Dzisiaj w serii „5 szybkich” porozmawialiśmy z młodym, środkowym pomocnikiem naszego klubu, Sebastianem Rogalą. Zapraszamy! Po treningu burgerek czy fit sałatka? Jak podchodzisz do swojej diety? Sebastian Rogala: Po treningu zdecydowanie coś bardziej fit. Może to być sałatka, aczkolwiek uwielbiam makarony! Natomiast po meczu zdecydowanie burgerek lub pizza. Jeśli chodzi o dietę, to właśnie na niej jestem i – w granicach rozsądku – staram się jej trzymać. Co ciekawe, dietę rozpisywał mi najlepszy strzelec II ligi, Kamil Wojtyra 🙂 W wolnym czasie: mecz w FIFE czy nauka języków obcych? Zdecydowanie nauka języków obcych. Obecnie uczę się języka hiszpańskiego, a w tym roku podchodzę do matury właśnie z tego przedmiotu! Oprócz tego, czytam książki w języku angielskim. Sposób na życie obok piłki? Obecnie dużo czasu poświęcam na czytanie książek, generalnie na samorozwój. Jakiś czas temu wkręciłem się w temat Barberki, mega mnie to kręci! To taka mała odskocznia od codziennych treningów. Wyznaję zasadę, że oprócz grania zawodowo w piłkę, w jakimś tam małym stopniu można poświęcić się swoim hobby. Najbardziej inspirująca osoba, którą poznałeś? Z tych, których poznałem osobiście, to chyba trener Jacek Magiera. Są jednak postaci, których nie znam, ale w pewnym stopniu się nimi inspiruje. Najlepszy zawodnik przeciwko któremu grałeś? Mam nadzieję, że z najlepszymi dopiero będę się mierzyć, ale jak dotąd, to chyba Daniel Pietraszkiewicz i Piotr Nocoń. Zabrać im piłkę na treningu to nie lada wyzwanie. Daniel Flak
Autor: Daniel Flak
„Uważam, że zasłużyliśmy chociaż na jeden punkt” – trener Marek Gołębiewski po meczu z Górnikiem Polkowice – VIDEO
Trener Marek Gołębiewski nie krył rozczarowania wynikiem naszego zespołu we wczorajszym meczu. Dostrzega jednak wiele pozytywów, które pozwalają z optymizmem spoglądać w przyszłość. – Bardzo żałuję, że nie udało się wywieźć stąd chociaż jednego punktu, bo uważam, że z przebiegu spotkania na to zasłużyliśmy. – podsumował starcie z Górnikiem Polkowice szkoleniowiec Skry. Zapraszamy do obejrzenia pomeczowej rozmowy z trenerem naszej drużyny!
Lider, który jest na najlepszej drodze do wywalczenia awansu. Przedstawiamy Górnik Polkowice
Już w najbliższy poniedziałek piłkarze naszej drużyny wybiorą się w daleką delegację. Tym razem klubowy autokar zatrzyma się w Polkowicach, gdzie podopieczni Marka Gołębiewskiego zmierzą się z miejscowym Górnikiem. Nadszedł dobry moment, by przedstawić Wam zespół, który przewodzi ligowej stawce i pędzi w kierunku awansu na zaplecze ekstraklasy. Aspekt historyczny Zacznijmy od historii. Klub z Polkowic został założony w 1947 roku. Przez wiele lat występował jednak głównie w niższych klasach rozgrywkowych. Dopiero na przełomie wieków kibice z Dolnego Śląska doczekali się prawdziwych sukcesów. W 2000 roku Górnik wywalczył wyczekiwany awans do I ligi. Dwa sezony później grał już na poziomie ekstraklasy. Jak się okazało, był to jedynie epizod, wszak przygoda polkowiczan na najwyższym szczeblu rozgrywkowym zakończyła się niezwykle szybko. Rok spędzony wśród najlepszych w Polsce z pewnością pozostaje miłym wspomnieniem, do którego pragną nawiązać gracze obecnie występujący w pierwszej drużynie. A jeśli mówimy o sukcesach Górnika, to warto wspomnieć także o występach w ¼ Pucharu Polski i półfinale Pucharu Ligi. Działacze Zielono – Czarnych są jednak pełni nadziei, iż najpiękniejsze chwile w historii ich zespołu nadejdą dopiero w najbliższych latach. Szczelna defensywa Preludium do dalszych sukcesów może okazać się obecna kampania. Jak wspomniałem na wstępie, Górnik zajmuje obecnie pozycję lidera, gromadząc na swoim koncie 58 punktów. Mamy do czynienia z drużyną niezwykle poukładaną, solidną, która na przestrzeni 26 kolejek straciła zaledwie 20 goli (najmniej w lidze). Ponadto piłkarze z Dolnego Śląska bardzo dobrze wyglądają w ofensywie, a ich zdobycze strzeleckie robią spore wrażenie. Groźne indywidualności Janusz Niedźwiedź ma do swojej dyspozycji piłkarzy doświadczonych, którzy są dobrze przygotowani mentalnie na wykonanie kolejnego kroku. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że zdarzają się spotkania, kiedy w układance byłego trenera m.in. Stali Rzeszów zaczynają pojawiać się puste pola, które zajmują gracze rywala. Dobrym przykładem jest chociażby starcie sprzed kilku dni z Błękitnymi Stargard, które zakończyło się bezbramkowym remisem. Pamiętajmy jednak, że wcześniej zawodnicy trenera Niedźwiedzia wygrali cztery mecze z rzędu. Najlepszym strzelcem Górnika jest autor 13 trafień, wychowanek Zagłębia Lubin, Eryk Sobków. Nie musimy się go jednak obawiać, ponieważ w poprzednim spotkaniu dostał czwartą żółtą kartkę w sezonie i poniedziałkowe widowisko najpewniej będzie oglądał z wysokości trybun. W składzie Zielono – Czarnych skądinąd nie brakuje innych piłkarzy, na których należy zwrócić szczególną uwagę. Jednym z nich z pewnością jest Mateusz Piątkowski, który w tym sezonie już dziewięciokrotnie pokonywał bramkarzy rywali. 36 – latek jest doświadczonym napastnikiem, który w przeszłości potrafił straszyć wielu bramkarzy w najwyższej klasie rozgrywkowej. Najlepszy okres jego kariery to z pewnością przygoda z Jagiellonią Białystok. Szczególnie ważnym punktem zespołu jest kapitan, Kamil Wacławczyk. Doświadczony na poziomie ekstraklasy rozgrywający doskonale reguluje tempo gry. Jest świetnie wyszkolony technicznie. Doskonałe liczby notuje inny ofensywny gracz Górnika, Mariusz Szuszkiewicz. Siedem goli i wiele asyst 30 – letniego piłkarza, od lat związanego z klubem z Polkowic, musi budzić spore uznanie. Czekamy na przełamanie! Na koniec warto przypomnieć, że pierwsze spotkanie podopiecznych Janusza Niedźwiedzia ze Skrą zakończyło się triumfem naszych rywali 3:1. W poniedziałek pojawia się więc dobra okazja, by odwrócić niekorzystny bilans piłkarzy Marka Gołębiewskiego z drużyną z Dolnego Śląska. I chociaż naszych zawodników czeka wyjątkowo trudne zadanie, to wierzymy, iż to właśnie na niewygodnym terenie w Polkowicach dojdzie do przełamania i zwycięstwa chłopaków z „Lorety”. Daniel Flak
Do szczęścia zabrakło niewiele. Relacja z występu młodziczek w turnieju o awans do finałów Klubowych Mistrzostw Polski
Minionej niedzieli na „Lorecie” odbył się turniej mający wyłonić uczestników finałów Klubowych Mistrzostw Polski Młodziczek w kategorii U – 13. Piłkarki Skry Ladies Częstochowa zaprezentowały się z całkiem niezłej strony, lecz ostatecznie zajęły 3. miejsce w tabeli i nie uzyskały wymarzonej kwalifikacji na turniej finałowy. Na początku warto wspomnieć, że rozgrywki były niezwykle wyrównane. W pierwszym spotkaniu nasze młodziczki bezbramkowo zremisowały z drużyną UKS SMS Łódź. Od początku naszej drużyny nie omijały problemy: – Już w pierwszym meczu dwie czołowe zawodniczki nabawiły się lekkich urazów, co na pewno znacząco utrudniło nam grę – mówiła trener Skry Ladies, Olga Cichoń. W drugim spotkaniu piłkarki naszego klubu uległy zespołowi Unii Opole 1:2. W ostatnim, szalenie istotnym starciu, młodziczki z Loretańskiej pokonały 1:0 FemGol Lublin. Ostatecznie jedynie gorszy bilans bramkowy zadecydował, iż wyższe, drugie miejsce zajęła ekipa SMS – u Łódź. W grze naszej drużyny było jednak sporo pozytywów. Zabrakło szczęścia. Trenerka, Olga Cichoń, nie ukrywała zadowolenia z postawy swoich podopiecznych: – W każdym z trzech meczów byliśmy raczej stroną przeważająca, ale niestety zawsze w decydujących momentach zawodziła nas skuteczność. We wszystkich spotkaniach dziewczyny dawały z siebie 200 procent, lecz to ewidentnie nie był nasz dzień. Turnieje rządzą się swoimi prawami, tak było i dzisiaj. – komentowała trenerka. To jednak nie koniec emocji związanych z występami dziewczyn w kategorii U – 13. Już niedługo nasze młodziczki zawalczą w grupie o pozycje 17 – 32. W drużynie panuje optymizm, a najlepiej świadczą o tym słowa Pani trenerki: – Tym razem się nie udało, ale się nie poddajemy i w półfinale B chcemy pokazać, że potrafimy grać w piłkę. Dziewczyny już zapowiadają walkę o najlepszy wynik, więc trenujemy i gramy dalej. – podsumowała Olga Cichoń. Miejmy więc nadzieję, że entuzjazm panujący w zespole przełoży się na dobre występy na boisku. Po niedzielnym turnieju dziewczyny z pewnością mogą trzymać wysoko podniesione głowy. Zaprezentowały się z korzystnej strony i już nie możemy się doczekać ich kolejnych występów! Wyniki: Skra Ladies Częstochowa – UKS SMS Łódź 0:0 Unia Opole – FemGol Lublin 1:3 Skra Ladies Częstochowa – Unia Opole 1:2 UKS SMS Łódź – FemGol Lublin 2:0 FemGol Lublin – Skra Ladies Częstochowa 0:1 UKS SMS Łódź – Unia Opole 0:1 Tabela: Unia Opole, 4 punkty, bramki: 4-4 UKS SMS Łódź, 4 pkt, bramki: 2-1 Skra Częstochowa, 4 pkt, bramki: 2-2 FemGol Lublin, 3 pkt, bramki: 3-4 Skład naszej drużyny: Zuzia Błaszczyk – Julia Klepczyńska, Maja Poroś, Nicola Bugaj, Zuzia Sikora, Paulina Franiel, Zuzia Kubiciel, Paulina Idzik, Pola Glejzer, Julia Gosiewska
Poznańska młodzież zawita na „Loretę”. Przedstawiamy Lech II Poznań
Piłkarze naszej drużyny są niesamowicie zmotywowani, by jak najszybciej nawiązać do doskonałej dyspozycji z pierwszych spotkań rundy wiosennej. Dobry moment na przełamanie pojawi się już w środę. Podopieczni Marka Gołębiewskiego podejmą na „Lorecie” drugą drużynę poznańskiego Lecha. Wobec tego czujemy się zobowiązani, by przedstawić Wam zespół najbliższego rywala Skry Częstochowa. Aspekt historyczny Na początek warto pobieżnie przyjrzeć się historii organizacji rodem z Wielkopolski, wszak jesteśmy przekonani, że nawet zawodnicy rezerw czują się istotną częścią funkcjonowania klubu. Każdego dnia walczą, by udowodnić swoją wartość trenerowi pierwszego zespołu. Zajmijmy się więc faktami, które jasno wskazują, że mamy do czynienia z niezwykle utytułowaną drużyną. Oficjalnie Lech Poznań został zarejestrowany w 1922 roku. Początkowo zespół występował pod kilkoma innymi nazwami. Okres, który wielkimi literami zapisał się w historii klubu ma swój początek w latach osiemdziesiątych. Wówczas Kolejorz po raz pierwszy wygrał finału Pucharu Polski, a chwilę później świętował zdobycie mistrzowskiego tytułu. Łącznie gracze z Wielkopolski siedmiokrotnie zostawali mistrzami kraju (ostatnio w 2015) i pięciokrotnie sięgali po najważniejszy krajowy puchar. Chyba wszyscy doskonale pamiętamy również boje poznaniaków w ramach rozgrywek Pucharu UEFA czy Ligi Europy. Remisy z Juventusem, triumf z Manchesterem City, zacięta rywalizacja na białej murawie z Udinese. Kawał historii. W środę przeszłość nie będzie miała jednak większego znaczenia. Tym bardziej, że rezerwy Lecha spisują się w obecnej kampanii poniżej oczekiwań. Przeciekająca defensywa Drużyna Artura Węski plasuje się na przedostatnim, osiemnastym miejscu w ligowej tabeli. W związku z tym gracze Kolejorza każde spotkanie muszą traktować śmiertelnie poważnie. Ich drugoligowy byt pozostaje zagrożony, a jako że sezon wchodzi w decydującą fazę, z pewnością musimy liczyć się z faktem, że nasi rywale przyjadą do Częstochowy podwójnie zmotywowani. Należy zwrócić uwagę, że szczególnie niepewnie wyglądają defensorzy Lecha. Nawet, gdyby naoczny obserwator wszystkich spotkań poznańskiej młodzieży był innego zdania, to wystarczy rzut oka na statystyki, by dojść do nieubłaganych wniosków. 54 stracone bramki na przestrzeni 27 meczów to niewątpliwie wynik, który chluby nie przynosi. Nieprzewidywalna, utalentowana młodzież Kolejorz pozostaje jednak drużyną szalenie nieobliczalną. Niebezpieczną z przodu i pełną zawodników z fantazją i błyskiem. Opierając się o poprzednie spotkania naszych rywali, można postawić tezę, że w pierwszej jedenastce wybiegnie chociażby Filip Marchwiński. Nastolatek z pewnością przeżywa nieco trudniejszy okres, wszak patrząc na jego doświadczenie, nie ulega kwestii, że liczyłby raczej na regularne występy w pierwszej drużynie Lecha. Ma jednak wiele do udowodnienia i jeśli w środę pojawi się w wyjściowej jedenastce – może okazać się źródłem największego zagrożenia dla naszych defensorów. Mamy do czynienia z zawodnikiem doskonale wyszkolonym technicznie, który nie boi się rozwiązań niekonwencjonalnych, kompletnie zaskakujących blok obronny rywala Innym, istotnym ogniwem drużyny rezerw Lecha jest Filip Szymczak. Nastoletni napastnik w tym sezonie dziesięciokrotnie pojawiał się na boisku w ramach spotkań najwyższej klasy rozgrywkowej. I choć w żadnym z nich nie zdobył gola, to w kilku meczach wyglądał naprawdę dobrze. Imponującym wyczynem popisał się z kolei dwa tygodnie temu, kiedy w rywalizacji z Olimpią Grudziądz ustrzelił hat – tricka. Ważnym ogniwem Lecha II jest Jakub Karbownik, autor sześciu trafień. 20 – latek pozostaje pewnym punktem zespołu. O jego klasie świadczą chociażby liczne występy w polskich reprezentacjach młodzieżowych. W kadrze naszych rywali znajdziemy także kilku bardziej doświadczonych zawodników. Sporą dawkę jakości do drużyny z Poznania wnoszą Sergey Krivets czy Wojciech Onsorge. Czas na rewanż! W ostatnim meczu nasi środowi rywale zremisowali 1:1 z Błękitnymi Stargard. Z kolei w pierwszym starciu ze Skrą, rozgrywanym we Wronkach, lepsi okazali się gospodarze, zwyciężając 1:0. Miejmy więc nadzieję, że już w środę nasi piłkarze wezmą srogi rewanż za jesienną porażkę. Gracze Marka Gołębiewskiego mają przed sobą trudne zadanie, lecz z pewnością zrobią wszystko, by młoda drużyna z Poznania wyjechała spod Jasnej Góry na tarczy. Daniel Flak
Zasłużony klub, którego ambicje sięgają niezwykle wysoko. Przedstawiamy GKS Katowice
Już w najbliższą sobotę piłkarze naszej drużyny spróbują przełamać niekorzystną serię trzech porażek z rzędu. Podopieczni Marka Gołębiewskiego zawitają na stadionie przy ulicy Bukowej, gdzie zmierzą się z jednym z najlepszych zespołów w drugoligowej stawce, GKS – em Katowice. Nadchodzi więc odpowiedni czas, by przedstawić Wam utytułowaną ekipę z Górnego Śląska. Zaczynajmy! Wydaje się sprawą absolutnie oczywistą, że „GieKSa” jest organizacją o niezwykle bogatej historii. Chociaż klub został założony dopiero w 1964 roku (z połączenia kilku innych zespołów), to błyskawicznie awansował na poziom najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce, gdzie łącznie spędził trzydzieści sezonów. Starszym kibicom GKS-u z pewnością doskonale zapadła w pamięć rywalizacja z początku lat siedemdziesiątych, kiedy w ramach Pucharu Miast Targowych ich drużyna dwukrotnie mierzyła się z FC Barceloną. Pierwszy poważny, klubowy triumf ekipa z Katowic odniosła w 1986 roku, kiedy – po pokonaniu Górnika Zabrze w finałowym spotkaniu – zdobyła Puchar Polski. GKS jeszcze dwa razy sięgał po wspomniane trofeum, dzięki czemu jego piłkarze występowali w Pucharze Zdobywców Pucharów. Dla kibiców „GieKSy” wielkim, niespełnionym marzeniem pozostaje zdobycie mistrzostwa Polski, wszak choć ich drużyna kilkukrotnie zajmowała drugie miejsce w najważniejszych krajowych rozgrywkach, to nigdy ostatecznie nie triumfowała. Historia bywa jednak na tyle przewrotna, że w 2005 roku gracze z Katowic obudzili się w czwartej lidze. To wszystko oczywiście wskutek karnej degradacji zespołu. „GieKSa” szybko wróciła na zaplecze ekstraklasy, jednak po latach nieoczekiwanie spadła do drugiej ligi i marzy o powrocie na wyższy poziom. Chyba każdy musi przyznać, iż wiele wskazuje na to, że obecna kampania zakończy się sukcesem ekipy z Katowic. Piłkarze Rafała Góraka, szkoleniowca o uznanej marce, pracującego przy Bukowej od 2019 roku, zajmują obecnie 3 miejsce w ligowej tabeli z dorobkiem 53 punktów. Należy jednak pamiętać, że rozegrali aż o trzy spotkania mniej od wicelidera z Chojnic, który zgromadził taką samą liczbę oczek. Rafał Górak ma w swojej talii karty znaczące bardzo wiele, wszak przesadą z pewnością nie będzie stwierdzenie, iż w kadrze zespołu roi się od zawodników kreatywnych i dobrze wyszkolonych technicznie. Jednym z nich jest chociażby najlepszy strzelec drużyny, Marcin Urynowicz, który w obecnej kampanii pokonywał bramkarzy rywali już trzynastokrotnie. 25 – letni napastnik zapowiadał się na zawodnika bardzo wysokiej klasy. Ostatecznie rozegrał ponad 50 spotkań w Górniku Zabrze, a jego tegoroczne wyczyny świadczą o tym, że chciałby dość szybko wrócić na wyższy poziom rozgrywkowy. Inną, znaczącą osobowością w układance trenera Góraka jest Arkadiusz Woźniak, który na poziomie ekstraklasy zagrał blisko 170 razy. W 2011 roku zaliczył nawet debiut w seniorskiej reprezentacji. I choć wystąpił w składzie składającym się tylko z polskich ligowców, to możliwość rozegrania meczu z orzełkiem na piersi dalej pozostaje nobilitacją i wyróżnieniem. Były gracz „Miedziowych” zawsze imponował charakterem i dobrym przygotowaniem motorycznym. Prawdziwym mózgiem GKS – u Katowice jest Rafał Figiel. Piłkarz świetnie wyszkolony technicznie, posiadający umiejętność zagrywania groźnych, prostopadłych podań. Rozgrywający, który jeszcze jesienią zaliczył osiem spotkań w barwach ekstraklasowego Podbeskidzia Bielsko – Biała. Warto również wspomnieć, że w czasach gry dla Rakowa Częstochowa figurował nawet jako kapitan drużyny. Ponadto w szeregach katowickiej kapeli nietrudno doszukać się innych uznanych nazwisk. Na myśl od razu przychodzi chociażby dynamiczny Adrian Błąd czy autor ośmiu trafień, Filip Kozłowski. Właśnie dzięki takim zawodnikom trener Górak może ustawiać zespół odważnie i ofensywnie. Wśród graczy przednich formacji GKS – u panuje dużo ruchu bez piłki, co przekłada się na sporą liczbę sytuacji bramkowych. „GieKSa” pozostaje jednak drużyną, której przydarzają się wpadki. Przy tej okazji powinniśmy przypomnieć ostatnie, przegrane przez ekipę z Katowic spotkanie z usytuowanym w dolnych rejonach tabeli Zniczem Puszków czy mecz z Hutnikiem Kraków, który zakończył się triumfem graczy z Nowej Huty. Na koniec należy dodać, że w pierwszym spotkaniu ulegliśmy zespołowi z Górnego Śląska 0:2. W związku z tym, w sobotę nasi piłkarze będą mieli doskonałą okazję do rewanżu i powrotu na zwycięską ścieżkę. I choć podopieczni Marka Gołębiewskiego z pewnością nie są faworytami najbliższego starcia, to w tym sezonie już niejednokrotnie potrafili zaskoczyć całą piłkarską Polskę. Wierzymy, że i tym razem będzie podobnie. Daniel Flak
5 szybkich: Dawid Niedbała
Dzisiaj w naszej serii „5 szybkich” porozmawialiśmy ze skrzydłowym naszego zespołu, Dawidem Niedbałą. Zapraszamy! Po zakończeniu kariery: zostajesz przy piłce czy idziesz inną drogą? Dawid Niedbała: Idę inną drogą. Romantyczna kolacja czy wyjście z kumplami? Myślę, że potrzebne są obie opcje, oczywiście zależy od okoliczności. Superliga – tak czy nie? Nie. Zawsze powinien decydować wynik sportowy, a nie pieniądze czy prestiż. Wieczorem PlayStation czy dobry film? Lubię dobry serial, aczkolwiek zdecydowanie wybieram gry komputerowe, które pozwalają mi się na chwilę oderwać od rzeczywistości. Twój sposób na motywację, złapanie koncentracji przed meczem? Muzyka. Konkretnie polski rap. Daniel Flak
Drużyna, która zalicza renesans formy i walczy o ligowy byt. Przedstawiamy Hutnik Kraków
Kalendarz naszej drużyny w dalszym ciągu pęka w szwach, bowiem po środowej wyprawie do Ostródy, już w sobotę gracze trenera Marka Gołębiewskiego podejmą krakowski Hutnik. Z pewnością czeka ich niełatwe zadanie, wszak rozgrywają ostatnio mnóstwo meczów, a goście z Nowej Huty uczestniczą w kluczowych bataliach o drugoligowy byt. Najwyższy czas zatem przedstawić zespół, który w najbliższy weekend zawita na Loretańską. Klub grający na słynnych „Suchych Stawach” został założony w 1950 roku, lecz od początku stanowił organizację wielosekcyjną. Sportowcy występujący dla Hutnika uprawiali różne dyscypliny. Formacja piłkarska swój pierwszy oficjalny mecz rozegrała dopiero dwa lata po powstaniu stowarzyszenia. Historia nazwy zespołu z Nowej Huty jest pokrętna, ponieważ początkowo drużynę przedstawiano jako „Stal Nowa Huta”. W późniejszym okresie nomenklatura kilkukrotnie ulegała zmianom. Hutnik to jednak przede wszystkim marka doskonale znana kibicom futbolu. Piłkarze biało – błękitno – niebieskich przez siedem sezonów występowali w najwyższej klasie rozgrywkowej. Miało to miejsce w latach 1990 – 1997. Warto jednak zwrócić uwagę, że przez długi okres stanowili drużynę regularnie występującą na zapleczu ekstraklasy. Co więcej, kibicom z Nowej Huty z pewnością znakomicie zapadły w pamięć pojedynki w Pucharze UEFA, które ich ekipa toczyła pod koniec ubiegłego stulecia. Gracze Hutnika rozprawili się wówczas z drużyną z Azerbejdżanu, spuszczając jej lanie 11:0 w dwumeczu (jak widać, parafrazując słynne powiedzenie, wtedy w Europie były jeszcze słabe drużyny), a później pokonali czeską Sigmę Ołomuniec. Ich drogę zakończyła dopiero porażka z AS Monaco. Piłkarzom z Karkowa jednak niełatwo nawiązać do sukcesów sprzed kilkudziesięciu lat. Nieco ponad dekadę temu klub ogłosił upadłość. Szybko jednak został reaktywowany przez stowarzyszenie Hutnik 2010 i rozpoczął mozolną wędrówkę w kierunku wyższych lig, startując z piątego poziomu rozgrywkowego w Polsce. Tym sposobem gracze z Nowej Huty awansowali do drugiej ligi, lecz w obecnych rozgrywkach uwikłali się w walkę o utrzymanie. Dotychczas zgromadzili na swoim koncie 27 punktów, dzięki czemu zajmują 14. pozycję w tabeli. I choć ich dorobek z pewnością nie może budzić uznania najwyższego kalibru, to jednak musimy pamiętać, iż nasi rywale w pięciu ostatnich spotkaniach przegrali tylko raz, zwyciężając aż trzykrotnie. W jesiennym meczu pomiędzy Hutnikiem a Skrą, górą okazali się gospodarze z Krakowa, wygrywając 3:1. Niemniej należy zauważyć, iż gracze – pełniącego funkcję pierwszego trenera – Szymona Szydełki, nie najlepiej prezentują się na wyjazdach. Z trzynastu delegacji piłkarze z Krakowa przywieźli zaledwie dziewięć oczek. Jeśli porównamy to z ich dorobkiem wywalczonym na „Suchych Stawach”, szybko zrozumiemy, z jak dużą dysproporcją mamy do czynienia. Mimo tego, nie możemy zapominać, iż mamy do czynienia z drużyną, która w swoim składzie posiada wiele znaczących indywidualności. Ponadto z pewnością sztab trenerski uczulał naszych piłkarzy, by szczególnie uważali przy stałych fragmentach gry, wszak chociażby ostatni mecz z Błękitnymi (wygrany przez Hutnik 4:1) pokazał, iż zawodnicy Szymona Szydełki doskonale radzą sobie w tym elemencie. Nie ukrywajmy jednak, iż posiadają spore defekty związane z postawą w defensywie. Bramkarze Hutnika wyciągali piłkę z siatki już 54 razy. Dla porównania powinniśmy dodać, iż nasza drużyna straciła zaledwie 25 goli. I choć, patrząc czysto statystycznie, obrona rywali częstochowskiej Skry wydaje się być dziurawa niczym drogi w Polsce na przełomie wieków, to w ostatnich dwóch spotkaniach dopuściła do utraty tylko jednej bramki. Trudno nie dojść do konkluzji, iż forma Hutnika szybuje w górę, a formacja defensywna stanowi ku temu solidną podbudowę. Najskuteczniejszym piłkarzem drużyny z Krakowa jest Krzysztof Świątek, autor sześciu trafień, którego już teraz można chyba śmiało nazwać klubową legendą. 34 – latek nie tylko pozostaje najlepszym strzelcem Hutnika w obecnej kampanii, ale i w całej historii funkcjonowania klubu. Niezwykle ciekawym graczem w szeregach naszych rywali jest również ofensywnie usposobiony Egipcjanin, Abdallah Havez. Mówimy o piłkarzu doskonale wyszkolonym technicznie, umiejętnie dryblującym i stale stwarzającym zagrożenie pod bramką przeciwnika. W poprzednim spotkaniu biało – błękitno – niebieskich popisał się kapitalną akcją, wysoko odbierając piłkę, później zakładając rywalowi „tunel” i strzałem zewnętrzną częścią stopy kończąc dzieło zniszczenia. W meczu z Błękitnymi Havez świetnie współpracował z Kamilem Sobalą, który – swoją drogą – w naszym klubie spędził kilka dobrych lat. Powrót na Loretańską z pewnością byłby dla niego szczególnym wydarzeniem, lecz wskutek czwartej żółtej kartki w sezonie (którą ujrzał w środowym spotkaniu), w sobotę najpewniej nie zobaczymy go na boisku. Jestem jednak przekonany, że będziemy świadkami dobrego widowiska. Jak już wspominałem, gracze z Nowej Huty bronią się przed spadkiem. Z kolei zawodnicy z Częstochowy bez wątpienia wyjdą na boisko podwójnie zmotywowani po porażce z Sokołem Ostróda. Posiadamy ogromne pokłady wiary, że nasi piłkarze przełamią kryzys fizyczny spowodowany natłokiem gier i sprawią, że na twarzach kibiców z Loretańskiej ponownie zagości uśmiech. Daniel Flak
Nieprzewidywalny beniaminek, który potrafi zaskoczyć najlepszych. Przedstawiamy Sokół Ostróda
Piłkarze naszej drużyny przechodzą ostatnimi czas przez niezwykle intensywny okres, rozgrywając po trzy spotkania ligowe w tygodniu. Maraton jednak wciąż trwa i w najbliższą środę gracze trenera Marka Gołębiewskiego wybiorą się w kolejną daleką delegację. Tym razem klubowy autokar zatrzyma się w Ostródzie, gdzie zawodnicy z Loretańskiej zmierzą się z miejscowym Sokołem. Nadchodzi więc dobry moment, by przybliżyć i przeanalizować poczynania ambitnego beniaminka drugoligowych rozgrywek. Promocja na trzeci szczebel rozgrywkowy w Polsce to dla naszych rywali rzecz absolutnie wyjątkowa. Mimo iż Sokół został założony w 1945 roku, to przez długie lata stanowił prawdziwą siłę jedynie w wymiarze lokalnym. Początki funkcjonowania zespołu przypadły na nieco burzliwe czasy. Drużyna z Ostródy pierwsze kroki stawiała w nowej, powojennej rzeczywistości. Co ciekawe, inauguracyjne spotkanie rozegrała z reprezentacją garnizonu Armii Czerwonej. W 1955 roku zespół Trójkolorowych wywalczył pierwszy awans do III ligi. Później jednak losy Sokoła układały się różnie. Nowy stadion, powstały niespełna dekadę temu, sprawił, że przyszłość ekipy z Ostródy zaczęła malować się w znacznie jaśniejszych barwach. Piłkarze z Mazur występowali na szczeblu centralnym Pucharu Polski, ponadto przez wiele lat walczyli o awans na drugoligowe poletko. W minionej kampanii w końcu dopięli swego i chyba śmiało można stwierdzić, że w pierwszym sezonie po wywalczeniu promocji prezentują się bardzo korzystnie. Sokół zgromadził dotychczas na swoim koncie 33 punkty, dzięki czemu plasuje się obecnie na 9. pozycji w ligowej tabeli. Analizując wyniki graczy Trójkolorowych trudno nie odnieść wrażenia, iż mamy do czynienia z drużyną szalenie nieprzewidywalną. Warto zwrócić uwagę na fakt, że choć naszym rywalom zdarzają się wpadki, to już niejednokrotnie potrafili napsuć sporo krwi najlepszym zespołom w drugoligowej stawce. Na myśl od razu przychodzi chociażby jesienny, spokojny triumf 3:0 nad faworyzowaną Chojniczanką. A jeśli już mówimy o rezultatach drużyny z ul. 3 maja, to łatwo zauważyć, iż punkty czasami wręcz wymykają im się z rąk. Dobrym przykładem jest ostatnie spotkanie Sokoła z Błękitnymi Stargard, w którym goście z Ostródy stracili dwie bramki w okolicach 90 – tej minuty gry, co zaważyło na porażce 1:3. Człowiekiem, który trzyma stery ambitnych żeglarzy z Ostródy, jest 44-letni Piotr Jacek. Pierwszy trener drużyny z Warmii i Mazur wcześniej pracował głównie na Dolnym Śląsku, gdzie prowadził legnicką Miedź, Stal Brzeg czy drugą drużynę Zagłębia Lubin. Pracę w Sokole rozpoczął wraz z początkiem obecnych rozgrywek i wszystko wskazuje na to, że w pełni realizuje założenia swoich przełożonych. Środowy mecz będzie także pojedynkiem najlepszych ligowych bombardierów. Kamil Wojtyra, z osiemnastoma trafieniami na koncie, przewodzi klasyfikacji strzelców, lecz tuż za jego plecami, z dorobkiem piętnastu goli, czai się napastnik Sokoła Ostróda, Dawid Wolny. Snajper naszych rywali rozgrywa zdecydowanie najlepszy sezon w karierze, wywierając znaczący, pozytywny wpływ na postawę swojego zespołu. Należy zauważyć, że wspomniany gracz swego czasu występował w barwach naszego klubu. Innym, dobrze znanym piłkarskim kibicom zawodnikiem występującym dla drużyny z Warmii i Mazur jest Rafał Siemaszko, w przeszłości reprezentujący między innymi Arkę Gdynia. Ostatnie spotkanie Sokoła dobitnie pokazało, że doświadczony gracz doskonale spełnia się w roli prawdziwego łącznika pomiędzy linią pomocy i ataku. W związku z tym, nietrudno domyślić się, iż sztab szkoleniowy naszej drużyny jest ukontentowany faktem, że w meczu z Błękitnymi Siemaszko dostał czwartą żółtą kartę w sezonie i w środę będzie odpoczywał. Istotnym elementem drużyny jest również Tomasz Gajda. 25 – letni pomocnik stanowi jeden z największych, ofensywnych atutów zespołu Piotra Jacka, do czterech ligowych trafień dokładając również całkiem pokaźną liczbę asyst. Sokół jawi się jednak przede wszystkim jako dobrze naoliwiona maszyna. Kolektyw. Zespół ludzi, którzy nie zawsze imponują piłkarskim kunsztem, lecz jako całość stanowią odpowiednio funkcjonującą drugoligową brygadę. W pierwszym spotkaniu ze Skrą gracze Piotra Jacka pozostawali jednak tłem dla lepiej zorganizowanych gospodarzy z Loretańskiej. Nasi piłkarze pokonali rywali z Ostródy 3:0 i chyba wszyscy życzylibyśmy sobie prawdziwej powtórki z rozrywki. Wierzymy, że mimo zmęczenia, gracze Marka Gołębiewskiego po raz kolejny w tym sezonie wrócą z delegacji w szampańskich nastrojach. Daniel Flak
Niebezpieczna drużyna z Podkarpacia, która wciąż walczy o awans. Przedstawimy Stal Rzeszów
Piłkarze naszego klubu mają ostatnio niezwykle intensywny okres. Po środowym, zakończonym bezbramkowym remisem spotkaniu w Lublinie, tym razem przyjdzie im zmierzyć się z drużyną Stali Rzeszów. Nadeszła więc najwyższa pora, by przeanalizować i przedstawić zespół, który w najbliższą sobotę zawita na boisko przy Loretańskiej. Najpiękniejsza karta w historii klubu z Podkarpacia została zapisana jeszcze w ubiegłym stuleciu. Stal została założona w 1944 roku. Jedenaście lat później drużyna z Rzeszowa mogła odtrąbić pierwszy poważny sukces, bowiem chyba śmiało możemy uznać, iż awans na poziom ówczesnej II ligi był nie lada osiągnięciem. Stal jednak nie zamierzała się zatrzymywać i po kilku sezonach na zapleczu, uzyskała promocję do rozgrywek najwyższego szczebla w Polsce. Łącznie w ekstraklasie, wówczas nazywanej I ligą, spędziła jedenaście sezonów. Największym osiągnięciem drużyny z Rzeszowa z pewnością jest zdobycie Pucharu Polski w 1975 roku. Dzięki temu piłkarze Stali mogli zagrać również w Pucharze Zdobywców Pucharów. W europejskich rozgrywkach pokonali drużynę z Norwegii, by w kolejnej rundzie odpaść po zaciętym dwumeczu z walijskim Wrexham. Im jednak dalej w las, tym więcej drzew. Pozycja Stali na piłkarskiej mapie Polski była coraz słabsza, a Duma Rzeszowa na dobre przyzwyczaiła się do gry w niższych ligach. Działacze z Podkarpacia robią jednak wszystko, by odwrócić negatywny trend i szybko nawiązać do triumfów sprzed kilkudziesięciu lat. W minionej kampanii Stalowcy rywalizowali nawet w barażach o I ligę. W tym sezonie ponownie mają nadzieję na wywalczenie awansu na zaplecze ekstraklasy. Stal zajmuje obecnie 7. pozycję w ligowej tabeli i z dorobkiem 35 punktów wciąż liczy się w walce o awans do fazy play – off. Trenerem naszych rywali jest Daniel Myśliwiec, zatrudniony w grudniu ubiegłego roku – szkoleniowiec na dorobku, bardzo ambitny, który wcześniej prowadził m.in. Wólczankę Wólkę Pekińską. Stalowcy przyjadą do Częstochowy podrażnieni środową, wydawać by się mogło, z lekka upokarzającą porażką z Pogonią Siedlce 1:5. Kto jednak oglądał spotkanie w Rzeszowie, ten doskonale zdaje sobie sprawę, że gospodarze również wypracowali wiele dogodnych okazji i przy odrobinie szczęścia widowisko mogło potoczyć się w zupełnie innym kierunku. Podopieczni trenera Myśliwca potrafili wysoko odbierać futbolówkę, grać kombinacyjnie i pomysłowo. Gracze Stali pozostają jednak drużyną szalenie nieprzewidywalną, niebezpieczną w ofensywie i czasami nieco mniej pewną w destrukcji. Bramkarze z Rzeszowa musieli bowiem wyciągać piłkę z siatki już 35 razy. Nie należy jednak zapominać, że aż 10 goli stracili tylko w dwóch spotkaniach: z Lechem II i wspomnianą Pogonią. Oglądając bramki, które padały w poszczególnych meczach z udziałem Stali, nietrudno dojść do konkluzji, iż gracze Daniela Myśliwca miewają problemy z ustawieniem, a w ostatnim czasie ich prawdziwym utrapieniem są piłki rzucane za linię defensywy. W drużynie naszych rywali odpowiedzialność za strzelanie goli rozkłada się na wielu zawodników. Najskuteczniejszym graczem w rzeszowskiej układance pozostaje Wojciech Reiman, autor sześciu trafień. Niektórzy z Was być może pamiętają go z występów przy Limanowskiego, gdy w drugoligowym wówczas Rakowie był jedną z czołowych postaci. Dał się wtedy zapamiętać jako piłkarz niezwykle przebojowy, obdarzony zestawem cech charakteru pozwalających na przejęcie pałeczki lidera zespołu. W ostatnich meczach Reiman zwykle siadał na ławce rezerwowych, lecz jakość jego niektórych występów wskazuje, iż mamy do czynienia z bardzo groźnym zawodnikiem. Z pewnością wszyscy kojarzycie również nazwisko Grzegorza Goncerza, który przez wiele lat stanowił o sile min GKS – u Katowice. W obecnym sezonie skrzydłowy Stali strzelił 4 gole. Z pewnością musimy na niego uważać, wszak były pierwszoligowiec pozostał graczem odważnym, który nie boi się dryblować i stale stwarza zagrożenie pod bramką rywala. Gwarancją jakości w centralnej strefie boiska jest 23 – letni Bartosz Wolski. Środkowy pomocnik klubu z Rzeszowa w przeszłości występował w wielu włoskich drużynach juniorów i choć z pewnością lepiej wyobrażał sobie finisz swojej przygody na Półwyspie Apenińskim, to doświadczenie, które wyniósł m.in. z Genoi procentuje obecnie na drugoligowych boiskach. Zmierzając do końca, należy przypomnieć, iż w pierwszym spotkaniu w Rzeszowie gospodarze pokonali Skrę Częstochowa 3:2. I miejmy nadzieję, że historia spotkań ze Stalą, dotychczas układająca się dla naszych piłkarzy wyjątkowo niekorzystnie, będzie najlepszą motywacją do zwycięstwa w sobotnim meczu. Gracze trenera Gołębiewskiego z pewnością odczuwają trudy maratonu spotkań, lecz jesteśmy pełni wiary i przekonania, że sobotniego popołudnia znowu zobaczymy obraz drużyny, która w obecnych rozgrywkach zawładnęła sercami kibiców z Loretańskiej. Daniel Flak