Podsumowanie rundy jesiennej w wykonaniu Skry [CZĘŚĆ PIERWSZA]

Na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy nasza drużyna zdała kolejny, niezwykle wymagający sprawdzian, bardzo dobrze spisując się na pierwszoligowych boiskach i świetnie puentując okres dwunastu miesięcy, które w historii klubu na zawsze zapiszą się złotymi zgłoskami. W związku z powyższym, nadchodzi najwyższy czas, by – zwracając uwagę na niuanse, aspekty czysto sportowe traktując jako jedną z wielu składowych sukcesu – szczegółowo podsumować jesienne zmagania Skry Częstochowa na zapleczu ekstraklasy.

Przede wszystkim nie sposób nie docenić zdobyczy punkowej, którą udało wypracować się naszym piłkarzom. Zawodnicy Skry z dorobkiem 27 “oczek” na koncie zajmują 12. miejsce w ligowej stawce i posiadają sporą przewagę punktową nad drużynami ze strefy spadkowej. Gracze szybko nauczyli się wyrównanej i wymagającej ligi tudzież pokazali, że potrafią zagrozić każdej ekipie występującej na drugim poziomie rozgrywkowym w kraju. Trener zespołu, Jakub Dziółka, jest ukontentowany postawą swoich podopiecznych, choć nie ukrywa, iż jego drużynę czeka jeszcze sporo pracy, by mogła zapewnić sobie odrobinę spokoju: – Oceniam tę rundę w miarę pozytywnie. Trudno było nam założyć przed startem rozgrywek jak będziemy wyglądać w poszczególnych spotkaniach, ile będziemy mieli punktów. Ale uważam, że na warunki, z którymi musieliśmy się zmierzyć – myślę tutaj o 21 meczach na wyjeździe, włącznie z Pucharem Polski – to ten wynik jest przyzwoity, ale nie dający nam jeszcze realizacji celu, o który gramy w tej lidze. – ocenia szkoleniowiec naszej drużyny.

I chociaż niewielu spodziewało się tak dobrych wyników w pierwszym sezonie naszego zespołu po awansie na zaplecze ekstraklasy, to apetyt rośnie w miarę jedzenia. Mimo że prezesi klubu z ulicy Loretańskiej są naturalnie zadowoleni z postawy drużyny, to w ich słowach wręcz przebija się chęć przełamywania kolejnych barier dotyczących osiągnięć naszego zespołu: – Po ostatnim gwizdku meczu w Rzeszowie byłem zły – brakuje nam trzech punktów do strefy barażowej, co byłoby czymś rzadko spotykanym. Teraz, po kilku dniach, emocje opadły i z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że jestem dumny i życzę każdemu prezesowi w polskiej piłce, żeby mógł taką dumę poczuć – bo słowo „sukces” nie oddaje w pełni tego co drużyna osiągnęła. Wszyscy wiemy w jakiej sytuacji jest klub, a Panowie na przekór wszystkim – i brawo! Ale żeby nie było zbyt cukierkowo – teraz krótki odpoczynek, święta, a potem ciężka praca i cała runda wiosenna, która będzie jeszcze trudniejsza – zwraca uwagę sternik naszego klubu, Artur Szymczyk

Prezesowi wtóruje wiceprezes Skry Częstochowa, Piotr Wierzbicki, który ma podobne spojrzenie na ostatnie kilka miesięcy w wykonaniu drużyny: – Na pewno są powody do zadowolenia. Jako beniaminek „zagraliśmy ” trochę na nosach faworytom, a to zawsze cieszy. Mecze przeciwko drużynom, u których do niedawna zabiegaliśmy o zagranie choćby gry kontrolnej dały mnie osobiście wiele satysfakcji, nawet te przegrane. Wyrośliśmy na „czarnego konia” rozgrywek i to też jest miłe. Biorąc pod uwagę fakt, iż wszystko zagraliśmy na boiskach rywali, muszę być zadowolonym ze stanu naszego konta punktowego, choć powiem, że po ostatnim spotkaniu, lekki, malusieńki niedosyt jest. Była szansa na bardzo wysokie miejsce w ligowej tabeli. – kontynuuje Piotr Wierzbicki –  Oczywiście obawiałem się startu na zapleczu ekstraklasy. Mając w pamięci nasz debiut na boiskach 2. ligi (6 porażek z rzędu) nie spodziewałem się, że będziemy robić tak szybkie postępy. Cały czas myślę, że zawodnicy i sztab wykonali swoją pracę niemal wzorowo. Oczywiście, jest jeszcze wiele do poprawy, stąpamy mocno po ziemi i wiemy, jakie mamy kłopoty i problemy. Dlatego tym bardziej doceniam starania moich piłkarzy, ich poświęcenie, wielką pracę i zaangażowanie sztabu, bo to dzięki ich pracy to wszystko tak skutecznie zatrybiło. – ocenia wiceprezes naszej drużyny. 

Prawdziwym atutem naszego zespołu na przestrzeni minionej rundy była defensywa. Podopieczni trenera Jakuba Dziółki stracili zaledwie 19 bramek, co stanowi jeden z najlepszych wyników w lidze: – Wyszliśmy z założenia, że na pewno w tej lidze musimy dobrze bronić, żeby myśleć o punktowaniu. Byliśmy świadomi, że będzie nam dużo trudniej o sytuacje bramkowe aniżeli w 2. lidze. 1. liga jest trudniejsza, dużo bardziej wymagająca. Wiedzieliśmy, że nie możemy tracić bramek. Byliśmy świadomi, że zespoły obecnie występujące na zapleczu ekstraklasy są najlepsze od wielu lat. Nasz plan realizowaliśmy nieźle. Dziesięć razy nie straciliśmy bramki, więc myślę, że jest to przyzwoity wynik. – ocenia szkoleniowiec naszego zespołu, odnosząc się przy okazji do innej charakterystycznej cechy naszej postawy w większości ligowych spotkań – umiejętnego naciskania przeciwnika na jego połowie i wysokich odbiorach piłki: – Po kilku meczach założyliśmy sobie, że chcemy grać wyżej – a tak na dobrą sprawę, zaczęliśmy w ten sposób funkcjonować od spotkania z Widzewem. Ten mecz był nieudany, bo straciliśmy cztery bramki, ale nie zaprzestaliśmy tego robić i dalej kontynuowaliśmy pracę w tym kierunku. I zaczęło przynosić to efekty – podkreśla nasz trener, Jakub Dziółka.

Warto jednak przy tym wszystkim pamiętać, iż latem w kadrze naszego zespołu pojawiło się wiele nowych twarzy. Co najważniejsze, większość z zawodników pozyskanych w minionym, letnim oknie transferowym dobrze czuje się w koszulce Skry Częstochowa, prezentując na boisku wysoką jakość. Nie zmienia to jednak faktu, iż nieco przebudowany zespół zawsze potrzebuje czasu, by zgrać się ze sobą i wypracować pewne automatyzmy. Zapytaliśmy o to trenera, Jakuba Dziółkę: – Oprócz zmian kadrowych, po drodze zmieniliśmy również system gry przed meczem z Arką Gdynia. Także na pewno to był proces – nowy trener, liga, piłkarze, na wszystko zawsze potrzeba czasu. Ale z drugiej strony, wiedzieliśmy, że tego czasu nie ma zbyt wiele, bo taki jest sport. I udało nam się pewne rzeczy zrealizować. Jeśli mamy mówić o plusach, to z pewnością należy zauważyć, że udało się w dużym stopniu zbudować zespół i to też było siłą Skry. Ci, którzy grali mniej, na pewno byli rozczarowani, ale pozostawali bardzo ważnymi postaciami tej drużyny i wywierali presję na tych, którzy grali częściej. Była rywalizacja. I myślę, że w tym aspekcie również powinniśmy być zadowoleni. – reasumuje szkoleniowiec naszego zespołu. 

A już jutro zapraszamy Was na drugą część podsumowania jesieni w wykonaniu naszego klubu! 

Daniel Flak