„Powołanie do reprezentacji? Wspaniałe uczucie.” – rozmowa z Maciejem Masem

Maciej Mas niemal z marszu stał się niezwykle istotnym elementem w układance trenera, Jakuba Dziółki. Z naszym napastnikiem porozmawialiśmy m.in. o sytuacji naszego klubu w ligowej tabeli, wyjeździe do Cagliari, a także o celach, które stawia sobie na najbliższy okres.  Spodziewałeś się przed sezonem, że na tym etapie rozgrywek będziemy mieli 3 punkty straty do strefy barażowej i aż 11 „oczek” przewagi nad strefą spadkową? Trudno powiedzieć, ale na pewno już po pierwszych moich treningach tutaj, kiedy zobaczyłem jaki poziom prezentują chłopaki,  wiedziałem, że nie będziemy w tej lidze chłopcami do bicia i że z każdym możemy punktować. Dalej gramy o spokojne utrzymanie czy o coś więcej? W głowie pojawiają się już  myśli, że można powalczyć nawet o czołową „szóstkę”. Patrząc na tabelę, na pewno można pomyśleć: czemu nie? Ale myślę, że najpierw chcemy jak najszybciej zapewnić sobie utrzymanie, a potem walczyć o jak największą ilość punktów i jak najwyższe miejsce. Odnoszę wrażenie, że czujesz się na boisku coraz swobodniej i pewniej. Dużo wnosisz do gry zespołu, dobrze grasz tyłem do bramki, utrzymujesz piłkę i wydaje się, że doskonale uwypuklasz swoje największe atuty. Zgodzę się z tym, że czuję się coraz lepiej. Ostatnie spotkania grałem po 90 minut. Uważam, że ostatnie trzy mecze zagrałem na niezłym poziomie. I rzeczywiście, tak jak mówisz, mam właśnie takie zadania od trenera, żeby utrzymać piłkę, kiedy drużyna ma problem, wywalczyć faul, przeciągnąć akcję na połowę przeciwnika i nadal będę starał się to robić – jeszcze lepiej i jak najdłużej. Co chciałbyś jeszcze poprawić w swojej grze? Domyślam się, że ze względu na to, iż jesteś napastnikiem, oczekujesz od siebie jeszcze większej ilości bramek. Naturalnie. Jestem napastnikiem, chciałbym tych bramek strzelać więcej niż do tej pory. Ale też staram się podchodzić do tego na spokojnie. Nie narzucam na siebie dużej presji, bo wiem, że jak nadal będę spokojnie pracował – to po prostu gole muszą przyjść. Wiem, że pewne zachowania boiskowe już mam na naprawdę dobrym poziomie, widzę to podczas analizy VIDEO i czasami po prostu brakuje mi trochę szczęścia, może większego spokoju. Szkoda chociażby sytuacji z ŁKS – em w pierwszej połowie, że nie zachowałem w niej większego spokoju, ale myślę, że bramki jeszcze przyjdą. Twój były trener z GKS – u Bełchatów, Artur Derbin, wspominał o tym, że skauci z włoskiego Cagliari potrzebowali zaledwie siedmiu minut, żeby dostrzec w Tobie potencjał. Później jeszcze kilkukrotnie Cię obserwowali. To chyba najlepiej świadczy o tym, jak duże masz możliwości. Jak z perspektywy czasu oceniasz decyzję o wyjeździe do Włoch w wieku 18 – stu lat? Bardzo szybko podjąłem decyzję o wyjeździe. Potrzebna była jedynie zgoda GKS – u Bełchatów, ponieważ przebywałem tam na wypożyczeniu i klub musiał zgodzić się na jego skrócenie. Ludzie pracujący w Bełchatowie zachowali się w stosunku do mnie bardzo fajnie, bo bez problemu mnie puścili. Trener Derbin powiedział mi, że to duża szansa i że nie będzie stawał mi na przeszkodzie. Jeśli chodzi o pobyt we Włoszech, to na pewno pandemia troszkę przeszkodziła, także inne sprawy stanęły na drodze. Trzeba zauważyć, że trochę tych bramek w Primaverze nastrzelałeś. Czy uważasz, że gdyby pewne sprawy potoczyły się nieco inaczej, to w perspektywie kilku lat mógłbyś przebić się do pierwszego zespołu, a następnie nawet do „jedenastki”? Myślę, że tak. Uważam, że gdyby nie pandemia, to dokończyłbym sezon w Primaverze i strzelił w tej drużynie mnóstwo bramek. A jeśli chodzi o poziom treningów, intensywności, poczułeś wówczas duży przeskok w porównaniu z Polską? Jest taka różnica, że trenowałem z drużyną Primavery u – 19, a wcześniej byłem w drużynie seniorów GKS – u Bełchatów. Intensywność w seniorskiej piłce w Polsce też jest duża, bardzo ciężko trenuje się nawet w 1. lidze. Ale podejście we Włoszech jest zupełnie inne, jest zdecydowanie większy nacisk na taktykę, skupienie się na przygotowaniu pod konkretnego rywala. Bardzo uwypuklone są pewne szczegóły. Chciałbyś kiedyś tam wrócić, do Serie A? Kiedyś? Czemu nie! Zobaczymy, co czas pokaże. Po powrocie do Polski przeszedłeś do Jagiellonii, skąd ponownie trafiłeś na wypożyczenie do Bełchatowa, który jest całkiem niedaleko od Twojego rodzinnego miasta – Łodzi. Jak wspominasz okres w GKS – ie? Tak, Bełchatów jest jakieś 70 kilometrów od mojego domu. Nawet dojeżdżałem tam z domu na treningi, nie mieszkałem w Bełchatowie. Droga na trening zajmowała mi 50 minut. Bełchatów wspominam bardzo dobrze, mam duży szacunek do tego klubu, spory sentyment. Tak naprawdę to był mój pierwszy seniorski klub. Kiedy za pierwszym razem trafiłem do GKS – u przechodząc z SMS – u Łódź, to właśnie tam pierwszy raz dostałem szansę zagrania w 1. lidze. Dostałem szansę, żeby się pokazać przed wyjazdem do Włoch. Później, już po wypożyczeniu z Jagiellonii, w Bełchatowie strzelałem swoje pierwsze bramki. Pamiętam swojego pierwszego gola, w 1. lidze z Termaliką, kiedy byłem dosłownie cztery dni po kwarantannie. Byłem chory, zarażony wirusem i już w tym meczu udało się strzelić bramkę. Później dołożyłem jeszcze dwa trafienia. Także Bełchatów wspominam bardzo dobrze. I mimo tego, że problemy były tam ogromne, to wszystkich kolegów z tej drużyny i ogólnie sztab, klub, wspominam bardzo dobrze. Ostatnio kilkukrotnie wystąpiłeś w reprezentacji Polski u – 20. Chociażby w ostatnim spotkaniu, z Rumunią, wystąpiłeś w dłuższym wymiarze czasowym i nietrudno odnieść wrażenie, że Twoja pozycja w tym zespole jest coraz mocniejsza. Mam taką nadzieję. Cieszę się, że trener Stępiński zaufał mi w tych trzech meczach w dosyć dużym wymiarze czasowym, dał mi zagrać. Jeśli zdecyduje się mnie jeszcze powołać, to na pewno jestem gotowy i z przyjemnością stawię się na kolejne zgrupowanie. Czujesz dumę, jak dostajesz powołanie? Czujesz, że spotyka Cię coś wyjątkowego, mimo że to wciąż reprezentacja młodzieżowa? Tak, zdecydowanie. Nie miałem okazji zagrać w młodszej kadrze, więc mimo że to jest reprezentacja u – 20, to uczucie jest wspaniałe, bo – nie ukrywam – już od dwóch lat, w momencie, kiedy miałem lepszy czas, myślałem, że może uda mi się pojechać na jakieś konsultacje czy zgrupowanie. I fajnie, że tak się stało, że udało się zagrać w tych trzech meczach. Jakie stawiasz sobie cele indywidualne na ten sezon? Przede wszystkim chciałbym być zdrowy cały czas, żebyCzytaj więcej

„Powrót do kadry był jak kamień z serca” – rozmowa z Nikodemem Sujeckim

Nikodem Sujecki to 18-letni, uzdolniony bramkarz, który przed obecnym sezonem dołączył do Skry z Olimpii Grudziądz. W pierwszych dwóch kolejkach pojawił się w podstawowym składzie, ale później zastąpił go mający rewelacyjną rundę Mateusz Kos. Młody bramkarz przyznaje, że w pierwszych spotkaniach nie pokazał pełni swych możliwości, a decyzję sztabu oczywiście uszanował. Czy liczy na więcej grania w najbliższym czasie? Jak czuje się w naszym mieście? Ile dały mu powołania do kadry U-19? Odpowiedzi na te oraz inne pytania w tej rozmowie. Zagrałeś Nikodem tylko dwa spotkania w barwach Skry. Nie da się ukryć, że pewnie liczyłeś na trochę więcej występów? – Na pewno liczyłem, że tych minut będzie więcej. Sam wiem po sobie, że w tych dwóch pierwszych meczach nie zaprezentowałem w pełni swoich umiejętności. Po dwóch meczach usiadłem na ławce rezerwowych i musiałem jednak tę decyzję uszanować. Mateusz Kos jest teraz w takiej formie, że chyba ani myśli dopuścić młodzież do bramki. Jak wam, tobie i Bartkowi Neugebauerowi pracuje się na treningach? Można coś podpatrzeć u starszego kolegi? – Atmosfera na treningach jest bardzo dobra. Rywalizacja napędza mnie i „Kosika”. Od samego początku złapaliśmy dobry kontakt i widać między nami dobrą więź, ale przede wszystkim duży szacunek. Każdego dnia można podpatrzeć dużo rzeczy, które staram się wdrażać w swoją grę. Trenerem bramkarzy w naszym klubie został przed tym sezonem Andrzej Bledzewski, w przeszłości duży talent mający sporo występów w ekstraklasie. Jak się oceniasz treningi pod kątem stricte bramkarskim? – Trener Bledzewski jest bardzo dobrym trenerem, ale przede wszystkim dobrym człowiekiem, dlatego te treningi sprawiają dużą satysfakcję i radość. Treningi są bardzo różnorodne, można z nich dużo wynieść. Zapewne jedną z najlepszych rzeczy jesienią były dla ciebie powołania do kadry U-19. Jak wspominasz zgrupowania reprezentacji? Dostałeś sygnały, że możesz liczyć na kolejne zaproszenia? – Powrót do młodzieżowej reprezentacji był w jakimś sensie kamieniem z serca. Bardzo długo liczyłem na kolejne powołanie, na które w pełni sobie zapracowałem. Reprezentowania kraju to wielka odpowiedzialność i zaszczyt. Niestety nie udało nam się przejść turnieju eliminacyjnego, więc nie będzie następnych powołań do kadry U-19, ale ten czas będę wspominał dobrze. Spodziewałeś się przychodząc do Częstochowy, że Skra tak dobrze będzie sobie radzić w Fortuna 1. Lidze? Bardzo ciężko strzelić nam bramkę, prawie ich nie tracimy nie licząc niedawnego meczu z Koroną. – Myślę, że każdy skazywał nas na pożarcie i byliśmy głównym kandydatem do spadku w oczach ekspertów. Mimo wszystkich meczów na wyjazdach radzimy sobie świetnie i pokazujemy, że jesteśmy bardzo dobrą drużyną. Twój poprzedni klub – Olimpia Grudziądz jest już w ćwierćfinale Pucharu Polski i lideruje swojej grupie III ligi. Śledzisz poczynania byłych kolegów? Bierzesz pod uwagę powrót do Grudziądza po sezonie? – Śledzę każdy mecz Olimpii od początku sezonu. To klub, który dał mi szanse i zawdzięczam mu bardzo dużo. Zaczynając od kibiców, po prezesów i piłkarzy – ten klub zasługuje, żeby być na poziomie centralnym. Zawsze będę powtarzał, że Olimpia dała mi wiele i jestem pewien, że awansują do drugiej ligi. Jeśli chodzi o powrót, nigdy nie można niczego wykluczać. A jak ci się podoba Częstochowa? Kilka miesięcy minęło, więc miałeś już chyba okazję je trochę poznać? – Częstochowa jest bardzo ładnym miejscem. W szczególności podobają mi się Aleje oraz Jasna Góra. Szybko zleciały te miesiące, bo jeszcze niedawno poznawałem to miasto i wydawało mi się obce. Zimą weźmiesz pod uwagę oferty z innych klubów jeśli się pojawią? Pytam, bo w takiej formie „Kosik” może pozycji w bramce nie oddać do końca sezonu, a w twoim wieku na pewno chciałbyś grać jak najwięcej. Czy może ta rola bramkarza numer dwa jednak nie jest taka zła? – Nie jestem w stanie powiedzieć co stanie się zimą. Do końca został nam jeszcze jeden mecz i skupiam się na treningach. Oczywiście mam duże ambicje, żeby co tydzień wychodzić na boisko, bo pozycja bramkarza numer dwa nie jest przyjemna. Aktualnie najważniejszy jest mecz z Resovią i musimy się do niego jak najlepiej przygotować. Rozmawiał Mariusz Rajek

Mateusz Kos nominowany do tytułu Piłkarza Listopada

Fortuna 1 Liga kontynuuje plebiscyt na Piłkarza Miesiąca, który wyłoniony zostanie w drodze głosowania kibiców i panelu ekspertów. Laureat nagrody będzie mógł wskazać cel charytatywny, na który sponsor tytularny rozgrywek przekaże 10 000 zł. Wśród nominowanych znaleźli się piłkarze Podbeskidzia Bielsko-Biała, Miedzi Legnica, Apklan Resovii Rzeszów, Sandecji Nowy Sącz oraz nasz Bramkarz – Mateusz Kos.    O miano Piłkarza Listopada powalczą:  ·         Rafał Biliński, Podbeskidzie Bielsko-Biała ·         Patryk Makuch, Miedź Legnica ·         Mateusz Kos, Skra Częstochowa ·         Branislav Pindroch, Apklan Resovia Rzeszów ·         Damir Sovsić, Sandecja Nowy Sącz Kibice mogą oddać głos na swojego faworyta do wtorku (30 listopada) do godz. 13:00 na oficjalnej stronie Fortuna 1 Ligi na portalu Facebook (www.facebook.com/1liga.org). W tym czasie swoich kandydatów wskaże też panel ekspertów, w skład którego wchodzą przedstawiciele wszystkich 18 klubów Fortuna 1 Ligi, partnera telewizyjnego rozgrywek Telewizji Polsat, sponsora tytularnego firmy Fortuna oraz Pierwszej Ligi Piłkarskiej.  Zwycięzca głosowania kibiców otrzyma 4 punkty, zaś wskazanie każdej z organizacji w panelu ekspertów warte będzie 1 punkt. Piłkarzem Listopada zostanie zawodnik, który uzyska najwięcej punktów spośród nominowanych, a jego ogłoszenie nastąpi w czwartek (2.12.2021). Głosowanie na Piłkarza Miesiąca będzie uzupełnieniem innych akcji CSR-owych zainicjowanych przez Fortunę: #FortunaGdyPełnaTrybuna i #FortunaZaGole, które zapisały się w świadomości kibiców Fortuna 1 Ligi i były z powodzeniem realizowane w poprzednich sezonach. Głosowanie trwa pod postem na stronie https://www.facebook.com/1liga.org według wskazówek Kibice mogą oddawać głosy do wtorku (30.11) do godz.13:00 poprzez polubienie lub dowolną reakcję na nasz komentarz z imieniem i nazwiskiem zawodnika!  

Klip meczowy ze starcia z Łódzkim Klubem Sportowym

Zapraszamy do obejrzenia klipu meczowego ze starcia z Łódzkim Klubem Sportowym. Nasi piłkarze zaprezentowali się z bardzo dobrej strony, a w związku z tym, warto cofnąć się jeszcze na chwilę do piątkowego spotkania. Spójrzmy na ostatni mecz zespołu Skry z nieco innej,  zakulisowej perspektywy. 

„Pokazaliśmy, że nie musimy się nikogo bać” – Piotr Nocoń po spotkaniu w Łodzi – VIDEO

Nasz kapitan był jednym z najlepszych zawodników na boisku w starciu Skry z ŁKS-em. – Starałem się pomóc drużynie, ale w kilku zagraniach mogłem zagrać lepiej – skromnie przyznał w pomeczowej rozmowie Piotr Nocoń. „Nocek” miał również problem z rozstrzygnięciem czy remis (0:0) z takim rywalem to cenna zdobycz czy jednak żal straconych dwóch punktów. – Z jednej strony graliśmy na terenie bardzo dobrego zespołu, a z drugiej gdybyśmy nasze sytuacje zamienili na gola mogliśmy wygrać. Dlatego waham się czy mamy niedosyt – ocenia kapitan Skry. Zapraszamy do obejrzenia całej rozmowy. Rozmawiał Mariusz Rajek

„Myślę, że zaprezentowaliśmy się z dobrej strony i cieszę się, że dopisaliśmy sobie kolejny punkt” – Rafał Brusiło po meczu z ŁKS – em – VIDEO

W piątkowym spotkaniu w Łodzi Rafał Brusiło ponownie stanowił niezwykle pewny punkt defensywy naszego zespołu. W pomeczowej rozmowie obrońca przyznawał, że starcie z ŁKS – em należało do bardzo trudnych i chociaż mieliśmy kilka doskonałych okazji do pokonania golkipera rywali, to należy docenić kolejny zdobyty punkt. Rozmawiał Daniel Flak

„Stać nas na jeszcze lepszą grę” – trener Jakub Dziółka po meczu z ŁKS-em – VIDEO

Trener Jakub Dziółka mógł być względnie usatysfakcjonowany po piątkowym (26.11) remisie 0:0 w Łodzi z ŁKS-em. Punkt na trudnym terenie cieszy, ale nasz szkoleniowiec zdawał sobie sprawę, że do wygranej zabrakło niewiele. – Mieliśmy dwie bardzo dobre sytuacje w pierwszej połowie. Przynajmniej jedną powinniśmy wykorzystać – mówił na pomeczowej konferencji. Dziennikarze pytali go również m. in. o wpływ padającego śniegu na grę czy okrzepnięci Skry na boiskach I-ligowych. zapraszamy do obejrzenia pełnego zapisu konferencji.

Remisujemy z ŁKS-em. Cenny punkt z małym niedosytem

Po niezłym widowisku, z dobrymi sytuacjami dla obu drużyn Skra formalnie w roli gospodarza zremisowała bezbramkowo w Łodzi z ŁKS-em. Nasza drużyna na tle czołowej drużyny Fortuna 1 Ligi pokazała, że na dobre okrzepła już na zapleczu ekstraklasy. – Dużo czasu spędziliśmy w obronie, ale w pierwszej połowie mieliśmy też dwie świetne sytuacje – przyznał po spotkaniu trener Jakub Dziółka. Łodzianie byli faworytem spotkania inaugurującego 19. kolejkę Fortuna 1 Ligi i zgodnie z przypuszczeniami to „goście” byli aktywniejsi w ofensywie od początku meczu. Już w 4. minucie Mateusz Kos musiał ratować nas efektowną paradą po uderzeniu głową z bliska Maksymiliana Rozwandowicza. Piękna i zarazem kuriozalna bramka mogła paść w 12. minucie. Antonio Dominguez widząc wysuniętego naszego golkipera postanowił przelobować go… zza połowy boiska! Jego pomysł był bliski powodzenia, mieliśmy dużo szczęścia, ponieważ piłka trafiła w słupek. Kolejna groźna sytuacja łódzkiej ekipy to 23. minuta i uderzenie Javiego Moreno z lewej nogi niewiele obok bramki. Na pierwszą sytuację Skry, ale od razu 100-procentową musieliśmy poczekać do 25. minuty. Mikołaj Kwietniewski dostał świetne podanie od Piotrka Noconia, znalazł się sam na sam z Markiem Koziołem, ale niestety uderzył wprost w bramkarza ŁKS-u. Pięć minut później trybuny stadionu przy Alei Unii Lubelskiej eksplodowały z radości, ale tylko na chwilę, ponieważ Maciej Radaszkiewicz, który umieścił piłkę w bramce po akcji lewą stroną znajdował się na spalonym. Skra odpowiedziała akcją z 34. minuty kiedy to dobrym podaniem Maćka Masa w polu karnym obsłużył Łukasz Winiarczyk. Nasz snajper nieznacznie się pomylił i piłka minęła słupek bramki Kozioła, któremu pozostało jedynie odprowadzić ją wzrokiem. Na soczysty strzał lewą nogą w sam środek bramki tuż przed końcem pierwszej połowy zdecydował się jeszcze po łódzkiej stronie Dominguez, ale „Kosik” pewnie złapał piłkę. Kibice, którzy od pierwszych minut po zmianie stron spodziewali się huraganowych ataków ŁKS-u mogli być mocno rozczarowani. Mecz się jeszcze bardziej wyrównał, nawet ze wskazaniem na naszą drużynę. Szczególnie aktywny w ofensywie i stałych fragmentach był „Nocek”. Pierwszy kwadrans po przerwie należał do Skry, która częściej uderzała na łódzką bramkę. ŁKS mógł zdobyć gola w 60. minucie, ale uderzenie Ricardinho zblokował Adam Mesjasz. Sześć minut później celny strzał lewą nogą w środek bramki oddał „Kwiecień”, na posterunku był jednak Kozioł. W 68. minucie rozgrywający bardzo dobre spotkanie „Nocek” dograł precyzyjną piłkę do Masa, ten wpadł w pole karne, niczym rasowy snajper minął golkipera miejscowych i strzelił do pustej bramki. Tym razem nasza radość trwała tylko chwilę, ponieważ arbiter w tej sytuacji również dopatrzył się pozycji spalonej. Szkoda, bo byłaby to piękna bramka. ŁKS mocniej przycisnął naszą drużynę dopiero w ostatnim kwadransie. W 74. minucie z bliska uderzał wprowadzony niedługo wcześniej Samuel Corral, Kos kolejny raz potwierdził, że jest to dla niego bardzo udana runda. Skra w tym fragmencie gry odpowiedziała jeszcze uderzeniem głową Oskara Krzyżaka niewiele obok bramki w 84. minucie. W naszym polu karnym powiało grozą pięć minut później. ŁKS wymienił kilka bardzo składnych podań zbliżając się niebezpiecznie blisko linii bramkowej. Na szczęście zdążyliśmy wybić piłkę. Mimo wielu sytuacji po obu stronach i generalnie całkiem niezłego widowiska w piątkowy wieczór bramek w Łodzi się nie doczekaliśmy. – Zdobyliśmy cenny punkt w Łodzi, ŁKS w ostatnich meczach rósł z formą. Scenariusz meczu był taki jak zakładaliśmy, łodzianie mieli dużo jakości po stronie swoich zawodników. My mieliśmy swój plan i staraliśmy się go realizować jak najlepiej potrafimy. Dużo czasu spędziliśmy w obronie, ale każdy przeciwnik, który tutaj przyjeżdża gra w taki sposób. W pierwszej połowie mieliśmy dwie bardzo dobre sytuacje i przynajmniej jedna bramka powinna z tego paść. Pytanie czy wystarczyłoby to do zwycięstwa. Chwała zawodnikom za to, że nie straciliśmy bramki, cały zespół w obronie zagrał bardzo skutecznie. Mamy teraz chwilę przerwy do meczu z Resovią i postaramy się do niego przygotować jak najlepiej – powiedział na pomeczowej konferencji trener Jakub Dziółka. – Czy ten remis nas dzisiaj cieszy? To jest dobre pytanie nad którym muszę się chwilę zastanowić, bo z jednej strony graliśmy na terenie bardzo dobrego zespołu, a z drugiej strony gdybyśmy wykorzystali te sytuacje, które mieliśmy to równie dobrze moglibyśmy wygrać. Szanujemy punkt, ale i niedosytu trochę jest – ocenił spotkanie z kolei nasz kapitan Piotr Nocoń, który był tego dnia jednym z najlepszych zawodników na boisku. Remis z ŁKS-em pozwolił nam awansować na 8. miejsce w tabeli, większość spotkań tej serii gier rozegrana zostanie jednak dopiero w sobotę i niedzielę. Za tydzień, w ostatnim tegorocznym meczu zagramy w Rzeszowie z Resovią (04.12, godz. 20.30). Skra Częstochowa – ŁKS Łódź 0:0 Skra: Kos, Krzyżak, Brusiło, Mesjasz, Winiarczyk, Szymański, Nocoń, Sajdak, Kwietniewski (Baranowicz), Napora (Niedbała), Mas ŁKS: Kozioł, Bakowicz, Sobociński, Koprowski, Klimczak, Wolski (Corral), Radaszkiewicz (Jurić), Moreno, Ricardinho (Gryszkiewicz), Dominguez, Rozwandowicz (Kuźma) Widzów: 2342 w Łodzi, Skra gospodarzem Mariusz Rajek, zdj. Grzegorz Przygodziński, Natanael Brewczyński

Klub z bogatą historią, który myśli o ekstraklasie. Przedstawiamy ŁKS Łódź

Dzisiejszego wieczoru nasza drużyna rozegra kolejne, niezwykle istotne ligowe spotkanie. Tym razem podopieczni trenera Jakuba Dziółki zawitają na stadion przy alei Unii, gdzie zmierzą się z ekipą ŁKS – u Łódź. Starcie zapowiada się wręcz elektryzująco, a w związku z tym, chcielibyśmy nieco bliżej przedstawić Wam drużynę dzisiejszego rywala Skry Częstochowa. Łódzki Klub Sportowy został założony w 1908 roku i pozostaje jednym z najstarszych klubów piłkarskich w Polsce. Przez wiele lat była to organizacja wielosekcyjna, zrzeszająca sportowców z różnych dyscyplin, którzy odnosili sukcesy dużej rangi. Na pierwszy, wielki piłkarski triumf zapisany złotymi zgłoskami w historii klubu, sympatycy ŁKS – u czekali do 1957 roku. To właśnie wtedy ich ulubieńcy wygrali Puchar Polski. Rok później świętowali zdobycie mistrzostwa kraju. Najlepszą drużyną w Polsce zostali także w 1998 roku. O wkładzie w krajowy futbol zespołu z Alei Unii najlepiej niech świadczy jednak fakt, że ŁKS zajmuje 6. miejsce w tabeli wszech czasów ekstraklasy. W pewnym momencie swojej historii klub musiał walczyć z potężnymi problemami natury organizacyjnej i finansowej, co sprawiło, że w 2013 roku drużyna była zmuszona wycofać się z zaplecza ekstraklasy i rozpocząć zmagania od rozgrywek IV ligi. Ełkaesiacy szybko jednak powrócili na poziom centralny, wywalczyli nawet awans do ekstraklasy. Euforia związana z powrotem na najwyższy szczebel rozgrywkowy nie trwała zbyt długo, bowiem piłkarze z Łodzi spadli już w pierwszym sezonie po uzyskaniu promocji. Nie zmienia to jednak faktu, że zarówno kibice, jak i działacze ŁKS – u mają przed oczami jasno postawiony cel, którym jest jak najszybszy powrót do gry na najwyższym poziomie ligowym. Obecny sezon układa się dla naszych rywali nieco sinusoidalnie. Nie ulega wątpliwości, że drużyna z Łodzi dysponuje kadrą przepełnioną ciekawymi nazwiskami, piłkarzami, którzy są w stanie walczyć z każdym w 1. lidze. Chociażby w derbowym meczu z Widzewem, zakończonym ostatecznie remisem 2:2, gracze ŁKS – u udowodnili, że potrafią całkowicie zdominować rywali. Zdarzyło im się jednak kilka bolesnych wpadek. Na myśl przychodzą dotkliwe porażki z Odrą Opole (0:3) czy Resovią (również 0:3). Podopieczni Kibu Vicunii, wieloletniego członka sztabu szkoleniowego Legii Warszawa, a także byłego trenera m.in. Wisły Płock, zajmują 7. lokatę w ligowej tabeli z dorobkiem 28 punktów. Należy jednak pamiętać, że ełkaesiacy rozegrali jedno spotkanie mniej od większości ligowych drużyn, wobec czego przyznać trzeba, że po nadrobieniu zaległości ich pozycja w stawce mogłaby być nieco wyższa. Najlepszym strzelcem Łódzkiego Klubu Sportowego jest hiszpan, Pirulo, który na przestrzeni obecnej kampanii pięciokrotnie pokonywał bramkarzy rywali. Mówimy o zawodniku niezwykle błyskotliwym, który doskonale radzi sobie na małej przestrzeni. Potrafi dobrze dryblować, ponadto posyła groźne, prostopadłe piłki. Nadużyciem z pewnością nie będzie stwierdzenie, iż Hiszpan jest absolutnie kluczową postacią w układance Kibu Vicunii. Z ostatnich dwóch pojedynków piłkarze z Łodzi wychodzili zwycięsko. Szybko podnieśli się po porażce z Odrą Opole, pokonując kolejno GKS Katowice (1:0) i GKS Tychy (2:0). Warto także przypomnieć, że w pierwszym spotkaniu naszej drużyny z ŁKS – em, rozgrywanym w ramach 2. kolejki Fortuna 1 Ligi, po niezwykle emocjonującym spotkaniu ponieśliśmy porażkę 2:3. Nadchodzi więc idealny moment do rewanżu na drużynie z Łodzi. Miejmy nadzieję, że dzisiejszego wieczoru to zespół Skry Częstochowa będzie celebrował kolejne ligowe zwycięstwo. Nie ulega wątpliwości, że gracze trenera Jakuba Dziółki posiadają odpowiednie umiejętności, by utrzeć nosa rywalom z alei Unii.  Daniel Flak *** Dzisiejsze spotkanie naszego zespołu rozpocznie się o godzinie 18.00. Transmisję z meczu możecie śledzić w aplikacji Polsat Box Go pod linkiem: https://bit.ly/ObejrzyjSkre

Kolejny mecz z bardzo silnym rywalem

Olbrzymie wyzwanie czeka naszą drużynę w piątkowy (26.11) wieczór w ramach 19. kolejki Fortuna 1 Ligi. Skra formalnie jako gospodarz zmierzy się bowiem w Łodzi z dwukrotnym mistrzem Polski – ŁKS-em. Na papierze faworytem będą rywale, ale z drugiej strony w tabeli jesteśmy sąsiadami i stać nas na kolejną w tym sezonie niespodziankę. 8 sierpnia tego roku spotkaliśmy się z łodzianami pierwszy raz w oficjalnym meczu. Mimo, że dla Skry było to dopiero drugie spotkanie na tym poziomie rozgrywek od niepamiętnych czasów, a ŁKS przed sezonem stawiano jako jednego z głównych kandydatów do awansu to spisaliśmy się naprawdę nieźle. Już w 12. minucie naszą drużynę na prowadzenie wyprowadził Adam Mesjasz zdobywając pierwszą, historyczną bramkę dla Skry na poziomie Fortuna 1 Ligi. Ostatecznie 3:2 wygrał ŁKS, ale nasi piłkarze zebrali wiele pochlebnych recenzji. ŁKS w poprzednim sezonie był spadkowiczem z ekstraklasy i bardzo szybko chciał wrócić do grona najlepszych w kraju. Wiele nie zabrakło, bo „Rycerze Wiosny” odpadli dopiero w finale baraży przegrywając 0:1 z Górnikiem Łęczna. W trwającej kampanii ich cel się nie zmienił, aczkolwiek w kilku meczach zawiedli swoich fanów i w tej chwili mając zaledwie dwa punkty więcej od naszego zespołu plasują się na 7. pozycji w tabeli. Pamiętać jednak trzeba, że drużyna z Łodzi ma do rozegrania jeszcze zaległe spotkanie z Chrobrym Głogów. W minioną niedzielę poradzili sobie z silnym GKS-em Tychy wygrywając 2:0. – Zagraliśmy lepiej niż ostatnio. GKS Tychy to drużyna, która na pewno będzie walczyła o awans. Mój zespół był jednak lepszy, mieliśmy więcej strzałów na bramkę, nieco większe posiadanie piłki. Bardziej kontrolowaliśmy to spotkanie od przeciwnika – mówił po tamtym spotkaniu hiszpański opiekun ŁKS- u, Kibu Vicuna. Rywale podchodzą do meczu z nami z dużym szacunkiem i można wierzyć, że biorąc pod uwagę nasze dotychczasowe występy nie jest to jedynie kurtuazja. – Skra bardzo dobrze punktuje w tym sezonie, chociaż gra ciągle na wyjeździe. Na pewno nie będzie to łatwe spotkanie, co udowodnił pierwszy mecz, który wygraliśmy 3:2. Mam nadzieję, że w piątek znów zgarniemy komplet punktów – mówi dla mediów klubowych ŁKS-u Maciej Wolski, który pojawił się w drugiej połowie na boisku w meczu z tyszanami i ustalił wynik meczu. – Widać poprawę w naszej grze, wygraliśmy dwa ostatnie mecze. Zamierzamy kontynuować tę serię. To, czego najbardziej teraz potrzebujemy to regularność. Jeśli będzie regularność, z drużyną, którą dysponujemy, pójdziemy do przodu. – dodaje z kolei Javi Moreno, który wyleczył niedawno kontuzję kolana. W naszym obozie przed starciem z tak renomowanym przeciwnikiem nie wypadałoby nawet podchodzić bez właściwej pokory. – Czeka nas mecz z bardzo wymagającym przeciwnikiem, któremu rośnie forma. My będziemy się chcieli temu przeciwstawić, mamy plan na ten mecz. Miejsce w tabeli ŁKS-u jest na pewno nieadekwatne do tego jaki poziom sportowy prezentują. Z drugiej strony my też mamy świadomość, że zdobyliśmy 26 punktów, co daje nam prawo myśleć o równorzędnej rywalizacji z taką drużyną – ocenia przeciwnika trener Jakub Dziółka. Czy jego zdaniem to spotkanie w jakimś stopniu może przypominać sierpniową konfrontację obu drużyn? – Gra ŁKS-u jest bardzo charakterystyczna, wiele rzeczy może być zatem podobnych jak w pierwszym meczu. My na pewno mamy większe doświadczenie. Łodzianie za cel będą mieli zwycięstwo, aby wrócić jak najszybciej do ścisłej czołówki – dodaje nasz szkoleniowiec. Byłym zawodnikiem łódzkiego klubu jest Przemysław Sajdak, który ostatnio regularnie występuję w wyjściowym składzie Skry. Co ciekawe, to właśnie mecz sprzed trzech i pół miesiąca przyniósł owocne rozmowy na temat wypożyczenia Przemka do Częstochowy. – Na pewno fajnie będzie wrócić na stare śmieci, ale ten mecz będzie jak każdy inny. Do każdego spotkania trzeba podchodzić na sto procent. Jedziemy tam, żeby zgarnąć trzy punkty – krótko mówi o nastrojach przed meczem z byłym klubem wychowanek Karpat Krosno. Trener Jakub Dziółka ma spory komfort przed piątkowym starciem. Nikt w drużynie nie pauzuje za kartki, a jedynym nieobecnym z powodu urazu będzie Kamil Wojtyra. Kibu Vicuña z kolei nie będzie mógł skorzystać z usług Pirulo, Jakuba Tosika i Bartosza Szeligi. Cała trójka pauzuje ze względu na nadmiar „żółtek”. Problemy zdrowotne z kolei eliminują z gry Nacho Monsalve, Macieja Dąbrowskiego, Dawida Arndta i Kamila Dankowskiego. Szczególnie brak Pirulo może być odczuwalny dla rywali. W poprzednim meczu obu drużyn miał udział we wszystkich zdobytych przez łodzian golach. Najpierw zaliczył asystę tzw. drugiego stopnia, potem sam trafił do bramki, a na koniec asystował przy golu Macieja Wolskiego. Mecz na stadionie Króla sędziował będzie Łukasz Kuźma z Białegostoku. Pierwszy gwizdek punktualnie o godzinie 18.00. Do oglądania transmisji tradycyjnie zapraszamy do aplikacji Polsat Box Go. Mariusz Rajek