Skra bez przełamania. Trzecia porażka na wiosnę

Mecz z Hutnikiem miał dać naszej drużynie przełamanie i powrót na zwycięską ścieżkę z pierwszej części rundy wiosennej. Niestety, zamiast wygranej wydaje się, że niestety pogłębiliśmy kryzys. Po bardzo przeciętnym meczu przegraliśmy z krakowianami 0:1 i z coraz większym niepokojem spoglądamy na drużyny goniące nas w walce o czołową szóstkę. Trzeba też przyznać, że piłkarskie szczęście na pewno nie było dziś po naszej stronie.

Obie drużyny od pierwszych minut musiały mierzyć się z nasilającymi się opadami deszczu. W takich warunkach nie trudno było o przypadkowość. Hutnik zagroził nam już w pierwszej akcji meczu, kiedy to po strzale Krzysztofa Świątka piłka minimalnie minęła słupek bramki Biegańskiego. Z upływem minut, to Skra była częściej przy piłce, ale brakowało wykończenia akcji. W 20. minucie w sukurs Kamilowi Wojtyrze przyszła… kałuża, ale nie udało mu się skorzystać z tej okazji losu. Chwilę później groźnie uderzał Krzysiek Napora, bramkarz gości wybronił tę sytuację z największym trudem. Cztery minuty później kąśliwym strzałem pokonać Arkadiusza Leszczyńskiego spróbował jeszcze Piotrek Nocoń, ale znów zabrakło kilku centymetrów. W 39. minucie mieliśmy trochę kontrowersji. Z lewej strony Titas Milasius dośrodkował do będącego w polu karnym Dawida Niedbały, ale ten upadł w polu karnym. Nasza drużyna domagała się odgwizdania rzutu karnego za faul na „Dejwolu”, ale gwizdek sędziego Dawida Bukowczana milczał. Ekipa z Krakowa nie stworzyła w tej części gry wielkiego zagrożenia pod bramką „Biegana”, ale z pewnością warto odnotować dwa celne strzały Hutnika pod koniec pierwszej połowy. Oba niestety sprekurowane przez niewymuszone błędy naszej defensywy.

Druga część meczu mogła się ułożyć po naszej myśli. W 52. minucie po faulu na Wojtyrze z rzutu wolnego pocelował Radek Gołębiowski. Goście brak utraty bramki zawdzięczają tylko fenomenalnej paradzie Leszczyńskiego. Chwilę później mocno uderzał jeszcze Hubert Sadowski. Goście wydawali się być w opałach, ale niestety po tym bardzo dobrym fragmencie nie poszliśmy za ciosem. Grząska murawa i kałuże zwiększały szansę na przypadkowe zagrania i niestety obróciły się przeciwko nam w 65. minucie. Zawodnik o najdłuższym nazwisku w protokole meczowym, czyli Ahmed Hafez Hussein Abdallah uderzył w zamieszaniu sprzed pola karnego, piłka rykoszetem odbiła się od wprowadzonego w drugiej połowie Maćka Kazimierowicza i zatrzepotała w bramce nie dając większych szans Biegańskiemu.

Jak bardzo nam się to spotkanie nie układało w ofensywie niech świadczy tylko kilka sytuacji. W 70. minucie sprzed pola karnego silnego uderzenia spróbował „Kazik”, ale goście dali radę się wybronić. Kilka minut później dwa rzuty wolne wykonywał Piotrek Nocoń. Niestety i tutaj zabrakło nam pomysłu, precyzji i szczęścia. W 83. minucie wydawało się, że w końcu dopniemy swego. W polu karnym faulowany przez Miłosza Drąga był Kamil Wojtyra. Sędzia ani przez chwilę nie miał wątpliwości, że należał nam się rzut karny. Do piłki podszedł sam poszkodowany, ale niestety nawet w takiej sytuacji górą był bramkarz krakowian. Mimo prób wyrównania do samego końca, nie udało nam się dziś ani razu umieścić piłki w bramce przeciwnika. Trzecia porażka z rzędu stała się faktem i mocno ostudziła nasze zapędy na awans do Fortuna 1. Ligi. Nad KKS-em Kalisz, Stalą Rzeszów i Śląskiem II Wrocław nadal mamy 7 punktów przewagi, ale wszystkie te zespoły mają o dwa mecze rozegrane mniej od Skry.

– Bardzo chcieliśmy przełamać się po tych dwóch porażkach, ale zmęczenie znów dało znać o sobie. To szczęście, które dotąd było po naszej stronie odwróciło się. Mamy na tyle punktów, że ligowy byt na pewno sobie zapewnimy. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że z powodu kontuzji wypadło nam dwóch podstawowych zawodników – Adamowie Olejnik i Mesjasz, który złamał kość w przedramieniu. Jeden strzał zadecydował dziś o porażce. Taka czasami jest piłka – przyznał na pomeczowej konferencji trener Marek Gołębiewski. W zupełnie innym nastroju po meczu na „Lorecie” mógł być opiekun gości, Szymon Szydełko: – Zagraliśmy konsekwentnie z tyłu, nie chcieliśmy dać nabrać Skrze pewności siebie i to nam się udało. Na początku drugiej połowy Skra uzyskała przewagę, o zdobyciu przez nas bramki gospodarze rzucili się do przodu, mieli rzut karny, ale dowieźliśmy zwycięstwo do końca. Mieliśmy też swoje akcje zaczepne, nie grało się tutaj łatwo, bo Skra to dobra drużyna. Co do warunków atmosferycznych, to z drużyn, które dziś grały my i tak mieliśmy chyba nienajgorsze warunki. Na boiskach z naturalną nawierzchnią mogło być dziś dużo gorzej – podsumował szkoleniowiec Hutnika.

Teraz nasza drużyna będzie miała w końcu kilka dni odpoczynku. Za tydzień (24.04, godz. 18.30) zagramy na wyjeździe z wiceliderem eWinner 2. Ligi – GKS-em Katowice. Niestety oprócz kontuzjowanych Olejnika i Mesjasza, w tym meczu trener Gołębiewski nie będzie mógł skorzystać również z Piotrka Noconia i Kamila Wojtyry, którzy dostali dziś czwarte żółte karki w sezonie.

Skra Częstochowa – Hutnik Kraków 0:1 (0:0)

0-1 Ahmed Hafez Hussein Abdallah 65’

Skra: Biegański, Brusiło, Sadowski, Holik, Napora, Nocoń Ż, Gołębiowski (Kazimierowicz), Noiszewski, Niedbała (Warnecki), Milasius (Pietraszkiewicz), Wojtyra Ż

Hutnik: Leszczyński, Wojcinowicz, Kędziora, Drąg Ż, Świątek (Kieliś), Zmorzyński Ż, Bernal Davo (Jaklik), Stawarczyk Ż, Abdallah Ż (Handzlik), Kitliński (Bełczowski), Olszewski

Mariusz Rajek, zdj. Patryk Kowalski