym zespole. Ruch to drużyna złożona głównie z wiernych kibiców Ruchu. Do każdego meczu podchodzą jak do walki o ich własną małą ojczyznę – mówi kapitan naszej e-drużyny Jacek Łukomski. Zachęcamy do kibicowania naszej drużynie na ekranie komputera.
Kulisy wygranej z GKS-em Katowice – VIDEO
O takich meczach pamięta się i wspomina jeszcze długo po ich zakończeniu. W miniony weekend w doliczonym czasie gry pokonaliśmy 1-0 uznaną na polskim rynku markę – GKS Katowice. Jak do tego doszło? Co się działo wokół boiska? Zapraszamy Was do obejrzenia kolejnych Kulis, które zarejestrowała nasza kamera:
„Rywalizacja między słupkami jest u nas ostra” – rozmowa z Grzegorzem Świtałą
Od początku sezonu zachwycamy się świetną formą w bramce Mikołaja Biegańskiego. Z ławki w każdej chwili gotów jest go zastąpić Mateusz Kos, doświadczony golkiper również z dużymi umiejętnościami i ambicjami. O bramkarzach w naszym klubie, ale i o specyfice tej właśnie profesji rozmawiamy z trenerem bramkarzy w Skrze – Grzegorzem Świtałą. Wydaje się, że trener bramkarzy w klubach piłkarskich to fach nieco w cieniu pierwszego czy drugiego trenera. Na czym polega specyfika trenerki bramkarskiej? Na jakie elementy kładzie się wyjątkowy nacisk? – Jest to już trochę stereotyp, że trener bramkarzy jest w cieniu asystentów pierwszego trenera. Rola trenera bramkarzy w sztabie trenerskim ewoluuje i jest jego integralną częścią. Tak powinno być i muszę przyznać, iż od momentu przyjścia do Skry tak się czułem i tak funkcjonowało i funkcjonuje to nadal. Niewątpliwie trener bramkarzy jest głównie odpowiedzialny za formę bramkarzy, za ich przygotowanie fizyczne, ale również taktyczne czy mentalne. Nadal głównym celem bramkarza jest bronienie bramki, ale dochodzą coraz to nowe aspekty taktyczne, głównie przy otwieraniu gry i wymagania techniczne – w grze nogami muszą być one coraz wyższe. Bramkarz musi być najbardziej wszechstronnie wyszkolonym zawodnikiem w drużynie. Powinien dysponować cechami z kilku różnych dyscyplin sportowych. Musi być sprinterem na krótkich odcinkach, musi dobrze się wybijać czy skakać – tu lekkoatletyka. Musi być gimnastykiem – szybkie zmienianie ułożenia ciała. Aby wykonać tzw. „Robinsonadę”- akrobatyka. Dochodzi jeszcze wyszkolenie stricte piłkarskie, gdyż piłka nożna staje się coraz szybsza i wymagania co do gry bramkarza pod tym kątem piłkarskim też się rozszerzają. Czy różni się trening i rozgrzewka dla bramkarzy od reszty zespołu? – Tak jak już mówiłem, rozgrzewka czy trening musi być ukierunkowany do tych aspektów wyżej wymienionych. Mianowicie, rozgrzewka musi być ukierunkowana na część główną treningu, na to co będzie wymagane w trakcie części głównej z drużyną. Oczywiście elementy gimnastyki, sprawności ogólnej czy też technika chwytu muszą się znaleźć w każdej rozgrzewce bramkarskiej, bo ten cel jest głównym. Elementy gry nogami czy też gra na przedpolu uwarunkowuje temat treningu drużyny czy analiza gry przeciwnika. Trener Marek Gołębiewski przyznawał, że pozycja bramki w naszym klubie jest szczególnie mocno obsadzona. Młody Mikołaj Biegański rozgrywa chyba obecnie rundę życia. Coś mu trener podpowiedział przed sezonem, przed poszczególnymi meczami? – Kadra bramkarzy pierwszego zespołu Skry liczy czterech bramkarzy: Mikołaja, Mateusza, Artura i Jakuba. Cała czwórka jest niezwykle pracowita i otwarta na rozwój sportowy. Dużą rolę w tej kadrze odgrywa Mateusz Kos, który jest bardzo doświadczonym bramkarzem i osobą dobrze znaną w środowisku piłkarskiej Częstochowy. Dzięki takiemu doborowi kadry bramkarskiej młodzi bramkarze mogą dużo wynieść podpatrując i uzyskując porady nie tylko trenera, ale też od starszego kolegi. Mikołaj rzeczywiście jest w doskonałej formie i to jest wynik jego ciężkiej pracy, ale nie możemy zapominać, że na tą jego wysoką formę pracują również inni: zawodnicy, bramkarze w treningu czy też sztab trenerski. Z Mikołajem cały czas rozmawiamy i analizujemy różne jego zachowania. Musimy pamiętać, że jest on bardzo młodym bramkarzem z bardzo dużym talentem, ale jeszcze dużo nauki i rozwoju przed nim. Aspekty takie jak ciężka praca, pokora, wytrwałość i konsekwencja w dążeniu do celu muszą mu cały czas towarzyszyć i musi być tego świadomy. I w jego przypadku tak jest. Czy bramkarze mają osobną odprawę i analizę przed meczem? Na co szczególnie zwraca się uwagę? – Jeżeli chodzi o analizę pomeczową to tak, mają osobną analizę, ale również uczestniczą w analizie całego zespołu. Przed meczem uczestniczą w analizie przeciwnika z całym zespołem. Jeżeli uznam, że jest coś charakterystycznego w analizie przeciwnika to przekazuję tę informację osobiście np.: rzuty karne, SFG czy strzały z dystansu itp. Nasz teoretycznie drugi bramkarz Mateusz Kos to jak na drugą ligę wciąż duże nazwisko. Nie denerwuje się nieco, że dopiero w 9. kolejce dostał pierwszą szansę i to nieco z konieczności? Podział ról jest u nas jasno określony? – Tak jak już wspominałem, Mateusz jest bardzo dobrym bramkarzem z dużym doświadczeniem na szczeblu centralnym, dodatkowo jest bardzo fajnym człowiekiem i w pełni profesjonalnym w tym co robi. Współpraca z nim to czysta przyjemność, ale oczywiste jest to, że trenuje po to by grać i bronić. Jednak tak już jest, że może bronić tylko jeden i w tym momencie musi uzbroić się w cierpliwość i czekać na swój czas. Rywalizacja między słupkami jest ostra i bardzo wyrównana, ale na zdrowych zasadach. Myślę, że z korzyścią dla wszystkich. Jak ocenia trener naszego trzeciego bramkarza Artura Kowalczyka? Ma szansę wskoczyć na poziom „Biegana” i Kosa w przyszłości? – Moja ocena Artura jest bardzo pozytywna i wysoka. Artur jest bardzo dobrym bramkarzem, który ciężko pracuje na swoją formę sportową, ale w obecnej sytuacji mamy problem z jego grą, ponieważ skończył wiek juniora, a nie mamy drugiej drużyny w której mógłby zbierać jakże ważne w tym wieku doświadczenie. Organizujemy dodatkowe gry kontrolne jednak jest ich zdecydowanie za mało i nie są systematyczne. W meczach w okresie przygotowawczym dostawał szansę pokazania się i spisywał bardzo dobrze. Ja wraz ze sztabem jesteśmy zadowoleni z jego dyspozycji i podejścia do obowiązków. Jego czas na pewno nadejdzie! Czy Mikołaj powinien w niedługim czasie spodziewać się oferty z bardzo silnego klubu? Co musi jeszcze poprawić, aby być bramkarzem naprawdę dużej klasy? – Myślę, że tak. Musi jednak to być przemyślana decyzja. Jego forma jest bardzo wysoka, ale musi ją utrzymać na takim poziomie jeżeli chce grać wyżej, a jestem pewny, że tak właśnie jest. Mikołaj jest młodym bramkarzem, z bardzo silną psychiką i dużymi umiejętnościami. Jest świadomy, wytrwały, ambitny i charakterny – to jego duże zalety. Oczywiście są też pewne deficyty, minusy i Mikołaj o tym wie i pracuje nad nimi. W przyszłości może być naprawdę wysokiej klasy bramkarzem w dobrym klubie i spełnić swoje marzenia. Tego mu z życzę! Rozmawiał Mariusz Rajek
„Chcemy się jeszcze bardziej umocnić w czubie tabeli” – Mikołaj Biegański po meczu z GieKSą
Obecna runda jest niezwykle udana dla naszego młodego golkipera. „Biegan” w meczu z GKS-em Katowice po raz piąty w tym sezonie zakończył mecz czystym kontem, w kilku sytuacjach ratując Skrę przed utratą bramki. Tydzień temu zmuszony był oglądać kolegów w domu w transmisji internetowej. Dlaczego? Wyjaśnienie w krótkiej rozmowie. Wróciłeś Mikołaj do bramki po meczu przerwy i kolejny raz zachowałeś czyste konto. Miałeś w meczu z GKS-em kilka bardzo udanych interwencji. Powoli chyba możemy powiedzieć, że to już nie twoje bardzo udane pojedyncze mecze, a cała seria. Też tak to odbierasz? – Można tak powiedzieć, że jest to moja runda, ale również całej drużyny. Jako drużyna gramy dobrze, wygrywamy i nie zatrzymujemy się. Która sytuacja w meczu z GieKSą była najtrudniejsza do obrony? – Ta z pierwszej połowy Kozłowskiego, kiedy była najpierw przebitka, a później miałem ułamek sekundy na decyzję czy wyjść od razu piłki, blokiem czy zostać w bramce. Udało mi się zainterweniować i do końca meczu zachować czyste konto. Moje piąte czyste konto w tym sezonie, to musi cieszyć. Za nami 10 kolejek. Skra ma 19 punktów, bardzo dobre miejsce w tabeli i chyba wcale nie zamierzacie na tym poprzestawać? – Zgadzam się. Za 10 dni jedziemy po kolejne punkty do Wronek i będziemy chcieli się w tym czubie jeszcze bardziej umocnić. Zabrakło cię podczas meczu w Krakowie z Hutnikiem. Możemy już powiedzieć, co było powodem? – Została na mnie nałożona szkolna kwarantanna ze względu na to, że jedna z moich klasowych koleżanek otrzymała wynik dodatni na koronawirusa. Przez siedem dni musiałem być na kwarantannie. Byłem tak naprawdę bezradny, uwięziony w domu z rodzicami. Pozostało mi tylko oglądać mecz chłopaków na telewizorze. Nie udało się tam niestety wygrać. Przeżywałem to podwójnie, bo nie mogłem im w żaden sposób pomóc. Nie mogłem się już doczekać tego meczu z GKS-em i cieszę się, że wyszło wszystko idealnie. Rozmawiał Mariusz Rajek
Mówią trenerzy – wypowiedzi po meczu Skra – GKS Katowice
Sobotni (24.10) mecz Skry z GKS-em Katowice miał bardzo podobny przebieg do wiosennego starcia obu drużyn. Znów wygraliśmy 1-0, a decydującą bramkę podobnie jak kilka miesięcy temu zdobył Piotr Nocoń. Po meczu, co oczywiste trenerzy obu drużyn byli w zupełnie odmiennych nastrojach. Poniżej ich pomeczowe opinie. Marek Gołębiewski, trener Skry: – Ta wygrana to rehabilitacja za mecz w Krakowie i horror zarazem. Kolejny mecz, który wygrywamy 1-0 i kolejny, w którym udowadniamy, że jesteśmy drużyną, której bardzo ciężko strzelić bramkę. Coraz lepiej gramy w piłkę. Kilka sytuacji, które sobie dziś stworzyliśmy również mogło skończyć się bramkami. Udało się dopiero w tej ostatniej, kiedy Krzysiek Napora dośrodkował, a Piotrek Nocoń zamienił to na bramkę, która dała nam upragnione trzy punkty. Po meczu z Hutnikiem mówiłem, że bardzo będziemy chcieli wygrać, bo o ile na wyjeździe można jeszcze kalkulować, to u siebie trzeba wygrywać. Chciałbym też podkreślić, że to nie boisko decyduje, ze u siebie gramy lepiej. Po prostu mamy umiejętności i pomysł na to, jak chcemy grać. Piotrek jest jednym z moich najlepszych zawodników. Jest bardzo doświadczony, ma umiejętności z pewnością na wyższą ligę. Nie dość, ze zdobył decydującego gola, to całościowo zagrał bardzo dobry mecz. W każdej sytuacji, gdy miał piłkę grał w zasadzie bez strat. Tabeli nie sprawdzam, nie mam na to czasu, tam będę zaglądał w czerwcu. Na razie chcemy grać w każdym meczu o trzy punkty, co oczywiście nie zawsze się udaje. Tanio skóry nigdy nie sprzedajemy i w każdym meczu walczymy do końca. Odpoczynku za bardzo mieć teraz nie będziemy. We wtorek czekają nas testy wydolnościowe, w środę dwa treningi, z czego jeden będzie sparingiem z RKS-em Radomsko. Już myślimy o meczu z rezerwami Lecha. Rafał Górak, trener GKS-u: – Każda porażka boli, bez znaczenia czy po golu straconym w pierwszej czy ostatniej minucie. Gratuluję gospodarzom, bo widoczni my nie zasłużyliśmy nawet na punkt. Nie chcę tego meczu teraz bardziej komentować, bo to nie ma sensu. Musimy grać po prostu lepiej. Mecz był słabym widowiskiem, a my okazaliśmy się w nim gorsi.
W doliczonym czasie gry wygrywamy z GKS-em Katowice!
Co to jest deja vu? Odczucie, że przeżywana sytuacja wydarzyła się już kiedyś, w nieokreślonej przeszłości, połączone z pewnością, że to niemożliwe. To jest jednak jak najbardziej możliwe! Bramka Piotrka Noconia po raz kolejny dała nam wygraną 1-0 z GKS-em Katowice. Możemy być dziś niezwykle szczęśliwi i dumni z naszej drużyny! Był już doliczony czas gry. Krzysztof Napora niezwykle precyzyjnie dośrodkował piłkę z prawej strony pola karnego, wprost na głowę Piotrka Noconia. – Co pomyślałem? Szczerze to chyba nic (śmiech). Liczyłem na to, że zawodnik, który był przede mną jej nie sięgnie, tak się stało i ja już wiedziałem co z tą piłką zrobić. Muszę pochwalić Krzycha, bo to byłą wrzutka bardzo dobrej jakości i mi tylko pozostało zamienić to na gola, który dał nam trzy punkty. Po tym golu na boisko zdążył jeszcze wejść Sebastian Rogala zastępując Kamila Wojtyrę i sędzia Albert Różycki zakończył spotkanie. A co działo się wcześniej? Pierwsza połowa była bardzo wyrównana. Przyznać trzeba, że katowiczanie na zbyt wiele w ofensywie nam nie pozwalali. Goście mogli objąć prowadzenie w 10. minucie Wtedy to Arkadiusz Woźniak przymierzył z ostrego kąta lewą nogą i tylko dzięki kapitalnej paradzie Mikołaja Biegańskiego uniknęliśmy straty gola. Skra po raz pierwszy zagroziła bramce Bartosza Mrozka w 18. minucie po uderzeniu Wojtyry. Z tej części gry warto odnotować jeszcze uderzenie Radka Gołębiowskiego z 30. minuty, po którym bramkarz musiał ratować się dość rozpaczliwym wybiciem piłki na rzut rożny. Po przerwie pierwsze minuty należały do GieKSy, którzy często oblegali nasze pole karne. W 54. minucie Wojtyra wykorzystał błąd jednego z rywali, przechwycił piłkę i ruszył w kierunku bramki. W polu karnym został dość ostro zatrzymany przez defensora gości. Wzbudziło to niemałe kontrowersje, bo w ocenie wielu obserwatorów należał nam się rzut karny. Gwizdek sędziego jednak milczał. Później optycznie znów dominowali katowiczanie, aż do 71. minuty, kiedy piękna akcję przeprowadzili „Nocek” z „Gołąbkiem”. Rozklepali obronę GKS-u, ale zabrakło mocniejszego uderzenia tego drugiego. Najlepsza okazja gości miała miejsce w 80. minucie. Mocno pocelował Michał Gałecki, ale „Biegan” był na posterunku. Wspaniałe zakończenie tego meczu opisaliśmy na początku, ale oddajemy jeszcze na chwilę głos strzelcy zwycięskiej bramki: – Trener przed meczem przypomniał mi, że ostatnio strzeliłem bramkę zwycięską z GKS-em i nie miałby nic przeciwko jakbym to powtórzył. Na brawa zasługuje dzisiaj jednak cała drużyna, bo graliśmy dziś jeden z najlepszych meczów w tej rundzie i pokazaliśmy, że te punkty i miejsce Skry nie są przypadkowe – ocenił Piotr Nocoń. – To była rehabilitacja za mecz w Krakowie i zarazem wielki horror. Udowodniliśmy tym meczem, że jesteśmy drużyną, której bardzo ciężko strzelić bramkę. Coraz lepiej też gramy w piłkę. To nie stan boiska decyduje o wyniku, tylko umiejętności zawodników. Piotrek jest jednym z naszych najlepszych i najbardziej doświadczonych zawodników. Ma papiery na grę w wyższej lidze. Tabeli nie sprawdzałem, zajrzę tam w czerwcu – powiedział po meczu uradowany trener Marek Gołębiewski. Szkoleniowiec gości, czemu nie można się dziwić nie był zbyt rozmowny i miał zupełnie inną optykę na to spotkanie: – Każda porażka boli, bez względu na to, w której minucie traci się bramkę. Nie chcę tego teraz szerzej komentować, bo musimy po prostu lepiej grać. Mecz był słabym widowiskiem – stwierdził krótko Rafał Górak. Wygrana z GKS-em Katowice była szóstym triumfem Skry w sezonie. Z dorobkiem 19 punktów plasujemy się aktualnie na czwartej pozycji w tabeli z już siedmioma punktami przewagi nas siódmą Bytovią Bytów. Skra obecnie bez fałszywej skromności należy do drugoligowej czołówki i mamy nadzieję, że ten stan się szybko nie zmieni. W kolejne serii gier zaplanowanej na 4 listopada zagramy we Wronkach z ostatnimi w tabeli rezerwami poznańskiego Lecha. Skra Częstochowa – GKS Katowice 1:0 (0:0) 1-0 Piotr Nocoń 90+2’ (asysta Krzysztof Napora) Skra: Biegański, Mesjasz Ż, Nocoń, Brusiło, Gołębiowski (Kazimierowicz), Zieliński (Pietraszkiewicz), Napora, Wojtyra (Rogala), Niedbała, Olejnik, Holik GKS: Mrozek, Jędrych, Woźniak (Pavlas), Błąd, Jaroszek Ż (Gałecki), Urynowicz (Kurbiel), Kozłowski, Rogala, Wojciechowski, Kiebzak (Sanocki), Kołodziejski Ż Mariusz Rajek, zdj. Patryk Kowalski
Czas na mecz z najbogatszymi w lidze – zapowiedź meczu Skra – GKS Katowice
W trudnych czasach, gdy codziennie zasypywani jesteśmy nowymi rekordami w liczbie zakażeń koronawirusem piłka nożna jest jedną z najlepszych odskoczni, a emocje związane z meczami szansą na chwilę normalności. Tak powinno być za sprawą zaplanowanego na sobotę starcia Skry z GKS-em Katowice. Uznana i zasłużona firma zawita na Loretańską. Mecz drużyn, które po 9 seriach gier plasują się na pozycjach barażowych jest jednym z najciekawiej się zapowiadających w najbliższej kolejce. O tym, że w tym meczu można spodziewać się dużo dobrej gry przekonane wydają się być władze naszej piłki decydując się na przeprowadzenie transmisji z Częstochowy na kanale Łączy Nas Piłka. W czasach gdy kibice nie mogą wchodzić na stadiony cieszymy się, że relacja z niego będzie mogła trafić do bardzo szerokiego grona odbiorców. GKS Katowice to 4-krotny wicemistrz Polski. Klub z absolutnie najwyższym budżetem w drugiej lidze spadł z zaplecza ekstraklasy w 2019 roku i szybka próba powrotu na ten szczebel rywalizacji na razie mu się nie powiodła. W poprzednich rozgrywkach katowiczanie musieli uznać wyższość Górnika Łęczna, Widzewa Łódź oraz Resovii Rzeszów. Punktów, których ostatecznie zabrakło w końcowym rozrachunku GieKSa nie zdołała na wiosnę wywieźć z „Lorety”. Po bramce Piotrka Noconia nasza drużyna wygrała 1-0 nabierając tempa podczas fantastycznej serii Skry na wiosnę. Warto przypomnieć, że ledwie kilka dni wcześniej wznowiono rozgrywki, a my pokonaliśmy 2-1 Widzew w Łodzi. Zwycięstwa z takimi firmami dają coś więcej niż tylko trzy punkty do ligowej tabeli. To budowanie swojej marki oraz podnoszenie morale drużyny. Zdaje się z tym zgadzać trener Marek Gołębiewski. – GKS to jedna z najlepszych drużyn w drugiej lidze. Będziemy chcieli na pewno stworzyć ciekawe widowisko. Zrobimy wszystko, aby szybko naprawić wpadkę z Krakowa. W meczach wyjazdowych czasem można kalkulować, u siebie w każdym meczu interesuje nas tylko zwycięstwo – mówi szkoleniowiec Skry. Rywale tydzień temu mieli wolne. Ich spotkanie z Błękitnymi Stargard zostało przełożone z najbardziej typowego dla obecnych realiów powodu – wykrycia przypadków zakażenia Covid-19 u zawodników jednej z drużyn. Tym razem padło na ekipę z zachodniopomorskiego. Trudno stwierdzić jak nieplanowana przerwa wpłynęła na katowicką jedenastkę, ale nie ma wątpliwości, że goście przy Loretańskiej interesować będą się wyłącznie grą o pełną pulę. – Kluczowe będzie to, by nie zaprzątać sobie głowy wszystkimi kwestiami, na które nie mamy żadnego wpływu. Umówmy się, każde kolejne spotkanie wiąże się z konkretnym wyzwaniem. Dlatego nie będę się zajmował tym, że gramy na sztucznej nawierzchni, bo co ja mogę? W Częstochowie gramy na innym boisku, ale nasza gra nie może się zmieniać. Musimy pozostać tożsami z tym, co cały czas trenujemy. Nie możemy szukać wymówek, bo nagle zagramy na boisku ze sztuczną nawierzchnią – mówi przed meczem na oficjalnej stronie klubu 30-letni obrońca rywali, Arkadiusz Woźniak. W ostatnim meczu o punkty GKS wygrał na wyjeździe z Olimpią Elbląg 2-1 zwycięską bramkę zdobywając w 83. minucie. – Już w poprzednich meczach graliśmy fajną piłkę i stwarzaliśmy sytuacje. Mimo to rywal wyrywał nam punkty w końcówkach meczów. W Elblągu okazaliśmy się dojrzalsi w kluczowych momentach co w konsekwencji dało wygraną – mówił po tamtym meczu Arkadiusz Jędrych. My mamy nadzieję, że sobotnie starcie finalnie będzie podobne do tego wiosennego. Rywale z pewnością przyjadą się zrehabilitować. Wygrana pozwoliłaby GieKSie wyprzedzić Skrę w tabeli. Mamy nadzieję, że takiego scenariusza jednak nie będzie. Walki, emocji i ciekawej piłki nie powinno zabraknąć. Pierwszy gwizdek sędziego Alberta Różyckiego z Łodzi zaplanowany został na godzinę 14.15. Zapraszamy do śledzenia meczu na kanale Łączy Nas Piłka. 18 milionów złotych. Na tyle „Przegląd Sportowy” wyceniał przed sezonem budżet najbogatszego z drugoligowców. GKS Katowice to nie tylko piłka nożna. Sekcja może się również pochwalić siatkarzami grającymi w PlusLidze oraz hokeistami w najwyższej klasie rozgrywkowej. Oprócz wspomnianych wcześniej czterech tytułów wicemistrza Polski (1988, 1989, 1992, 1994), katowiczanie mogą się pochwalić również 3-krotnym triumfem w Pucharze Polski. Sięgali po to trofeum w 1986, 1991 oraz 1993 roku. Katowiczanie kilkunastokrotnie reprezentowali Polskę w europejskich pucharach. Największym sukcesem było wyeliminowanie Girondins Bordeaux w sezonie 1994/1995 i dotarcie do 1/8 finału Pucharu UEFA. Tam GieKSę zatrzymał Bayer Leverkusen. W Katowicach wciąż wierzą, że kiedyś uda się powrócić do lat świetności.