Po sobotnim (24.04) meczu w Katowicach odczuwamy ogromny niedosyt. Mimo poważnych osłabień kadrowych potrafiliśmy wyjść na prowadzenie, grać ładnie dla oka i stworzyć sobie wiele sytuacji bramkowych. Nie potrafiliśmy jednak ich wykorzystać i w końcówce to katowiczanie odnieśli zwycięstwo 2:1. – Każda porażka jest bolesna, a w takich okolicznościach boli jeszcze bardziej. Mieliśmy więcej sytuacji od GKS-u, więc tym bardziej jest niedosyt – mówił po meczu nasz szkoleniowiec. Zapraszamy do obejrzenia całej rozmowy. Rozmawiał Mariusz Rajek
Autor: Mariusz Rajek
Mecz zmarnowanych szans. GKS w końcówce lepszy od Skry
Niewykorzystane sytuacje się mszczą. To stare piłkarskie porzekadło jest już niezwykle wyświechtane, ale niestety nic nie jest w stanie lepiej opisać postawy Skry w Katowicach w meczu z GKS-em. Bez czterech podstawowych zawodników potrafiliśmy objąć prowadzenie, stworzyć sobie ogrom sytuacji bramkowych i momentami naprawdę dobrze grać w piłkę. Permanentny brak skuteczności powoduje jednak, że przegrywamy 1:2 i wracamy z niczym. – Skra miała dziś meczbola, ale nie wykorzystała go i widocznie musiała przegrać – to pomeczowe zdanie trenera GKS-u Rafała Góraka jest tyleż bolesne, co prawdziwe. Do Katowic na mecz z trzecim w tabeli GKS-em jechaliśmy po serii trzech porażek oraz bez czterech podstawowych zawodników. Szybko jednak się okazało, że nie taki diabeł straszny, a w roli pretendenta może nam się grać całkiem dobrze. Już w 5. minucie w dobrej sytuacji znalazł się Damian Warnecki, uderzył niestety obok bramki. Pięć minut później 100-procentową okazję do zdobycia bramki miał Daniel Pietraszkiewicz po idealnym wręcz dograniu od Krzyśka Napory. Pocelował niestety ponad bramką z pierwszej piłki. Wielka szkoda, że nie zdecydował się na przyjęcie lub poszukanie kolegów. W 30. minucie lewą stroną w pole karne wpadł Dawid Niedbała. Próbował dograć do Milasiusa, ale minimalnie nie w tempo i GieKSa uratowała się wybiciem piłki na rzut rożny. Chwilę później nad bramką uderzył Hubert Sadowski. W 39. minucie w końcu dopięliśmy swego. Titas Milasius z piłką przy nodze minął kilku zawodników gospodarzy, wpadł w pole karne i precyzyjnym strzałem lewą nogą tuż przy słupku nie dał szans Bartoszowi Mrozkowi. Sytuacje GieKSy w tej części gry? Z dziennikarskiego obowiązku można odnotować groźne uderzenie z 6. minuty, kiedy to uratował nas „Biegan”. Ponadto w 18. minucie z rzutu wolnego w mur uderzył Rafał Figiel. Większego zagrożenia pod naszą bramką nie było. Jeśli ktoś myślał, że gospodarze rzucą się na Skrę wraz z pierwszym gwizdkiem drugiej połowy to był w błędzie. W drugiej połowie GieKSa mimo niekorzystnego wyniku dalej grała wolno i dość przewidywalnie. Pytanie na ile wpływ na tę sytuację miały ostatnie zakażenia koronawirusem i przymusowa kwarantanna, która dotknęła katowiczan. W pierwszych minutach drugiej części gry akcje toczyły się głównie na naszej połowie, ale wielkiego zagrożenia z nich nie było. Katowiczanie uderzali albo niecelnie, albo za lekko, albo ratował nas Biegański. W 61. minucie mogliśmy i powinniśmy podwyższyć prowadzenie. Po faulu na Pietraszkiewiczu sędzia Marcin Szrek z Kielc nie miał wątpliwości, że należy nam się rzut karny. Intencje Karola Noiszewskiego wyczuł jednak Bartosz Mrozek. W drugim meczu z rzędu nie wykorzystaliśmy rzutu karnego, ale się nie poddawaliśmy. Kilka minut później Titas Milasius po podaniach od Niedbały miał dobre okazje na podwyższenie wyniku. Były fragmenty, w których to Skra totalnie zdominowała gospodarzy raz za razem mając okazje na podwyższenie wyniku. Przykłady? W 77. minucie Krzysiek Napora uderzył z prawej strony, do szczęścia zabrakło kilku centymetrów. Trzy minuty później marnujemy kolejną 100-procentową okazję na podwyższenie wyniku. Napora wystawił piłkę Milasiusowi, ale ten machnął się ze strzałem. Niestety, w tej samej minucie straciliśmy równie Radka Gołębiowskiego, który musiał opuścić plac gry za drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę. Osłabienie połączone z taka liczbą niewykorzystanych okazji z takim rywalem jak GKS Katowice nie mogła obyć się bez konsekwencji. W 83. minucie Patryk Szwedzik doprowadził do wyrównania dobijając piłkę odbitą od słupka. W tym momencie stało się jasne, że drużyna trenera Rafała Góraka zrobi wszystko, aby wykorzystać szansę i zgarnąć pełną pulę. Niestety dla nas, właśnie ten scenariusz zaczął się spełniać. Zepchnięta do defensywy Skra zaczęła popełniać błędy. W 89. minucie Dominik Kościelniak wyprowadził gospodarzy na prowadzenie uderzeniem głową po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Na wyrównanie w tych okolicznościach zabrakło już nam czas, precyzji i piłkarskiego szczęścia. Po naprawdę dobrym meczu z wieloma okazjami bramkowymi przyszło nam wracać z niczym. – Piłka jest czasami okrutna. Każda porażka jest bolesna, a jeszcze w takich okolicznościach, gdzie do końca mieliśmy nadzieję chociaż na jeden punkt tym bardziej. Stworzyliśmy więcej sytuacji od GKS-u, więc jest niedosyt. Zagraliśmy piątką młodzieżowców, która nie przestraszyła się takiej drużyny jak GKS. W środę mamy kolejny mecz i powiedziałem chłopakom, że nie mogą się poddawać – mówił po spotkaniu trener Marek Gołębiewski. Szkoleniowiec katowiczan, Rafał Górak choć uważał, że jego drużyna wygrała zasłużenie, to o Skrze wypowiadał się z dużym uznaniem: – W Skrze zagrało dziś wielu młodzieżowców i naprawdę gratuluję wam, bo byliście dobrze zorganizowanym zespołem. Nie mogę powiedzieć, żeby moja drużyna była słabsza, bo tak nie było, jednak to my prowadziliśmy grę. Skra była blisko, ale nie na tyle blisko by wywieźć punkty z Bukowej. Cieszę się z tej wygranej, bo na Skrze zazwyczaj przegrywałem. Skra miała dziś meczbola, ale nie wykorzystała go i widocznie musiała przegrać – spuentował boleśnie, ale jakże trafnie końcowy wynik opiekun GKS-u. Była to nasza czwarta porażka z rzędu. W środę (28.04, godz. 15.00) w meczu z rezerwami Lecha Poznań przy Loretańskiej niezwykle mocno będziemy chcieli się przełamać. GKS Katowice – Skra Częstochowa 2:1 (0:1) 0-1 Titas Milasius 39’ 1-1 Patryk Szwedzik 83’ 2-1 Dominik Kościelniak 89’ GKS: Mrozek, Jędrych, Figiel, Woźniak (Koscielniak), Błąd, Kozłowski, Rogala (Szwedzik), Gałecki Ż (Urynowicz), Wojciechowski (Grychtolik), Kiebzak (Sanocki), Kołodziejski Skra: Biegański Ż, Brusiło, Sadowski, Niedbała, Gołębiowski ŻŻ – CZ, Pietraszkiewicz Z (Smykowski), Napora, Noiszewski, Milasius Ż (Rogala), Holik, Warnecki (Klisiewicz) Mariusz Rajek
W Katowicach nie będziemy faworytem – zapowiedź meczu GKS – Skra
W końcu po kilku dniach odpoczynku, bez czterech podstawowych zawodników i po trzech porażkach z rzędu. W takich nastrojach udajemy się na mecz do murowanego faworyta do awansu i najbogatszej drużyny w całej eWinner 2. Lidze. W spotkaniu z GKS-em Katowice z pewnością niczego nie musimy. Co nie zmienia faktu, że pokazać się z jak najlepszej strony szerszej publiczności dzięki transmisji w TVP Sport będziemy chcieli bardzo mocno. Ostatnie ligowe spotkanie, katowiczanie rozegrali 8 kwietnia i nie był to z pewnością mecz udany. W Pruszkowie musieli uznać wyższość broniącego się przed spadkiem Znicza ulegając 0:1 po bramce Macieja Firleja. Kolejne mecze, z Olimpią Elbląg oraz Błękitnymi Stargard zostały przełożone ze względu na pozytywne wyniki testów na obecność Sars-Cov-2 w drużynie GieKS-y. Starcie ze Skrą będzie zatem dla gospodarzy pewną niewiadomą, bo pierwszym meczem po 16-dniowej przerwie od gry. – Kwarantanna trwała 10 dni, a więc był to dość długi okres dla zawodników, którzy byli zakażeni. Nie mieli wielkich objawów, więc treningi indywidualne mogli wykonywać. Pozostali mogli trenować, więc jestem pełen optymizmu. Diagnozujemy zawodników pod kątem tego, jak znoszą obciążenia, są to młode, zdrowe organizmy. W najbliższych tygodniach czeka nas dziewięć meczów, prawie cały czas w cyklu sobota-środa. Mamy na tyle szeroką kadrę, że będziemy mogli rotować składem. Najważniejsze będzie zdobywanie punktów na boisku. Zawodnicy są w dobrej formie, również tej psychicznej – mówił o aktualnej sytuacji w dowodzonym przez siebie zespole dla klubowych mediów katowickiego klubu trener Rafał Górak. – My mamy swoje problemy, oni swoje – to krótkie zdanie naszego obrońcy Huberta Sadowskiego chyba najlepiej oddaje nastroje u jedynych przedstawicieli województwa śląskiego w eWinner 2. Lidze przed 29. serią spotkań. GKS wraca po dłuższej przerwie, my do Katowic udajemy się w bardzo mocno osłabionym składzie. Adamów Olejnika i Mesjasza zabraknie z powodu urazów, Piotrka Noconia i Kamila Wojtyry z powodu nadmiaru żółtych kartek. Jak wobec tak poważnych strat podchodzi do najbliższego meczu trener Marek Gołębiewski? – Przychodzi taki moment, kiedy bardziej trzeba wykorzystać zawodników, którzy do tej pory mieli mniej szans na pokazanie się. Mówiłem chłopakom, że Mesjasza, Wojtyrę. Olejnika i Noconia będzie bardzo ciężko zastąpić, ale po to zawodnicy trenują, po to ich ściągaliśmy, aby właśnie w takich momentach wzięli ciężar gry na klatę. Nie ukrywam, że w tym meczu zagra dużo młodzieży. Będę chciał dać szansę zawodnikom o statusie młodzieżowca, aby mogli się pokazać i wypromować. Jedziemy na pewno powalczyć, bo czasami jak jest ciężko to drużyna potrafi pozytywnie zaskoczyć – racjonalnie ocenia sytuację nasz szkoleniowiec. Ku pokrzepieniu serc z pewnością możemy wracać do jesiennego starcia obu drużyn na „Lorecie”. Wtedy to w doliczonym czasie gry idealną piłkę z prawej strony dośrodkował Krzysiek Napora, a Nocoń umieścił ją w bramce wprowadzając nasz obiekt w stan euforii. W sobotę taki scenariusz się nie powtórzy z racji przymusowej absencji „Nocka”. Mimo to, trener Gołębiewski nie załamuje rąk: – Mamy swój plan na ten mecz. Będziemy chcieli na pewno fajnie zagrać w piłkę, bo nasza filozofia się nie zmienia. Oby przyniosło to korzyści w postaci punktów. GKS to uznana firma i na pewno nie dadzą nam łatwo pograć. Kibice, którzy oglądają mecze Skry nie mogą narzekać na brak emocji i myślę, że tym razem będzie podobnie. GKS musi wygrać z nami, a my jako Skra chcemy godnie się zaprezentować. W ostatnich meczach, poza Chojniczanką występowaliśmy w roli faworyta i było to z różnym skutkiem, teraz role będą odwrócone – zapowiada opiekun Skry. Oddawać punktów przed wyjściem na boisko nie zamierza również Sadowski: – Piłkarze GKS-u byli teraz na kwarantannie, nie grali, więc też nie wiadomo w jakiej będą formie. My jesteśmy cały czas w grze i zobaczymy czy nam to pomoże. Jesteśmy w małym dołku, więc na pewno będziemy chcieli się podnieść mimo tych problemów kadrowych. Mam nadzieje, ze ci, którzy dostaną swoje szanse, teraz je wykorzystają – dodaje defensor wypożyczony z Pogoni Szczecin. TVP Sport ostatnio wybierając mecz Skry do swojej ramówki z pewnością nie żałowała. Mamy nadzieję, że sobotnie (24.04) starcie przy Bukowej w Katowicach nie odbiegnie emocjami od świątecznego meczu w Chojnicach. Pierwszy gwizdek sędziego Marcina Szreka z Kielc zaplanowano punktualnie o godzinie 18.30. Początek telewizyjnej transmisji kilka minut wcześniej. Mariusz Rajek
Wszystko o meczu Skra – Hutnik – VIDEO
Skra w wyniku zmęczenia i ogromnego natężenia spotkań popadła w mały kryzys i od meczu w Chojnicach nie potrafi wygrać. Porażką zakończył się również ostatni mecz naszej drużyny na „Lorecie” z Hutnikiem Kraków. Goście wygrali 1:0 po dość szczęśliwej i przypadkowej bramce. Tradycyjnie już zapraszamy Was do zobaczenia pomeczowych materiałów z tego spotkania. SKRÓT MECZU ORAZ BRAMKA Skróty wszystkich spotkań kolejki, jak zawsze przygotowała redakcja „Łączy nas piłka”. Jeśli interesuje Was tylko mecz Skry, skrót z niego rozpoczyna się w 3 minucie i 55 sekundzie: KONFERENCJA PRASOWA Jak po każdym meczu na naszym stadionie, trenerzy obu ekip mogli po meczu podzielić się swoimi spostrzeżeniami na pomeczowej konferencji. Pełny jej zapis znajdziecie tutaj: https://www.facebook.com/SKRA.Czestochowa/videos/211967743628247 Hubert Sadowski po meczu – Przegraliśmy po przypadkowej bramce, w dodatku po rykoszecie. Kulturą gry byliśmy lepszym zespołem. Boisko dziś na pewno nie pomagało, ale obie drużyny miały takie same warunki
„Przegraliśmy po przypadkowej bramce” – Hubert Sadowski po meczu z Hutnikiem – VIDEO
Olbrzymie natężenie meczów, gra praktycznie cały czas co trzy dni sprawiły, że nasza drużyna wpadła w mały kryzys. Sobotnia porażka 0:1 z Hutnikiem Kraków była trzecią przegraną Skry z rzędu. – Przypadkowa bramka po rykoszecie zadecydowała o naszej porażce. Boisko ze stojącą wodą również nam nie pomagało. Nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji – próbował znaleźć przyczyny porażki po meczu obrońca Hubert Sadowski. Zapraszamy do obejrzenia całej rozmowy. Rozmawiał Daniel Flak
Skra bez przełamania. Trzecia porażka na wiosnę
Mecz z Hutnikiem miał dać naszej drużynie przełamanie i powrót na zwycięską ścieżkę z pierwszej części rundy wiosennej. Niestety, zamiast wygranej wydaje się, że niestety pogłębiliśmy kryzys. Po bardzo przeciętnym meczu przegraliśmy z krakowianami 0:1 i z coraz większym niepokojem spoglądamy na drużyny goniące nas w walce o czołową szóstkę. Trzeba też przyznać, że piłkarskie szczęście na pewno nie było dziś po naszej stronie. Obie drużyny od pierwszych minut musiały mierzyć się z nasilającymi się opadami deszczu. W takich warunkach nie trudno było o przypadkowość. Hutnik zagroził nam już w pierwszej akcji meczu, kiedy to po strzale Krzysztofa Świątka piłka minimalnie minęła słupek bramki Biegańskiego. Z upływem minut, to Skra była częściej przy piłce, ale brakowało wykończenia akcji. W 20. minucie w sukurs Kamilowi Wojtyrze przyszła… kałuża, ale nie udało mu się skorzystać z tej okazji losu. Chwilę później groźnie uderzał Krzysiek Napora, bramkarz gości wybronił tę sytuację z największym trudem. Cztery minuty później kąśliwym strzałem pokonać Arkadiusza Leszczyńskiego spróbował jeszcze Piotrek Nocoń, ale znów zabrakło kilku centymetrów. W 39. minucie mieliśmy trochę kontrowersji. Z lewej strony Titas Milasius dośrodkował do będącego w polu karnym Dawida Niedbały, ale ten upadł w polu karnym. Nasza drużyna domagała się odgwizdania rzutu karnego za faul na „Dejwolu”, ale gwizdek sędziego Dawida Bukowczana milczał. Ekipa z Krakowa nie stworzyła w tej części gry wielkiego zagrożenia pod bramką „Biegana”, ale z pewnością warto odnotować dwa celne strzały Hutnika pod koniec pierwszej połowy. Oba niestety sprekurowane przez niewymuszone błędy naszej defensywy. Druga część meczu mogła się ułożyć po naszej myśli. W 52. minucie po faulu na Wojtyrze z rzutu wolnego pocelował Radek Gołębiowski. Goście brak utraty bramki zawdzięczają tylko fenomenalnej paradzie Leszczyńskiego. Chwilę później mocno uderzał jeszcze Hubert Sadowski. Goście wydawali się być w opałach, ale niestety po tym bardzo dobrym fragmencie nie poszliśmy za ciosem. Grząska murawa i kałuże zwiększały szansę na przypadkowe zagrania i niestety obróciły się przeciwko nam w 65. minucie. Zawodnik o najdłuższym nazwisku w protokole meczowym, czyli Ahmed Hafez Hussein Abdallah uderzył w zamieszaniu sprzed pola karnego, piłka rykoszetem odbiła się od wprowadzonego w drugiej połowie Maćka Kazimierowicza i zatrzepotała w bramce nie dając większych szans Biegańskiemu. Jak bardzo nam się to spotkanie nie układało w ofensywie niech świadczy tylko kilka sytuacji. W 70. minucie sprzed pola karnego silnego uderzenia spróbował „Kazik”, ale goście dali radę się wybronić. Kilka minut później dwa rzuty wolne wykonywał Piotrek Nocoń. Niestety i tutaj zabrakło nam pomysłu, precyzji i szczęścia. W 83. minucie wydawało się, że w końcu dopniemy swego. W polu karnym faulowany przez Miłosza Drąga był Kamil Wojtyra. Sędzia ani przez chwilę nie miał wątpliwości, że należał nam się rzut karny. Do piłki podszedł sam poszkodowany, ale niestety nawet w takiej sytuacji górą był bramkarz krakowian. Mimo prób wyrównania do samego końca, nie udało nam się dziś ani razu umieścić piłki w bramce przeciwnika. Trzecia porażka z rzędu stała się faktem i mocno ostudziła nasze zapędy na awans do Fortuna 1. Ligi. Nad KKS-em Kalisz, Stalą Rzeszów i Śląskiem II Wrocław nadal mamy 7 punktów przewagi, ale wszystkie te zespoły mają o dwa mecze rozegrane mniej od Skry. – Bardzo chcieliśmy przełamać się po tych dwóch porażkach, ale zmęczenie znów dało znać o sobie. To szczęście, które dotąd było po naszej stronie odwróciło się. Mamy na tyle punktów, że ligowy byt na pewno sobie zapewnimy. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że z powodu kontuzji wypadło nam dwóch podstawowych zawodników – Adamowie Olejnik i Mesjasz, który złamał kość w przedramieniu. Jeden strzał zadecydował dziś o porażce. Taka czasami jest piłka – przyznał na pomeczowej konferencji trener Marek Gołębiewski. W zupełnie innym nastroju po meczu na „Lorecie” mógł być opiekun gości, Szymon Szydełko: – Zagraliśmy konsekwentnie z tyłu, nie chcieliśmy dać nabrać Skrze pewności siebie i to nam się udało. Na początku drugiej połowy Skra uzyskała przewagę, o zdobyciu przez nas bramki gospodarze rzucili się do przodu, mieli rzut karny, ale dowieźliśmy zwycięstwo do końca. Mieliśmy też swoje akcje zaczepne, nie grało się tutaj łatwo, bo Skra to dobra drużyna. Co do warunków atmosferycznych, to z drużyn, które dziś grały my i tak mieliśmy chyba nienajgorsze warunki. Na boiskach z naturalną nawierzchnią mogło być dziś dużo gorzej – podsumował szkoleniowiec Hutnika. Teraz nasza drużyna będzie miała w końcu kilka dni odpoczynku. Za tydzień (24.04, godz. 18.30) zagramy na wyjeździe z wiceliderem eWinner 2. Ligi – GKS-em Katowice. Niestety oprócz kontuzjowanych Olejnika i Mesjasza, w tym meczu trener Gołębiewski nie będzie mógł skorzystać również z Piotrka Noconia i Kamila Wojtyry, którzy dostali dziś czwarte żółte karki w sezonie. Skra Częstochowa – Hutnik Kraków 0:1 (0:0) 0-1 Ahmed Hafez Hussein Abdallah 65’ Skra: Biegański, Brusiło, Sadowski, Holik, Napora, Nocoń Ż, Gołębiowski (Kazimierowicz), Noiszewski, Niedbała (Warnecki), Milasius (Pietraszkiewicz), Wojtyra Ż Hutnik: Leszczyński, Wojcinowicz, Kędziora, Drąg Ż, Świątek (Kieliś), Zmorzyński Ż, Bernal Davo (Jaklik), Stawarczyk Ż, Abdallah Ż (Handzlik), Kitliński (Bełczowski), Olszewski Mariusz Rajek, zdj. Patryk Kowalski
Powrócić na zwycięską ścieżkę – zapowiedź meczu Skra – Hutnik
Hutnik Kraków będzie kolejnym naszym rywalem w kwietniowym maratonie spotkań. Mimo, że to Skra jest o 10 pozycji w tabeli wyżej, o zwycięstwo z pewnością nie będzie łatwo. Z powodu natężenia spotkań nasza drużyna złapała ostatnio zadyszkę, a rywale wydaje się być na fali wznoszącej. W dodatku jak tlenu potrzebują punktów w walce o utrzymanie. Skra w 26 meczach zgromadziła 45 punktów, krakowianie o 18 mniej. Jednak patrząc tylko na pięć ostatnich spotkań to Hutnik uzbierał 10 oczek, czyli dwa razy więcej od nas. W minioną środę (14.04) drużyna z Suchych Stawów odniosła przekonujące zwycięstwo 4:1 z Błękitnymi Stargard. – Zagraliśmy bardzo dobre zawody. W ostatnich meczach udaje nam się reagować bezpośrednio na wynik. Mamy lepsze bilanse z drużynami walczącymi o utrzymanie i to może być na koniec bardzo istotne – mówił po tamtym meczu trener Szymon Szydełko. Mimo wysokiej wygranej, lekki grymas mógł po meczu z Błękitnymi mieć Kamil Sobala. Były piłkarz Skry, pochodzący z naszego regionu otrzymał czwartą żółtą kartkę i nie będzie mógł zagrać na „Lorecie”. – Nie lubię komentować decyzji sędziowskich, ale moim zdaniem ta kartka mi się nie należała. Odnieśliśmy ważne zwycięstwo, mieliśmy świadomość jak wygląda tabela, udało nam się zdominować przeciwnika i stąd tyle bramek. Z gry jestem zadowolony, cieszę się, że wróciłem do pierwszego składu. Mecz w Częstochowie będzie bardzo ważny, nie boimy się go, a wręcz jako drużyna na niego czekamy – komentował po spotkaniu Sobala. Czynnikiem dodatkowo motywujący naszą drużynę przed starciem z Hutnikiem z pewnością jest wynik pierwszego meczu w Krakowie. – Przegraliśmy z nimi 1:3. Będziemy chcieli się zrewanżować, bo po tamtym meczu siedzi w nas taka zadra. Mamy siedem punktów przewagi nad miejscem, które nie zapewnia baraży, więc cały czas jest miarę bezpiecznie. W sporcie nie zawsze się wygrywa i pozostaje nam tylko dalej mocno trenować i dalej wierzyć w sukces. Z podniesionymi głowami przystępujemy do kolejnych meczów – mówił z kolei po przegranym meczu w Ostródzie (1:2) trener Marek Gołębiewski. Nasz szkoleniowiec zwraca również uwagę na ogromne natężenie spotkań, które nie mogło pozostać bez wpływu na dyspozycję zawodników: – Jest dużo tych meczów. My lubimy grać w piłkę i nie chcę zwalać winy za porażkę na częste granie, bo wszyscy mają tak samo. Jedynie cały czas mam w głowie ten nieszczęsny 7 kwietnia, kiedy wszyscy mieli wolne, a my musieliśmy jechać do Lublina. Apelowaliśmy o to, aby został on przełożony na inny termin, ale to już jest historia, niczego nie zmienimy. Nasze zmęczenie jest jednak w jakimś sensie pokłosiem tej decyzji. Nie możemy zregenerować się tak jakbyśmy chcieli – podkreślał szkoleniowiec Skry. Nasza drużyna potrzebuje przełamania i powrotu do świetnej serii z pierwszej części rundy wiosennej, goście z Krakowa mają raptem trzy punkty przewagi nad strefą spadkową. Już tylko te dwa powody sprawiają, że spotkanie, które o godzinie 16.00 rozpocznie sędzia Dawid Bukowczan z Żywca zapowiada się bardzo interesująco. Do śledzenia transmisji z meczu zapraszamy do aplikacji eWinner. Mariusz Rajek
Damian Warnecki: – „Nie załamujemy się i walczymy dalej” – VIDEO
Damian Warnecki pojawił się w meczu z Sokołem od początku drugiej połowy i przyznać trzeba, że dał drużynie sporo ożywienia z przodu. Pod koniec meczu przeprowadził rajd środkiem boiska, którego jednak na bramkę nie udało się zamienić kolegom. – Dwa ostatnie mecze przegraliśmy, ale nadal jesteśmy w czubie. Gramy teraz co trzy dni, ale nie mamy zamiaru narzekać – mówił po spotkaniu w Ostródzie. Zapraszamy do obejrzenia całej rozmowy. Rozmawiał Mariusz Rajek
„Z podniesionymi głowami walczymy dalej” – trener Marek Gołębiewski po meczu w Ostródzie
W środę (14.04) nasi piłkarze doznali pierwszej wyjazdowej porażki na wiosnę przegrywając 1:2 z Sokołem w Ostródzie. Po wcześniejszej fenomenalnej serii zwycięstw, był to trzeci mecz z rzędu Skry bez wygranej. Jakie mogą być tego przyczyny? Kilka minut po meczu rozmawialiśmy z naszym szkoleniowcem. Niestety z Ostródy wracamy bez punktów. Można chyba powiedzieć, że z Sokołem zagraliśmy dwie różne połowy – pierwsza nie da się ukryć, słaba w naszym wykonaniu, w drugiej walczyliśmy zdecydowanie mocniej, ale wracamy z przegraną. – Był to trudny mecz dla nas, bo kolejny rozegrany w ciągu 10 dni, już naprawdę widać zmęczenie u zawodników. To był nasz trzeci daleki wyjazd w ciągu 10 dni. Obawiałem się tego meczu pod względem fizycznym. Momentami mieliśmy fajną, poukładaną grę, było jednak widać taki brak świeżości u zawodników. W tym też można upatrywać przyczyn porażki. W przerwie dokonałem trzech zmian, miały one nam pomóc lepiej wejść w drugą połowę i to się udało, bo bardzo szybko zdobyliśmy bramkę. Później mieliśmy kilka lepszych momentów, ale pod koniec znów opadliśmy nieco z sił. Taka jest ta liga, gramy co trzy dni i trzeba się po prostu do tego przyzwyczaić. Już w sobotę czeka nas kolejny mecz, będziemy dzielnie walczyli o kolejne punkty. Zawodników cały czas uspokajam, że nie ma się czym załamywać. Mamy wprawdzie dwie porażki z rzędu, ale to jest pierwsza wiosną na wyjeździe, więc naprawdę nie jest źle. Z podniesionymi głowami będziemy walczyć z Hutnikiem o trzy punkty. Co takiego trener powiedział w przerwie zawodnikom? Bo na drugą połowę naprawdę wyszliśmy z dużą walką, determinacją, bardzo szybko wyrównaliśmy i wydawało się, że może powalczymy nawet o wygraną. – W zasadzie była to bardzo spokojna przerwa, dałem im kilka wskazówek. Przede wszystkim zmieniliśmy trzech zawodników, którzy nie grali słabo, tylko byli bardzo zmęczeni. Od razu było widać powiew świeżości. W prosty sposób przekazałem im to co mamy grać, czyli cierpliwie po ziemi. Udało się szybko strzelić bramkę, potem mieliśmy jeszcze jedną dobrą okazję, aby objąć prowadzenie, niestety się nie udało. Gratuluje zespołowi Sokoła, bo wzięli udany rewanż za porażkę u nas 0:3. Czy zdaniem trenera tego grania nie jest za dużo? W kwietniu tylko w jedną środę nie zagramy ligowego meczu. – Zgadzam się, że jest dużo tych meczów. My lubimy grać w piłkę i nie chcę zwalać winy za porażkę na częste granie, bo wszyscy mają tak samo. Jedynie cały czas mam w głowie ten nieszczęsny 7 kwietnia, kiedy wszyscy mieli wolne, a my musieliśmy jechać do Lublina. Apelowaliśmy o to, aby został on przełożony na inny termin, ale to już jest historia, niczego nie zmienimy. Nasze zmęczenie jest jednak w jakimś sensie pokłosiem tej decyzji. Nie możemy zregenerować się tak jakbyśmy chcieli. Nawet tu w Ostródzie, zawodnicy przechodzą regenerację w szatni od razu po meczu, bo wrócimy do domów nad ranem, a za dwa dni już gramy z Hutnikiem. Zostało jeszcze dużo kolejek, mamy sporo punktów do zdobycia i do końca będziemy walczyć o jak najwyższą lokatę. To prawda, nasza sytuacja w tabeli wciąż jest bardzo dobra. Nasz najbliższy rywal, wspomniany przez trenera Hutnik to rywal dość niewdzięczny, bo walczący o utrzymanie. – Tak, tym bardziej, że pierwsze spotkanie z nimi przegraliśmy 1:3. Będziemy chcieli się zrewanżować, bo o tamtym meczu siedzi w nas taka zadra. Mamy siedem punktów przewagi nad miejscem, które nie zapewnia baraży, więc cały czas jest miarę bezpiecznie. W sporcie nie zawsze się wygrywa i pozostaje nam tylko dalej mocno trenować i dalej wierzyć w sukces. Z podniesionymi głowami przystępujemy do kolejnych meczów. Dziękuję bardzo i mam nadzieję, że od soboty powracamy na zwycięską ścieżkę. – Ja również mam taką nadzieję, chłopaki na pewno zrobią wszystko, aby tak było. Zapraszam wszystkich kibiców do oglądania naszego spotkania z Hutnikiem. W Ostródzie rozmawiał Mariusz Rajek
W Ostródzie niestety bez punktów
Po wspaniałej serii wiosennych zwycięstw, nasza drużyna złapała zadyszkę. W środę musieliśmy uznać wyższość Sokoła Ostróda, który wygraną 2:1 zrewanżował nam się za jesienną porażkę na „Lorecie”. Wydaje się, że za słabszą postawą Skry w ostatnich meczach stoi zmęczenie i ogromna dawka meczów w ostatnim czasie. Do Ostródy udawaliśmy się po bezbramkowym remisie w Lublinie oraz porażce 3:4 ze Stalą Rzeszów, ale wciąż będąc w doskonałym położeniu w tabeli eWinner 2. Ligi. Mecz w stolicy Mazur Zachodnich jednak od samego początku ułożył się dla nas bardzo źle. Już w 6. minucie uderzeniem piłki głową Mikołaja Biegańskiego pokonał kapitan gospodarzy Karol Żwir wykorzystując dobre dośrodkowanie z rzutu wolnego. Po straconym golu długo nie mogliśmy się otrząsnąć, praktycznie nie przekraczając połowy przeciwnika. Po upływie kwadransa Tomasz Gajda miał dwie okazje na pokonanie naszego golkipera. Najpierw uderzył jednak za lekko w środek, chwilę później pocelował minimalnie niecelnie. Z upływem minut, głównie za sprawą Piotrka Noconia próbowaliśmy zbliżać się do bramki rywali, jednak niewiele z tego wynikało. W 34. minucie „Nocek” dośrodkował z rzutu wolnego, do piłki nie doszedł jednak Kamil Wojtyra. Gospodarze cztery minuty później mieli świetną okazję na podwyższenie prowadzenia. Były snajper Skry, Dawid Wolny uderzył jednak za lekko po bardzo dobrym dograniu Gajdy. Sokół w pełni kontrolował wydarzenia boiskowe i w przerwie nasz sztab miał nad czym myśleć. – Przerwa w szatni była bardzo spokojna, dałem zespołowi kilka wskazówek i dokonałem trzech zmian, aby dać świeżość drużynie. Zeszli zawodnicy nie za to, że słabo grali, tylko ci bardzo zmęczeni – odniósł się do tego co miało miejsce pomiędzy połowami trener Marek Gołębiewski. A na efekty wejścia na boisko Dawida Niedbały, Titasa Milasiusa oraz Damiana Warneckiego nie trzeba było długo czekać. Po niespełna dwóch minutach drugiej części gry na tablicy wyników już widniał rezultat remisowy. Po naszej akcji prawą stroną drugi raz tego dnia piłkę po raz drugi w bramce umieścił Żwir. Niestety dla strzelca, tym razem wpakował ją do bramki bronionej przez bramkarza Sokoła. Po bramce wyrównującej na kilka minut role zupełnie się odwróciły. To Skra zaczęła dominować na boisku, momentami spychając ostródzian to rozpaczliwej defensywy. W drugiej części gry to spotkanie z pewnością mogło się podobać, gdyż zarówno Skra, jak i Sokół mocno się otworzyły. W 56. minucie ponad bramką uderzał Wojtyra, minutę później Skrę przed stratą gola piękną paradą uratował Biegański po uderzeniu Tomasza Gajdy. Zawodnik z numerem „14” na koszulce zadbał niestety później o to, aby było o nim bardzo głośno. W 75. minucie zdobył bramkę, którą po prostu trzeba zobaczyć. Piłka spadła pod jego nogi mniej więcej na 20. metrze. Ten uderzył piekielnie mocno, a do tego niezwykle precyzyjnie. „Biegan” nie miał żadnych szans, a miejscowi ponownie mogli świętować prowadzenie. Jak się później okazało, to trafienie dało Sokołowi niezwykle cenne trzy punkty. Mimo tego, że do końca ambitnie walczyliśmy przynajmniej o remis. W 86. minucie „Nocek” próbował z rzutu wolnego, a trzy minuty później rajd środkiem boiska przeprowadził Warnecki. Podał piłkę na lewo do Wojtyry, ten dośrodkował w pole karne, ale piłka nie chciała wpaść do bramki Kacpra Trelowskiego. – Był to trudny mecz dla nas, bo kolejny w przeciągu kilku dni, trzeci daleki wyjazd w ciągu 10 dni. Momentami mieliśmy poukładaną grę, ale ogólnie było widać brak świeżości. Jest to wprawdzie druga porażka z rzędu, ale pierwsza na wiosnę na wyjeździe, więc moi zawodnicy nie mają się czym załamywać – skomentował po meczu trener Marek Gołębiewski. A jak to spotkanie widział szkoleniowiec gospodarzy? – Najważniejsze, że trzy punkty zostały w Ostródzie. Mówiłem zawodnikom, że jeśli przegrywa się z drużynami z dolnych rejonów tabeli, to trzeba to potem odrobić z tymi co są wyżej. Już jesienią, po wysokiej porażce w Częstochowie pałaliśmy rządżą rewanżu i to nam się dziś udało – ocenił Piotr Jacek. W 27. kolejce z dziewięciu zaplanowanych spotkań odbyło się jedynie sześć. Dwa mecze zostały odwołane z powodów Covidowych, a starcie Stali Rzeszów z Garbarnią Kraków za sprawą… ataku zimy na Podkarpaciu. Wygrana Wigier Suwałki w Lublinie sprawiła, że tymczasowo spadliśmy na piąte miejsce w tabeli. Nad siódmym Śląskiem II Wrocław nadal mamy sporo, bo siedem punktów przewagi. Jednak, aby nie wprowadzić niepotrzebnej nerwowości, sobotnie spotkanie z Hutnikiem Kraków (17.04, godz. 16.00) dobrze byłoby wygrać. Sokół Ostróda – Skra Częstochowa 2:1 (1:0) 1-0 Karol Żwir 6’ 1-1 Karol Żwir 47’ (samobójcza) – asysta Milasius 2-1 Tomasz Gajda 75’ Sokół: Trelowski, Brzuzy, Żwir Ż, Gajda Ż (Więcek), Maj, Zimmer, Soszyński (Zalewski), Turek (Mazurowski), Mozler (Kalinowski), Wolny Ż, Czajkowski Ż Skra: Biegański, Mesjasz (69′ Kventsar), Brusiło, Sadowski, Holik (46′ Milasius), Kazimierowicz (46′ Warnecki), Nocoń, Gołębiowski (76′ Klisiewicz), Napora (46′ Niedbała), Noiszewski, Wojtyra Mariusz Rajek