4 pytania do Mateusza Kosa przed Koroną

Mateusz Kos skończył w tym 34 lata, ale ani myśli zawiesić rękawic na kołku. Wręcz przeciwnie – obecne rozgrywki są dla niego jednymi z najlepszych w karierze. Gdzie leży tajemnica sukcesu Skry i „Kosika?” – Niech nasze wyniki dają do myślenia miastu – mówi nasz golkiper w krótkiej rozmowie przed wieczornym meczem z Koroną Kielce. Ostatnie mecze układają się dla nas wręcz rewelacyjnie. Spora w tym twoja zasługa, bo w pięciu ostatnich meczach puściłeś tylko jedną bramkę. Powoli Mateusz stajesz się chyba zmorą napastników Fortuna 1 Ligi? – Bardzo jestem z tego zadowolony, bo wiadomo, że bramkarza zawsze czyste konta motywują jeszcze bardziej. Czy zmorą to ciężko powiedzieć, na pewno pracujemy ciężko całym zespołem na to co osiągamy. To zasługa nie tylko moja, lecz całego zespołu, jak i również trenerów, bo zawsze mają jakieś rozwiązanie na dany mecz, a my wychodzimy realizować założenia. Dziś podobnie jak w środę znów gramy z bardzo silnym rywalem, którego interesuje tylko ekstraklasa. Korona na pewno obserwuje nasze wyniki. Jaki to może być mecz twoim zdaniem? – Korona na tyle jest doświadczonym zespołem, że na pewno nie lekceważą żadnego z rywali i tak zapewne będzie z nami. My wiemy po co jedziemy do Kielc, chcemy zagrać bardzo dobre spotkanie oraz zdobyć punkty. Wiemy doskonale, że Koronę interesuje tylko wygrana, bo wiadomo o co walczą, więc zapowiada się bardzo fajny mecz! Jak myślisz, z czego wynika to, że ostatnio cały czas wygrywamy? – Dobrze pracujemy na treningach i widać, że ciężka praca się broni na boisku wynikami. Jeszcze zostały nam trzy mecze z nowej rundy i musimy się zaprezentować jak najlepiej. A nasze wyniki niech dają do myślenia miastu, my się cieszymy grą, tym, że możemy się zaprezentować na tym poziomie rozgrywkowym. Skupmy się jeszcze na tobie. Jak to robisz, że bronisz tak świetnie w momencie gdy wiele osób pewnie już myślało, że bliżej będzie ci do piłkarskiej emerytury? W drugiej lidze grałeś mało, a teraz trudno sobie wyobrazić podstawowy skład Skry bez Mateusza Kosa. – Zgadza się, w ostatnim sezonie grałem mało, ale we wcześniejszym było więcej występów, wtedy również była dobra dyspozycja. Pewnie wiele osób już mnie skreślało, ale najważniejsze osoby zawsze wspierały i będą to robić zawsze, bo wiedzą jaki mam charakter i za to im dziękuję. Na pewno też awans mi pomógł, bo nie od dziś wiadomo, że w pierwszej lidze musi grać jeden młodzieżowiec, a dwóch jak szczebel niżej. Na mojej pozycji najważniejsza jest pokora i trzeba robić swoje, bo wiadomo, że pozycja bramkarza jest specyficzna. Może bronić tylko jeden i nie ma zmian w czasie meczu jak na innych pozycjach. Rozmawiał Mariusz Rajek

Zaczynamy rundę rewanżową

Jeszcze nie zdążyliśmy się nacieszyć środową wygraną w Nowym Sączu, a już jutro (20.11) czeka nas początek rundy rewanżowej w Fortuna 1 Lidze. Formalnie jako gospodarz zmierzymy się w Kielcach z Koroną, której jedynym celem w obecnych rozgrywkach jest awans do PKO Ekstraklasy. Zapowiada się naprawdę ciekawe spotkanie, bo nasza Skra jest obecnie na fali i znajdą się zapewne tacy, dla których to my będziemy faworytem. W tym roku rozegrane zostaną trzy kolejki rundy rewanżowej. Pierwsza z nich już w ten weekend. Na otwarcie drugiej części sezonu udajemy się do Kielc, aby spróbować zrewanżować się Koronie za porażkę 0:2 z 30 lipca. Skra wygrała ostatnie cztery mecze, ogólnie na boiskach zaplecza ekstraklasy jesteśmy niepokonani od miesiąca (porażka w końcówce 0:1 z Odrą Opole). Rywale przed tygodniem nie grali z powodu powołań do reprezentacji. Przed przerwą na kadrę kielczanie przegrali 0:1 w Katowicach. Korona zajmuje aktualnie z 29 punktami trzecie miejsce w tabeli, ale podług własnych ambicji i oczekiwań kibiców spisuje się poniżej oczekiwań. Do drugiego Widzewa traci pięć punktów, a jak wiadomo tylko dwa zespoły otrzymają bezpośrednią promocję do krajowej elity. Ponadto aż 4-krotnie jesienią straciła punkty na Suzuki Arenie (bilans domowych meczów to 5 wygranych, 2 remisy i 2 porażki). – Ta przerwa na pewno była nam potrzebna, wielu piłkarzy miało drobne urazy, niektórzy ostatnio grali na swoją odpowiedzialność. Czeka nas wyczerpująca końcówka jesieni – mówi przed meczem trener Korony, Dominik Nowak. Z powodu urazów opiekun rywali nie będzie mógł skorzystać z Janusza Nojszewskiego, Dawida Lisowskiego, Jacka Kiełba i Oskara Sewerzyńskiego. Dobrą informacją dla kielczan jest z kolei na pewno powrót po dłuższej przerwie Adama Frąszczaka, na którym od początku rozgrywek opierała się siła ofensywna Korony. O naszej drużynie trener Nowak mówi z dużym szacunkiem: – Skra to zespół dobrze zorganizowany, grający kompaktowo w obronie, zdyscyplinowany. Grając cały czas na wyjazdach uzyskali swój styl. Oczywiście dokładają do tego też ofensywę. Przeciwnik jednak to jedno, a nasza gra to drugie. W ostatnim czasie koncentrowaliśmy się na własnych aspektach, aby poprawić naszą grę, bo na pewno nie była ona taka jakiej byśmy w 100 procentach oczekiwali. Przerwa na pewno się przydała, ale głód gry zauważa już zawodnik Korony, Adrian Danek: – Czekamy już na ten mecz. Chcemy dać z siebie 120 procent i wygrać. Przerwa nam się przydała, żeby ostudzić głowy, przemyśleć kilka rzeczy. Prowadząc atak pozycyjny można nadziać się na kontrę. Na to trzeba bardzo uważać w sobotnim meczu. Oglądałem mecz Skry w Nowym Sączu i faktycznie jest to zespół, który gra cofnięty licząc na kontry. Drużyny, które z nami grają zazwyczaj się tak ustawiają, bo wiedzą, że my mamy wysokie aspiracje i chcemy wygrywać – ocenia defensor kieleckiego zespołu. – Proszę mi wierzyć, że ostatnio 90 procent treningów poświęcaliśmy na atak pozycyjny, który w Polsce jest dużym mankamentem. My chcemy go usprawniać. Wierzymy, że nam się to uda i efekty przyjdą już w sobotę – dodaje trener Dominik Nowak. W kadrze Skry mamy jednego zawodnika, który urodził się w Kielcach, jest wychowankiem Korony i występował w jej juniorskich drużynach. W sobotę na boisku niestety go nie zobaczymy. – Ten mecz byłby dla mnie wyjątkowy, ale niestety obejrzałem w Nowym Sączu czwartą żółtą kartkę i będę musiał pauzować. Będę oczywiście kibicował Skrze z trybun, obejrzę mecz wspólnie z rodziną i znajomymi. Mam nadzieję, że koledzy sięgną po kolejne trzy punkty – mówi Mikołaj Kwietniewski, który bez wątpienia jest jednym z najlepszych ruchów transferowych dokonanych przez nasz klub przed sezonem. Ostatnia nasza seria musi robić wrażenie w tej chwili już na każdym rywalu w Fortuna 1 Lidze. Możemy być jednak spokojni o to, że sztab Skry zadba o to, że utrzymamy właściwą koncentrację na końcówkę ligowego grania w tym roku. – Chcemy stawać się coraz lepszym zespołem. Do każdego meczu chcemy się dobrze przygotować i wygrywać. To jest sport, o to w tym chodzi. Korona to bardzo trudny przeciwnik na swoim terenie. Na pewno jesteśmy w tym momencie bardziej doświadczeni niż kilka miesięcy temu, kiedy jechaliśmy tam na inaugurację Fortuna 1 Ligi. To wciąż jest główny kandydat do awansu i mecz w Kielcach to mega wyzwanie przed nami – zapowiada trener Jakub Dziółka. – Nie siedliśmy na laurach, cały czas chcemy jeszcze więcej, aby ta seria zwycięstw trwała jak najdłużej. Przetrwaliśmy napór Sandecji, a sami też potrafiliśmy stworzyć swoje sytuacje w tamtym meczu. Do wszystkiego podchodzimy z pokorą, to nie jest tak, że wygraliśmy cztery mecze z rzędu i teraz już będziemy rozdawać karty w tej lidze. Mamy już jednak pewne doświadczenie, zagraliśmy dużo meczów i zobaczymy co z tego wyjdzie na koniec – chłodno i racjonalnie ocenia sytuację Maciej Mas, który w ostatnim meczu wywalczył decydujący rzut karny. Można chyba w ciemno założyć, że kibice, którzy w chłodny, sobotni wieczór (20.11) wybiorą się na kielecką Suzuki Arenę nie będą żałować swojej decyzji. Pierwszy gwizdek sędziego Dominika Sulikowskiego z Gdańska zabrzmi o godzinie 20.30. Wszystkich tych, którzy nie będą mogli być w Kielcach zachęcamy do oglądania transmisji w aplikacji Polsat Box Go. Mariusz Rajek

„Robimy swoje i sprawia nam to radość” – Mikołaj Kwietniewski po meczu z Sandecją – VIDEO

Pewnie wykorzystany rzut karny przez Mikołaja Kwietniewskiego w 74. minucie dał nam w środę (17.11) wygraną 1:0 nad rywalem z czołówki Fortuna 1 Ligi – Sandecją Nowy Sącz. Wychowanek Korony Kielce tajemnicę sukcesów Skry widzi w podchodzeniu na 100 procent do każdego meczu, ciężkiej pracy na treningach i fajnej atmosferze jaka wytworzyła się w szatni naszej ekipy. – Nikt nam nie dał tych punktów za darmo. Sami wzięliśmy je z boiska – mówił po meczu w Nowym Sączu. Wielka szkoda, że z powodu kartek nie będzie mógł w sobotę (20.11) zagrać przeciwko drużynie, której jest wychowankiem. Zapraszamy do obejrzenia pomeczowej rozmowy. Rozmawiał Mariusz Rajek 

„Skra to drużyna, która praktycznie nie traci bramek” – trenerzy po meczu w Nowym Sączu – VIDEO

Skra wygrywając 1:0 w środowym (17.11), zaległym meczu z Sandecją odniosła siódme w sezonie, a czwarte z rzędu zwycięstwo na boiskach Fortuna 1 Ligi. Trener rywali, Dariusz Dudek był pełen pochwał i uznania dla naszego zespołu. Jakub Dziółka gratulował swoim podopiecznym, podkreślając wagę tych trzech punktów. – Taka wygrana będzie nas mobilizować do dalszej pracy – powiedział szkoleniowiec Skry. Zapraszamy do obejrzenia całej konferencji.

Skra się nie zatrzymuje. Sandecja pokonana!

Końcówka rundy jesiennej jest w wykonaniu naszej drużyny wręcz niesamowita. Skra wygrywając w środę (17.11) zaległe spotkanie w Nowym Sączu z Sandecją odniosła czwarte zwycięstwo z rzędu, awansowała na 8. miejsce w tabeli Fortuna 1 Ligi i aktualnie ma… punkt straty do baraży o PKO Ekstraklasę. Jedynego gola meczu z rzutu karnego zdobył Mikołaj Kwietniewski. Wielka szkoda, że stadion w Nowym Sączu cały czas jest placem budowy i zaległego meczu 6. kolejki Fortuna 1 Ligi pomiędzy Sandecją a Skrą nie mogli zobaczyć kibice na stadionie. Od początku było to bowiem szybkie, żywe widowisko, w którym akcje przenosiły się z jednego pola karnego w drugie. Brak goli w pierwszej połowie był naprawdę sporym zaskoczeniem, bo okazji ku temu obie drużyny stworzyły sobie bez liku. Gospodarze po raz pierwszy zagrozili bramce Mateusza Kosa w 4. minucie uderzając celnie w środek bramki. Podopieczni Dariusza Dudka postanowili mocno zepchnąć nas do defensywy od samego początku, ponieważ w pierwszym kwadransie jeszcze kilka razy poważnie zagrozili naszej bramce grając przy tym w szybkim tempie. Skra pierwszy raz odpowiedziała w 12. minucie, kiedy to kontrę Łukasza Winiarczyka lewą stroną celnym, ale zbyt lekkim strzałem zakończył Piotrek Nocoń. Najlepszą okazję na objęcie prowadzenia mieliśmy trzy minuty później. Oskar Krzyżak otrzymał doskonałe podanie i wydawało się, że musi paść z tego bramka, niestety uderzenie z bliska z najwyższym trudem na rzut rożny wybronił Dawid Pietrzkiewicz. Przetrwaliśmy okres największego naporu Sandecji i potem akcje już przenosiły się z jednego pola karnego w drugie. Pod koniec pierwszej odsłony dwie niezłe okazje dla nas zmarnował jeszcze Mikołaj Kwietniewski. Mimo optycznej przewagi Sandecji, przyznać trzeba, że klarowniejsze sytuacje na zdobycie bramki wykreowała sobie Skra. Drugą odsłonę rozpoczęliśmy od dwóch strzałów: Krzyśka Napory z bliska nad poprzeczką oraz Maćka Masa w boczną siatkę z większej odległości dwie minuty później. W 55. minucie w polu karnym gospodarzy padł „Kwiecień”, ale sędzia postanowił ukarać naszego zawodnik żółtą kartką za próbę wymuszenia jedenastki. Obie drużyny nadal grały w taki sposób, który zdawał się wysyłać komunikat, że podział punktów je nie interesuje. W 64. minucie z dobrego odebrania od „Nocka” nie skorzystał niestety Maciek Mas. W 72. minucie na placu gry pojawił się Dawid Niedbała, który zastąpił Naporę. W pierwszym kontakcie z piłką wycofał do Krzyżaka, ten zagrał prostopadłą piłkę na prawej stronie do wychodzącego na czystą pozycję Masa. Jedynym sposobem na powstrzymanie naszego napastnika był faul Tomasza Boczka w polu karnym. Tym razem sędzia Włodzimierz Bartos nie miał żadnych wątpliwości wskazując na „wapno”. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Mikołaj Kwietniewski, który nie dał szans Pietrzkiewiczowi strzałem lewą nogą w prawy róg. Sandecja próbowała odpowiedzieć natychmiastowo. W 76. minucie soczystym strzałem Kosa próbował pokonać Damir Sovsić, ale nasz golkiper kolejny raz potwierdził świetną dyspozycję w tej rundzie. Kolejny dowód na to dał „Kosik” w 86. minucie broniąc bardzo trudny strzał Sebastiana Rudola. W doliczonym czasie gry miejscowi jeszcze dwa razy próbowali sforsować naszą bramkę, ale zdało się to na nic, bo dzięki wielkiej konsekwencji i dyscyplinie dowieźliśmy czwartą z rzędu wygraną do końca. – Chcieliśmy zakończyć tę rundę z punktami w Nowym Sączu i udało nam się to. Jest duża radość w naszej szatni. To jest bardzo dobre podsumowanie końcówki tej rundy. Zostały nam jeszcze trzy mecze do rozegrania w tym roku, ale dziś jest czas na radość. Sandecja to bardzo trudny przeciwnik, skutecznie grająca drużyna z dobrymi zawodnikami, doświadczonym trenerem. Kolejny raz też nie straciliśmy bramki, mieliśmy też swoje sytuacje, aby zdobyć więcej goli, ale na pewno nie będziemy wybrzydzać. Taka wygrana będzie nas mobilizować do dalszej pracy – chwalił swoją drużynę trener Jakub Dziółka. Szkoleniowiec Sandecji był pełen uznania dla gry naszego zespołu: – Liczyliśmy przynajmniej na jeden punkt. Graliśmy z bardzo dobrym zespołem. Skra niczym mnie nie zaskoczyła, wiedziałem, że będzie bardzo trudno. Częstochowianie to bardzo dobrze zorganizowany zespół, który praktycznie w ogóle nie traci bramek. Mówiłem chłopakom, że to będzie mecz do pierwszej bramki. Popełniliśmy błąd i rywale dostali rzut karny, który wykorzystali. Szkoda, bo ta wyczekiwana inauguracja w Nowym Sączu nie dała nam punktów. W tym miejscu chciałbym też podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego, abyśmy w końcu mogli zagrać na naszym stadionie – podsumował Dariusz Dudek.  Wygrana z Sandecją ma dla nas niezwykle miłe konsekwencje w tabeli Fortuna 1 Ligi. Na półmetku sezonu 2021/2022 Skra zgromadziła 26 punktów, które dają nam 8. miejsce w tabeli. Aktualnie mamy zaledwie punkt straty do szóstego GKS-u Tychy, a to miejsce na koniec sezonu daje baraże o PKO Ekstraklasę! W tym momencie trzeba oczywiście zachować chłodną głowę i skupić się na sobotnim (20.11, godz. 20.30) meczu z Koroną Kielce. Drżeć o utrzymanie w tym momencie jednak nie musimy. Nad 16-tym Zagłębiem Sosnowiec Skra ma 14 punktów przewagi. Sandecja Nowy Sącz – Skra Częstochowa 0:1 (0:0) 0-1 Mikołaj Kwietniewski 74’ (z rzutu karnego) Sandecja: Pietrzkiewicz Ż, Maissa Fall, Janicki Ż (Małkowski), Szczepanek (Zych), Sovsić Ż (Salamon), Rudol, Słaby, Chmiel (Walski), Piter-Bućko, Boczek, Wolny (Prochownik) Skra: Kos, Brusiło, Mesjasz, Winiarczyk, Krzyżak, Szymański Ż, Kwietniewski Ż (Stromecki), Sajdak, Nocoń (Baranowicz), Napora (Niedbała Ż), Mas Mariusz Rajek, zdj. Natanael Brewczyński, Grzegorz Przygodziński  

Do Nowego Sącza po raz pierwszy. Odrabiamy zaległości

Zaległy mecz 6. kolejki Fortuna 1 Ligi Sandecja – Skra będzie nie tylko pierwszą oficjalną konfrontacją obu drużyn. Nasi piłkarze jako pierwsi w obecnym sezonie będą mieli również okazję wybiec na murawę obiektu w Nowym Sączu po przedłużającym się remoncie. Czy Skra wygra po raz czwarty z rzędu? Chyba z żadną drużyną w Fortuna 1 Lidze nie mamy tak wiele wspólnego jak z drużyną Sandecji. Dlaczego? Wszystko przez problemy infrastrukturalne. Dla klubu z Nowego Sącza jutrzejszy mecz będzie pierwszym w tym sezonie rozegranym na własnym stadionie! W dodatku warunkowo i bez udziału publiczności. Mimo podobnie jak Skra ciągłego grania w delegacjach, drużyna naszych rywali spisuje się bardzo dobrze. 29 punktów w 16 meczach musi robić wrażenie. Sandecja wygrała 9 meczów, 2 zremisowała i 5 razy schodziła z boiska pokonana. W minioną niedzielę (14.11) nowosądeczanie po raz pierwszy musieli skorzystać z boiska zastępczego, którym był kameralny obiekt Puszczy w Niepołomicach. Spisali się na nim zresztą bardzo dobrze 3:1 pokonując mającą ekstraklasowe aspiracje Arkę Gdynia. – Należy się szacunek dla moich piłkarzy, bardzo im dziękuję za to spotkanie. Realizowaliśmy to, co sobie zakładaliśmy, mieliśmy konkretny plan na ten mecz, cały tydzień poświęciliśmy, aby wyeliminować najlepsze rzeczy, które ma Arka. Rywal ma w swoich szeregach bardzo dobrych piłkarzy i dużo jakości, jednak taki zespół jak mój, z takimi piłkarzami potrafi zniwelować wszystkie najlepsze cechy, które posiada przeciwnik i to my zwyciężyliśmy, z czego jestem zadowolony i dumny z chłopaków – mówił po tamtym spotkaniu trener Sandecji Dariusz Dudek, brat słynnego niegdyś bramkarza polskiej reprezentacji. Klub z Nowego Sącza od ponad dekady jest można powiedzieć etatowym uczestnikiem pierwszej ligi. W tym czasie udało mu się nawet zaliczyć jeden sezon w krajowej elicie. Przez wiele tygodni sezonu 2017/2018 nasi najbliżsi rywale spisywali się całkiem dzielnie w ekstraklasie, finalnie jednak zajmując ostatnie miejsce i żegnając się z najwyższą ligą po rocznej przygodzie. Wpływ na słabszą końcówkę rozgrywek miała na pewno również bierność władz Nowego Sącza, które nie robiły praktycznie nic, aby spróbować dostosować tamtejszy obiekt do wymogów ekstraklasy. Sandecja zmuszona była tułać się po obiektach zastępczych w Niecieczy, a pod koniec rozgrywek także w Mielcu. Nasza drużyna jest obecnie na wysokiej fali wznoszącej. Ostatnie trzy mecze to wygrane w Olsztynie, Niepołomicach i Jastrzębiu. Cała trójka rywali grała pod dużą presją znajdując się albo w strefie spadkowej albo tuż nad nią. Tym razem czeka nas konfrontacja z zespołem z czołówki. Sandecja zajmuje aktualnie czwarte miejsce w tabeli. Czy to spowoduje zmianę naszej taktyki? – Kluczem do wygrywania jest dobra gra w obronie. Cały czas próbujemy też nowych możliwości w ataku. Do meczu z Sandecją, mimo gry co trzy dni przygotowujemy się bardzo intensywnie. Bardzo ważna będzie tu regeneracja, wyjeżdżamy na to spotkanie dzień wcześniej. Chcemy kontynuować to co nam dobrze wychodzi. Przeciwnik tym razem jest bardzo wymagający chociażby poprzez indywidualności jakie posiada. Mamy swój plan na to spotkanie, ale nie jest on jakoś bardzo oderwany od tego, co do tej pory robiliśmy – mówi przed wyjazdem na południe trener Jakub Dziółka. Warto dodać, że w Sandecji występuje były zawodnik Skry, napastnik Dawid Wolny. Jeszcze w piątek (12.11) na stadionie im. Ojca Władysława Augustynka w Nowym Sączu odbywała się wizytacja obiektu przez Komisję ds. Licencji Klubowych PZPN. Wszystko przez przeciągające się prace budowlane. Po wizycie Komisja zezwoliła Sandecji warunkowo zagrać na swoim stadionie. Na spotkanie nie będą mogli wejść jednak kibice. Jedyną szansą na zobaczenie zatem najbliższego meczu Skry jest transmisja w aplikacji Polsat Box. Pierwszy gwizdek zaplanowano na godzinę 18.00. Mariusz Rajek

„W zespole jest zdrowa rywalizacja” – Szymon Szymański po meczu w Jastrzębiu – VIDEO

Szymon Szymański w spotkaniu z GKS-em Jastrzębie wystąpił na pozycji defensywnego pomocnika i spisał się w tej roli bardzo dobrze. Miał swój udział również przy jedynej bramce spotkania, bo to po faulu na nim sędzia podyktował rzut wolny, który na pięknego gola zamienił Adam Mesjasz. – Cieszy nas bardzo ta mini seria zwycięstw, powoli myślimy już jednak o meczu w Nowym Sączu. Na spojrzenie w tabelę przyjdzie czas najwcześniej w grudniu – powiedział po niedzielnym meczu na Śląsku. Zapraszamy do oglądania. Rozmawiał Mariusz Rajek 

„Bramka życia? Na pewno jedna z lepszych” – Adam Mesjasz po meczu GKS – Skra – VIDEO

To jest bez wątpienia czas Adama Mesjasza. Świetna gra w obronie, wyróżnienia branżowej prasy, decydujące bramki w wygranych meczach, a jakby jeszcze tego było mało to gol dający Skrze wygraną w Jastrzębiu był naprawdę niezwykłej urody. – Mieliśmy pomysł na to spotkanie, wiedzieliśmy jak skontrować drużynę z Jastrzębia – mówił tuż po spotkaniu „Messi”. Nie zabrakło pytania również o kolejne cele i najbliższe mecze. Zapraszamy do oglądania. Rozmawiał Daniel Flak 

„Kluczem do wygrywania jest dobra defensywa” – trenerzy po meczu w Jastrzębiu – VIDEO

Skra Częstochowa jest na zdecydowanej fali wznoszącej. Niedzielna (14.11) wygrana 1:0 z GKS-em Jastrzębie była szóstą w sezonie oraz trzecią z rzędu. Trener Jakub Dziółka na pomeczowej konferencji chwaląc swój zespół przyznawał, że celem na ten mecz była wygrana oraz, że na tym etapie sezonu liczą się przede wszystkim punkty, a nie piękna gra. Opiekun gospodarzy, Jacek Trzeciak stwierdził, że jego drużyna, aby myśleć o czymkolwiek w przyszłości nie miała prawa przegrać tego meczu, a poległa z kretesem. Zapraszamy do obejrzenia pełnych wypowiedzi obu szkoleniowców. pytania zadawał Mariusz Rajek 

Skra na fali. Jastrzębie zdobyte!

Nasza Skra kontynuuje świetną serię zwycięstw na boiskach Fortuna 1 Ligi. Po fantastycznym uderzeniu z rzutu wolnego Adama Mesjasza wczesnym niedzielnym (14.11) popołudniem pokonaliśmy GKS Jastrzębie 1:0 wygrywając trzecie spotkanie z rzędu i umacniając się na 10. pozycji w tabeli. Pierwsza połowa długimi fragmentami specjalnie nie rozpieszczała niezbyt liczną publiczność na monumentalnym stadionie w Jastrzębiu oraz widzów Polsatu Sport Fight. Nasza drużyna grała niezwykle szczelnie w obronie, ale brakowało nam pomysłu na wyjście z atakiem. W pierwszym kwadransie aktywniejsi z przodu byli gospodarze. W 5. minucie Daniel Rumin uderzeniem z główki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego pomylił się nieznacznie. Na pierwszą dobrą akcję Skry musieliśmy poczekać aż do 28. minuty. Przemek Sajdak w polu karnym wystawił bardzo dobrą piłkę Piotrkowi Noconiowi, po którego strzale Mariusz Pawełek wyratował się wybiciem piłki na rzut rożny. Jastrzębianom, dla których był to mecz niezwykle dużej wagi, aby nie ugrzęznąć na dnie I-ligowej tabeli też niespecjalnie dużo wychodziło, a my cierpliwie wyczekiwaliśmy swojego „złotego strzału”. I doczekaliśmy się! Tuż przed końcem pierwszej odsłony Marek Opaliński podyktował rzut wolny z około 30 metrów po faulu na Szymonie Szymańskim. Do piłki podszedł Adam Mesjasz i huknął w taki sposób, że nie tylko dał Skrze prowadzenie w najlepszym możliwym momencie, ale chyba również zamknął konkurs na najpiękniejszą bramkę 17. kolejki. Obserwatorzy, ławki rezerwowych i kibice tylko złapali się za głowy w uznaniu dla trafienia „Messiego”. – Czy bramka życia? Na pewno jedna z lepszych, zdarzyło mi się kilka podobnych, ale dość rzadko – ocenił trafienie po meczu sam autor. Dodać też trzeba, że specjalnie nie przeszkodził naszemu defensorowi bramkarz GKS-u, bo piłka po bardzo precyzyjnym i silnym uderzeniu leciała w środek bramki. Po drodze nie było też rykoszetu. Miejscowi po przerwie musieli podjąć większe ryzyko, ale to Skra mogła zacząć drugą połowę podobnie jak skończyła pierwszą po tym jak w 48. minucie Kamil Wojtyra umieścił piłkę w bramce. Sędzia nie miał jednak wątpliwości, że nasz napastnik był na spalonym. Ci, którzy spodziewali się huraganowych ataków gospodarzy mogli poczuć się zawiedzeni. To Skra w dalszym ciągu grała bardzo mądrze i konsekwentnie w obronie nie marnując żadnej okazji na wyjście z kontratakiem. W 63. minucie bardzo dobrą piłkę z prawej strony dograł Sajdakowi Mikołaj Kwietniewski. „Sajdi” niestety za długo przekładał futbolówkę na prawą nogę, przez co defensorzy Jastrzębia zdążyli wrócić i zblokować uderzenie. Skra mimo świetnego wyniku stwarzała zdecydowanie więcej zagrożenia z przodu od gospodarzy, którym brakowało jakiegokolwiek pomysłu na grę ofensywną. Nasza drużyna kolejny raz potwierdziła, że bardzo ciężko jest strzelić nam gola. Do ostatnich minut z dużym spokojem kontrolowaliśmy wydarzenia boiskowe odnosząc trzecie zwycięstwo z rzędu i na 11 punktów oddalając się od strefy spadkowej. Trener Jakub Dziółka na pomeczowej konferencji nie miał wątpliwości co było najistotniejsze w tym spotkaniu. – Nie było to pewnie widowisko na wysokim poziomie, ale to taki moment rundy, że punkty są najważniejsze. Chcieliśmy dziś strzelić jedną bramkę więcej nić przeciwnik. Spodziewaliśmy się takiej postawy GKS-u, przez większość spotkania przetrwaliśmy napór w postaci długich piłek gospodarzy. Odpowiedzieliśmy jedną, ale za to bardzo ładną bramką Adasia Mesjasza i mamy teraz 23 punkty. Znamy jednak swoje miejsce i zachowujemy cały czas dużo pokory. Szkoleniowiec jastrzębian był mocno zawiedziony postawą swojej drużyny: – Nie mieliśmy prawa tego meczu przegrać, żeby myśleć o czymkolwiek w przyszłości, a przegraliśmy z kretesem. Prawie wszystko wiedzieliśmy o Skrze, ale w pewnych momentach wykonywaliśmy rzeczy do których nie byliśmy przekonani. Były dobre momenty, które mogliśmy wykorzystać, ale jak zwykle któryś z naszych chłopaków zawsze wymyśli coś swojego i reszta nie nadąża za jego myślami. To już chyba dziesiąty meczy, gdy taka sytuacja ma miejsce. Mieliśmy duże nadzieje związane z tym meczem, a skończyło się jak zawsze – skomentował Jacek Trzeciak. Była to szósta wygrana Skry w tym sezonie. Biorąc pod uwagę, że wszystkie mecze rozegraliśmy na wyjazdach jest wynikiem naprawdę imponującym. Już w środę (17.11, godz. 18.00) czeka nas zaległe spotkanie w Nowym Sączu z Sandecją. GKS Jastrzębie – Skra Częstochowa 0:1 (0:1) 0-1 Adam Mesjasz 45’ (z rzutu wolnego) GKS: Pawełek, Słodowy, Bojdys, Kamiński (Balboa), Witkowski Ż, Gajda (Niewiadomski), Feruga Ż (Jadach Ż), Handzlik Ż (Zejdler), Gulczyński, Borkała Ż (Ali), Rumin Skra: Kos, Brusiło, Mesjasz, Krzyżak, Lukoszek (61′ Winiarczyk), Kwietniewski (90′ Baranowicz), Nocoń (76′ Niedbała), Szymański, Sajdak (76′ Stromecki), Napora, K. Wojtyra (61′ Mas Ż) Widzów: 542 Mariusz Rajek, zdj. Grzegorz Przygodziński, Natanael Brewczyński