„Ten remis jest dla nas jak porażka” – Krzysztof Napora po meczu z Błękitnymi -VIDEO

Sobotnie starcie z Błękitnymi Stargard przyniosło wiele emocji. Obie drużyny miały swoje okazje bramkowe, a finalnie skończyło się remisem 1:1, który nie zadowolił żadnej ze stron. Krzysztof Napora po spotkaniu przyznawał, że w pierwszej połowie było za dużo chaosu, w drugiej było zdecydowanie lepiej, ale jeden punkt na pewno go nie cieszy. Czy Błękitni czymś nas zaskoczyli? Czy w szatni Skry cały czas jest wiara w baraże? Czy pauza może nam pomóc przed ostatnim meczem z Garbarnią? Na te oraz inne pytania szukał odpowiedzi nasz pomocnik.

Bramka po 60 sekundach od wejścia na boisko – rozmowa z Lucjanem Klisiewiczem – VIDEO

– Sam byłem zaskoczony, że tak szybko udało mi się dojść do sytuacji bramkowej. Titas dogrywał mi takie „cukiereczki”, że żal było nie wykorzystać – powiedział po zremisowanym (1:1) meczu z Błękitnymi Stargard Lucjan Klisiewicz, który chwilę po wejściu na plac gry strzelił bramkę, a w doliczonym czasie był krok od drugiego trafienia. Zapraszamy do obejrzenia pomeczowej rozmowy z naszym młodym napastnikiem.

Podział punktów po meczu pełnym walki

Mecz Skry z Błękitnymi miał wielkie znaczenie dla obu drużyn. Remis 1:1 i podział punktów sprawił, że nikt nie jest do końca zadowolony, ale z drugiej strony oba zespoły wciąż mają szanse na realizację swoich celów. Naszej drużynie na pewno nie można odmówić zaangażowania i walki do samego końca. Bramkę na wagę remisu w 83. minucie zdobył Lucjan Klisiewicz, który pojawił się na placu gry… kilkadziesiąt sekund wcześniej. W spotkanie lepiej weszli goście, którzy już w 10. minucie po raz pierwszy groźnie zagrozili bramce Mikołaja Biegańskiego. Po silnym uderzeniu Dawida Polkowskiego nasz golkiper musiał ratować się sparowaniem piłki na rzut rożny. Sześć minut później Błękitni mieli doskonałą okazję na objęcie prowadzenia po tym jak rzut karny sprokurował dla nich faulem Mariusz Holik. „Biegan” jednak idealnie wyczuł Mateusza Bochnaka i na tablicy wyników nadal utrzymywał się rezultat bezbramkowy. W 26. minucie Mikołaj musiał już niestety wyciągać piłkę z siatki. Hubert Krawczun po dośrodkowaniu z lewej strony precyzyjnym uderzeniem głową nie dał szans naszemu bramkarzowi. Po objęciu prowadzenia goście mieli jeszcze dwie dobre sytuacje na podwyższenie prowadzenia, raz uratował nas „Biega”, za drugim razem w sukurs przyszła poprzeczka. Najlepsza okazja dla Skry w tej części gry? 39 minuta i uderzenie głową Daniela Pietraszkiewicza z najbliższej odległości po nieco przypadkowym dośrodkowaniu. Tobiasz Weinzettel instynktownie jednak zatrzymał piłkę tuż przed linią bramkową. Sporo kontrowersji było tuż przed gwizdkiem na przerwę. Powalony w polu karnym został Dawid Niedbała, gwizdek sędziego Karola Iwanowicza jednak milczał. Po przerwie na boisku nie brakowało dobrej i emocjonującej gry. Spotkanie toczyło się naprawdę w niezłym tempie. Skra wymieniała dużo podań prowadziła grę, ale gorzej było ze stwarzaniem sobie dogodnych sytuacji. W 54. minucie Pietraszkiewicz uderzył za lekko po wystawieniu piłki przez Wojtyrę. Pięć minut później nasi trenerzy dokonali podwójnej zmiany, Titas Milasius i Damian Warnecki zastąpili Niedbałę i Pietraszkiewicza. Szczególnie wejście Litwina wprowadziło sporo ożywienia w naszej grze. To my prowadziliśmy grę, ale goście ze Stargardu również odgryzali się groźnymi kontrami. W 61. minucie Błażej Starzycki minął pięciu naszych zawodników, ale przy uderzeniu zabrakło mu precyzji. Cztery minuty później ten sam zawodnik ponownie uderzał z bliska, ale na posterunku był Biegański. W 82. minucie postawiliśmy wszystko na ostatnią kartę. Na boisku pojawił się trzeci napastnik, Lucjan Klisiewicz, a już chwilę później utonął w objęciach kolegów po wyrównującej bramce. Idealną piłkę lewą nogą z lewej strony dograł mu Milasius, a młodemu napastnikowi pozostało dobrze ułożyć głowę do strzału. – Myślę, że byłem na boisku około minutę. Sam byłem zaskoczony, że tak szybko doszedłem do sytuacji bramkowej. Jestem zadowolony, ale szkoda, że nie wpadła druga bramka. Może ten punkt jednak pomoże nam dostać się do baraży – powiedział po meczu strzelec gola ustalającego wynik spotkania. Nie można na koniec nie wspomnieć jeszcze o 91. minucie. Wtedy to po kolejnym dobrym dograniu od Titasa piłka trafiła w poprzeczkę po uderzeniu Klisiewicza. – Na plus na pewno należy zapisać duże zaangażowanie, bo chłopaki gonili wynik. Niestety popełniliśmy dużo błędów i to nam nie pomaga w wygrywaniu, musimy wymagać od siebie jeszcze więcej. Zmiany były trafione i tutaj podziękowania należą się pozostałym członkom sztabu, bo ja długo się wahałem. Dzięki roszadom udało się zremisować, a mało brakło, żeby Lucek w pojedynkę wygrał nam ten mecz, gdyby piłka wpadła do bramki zamiast w poprzeczkę. Za tydzień mamy pauzę i rywale będą mieli szansę nas prześcignąć – skomentował na gorąco tuż po spotkaniu Konrad Gerega. – Przy innych wynikach ten punkt byłby bardzo cenny, ale na innych boiskach padły takie rezultaty, że remis niewiele nam daje. Było to bardzo trudne spotkanie, bo Skra też walczyła o swój cel jakim jest występ w barażach – dodał z kolei opiekun Błękitnych, Adam Topolski. Porażki Stali Rzeszów z Hutnikiem Kraków oraz Garbarni z Olimpią Elbląg ( w obu przypadkach 2:3) sprawiły, że Skra uzyskała nad tymi drużynami punkt przewagi. Problem jedynie w tym, że w następnej kolejce będziemy pauzować i pozostanie nam przyglądać się co zrobią rywale. – Mam nadzieję, że mecz z Garbarnią będzie spotkaniem o wszystko, że nadal będziemy mieli o co grać – z nadzieją w głosie przyznał trener Skry. Z dużą dozą prawdopodobieństwa tak właśnie będzie, a niewykluczone, że wygrana z Garbarnią pozwoli nam zagrać w barażach mimo ogromnej liczby straconych punktów na wiosnę. Wygrać w Krakowie na pewno nie będzie jednak łatwo. Do tego meczu mamy jeszcze dwa tygodnie. Skra Częstochowa – Błękitni Stargard 1:1 (0:1) 0-1 Hubert Krawczun 26’ 1-1 Lucjan Klisiewicz 83’ Skra: Biegański, Brusiło, Rogala, Holik, Kazimierowicz (Klisiewicz), Nocoń, Gołębiowski (Noiszewski Ż), Pietraszkiewicz (Milasius), Napora, Niedbała (Warnecki), Wojtyra Błękitni: Weinzettel, Mruk Ż, Cywiński, Krawczun, Polkowski (Walków), Sitkowski, Theus, Starzycki (Kwiatkowski), Bochnak, Kujawa, Niedojad Mariusz Rajek, zdj. Patryk Kowalski

Błękitni Stargard zawitają na Loretańską. Przedstawiamy najbliższego rywala!

Już jutro piłkarze naszej drużyny rozegrają kolejne niezwykle istotne spotkanie. Tym razem do Częstochowy zawitają piłkarze z dalekiego Stargardu, którzy zaciekle walczą o utrzymanie w drugoligowej stawce. Przyjrzyjmy się zatem bliżej drużynie Błękitnych, która spróbuje napsuć sporo krwi podopiecznym Konrada Geregi. Zaczniemy od przybliżenia historii drużyny z województwa Zachodniopomorskiego. Klub został założony w 1945 roku. Przez wiele lat występował w niższych krajowych ligach, by po nieco ponad trzech dekadach funkcjonowania awansować na drugi szczebel rozgrywkowy. Błękitni jednak szybko szybko pożegnali się z zapleczem ekstraklasy. Czekali kolejne lata, by ponownie awansować w 2002 roku. Wówczas jednak zespół ze Stargardu musiał wycofać się z drugoligowych rozgrywek ze względu na problemy finansowe. Od 2013 roku drużyna Kolejarzy występuje w drugiej lidze. Wielkim wydarzeniem dla kibiców Błękitnych z pewnością była pucharowa kampania sprzed kilku lat, kiedy ich ekipa pokonała trzech pierwszoligowców i ekstraklasową Cracovią, docierając do półfinału Pucharu Polski. Dopiero Lech Poznań sprostał zespołowi z Pomorza, zwyciężając po dogrywce. Właśnie wtedy o Błękitnych usłyszała cała piłkarska Polska. Obecnie jednak nastroje sympatyków drużyny ze Stargardu dalekie są od euforii. Kolejarze plasują się na czternastym miejscu w ligowej tabeli z dorobkiem 34 oczek. Sytuacja w dole stawki jest niezwykle napięta, a różnice punktowe między zespołami są niewielkie. I chociaż piłkarze Błękitnych zapewne do ostatniej kolejki będą drżeć o ligowy byt, to ostatnie mecze w ich wykonaniu pokazały, że nie zamierzają łatwo składać broni. W trzech poprzednich spotkaniach drużyna Adama Topolskiego zdobyła pięć punktów. A skoro już wspominamy o trenerze Kolejarzy, to z pewnością warto zwrócić uwagę na jego niebagatelne doświadczenie. Jako piłkarz rozegrał blisko trzysta spotkań dla Legii Warszawa, a w zawodzie szkoleniowca pracuje już od ponad trzydziestu lat. W związku z tym należy się spodziewać, że w obecnej, alarmowej wręcz sytuacji, drużyna ze Stargardu będzie podwójnie zmotywowana. Do największych problemów zespołu Adama Topolskiego niewątpliwe zalicza się gra w defensywie. Błękitni stracili już 60 bramek, co stanowi najgorszy wynik w drugoligowej stawce. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, iż w ostatnich meczach obrona ze Stargardu prezentuje się nieco korzystniej, czego najlepszym dowodem są bezbramkowe remisy: z GieKSą Katowice i Olimpią Elbląg. Analizując poczynania Kolejarzy nietrudno także dojść do wniosku, że ich bolączką jest gra na wyjazdach. Na terenie przeciwnika zwyciężali tylko trzykrotnie. Nasza defensywa musi być jednak wyjątkowo czujna, wszak piłkarze trenera Topolskiego niejednokrotnie już udowadniali, że potrafią kreować sytuacje. Jednym z najgroźniejszych zawodników Błękitnych jest Adam Bochnak, najlepszy strzelec zespołu. 23 – letni kreatywny pomocnik już siedmiokrotnie pokonywał bramkarzy rywali. Ponadto zaliczył kilka istotnych, ostatnich podań. Pewnym punktem ofensywnej formacji, podstawowym środkowym napastnikiem, jest Damian Niedojad. Z pewnością doskonale kojarzycie jego nazwisko, wszak mówimy o zawodniku, który w ubiegłym sezonie przywdziewał barwy klubu z Loretańskiej. W obecnej kampanii zgromadził na koncie sześć goli, a spotkanie ze Zniczem Pruszków pokazało, że w polu karnym potrafi być bardzo niebezpieczny. Na koniec przypomnijmy, że w pierwszym spotkaniu ze Skrą, piłkarze Błękitnych zwyciężyli 1:0. Nadszedł więc odpowiedni czas na prawdziwy rewanż ze strony naszej drużyny, tym bardziej, że gra toczy się o wyjątkowo wysoką stawkę. Jesteśmy pełni wiary, że ostatni mecz na Loretańskiej w sezonie zasadniczym dostarczy kibicom naszej drużyny samych pozytywnych wrażeń. Daniel Flak

„Zdajemy sobie sprawę o co toczy się gra” – rozmowa z Rafałem Brusiło

Przed nami ostatni mecz sezonu przed własną publicznością. Mecz szalenie istotny zarówno dla Skry, jak i Błękitnych, bo przegrany w tym spotkaniu będzie bardzo daleko od realizacji celu – my gry w barażach, a rywale utrzymania. Przed emocjonującą końcówką sezonu rozmawiamy z jednym z naszych najbardziej doświadczonych zawodników – defensorem Rafałem Brusiło. „Rafka” zawsze ma coś ciekawego do powiedzenia, zatem nie pozostaje nic innego jak zaprosić do krótkiej lektury. Kilka dni po dobrym, a przede wszystkim wygranym meczu ze Zniczem zagraliśmy bardzo słabo w Elblągu. Z czego to Rafał mogło wynikać? – Naprawdę ciężko to racjonalnie wytłumaczyć, że w meczu o randze wysokiej dla nas, jak i Olimpii zagraliśmy bardzo słabe zawody. Jesteśmy mega wkurzeni na samych siebie, że mimo korzystnych innych wyników sami nie potrafimy zapunktować. Zgodzisz się, że Olimpia nie zaprezentowała tego dnia nic szczególnego? To my oddaliśmy trzy punkty słabo dysponowanemu rywalowi. – Pełna zgoda. Oprócz zaangażowania i wysoko zawieszonych cech wolicjonalnych, piłkarsko mecz stał na bardzo niskim poziomie. Patrząc na całość sezonu wciąż jest naprawdę dobrze. Zajmujemy piąte miejsce w lidze i prowadzimy w klasyfikacji Pro Junior System. Myślisz, że realizacja dwóch celów – zagranie w barażach oraz wygranie PJS jest możliwa? Nie da się ukryć, że nasze niepowodzenia wiosną w dużej mierze obciąża nie najlepsza momentami dyspozycja młodzieżowców. – W dużej mierze odpowiedź poznamy już w najbliższą sobotę, kiedy to tylko zwycięstwo nad Błękitnymi pozwoli nam walczyć z Garbarnią w ostatniej kolejce o miejsca barażowe. Co do młodzieżowców, trzeba sobie zdawać sprawę, że ich forma może falować, bo tym charakteryzuje się młodość. Choć w przekroju całego sezonu ich formę trzeba ocenić na plus. Końcówka sezonu w drugiej lidze znów zapowiada się niezwykle pasjonująco. Drużyny z miejsc 5-8 mają po 50 punktów. Tylko dla dwóch z nich będzie miejsce w barażach. Myślisz realnie, że uda nam się być w gronie szczęśliwców? – Tak jak powiedziałem, w sobotę poznamy odpowiedź czy dalej będziemy w grze o baraże. Jedno rozstrzygnięcie już znamy. Po wygranej w Pruszkowie 1:0 w środę awans zapewniła sobie drużyna Górnika Polkowice. Jesteś trochę zaskoczony? Przede wszystkim tym, że dokonali tego na trzy kolejki przed końcem sezonu, a dwa, że awansowali na szczebel centralny rok później od nas. W Polkowicach bardzo szybko poszli do przodu, bo pamiętamy przecież z nimi jeszcze mecze w trzeciej lidze. – Trzeba pogratulować Górnikowi awansu, bo zagrali na pewno świetny sezon. Dysponowali doświadczoną i przede wszystkim zgraną ekipą, grają ze sobą od kilku sezonów i na pewno było to widać w meczach. Na pewno duże brawa dla trenera Niedźwiedzia, że wkomponował się w to środowisko i wykręcił wynik, którego pewnie nikt się w Polkowicach nie spodziewał. W sobotę starcie z Błękitnymi u nas. Tak jak mówiłeś – chcąc do końca walczyć o szóstkę ten mecz bezwzględnie musimy wygrać. Kolejna strata punktów praktycznie odbierze nam szanse ze względu na pauzę w 37. kolejce. Jest duża mobilizacja w szatni? Mamy już pomysł na rywala, który u nas również zagra z nożem na gardle? – Zdajemy sobie sprawę o co toczy się gra i wiemy, że ostatnio mocno zawiedliśmy siebie samych i bezwzględnie musimy w sobotę zagrać o pełną pulę. Analiza przeciwnika przed nami, ale jakby nie zagrali, to my musimy sami wziąć sprawy w swoje ręce i wygrać ten mecz. Jesteś Rafał już dość doświadczonym zawodnikiem, ale w swojej karierze raczej niechętnie zmieniasz kluby. Ślęza, Odra i Skra to właściwie jedyne jakie masz w piłkarskiej biografii. Jesteś na „Lorecie” podstawowym zawodnikiem, stąd pytanie na koniec czy planujesz zostać w Częstochowie nawet jeśli nie uda nam się awansować do pierwszej ligi? – Zgadza się, za wielu klubów w swojej przygodzie piłkarskiej nie miałem. W każdym miejscu, w którym grałem starałem się wyciskać maksa i iść z klubami do przodu. Co do przyszłości, czas pokaże. Póki co trzeba się skoncentrować na końcówce tego sezonu. Rozmawiał Mariusz Rajek

Kamil Wojtyra wśród najlepszych sportowców | Artur Szymczyk najlepszym działaczem

Dzisiaj (tj. 27.05.2021) Regionalna Rada Polskiego Związku Olimpijskiego przyznała nagrody i wyróźnienia Laureatom w Plebiscycie na Najlepszego Sportowaca, Trenera i Działacza w roku 2020.  Spośród 64 nominacji Kapituła Plebiscytu wybrała 10 sportowców, 5 trenerów i 3 działaczy, którym przyznała wyróźnienia, jednak w każdej kategorii zwycięzca mógł być tylko jeden.  Najlepsi sportowcy 2020 roku Kamil Wojtyra nie przypadkiem znalazł się w gronie dzięsięciu najlepszych sportowców – nikomu nie trzeba przypominać, że Kamil na swoim koncie zapisał 21 trafień i jest pierwszy w kolejsce po koronę Króla Strzelców eWinner 2. ligi PZPN.  Obok Kamila, wyróźnieni zostali m.in. Leon Madsen, Fredrik Lindgren, Patrycja Pacak i Kamil Piątkowski.    Najlepsi działacze 2020 roku Spośród trzech wyróżnień jedno trafiło do Włókniarza Częstochowa (Michał Świącik), jedno do Eco-Team AZS Częstochowa (Paweł Tomaszewski), a to najważniejsze – zwycięzkie trafiło do rąk Artura Szymczyka – Prezesa naszego Klubu.  Nie jest to pierwsze wyróźnienie Prezesa w historii Plebiscytu jednak to cieszy szczególnie, z uwagi na fakt rozwoju Klubu.    Wśród Trenerów wyróżnionych za swoję pracę w roku 2020 znalazł się były szkoleniowiec Skry – Trener Marek Gołębiewski. 

Ten mecz musimy wygrać! – zapowiedź spotkania Skra – Błękitni Stargard

W eWinner 2. Lidze nadchodzi czas decydujących rozstrzygnięć. W środę awans do Fortuna 1. Ligi zapewnił już sobie Górnik Polkowice, ale cała reszta na trzy kolejki przed końcem sezonu jest nadal sprawą otwartą. Nasza Skra chcąc do końca mieć szansę walki o awans w barażach musi bezwarunkowo w sobotę (29.05) wygrać z Błękitnymi. Goście przegraną w Częstochowie mogą pogrzebać swe szanse na utrzymanie, zatem – na „Lorecie” zapowiadają się kolejne wielkie emocje! Błękitni do meczu w Częstochowie przystąpią wypoczęci, bowiem w ostatniej serii gier to właśnie im przypadła przymusowa pauza. Ostatni mecz ekipa ze Stargardu rozegrała 19 maja z Olimpią Elbląg. Bezbramkowy remis w tamtym starciu sprawił, że obie drużyny specjalnie nie poprawiły swego położenia, ale też zachowały szanse na pozostanie na szczeblu centralnym. – Widać było nasze bardzo duże zmęczenie po meczach granych co trzy dni. Bardzo chcieliśmy wygrać, ale nie byliśmy w stanie. Olimpia miała 10 dni na przygotowanie się do tego meczu i fizycznie biła nas na głowę. Remis jest sprawiedliwy, bo na więcej nas nie było stać. Po tym meczu należało się mojej drużynie trochę wolnego – mówił po tamtym spotkaniu trener ekipy ze Stargardu Adam Topolski. Dowodzona przez niego drużyna przygotowania do meczu ze Skrą rozpoczęła w miniony poniedziałek. Stargardzianie występują w drugiej lidze już ósmy sezon z rzędu i z pewnością nie mają planów jej opuszczać. Grabarzowi spod łopaty uciekli już w poprzedniej kampanii zapewniając sobie ligowy byt w ostatnim meczu dzięki wygranej 3:0 z rezerwami Lecha we Wronkach. Czy rzutem na taśmę uda im się uratować i tym razem? Na trzy kolejki przed końcem na dole tabeli eWinner 2. Ligi panuje niesamowity ścisk. 14-sta aktualnie Olimpia Grudziądz uzbierała 35 punktów. Tuż za jej plecami z dorobkiem 34 oczek plasują się: Znicz Pruszków, Błękitni i Lech II Poznań. 33 punkty ma przedostatnia Olimpia Elbląg, a w zdecydowanie najgorszym położeniu jest zamykając klasyfikację Bytovia z 31 punktami. Dla trzech z tych drużyn zabraknie miejsca w przyszłym sezonie na boiskach drugiej ligi. Każda strata punktów może być już nie do odrobienia. – Jesteśmy trzeci sezon w drugiej lidze i mogliśmy się już przyzwyczaić do tego, że presja i obciążenie psychiczne jeśli chodzi o stawkę w ostatnich kolejkach są naprawdę bardzo duże. Każdy może wygrać z każdym. Spora liczba drużyn jest zagrożona spadkiem, sporo ma również szansę na awans, więc to już w zasadzie powinno być dla nas normalne. Błękitni to zespół nieobliczalny posiadający swoje atuty, które będziemy chcieli zniwelować. Na ich tle na pewno musimy pokazać jakość i pokazać przede wszystkim o co my gramy, a o co oni. To ma nas odróżniać od rywali na boisku – bezkompromisowo mówi przed sobotnim starciem nasz szkoleniowiec Konrad Gerega. W Skrze nikt nie ma wątpliwości, że w obliczu ostatniej porażki w Elblągu (0:1) chcąc zagrać w czerwcowych barażach nie ma już miejsca na najmniejszy margines błędu. – Jest to na pewno ostatni gwizdek, abyśmy byli jeszcze w grze o te baraże. Ta druga liga jest tak nieobliczalna, że wszystko się może wydarzyć. Stawka meczu na pewno jest spora, ale zawodnicy nie mają prawa mieć spętanych nóg, ponieważ chcąc grać w piłkę na wysokim poziomie, temu zawsze musi towarzyszyć presja. Nikt z nas nie pęknie i wszyscy wiemy o co gramy. W Elblągu ofensywa bardzo mocno kulała. Mam nadzieję, że się pozbieraliśmy po tamtym meczu, to był na pewno ciężki tydzień dla nas. Powrót z Elbląga na pewno był w podłych nastrojach. Jako sztab bierzemy tę porażkę na siebie, może dobór zawodników do tego meczu był nieodpowiedni? Na gorszą dyspozycję wpływ mogły mieć też obciążenia tygodniowe, brakowało dynamiki w grze. Ta sinusoida, raz zwycięstwa, zaraz porażka, wcześniej remis na pewno też nam nie sprzyja, bo brakuje systematyczności w zdobywaniu punktów – dodaje trener, który wspólnie z Jackiem Rokosą przejęli niedawno zespół od Marka Gołębiewskiego. Do końca sezonu zasadniczego zostały trzy serie spotkań, ale w przypadku naszej drużyny są to tylko dwa mecze. W 37. kolejce będziemy bowiem pauzować. Punkty zdobyte w sobotę będą zatem miały wyjątkową wagę. Dodatkową motywacją dla naszej drużyny powinna być również chęć rewanżu za jesienne starcie. W ostatnim meczu przed zimową przerwą udaliśmy się do dalekiego Stargardu i po jednym z najsłabszych meczów Skry w tamtej rundzie przegraliśmy 0:1. Jedyna bramka w tamtym niezwykle mało atrakcyjnym meczu padła w doliczonym czasie gry, a z całego spotkania zapamiętać można było głównie to, że toczył się na wyjątkowo kiepskiej nawierzchni. Domowe starcia z Błękitnymi jak dotąd zawsze wygrywaliśmy: 1:0 w sezonie 2018/2018 gdy byliśmy beniaminkiem oraz 2:1 w poprzednich rozgrywkach. W sobotę nie wyobrażamy sobie, aby ta passa miała się skończyć. Pierwszy gwizdek sędziego Karola Iwanowicza z Lublina punktualnie o godzinie 17.30. Kibiców zapraszamy do zakupu ostatnich wejściówek na to spotkanie. Ich liczna jest bowiem mocno ograniczona zw względu na pandemiczne obostrzenia. Mariusz Rajek

5 szybkich: Radosław Gołębiowski

Dzisiaj w naszej serii „5 szybkich” krótko porozmawialiśmy z utalentowanym środkowym pomocnikiem naszej drużyny, Radosławem Gołębiowskim.  Gra bez kibiców? Jest łatwiej czy trudniej? Radosław Gołębiowski: Zdecydowanie trudniej. Kibice motywują cię do lepszej gry. Idol z dzieciństwa? Lionel Messi. Najsilniejszy charakter w szatni? Piotrek Nocoń. Łączenie studiów z piłką – tak czy nie? Nie wiem. Trudno mi powiedzieć, ponieważ dopiero skończyłem technikum. Najlepszy mecz w życiu? Mam nadzieję, że jest dopiero przede mną. Daniel Flak

Nie poszliśmy za ciosem. Przykra porażka w Elblągu

Nasza Skra w cztery dni przebyła drogę z nieba do piekła. W środę cieszyliśmy się z przełamania i wygranej nad Zniczem Pruszków. W niedzielę (23.05) niestety przyszło nam przełknąć gorycz bardzo bolesnej porażki z Olimpią Elbląg. Przegrana boli nie tylko w kontekście mocnego skomplikowania sobie występu w barażach, ale także stylu. Skra w ofensywie praktycznie nie istniała ulegając rywalom podobnie jak na jesieni 0:1. Stawka meczu w Elblągu dla obu drużyn była naprawdę wysoka i jak to często bywa w takich przypadkach, sparaliżowała nieco zawodników tak Olimpii, jak naszej drużyny. W pierwszej połowie sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo albo jeszcze mniej. W 8. minucie kibice doczekali się pierwszego celnego strzału. W środek bramki bronionej przez Mikołaja Biegańskiego niegroźnie uderzył Orest Tkachuk. Trzy minuty później nad bramką przymierzył Janusz Surdykowski. Skra odpowiedziała w 12. minucie składną akcją Kamila Wojtyry i Piotrka Noconia, którą niestety zmarnował kompletnie nieudanym strzałem wysoko ponad bramką Radek Gołębiowski. „Wojtyr” w dobrej sytuacji znalazł się jeszcze w 21. minucie, kiedy to indywidualną akcję zakończyło uderzenie zatrzymane przez defensywę gospodarzy. Potem do przerwy nie działo się już prawie nic poza walką w środku pola. Ci, którzy liczyli, że druga połowa przyniesie więcej emocji niestety mogli czuć się rozczarowani. Nasza drużyna przez całą drugą połowę nie stworzyła sobie praktycznie żadnej sytuacji bramkowej. Za taką można uznać jedynie uderzenie z bliska Mariusza Holika w 61. minucie. Był on jednak na tyle w trudnej pozycji, że Andrzej Witan poradził sobie z tym strzałem. Olimpia próbowała kreować grę, atakować, ale długimi minutami również niewiele z tego wynikało. Groźnie zrobiło się dopiero w 78. minucie, kiedy to z najbliższej odległości uderzał Sebastian Bartlewski. Tym razem „Biegan” jednak jeszcze nas uratował. Niestety tego szczęścia zabrakło mu, jak i całej drużynie w 81. minucie. Wtedy tą jedną z nielicznych okazji bramkowych dla Olimpii na gola zamienił Orest Tkachuk wykorzystując dobre dośrodkowanie z prawej strony. Nie ma się co oszukiwać, byliśmy tego dnia za słabi, aby na to trafienie odpowiedzieć choćby golem wyrównującym. – Zabrakło dziś przede wszystkim konkretów w ofensywie. Chcieliśmy dominować, a tego zupełnie nam zabrakło. Musimy ochłonąć, bo te nastroje są teraz mocno średnie. Ta porażka boli, bo po fajnym meczu w środę znów przychodzi taki mecz jak dzisiaj, nie udało się pójść za ciosem. Wiedzieliśmy, że jedziemy na trudny teren, zdawaliśmy sobie sprawę, że mocną stroną Olimpii są stałe fragmenty gry i wiele dośrodkowań, ale nie uchroniliśmy się przed tym – przyznał po meczu wyraźnie podłamany Konrad Gerega. – Wygrana daje nam jeszcze troszeczkę tlenu, bo przegrana by nam go odcięła. W drugiej połowie to był taki rollercoaster, raz Skra była przy piłce, raz my. Wygraliśmy dzięki konsekwencji. Do końca parliśmy do wygranej. Jeśli to utrzymamy, to będziemy przybliżać się do utrzymania – skomentował z kolei szkoleniowiec drużyny z Elbląga, Jacek Trzeciak. Nasza porażka, remis Garbarni w Pruszkowie, podział punktów KKS-u Kalisz w Siedlcach z Pogonią oraz wygrana Stali Rzeszów z Sokołem Ostróda sprawiły, że aż cztery drużyny mają obecnie po 50 punktów. Dwie z nich zagrają w czerwcowych barażach o awans do Fortuna 1. Ligi. Nasza drużyna jest w o tyle gorszej sytuacji, że do rozegrania ma jedno spotkanie mniej. Niemniej Skra zamierza walczyć o czołową szóstkę do samego końca. Za tydzień (29.05, godz. 17.30) przy Loretańskiej podejmować będziemy Błękitnych Stargard. W tym spotkaniu nie mamy już miejsca na najmniejszy margines błędu. Olimpia Elbląg – Skra Częstochowa 1:0 (0:0) 1-0 Orest Tkachuk 81’ Olimpia: Witan, Lewandowski, Wenger, Kamiński, Bawolik (Burzyński), Bartlewski, Tkachuk, Waniek (Zyska), Sedlewski (Kordykiewicz), Filipczyk, Surdykowski Ż Skra: Biegański, Brusiło, Rogala, Holik Ż, Pietraszkiewicz (Milasius), Noiszewski Ż (Kazimierowicz), Nocoń, Gołębiowski Ż, Napora Ż (Klisiewicz), Warnecki (Niedbała Ż) Wojtyra Mariusz Rajek

Czerwona latatnia z Warmii i Mazur. Przedstawiamy Olimpię Elbląg

Już jutro piłkarze naszej drużyny wybiorą się w kolejną daleką delegację. Tym razem zawitają do Elbląga, gdzie na ich drodze stanie czerwona latarnia ligi, miejscowa Olimpia. I chociaż miejsce w tabeli naszych rywali nie może robić wrażenia, to gospodarze niedzielnego spotkania z pewnością postawią trudne warunki. Nadchodzi odpowiedni czas, by bliżej przyjrzeć się drużynie z Warmii i Mazur. Olimpia Elbląg została założona w 1945 roku pod nazwą „Syrena”. Przez lata funkcjonowała na poziomie niższych krajowych lig. Po trzech dekadach nadszedł jednak długo wyczekiwany sukces, jakim niewątpliwie był awans na drugi szczebel rozgrywkowy. Co prawda Olimpijczycy szybko zakończyli swoją przygodę z drugą, spadając już po sezonie, lecz kilka lat później ponownie wywalczyli promocję do wyższej klasy. Łącznie drużyna z Elbląga spędziła dziewięć sezonów na drugim poziomie rozgrywkowym. Ostatni raz z zapleczem ekstraklasy żegnała się w 2012 roku. Wiele jednak wskazuje na to, że jeśli gra piłkarzy Olimpii nie ulegnie poprawie, to na Warmii i Mazurach będą musieli na dłuższy czas zapomnieć o pierwszoligowych marzeniach. Piłkarze Jacka Trzeciaka – w swojej karierze zawodniczej i trenerskiej przez lata związanego z Polonią Bytom – zajmują ostatnie, dziewiętnaste miejsce w tabeli z dorobkiem 33 punktów. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że znacznie większą część zgromadzonych „oczek” gracze z Elbląga zdobywali w meczach u siebie. I chyba śmiało można potraktować to jako dowód, że nasi piłkarze muszą być jutro maksymalnie skoncentrowani. Pamiętajmy również, że w dwóch ostatnich spotkaniach Olimpia zdobyła cztery punkty, pokonując Znicz Pruszków 2:1 i bezbramkowo remisując z Błękitnymi Stargard. Niezbyt mocną stroną naszych rywali pozostaje ofensywa. Olimpijczycy zdobyli zaledwie 33 bramki, co stanowi najgorszy wynik w lidze. Nie oznacza to jednak, że trener Trzeciak nie posiada w swojej talii piłkarzy, którzy mogą postraszyć defensywę drugoligowych rywali. Dobrym przykładem z pewnością jest Janusz Surdykowski, którego nasi obrońcy powinni otoczyć szczególną opieką. Doświadczony, 35 – letni snajper strzelił w obecnej kampanii już 14 goli. Posiada spore doświadczenie na poziomie I – ligowym. I chociaż na przestrzeni całej kariery nie należał do graczy, którzy trafiają seriami, to kapitalnie wkomponował się w zespół Olimpii. Surdykowskiego wspiera m.in. Marcin Bawolik. Młody, dwudziestoletni piłkarz pięciokrotnie pokonywał bramkarzy rywali. Jest niezwykle mobilnym i szybkim graczem, który musi być umiejętnie pilnowany przez naszych graczy. Wydaje się jednak, że to właśnie najbardziej wiekowi piłkarze Olimpii są największą nadzieją na utrzymanie drużyny. Istotnym elementem zespołu jest Andrzej Witan – były bramkarz m.in. Arki Gdynia czy Niecieczy. Gwarantuje solidność i pewność między słupkami. Kapitanem  jest doświadczony, rosły środkowy defensor, Tomasz Lewandowski, w przeszłości z powodzeniem występujący na zapleczu ekstraklasy. Na koniec warto przypomnieć, że w pierwszym spotkaniu ze Skrą, lepsi okazali się gracze Olimpii, wygrywając 1:0. Wierzymy, że tym razem będzie inaczej, a nasza drużyna – w ostatnim meczu naładowana nową, pozytywną energią – wywiezie z Warmii i Mazur kolejne, cenne trzy punkty.