Mówią trenerzy – wypowiedzi po meczu Bytovia – Skra

Trener Marek Gołębiewski zapowiadał, że do Bytowa jedzie z myślą o zwycięstwie i słowa dotrzymał. Skra grając niemal przez pół meczu w dziesiątkę pokazała wielki charakter i zainkasowała trzy punkty na bardzo trudnym terenie. Trener gospodarzy musiał być po tym spotkaniu mocno rozgoryczony. Zapraszamy do zapoznania się z pomeczowymi opiniami obu szkoleniowców: Adrian Stawski, trener Bytovii: – Jesteśmy bardzo mocno rozżaleni tym meczem, bo mieliśmy swoje sytuacje. Już w pierwszej połowie Sezonienko mógł zdobyć bramkę, gdyby tylko trochę inaczej się zachował. To są jednak młodzi zawodnicy, którzy cały czas się uczą i czasami za to będziemy jeszcze dostawać po głowie. Zamiast zdobyć gola, straciliśmy bramkę po strzale z dalszej odległości, mimo że przestrzegałem zawodników, aby blokowali takie strzały, bo jest mokro. Piłka odbiła się rykoszetem i wpadła do bramki. W drugiej połowie Skra dostała czerwoną kartkę i powinniśmy zdobyć bramkę przynajmniej na wyrównanie. Były ku temu sytuacje, wiedzieliśmy, że goście mają problem na drugim słupku i tam powinniśmy posyłać piłki. Tak tracili bramki w meczach z Wigrami i Motorem. Nie robiliśmy niestety tego, piłka kilka razy przeszła wzdłuż bramki. Wystarczyło dostawić nogę, ale nie było tam naszego zawodnika. Analizując grę Skry widzieliśmy, że rywale często w taki sposób dochodzą do sytuacji. Nie umieliśmy tego niestety wykorzystać. Musimy o tym zapomnieć, bo w środę jest kolejny mecz. Chcemy się do niego jak najlepiej przygotować, bo po wysokiej wygranej z Błękitnymi dostaliśmy kubeł zimnej wody, który być może nam się przyda. Nowi zawodnicy w naszym klubie muszą wiedzieć, że ta liga jest bardzo wredna. Skra oddała jeden strzał i zdobyła bramkę, my nie potrafiliśmy tego zrobić. Marek Gołębiewski, trener Skry: – Najkrócej ten mecz mógłbym podsumować tak: super, że udało się wywieźć trzy punkty z tak trudnego terenu. Mecz do końca trzymał w napięciu . Czerwona kartka nieco pokrzyżowała nasze plany, bo w pierwszej połowie zagraliśmy według mnie najlepszą grę odkąd prowadzę zespół. Zagraliśmy bardzo dojrzale, technicznie, chcieliśmy grać w piłkę. Myślę, że nasza dominacja w pierwszej połowie nie podlegała dyskusji. W drugiej połowie po czerwonej kartce musieliśmy nieco przestawić naszą drużynę, przeszliśmy na ustawienie 1-4-4-1. Broniliśmy wyniku i jak się okazało udało nam się dowieźć wygraną do końca. Nigdy nie oceniam pracy sędziów, wiadomo, że jest o ciężka praca. Sędzia podjął taką decyzję, mogliśmy się z tym nie zgadzać, ale taka jest piłka. Sędzia wyjął czerwoną kartkę i musieliśmy grać jednego mniej. Bardzo się cieszymy z wygranej, bo takie mecze wyzwalają dodatkową energię i mobilizację, kształtują charakter drużyny. Można powiedzieć, że dziś Skra narodziła się na nowo. Czy wierzyłem, że po pięciu meczach będziemy mieć 10 punktów? Tak, bo wiedziałem do jakiego klubu przychodzę. Trochę martwiły mnie braki kadrowe na początku, bo na pewno nie było łatwo sklecić zespół, ale został trzon drużyny, do tego doszli bardzo ciekawi zawodnicy, którzy chcą jeszcze coś w piłce osiągnąć i na razie idzie to w dobrym kierunku. Zawsze powtarzam, że pokora i praca to są dwie rzeczy, które muszą posiadać zarówno trenerzy jak i zawodnicy. Od niedzieli będziemy myśleć już tylko o meczu z Chojniczanką, chcemy sprawić kolejną niespodziankę. Rywale to bardzo dobry zespół, wzmocniony w letnim okienku transferowym. Przyznam szczerze, że jestem bardzo ciekaw tego meczu. Chciałbym, aby moja drużyna zaprezentowała się nie gorzej niż w pierwszej połowie w Bytowie. Moi piłkarze są świadomi swojej wartości. Zapraszam wszystkich kibiców na stadion przy ulicy Loretańskiej.

Wygrywamy w Bytowie!

W piłce nożnej czasami trzeba mieć więcej szczęścia i w Bytowie było ono przy Skrze. Nie byłoby jednak wygranej na tak trudnym terenie, gdyby nie bardzo dobra gra naszej drużyny. Po bramce Kamila Wojtyry pokonaliśmy Bytovią 1-0 i potwierdziliśmy przynależność do ligowej czołówki. – Pierwsza połowa to była najlepsza gra odkąd prowadzę drużynę – z dumą przyznał po meczu trener Marek Gołębiewski. Niewielkie opady deszczu, lekko zachmurzone niebo i temperatura w okolicach 20 stopni. Warunki do gry na Kaszubach w sobotę były wręcz idealne. Zawodnicy Bytovii i Skry pierwsze minuty potraktowali dość badawczo. Po raz pierwszy okazję do zdobycia bramki stworzyliśmy sobie w 11. minucie, kiedy to z rzutu wolnego Piotrek Nocoń pocelował niewiele ponad bramką. Osiem minut później ponownie próbował „Nocek” tym razem uderzeniem z woleja. Gospodarze próbowali się odgryzać, ale brakowało im przede wszystkim celności. Bardzo groźnie zrobiło się w 26. minucie, kiedy to wskutek niezrozumienia Mikołaja Biegańskiego z Adamem Mesjaszem byliśmy krok od straty bramki. Po uderzeniu Piotra Giela i odbiciu futbolówki od „Biegana” piłka na szczęście wyszła jedynie na rzut rożny. Szczęście w tej części spotkania było przy zawodnikach Skry. W 42. minucie stało się najważniejsze. Kamil Wojtyra dostał piłkę przed polem karnym, długo się nie zastanawiając posłał ją w kierunku bramki Marcina Staniszewskiego. Ta po drodze odbiła się rykoszetem jeszcze od jednego z obrońców Bytovii i mogliśmy cieszyć się z prowadzenia. Było to czwarte trafienie naszego napastnika w piątym występie. Na drugą część spotkania gospodarze wyszli z dużym animuszem, ale podobnie jak w pierwszej części najbardziej zawodziła ich celność, a kiedy już uderzali celnie na posterunku była nasza defensywa do spółki z Biegańskim. Bardzo nerwowo zrobiło się w 57. minucie, kiedy to czerwoną kartką za faul na Kacprze Sezonienko ukarany został Rafał Brusiło. – Nie chcę oceniać pracy sędziów, zdaje sobie sprawę, że to nie jest łatwa praca. Sędzia podjął taką decyzję, czasami tak w piłce bywa – oceniał już na chłodno po meczu nasz szkoleniowiec. Bytovia grając w przewadze chciała ruszyć na nas ze zdwojoną siłą, ale brakowało jej tak szczęścia jak pomysłu na wykończenie akcji. W 63. minucie z najbliższej odległości do bramki nie trafił Deleu. Później podopieczni trenera Adriana Stawskiego stworzyli sobie jeszcze kilka sytuacji, ale za każdym razem czegoś im brakowało. – Bardzo szkoda tego meczu, bo przerwaliśmy serię meczów bez porażki. Przespaliśmy pierwszą połowę, na drugą już wyszliśmy z zębem, ale nie potrafiliśmy wykorzystać sytuacji. Zabrakło ostatniego podania, dołożenia nogi – skomentował Przemysław Lech, pomocnik bytowian. Kolejne dobre spotkanie w bramce Skry rozegrał Mikołaj Biegański, któremu klimat Kaszub chyba wybitnie służy. W minionym sezonie obronił tu rzut karny, który był impulsem dla całej drużyny. – Dziś nie dałem się pokonać i mogę się tylko cieszyć. W pierwszej połowie przecierałem oczy ze zdumienia patrząc jak chłopaki dobrze grają, byliśmy trzy razy lepsi od Bytovii. Powrót w takich nastrojach będzie bardzo wesoły – dodał nasz 18-letni bramkarz. Warto odnotować, że w końcówce bardzo dobrą zmianę dał Lucjan Zieliński, po którego przechwytach mogliśmy rozstrzygnąć spotkanie mniej nerwowo. Zabrakło siły przy ostatnim strzale. – Super, że udało się wywieźć trzy punkty z takiego terenu, mecz trzymał w napięciu do samego końca. My chcieliśmy grać w piłkę, takie mecze wyzwalają dodatkową energię. Można powiedzieć, że dziś Skra narodziła się na nowo. Przed sezonem dokonaliśmy dobrych transferów i idzie to wszystko w dobrym kierunku – mówił na pomeczowej konferencji uradowany trener Gołębiewski. Po pięciu kolejkach sezonu 2020/2021 Skra z 10 punktami zajmuje 3. miejsce w tabeli. W środę (30.09) przy Loretańskiej czeka nas prawdziwy hit – mecz z liderującą Chojniczanką Chojnice. Pierwszy gwizdek o godzinie 16.00. Na ten mecz chyba nikogo specjalnie nie trzeba zapraszać. Bytovia Bytów – Skra Częstochowa 0:1 (0:1) 0-1 Kamil Wojtyra 42’ Bytovia: Staniszewski, Bielawski (Ryś), Dymerski (Lizakowski), Bąk Ż, Zawistowski, Wasiak Ż (Bach), Giel Ż, Lech, Deleu, Memic ŻŻ – CZ, Sezonienko (Sikora) Skra: Biegański, Mesjasz, Nocoń, Brusiło CZ, Napora, Noiszewski Ż, Niedbała, Sinior (Bieniek), Olejnik Ż (Zieliński), Holik, Wojtyra (Rogala) Mariusz Rajek, zdj. Konrad Zadora

Walczyć o każdy centymetr boiska – zapowiedź meczu Bytovia – Skra

O naszym najbliższym spotkaniu bez wielkiej przesady można powiedzieć, że to mecz na szczycie drugoligowej tabeli, a na pewno jej mocno górnych rejonów. Piąta Skra udaje się bowiem na wyjazd do wicelidera z Bytowa. Bytowianie nie zaznali jeszcze w obecnych rozgrywkach porażki i wiele wskazuje, że znów bić będą się o awans. – Jedziemy tam po punkty – nie pozostawia jednak złudzeń trener Marek Gołębiewski. Zapowiada się kolejny ciekawy mecz. Niewiele brakowało, a starcie to mogliby zobaczyć wyłącznie widzowie internetowej transmisji. W związku jednak z tym, że od soboty Bytów będzie znajdował się już w żółtej zamiast czerwonej strefie epidemii, spotkanie na stadionie będą mogli obejrzeć posiadacze karnetów. – Do Bytowa jedziemy po punkty, będziemy walczyć tam o każdy centymetr boiska i mam nadzieję, że przywieziemy jakąś zdobycz. Na pewno będziemy dobrze przygotowani i skoncentrowani, na ten daleki wyjazd wyjeżdżamy już w piątek. Z Suwałk wracaliśmy w minorowych nastrojach, więc teraz chcemy aby było inaczej – mówi przed starciem na Kaszubach trener Marek Gołębiewski. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że w Bytowie naszych piłkarzy czekać będzie bardzo ciężkie zadanie. Bytovia w tym sezonie spisuje się bardzo dobrze, z czterech rozegranych meczów trzy rozstrzygnęła na swoją korzyść, w jednym przypadku podzieliła się punktami z rywalami (remis 1-1 ze Zniczem Pruszków). W tabeli drugiej ligi tylko gorszym bilansem bramek ustępuje swoim sąsiadom z Chojniczanki (Bytów od Chojnic dzieli tylko 60 kilometrów). Przed tygodniem podopieczni trenera Adriana Stawskiego przegrywali w Stargardzie z Błękitnymi 0-1 do 71. minuty, by potem… zaaplikować rywalom cztery gole w 14 minut! To musi robić wrażenie i pokazuje, że Bytovia dla której obecny sezon jest drugim w tej klasie rozgrywkowej po spadku kolejny raz będzie chciała powalczyć o awans. Nasza drużyna jednak w poprzednim sezonie radziła sobie z Bytovią całkiem nieźle. Jesienią przy Loretańskiej po bardzo emocjonującym meczu wygraliśmy 3:2 (bramki Dawid Wolny, Piotr Nocoń i Krzysiek Napora), a wiosenna wyprawa na Kaszuby zakończyła się przywiezieniem jednego punktu po remisie 1-1. Ten mecz również mógł zapisać się w pamięci kibiców, bowiem przy stanie 0-1 Mikołaj Biegański obronił rzut karny dając impuls kolegom z przednich formacji. Niedługo później bramkę na wagę remisu zdobył Daniel Rumin. Biorąc pod uwagę obecną dyspozycję obu drużyn, w sobotę możemy spodziewać się podobnych emocji. Tak jak wspominaliśmy, mecz na stadionie będą mogli obejrzeć posiadacze karnetów na mecz Bytovii, natomiast dla wszystkich przygotowana zostanie bezpłatna transmisja na platformie TVCOM. Częste meldunki z Bytowa będziecie mogli śledzić oczywiście również na naszym profilu na facebooku. Początek meczu o godzinie 18.00. W pierwszej dekadzie XXI wieku drużyna Bytovii głównie dzięki wsparciu potężnego sponsora jakim była firma Drutex pięła się stopniowo w hierarchii polskiego futbolu od klasy okręgowej aż do pierwszej ligi. Co ciekawe, w każdej z tych klas rozgrywkowych oprócz bezpośredniego zaplecza ekstraklasy spędziła po trzy sezony. Awanse następowały kolejno w latach: 2005, 2008, 2011 oraz 2014. Cała historia klubu z Kaszub została udokumentowana na kartach pamiątkowej książki autorstwa Bogdana Adamczyka. Gorsze czasy dla bytowian przyszły w sezonie 2018/2019, kiedy to Bytovia w dramatycznych okolicznościach, w ostatnich sekundach ostatniej kolejki spadła do drugiej ligi. W połączeniu z wycofaniem się głównego sponsora klubowi bardzo poważnie groził upadek. Jednak wysiłkowi lokalnego środowiska i biznesu udało się przystąpić do rozgrywek w poprzednim sezonie, gdzie mimo mocno odmłodzonego składu Bytovia radziła sobie lepiej niż przyzwoicie do końca zachowując szanse na awans. Ekipa z Kaszub odpadła dopiero po rzutach karnych w barażach z Resovią.

Mateusz Pasiuk dołącza do naszej drużyny

Jeszcze kilka dni temu biegał po boiskach A klasy, a w sobotę (26.09) będzie miał szansę zadebiutować w drugiej lidze. Historia 19-letniego Mateusza Pasiuka pokazuje, że dobre występy nawet na najniższych szczeblach polskiej piłki mogą być przepustką do poważnej kariery. Nasza kadra poszerzyła się o pomocnika, którego w sparingu z Victorią Częstochowa wypatrzył trener Marek Gołębiewski. Twoja kariera w ostatnich dniach dość mocno przyspieszyła. Niespełna dwa tygodnie wystąpiłeś w sparingu przeciwko Skrze. Trenerowi Markowi Gołębiewskiemu na tyle spodobała się twoja gra, że postanowił zaprosić cię na testy, a dziś podpisujesz kontrakt w drugiej lidze. Przeskok z A klasy wydaje się ogromny. – Jest mi niezwykle miło z tego powodu. Wiem, że ciężko na to pracowałem. Dziękuję trenerowi za daną mi szansę, bo przeskok z A klasy do drugiej ligi na pewno jest gigantyczny. Wydaje mi się, że w Victorii w tym sezonie również mieliśmy bardzo dobry poziom sportowy jak na ten szczebel rozgrywek. To, że mogę się znaleźć w Skrze to dla mnie bardzo duża szansa. Kibice na razie mało cię znają. Mógłbyś przybliżyć nieco swoją dotychczasową przygodę z piłką? – Całe życie spędziłem pod okiem trenerów UKS-u Raków – trenera Olbińskiego, Dobosza i Samodurowa, którym zawdzięczam wszystko to, czego nauczyłem się w piłce. Najlepiej czuję się na pozycji skrzydłowego, ale w tym sezonie grywałem też na wahadle, gdzie też czuję się całkiem nieźle. Kiedy byłeś po raz pierwszy na treningu w naszym klubie? – Jakoś krótko po sparingu między Victorią a Skrą. Trener Gołębiewski od razu po meczu dał mi znać, że będzie chciał mnie zaprosić na zajęcia. Przejście o cztery ligi wyżej rodzi w tobie jakieś obawy? – Nie będę ukrywał, że lekki stres na pewno jest, ale myślę, że to jest taki pozytywny stres. Bać się nie boję, ponieważ znam swoje umiejętności i wiem, że sobie poradzę mimo, że to jest druga liga. Koledzy w drużynie też mnie bardzo fajnie przyjęli, nie było żadnych problemów z tym związanych. Jestem bardzo dobrej myśli. Skojarzenia z Kamilem Wojtyrą nasuwają się same. Trafił on do nas przed tym sezonem z IV-ligowego Znicza Kłobuck i praktycznie co mecz strzela bramkę. – To prawda, Kamil przebojem wdarł się do drugiej ligi. Jest bardzo dobrym zawodnikiem i chciałbym podążać jego śladem. Przeszedł z niższej ligi do wyższej bez żadnych kompleksów, od razu zaczął strzelać bramki. Na pewno jest to dla mnie wzór, za którym chciałbym podążać. Rano podpisałeś kontrakt, a kilka godzin później będziesz już w autokarze do Bytowa. Liczysz na debiut już w sobotę? – Na pewno chciałbym szybko zadebiutować, ale to na pewno przyjdzie z czasem. Nie mam prawa oczekiwać od trenera, aby już w pierwszym meczu dał mi szansę. Muszę pokazać na co mnie stać na treningach i wierzę, że udowodnię swoją wartość. Powiedz tak szczerze. Zaczynając sezon w Victorii spodziewałeś się, że tak szybko możesz być cztery ligi wyżej? – Na pewno się tego nie spodziewałem. Jeszcze tydzień temu grałem w Kruszynie, a teraz jadę do Bytowa. To jest niesamowita i ciekawa historia, mam nadzieję, że będę ją pisał dalej. Wspomniałeś o Kruszynie, to może przybliż nieco kibicom jak wygląda piłka na tych najniższych szczeblach. – My jako Victoria graliśmy myślę naprawdę fajną piłkę. Zawsze próbowaliśmy grać w piłkę, niestety na niektórych obiektach murawa nie było zbyt dobrze przygotowana, czasami gospodarze nie dbają o to zbyt dobrze. We wspomnianej Kruszynie grało się bardzo ciężko, rywale zamurowali się w dziesięciu z tyłu i ciężko było sforsować ten autobus. Na szczęście wygraliśmy kolejny mecz, mam nadzieję, że chłopaki wywalczą w tym sezonie awans do ligi okręgowej. W Skrze na co dzień będziesz grał i trenował na sztucznej nawierzchni. To nie będzie jakimś utrudnieniem? – Na pewno nie, ponieważ całe życie grałem właśnie na sztucznej nawierzchni. Jest na pewno różnica pomiędzy nawierzchnią sztuczną a naturalną, ale ja jestem do tego przyzwyczajony. Jeśli chce się grać w piłkę to to nie przeszkadza. Jeśli uda ci się przebić na szczeblu centralnym to wpiszesz się idealnie w jeden z planów Skry, którym jest dawanie szans i promowanie zawodników z niższych lig w regionie. – Dokładnie tak jest. Przychodzi mi na myśl jeszcze przykład Fundambu, który trafił do Widzewa z A-klasowego KTS Weszło i prezentuje się całkiem nieźle, ostatnio strzelił piękną bramkę z przewrotki. To tylko pokazuje, że nie ma się co stresować tylko robić swoje. Stawiasz sobie kolejne cele w swojej przygodzie z piłką? – Kolejnym celem na pewno jest debiut w drugiej lidze, a potem zobaczymy. Wiadomo, że każdy chciałby grać jak najwyżej, ja również stawiam sobie ambitne cele. Śledziłeś wcześniej wyniki Skry? – Jak najbardziej. Interesuję się piłką i staram się być z wynikami na bieżąco. Szczególnie mocno śledziłem wyniki Skry w tamtym sezonie, kiedy była blisko baraży o pierwszą ligę. W październiku miałeś rozpocząć studia w Katowicach. Czy w związku z kontraktem w Skrze będziesz musiał zmienić plany życiowe? – Wierzę w to, że prezesi pomogą mi załatwić indywidualny tok studiów. Mam nadzieję, że uda się to wszystko szczęśliwie pogodzić, bo nie chciałbym mimo wszystko rezygnować ze studiów. Z piłki oczywiście też nie. Liczę na pozytywne rozwiązanie tej kwestii. Rozmawiał Mariusz Rajek

Zobacz Kulisy meczu Skra – Motor – VIDEO

O tym, jak ciężka jest sięgnąć po punkty w „twierdzy Loreta” ostatnio przekonali się piłkarze Motoru Lublin, którzy po bardzo zaciętym meczu wywieźli z Częstochowy jeden punkt. Na kanale naszej klubowe telewizji dostępne są już Kulisy meczowe z tego spotkania. Zapraszamy do oglądania:

„W tym sezonie rozpędziliśmy się szybciej niż w poprzednich” – Rafał Brusiło – VIDEO

– Motor chciał grać w piłkę i stąd fajne widowisko, które obfitowało w sytuacje bramkowe. Było dużo emocji, ostrej walki z obu stron i na koniec podział punktów – mówił po zremisowanym (1-1) meczu z Motorem Lublin w nieco dłuższej rozmowie nasz obrońca Rafał Brusiło. Dowiemy się też, jak zawodnicy Skry spędzają czas podczas długich podróży na mecze wyjazdowe. Zapraszamy do oglądania:

Mówią trenerzy – wypowiedzi po meczu Skra – Motor

Po bardzo ciekawym i pełnym emocji meczu, Skra zremisowała w 4. serii spotkań z Motorem Lublin 1-1. Obie drużyny miały sporo sytuacji, aby rozstrzygnąć ten mec na swoją korzyść, a remis finalnie raczej nikogo nie skrzywdził. Zapraszamy do zapoznania się z pomeczowymi wypowiedziami obu trenerów: Marek Gołębiewski, trener Skry: – To był taki mecz, że mogliśmy zarówno wygrać, jak i przegrać. Skończyło się remisem. Ja przede wszystkim jestem bardzo zadowolony z gry chłopaków, momentami wyglądaliśmy naprawdę bardzo dobrze. Utrzymywaliśmy się przy piłce i taka drużynę chciałbym zawsze widzieć. Jeden błąd zaraz po przerwie kosztował nas stratę dwóch punktów. Nie ma jednak co płakać, bo Motor też miał 100-procentowe sytuacje. Do Bytowa jedziemy walczyć o pełną pulę, będziemy walczyć o każdy centymetr boiska i liczę, że wrócimy z jakąś zdobyczą. Motor jest beniaminkiem, ale to beniaminek z wielkim budżetem, pięknym stadionem. W tej drużynie jest wielu doświadczonych zawodników, jak choćby Grodzicki czy Świderski. Jakiś niedosyt na pewno jest, bo zawsze wychodzimy po to, żeby wygrać, ale jedziemy dalej. Mamy tydzień przygotowań do meczu z Bytovią, pojedziemy na niego już w piątek, aby być skoncentrowanym. Bardzo chcemy zdobyć tam punkty, bo z bardzo dalekiej podróży do Suwałk wracaliśmy w minorowych nastrojach. Z takich podróżny zupełnie inaczej się wraca, jak są punkty. Tomasz Jasik, drugi trener Motoru: – Myślę, że obie drużyny mają niedosyt, bo obie miały swoje szanse na wygranie. Skra otworzyła mecz, a kiedy tak się dzieje często ma się poczucie niedosytu, ze nie dowiozło się wygranej. Goniliśmy skutecznie po straconej bramce, druga połowa należała do nas. Mieliśmy sytuacje na skończenie meczu, ale zdajemy sobie sprawę, że Skra również. Jest tu bardzo trudno wygrać, niejedna drużyna tu poległa, dlatego doceniamy ten punkt, zawsze na wyjeździe to cenna zdobycz. Co do sztucznej nawierzchni to jeśli skutecznie dąży się do dobrej gry to się da. Obie drużyny chciały grać w piłkę i to pokazały. Był to również fajny mecz do oglądania dla kibiców na trybunach, bo obie drużyny grały pressingiem. Remis doceniamy, choć w drugiej połowie mieliśmy cztery setki, nie chciało wpaść. Druga połowa była pod nasze dyktando jak w trzech wcześniejszych meczach. Ustawialiśmy się wysoko pod przeciwnika, nie daliśmy Skrze grać. Obie drużyny mogły to wygrać, w szansach było myślę tak 60 do 40 dla Motoru.

Podział punktów w meczu pełnym emocji. Skra – Motor 1-1

Kto oglądał mecz Skry z Motorem ten na pewno nie żałuje. To była bardzo dobra promocja drugiej ligi. Starcie z beniaminkiem zakończyło się remisem 1-1, ale sytuacji bramkowych dla obu drużyn było kilka razy więcej. Obaj trenerzy po meczu zgodnie przyznawali, że podział punktów jest sprawiedliwy i cieszyło ich to, co drużyny pokazały na boisku. Pierwsze pół godziny starcia z lublinianami toczyło się w dość ostrej, aczkolwiek sennej atmosferze. To był najmniej atrakcyjny fragment tego meczu, w którym blisko zdobycia bramki w 5. minucie był Kamil Wojtyra, a 20 minut później przed stratą gola uratował nas Mikołaj Biegański. Wszystko zmieniło się w 34. minucie, gdy na prowadzenie po świetnym podaniu Wojtyry wyprowadził nas Adam Olejnik. Chwilę później mógł być remis, ale Skrę uratował słupek po uderzeniu Daniela Świderskiego. Akcje zaczęły przenosić się z jednego pola karnego w drugie, bo kilka minut później prowadzenie mógł podwyższyć Wojtyra. Druga połowa niestety zaczęła się dla nas w najgorszy możliwy sposób. Już w 49. minucie do wyrównania doprowadził Rafał Król po akcji lewą stroną i zamieszaniu w polu karnym. Później mecz zrobił się niezwykle otwarty i atrakcyjny dla kibiców. W 56. minucie ładną przewrotką w polu karnym popisał się Daniel Świderski. Trzy minuty później Dawid Niedbała z bliskiej odległości trafił w bramkarza po dodaniu Piotrka Noconia. 64 minuta to 100-procentowa okazja na gola dla gości. Świderski sam na sam z Biegańskim przeniósł jednak piłkę ponad bramką. W rewanżu defensywę Motoru postraszył Kamil Wojtyra. Goście chyba długo po meczu jeszcze zadawali sobie pytanie, jak nie zdobyli gola w 79, minucie. Rafał Grodzicki nie trafił do bramki z jednego metra, mieliśmy ogrom szczęścia. Dla odmiany pięć minut później Krzysztof Napora przerzucił piłkę ponad bramką. W 89. minucie znów krok od gola był Motor. Jednak to Skra w końcówce miała dwie piłki meczowe. W 92. minucie Rafał Brusiło uderzył za lekko, a tuż przed ostatnim gwizdkiem ciśnienie Sebastianowi Madejskiemu w bramce podnieśli jeszcze Sebastian Rogala oraz Lucjan Zieliński. – Myślę, że obie drużyny mają niedosyt, bo obie miały swoje okazje. Goniliśmy skutecznie po straconej bramce, druga połowa należała do nas. Mieliśmy sytuacje na skończenie meczu, ale zdajemy sobie sprawę, że Skra również. Jest tu bardzo trudno wygrać, dlatego doceniamy ten punkt, zawsze na wyjeździe to cenna zdobycz – przyznał po meczu drugi trener motoru Tomasz Jasik. W podobnym tonie wypowiadał się po spotkaniu nasz szkoleniowiec, który był umiarkowanie zadowolony z przebiegu spotkania: – To był taki mecz, że mogliśmy zarówno wygrać, jak i przegrać. Skończyło się remisem. Ja przede wszystkim jestem bardzo zadowolony z gry chłopaków, momentami wyglądaliśmy naprawdę bardzo dobrze. Jeden błąd zaraz po przerwie kosztował nas stratę dwóch punktów. Nie ma jednak co płakać, bo Motor też miał 100-procentowe sytuacje. Do Bytowa jedziemy walczyć o pełną pulę. Po czterech seriach gier zajmujemy wysokie – 5. miejsce w tabeli z dorobkiem 7 punktów. Nasz najbliższy rywal plasuje się obecnie na pozycji lidera. Mecz na Kaszubach jest jednak zagrożony z powodu czerwonej strefy w jakiej znalazł się Bytów w związku ze stanem epidemii. Jeśli nie zostanie przełożony to pierwszy gwizdek z Bytovią zaplanowany został w sobotę (26.09) o godzinie 18.00. Skra Częstochowa – Motor Lublin 1:1 (1:0) 1-0 Adam Olejnik 34’ – asysta Kamil Wojtyra 1-1 Rafał Król 49’ Skra: Biegański – Napora, Holik, Mesjasz, Brusiło – Sinior (Ż), Noiszewski, Olejnik,  Niedbała (72′ Słomka Ż),  – Nocoń (90′ Zieliński) –  Wojtyra (90′ Rogala) Motor: Madejski, Bogacz Ż, Swędrowski, Duda Ż, S. Król, Cichocki, Jagodziński (Rak), Michota ŻŻ-CZ, Grodzicki Ż, Ceglarz, Świderski (Ropski) Mariusz Rajek, zdj. Patryk Kowalski

Czas na rywala z wielkimi ambicjami – zapowiedź meczu Skra – Motor

W czwartej kolejce rozgrywek Skra przetestuje już trzeciego beniaminka w tym sezonie. Dwie wcześniejsze próby zakończyły się naszym sukcesem, ale starcie z Motorem Lublin (19.09, godz. 16.00) z pewnością będzie jeszcze trudniejsze. Rywale to klub z ogromnym potencjałem, budżetem i ambicjami sięgającymi ekstraklasy. – Skra to silny przeciwnik, ale na pewno jedziemy do Częstochowy po punkty – nie ma wątpliwości trener rywali Mirosław Hajdo. Po trzech seriach gier wyżej w tabeli znajduje się nasza drużyna. Tydzień temu Skrze przytrafiła się jednak pierwsza porażka w sezonie. – Nie róbmy tragedii po meczu z Wigrami, mamy 6 punktów po trzech meczach. W spotkaniu z Motorem na pewno będziemy chcieli zdobyć kolejne. Krzysiek Napora już z nami trenuje i myślę, że będę miał go do dyspozycji w tym meczu. Jako Skra nigdy się nie poddajemy, będziemy chcieli namieszać w rozgrywkach. Stać nas na to, bo mamy fajną drużynę, która zawsze daje z siebie maksa – mówił po przegranej na Suwalszczyźnie 1:2 trener Marek Gołębiewski. Ekipa Motoru do bram szczebla centralnego pukała od wielu lat. Udało się dopiero w poprzednim sezonie i to nie bez pomocy… koronawirusa. Przypomnijmy, że w momencie przerwania rozgrywek z powodu epidemii na czele grupy IV trzeciej ligi znajdowali się lublinianie oraz Hutnik Kraków. Obie drużyny miały tyle samo punktów, Motor miał lepszy bilans bramkowy, a rezultat bezpośredniego meczu przemawiał za Hutnikiem. Awantur i przepychanek nie było końca, aż do gry musiał wkroczyć prezes PZPN Zbigniew Boniek i podjąć dość kontrowersyjną decyzję o awansie obu drużyn. Pokłosiem tego kroku sternika polskiej piłki jest to, że w obecnych rozgrywkach drugiej ligi mamy nieparzystą liczbę drużyn – 19. Lublinianie jak już awansowali, to od razu zapowiedzieli, że interesuje ich tylko i wyłącznie dalszy marsz w górę hierarchii naszego futbolu. Przemawiają za tym duży, nowoczesny stadion, ogromny potencjał kibicowski oraz solidne fundamenty finansowe wykraczające już teraz ponad drugą ligę. Początek sezonu 2020/2021 w wykonaniu Motoru jest jednak dość przeciętny. Drużyna raz wygrała, raz przegrała i raz zremisowała gromadząc póki co 4 punkty. Podział punktów miał miejsce w ostatnim meczu z Błękitnymi Stargard (2:2). – Zaczęliśmy ten mecz najgorzej, jak mogliśmy. Kuriozalny rzut karny w niegroźnej sytuacji. Goniliśmy wynik i jestem pełen szacunku dla moich zawodników. Zespół nawet przez chwilę nie zwątpił w to, że można odwrócić losy tego spotkania. Znów potwierdzili, że gramy do końca – przyznał po tamtym spotkaniu trener Mirosław Hajdo. A co w drużynie Motoru mówi się przed wyjazdem na „Loretę”? – Skra to zespół bardzo dobrze grający w powietrzu, dobrze wykonujący stałe fragmenty gry. Lubią grać w piłkę, to na pewno mocny przeciwnik na poziomie drugoligowym. Radzą sobie coraz lepiej w tych rozgrywkach, końcówkę poprzedniego sezonu też mieli bardzo dobrą. Silny przeciwnik, ale na pewno jedziemy do Częstochowy po punkty. Czy sztuczna nawierzchnia będzie jakimś utrudnieniem? Myślę, że nie. Jeśli ktoś jest piłkarsko zaawansowany nie powinien mieć z tym problemów – ocenia szkoleniowiec Motoru, a 26-letni napastnik tej drużyny Daniel Świderski dodaje: – Nasi najbliżsi rywale to zespół, który już od kilku lat gra na poziomie II Ligi i na pewno świetnie zna jej realia. Skrę w lecie opuściło paru kluczowych graczy, ale to nie zmienia faktu, że nadal są groźni. Mimo wszystko musimy się skupić na sobie i własnych założeniach. W Częstochowie musimy sięgnąć po trzy punkty. Nie widzę innej możliwości.   Nastawienie rywali jest zatem jednoznaczne: szanują Skrę, ale interesuje ich tylko wygrana. W naszym zespole nastroje są również bardzo bojowe. – Jesteśmy ambitni i dlatego ta porażka w Suwałkach tak nas wkurzyła. Mam nadzieję, że mecz z Motorem to będzie fajne widowisko, przede wszystkim z pozytywnym finałem dla nas. Zapraszam wszystkich kibiców na ten mecz. Jest w nas sportowa złość i będziemy chcieli pokazać ją w tym meczu – deklaruje kapitan Skry Piotr Nocoń. Emocji z pewnością nie powinno zabraknąć. Włączamy się do apelu naszego kapitana, aby było nas przy Loretańskiej jak najwięcej. Dla tych wszystkich, którzy z różnych względów nie będą mogli zjawić się na stadionie, transmisję wideo przeprowadzi tym razem wyjątkowo portal Polsport.LIVE. Będzie to transmisja w systemie PPV. Do oglądania zapraszamy pod linkiem: https://tiny.pl/7phrp Piłkarze Motoru póki co w Lublinie muszą uznawać wyższość swoich imienników z sekcji żużlowej. To sport motorowy w tym momencie jest numerem jeden w stolicy województwa lubelskiego. Sekcja piłkarska ma jednak wszystkie atuty, aby w ciągu kilku najbliższych lat przynajmniej doszlusować do poziomu żużlowców. Największym sukcesem piłkarskiego Motoru jak dotąd jest 9. miejsce w ekstraklasie sezonu 1984/1985. W Pucharze Polski drużynie dwukrotnie udało się dotrzeć do ćwierćfinału – w sezonach 1978/1979 oraz 1981/1982.