Formalnie w spotkaniu 13. kolejki Fortuna 1 Ligi występowaliśmy w roli gospodarza i jak na tę rolę przystało chcieliśmy zgarnąć pełną pulę. Skończyło się bezbramkowym remisem, który zostawił w naszej drużynie spory niedosyt, co zgodnie na pomeczowej konferencji podkreślali trener Jakub Dziółka oraz kapitan Piotr Nocoń. Co jeszcze mieli do powiedzenia? Zapraszamy do oglądania.
Autor: Mariusz Rajek
Remis z niedosytem
Przed meczem z GKS-em jeden punkt można było potraktować jako rezultat co najmniej przyzwoity, ale po spotkaniu w Katowicach zakończonym bezbramkowym rezultatem mamy bardziej poczucie dwóch punktów straconych niż jednego zdobytego. Cieszyć może momentami nasza bardzo dobra gra i dominacja nad formalnymi gośćmi tego meczu. – Przyjechaliśmy tu wygrać, ale zabrakło gola – przyznał po spotkaniu trener Jakub Dziółka. Skra zdążyła przyzwyczaić, że w meczach z jej udziałem w Fortuna 1 Lidze pada mało goli i nie inaczej było w Katowicach. Powiedzieć, że na boisku nic się nie działo byłoby przesadą, ale nie ma się też co oszukiwać, że był to wielki piłkarski spektakl. Od pierwszych minut było widać u naszych zawodników duży głód piłki spowodowany dwutygodniową przerwą od ligowej rywalizacji, ale katowiczanie z przodu pozwalali nam na bardzo niewiele. Najaktywniejszy w ofensywie był Mikołaj Kwietniewski, a godny odnotowania z pewnością jest jego strzał z 14. minuty, tym bardziej, że była to już jego druga próba pokonania Dawida Kudły. Groźniejsze sytuacje stwarzała sobie GieKSa, ale jej celowniki były mocno rozregulowane, co najlepiej oddała sytuacja z 21. minuty. Rafał Figiel otrzymał świetną piłkę z prawej strony, ale okrutnie się pomylił strzelając wysoko nad poprzeczką. Formalni goście dzisiejszego meczu umieścili piłkę w bramce Mateusza Kosa w 27. minucie, kiedy to mający przeszłość w Skrze Danian Pavlas wystawił dobrą piłkę Patrykowi Szwedzikowi. Na nasze szczęście sędzia dopatrzył się pozycji spalonej. Bezbramkowy rezultat na półmetku meczu katowiccy kibice skwitowali gwizdami niezadowolenia. Po przerwie obie drużyny nadal utrzymywały całkiem niezłe tempo, a z biegiem czasu Skra zaczęła grać jak na gospodarza przystało coraz odważniej. Newralgiczne zdarzenie miało miejsce w 65. minucie. Piotrek Nocoń przejął piłkę w pobliżu pola karnego ekipy z Górnego Śląska, ta w efekcie trafiła do Maćka Masa, który został powalony w polu karnym. Sędzia Paweł Malec w pierwszym odruchu wskazał na rzut karny, ale kiedy Szymon Szymański już szykował się do pokonania Kudły, arbiter z Łodzi postanowił jednak skonfrontować swoją decyzję z monitorem VAR-u. Po wyjątkowo długich oględzinach zmienił decyzję odwołując karnego. W drugiej połowie to nasza drużyna częściej utrzymywała się przy piłce stwarzając zagrożenie w polu karnym rywali. Dużo pozytywnego wiatru z przodu wnieśli wprowadzeni Kamilowie Wojtyra oraz Lukoszek. Taki obraz gry frustrował momentami kibiców katowickiej ekipy. Z powodu sytuacji z VAR-em arbiter przedłużył spotkanie aż o sześć minut. Mecz zakończyła efektowna i skuteczna parada Mateusza Kosa po uderzeniu z bliska głową jednego z „GieKSiarzy”. – Mieliśmy jeden cel na to spotkanie, chcieliśmy je wygrać i było to widać od pierwszej minuty. Mieliśmy w niektórych fragmentach przewagę, momentami nawet sporą, ale zabrakło kropki nad „i”, czyli zdobytej bramki. Uniemożliwialiśmy katowiczanom ataki, mieliśmy do nich spory szacunek, bo jest to dobra drużyna. My też chcemy coś w tej lidze prezentować. Na gorąco mamy odczucie, że szkoda jest tych straconych punktów, ale jeden też przyjmujemy z pokorą – mówił na pomeczowej konferencji trener Jakub Dziółka. Opiekun gospodarzy, Rafał Górak skupił się na tym, że jego drużyna musi do kolejnych spotkań podchodzić z większą pokorą: – Trudne spotkanie, nasza zazwyczaj odważna defensywa była nieco stłumiona, nie byliśmy tak kreatywni. Trzeba sobie jasno odpowiedzieć na pytanie, czego my chcemy. Oczywiście chcemy, aby GKS był na tym szczeblu rozgrywek jak najdłużej, aby to było stabilnie mocne. Przypominam, że niedawno z tej ligi spadliśmy z hukiem. Jeż będziemy uważać takie drużyny jak Skra za przypadkowe w tej lidze to będzie to bardzo duży błąd. Musimy zmienić postrzeganie naszego ego. Remis z GKS-em pozwolił naszej drużynie na zachowanie 12. miejsca w tabeli, a pamiętać trzeba, że Skra na do rozegrania jeszcze dwa spotkania zaległe. Pierwsze z nich, z Odrą Opole już w najbliższą środę (20.10, godz. 20.30). Skra Częstochowa – GKS Katowice 0:0 Skra: Kos, Mesjasz, Brusiło, Winiarczyk (Lukoszek), Krzyżak, Stromecki Ż, Napora, Nocoń Ż, Kwietniewski (Niedbała), Szymański, Mas (K. Wojtyra) GKS: Kudła, Janiszewski Ż, Jędrych, Repka Ż, Figiel, Błąd, Kozłowski Ż (Szymczak), Wojciechowski (Woźniak), Kołodziejski, Pavlas, Szwedzik (Sanocki) Widzów: 1486 mecz w Katowicach, Skra gospodarzem Mariusz Rajek, zdj. Grzegorz Przygodziński, Natanael Brewczyński
Zdrowi i głodni gry
Po blisko dwóch tygodniach przerwy nasza pierwsza drużyna powraca do zmagań o punkty w Fortuna 1 Lidze. W sobotę (16.10) zmierzymy się z rywalem, z którym w ostatnich dwóch sezonach mieliśmy okazję mierzyć się szczebel niżej. Czas na starcie z w Katowicach z GKS-em. Jedną z najbardziej pozytywnych informacji jest ta, że wszyscy w kadrze Skry są zdrowi i gotowi do gry, a trener Jakub Dziółka ma pozytywny ból głowy na kogo postawić. Z GKS-em mierzyliśmy się w ostatnich latach regularnie. W Katowicach wygrywała „GieKSa”, a w Częstochowie to my bywaliśmy górą. Bilans czterech oficjalnych spotkań pomiędzy naszymi drużynami to dwie wygrane katowiczan i dwie naszego zespołu. Przed jutrzejszym spotkaniem sytuacja jest o tyle ciekawa, że choć mecz odbędzie się przy Bukowej w Katowicach, to formalnym gospodarzem będzie nasz klub. Jakie prawo serii związanej z wynikiem mogłoby tu zadziałać? Ciężko stwierdzić. Z trójki beniaminków, które latem tego roku awansowały na zaplecze ekstraklasy z eWinner 2 Ligi to Skra spisuje się najlepiej. Katowiczanie póki co raczej zawodzą oczekiwania swoich kibiców grając bardzo w kratkę. W ostatniej kolejce zremisowali w derbach 2:2 z GKS-em Tychy, wcześniej pokonali 2:1 Stomil Olsztyn, ale we wcześniejszych pięciu spotkaniach urwali zaledwie jeden punkt. – Nie przywiązywałbym w tym momencie aż tak wielkiej wagi do miejsc w tabeli, bo tabela w tej lidze zmienia się co kolejkę. Na ten moment faktycznie jesteśmy wyżej niż GKS czy Polkowice, ale oceniać się będziemy pierwszy raz w grudniu. Szanujemy punkty, które mamy, ale chcemy ich mieć jeszcze więcej – na chłodno ocenia tę sytuację trener Jakub Dziółka. W Katowicach oczekiwania i nadzieje z pewnością były większe, ale szkoleniowiec naszych najbliższych rywali widzi postęp w grze swojego zespołu i prognozuje, że może być tylko lepiej. – Nie ustrzegliśmy się błędów przy stracie bramek i to świadczy niestety o jeszcze niewystarczającej dojrzałości grania w tej lidze przez moją drużynę. Z czasem takie mecze będziemy wygrywać i cieszyć się z punktów. Idziemy w dobrym kierunku, zespół jest w dobrej dyspozycji, stworzyliśmy kilka ciekawych sytuacji, które niestety nie zakończyły się bramkami – mówił po meczu z z tyszanami trener Rafał Górak. Przerwa od grania powinna dobrze wpłynąć na naszą drużynę. Jakub Dziółka przed wyjazdem na Śląsk ma sporo powodów do optymizmu. – Jesteśmy głodni rywalizacji, zarówno piłkarze, jak i my trenerzy. Najlepiej pokazują to ostatnie treningi. Mamy wszystkich zawodników zdrowych i to jest najważniejsze. Każdy musi być gotowy do gry, bo chyba po raz pierwszy mamy sytuację, że mamy pozytywne zagadki na poszczególnych pozycjach. Gotowych do gry jest więcej niż miejsc w składzie, także to jest bardzo fajne i komfortowe uczucie dla trenera. To jest taki pozytywny ból głowy – analizuje opiekun Skry, któremu akompaniuje jeden z tych, którzy wystąpili w poprzednim meczu GKS – Skra przy Bukowej, Rafał Brusiło: – Przerwa dwutygodniowa na pewno była przez nas dobrze przepracowana . Brakowało stawki meczowej, więc czekamy na ten maraton z dużymi chęciami i ambicjami, że będziemy punktować w tych meczach. Tak jak trener powiedział, wszyscy zawodnicy są zdrowi i gotowi, żeby w tych spotkaniach wystąpić i pomóc drużynie osiągnięciu dobrych wyników – dodaje nasz podstawowy defensor. Spotkanie w Katowicach rozegrane zostanie przy sztucznym oświetleniu. Pierwszy gwizdek sędziego Pawła Malca z Łodzi o godzinie 20.30. Mecz tradycyjnie będzie można oglądać w aplikacji Polsat Box. Mariusz Rajek
Pewna wygrana Skry II z Orłem Kiedrzyn
W rozegranym awansem spotkaniu z Orłem Kiedrzyn nasza druga drużyna odniosła pewne i niepodlegające dyskusji zwycięstwo 3:0. Wygrana sprawia, że co najmniej do weekendowych meczów możemy cieszyć się z pozycji lidera okręgówki. Gola dla Skry zdobywali Daniel Błędowski, Adrian Żabik oraz Filip Arak. Od pierwszych minut nasza drużyna miała sporą przewagę i pełną kontrolę nad wydarzeniami boiskowymi. Gra toczyła się niemalże na połowie przeciwników i kwestią czasu pozostawało, kiedy Skra II obejmie prowadzenie. W 19. minucie sfaulowany w polu karnym został Mateusz Magdziarz, sędzia bez wahania wskazał na jedenasty metr, a rzut karny pewnie na gole zamienił Daniel Błędowski. Osiem minut później było już 2:0. Prowadzenie podwyższył Adrian Żabik „na raty” pokonując dobrze spisującego się pomiędzy słupkami w drużynie Orła Bartosza Paliwody. Gdyby nie kilka jego instynktownych interwencji goście do szatni najprawdopodobniej schodziliby z większym bagażem straconych goli. Po przerwie gra się nieco wyrównała, ale przesadą byłoby stwierdzenie, że straciliśmy kontrolę nad tym co działo się na boisku. Warta odnotowania na pewno była świetna parada golkipera Orła z 73. minuty po uderzenie wprowadzonego niewiele wcześniej Igora Weżgowca. Skra kropkę nad „i” postawiła w końcówce, w 88. minucie gola ustanawiającego końcowy rezultat na 3:0 zdobył Filip Arak. Dzięki kolejnej wygranej, co najmniej do soboty nasza druga drużyna będzie cieszyć się z fotela lidera ligi okręgowej. – Staramy się nie patrzeć w tabelę, zawsze chcemy dobrze popracować w tygodniu, a potem zagrać dobry mecz. Jak będzie układała się sytuacja ocenimy po rundzie jesiennej i wtedy być może wyznaczymy sobie jakiś cel. Rozwój tych młodych chłopaków jest najważniejszy. Co do dzisiejszego meczu jeszcze to nie podobało mi się pierwsze 25 minut drugiej połowy. Za bardzo stanęliśmy, a trzeba było to spotkanie szybciej zamknąć. Gdyby padła bramka dla gości mogło zrobić się nerwowo. Na plus na pewno możemy zaliczyć to, że zagraliśmy na zero z tyłu z jednym z nielicznych w tej lidze dobrze zorganizowanych zespołów – ocenił tuż po spotkaniu trener Tomasz Szymczak. Skra II Częstochowa – Orzeł Kiedrzyn 3:0 (2:0) 1-0 Daniel Błędowski 20’ (z karnego) – asysta Magdziarz 2-0 Adrian Żabik 28’ 3-0 Filip Arak 88’ asysta Kołodziejczyk Skra II: Hajda, Cheliński (85′ Rydz), Muniak, M. Mikołajczyk, Błędowski, Arak, Magdziarz, P. Kołodziejczyk, Galas (70′ Nurek), Żabik (58′ Krawczyk), Król (65′ Weżgowiec) Orzeł: Paliwoda, Gładysz (Lechowski), Toborek, Jabłko Ż (Kaczmarowicz), Klamvt, van Nguyen, Lachowski, Nowak (Kurasiński), Bednarek, Grządziel (Ortyl), Eukessouati Mariusz Rajek, zdj. Natanael Brewczyński
„Zawsze może być lepiej, ale mamy komfort przygotowań” – rozmowa z trenerem Jakubem Dziółką
Ostatni mecz ligowy w Polkowicach do sobotniej (16.10) konfrontacji z GKS-em Katowice przedzieli 13 dni przerwy. To dobry moment, aby nieco dłużej porozmawiać z trenerem o dotychczasowych występach, ciągłych wyjazdach, szansach na poprawę tej sytuacji czy stanie zdrowotnym w drużynie Skry. Zapraszamy do rozmowy z Jakubem Dziółką. Panie trenerze, ostatnio mamy sporo przerw od grania. Mecze Skry są przekładane z powodu powołań do reprezentacji czy problemów infrastrukturalnych również naszych rywali. Dzisiaj (13.10) mieliśmy zagrać w Nowym Sączu, ale to spotkanie już drugi raz zostało przełożone. Z jednej strony jest więcej czasu na odpoczynek, ale z drugiej pewnie rozbija to cykl treningowy? – Nie ukrywam, że przygotowywaliśmy się do meczu z Sandecją, mieliśmy w zeszłym tygodniu mikrocykl, który przygotowywał nas do tego meczu. Późno dowiedzieliśmy się o tym, że mecz będzie przełożony, ale byliśmy świadomi, że może się tak stać. Na pewno ma to swoje plusy i minusy. Szkoda, bo rytm meczowy został zachwiany i będziemy to nadrabiać dopiero w listopadzie. Inne kluby też mają swoje problemy i musieliśmy się do tego zastosować. Przygotowujemy się teraz do meczu w Katowicach. Jedna trzecia sezonu właściwie za nami. Uzbieraliśmy 12 punktów w trzech meczach wygranych, trzech zremisowanych i przy czterech porażkach. Jak pan ocenia ten dorobek? Biorąc pod uwagę, że gramy tylko na wyjazdach najgorzej chyba nie jest? – Stąpając bardzo twardo po ziemi mogę powiedzieć, że się z tym zgadzam. Aczkolwiek w tych dziesięciu meczach mogliśmy oczywiście zdobyć więcej punktów. Taka możliwość na pewno istniała. W tym momencie ten stan jest nie chcę powiedzieć, że dobry, ale pozwala nam komfortowo przygotowywać się do kolejnych spotkań. Spokojnie trenujemy i możemy przygotowywać się do najbliższych meczów. Ciężko powiedzieć co byłoby gdyby tych punktów było mniej, ale wiemy, że w tej lidze każdy mecz jest bardzo istotny. Wyniki innych meczów pokazują, że każdy może wygrać z każdym i tak samo każdy z każdym przegrać. Do każdego meczu przygotowujemy się osobno i podchodzimy z nastawieniem, że punktów nie mamy wystarczająco. Różnice punktowe pomiędzy zespołami, które są na dole tabeli są bardzo niewielkie. Po jednej czy dwóch kolejkach kolejność może się totalnie przetasować. Jak dotąd wszystkie mecze rozgrywamy na wyjazdach. Jak drużyna reaguje na to od środka? Stanowi to problem natury mentalnej? Pojawia się znużenie ciągłymi podróżami na stadiony rywali? – Myślę, że było to widać właśnie w meczu z Polkowicami. To był szczyt takiego nazwijmy znużenia. Na pewno ma to miejsce, bo nawet w takim mikrocyklu startowym musimy dojechać na trening do Blachowni czy Kamyka i też poświęcamy na to kilkadziesiąt minut w jedną stronę. Sumując to wszystko tego czasu nazbiera się naprawdę sporo. Żaden z piłkarzy jednak na razie specjalnie nie narzeka, my też tego tematu specjalnie nie podnosimy. Wiemy jaka jest sytuacja i pracujemy. Te ostatnie dwa tygodnie były czasem na złapanie oddechu i dystansu. Było kilka dni wolnego, aby zatęsknić za piłką. Wierzy trener, że wiosną uda nam się w końcu zagrać w Częstochowie? – Wierzę w to i bardzo chciałbym, aby tak było. Nie mam wiedzy w tym momencie na jakim etapie są rozmowy, ale wierzę, że będzie nam dane zagrać w Częstochowie. Przejdźmy teraz do przyjemniejszego tematu. Nigdy wcześniej w Skrze nie było tak dobrze, aby trzech zawodników otrzymało powołania do młodzieżowych reprezentacji. Maciek Mas w kadrze U-20 zebrał ponadto pozytywne opinie, zaliczył asystę w meczu z Norwegią. – To są dobre rzeczy dla zawodników, dla całego klubu również, bo mamy w swoich szeregach reprezentantów. Dla nich na pewno jest to bodziec, aby dalej się rozwijać i stawać lepszymi piłkarzami. Jest to też sygnał dla naszych młodych piłkarzy, że warto pracować i wykorzystać ten czas, że Skra jest w pierwszej lidze do swojego rozwoju. A propo młodych zawodników to chciałem trenera zapytać o naszą drugą drużyną, która bardzo dobrze radzi sobie w lidze okręgowej. Jest stały kontakt z trenerem Tomaszem Szymczakiem? Widzi trener w „dwójce” zawodników, którzy niedługo mogliby dołączyć do pierwszego zespołu? – Tak, na bieżąco rozmawiamy. Grają tam piłkarze, którzy są w naszej szerokiej kadrze, jak Adrian Żabik, Daniel Błędowski, Mateusz Magdziarz, Kuba Hajda czy Oskar Krawczyk. Wiem, że dla tych zawodników w tym momencie ważna jest również szkoła. Staramy się mikrocykl do nich dostosować tak, aby mogli uczestniczyć w treningach z pierwszą drużyną. Oni są na stałe włączeni do kadry i ciągle ich obserwujemy. Nasz sztab również pojawia się na meczach rezerw i zdajemy sobie raport. Po okresie dłuższej przerwy od grania, już niedługo grać będziemy co trzy dni. Zaczniemy w sobotę meczem w Katowicach, potem kolejne dwa bliskie wyjazdy do Opola i Tychów. – Zgadza się, czekają nas trzy mecze w ciągu tygodnia i w kontekście pozyskiwania punktów są to mecze bardzo ważne. Nie ukrywam, że cieszy mnie bardzo, że wrócił do treningów Przemek Sajdak i nasza kadra w tym momencie jest zdrowa w 100 procentach. Oby tak było jak najdłużej, bo to jest ważne, aby mieć zdrowych zawodników do gry. Oprócz Przemka i Kamila Wojtyry nikt w tym sezonie dłuższych absencji nie miał i to może tylko cieszyć. Zawodnicy dzięki temu mogą ze sobą rywalizować na poszczególnych pozycjach i to też podnosi jakość indywidualną, jak i całej drużyny. Na koniec chciałem zapytać właśnie o sytuację zdrowotną, ale trener mnie uprzedził przekazując dobre wieści. – Wszyscy poza Adamem Olejnikiem są gotowi do grania. Adam jednak też coraz częściej zaczyna z nami trenować, dobrze jest go wiedzieć z nami na boisku i myślę, że za jakiś czas uda mu się wrócić i zadebiutować w pierwszej lidze. Należy mu się to za pracę włożoną dla Skry we wcześniejszych latach. Rozmawiał Mariusz Rajek
Maciej Mas z dobrym występem i asystą przeciwko Norwegii
Maciej Mas na pewno bardzo dobrze będzie wspominał występy w reprezentacji U-20 prowadzonej przez Miłosza Stępińskiego. W starciach z Niemcami i Norwegią spędził łącznie na boisku 120 minut, dwa razy wychodząc w podstawowym składzie. Wedle kilku źródeł w poniedziałkowym (11.10) starciu ze Skandynawami strzelił nawet gola, jednak jak sam przyznał ostatecznie nie wpisał się do protokołu. – To na pewno była asysta, bramki nie udało mi się strzelić, ale wiem, że w kilku mediach pojawiła się taka informacja – ze śmichem przyznał napastnik Skry. Sama obecność na zgrupowaniu młodzieżowej reprezentacji była dużym przeżyciem dla naszego zawodnika, który do klubu po występach w Rzeszowie i Lillestroem wróci z jeszcze większą pewnością siebie. – Był to mój pierwszy raz w kadrze, na pewno super przeżycie. Najważniejsze dla mnie, że dostałem szansę w obu meczach, z Niemcami 45 minut, dziś z Norwegia 75, także cieszę się, że trener dał mi sporo czasu. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie mi dane zagrać w reprezentacji, bo jest to naprawdę zaszczyt. Teraz już jednak powoli trzeba skupić się na lidze i walczyć o kolejne punkty ze Skrą – komentuje występy w kadrze U-20 Maciek Mas. Może następnym krokiem będzie jeszcze bardziej prestiżowa kadra U-21? – Spokojnie, dopiero zadebiutowałem w U-20, ale jak dostanę powołanie to na pewno nie odmówię! – dodaje snajper Skry. Przypomnijmy, że w rozegranym w poniedziałek starciu z Norwegami w Lillestroem nasza reprezentacja zwyciężyła aż 5:1. Cztery dni wcześniej zremisowaliśmy w Rzeszowie bezbramkowo z Niemcami. Mecze odbywają się w ramach turnieju Elite League. Polacy obecnie zajmują trzecie miejsce w tabeli na osiem zespołów. Mariusz Rajek
Skra Ladies przegrywa ze Stomilankami
To nie była udana niedziela (10.10) dla naszej żeńskiej drużyny. Skra Ladies po słabym spotkaniu przegrały 1:3 ze Stomilankami Olsztyn. Ponadto spotkanie czerwoną kartką okupiła podstawowa bramkarka Karolina Szulc. Hat-trickiem w drużynie rywalek popisała się Wioletta Tkaczyk. Honorowe trafienie dla naszej drużyny zdobyła Justyna Matusiak. O pierwszym kwadransie meczu z olsztyniankami nasze piłkarki będą chciały jak najszybciej zapomnieć. Już w 3. minucie drużyna gości objęła prowadzenie po trafieniu Wioletty Tkaczyk, która dobiła wcześniejszy strzał Kamili Osajkowskiej. Niespełna 10 minut później miało miejsce kluczowe zdarzenie dla losów tej rywalizacji. Karolina Szulc spóźniła się z interwencją faulując bez pardonu Osajkowską i prowadząca to spotkanie Katarzyna Kupidura z Radomia nie miała wyboru i musiała pokazać naszej bramkarce czerwoną kartkę. Konsekwencją tego było wymuszone zejście z boiska Katarzyny Kaim, którą zastąpiła Antonina Zbirek. Trener Marta Mika w pierwszej odsłonie dokonała jeszcze dwóch zmian, Lidię Grzonkę z powodu kontuzji musiała zastąpić Natalia Liczko, a za nie najlepiej dysponowaną Kingę Baszewską weszła Gosia Miniak. Mimo gry w osłabieniu Ladies starały się toczyć wyrównany pojedynek i w miarę możliwości szukać okazji do wyrównania. W doliczonym czasie pierwszej połowy bliska tego po uderzeniu piłki głową była Justyna Matusiak. O tym, że można jeszcze gorzej wejść w grę przekonaliśmy się na początku drugiej odsłony. Tuż po wznowieniu drugiego gola dla rywalek zdobyła Tkaczyk wykorzystując dobre podanie z lewej strony oraz brak koncentracji naszej bramkarki. Biorąc pod uwagę, że Ladies grały o jedną zawodniczkę mniej szanse na powalczenie przynajmniej o jeden punkt zmalały w tym momencie niemalże do zera. W grze Skry brakowało pomysłu, a do zdobywania kolejnych goli parły zawodniczki z Olsztyna. W 66. minucie trzeci raz na listę strzelców wpisała się Wioletta Tkaczyk w sytuacji sam na sam nie dając szans Antoninie Zbirek. Naszą drużynę pochwalić można jedynie za to, że mimo wybitnie niesprzyjających okoliczności się nie poddawały i w końcówce zdobyły nawet bramkę honorową. W 81. minucie Patrycję Krajewską uderzeniem głową w zamieszaniu podbramkowym pokonała Justyna Matusiak. To było jednak wszystko na co było tego dnia stać było Skrę Ladies. Nasze dziewczyny zanotowały czwartą porażkę w sezonie. Teraz nastąpi przerwa na mecze reprezentacji. Ladies powrócą do gry dopiero 30 października, kiedy na wyjeździe zmierzą się z UKS SMS II Łódź. Skra Ladies Częstochowa – Stomilanki Olsztyn 1:3 (0:1) 0-1 Wioletta Tkaczyk 3’ 0-2 Wioletta Tkaczyk 46’ 0-3 Wioletta Tkaczyk 66’ 1-3 Justyna Matusiak 81’ Skra: Szulc CZ, Baszewska (Miniak), Słaboń, Wodarz (Kosielak), Kaim (Zbirek), Kowalska, Cichoń, Koszownik, Wojciechowska Ozieriańska), Grzonka (Liczko), Matusiak Stomilanki: Krajewska, Turrentino, Lewandowska, Krech, Silny, Sivakova, Tkaczyk, Rosiak, Kałużna, Kędzia, Osjakowska Ż Mariusz Rajek, zdj. Natanael Brewczyński
Nasze trampkarki awansowały do Centralnej Ligi Juniorek!
Wczesne sobotnie (09.10) popołudnie przyniosło nam bardzo dobre wiadomości. Drużyna naszych trampkarek remisując 2:2 w Sosnowcu z drużyną Czarnych zapewniła sobie pierwszy w historii Skry awans do Centralnej Ligi Juniorek U-15! – To ogromny sukces tego zespołu – nie kryje radości trener Patryk Mrugacz. Spotkanie w Sosnowcu rozgrywane było w bardzo wietrznych warunkach. – Jeśli dodamy do tego małe boisko, to na pewno realizacja celów szkoleniowych na placu gry była utrudniona. Można powiedzieć, że był to typowy mecz walki zakończony sprawiedliwym remisem – podsumowuje mecz w Sosnowcu opiekun naszych trampkarek. Trener Mrugacz podkreśla, że to sukces całego zespołu: – Awansowaliśmy do Centralnej Ligi Juniorek, gdzie w rozgrywkach organizowanych przez PZPN będziemy mieli możliwość walki o mistrzostwo Polski U-15. To ogromny sukces tego zespołu i nie sposób tutaj pominąć trenera Roberta Ogrodniczka, który tworzył przez dwa lata podwaliny pod ten sukces mierząc się wspólnie z dziewczynami w rozgrywkach z zawodniczkami starszych kategorii wiekowych i zbierając cenne doświadczenie – komentuje na gorąco. Co na to drugi z trenerów? – Cieszymy się, że nasz cel został zrealizowany. Pewnie wygrywamy Śląską Ligę Trampkarek i na wiosnę będziemy grać w Centralnej Lidze, gdzie chcemy dobrze się zaprezentować. Gratulacje należą się przede wszystkim dziewczynom, które zaufały nam w budowaniu tej drużyny. W ciągu dwóch sezonów weszliśmy na super poziom piłkarski. Mocno pracowały na ten sukces. Wiosną graliśmy w lidze okręgowej z chłopcami – zbierając dużo doświadczenia co zaowocowało teraz jesienią. My trenerzy jesteśmy pełni podziwu w jakim stylu udało się dziewczynom wywalczyć ten awans: 6 zdecydowanych zwycięstw i jeden remis. 118 bramek strzelonych i tylko 3 stracone pokazuje jakim potencjałem dysponują dziewczyny. Wielkie gratulacje dla was! – mówi niezwykle usatysfakcjonowany Robert Ogrodniczek. Naszym celem w tak trudnych i prestiżowych rozgrywkach będzie oczywiście utrzymanie i podniesienie poziomu sportowego drużyny. – Już dziś zapraszam wszystkie dziewczyny z roczników 2007-2008 do spróbowania swoich sił w naszej drużynie – dodaje Patryk Mrugacz. Czarni Sosnowiec U-15 – Skra Ladies Częstochowa U-15 2:2 (0:0) 1-0 gol dla Czarnych 48’ 1-1 Zofia Dubiel 50’ (głową, asysta Nikola Młynek)) 1-2 Paulina Franiel 54’ (asysta Zuzanna Kubiciel) 2-2 gol dla Czarnych 60’ Mariusz Rajek
Bartosz Baranowicz: – „Tą drużynę stać na dużo więcej”
Jednym z zawodników, którzy dołączyli do naszej drużyny po awansie na zaplecze ekstraklasy jest utalentowany, 18-letni pomocnik Bartek Baranowicz. Na debiut w meczu ligowym musiał poczekać do starcia z Podbeskidziem, kiedy pojawił się na placu gry w 81. minucie. Pełne spotkanie zagrał nie tak dawno, w meczu Fortuna Pucharu Polski z Lechem Poznań. Jak czuje się w naszym klubie i mieście? Czy odczuwa, że trenerzy coraz bardziej mu ufają? O tym w krótkiej rozmowie. Bartek, debiut w wyjściowym składzie za tobą. Doczekałeś się go w pucharowym meczu z Lechem, zagrałeś pełne 90 minut. Decyzja trenera chyba ucieszyła? – Nie ukrywam, że nie mogłem doczekać się debiutu w pierwszym składzie, dlatego gdy tylko dowiedziałem się, że będę grał bardzo się z tego powodu ucieszyłem. W Fortuna 1 Lidze co tydzień gramy na fajnych, nowoczesnych stadionach, ale jednak stadion Lecha to jeszcze wyższa półka. Było to duże przeżycie wybiec na taką murawę, nawet jeśli kibiców za wielu nie było? – Na stadionie Lecha byłem dwa razy z wysokości trybun, ale gdy wszedłem na murawę stadion zrobił na mnie jeszcze większe wrażenie. W ostatnim meczu w Polkowicach wszedłeś w 67. minucie i był to twój najdłużej spędzony czas na boisku jak dotąd w lidze. Masz takie poczucie, że sztab coraz mocniej na ciebie stawia? – Na każdym treningu daje z siebie 100 procent i ciężko pracuję, aby dostawać większą liczbę minut w Fortuna 1 lidze. Cieszę się, że zaczynam grać trochę więcej. Jedna trzecia sezonu za nami. 12 punktów w 11 meczach i trzy wygrane mecze to twoim zdaniem dobry wynik? – Myślę, że z perspektywy beniaminka 12 punktów to nie jest zły wynik, ale wiem również, że tą drużynę stać na dużo więcej. Póki co gramy tylko na wyjazdach. Powiedz jak duży to jest od strony szatni? Na pewno dużo o tym rozmawiacie. Wyobrażasz sobie, aby tak było również na wiosnę? – Rozgrywanie meczy co tydzień na wyjazdach nie jest łatwe, ale staramy się nie szukać wymówek. Mam nadzieję, że w drugiej rundzie będziemy mogli rozgrywać mecze u siebie, bo może być to nasz spory atut. Jak zaaklimatyzowałeś się w Częstochowie po tych kilku miesiącach? Z Zabrza teoretycznie nie jest daleko. Dojeżdżasz na treningi czy mieszkasz w Częstochowie? – W Częstochowie zaaklimatyzowałem się bardzo dobrze. Samo miasto jest ładne. Na treningi codziennie dojeżdżam z Szymonem Szymańskim i Bartkiem Neugebauerem. No właśnie, a propo dojazdów z kolegami. W tym okienku doszło do Skry sporo zawodników ze Śląska, w tym trzech z Górnika. To wam pomaga? Spędzacie też czas poza boiskiem? – Pomagało na pewno na początku, teraz gdy jesteśmy już długo z drużyną inaczej na to patrzymy. Jakby nie patrzeć jest to normalne, że spędzamy więcej czasu ze sobą, bo znamy się już bardzo długo, nie tylko z boiska. Rozmawiał Mariusz Rajek foto: źródło – www.lechpoznan.pl
Sprawiedliwy remis w Polkowicach
Z trudnego terenu w Polkowicach udało nam się przywieźć jeden punkt po bezbramkowym remisie. To z pewnością jest dobra informacja, gorszą jest styl i gra w ofensywie Skry. Momentami polkowiczanie mocno spychali nas do obrony, na nasze szczęście byli jednak wysoce nieskuteczni. – Widać, że jesteśmy już zmęczeni ciągłymi podróżami i wyjazdami – przyznał po meczu trener Jakub Dziółka. Do Polkowic przyjechaliśmy zrehabilitować się za ostatnie porażki. Dodatkową motywacją było to, że w Polkowicach od dawien dawna nie wygraliśmy. W pierwszej odsłonie była to typowa ligowa „młócka”. Niby nie brakowało walki, widać było, że oba zespoły podeszły do meczu z dużą determinacją i chęcią powetowania sobie ostatnich niepowodzeń, jednak z obu stron było zbyt dużo błędów i niedokładności, a długimi fragmentami wiało nudą. Warta odnotowania była sytuacja z 8. minuty, kiedy to żółtą kartką za brutalny faul na Dawidzie Niedbale ukarany został Bruno Żołądź. Cała nasza drużyna doskoczyła jednak do arbitra domagając się wykluczenia zawodnika gospodarzy z boiska. Sędzia Paweł Pskit decyzji jednak nie zmienił. Najlepsza okazja na bramkę dla Skry? Wystawienie futbolówki w 26. minucie przez Łukasza Winiarczyka Marcinowi Stromeckiemu. „Stroma” uderzył jednak za lekko i nieczysto, przez co zawodnicy Górnika zdołali zblokować uderzenie. Sześć minut później strzału z dalszej odległości spróbował Piotrek Nocoń, niestety jednak niecelnie. W 36. minucie mieliśmy dużo szczęścia. Po błędzie w defensywie piłka skiksowała w polu karnym i wyszła na rzut rożny. W 49. minucie gospodarze mieli świetną okazję na premierowe trafienie. Mateusz Piątkowski wystawił idealną piłkę Jakubowi Sypkowi, ten jednak zakręcił się wokół piłki w naszym polu karnym marnując okazję. Był to jednak sygnał ostrzegawczy dla naszej defensywy, że tak grać nie można. Z każdą minutą niestety rosły przewaga i napór Górnika. W 57. minucie wprowadzony dosłownie chwilę wcześniej Karol Fryzowicz mógł mieć prawdziwe wejście smoka gdyby wykorzystał idealnie wystawioną piłkę przez Mariusza Szuszkiewicza. W kolejnych minutach najjaśniejszą postacią w naszej drużynie był Mateusz Kos, który w 65. minucie uratował nas po kolejnym groźnym dośrodkowaniu, a cztery minuty później pewnie wyłapał moce uderzenie Piątkowskiego. Sytuacje bramkowe w zasadzie stwarzali sobie jedynie miejscowi i pozostało liczyć na to, że zgodnie ze starym piłkarskim porzekadłem ich niewykorzystanie zemści się na drużynie Górnika. Tych szans nie mieliśmy wiele, w końcówce jednak się pojawiły. Na okazję bramkową musieliśmy poczekać do 86. minuty, kiedy po podaniu Bartosza Baranowicza minimalnie niecelny strzał nad poprzeczką oddał „Nocek”. W 90. minucie piłka w polu karnym rywali nieco przypadkowo spadła pod nogi wprowadzonemu w drugiej połowie Kamilowi Wojtyrze. Nasz napastnik uderzył jednak za lekko, by pokonać Marcina Furtaka. – Gratuluję mojemu zespołowi poświęcenia, bo na półmetku rozgrywek widać, że jest już zmęczenie ciągłymi podróżami, wyjazdami. Teraz mamy trochę więcej czasu do meczu z Sandecją i postaramy się dobrze zregenerować, bo potem znów będziemy grać co trzy dni. Zarówno Górnik jak i my mieliśmy swoje sytuacje. Zabrakło nam trochę spokoju i jakości, żeby strzelić bramkę. Remis jest moim zdaniem sprawiedliwy – skomentował spotkanie w Polkowicach trener Jakub Dziółka. Szkoleniowiec gospodarzy zdobyciem jednego punktu był rozczarowany. – Plus jest taki, że nie straciliśmy bramki. Minusem na pewno są sytuacje, których nie wykorzystujemy. Remis w naszym położeniu to jest trochę mało, ale pozostaje pracować wedle planu, który założyliśmy – przyznał Paweł Barylski. Górnik Polkowice – Skra Częstochowa 0:0 Górnik: Furtak, Magdziak, Kucharczyk, Żołądź Ż (Purzycki), Pałaszewski Ż (Wacławczyk), Radziemski, Bancewicz, Szuszkiewicz (Sobków), Sypek (Szmyt), Opałacz Ż (Fryzowicz), Piątkowski Skra: Kos, Mesjasz, Brusiło, Winiarczyk, Krzyżak, Stromecki Ż (Baranowicz), Nocoń (Bronisławski), Szymański Ż, Napora, Niedbała (Kwietniewski), Mas (K. Wojtyra) Mariusz Rajek, zdj. Natanael Brewczyński, Grzegorz Przygodziński