Titas Milasius powołany na mecze z Estonią i Białorusią

Jeden z dwóch zawodników zagranicznych w naszej kadrze, Titas Milasius został powołany na towarzyskie mecze młodzieżowej reprezentacji Litwy przeciwko Estonii i Białorusi na początku czerwca. Nie będą one kolidowały jednak z ligowymi meczami Skry, ponieważ wtedy akurat nasza drużyna będzie pauzować. Milasius to już niemal etatowy reprezentant Litwy U-21. Na zgrupowaniu młodzieżowej kadry swojego kraju ma się stawić o godzinie 12.00 w poniedziałek, 31 maja, a więc dwa dni po meczu z Błękitnymi Stargard. Młodzi Litwini zmierzą się 4 czerwca z rówieśnikami z Estonii, a cztery dni później zagrają przeciwko Białorusi. Dzień po tym drugim spotkaniu Titas będzie do dyspozycji naszego klubu. Po powrocie ze zgrupowania czekać go będzie ostatni mecz sezonu z Garbarnią w Krakowie, który może być decydującym w kontekście walki o miejsce barażowe.

Informacje dla kibiców dotyczące meczów ze Zniczem i Błękitnymi

Informujemy, że mecz ze Zniczem Pruszków /19 maja; 15:00/, mecz z Błękitnymi Stargard /29 maja; 17:30/ oraz ewentualne domowe mecze barażowe zostaną rozegrane przy udziale 25% dostępnych dla Kibiców miejsc. Mając na względzie aktualną sytuację epidemiologiczną oraz obowiązuje obecnie prawo, najbliższe mecze zostaną rozgrane z publicznością. Do Państwa dyspozycji zostanie oddane 25% dostępnych dla Kibiców miejsc.  Zarówno mecze ze Zniczem Pruszków oraz Błękitnymi Stargard jak i ewentualne domowe mecze barażowe zostaną objęte stosowaną procedurą 25% o ile nie nastąpi zmiana powszechnie obowiązujących przepisów i wytycznych dotyczących organizacji zawodów sportowych na świeżym powietrzu.  Pierwszeństwo w zajmowaniu miejsc posiadają osoby z aktywnymi karnetami VIP, Kartami Kibica oraz karnetami, a przysługująca tym osobą ilość miejsc zostanie zarezerwowana.  Klub zastrzega sobie prawo do odstąpienia zarezerwowanego miejsca w przypadku nie pojawiania się osoby, której ta rezerwacja przysługuje najpóźniej 15 minut przed rozpoczęciem meczu.  Mając na uwadze powyższe do ogólnej sprzedaży zostanie udostępnionych 40 kart wstępu, uprawniających do wstępu na wszsytkie mecze domowe do końca sezonu 2020/2021 – czyli mecz ze Zniczem Pruszków, z Błękitnymi Stargard oraz ewentualne domowe mecze barażowe.  Karty Wstępu będą dostęne do nabycia w cenie 40 zł w Pubie i Kręgielni Stacherczak w godzinach od 10:00 do 18:00 od piątku 14.05.2021. Klub nie przewiduje sprzedaży pojedyńczych biletów wstępu.  Procedura wejścia na stadion Osoby uprawnione do wejścia na stadion, będą mogły wejść wejściem nr 4 „pod zegarem” zlokalizowanym między sektorami B i C.  Bramy stadionu zostaną otwarte 45 minut przed meczem.  Przypominamy, że mecz odbywać się będzie w reżimie sanitarnym – obowiązywać będzie procedura dezynfekcji przy wejściu.  Osoby uczetniczące w meczu, przyjmują do wiadomości ryzyko związane z zakażeniem wirusem SARS-CoV-2 i pochodnymi, związku z czym nie będą rościć sobie prawa do odszkodowania ze strony Klubu.  Okres obowiązywania karnetów wykupionych na sezon 2020/2021 Osobom posiadającym karnet obowiązujący na sezon 2020/2021, na poszczególne rundy sezonu 2020/2021 oraz aktywne Karty Kibica, przysługiwać będzie rekompensata za mecze rozegrane bez udziału publiczności w postaci bezpłatnego karnetu na rundę jesienną sezonu 2021/2022.  Szczegółowy komuniakt w tej sprawie zostanie podany przed rozpoczęciem sezonu 2021/2022. 

W Grudziądzu też bez przełamania. Przegrywamy z Olimpią

Mieliśmy nadzieję, że w końcu uda się przerwać fatalną serię meczów bez wygranej, która ciągnie się za nami od 7 kwietnia. Niestety, z walczącą o życie Olimpią nie mieliśmy zbyt wiele argumentów i przegraliśmy kolejne wyjazdowe spotkanie tej wiosny. Na pięć kolejek przed końcem sezonu znajdujemy się poza strefą barażową, która w czerwcu powalczy o awans. W meczu z grudziądzanami trener Marek Gołębiewski zdecydował się postawić aż na pięciu młodzieżowców, ale zabrakło wśród nich Mikołaja Biegańskiego. Po dobrym występie przeciwko Pogoni Siedlce kolejną szansę otrzymał Mateusz Kos i przyznać trzeba, że do przerwy nie popełnił błędu, w kilku sytuacjach ratując nas przed utratą bramki. Najlepszą okazję Olimpia miała w 16. minucie, kiedy to Oskar Kalenik dostał bardzo dobre podanie od Jose Embalo, uderzył mocno w środek bramki, ale na posterunku był „Kosik”. Sześc minut wcześniej w sukurs naszemu golkiperowi przyszedł słupek po uderzeniu głową przez Mariano. Po pierwszych niemrawych minutach w naszym wykonaniu, z czasem zaczęliśmy grać coraz odważniej. Na pierwszą składną akcję Skry musieliśmy poczekać jednak aż do 31. minuty. Akcję naszej drużyny strzałem w środek bramki skończył Piotrek Nocoń, ale bramkarz gospodarzy mimo problemów nie dał się zaskoczyć. Na prowadzenie mogliśmy wyjść w 37. minucie. Z lewej flanki Titas Milasius dograł dobrą piłkę Radkowi Gołębiowskiemu, ten ją opanował, uderzył, ale Olimpia jeden z defensorów Olimpii zdołał zmienić tor lotu piłki wybijając ją na rzut rożny. Kibice, którzy po raz pierwszy od wielu tygodni mogli pojawić się na trybunach na gole musieli poczekać do drugiej połowy. Pierwszy kwadrans po przerwie nie przyniósł wielkich emocji. Olimpia próbowała atakować, stwarzać sytuacje, ale wielkiego zagrożenia z nich nie było. W 59. minucie na linii pola karnego faulowany był „Nocek”. Gwizdek sędziego Macieja Pelki jednak milczał. Z biegiem czasu gospodarze atakowali jednak coraz groźniej, jak choćby w 68. minucie, gdy po bardzo mocnym uderzeniu wybiciem na rzut rożny uratował nas Kos. Chwilę później nasz trener dokonał podwójnej zmiany wpuszczając Maćka Kazimierowicza i Daniela Pietraszkiewicza w miejsce bezbarwnych Muniaka i Warneckiego. W 75. minucie bramkarz uratować nas już niestety nie mógł. Piotr Witasik zawinął piłkę przed polem karnym, przymierzył w lewe okienko i zdobył gola, o którym można tylko powiedzieć: stadiony świata. Stracona bramka niestety nie wyzwoliła w nas sportowej złości. To Olimpia bardziej dążyła do podwyższenia wyniku, niż my do wyrównania. W 81. minucie po uderzenie Jose Embalo piłka wyszła jeszcze na rzut rożny. Sześć minut później jednak podanie tego zawodnika do Jakuba Nawrockiego rozstrzygnęło losy rywalizacji. Tuż po drugiej bramce dla grudziądzan czerwone kartki na ławce rezerwowych otrzymali Marek Gołębiewski oraz Łukasz Ocimek. – Zapytałem sędziego bocznego, czy widział pan faul na moim zawodniku chwilę przed golem. Nikomu nawet nie ubliżyłem, a po chwili podbiegł do mnie sędzia główny i pokazał czerwoną kartkę. Może teraz sędziowie mają takie wytyczne – skomentował to zdarzenie po spotkaniu trener Marek Gołębiewski. Do ostatniego gwizdka nie zagroziliśmy już bramce gospodarzy. Porażka w Grudziądzu sprawiła, że po raz pierwszy od bardo dawna wypadliśmy ze strefy barażowej. Wrócić do niej będzie niezwykle ciężko, biorąc pod uwagę naszą ostatnią dyspozycję oraz zaledwie cztery mecze, które pozostały nam do końca sezonu. Najbliższy z nich już w najbliższą środę (19.05, godz. 15.00). Na „Lorecie” podejmować będziemy Znicz Pruszków. – Humory na pewno nam nie dopisują. Przegraliśmy mecz, który powinien skończyć się remisem. Sprezentowaliśmy pierwszą bramkę Olimpii, a druga padła po kontrze, gdy nasz zawodnik był faulowany. Chcemy walczyć o baraże, ale nie możemy odczarować naszej gry. Druga połowa to było takie dojeżdżanie z naszej strony, graliśmy na oparach. Nie jest to to, co chcemy grać. Budując zespół na przyszły sezon trzeba będzie pomyśleć o szerszej kadrze – powiedział po spotkaniu nasz szkoleniowiec. Olimpia Grudziądz – Skra Częstochowa 2:0 (0:0) 1-0 Piotr Witasik 75’ 2-0 Jakub Nawrocki 87’ Olimpia: Sujecki, Widejko (Ciechanowski), Gabor, Mariano (Nawrocki), Embalo, Kalenik (Popalzay), Jarosz Ż, Gulczyński (Płatek), Graczyk, Obst, Witasik Skra: Kos, Brusiło Ż, Sadowski, Nocoń (Klisiewicz), Muniak Ż (Kazimierowicz), Gołębiowski, Noiszewski, Milasius Ż (Niedbała Ż), Napora, Warnecki (Pietraszkiewicz), Wojtyra Mariusz Rajek

Z jakimi nastrojami do Grudziądza? Pytamy zawodników

Już jutro (15.05) naszą drużynę czeka wyjazdowe starcie z Olimpią Grudziądz. Mecz ma olbrzymią wagę dla obu zespołów. Gospodarze chcąc się utrzymać nie mogą już tracić punktów, my chcąc pozostać w strefie barażowej musimy w końcu się przełamać. Remis nikogo nie zadowoli. Z jakim nastawieniem jedziemy na ten dość daleki wyjazd? Pytamy trzech piłkarzy Skry: bramkarza, obrońcę i pomocnika. Z ostatniego remisu 2:2 z Pogonią Siedlce z pewnością można wyciągnąć nieco optymistycznych wniosków. Gra w pierwszej połowie wyglądała naprawdę dobrze. Zadowolony mógł być również Mateusz Kos, który w końcu dostał szansę występu między słupkami i przyznać trzeba, że wywiązał się ze swojej roli bardzo dobrze broniąc w 82. minucie strzał z gatunku tych nie do obrony. Czy po takim występie liczy na zachowanie miejsca w składzie? – Każdy zawodnik po to trenuje. Jestem w bardzo dobrej dyspozycji i czuję się na pewno mocny, a ostatni mecz dał mi tylko więcej pewności siebie. Wiadomo, że po dłuższej przerwie ta pewność z meczu na mecz zawsze rośnie – odpowiada „Kosik”. Wszyscy związani ze Skrą mają już dość słowa „przełamanie” i chcieliby aby ono w końcu zmaterializowało się na boisku. Dalsze wyliczanie meczów bez wygranej nikogo nie interesuje! – Na pewno będziemy chcieli zrobić wszystko, żeby przerwać naszą słabą serię meczów bez wygranej i wreszcie poczuć radość zwycięstwa. Jest to dla nas zdecydowanie ostatni dzwonek na realną szansę walki o miejsca barażowe – nie ma wątpliwości Rafał Brusiło. Skra dzięki wcześniejszym bardzo dobrym występom ma jednak wciąż duży komfort bezpieczeństwa. Utrzymanie, które było naszym przedsezonowym celem dawno już osiągnęliśmy. Na pewno powiedzieć tego nie mogą w Grudziądza, dla Olimpii każdy z ostatnich meczów będzie bojem o życie i uratowanie szczebla centralnego. – Te kilka dni spokojnych treningów pozwoliło nam dobrze przygotować się do meczu z drużyną, która jest w ciężkiej sytuacji. Wiadomo, że z takimi drużynami gra się ciężko, tym bardziej na wyjeździe. Chcemy za wszelką cenę wygrać bo mamy swoje cele na ten sezon – ocenia Krzysztof Napora. – Tak nieobliczalna jest piłka. W jednym sezonie możesz walczyć o awans, a w drugim nawet o spadek. Przykład Chojniczanki również to pokazuje. W pewnym momencie była tam walka o ekstraklasę, a teraz wylądowała z nami w drugiej lidze. Jutro walczymy o swoje czyli trzy punkty, więc Olimpia nie będzie miała łatwego meczu – dodaje z kolei doświadczony golkiper Skry. – W sobotę spodziewamy się zespołu mocno zdeterminowanego i chcącego wygrać, dlatego nam nie może zabraknąć cech wolicjonalnych i piłkarskich, bo my już w zasadzie też nie mamy żadnego marginesu błędu chcąc zagrać w barażach – kończy defensor, Rafał Brusiło. Im bliżej końca sezonu, tym emocje w eWinner 2. Lidze coraz większe. Nie inaczej powinno być również jutro w Grudziądzu. Mariusz Rajek

Nadal wszystko jest w naszych rękach i nogach – zapowiedź meczu Olimpia – Skra

Skra walcząca o pierwszą wygraną od 3 kwietnia i mająca ostatnią szansę na pozostanie w czołowej szóstce dającej występ w barażach o pierwszą ligę oraz Olimpia rozpaczliwie broniąca się przed spadkiem, dla której mógłby on oznaczać koniec poważnej piłki na długie lata. Nie ma chyba możliwości, aby nasz sobotni (15.05) mecz w Grudziądzu nie obfitował w naprawdę spore emocje. Nie będziemy już mówić o przełamaniu i powrocie na zwycięską ścieżkę. Mamy po prostu nadzieję, że jeśli nasza Skra zagra z Olimpią tak jak w pierwszej połowie ostatniego meczu z Pogonią Siedlce to w końcu będziemy mogli sobie dopisać trzy punkty. – W środę w meczu Stali z Garbarnią padł bardzo dobry wynik dla nas. Wszystko układa się dla nas tak, abyśmy miejsca barażowego nie opuścili. Do tego jednak jeszcze my musimy zacząć wygrywać – trenera Marka Gołębiewskiego ucieszyła zaległa wygrana 1:0 Garbarni ze Stalą na wyjeździe. Krakowianie zbliżyli się wprawdzie do nas na dystans jednego punktu, ale taką samą przewagę udało nam się zachować nad rzeszowianami. Skra nie wygrała żadnego z ośmiu ostatnich spotkań, ale grudziądzanie i tak mogą jedynie pozazdrościć nam dorobku i miejsca w tabeli. Rywale z liczbą 29 punktów zajmują przedostanie miejsce i zapewne do końca drżeć będą o utrzymanie. A przypomnijmy, że Olimpia to przecież wciąż aktualny spadkowicz z pierwszej ligi. Byli w niej ostatnio tylko sezon, bo w 2018 roku też spadli, ale wcześniej na zapleczu ekstraklasy spędzili począwszy od sezonu 2011/2012 siedem lat z rzędu. Maj i tak jest dla naszych najbliższych rywali dość dobrym miesiącem, bo choć w minioną środę gładko, 0:3 ulegli liderowi z Polkowic to wcześniej zdobyli bezcenne sześć punktów w starciach z Błękitnymi (3:2) oraz imienniczką z Elbląga (3:1). O kwietniu z pewnością chcieliby jak najszybciej zapomnieć – ponieśli wtedy aż cztery porażki. Po ostatnim spotkaniu trener Zbigniew Smółka zachowywał względny spokój: – Górnik to lider, zespół kreatywny budowany przez wiele lat, mają spokojną głowę. Nie mam żalu do moich piłkarzy za pierwsze pół godziny tego meczu, za realizację założeń. Jeśli ma się sytuacje bramkowe to trzeba je zamieniać na gole i tu była największa różnica między Górnikiem a moim zespołem. Przy wyniku 0:2 dałem już szansę rezerwowym, bo w sobotę mamy bardzo ważne spotkanie ze Skrą i musimy się zregenerować po dwóch ciężkich wyjazdach. Przegraliśmy, ale przez długi czas było to spotkanie co najmniej wyrównane – komentował starcie z polkowiczanami szkoleniowiec Olimpii. Mało punktów i miejsce spadkowe to nie jedyne problemy klubu, który jeszcze kilka lat temu aspirował nawet do ekstraklasy. Na postawę Olimpii w tej rundzie z pewnością wpływ ma również decyzja prezydenta Grudziądza Macieja Glamowskiego, który pod koniec marca złożył wniosek o wyrażenie zgody na sprzedaż 100 procent akcji przysługujących miastu w piłkarskiej spółce. Miasto postanowiło bowiem w znaczący sposób zmniejszyć nakłady na sport zawodowy. Spadek do trzeciej ligi może wpędzić grudziądzan na wiele lat w peryferia futbolu oraz pozbawić szans na pozyskanie poważnego inwestora, dlatego o utrzymanie na szczeblu centralnym będą oni zaciekle walczyć do samego końca. Nasz trener z pewnością chciałby, aby jego drużyna w końcu wygrała, ale zdaje sobie sprawę, że wiele drużyn chciałoby teraz być na miejscu Skry. – Nie chciałbym się zamienić z żadną z drużyn, z którymi będziemy grać w końcówce sezonu, bo my naszą wcześniejszą dobrą grą zapewniliśmy sobie bezpieczne utrzymanie, teraz możemy grać tylko o wyższe cele, a oni mają nóż na gardle. Brak tej presji na pewno będzie naszym atutem. Olimpia grała w środę w Polkowicach, co też daje nam pewną przewagę, bo mieliśmy cały tydzień na pracę. Dotychczas kiedy mieliśmy więcej przerwy między meczami zazwyczaj wyglądaliśmy dobrze. Częstsze granie w naszej wąskiej kadrze powodowało problemy – komentuje Marek Gołębiewski. Czy po ostatnich niepowodzeniach coś zmieniło się w kwestii mentalnego podejścia do spotkań końcówki sezonu? – Wspólnie z drużyną się spotkaliśmy, oglądaliśmy Ligę Mistrzów. Było to takie bardziej integracyjne spotkanie. Myślę, ze mentalnie nie mamy żadnego problemu, bo każdy mecz układa się inaczej. Ten remis z ostatniego spotkania mimo wszystko jednak doceniam, bo dzięki niemu cały czas jesteśmy w szóstce i wszystko jest w naszych nogach i rękach – dodaje sternik ekipy z Loretańskiej. Rywale z pewnością będą chcieli się nam zrewanżować za jesienną porażkę w Częstochowie. Wówczas Skra nie dała Olimpii żadnych szans zwyciężając 4:0. Mecze zaplanowane na najbliższy weekend będą pierwszymi od niepamiętnych czasów, na które w ograniczonej liczbie i w reżimie sanitarnym będą mogli wejść kibice. Zobaczymy jak obecność fanów po tak długiej przewie podziała na niemających już czasu na pomyłki grudziądzan. Początek spotkania 33. kolejki eWinner 2. Ligi zaplanowano na godzinę 17.00. Spotkanie poprowadzi sędzia Maciej Pelka z Poznania. Przebieg rywalizacji na bieżąco tradycyjnie będziecie mogli śledzić dzięki aplikacji eWinner oraz za pomocą naszych mediów społecznościowych. Mariusz Rajek

Wszystko o meczu Skra – Pogoń Siedlce – VIDEO

Po meczu z siedlecką Pogonią (08.05) mogliśmy mieć ambiwalentne odczucia. Z jednej strony było to ósme z rzędu spotkanie bez wygranej, z drugiej remis (2:2) uratowany w ostatniej sekundzie po uderzeniu głową Kamila Wojtyry też miał swoją wartość. Kilka dni po spotkaniu tradycyjnie już zebraliśmy dla Was wszystkie pomeczowe materiały z tego spotkania w jednym miejscu. SKRÓT MECZU ORAZ BRAMKI Tradycyjnie skróty wszystkich spotkań zostały opracowane na kanele Łączy Nas Piłka. Jeśli nie macie czasu oglądać wszystkich relacji, nasz skrót zaczyna się w 10 minucie i 14 sekundzie: KONFERENCJA PRASOWA Po meczu trener Marek Gołębiewski przyznał, że celem wyła wygrana, ale w takich okolicznościach remis trzeba traktować jak zwycięstwo. Szkoleniowiec Pogoni Bartosz Tarachulski był niezwykle zdenerwowany stratą dwóch punktów w doliczonym czasie. Pełen zapis konferencji znajdziecie tutaj: https://www.facebook.com/SKRA.Czestochowa/videos/764498360902211 Strzelec dwóch goli Kamil Wojtyra – „Celem było zwycięstwo” Cichy bohater w bramce Mateusz Kos – „Pokazaliśmy charakter” „Pokazaliśmy, że mamy charakter” – rozmowa z Mateuszem Kosem  

„Pokazaliśmy, że mamy charakter” – rozmowa z Mateuszem Kosem

Dopiero w 32. serii spotkań Mateusz Kos doczekał się drugiej szansy w tym sezonie na występ w meczu ligowym. Poprzednio zagrał z Hutnikiem w Krakowie, jeszcze na jesieni. Śmiało można powiedzieć, że w starciu z Pogonią Siedlce był jednym z bohaterów, bo gdyby nie kilka jego świetnych interwencji w sytuacjach sam na sam, w końcówce nie wywalczylibyśmy remisu. Kiedy dowiedział się, że tym razem dostanie szansę? Czy denerwowało go siedzenie na ławce? Czym zajmuje się poza piłką nożną? Zapraszamy do nieco dłuższej rozmowy z „Kosikiem”. Chyba bardzo się już Mateusz stęskniłeś za ligowymi emocjami przeżywanymi z boiska. Był dreszczyk emocji przed sobotnim meczem? – Tak, należę do ambitnych ludzi i siedzenie na ławce nie interesuje mnie. Cieszę się, że wróciłem do składu. Dreszczyk może delikatny był, ale już tyle spotkań na tym szczeblu zagrałem, że wiedziałem po co wychodzę. Bardziej na mnie presję wywołuje synek Julianek, bo gdy wychodzę czy to na trening, czy mecz to zawsze mamy taki rytuał pożegnalny, a na końcu daje klapsa i mówi: wygraj dla mnie mecz! Kiedy dowiedziałeś się, że w meczu z Pogonią sztab postawił na ciebie? – Trener dał mi znać parę dni wcześniej, więc mentalnie też mogłem się przygotować wcześniej. Po takim meczu wydaje się, że chyba powinieneś zostać na dłużej w bramce. W 82. minucie wybroniłeś niesamowicie trudne sytuacje. Gdyby to wpadło byłoby po meczu, nie byłoby szans na dramaturgię w końcówce. To był instynkt? – Cieszę się, że pomogłem drużynie, choć wiadomo, że chcieliśmy ten mecz wygrać. Jednak w takich okolicznościach wywalczony remis pokazał, że mamy charakter, sędzia też nam tego dnia trochę przeszkadzał. Akurat w tej sytuacji, o której wspominasz to był instynkt i mnie nie zawiódł. Od początku, jak zawodnik przyjął piłkę wiedziałem co chcę zrobić. Wszystkie wcześniejsze mecze rundy wiosennej miałeś okazję obserwować z boku. Z tej perspektywy jak to wszystko oceniasz? Co się stało, że po serii wygranych popadliśmy w totalną niemoc? – Ciężko powiedzieć co się stało, ale też nie mamy jakoś mega szerokiej kadry jak inne zespoły, które walczą o awans. Dużo zawodników grało co trzy dni i na pewno zmęczenie się nasiliło, musiał przyjść kryzys. Brakowało też po prostu szczęścia, gdzie wcześniej ono nam sprzyjało przy dobrej grze. Jestem pewny, że teraz już będzie tylko lepiej. Myślisz, że uda nam się jeszcze pozbierać i zagrać w czerwcowych barażach? – Taki mamy cel, bo każdy zawodnik chciałby do końca ligi o coś walczyć niż grać o pietruszkę. I jestem pewny, że to się uda tylko musimy pokazywać taki charakter i wolę walki jak z Pogonią. Gramy z drużynami, które będą walczyć o życie. Na chwilę zatrzymajmy się przy innym częstochowskim klubie. Raków, w którym również spędziłeś kilka lat swojej kariery przeżywa swe najpiękniejsze chwile w 100-letniej historii. Wywalczenie Pucharu Polski, za chwilę może być też wicemistrzem Polski. Pomyślałbyś, że drużyna z Częstochowy odniesie kiedyś takie sukcesy? – Przyznam się szczerze, że nie, ale byłem pewny, że trener Marek Papszun może namieszać w Ekstraklasie, bo było zawsze czuć od niego mega pewność siebie w tym co robi. Bardzo się cieszę, że udało się taki sukces osiągnąć Rakowowi, bo dużo ludzi się zaangażowało w ten projekt. Gratulacje również dla właściciela klubu, pana Michała Świerczewskiego za cierpliwość w tym co robił. Wracamy do Skry. Powiedz tak szczerze: denerwowałeś się, że przez większość sezonu musiałeś siedzieć na ławce? Bramkarzem numer jeden był Mikołaj Biegański. – Po zakończonym poprzednim sezonie byłem w czołówce bramkarzy ligi i miałem jakieś oferty. Zdecydowałem się, że zostaje, więc potem zdenerwowanie było, ale bardziej pozytywne, bo też rozumiałem sytuację. Była pandemia, okienko też było szalone, bo zaraz graliśmy Puchar Polski, a praktycznie nie było czasu na transfery. Pierwsze mecze graliśmy w zasadzie z 3-4 osobami na ławce, a młodzieżowców trener gdzieś musiał dać do składu. Mikołaj dostał szansę i bronił w tamtej rundzie bardzo dobrze. Ja starałem się robić na treningach to co najlepiej potrafię, bo charakter inaczej by mi nie pozwalał przyjść na trening i pokazywać obrażonego. Piłka cały czas uczy pokory i pokazuje, że w ciągu pół roku można być bardzo wysoko, a nagle można spaść bardzo nisko. Dlatego trzeba cały czas robić swoje. Po kontuzji Adamów – Olejnika i Mesjasza potrzebny był człowiek, który zmobilizuje kolegów w decydujących momentach. Chyba idealnie nadajesz się do tej roli? – To była dla nas duża strata, bo „Olej” jak i „Messi” trzymali defensywę. Patrząc też na statystyki Adasia Mesjasza w ofensywie, te były również imponujące. Lubię dużo podpowiadać, to fakt. Kiedyś pewien trener mi powiedział: „Mati jak dobrze sobie ustawisz zespół, to będziesz miał mniej pracy w bramce”, ale też jak jest się w stałej komunikacji z drużyną to i koncentracja jest mocniejsza. Żona się śmieje zawsze, bo czy to na Rakowie czy na Skrze, jak dochodziła do stadionu i było słychać krzyki, to było wiadomo, że dziś gram (śmiech). Mimo, że wcześniej nie grałeś, uzbierałeś całkiem sporo żółtych kartek (śmiech) – Tylko dwie, ale fakt – teraz na czas zbytnio nie można grać. Na ławce niekiedy ciężej emocje powstrzymać niż na boisku. Bo jak ktoś krzywdzi rodzinę to jest się za rodziną, a my tutaj szatnię mamy mocną, bo jest dużo chłopaków z Częstochowy i atmosfera jest bardzo dobra. W obecnym sezonie nie miałeś za wiele okazji do grania, więc na koniec muszę cię jeszcze zapytać, czym zajmuje się Mateusz Kos oprócz gry w piłkę? – Wiadomo, że piłka po rodzinie jest najważniejsza w moim życiu. Najpierw więc poświęcam czas rodzinie, później treningi, a w między czasie pracuję u teścia w firmie oraz prowadzę treningi bramkarskie indywidualnie lub w paru klubach piłkarskich. Na nudę więc nie ma czasu, ale najważniejsze, że zdrowie dopisuje i czuje się znakomicie. Rozmawiał Mariusz Rajek

„Celem było zwycięstwo” – Kamil Wojtyra po meczu z Pogonią – VIDEO

Kamil Wojtyra zdobywając w meczu z Pogonią Siedlce dwie bramki umocnił się na pozycji lidera strzelców eWinner 2. Ligi. Dzięki jego trafieniu w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry udało nam się uratować remis 2:2, ale sam strzelec mógł być z takiego obrotu sprawy zadowolony jedynie połowicznie. – Celem było zwycięstwo, a to się nie udało. Remisujemy rzutem na taśmę, ale w pełni nas to nie cieszy. W ostatnich meczach mamy niestety mało sytuacji – przyznał po spotkaniu. Zapraszamy do obejrzenia całej rozmowy. Rozmawiał Daniel Flak

Ratujemy punkt z Pogonią w ostatniej sekundzie

Jak się za bardzo chce, to nie wychodzi. Jeśli jednym zdaniem chcielibyśmy podsumować mecz Skry z Pogonią Siedlce to brzmiałoby ono właśnie tak. Drużynie nie można odmówić wielkiego zaangażowania i chęci przełamania, ale niestety skończyło się ósmym meczem z rzędu bez wygranej. Remis 2:2 uratowaliśmy w ostatnich fragmentach po golu Kamila Wojtyry. Od pierwszych sekund meczu z Pogonią było widać w naszej drużynie pozytywne naładowanie i chęć przerwania siedmiu spotkań bez wygranej. Graliśmy szybką piłkę, wymienialiśmy wiele podań w szybkim tempie. Była to Skra na jaką czekaliśmy od kilku tygodni. W 12. minucie z rzutu wolnego bardzo dobrą piłkę wrzucił Radek Gołębiowski, ale w polu karnym nie sięgnął jej Mariusz Holik. Chwilę później blisko gola głową był Kamil Wojtyra. W 25. minucie goście dostali ogromny i niezasłużony prezent w postaci rzutu wolnego tuż sprzed pola karnego. Problem w tym, że nasz zawodnik nie faulował. Z bliskiej odległości niezwykle precyzyjnie i efektownie przymierzył Krzysztof Danielewicz wyprowadzając Pogoń na prowadzenie. Na straconego gola odpowiedzieliśmy jednak w najlepszy możliwy sposób. W 31. minucie Wojtyra wykorzystał fatalny kiks bramkarza gości Bartosza Klebeniuka i strzałem do pustej bramki doprowadził do wyrównania. Do końca pierwszej części gry trwała wymiana ciosów i bardzo atrakcyjne widowisko dla kibiców. Zaznaczyć trzeba jednak, że to Skra prezentowała się lepiej i kontrolowała wydarzenia boiskowe. Drugą połowę rozpoczęliśmy od mocnego uderzenia Krzyśka Napory z dalszej odległości minimalnie ponad bramką. W 55. minucie niestety poważny błąd przytrafił się Karolowi Noiszewskiemu. Po jego stracie przed polem karnym piłkę przejął Maciej Górski i nie mógł nie skorzystać z takiego prezentu. Po bramce na 2:1 goście złapali wiatr w żagle i zaczęli dominować na boisku. 10 minut później Górski był bliski podwyższenia prowadzenia. Z naszej strony strzałami próbował odgryzać się wprowadzony w drugiej połowie Titas Milasius. Do nieco kuriozalnej sytuacji doszło w 72. minucie. Sędzia Grzegorz Kawałko podyktował dla nas rzut karny za faul na Kamilu Wojtyrze, by po chwili skonsultować się z sędzią liniowym i stwierdzić, że… to Kamil faulował i odwołał rzut karny! Wyglądało to tak jakby w eWinner 2. Lidze obowiązywał system VAR, a sędzia podjął decyzję po jego interwencji. W 82. minucie goście mogli rozstrzygnąć losy rywalizacji. W jednej akcji w polu karnym mieli kilka 100-procentowych okazji na umieszczenie piłki w bramce, ale instynktownymi paradami uratował nas Mateusz Kos. Cztery minuty później „Kosik” raz jeszcze popisał się świetną interwencją po uderzeniu głową Górskiego. Kiedy wydawało się, że przyjdzie nam przełknąć kolejną porażkę, w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry Kamil Wojtyra uratował remis dla Skry wpychając piłkę do bramki po dośrodkowaniu z lewej strony. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie. – Co tu dużo mówić po takim meczu… Był on pod naszą kontrolą, dwukrotnie prowadziliśmy i kolejny raz oddajemy pewne punkty tracąc bramkę w ostatniej minucie. Wcześniej mieliśmy kilka sytuacji na zamknięcie meczu. Remisujemy w okolicznościach, które aż trudno komentować – powiedział na pomeczowej konferencji bardzo zdenerwowany trener Pogoni, Bartosz Tarachulski. – W tym meczu były dwie różne połowy. Z pierwszej jestem bardzo zadowolony. Zazwyczaj nie komentuje decyzji sędziego, ale nie miał prawa podyktować takiego rzutu wolnego jak w 25. minucie nawet na poziomie trampkarzy. Nasz zawodnik wygrał czysto pozycję, wybił piłkę głową i nagle usłyszeliśmy gwizdek sędziego i za chwilę straciliśmy bramkę. Jestem dumny z chłopaków, bo walczyli do końca i wierzyli. Pogoń przy 2:1 złapała luz, kapitalna interwencja Kosa też nas uchroniła przed stratą bramki. Z przebiegu meczu ten punkt trzeba traktować jak zwycięstwo. Wyniki innych meczów są takie, że jesteśmy cały czas w szóstce. Trzeba tego pilnować i będziemy walczyć do końca – skomentował z kolei Marek Gołębiewski. – Przed meczem na pewno celowaliśmy w zwycięstwo. Niestety nie udało się, rzutem na taśmę zremisowaliśmy. Mimo tych okoliczności nie możemy być z niego w 100 procentach zadowoleni – dodał strzelec dwóch goli Kamil Wojtyra. Był to ósmy z rzędu mecz Skry bez wygranej. W ośmiu ostatnich meczach zdobyliśmy zaledwie 3 punkty. Mimo to wskutek innych wyników nadal pozostajemy w czołowej w szóstce. Chcąc jednak myśleć o osiągnięciu sukcesu na koniec sezonu, bardzo dużo w naszej grze musi się zmienić. Skra Częstochowa – Pogoń Siedlce 2:2 (1:1) 0-1 Krzysztof Danielewicz 25’ 1-1 Kamil Wojtyra 31’ 1-2 Maciej Górski 55’ 2-2 Kamil Wojtyra 90+4’ Skra: Kos, Brusiło Ż, Sadowski (Pietraszkiewicz), Holik, Napora (Warnecki), Kazimierowicz, Nocoń Ż, Noiszewski (Rogala), Gołębiowski, Niedbała (Milasius), Wojtyra Pogoń: Klebaniuk, Sewerzyński (Brodziński), Danielewicz, Kozłowski (Rymek), Baidoo (Adamek), Olszewski, Ocenas, Przybecki (Preuss), Górski, Repka, Kołoczek Mariusz Rajek, zdj. Patryk Kowalski

Jak nie teraz, to kiedy – zapowiedź meczu Skra – Pogoń Siedlce

Nasza drużyna ostatni raz zwyciężyła w Wielkanocną Sobotę (03.04) efektownie pokonując na wyjeździe Chojniczankę 3:1. Potem przyszedł kryzys i seria siedmiu meczów bez wygranej, którą mamy nadzieję uda nam się przerwać w najbliższą sobotę (08.05) w starciu z Pogonią Siedlce. – Ja osobiście nie przyjmuje innej opcji do siebie niż sobotnia wygrana – bez ogródek mówi pełniący obowiązki kapitana w Skrze Piotr Nocoń. Nie da się ukryć, że starcie z przeciwnikiem, który o nic już w tym sezonie nie walczy wydaje się być idealnym momentem na przełamanie i powrót do wygrywania. Pogoń z 36 punktami zajmuje 12. miejsce w tabeli. Na siedem kolejek przed końcem rozgrywek ma 9 punktów straty do miejsc barażowych oraz taką samą przewagę nad strefą spadkową. W Siedlcach powoli mogą być już myślami przy kolejnym sezonie. U nas sytuacja jest diametralnie inna. Dzięki dobrej rundzie jesiennej oraz wygranym na początku wiosny wciąż jesteśmy w strefie dającej prawo walki w barażach o awans do Fortuna 1. Ligi. We wtorek (04.05) dobre wieści do naszego klubu spłynęły również od Komisji Licencyjnej PZPN, która postanowiła przyznać nam licencję na występy w wyższej lidze w przypadku awansu. Nie pozostaje nam już nic innego jak tylko grać, wygrywać i na boisku wywalczyć sobie szansę na sportową promocję. – Limit błędów i pomyłek już wykorzystaliśmy. Jesteśmy nadal w strefie barażowej, ale teraz już nie mamy handicapu w postaci przewagi punktowej. Zatem czas na serię zwycięstw. Liczę, że już od meczu z Pogonią nasza bessa się skończy i zaczniemy regularnie punktować. Mecze nie będą łatwe. Przed nami cykl spotkań z zespołami walczącymi o ligowy byt, a my wiemy jak gra się z przysłowiowym „nożem na gardle”. Czeka nas ciekawa i bardzo trudna batalia o zakwalifikowanie się do baraży. Nadal wierzę w zespół – mówił po wtorkowej decyzji piłkarskich władz wiceprezes Skry, Piotr Wierzbicki. Piłkarze naszej drużyny są już bardzo mocno wygłodniali wygranej i nie chcą czekać z kolejnym zaksięgowaniem trzech punktów dłużej niż do soboty. – Nastroje z racji ostatnich wyników nie mogą być i nie są najlepsze. Wierzę jednak, a wręcz jestem przekonany, że jutro zrobimy wszystko, aby te nastroje odeszły na dobre. Ja osobiście nie przyjmuje innej opcji do siebie niż wygrana. Mieliśmy już kilka podobnych kryzysów w tej drużynie i udawało nam się z nich wychodzić dlatego jestem przekonany, że teraz będzie podobnie – mówi nie bawiąc się w niepotrzebną kurtuazję występujący od kilku spotkań w roli kapitana Piotrek Nocoń. – Każdy z nas zdaje sobie sprawę w jakiej jesteśmy sytuacji, jakie mamy ostatnio wyniki i wszyscy wierzymy w to, ze w sobotnim meczu się przełamiemy. Każdy w to wierzy i jest gotowy się poświecić, żeby zdobyć komplet punktów – wtóruje „Nockowi” Hubert Sadowski. Jakiego spotkania możemy spodziewać się w starciu z drużyną, która w obecnym sezonie jest typowym zespołem środka tabeli? Pogoń w 29 meczach odniosła 11 zwycięstw, przegrała 12 spotkań, a 6 razy jej zawodnicy dzieli się punktami. Co ciekawe, remisy to zdecydowanie ich domena w ostatnim czasie. Rezultatem nierozstrzygniętym kończyły się ich trzy ostatnie mecze: 2:2 z Błękitnymi, 0:0 w Elblągu oraz 2:2 ze Zniczem Pruszków. – Szczerze to nie zastanawiam się jak będzie wyglądał ten mecz, skupiam się bardziej na tym co my musimy zrobić, aby zaprezentować się lepiej niż to miało miejsce w ostatnim miesiącu i wrócić do wygrywania. Na pewno jest w nas duża złość na sytuację do której doprowadziliśmy i teraz chcemy zmazać plamę i udowodnić sobie oraz wszystkim, którzy już w nas zwątpili że nie składamy broni w walce o najwyższe cele – dodaje Piotr Nocoń. Warto w tym miejscu przypomnieć, że jesienią to my byliśmy górą w Siedlcach pokonując Pogoń 2:1. Tamta wygrana przyszła również po chwilowym kryzysie, mamy więc nadzieję, że historia się powtórzy. Mecze z siedlczanami zazwyczaj obfitowały w duże emocje. – Zdajemy sobie sprawę, ze spotkanie z Pogonią nie będzie łatwe, drużyna z Siedlec ma w swoich szeregach dobrych i doświadczonych zawodników, którzy mają jakość i wiemy, ze czeka nas trudny pojedynek, ale jesteśmy gotowi podjąć walkę i mam nadzieję, ze w sobotę przed finiszem rozgrywek zaczniemy passę zwycięstw – z wiarą i przekonaniem mówi Sadowski. Bardzo mocno wierzymy w to, że od jutra zaczniemy pisać nową historię zwycięstw i ustabilizujemy swoją pozycję w czołowej szóstce. Czy tak się stanie? Wszystko powinno być jasne przed 19.30, ponieważ pierwszy gwizdek sędziego Grzegorza Kawałko wyznaczono na godzinę 17.30. Transmisję spotkania tradycyjnie już będzie można śledzić za pomocą aplikacji eWinner. Mariusz Rajek