Derby na “Lorecie”!

Chyba śmiało można stwierdzić, że w najbliższą sobotę przy ulicy Loretańskiej dojdzie do prawdziwego derbowego pojedynku. Druga drużyna częstochowskiej Skry zmierzy się bowiem z ekipą KS Stradom. I choć mówimy o meczu rezerw naszego klubu, to z pewnością zbliżające się spotkanie przybierze wymiar szczególny dla wielu sympatyków obu zespołów. Rywalizacji Stradomia ze Skrą pikanterii dodaje fakt, że są to drużyny niemalże ze sobą sąsiadujące. Bliskie położenie obu stadionów, a także kilka lat wspólnej gry na podobnych szczeblach rozgrywkowych sprawiają, że spotkania pomiędzy tymi zespołami zawsze będą postrzegane jako szalenie istotne wydarzenie dla kibiców, którzy od lat identyfikują się ze swoimi klubami spod Jasnej Góry. Przez lata drużyna Stradomia pozostawała jednak w cieniu Skry. Wielu utalentowanych zawodników trafiało w przeszłości z Sabinowskiej na Loretańską (a wcześniej na ulicę Grunwaldzką), by swoją karierę rozwijać w barwach naszego klubu. Postawa co najmniej kilku z nich była godna zapamiętania i należy otwarcie przyznać, że byli gracze Stradomia występujący później w szeregach Skry niejednokrotnie wchodzili na jeszcze wyższy poziom, uczestnicząc w tworzeniu historii naszego zespołu. Ostatni raz obie drużyny na poziomie jednej klasy rozgrywkowej spotkały się w sezonie 2010/2011. Stradom, występujący wówczas po nazwą KS Częstochowa, zaciekle walczył z zespołem Skry o miejsce na samym szczycie tabeli. Ostatecznie nasz zespół uplasował się na drugiej pozycji, a „derbowy” rywal ukończył rozgrywki miejsce niżej. W rundzie jesiennej górą byli piłkarze naszej drużyny, wygrywając 1:0, a ostatnie ligowe spotkanie pomiędzy oboma klubami zakończyło się zwycięstwem Stradomia 3:1. W późniejszym okresie losy obu klubów niemal całkowicie się rozeszły. Skra rozpoczęła imponujący marsz w górę, a zespół Stradomia ostatnie lata spędził w klasie okręgowej. Warto nawiązać także do obecnej sytuacji sobotnich rywali w lidze, a także do osiągnięć naszego zespołu rezerw. Podopieczni Tomasza Szymczaka plasują się na drugiej pozycji w tabeli, imponując zwłaszcza postawą w ofensywie. Z kolei Stradom wyprzedza jedynie Spartę Szczekociny, zajmując przedostatnie miejsce w stawce. Mówi się jednak, że derby rządzą się swoimi prawami. Być może podobnie będzie i tym razem, więc piłkarze drugiej drużyny naszego klubu muszą wyjść na boisko podwójnie skoncentrowani. Liczymy na widowisko pełne emocji. I wierzymy, że nasi piłkarze wyjdą z kolejnej historycznej rywalizacji zwycięsko. Daniel Flak

Piłkarki Skry Ladies górą w starciu z Ząbkovią Ząbki!

Dzisiejszego popołudnia na stadionie przy ulicy Loretańskiej byliśmy świadkami kapitalnego widowiska. Piłkarki Skry Ladies Częstochowa zmierzyły się z zespołem Ząbkovii Ząbki. Po emocjonującym, pełnym zwrotów akcji spotkaniu podopieczne Marty Miki zwyciężyły 4:2. Fenomenalną skutecznością błysnęła Justyna Matusiak, która aż czterokrotnie wpisała się na listę strzelców. Pierwsze minuty spotkania obfitowały w dużą ilość sytuacji pod obiema bramkami. Początkowo nieco konkretniejsze w swoich poczynaniach były zawodniczki z Ząbek, które kilkukrotnie kreowały groźne okazje. Z czasem jednak piłkarki Skry zaczęły przejmować inicjatywę, imponując szybkością rozgrywania akcji. Zawodniczki drużyny gości miały coraz większe problemy z wyprowadzeniem futbolówki. Wysoki, agresywny pressing stosowany przez podopieczne Marty Miki przynosił doskonałe efekty. Ponadto nasze akcje zaczynały nabierać odpowiedniego tempa, co szybko przełożyło się kolejne okazje. Pierwszy raz naprawdę groźnie pod bramką drużyny gości zrobiło się już w okolicach 20 minuty gry. Akcję doskonale rozprowadziła Justyna Matusiak, która świetnym podaniem uruchomiła aktywną Stefanię Wodarz. Skrzydłowa naszej drużyny doskonale dograła piłkę do niepilnowanej Lidii Grzonki, która zakończyła akcję groźnym uderzeniem. Chwilę później nasze piłkarki zmarnowały sytuację sam na sam. W 32. minucie po uderzeniu z rzutu wolnego Justyna Matusiak zapewniła naszej drużynie prowadzenie. Piłkarki Skry poczuły się wówczas jeszcze pewniej, dyktując warunki gry na boisku. Nietrudno było odnieść wrażenie, że od początku drugiej połowy zawodniczki Marty Miki w pełni kontrolują spotkanie. Przez długi okres doskonale poczynały sobie w destrukcji, a pewna w swoich interwencjach Karolina Szulc, miała zdecydowanie mniej pracy niż w pierwszej odsłonie meczu. Czujność naszych piłkarek została jednak uśpiona. W 79 minucie zespół gości doprowadził do wyrównania. Chwilę później zawodniczki z Ząbek prowadziły już 2:1. Rywalki doskonale wykorzystały chwile słabości naszych piłkarek. Końcówka spotkania była jednak prawdziwą demonstracją siły w wykonaniu Skry Ladies. Justyna Matusiak szybko doprowadziła do wyrównania, by kilka minut później zdobyć kolejną bramkę, która ponownie zapewniła nam prowadzenie. W doliczonym czasie gry nasze piłkarki wyprowadziły kolejny dobry szybki atak. Po kapitalnym, prostopadłym podaniu Lidii Grzonki nasza zawodniczka znalazła się w sytuacji sam na sam. Bramkarka ekipy z Ząbek musiała ratować się faulem we własnym polu karnym. Arbiter wyciągnęła czerwoną kartkę i wskazała na wapno. Dzieła zniszczenia dokończyła niezawodna Justyna Matusiak, pewnie egzekwując „jedenastkę” i ustalając wynik meczu. Składy: Skra: Karolina Szulc – Kinga Baszewska, Natalia Liczko, Justyna Matusiak, Stefania Wodarz, Aleksandra Kaim (Olga Cichoń), Małgorzata Miniak, Milena Kowalska, Paulina Koszownik (Agnieszka Słaboń), Nicola Wojciechowska (Maja Ozierańska), Lidia Grzonka Ząbkovia: Monika Walaszek, Maria Wrzesińska, Małgorzata Lesińska, Anna Kodym, Urszula Komosińska, Nina Warachowska, Milena Prochowska, Justyna Piskorz, Anna Rudy, Patrycja Kozarzewska, Monika Walak Gole: Justyna Matusiak (4) – Patrycja Kozarzewska, Anna Kodym Daniel Flak, fot. Natanel Brewczyński

Andrzej Bledzewski trenerem bramkarzy Skry!

Nowym trenerem bramkarzy naszej drużyny został Andrzej Bledzewski.  Bledzewski przez lata występował na poziomie ekstraklasy, reprezentując barwy m.in. Górnika Zabrze czy Arki Gdynia. Jako golkiper zwyciężył w Mistrzostwach Europy U – 16, a także zadebiutował w seniorskiej reprezentacji Polski.  W minionym sezonie trzymał pieczę nad golkiperami GKS – u Jastrzębie, a wcześniej swoim doświadczeniem i umiejętnościami służył “GieKSie” Katowice. Zapraszamy do przeczytania rozmowy z nowym trenerem bramkarzy Skry! Co Pana przekonało do przyjścia do Skry?  – To na pewno chęć rozwoju, spojrzenia z innej perspektywy na 1. ligę, która jest dużym atutem Skry. I w sumie jest to też kwestia kontynuacji mojej edukacji trenerskiej. Przekonała mnie perspektywa współpracy z ludźmi na poziomie. Z niektórymi miałem już okazję współpracować i wychodzę z założenia, że dużo lepiej pracować z ludźmi, którym się ufa. Czy niebagatelne doświadczenie zebrane podczas kariery piłkarskiej pomaga Panu w pracy trenera bramkarzy? – To z pewnością nie przeszkadza, a nawet pomaga o tyle, że dzięki temu, iż przez lata analizowałem swoje doświadczenia i błędy,  łatwiej wyłapać mi pewne rzeczy u innych. Odpowiednio zareagować, pomóc. To mi bardzo pomaga. Natomiast jeśli mówimy o momencie, w którym przestajesz grać i zajmujesz się asystenturą w sztabie – bo jednak trener bramkarzy odpowiada za wiele rzeczy – to jest to już zupełnie inna para kaloszy. Trzeba umieć dostosować się do trendów, rozwijać się i szukać nowych rozwiązań. Świat się zmienia, może nie z dnia na dzień, ale bardzo szybko. Mam wrażenie, że obecnie dużo większą uwagę przywiązuje się do technicznych aspektów bramkarskiego rzemiosła. Jak zmieniło się podejście do szkolenia bramkarzy na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat?  – Jeśli mówimy o treningu bramkarskim, to rzeczywiście kiedyś – to już bardziej kwestia dwudziestu kilku lat wstecz – stawiało się głównie na aspekty motoryczne. Dużo się zmieniło. Teraz raczej mecz jest wykładnikiem tego, co robisz w tygodniu. To spotkanie pokazuje Ci, na co zwrócić uwagę w szerszej perspektywie. Świadomość ogromnie się zmieniła, jest dużo większa zarówno jeśli chodzi o trenerów, jak i bramkarzy grających na centralnym poziomie. Trening obecnie jest bardziej ukierunkowany i jeśli dobrze korzystasz ze współczesnych rozwiązań – to z pewnością ćwiczysz bardziej efektywnie niż kiedyś. W 2002 roku zadebiutował Pan w seniorskiej reprezentacji Polski. Jakie to uczucie: wyjść na boisko z orzełkiem na piersi?  – Z uwagi na to, że kiedyś były łączone roczniki, grając w kadrach młodzieżowych, często występowałem ze starszymi od siebie. Tuż po Jacku Magierze, Waszym krajanie, byłem kapitanem młodzieżówki. Jednak to był zupełnie inny rozdział. Jeśli chodzi o debiut w seniorskiej kadrze, to pamiętam wielką euforię związaną z  przebywaniem na zgrupowaniu reprezentacji, przyjazdem, całą otoczką. Miałem do czynienia z zawodnikami, którzy po szesnastu latach awansowali na mundial w Korei i Japonii. To byli piłkarze, którzy grali w mocnych, europejskich klubach jak Schalke czy Feynoord. Tworzyli naprawdę silną kadrę. – Pamiętam, że dostałem awaryjne powołanie za Jurka Dudka, który nie mógł stawić się wówczas na Cyprze. Nie było to jednak zgrupowanie ligowców, tylko wpadłem tam na prawdziwych piłkarzy: Olisadebe i całą resztę. Chłonąłem to wszystko. To była bardzo przyjemna chwila i jestem ogromnie szczęśliwy, że tak się to ułożyło. Czy po odejściu Mikołaja Biegańskiego, oczekuje Pan przyjścia kolejnego bramkarza do wzmocnienia rywalizacji?  – To jest kwestia założeń i ustaleń z trenerem oraz prezesami. Myślę, iż to będzie naturalne, że jeśli odszedł Mikołaj, to pojawi się również ktoś za niego. Jeśli chodzi o młodzież, także wracającą z wypożyczeń, będziemy na etapie poznawania się, zobaczenia co i jak, poukładania tego w jak najkrótszym czasie. Myślę, że to jasny przekaz. Mamy pewne sugestie i wiemy, w którą stronę chcielibyśmy pójść. Będziemy starali się to ułożyć na ten pierwszoligowy poziom w ten sposób, żeby miało to ręce i nogi. Czy Pan – jako osoba, która w dużej mierze przyczyni się do wyboru “jedynki” – uważa, że pierwszy bramkarz powinien mieć pewność, jego pozycja musi być niezachwiana, czy jednak to powinna być kwestia mocnej rywalizacji i walki tydzień po tygodniu? – Z pewnością przychylę się do drugiej opinii. Oczywiście należy zwrócić uwagę na kwestie mentalne u poszczególnych bramkarzy. Jeden woli wiedzieć wcześniej i zapewnia mu to pewność, drugiego nakręca rywalizacja. Trzeba to wyczuć. Natomiast właśnie słowo “rywalizacja” – to jest klucz. Na pewno będzie bronił najlepszy bez względu na to, czy ma status młodzieżowca, czy od dłuższego czasu rozdaje karty w szatni.  Zawsze bramkarze trenowali bardzo ciężko, ale niestety tylko jeden wychodził zwycięsko i był zadowolony. Ja również przeżywałem to w czasie swojej kariery i wiem, co się czuje. Czego sobie Pan życzy w kontekście nadchodzącego sezonu?  – Przede wszystkim stabilności, spokoju i rozsądku ze strony wszystkich nas. Głównym celem jest to, byśmy wszyscy się wspierali. To będzie nasza siła, a boisko wszystko zweryfikuje. Rozmawiał Daniel Flak

Filip Arak nowym zawodnikiem Skry!

Nowym zawodnikiem Skry Częstochowa został dzisiaj 18 – letni Filip Arak. Młody piłkarz występuje na pozycji środkowego obrońcy. Nabytek naszego klubu w zeszłym sezonie regularnie grał w trzecioligowym zespole Błonianki Błonie. Wcześniej reprezentował barwy młodzieżowych drużyn Escoli Warszawa, MKS Piaseczno i stołecznej Legii. Zapraszamy do zapoznania się z krótką rozmową z nowym piłkarzem naszej drużyny!   Daniel Flak: Co skłoniło Cię do przenosin do Skry Częstochowa? Jakie elementy szczególnie podobają Ci się w projekcie naszego klubu? Filip Arak: Na pewno podoba mi się, że Skra nie boi się stawiać na młodych zawodników. Doskonale pokazał to poprzedni sezon, gdzie drużyna do końca walczyła o awans, a i tak odważnie stawiała na młodzież i wygrała klasyfikację PRO Junior System. Pierwsza liga to z pewnością bardzo fajny poziom, więc mam nadzieję, że pokażę co potrafię w następnym sezonie, wszystko będzie dobrze i uda nam się wywalczyć utrzymanie.  Wcześniej grałeś w Escoli Warszawa. Akademii, która słynie z produkcji piłkarzy dobrze wyszkolonych technicznie i przystosowanych do wymagań nowoczesnej piłki. Jakie są Twoje największe atuty, jako środkowego obrońcy? Uważam, że moją najmocniejszą stroną jest gra w defensywie. I oczywiście wprowadzenie piłki. Zawsze jednak może być lepiej i mam nadzieję, że będę cały czas dopracowywał to tutaj, w Skrze, i z czasem będzie to wyglądało coraz lepiej.  W związku z tym można powiedzieć, że jesteś typem obrońcy, który nie boi się wyprowadzać piłki, szuka ryzyka? Na pewno lubię, kiedy zespoły, w których występuję grają w piłkę, ale nie boję się gry w obronie i potrafię się przystosować.  Czy Twój brat, Kuba, który już od kilku lat występuje w ekstraklasie był dla Ciebie wzorem? Na pewno zawsze patrzyłem na niego jak na autorytet, ale jednak różni nas to, że gramy na zupełnie innych pozycjach. I często wolałem podpatrywać zawodników takich jak Sergio Ramos. Piłkarz, którzy są topowi na mojej pozycji.  Czy ten ostatni rok regularnej gry w 3. lidze dał Ci dużo? Czy czujesz się lepszym zawodnikiem niż przed startem minionego sezonu? Z pewnością mam nadzieję, że to pierwsze ogranie w seniorskiej piłce mi pomoże. Po tym roku już wiem jak to mniej więcej wygląda i na pewno jest inaczej niż jakbym przychodził z piłki juniorskiej. Wiem, że 1. liga to jest wysoki poziom i muszę temu sprostać.  Czy wyznaczasz sobie jakieś cele na ten sezon – w kontekście indywidualnym i całej drużyny? Jeśli chodzi o drużynę, to oczywiście najważniejsze, żeby się utrzymać. Taki jest nasz cel – utrzymanie i pozostanie w 1. lidze. Natomiast indywidualnie, to zobaczymy, co przyniesie sezon. Będę dawał z siebie to, co najlepsze i mam nadzieję, że wszystko się uda.  

“Brązowi” świętują stulecie i marzą o sukcesie. Przedstawiamy Garbarnię Kraków

Już jutro piłkarze naszej drużyny rozegrają decydujące spotkanie w kontekście awansu do strefy barażowej. Gracze Konrada Geregi tym razem zawitają do Krakowa, by zmierzyć się z miejscową Garbarnią. Drużyną, która również głośno rozmyśla o najwyższych celach i nie zamierza kończyć rozgrywek na sobotnim meczu. Temperatura jutrzejszego widowiska z pewnością będzie niezwykle wysoka. W związku z powyższym, chcielibyśmy Wam bliżej przedstawić nieprzewidywalny zespół „Brązowych”. Bogata historia Na wstępie warto zaznaczyć, że mamy do czynienia z jednym z najbardziej utytułowanych klubów w drugoligowej stawce. Choć największe sukcesy Garbarni przypadają na lata trzydzieste ubiegłego wieku, to mówimy o okresie, który wśród fanatyków „Brązowych” wspominany jest do dzisiaj. To właśnie wtedy nasi ligowi rywale  zdobywali tytuły: wicemistrza (1929) i mistrza Polski (1931). Bogata historia nie kończy się jednak na sukcesach sprzed dziewięćdziesięciu lat. Warto zwrócić uwagę na fakt, że łącznie na najwyższym poziomie rozgrywkowym drużyna Garbarni spędziła piętnaście sezonów. W tym roku klub z Krakowa świętuje stulecie istnienia, a w związku z tym – z pewnością marzy o szybkim powrocie na zaplecze ekstraklasy. Doświadczony szkoleniowiec Z wyższymi klasami rozgrywkowymi sporo wspólnego ma szkoleniowiec „Brązowych”, Łukasz Surma. Były piłkarz chorzowskiego Ruchu czy warszawskiej Legii pobił rekord największej ilości rozegranych spotkań w ekstraklasie. Niebagatelne doświadczenie z pewnością pomaga mu w pracy trenera. W Krakowie stworzył solidny zespół, który na kolejkę przed końcem plasuje się na siódmej pozycji w tabeli. Garbarnia zgromadziła dotychczas 51 punktów i w przypadku zwycięstwa – zapewni sobie grę w barażach. Wierzymy jednak, że to nasza drużyna odtrąbi jutro swój prawdziwy sukces i stworzy sobie możliwość walki o awans na zaplecze ekstraklasy. Skupiając się jednak na naszych rywalach, niewątpliwie należy zauważyć, iż „Brązowi” należą do przeciwników wyjątkowo niewygodnych, potrafiących sprawiać niespodzianki. Najlepiej świadczą o tym chociażby niedawne triumfy w starciach z GieKSą Katowice czy Chojniczanką. Problem z defensywą Ostatnie spotkania nie mogą jednak napawać optymizmem sympatyków Garbarni. Piłkarze Łukasza Surmy nie wygrali od czterech meczów, tracąc punkty z zespołami z dolnej połowy tabeli. Nietrudno także dojść do konkluzji, iż sporym problemem naszych rywali pozostaje defensywa. „Brązowi” stracili już 46 goli, a minione spotkania znacząco uwydatniły ich kłopoty z obroną przy okazji stałych fragmentów gry. Solidny zespół Nie wolno jednak zapominać, iż drużyna z Małopolski ma także sporo atutów. Jednym z nich jest obecność Michała Fidziukiewicza, doświadczonego napastnika, który po kapitalnej rundzie w Stali Stalowa Wola, zimą przeniósł się do zespołu „Brązowych”. Strzelił już siedem goli i należy do największych asów w talii Łukasza Surmy. Kolejnym, niezwykle doświadczonym, dobrym graczem w szeregach „Brązowych” jest Jakub Kowalski. Były gracz Podbeskidzia czy chorzowskiego Ruchu, który w ekstraklasie rozegrał blisko 90 spotkań, na poziomie drugiej ligi notuje bardzo dobre liczby. Dzięki obecności takich graczy jak Grzegorz Marszalik (siedem goli) czy Jakub Górski (talent sporego kalibru, wypożyczony z Korony), Garbarnia pozostaje drużyną bardzo solidną. Kadra zespołu jest zrównoważona i chyba śmiało można stwierdzić, że w przypadku drużyny z Krakowa mamy do czynienia z prawdziwą mieszanką rutyny z młodzieńczą fantazją. Czas na kolejny triumf! Na koniec warto przypomnieć, że w ostatnim starciu Skry z „Brązowymi”, rozgrywanym w lutym tego roku, lepsza okazała się nasza drużyna, zwyciężając 1:0. Miejmy nadzieję, że tym razem będzie podobnie. Stawka jest niezwykle wysoka i gracze Konrada Geregi z pewnością wyjdą na plac gry podwójnie zmotywowani. Głęboko wierzymy, że jutro po południu nie będziemy myśleli o wakacjach, lecz o nadchodzących spotkaniach barażowych. Daniel Flak

Błękitni Stargard zawitają na Loretańską. Przedstawiamy najbliższego rywala!

Już jutro piłkarze naszej drużyny rozegrają kolejne niezwykle istotne spotkanie. Tym razem do Częstochowy zawitają piłkarze z dalekiego Stargardu, którzy zaciekle walczą o utrzymanie w drugoligowej stawce. Przyjrzyjmy się zatem bliżej drużynie Błękitnych, która spróbuje napsuć sporo krwi podopiecznym Konrada Geregi. Zaczniemy od przybliżenia historii drużyny z województwa Zachodniopomorskiego. Klub został założony w 1945 roku. Przez wiele lat występował w niższych krajowych ligach, by po nieco ponad trzech dekadach funkcjonowania awansować na drugi szczebel rozgrywkowy. Błękitni jednak szybko szybko pożegnali się z zapleczem ekstraklasy. Czekali kolejne lata, by ponownie awansować w 2002 roku. Wówczas jednak zespół ze Stargardu musiał wycofać się z drugoligowych rozgrywek ze względu na problemy finansowe. Od 2013 roku drużyna Kolejarzy występuje w drugiej lidze. Wielkim wydarzeniem dla kibiców Błękitnych z pewnością była pucharowa kampania sprzed kilku lat, kiedy ich ekipa pokonała trzech pierwszoligowców i ekstraklasową Cracovią, docierając do półfinału Pucharu Polski. Dopiero Lech Poznań sprostał zespołowi z Pomorza, zwyciężając po dogrywce. Właśnie wtedy o Błękitnych usłyszała cała piłkarska Polska. Obecnie jednak nastroje sympatyków drużyny ze Stargardu dalekie są od euforii. Kolejarze plasują się na czternastym miejscu w ligowej tabeli z dorobkiem 34 oczek. Sytuacja w dole stawki jest niezwykle napięta, a różnice punktowe między zespołami są niewielkie. I chociaż piłkarze Błękitnych zapewne do ostatniej kolejki będą drżeć o ligowy byt, to ostatnie mecze w ich wykonaniu pokazały, że nie zamierzają łatwo składać broni. W trzech poprzednich spotkaniach drużyna Adama Topolskiego zdobyła pięć punktów. A skoro już wspominamy o trenerze Kolejarzy, to z pewnością warto zwrócić uwagę na jego niebagatelne doświadczenie. Jako piłkarz rozegrał blisko trzysta spotkań dla Legii Warszawa, a w zawodzie szkoleniowca pracuje już od ponad trzydziestu lat. W związku z tym należy się spodziewać, że w obecnej, alarmowej wręcz sytuacji, drużyna ze Stargardu będzie podwójnie zmotywowana. Do największych problemów zespołu Adama Topolskiego niewątpliwe zalicza się gra w defensywie. Błękitni stracili już 60 bramek, co stanowi najgorszy wynik w drugoligowej stawce. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, iż w ostatnich meczach obrona ze Stargardu prezentuje się nieco korzystniej, czego najlepszym dowodem są bezbramkowe remisy: z GieKSą Katowice i Olimpią Elbląg. Analizując poczynania Kolejarzy nietrudno także dojść do wniosku, że ich bolączką jest gra na wyjazdach. Na terenie przeciwnika zwyciężali tylko trzykrotnie. Nasza defensywa musi być jednak wyjątkowo czujna, wszak piłkarze trenera Topolskiego niejednokrotnie już udowadniali, że potrafią kreować sytuacje. Jednym z najgroźniejszych zawodników Błękitnych jest Adam Bochnak, najlepszy strzelec zespołu. 23 – letni kreatywny pomocnik już siedmiokrotnie pokonywał bramkarzy rywali. Ponadto zaliczył kilka istotnych, ostatnich podań. Pewnym punktem ofensywnej formacji, podstawowym środkowym napastnikiem, jest Damian Niedojad. Z pewnością doskonale kojarzycie jego nazwisko, wszak mówimy o zawodniku, który w ubiegłym sezonie przywdziewał barwy klubu z Loretańskiej. W obecnej kampanii zgromadził na koncie sześć goli, a spotkanie ze Zniczem Pruszków pokazało, że w polu karnym potrafi być bardzo niebezpieczny. Na koniec przypomnijmy, że w pierwszym spotkaniu ze Skrą, piłkarze Błękitnych zwyciężyli 1:0. Nadszedł więc odpowiedni czas na prawdziwy rewanż ze strony naszej drużyny, tym bardziej, że gra toczy się o wyjątkowo wysoką stawkę. Jesteśmy pełni wiary, że ostatni mecz na Loretańskiej w sezonie zasadniczym dostarczy kibicom naszej drużyny samych pozytywnych wrażeń. Daniel Flak

5 szybkich: Radosław Gołębiowski

Dzisiaj w naszej serii “5 szybkich” krótko porozmawialiśmy z utalentowanym środkowym pomocnikiem naszej drużyny, Radosławem Gołębiowskim.  Gra bez kibiców? Jest łatwiej czy trudniej? Radosław Gołębiowski: Zdecydowanie trudniej. Kibice motywują cię do lepszej gry. Idol z dzieciństwa? Lionel Messi. Najsilniejszy charakter w szatni? Piotrek Nocoń. Łączenie studiów z piłką – tak czy nie? Nie wiem. Trudno mi powiedzieć, ponieważ dopiero skończyłem technikum. Najlepszy mecz w życiu? Mam nadzieję, że jest dopiero przede mną. Daniel Flak

Czerwona latatnia z Warmii i Mazur. Przedstawiamy Olimpię Elbląg

Już jutro piłkarze naszej drużyny wybiorą się w kolejną daleką delegację. Tym razem zawitają do Elbląga, gdzie na ich drodze stanie czerwona latarnia ligi, miejscowa Olimpia. I chociaż miejsce w tabeli naszych rywali nie może robić wrażenia, to gospodarze niedzielnego spotkania z pewnością postawią trudne warunki. Nadchodzi odpowiedni czas, by bliżej przyjrzeć się drużynie z Warmii i Mazur. Olimpia Elbląg została założona w 1945 roku pod nazwą “Syrena”. Przez lata funkcjonowała na poziomie niższych krajowych lig. Po trzech dekadach nadszedł jednak długo wyczekiwany sukces, jakim niewątpliwie był awans na drugi szczebel rozgrywkowy. Co prawda Olimpijczycy szybko zakończyli swoją przygodę z drugą, spadając już po sezonie, lecz kilka lat później ponownie wywalczyli promocję do wyższej klasy. Łącznie drużyna z Elbląga spędziła dziewięć sezonów na drugim poziomie rozgrywkowym. Ostatni raz z zapleczem ekstraklasy żegnała się w 2012 roku. Wiele jednak wskazuje na to, że jeśli gra piłkarzy Olimpii nie ulegnie poprawie, to na Warmii i Mazurach będą musieli na dłuższy czas zapomnieć o pierwszoligowych marzeniach. Piłkarze Jacka Trzeciaka – w swojej karierze zawodniczej i trenerskiej przez lata związanego z Polonią Bytom – zajmują ostatnie, dziewiętnaste miejsce w tabeli z dorobkiem 33 punktów. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że znacznie większą część zgromadzonych „oczek” gracze z Elbląga zdobywali w meczach u siebie. I chyba śmiało można potraktować to jako dowód, że nasi piłkarze muszą być jutro maksymalnie skoncentrowani. Pamiętajmy również, że w dwóch ostatnich spotkaniach Olimpia zdobyła cztery punkty, pokonując Znicz Pruszków 2:1 i bezbramkowo remisując z Błękitnymi Stargard. Niezbyt mocną stroną naszych rywali pozostaje ofensywa. Olimpijczycy zdobyli zaledwie 33 bramki, co stanowi najgorszy wynik w lidze. Nie oznacza to jednak, że trener Trzeciak nie posiada w swojej talii piłkarzy, którzy mogą postraszyć defensywę drugoligowych rywali. Dobrym przykładem z pewnością jest Janusz Surdykowski, którego nasi obrońcy powinni otoczyć szczególną opieką. Doświadczony, 35 – letni snajper strzelił w obecnej kampanii już 14 goli. Posiada spore doświadczenie na poziomie I – ligowym. I chociaż na przestrzeni całej kariery nie należał do graczy, którzy trafiają seriami, to kapitalnie wkomponował się w zespół Olimpii. Surdykowskiego wspiera m.in. Marcin Bawolik. Młody, dwudziestoletni piłkarz pięciokrotnie pokonywał bramkarzy rywali. Jest niezwykle mobilnym i szybkim graczem, który musi być umiejętnie pilnowany przez naszych graczy. Wydaje się jednak, że to właśnie najbardziej wiekowi piłkarze Olimpii są największą nadzieją na utrzymanie drużyny. Istotnym elementem zespołu jest Andrzej Witan – były bramkarz m.in. Arki Gdynia czy Niecieczy. Gwarantuje solidność i pewność między słupkami. Kapitanem  jest doświadczony, rosły środkowy defensor, Tomasz Lewandowski, w przeszłości z powodzeniem występujący na zapleczu ekstraklasy. Na koniec warto przypomnieć, że w pierwszym spotkaniu ze Skrą, lepsi okazali się gracze Olimpii, wygrywając 1:0. Wierzymy, że tym razem będzie inaczej, a nasza drużyna – w ostatnim meczu naładowana nową, pozytywną energią – wywiezie z Warmii i Mazur kolejne, cenne trzy punkty.

Solidna drużyna z Mazowsza. Przedstawiamy Znicz Pruszków

Piłkarze naszej drużyny już w najbliższą środę będą mieli okazję do przełamania niekorzystnej passy. Tym razem na drodze Skry Częstochowy staje Znicz Pruszków. W związku z tym, nadszedł dobry czas, by bliżej przyjrzeć się drużynie z Mazowsza, która jutrzejszego popołudnia spróbuje napsuć sporo krwi zawodnikom Konrada Geregi i Jacka Rokosy. Zacznijmy tradycyjnie, od historii zespołu, który powstał w 1923 roku. Klub z Pruszkowa przez długie lata grywał w niższych krajowych ligach. W końcu jednak nadszedł czas prawdziwej hossy. Drużyna wywalczyła awans na trzeci szczebel rozgrywkowy w Polsce, by w 2007 roku świętować wymarzoną promocję na zaplecze ekstraklasy. W ostatnich latach Żółto – Czerwoni nie opuszczali poziomu centralnego. Po spadku w 2010 roku, Znicz ponownie awansował do I ligi w sezonie 2015/2016. Piłkarze z Mazowsza szybko jednak znaleźli się szczebel niżej i występują na nim do dzisiaj. W obecnej kampanii Znicz plasuje się na 13 miejscu w ligowej tabeli, gromadząc na swoim koncie 33 punkty. Z pewnością warto zwrócić uwagę na fakt, że choć drużyna z Pruszkowa traci sporo goli (49), to i tak notuje pod tym względem zdecydowanie najlepsze statystyki z zespołów dolnej połowy tabeli. Ostatnie dwa mecze Znicza zakończyły się porażkami: z Olimpią Elbląg (1:2) i Błękitnymi Stargard (0:2). Nasi piłkarze z pewnością największej szansy mogą upatrywać w akcjach oskrzydlających. Nietrudno wszak dojść do konkluzji, iż zespół z Mazowsza ma spore problemy z grą defensywną w bocznych sektorach. Piotr Kobierecki, 35 – letni szkoleniowiec wcześniej przez długie lata związany z Legią, stworzył jednak drużynę bardzo nieprzewidywalną, która potrafi sprawiać niespodzianki. Doskonałym przykładem jest chociażby niedawane, bardzo zaskakujące zwycięstwo z GKS – em Katowice. Najlepszymi strzelcami drużyny z Pruszkowa pozostają: Maciej Machalski i Bartosz Wichtowski. Oboje zaliczyli po siedem trafień. Pierwszy z nich jest kapitanem zespołu, grającym w środku pola i śmiało można stwierdzić, ze należy do najbardziej kreatywnych graczy w układance trenera Kobiereckiego. Z kolei Wichtowski to środkowy obrońca i choć większość bramek zdobył egzekwując rzuty karne, to pozostaje zawodnikiem niezwykle niebezpiecznym przy stałych fragmentach gry. Drugim piłkarzem tworzącym centralną część defensywy jest Martin Baran. Były piłkarz m.in. Jagiellonii, Polonii Bytom czy Polonii Warszawa, posiada ogromne doświadczenie, które na drugoligowym poletku często gwarantuje solidność i pewność w destrukcji. Z kolei naszych defensorów będzie próbował przestraszyć Maciej Firlej, autor 5 goli. Warto jednak nadmienić, ze napastnik Znicza jesienią występował na poziomie Fortuna I Ligi w Koronie Kielce. Na koniec przypomnijmy, ze w pierwszym spotkaniu Skra zremisowała ze Zniczem 1:1. Wierzymy, ze tym razem będzie inaczej i nasi piłkarze zakończą środową rywalizację w bardzo dobrych nastrojach.

Nieobliczalna drużyna z Mazowsza. Przedstawiamy Pogoń Siedlce

Drugoligowy sezon powoli wkracza w decydującą fazę. Ostatnimi czasy nasza drużyna notuje nieco gorszą serię i nie potrafi nawiązać do fantastycznych rezultatów z początku rundy wiosennej. Piłkarze trenera Marka Gołębiewskiego posiadają jednak duże umiejętności, są odpowiednio zmotywowani i mają wszelkie podstawy by wierzyć, że już w sobotę przy Loretańskiej dojdzie do przełamania. Ich rywalem będzie drużyna Pogoni Siedlce. Poznajmy więc bliżej zespół z Mazowsza, który w nadchodzący weekend zamelduje się w Częstochowie. Historia Zacznijmy tradycyjnie, od historii organizacji, która oficjalnie została założona w 1944 roku. Wówczas w Siedlcach swoją działalność zapoczątkował klub „Ognisko”, do którego powstania w dużej mierze przyczynili się miejscowi kolejarze. Na przestrzeni lat nazwa zespołu wielokrotnie ulegała zmianom, by w końcu nawiązać do aktualnie panującej nomenklatury i przeistoczyć się w „Pogoń”. Drużyna z Siedlec błyskawicznie wywalczyła awans do II ligi. Miało to bowiem miejsce już w 1948 roku. Jednak równie szybko Biało – Niebiescy zakończyli swoją przygodę na centralnym szczeblu, kolejne lata spędzając w niższych klasach rozgrywkowych. Słońce nad siedleckim niebem intensywniej zaświeciło w 2014 roku, kiedy zespół wywalczył awans na zaplecze ekstraklasy. W I lidze spędził cztery sezony. Świetna postawa w meczach wyjazdowych Obecnie działacze klubu z pewnością pragną nawiązać do sukcesów sprzed kilku lat. Na razie jednak kibice Pogoni Siedlce mogą być ukontentowani, że ich drużyna jest bliska utrzymania się na trzecim szczeblu rozgrywek, plasując się na 12. pozycji w tabeli z dorobkiem 36 punktów. Warto jednak dodać, iż piłkarze z Mazowsza startowali z trzema ujemnymi „oczkami” na koncie. W kontekście sobotniego spotkania należy zwrócić uwagę na świetną postawę Biało – Niebieskich w grach wyjazdowych. Chociaż gracze Pogoni przegrali w obecnej kampanii już dwanaście meczów, to w delegacjach tylko trzy razy okazywali się słabsi od swoich przeciwników. Ponadto na obcych stadionach strzelają zdecydowanie więcej goli, a spektakularny triumf (5:1) ze Stalą w Rzeszowie najlepiej świadczy o ich sile. Szalona drużyna Trudno powiedzieć, czy szkoleniowiec ekipy z Mazowsza, 45 – letni Bartosz Tarachulski, jest polską odpowiedzią na Zdenka Zemana, ale trzeba przyznać, że stworzył drużynę gwarantującą obfitujące w emocje widowiska. Bramkarze Pogoni wyciągali piłkę z siatki już 47 razy, lecz dzięki temu, iż piłkarze występujący w biało – niebieskich barwach zdobyli o jedną bramkę więcej, bilans wciąż pozostaje dodatni. Szybkość Prawdziwą siłą siedleckiej drużyny z pewnością są dynamiczni piłkarze grający w przedniej formacji. Jednym z nich jest Miłosz Przybecki, 4 – krotny reprezentant Polski. Chyba wszyscy pamiętamy jego kapitalne wejście do Polonii Warszawa, kiedy pod batutą Piotra Stokowca prezentował futbol na tyle efektowny, że szybko zainteresowały się nim zagraniczne kluby. I chociaż doświadczony piłkarz nigdy w pełni nie zrealizował swojego potencjału, to zarówno jego szybkość, jak i umiejętności piłkarskie, sprawiają, że nasi piłkarze powinni otoczyć go szczególną opieką. Powiew świeżości i dynamiki wnoszą do zespołu z Siedlec także: młodzieżowiec, Franciszek Wróblewski, i wypożyczony z Górnika Zabrze, Ishmael Baidoo. Obaj potrafią nieźle dryblować i już kilkukrotnie w tym sezonie okazywali się nieuchwytni dla swoich przeciwników. Skuteczność defensora Najlepszymi strzelcami zespołu pozostają Maciej Górski i Bartosz Brodziński, którzy zgromadzili po 7 trafień. O ile bramkostrzelność byłego napastnika Korony Kielce nie może dziwić, o tyle z pewnością niektórych zastanawia skuteczność drugiego z wymienionych, który gra na środku defensywy. Sekret imponujących liczb Bartosza Brodzińskiego leży jednak w umiejętnym egzekwowaniu rzutów karnych. Wszystkie jego bramki zostały zdobyte po uderzeniach z jedenastu metrów. Warto jednak nadmienić, że odpowiedzialność za gole strzelane przez Pogoń Siedlce rozkłada się na bardzo wielu zawodników. W związku z tym spokojnie można postawić tezę, iż siłą napędzającą naszych sobotnich rywali jest kolektyw. Czas na powtórkę z rozrywki! Na koniec przypomnijmy, że pierwsze spotkanie podopiecznych Marka Gołębiewskiego z drużyną Biało – Niebieskich, zakończyło się triumfem naszego zespołu 2:1. Liczymy, że tym razem będzie jeszcze lepiej. Wszystkie ręce na pokład. Czas wrócić na zwycięską ścieżkę. Daniel Flak