ciekawoSKRA #13

Po wieloletnim pobycie na czwartym poziomie rozgrywkowym przed Skrą pojawiła się szansa powrotu do III ligi. Skrzacy wykorzystali nadarzającą się okazję, wygrywając w sezonie 1982/83 rozgrywki w lidze okręgowej. Do walki o awans do III ligi w sezonie 1982/83 przystąpiło czternaście zespołów. Szybko wyłoniła się czołówka, która miała walczyć o najwyższe cele. W gronie tym znalazła się oczywiście Skra. Piłkarze ze stadionu „Pod kasztanami” już od kilku lat próbowali sforsować bramy trzeciej klasy rozgrywkowej. Odkąd w grudniu 1978 roku Komobex – jedno z największych przedsiębiorstw budowlanych nie tylko w naszym mieście, przejął patronat nad Skrą poprawiły się też wyniki. Klub, który po raz ostatni na trzecim ligowym froncie grał w sezonie 1966, należał do czołowych zespołów klasy wojewódzkiej, a później ligi okręgowej, jednak zawsze do awansu czegoś brakowało. Wreszcie marzenia zaczynały nabierać realnych kształtów. Z czasem peleton zaczął się kurczyć i na kilka kolejek przed końcem w walce o awans liczyła się właściwie już tylko Skra i Motor Praszka. Obie drużyny konsekwentnie zbierały punkty. Skrzacy po dwudziestu kolejkach mieli zaledwie… 12 straconych bramek! Żadna z drużyn nie mogła pochwalić się szczelniejszą defensywą. Przed meczem z Pogonią Blachownia, 1982 [D. Bakota, A. Płonimski…] Nieoczekiwanie jednak Skrze tuż przed finiszem przydarzyło się potknięcie! Swego rodzaju sensacją jest zwycięstwo rezerwy Rakowa nad leaderem tabeli klasy okręgowej CzOZPN – MRKS Skra 1:0. Skomplikowało to poważnie bratniemu klubowi robotniczemu – Skrze sprawę awansu do III ligi, a kto wie czy nie stanie się zasadniczą przeszkodą – informowała „Gazeta Częstochowska”. Kilka kolumn dalej zapowiadała natomiast: W lidze okręgowej CzOZPN dwie kolejki spotkań w sobotę 28 bm. i w środę 1 czerwca br. W tym drugim terminie dojdzie do bezpośredniego spotkania dwóch pretendentów do tytułu mistrzowskiego, a więc i awansu do III ligi – Skry Częstochowa z Motorem Praszka. Będzie to niewątpliwie sportowe wydarzenie dnia. W pierwszej ze wspomnianych kolejek potknięcie na podobieństwo Skry zanotował Motor, który również uległ rezerwom Rakowa. Tym samym częstochowianie wrócili na fotel lidera. Stawka pojedynku była więc ogromna. Na szczęście zawodnicy Skry udźwignęli presję. Na trudnym terenie stadionu w Praszce częstochowska Skra osiągnęła swój cel remisując z miejscowym Motorem 3:3 […] Motor prezentuje futbol siłowy, bezmyślny, bezkoncepcyjny, w czym pomocne są dobre warunki fizyczne zawodników. Gdyby więc do tego dodać odrobinę techniki… Tę właśnie posiadała Skra, mecz więc chwilami przypominał pojedynek dwóch pięściarzy: obdarzonego silnym ciosem, ale prymitywnego – z inteligentniejszym, sprytniejszym, potrafiącym celnie punktować, wychwytując słabe miejsca przeciwnika – mogliśmy przeczytać w lokalnej prasie. Ostateczna kolejność ligi okręgowej prezentowała się następująco: 1. Skra-Komobex Częstochowa 44 88-21 2. Motor Praszka 41 104-23 3. Sparta Lubliniec 39 76-27 4. Raków II Częstochowa 37 48-29 5. Orkan Gnaszyn 31 47-36 6. Papiernik Myszków 28 38-32 7. Pogoń Blachownia 27 48-49 8. Stradom Częstochowa 23 43-65 9. Unia Kalety 22 38-57 10. Znicz Kłobuck 20 43-60 11. Zieloni Żarki 18 32-54 12. Rolnik Koszęcin 17 34-48 13. Jedność Boronów 10 25-81 14. Liswarta Krzepice 5 24-78 Niestety dla częstochowskiej piłki liczba ekip na tym poziomie z podjasnogórskiego grodu zachowała status quo, ponieważ do ligi okręgowej zdegradowana została Victoria. W Skrze doskonale zdawano sobie sprawę, że zespół czeka trudne wyzwanie. Nie dość, że należało skompletować odpowiednią kadrę, to dodatkowo… nie było za dużo czasu. Ale i tu kłopot ogromny, nie spodziewałem się bowiem tak wczesnego rozpoczęcia mistrzostw – mówił w rozmowie z lokalną prasą trener Stanisław Olszewski. – Sądziłem, że nastąpi to pod koniec sierpnia, a tymczasem pierwszy mecz już 7.VIII. Z konieczności więc musiałem wprowadzić niezbędne korekty do cyklu przygotowań. Treningi rozpoczynamy 11 bm. W kilka dni później jedziemy do NRD na tygodniowy, ewentualnie 10-dniowy obóz treningowy, w czasie którego rozegramy 2-3 sparingi, co powinno korzystnie wpłynąć na scementowanie mojej drużyny. Wcześniej 13 bm. w Blachowni rozegramy mecz towarzyski z warszawską Gwardią, zaś 17 bm. w Częstochowie z III-ligowym Okęciem. Wreszcie od 1 sierpnia ma się rozpocząć obóz w Złotym Potoku, ale w związku z wcześniejszym rozpoczęciem mistrzostw nie wiadomo co z tym będzie. O tym, jak potoczyła się dalej ta historia opowiemy innym razem. Korzystałem z: Archiwalne wydania „Gazety Częstochowskiej” Archiwalne wydania „Sportu Śląskiego” D. Bakota, A. Płonimski, Klub Sportowy Skra Częstochowa 1926-2018, Częstochowa 2019

ciekawoSKRA #12

W poprzedniej ciekawoSKRZE przybliżyliśmy Wam wojenne losy naszych piłkarzy. Nawet to, co złe, nie trwa jednak wiecznie. W styczniu 1945 roku po niemal sześciu latach Częstochowa została wyzwolona spod okupacji hitlerowskiej. II wojna światowa miała jednak jeszcze potrwać kilka miesięcy. Czy w tym czasie myślano już o rozgrywaniu meczów piłki nożnej? Czy w pierwszych spotkaniach brała udział Skra i jak wyglądały ówczesne realia? Sprawdźcie! Ledwie drugowojenny front przesunął się w stronę Berlina, a do uszu częstochowian przestały dochodzić artyleryjskie odgłosy, z miejsca rozpoczęto starania o przywrócenie względnej normalności. Dotyczyły one nie tylko podstawowych sfer życia, ale również aspektów kulturalnych czy sportowych. Działacze i sportowcy musieli mierzyć się jednak z wieloma trudnościami. 15 kwietnia, a więc jeszcze przed oficjalnym zakończeniem II wojny światowej, z inicjatywy Częstochowskiego Komitetu Sportowego odbyło się pierwsze zebranie Okręgowego Związku Piłki Nożnej, na którym wybrano przewodniczącego Związku i poruszono temat piłkarzy, grających w czasie wojny w niemieckich drużynach. Jednym z ważniejszych aspektów była oczywiście kwestia boisk. W zebraniu wzięli udział przedstawiciele dwunastu drużyn, którzy mieli do dyspozycji… dwa boiska, zarządzane przez Miejską Komendę P.W. i W.P. Ostatecznie udało się podzielić je tak, że wszystkie ekipy były w stanie rozgrywać mecze towarzyskie i organizować treningi. W połowie maja gruchnęła wieść, że kluby nie będą musiały zadowalać się jedynie niezobowiązującym, towarzyskim graniem. Częstochowski Okręgowy Związek Piłki Nożnej postanowił rozpocząć rozgrywki mistrzowskie w dniu 3 czerwca r.b. Do rozgrywek zgłosiło się 12 klubów, które zostały podzielone na dwie grupy – donosił „Głos Narodu”. W grupie A znalazły się Częstochowski Klub Sportowy, Częstochówka, Raków, Skra, Stradom i Wicher, który z czasem wycofał się z rozgrywek, a jego miejsce zajął Żydowski Klub Sportowy, co wprowadziło nieco zamieszania w terminarzu; natomiast grupę B stanowiły: Błękitni, Burza, Kolejowy Klub Sportowy, Legion, Orzeł oraz Victoria. Udało się też znaleźć trzecie boisko, którym dysponował klub ze Stradomia. Inaugurację zmagań zaplanowano na niedzielę, 27 maja. Skrzakom przyszło mierzyć się z silną ekipą ze Stradomia. Zdaniem wielu wyżej stały akcje naszych rywali, jednak ostatecznie górą byli piłkarze Skry, którzy triumfowali wysoko 7:2. *** Chociaż naszych piłkarzy czekało kilka wymagających kolejek pełni entuzjazmu nie tracili zapału do gry, wykorzystując każdą okazję do rywalizacji. Już cztery dni po meczu ze Stradomiem na Boisku Miejskim mieli zmierzyć się z dwukrotnym mistrzem Polski – Garbarnią. Nietrudno zgadnąć, że mecz cieszył się ogromnym zainteresowaniem, a klimat towarzyszący tamtym czasom doskonale oddaje apel, jaki wystosowano do częstochowskiej publiczności w miejscowej prasie. Jedną z miar wartości nowoczesnego społeczeństwa jest miara tego, jak interesuje się ono sportem. Jeśli chodzi o tę wartość, społeczeństwo częstochowskie zdało egzamin celująco. Przybywa tłumnie na zawody, zasilając kasy i tworząc fundusze, które pozwolą klubom naszym rozwinąć się. Bierze żywy udział w grze oklaskując swych ulubieńców, przeżywa wraz z nimi sukcesy i niepowodzenia. Lecz przy tym część publiczności sportowej posiada ogromną wadę – obiega linie autowe, szczególnie bramkarskie, utrudniając graczom dochodzenie do piłek i myląc częstokroć orientację sędziemu, a nadto uniemożliwiając reszcie publiczności obserwowanie gry. W czwartek czołowa drużyna Częstochowy Skra – walczyć będzie ze zdobywcą pucharu Krakowa, Garbarnią. Publiczność częstochowska winna okazać zdyscyplinowanie i przestrzegać: 1) przynajmniej 5-metrowej wolnej odległości od autów bocznych, 2) niezajmowania w ogóle przestrzeni wzdłuż autów bramkarskich. Miejmy nadzieję, że apel ten, szczególnie na mecz z Garbarnią, a w ogóle na przyszłość, nie pozostanie bez skutku. Spotkanie zgromadziło ponad 4-tysięczną widownię, która była świadkiem zwycięstwa Garbarni (4:1), jednak… Suchy wynik nie zawsze jest historią meczu – donosił „Głos Narodu”. – Historia wczorajszego spotkania Skry z Garbarnią – która przyjechała w pełnym składzie, jaki pokonał Cracovię – jest moralne jej zadośćuczynienie, że potrafiła nawiązać równorzędną walkę z pierwszą drużyną Krakowa. Garbarnia śmiało mówić może o szczęściu, że wywiozła taki wynik […] W drugiej połowie częstochowianie posiadali znaczną przewagę optyczną. Raz za razem nacierali na bramkę rywala, a ponadto… zmarnowali rzut karny! Mimo wszystko zasłużyli na spore słowa uznania. Warto podać skład Skry, biorący udział w tym spotkaniu: Borowiecki, Rubin, Bąkowski, Dzięciołowski, Kołodziejczyk, Serdak, Langier, Gałuszka, Seifred, Warmus, Bulski. Nie minęły trzy tygodnie, a Skrzacy zmierzyli się z silną ekipą Łódzkiego Klubu Sportowego, w którym nie brakowało uznanych zawodników, stanowiących siłę Ligowego zespołu. Oto jak relacjonowała mecz rozegrany przy ulicy Pułaskiego miejscowa prasa: Skra dołożyła wartościowy klejnot do skarbnicy swoich sukcesów. Odniosła zwycięstwo nie tylko pod względem wyniku, ale i dzięki lepszej grze przy czym większość akcyj przeprowadziła dołem […] Najlepszymi jej graczami byli Serdak i Kołodziejczyk: pierwszy zastosował całkowicie prawą stronę ataku ŁKS-u i był zawsze na posterunku, gdy groziło niebezpieczeństwo, drugi unieruchomił kompletnie Króla […] Przebieg gry był interesujący, acz spokojny. Toczyła się ona przeważnie w polu – pierwsza połowa była wyrównana, a w drugiej przeważała znacznie Skra. Prowadzenie dla niej zdobył w 3 min. Bulski z wypracowania Janika, wyrównał w 36 min. Włodarczyk. Po przerwie w 3 min. Borowiecki ładnym mylącym strzałem uzyskał z karnego drugą bramkę, wyrównał znowu Włodarkiewicz po rzucie rożnym w 35 min. Zwycięską bramkę zdobył po efektownej akcji w 40 min. przy entuzjaźmie publiczności Warmus […] Skra – Borowiecki, Bąkowski, Rubin, Serdak, Kołodziejczyk, Dzięciołowski, Bulski, Warmus, Janik (po przerwie Gałuszka), Seifried, Gątkiewicz. *** Sukces, jakim było zwycięstwo 3:2 nad ŁKS-em, był potwierdzeniem wysokiej dyspozycji Skry, prezentowanym również podczas meczów mistrzowskich. Poza remisem z Rakowem Skrzacy odprawiali kolejnych rywali, wygrywając z Żydowskim Klubem Sportowym (11:3), Częstochówką (8:1) oraz CKS-em (6:2). W międzyczasie zmierzyła się z Polonią Bytom, co określano jako „wielką sensację”, ponieważ Polonia jest ogromnie groźną drużyną, w której szeregach występują gracze tej miary, co Madejski, uznany za najlepszego bramkarza Polski, Kuncewicz, Samara, niebezpieczny przebojowiec, a przede wszystkim Matyas, znakomity technik, który zanotował m.in. w swojej karierze strzelenie na meczu Polska – Austria dwóch goli przez wjechanie za każdym razem z piłką do bramki, co zachwyciło wybredną publiczność. Z kronikarskiego obowiązku warto podać, że naszpikowana gwiazdami Polonia wygrała 5:1. Krótko później piłkarze Skry zremisowali z Katowicami, a kolejny sukces osiągnęli po kilku dniach, pokonując utytułowany Naprzód Lipiny 6:4! *** Na miejskim podwórku Skrzacy nie mieli sobie praktycznie równych, krocząc od zwycięstwa do zwycięstwa. Było jednak coś, co spędzało sen z powiek kibicom, mianowicie… ceny biletów. Na przełomie lipca i sierpnia doCzytaj więcej

ciekawoSKRA #11

W latach 1939-45 życie sportowe niemal zamarło. Przez świat przetoczył się konflikt, którego skutki odczuwamy do dzisiaj. W dzisiejszej ciekawoSKRZE prześledzimy wojenne losy piłkarzy naszego klubu. Są takie zwycięstwa, które mają szczególne znaczenie. Smakują poświęceniem, ofiarą, pamięcią i… lepszymi czasami. Właśnie takie uczucia musiały towarzyszyć piłkarzom Skry, którzy w kwietniu 1945 roku, nieco ponad dwa miesiące po wyzwoleniu miasta przez Armię Czerwoną, wznosili puchar prezydenta Częstochowy. I chociaż do końca roku Skra rozegrała jeszcze prawie 40 spotkań, w tym aż 22 z zespołami spoza Częstochowy, pokonując choćby Łódzki Klub Sportowy czy Naprzód Lipiny (półfinaliści Pucharu Niemiec z 1942 roku), właśnie zorganizowany naprędce turniej wielkanocny był wyjątkowy. Nie tylko dlatego, że Skrzacy mogli wziąć w nim udział dzięki sprzętowi zakupionemu ze składek Organizacji Młodzieży Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego, a zespoły rywalizowały w składach 7-osobowych, co można było odczytać jako pewien symbol poniesionych strat, ale przede wszystkim dlatego, że wygranymi meczami z Legionem czy Victorią, oddawali cześć kolegom, którzy nie przeżyli wojennej zawieruchy. *** Plakat meczowy z kwietnia 1939 roku Wojna od dłuższego czasu wisiała w powietrzu. Niespełniony malarz Adolf Hitler, wykorzystując trudną sytuację gospodarczą, doszedł do władzy w Niemczech, ale nie zamierzał się zatrzymywać. Zdawali się jednak tego nie zauważać światowi politycy, którzy pozwalali mu na coraz więcej, a on przesuwając granice tolerancji, przesuwał granice na mapach. Dla wielu osób było jasne, że nazizm doprowadzi do nieszczęścia. Widzieli to również… piłkarze Skry, którzy w drugiej połowie lat 30-tych brali udział w wielu antyfaszystowskich marszach. Delegacje klubowe wybierały się nawet poza granice miasta, jak w 1936, kiedy na kortach Baildonu w Katowicach odbył się ogromny wiec skierowany przeciwko rosnącej tuż obok Polski sile. Nie brakowało jednak orędowników antysemityzmu – motoru napędowego nazizmu, który w międzywojniu przyjmował szczególne rozmiary, również w naszym kraju. W końcu spełnił się najczarniejszy scenariusz i 1 września 1939 hitlerowskie wojska zaatakowały Polskę, co pociągnęło za sobą krwawy konflikt. 1 strona Kuriera Częstochowskiego z 4 listopada 1939 Co ciekawe największe oburzenie światowej publicznej miało miejsce w pierwszych dniach wojny, kiedy po Starym Kontynencie rozniosła się plotka o zbombardowaniu klasztoru jasnogórskiego. Doszło do tego, że zainterweniował sam Joseph Goebbels (choć nie brakuje opinii, że sam minister propagandy odpowiada za tę plotkę, której wyjaśnienie pozwoliło poddać w wątpliwość prawdomówność prasy nieprzychylnej działaniom Trzeciej Rzeszy) i krótko później przeor Norbert Motylewski wystosował specjalne pismo, w którym jasno i wyraźnie dał do zrozumienia, że Niemcy nie zbombardowali i nie zniszczyli jasnogórskiego klasztoru. W tym miejscu warto podkreślić, że Motylewski z jednej strony chętnie gościł hitlerowskich notabli w postaciach Hansa Franka czy Heinricha Himmlera, z drugiej natomiast starał się jak najbardziej wspomagać organizacje walczące z okupantem. Skoro jesteśmy przy ruchu oporu trzeba podkreślić, że w szeregach konspiracyjnych organizacji nie brakowało sportowców i działaczy naszego klubu. Część z nich zginęła już podczas wrześniowych walk frontowych, jak choćby gospodarz klubu Edward Mazur czy Tadeusz Antas, piłkarz poległy pod Koniecpolem, jednak ci, którzy przetrwali pierwsze uderzenie nieprzyjacielskich wojsk, rozpoczęli działalność dywersyjną. Jeszcze we wrześniu do Częstochowy przybył działacz warszawskiej Skry, Stanisław Herman, który podczas spotkania w restauracji Jurata zainicjował grupę w skład której weszli między innymi Ignacy Witkowski, Stanisław Kołodziejczyk, Marian Niemeczek czy Antoni Ceglarek. Równolegle działała inna grupa, zajmująca się rozprowadzaniem wiadomości przepisywanych z nielegalnych rozgłośni oraz ukrywaniem broni. Ta druga grupa działała jednak niecałe pół roku, bowiem wiosną aresztowano Zbigniewa Antasa i Jana Ślęzaka, którzy trafili do Sachsenhausen i Oświęcimia. Kilka tygodni później w ramach zarządzonej przez generalnego gubernatora Hansa Franka Nadzwyczajnej Akcji Pacyfikacyjnej, nazywanej Akcją AB, w lasach pod Apolonką zginęli rozstrzelani wraz z intelektualną elitą miasta Biernacki (przedwojenny prawoskrzydłowy Skry), Niemeczek (bramkarz) oraz juniorzy – Stefan Budzikur i Marian Balt. W Oświęcimiu natomiast zmarli między innymi Władysław Pikuła oraz golkiper Franciszek Jambor. Ekshumacja ofiar represji pod Apolonką. Źródło: Internet Warto wspomnieć, że piłkarze Skry, kiedy tylko mieli możliwość, organizowali spontaniczne mecze, nawet podczas robót przymusowych, w których brali udział. Wspominany już Ceglarek w okolicach 1943 roku zebrał drużynę, która rywalizowała z jeńcami francuskimi czy niemieckimi. Wiele wskazuje na to, że z przymrużeniem oka patrzyli na te spotkania niemieccy żołnierze, dla których obserwacja sportowej rywalizacji była swego rodzaju rozrywką. Nie wszyscy jednak w ten sposób podchodzili do sprawy i z nielegalnymi meczami wiązało się spore ryzyko donosu. *** Tymczasem po pochopnej decyzji o ataku na Związek Radziecki położenie wojsk niemieckich stawało się coraz gorsze. Im bliżej drugiej połowy 1944 roku tym bardziej chaotyczne ruchy wykonywał Hitler, zaszyty najpierw w Wilczym Szańcu, a później w berlińskim bunkrze. Zbliżający się front sprawił, że naprędce na terenach całej dzisiejszej Polski powstawały tak zwane linie oporu. Sieć bunkrów ciągnącą się w okolicach Częstochowy, nazwano B1 Stellung. Budowała ją zmuszana do tego miejscowa ludność pod nadzorem legendarnej skądinąd Organizacji Todt. Być może wyrażenie „zmuszana” padło tutaj nieco na wyrost, bowiem władze okupacyjne doskonale zdając sobie sprawę z nastrojów częstochowian zachęcały ich do kopania rowów przeciwczołgowych i budowy umocnień oferując chętnym dodatkowe racje żywnościowe w postaci marmolady, cukru, a nawet papierosów! Powstała w imponującym tempie B1 Stellung okazała się bezużyteczna. Wehrmacht nie miał wystarczającej liczby żołnierzy by obsadzić punkty oporu i żołnierze Armii Czerwonej praktycznie nienękani weszli do miasta w połowie stycznia 1945 roku. W wyniku krótkotrwałego oporu śmierć poniosło dziesięciu czerwonoarmistów. Mało kto wie, że świadkiem wkroczenia wojsk do miasta był obchodzący ledwie kilka dni wcześniej jedenaste urodziny Marek Hłasko. Jeśli chodzi o piłkarzy Skry wielu z nich nie dożyło jednak tego dnia. Jedni zginęli w obozach koncentracyjnych, inni – jak Jerzy Leszczyński – po pobycie na przymusowych pracach w Stalowej Woli wrócili do Częstochowy, by w 1943 roku zginąć podczas masowej egzekucji dokonanej na cmentarzu żydowskim przy ulicy Złotej w Częstochowie. *** Zmiany zachodzące w Częstochowie po wojnie były widoczne gołym okiem. Po upadku powstania warszawskiego przez miasto przewinęła się spora grupa jego uczestników bądź… sierot, z których część została pod Jasną Górą na dłużej. Niemal zupełnie zniknęli Żydzi i budowana przez nich przez lata spuścizna kulturowa, natomiast nieliczni mieszkańcy narodowości niemieckiej, jeśli jeszcze pozostali w mieście, nie mieli łatwego życia. Nie brakowało też tragicznych wypadków. Jak donosiła lokalna prasa w kwietniu ‘45 roku przy ulicy Kościelnej doszłoCzytaj więcej

ciekawoSKRA #10

Przełom lat 20-tych i 30-tych był w częstochowskim piłkarstwie okresem bardzo interesującym. Na pierwszy plan wysuwała się budowa niezbędnego boiska, które służyć mogłoby lokalnym klubom i to ona w znacznym stopniu zajmowała uwagę opinii publicznej. Skra tymczasem dzielnie walczyła na A-Klasowym poziomie. Wspomniany w poprzedniej „ciekawoSKRZE” kryzys gospodarczy na przełomie lat 20-tych i 30-tych dawał się we znaki również częstochowianom. Rosło bezrobocie, w związku z tym zwiększał się poziom ubóstwa, a w konsekwencji coraz więcej osób schodziło na przestępczą ścieżkę. Jedni, by uzyskać korzyść materialną, sięgali po nóż i nie wahali się przed użyciem go, inni natomiast wykorzystywali okazję, by ukraść choćby… buty. „Goniec Częstochowski” informował krótko w jednym z pierwszych numerów 1930 roku: „Józefa Marcinkowska, zam. przy ulicy 3-go Maja, zgłosiła policji, że służąca jej, Marta Melnike, którą przyjęła do służby w dniu 28 stycznia r. b. skradła jej pantofelki lakierki, wart. 30 zł. i zbiegła”. Gdzie indziej natomiast mogliśmy przeczytać, że „Tadeuszowi Jankowskiemu (Piękna 10) z podwórza przy ul. Narutowicza 91 skradziono rower, wart. 180 zł.” Oczywiście spraw tych nie rozwiązano, a to tylko kropla w morzu podobnych zdarzeń, mających miejsce na częstochowskich ulicach. Chociaż – jak widać – sytuacja społeczna była dość ciężka wszyscy zdawali sobie sprawę jak palącym problemem jest budowa obiektu piłkarskiego z prawdziwego zdarzenia. Miejscem lokalizacji obiektu wybrano teren sąsiadujący z podjasnogórskim parkiem. Inicjatywą w tym kontekście wykazało się Stowarzyszenie Pracy Społeczno-Wychowawczej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego. Otwarcie boiska zaplanowano na 29 maja 1930 roku i już kilka dni przez wspomnianą datą sportowa społeczność miasta żyła zaplanowaną uroczystością. Poranny „Goniec Częstochowski” informował w dniu imprezy: „W dniu dzisiejszym o godz. 4 po poł. z okazji uroczystego otwarcia boiska im. Marszałka Piłsudskiego (przy parku) rozegrany zostanie mecz towarzyski między drużynami A. kl. Victorją i C.K.S. […] spodziewać się należy pięknej gry […] Podczas zawodów przygrywać będzie orkiestra 27 p. p., co razem wzięte złoży się na miłą rozrywkę tak dla zwolenników sportu, jak i szerszej publiczności, jaka zapewne tłumnie podąży na nowe boisko, pięknie położone w sąsiedztwie parku. Na boisku znajdują się doskonale umieszczone miejsca siedzące, oddzielone od stojących barjerą.” Już kilka godzin przed uroczystością i otwarciem boiska wokół stadionu narastał tłum. Oddajmy głos dziennikarzowi „Gońca Częstochowskiego”, który obszernie relacjonował wydarzenia mające miejsce w owe majowe popołudnie: „W ub. czwartek o godz. 3 i pół po południu na placu przy zbiegu ul. Kordeckiego i Humbertowskiej odbyła się piękna uroczystość otwarcia i poświęcenia boiska sportowego przy „Ognisku Niepodległości”, urządzonego staraniem Stowarzyszenia pracy społeczno-wychowawczej im. Marszałka Piłsudskiego. W uroczystości wzięli udział przedstawiciele miejscowego korpusu oficerskiego, władz państwowych i komunalnych z p. starostą Kuhnem i vice-prezydentem d-rem Nowakiem na czele, Zarząd Stowarzyszenia, delegaci klubów sportowych oraz liczna publiczność. Poświęcenia boiska dokonał wikarjusz generalny Djecezji Częstochowskiej ks. prałat Zimniak […] Następnie zabrał głos prezes dr. Alfred Franke, który w toku przemowy zaznaczył, że boisko jest częścią zrealizowanego planu „Ogniska Niepodległości”, które na placu obok boiska będzie wzniesione. W imieniu Magistratu złożył życzenia vice-prezydent dr. Nowak, nadmieniając w przemowie, że chociaż miasto pracuje nad budową wielkiego stadjonu sportowego, lecz stadion ten nie zadowoli wszystkich potrzeb rozwijającego się sportu. […] W imieniu kieleckiego Związku piłki nożnej złożył życzenia i bukiet kwiatów na ręce prezesa Franke p. Hassenfeld […]” Mecz pomiędzy Victorią a CKS-em przerwany został o godzinie 17, przy wyniku 1:1 z powodu nadciągającej burzy. Biorąc pod uwagę… burzliwą przyszłość, jaka czekała obiekt „Pod Kasztanami” krótko później kojarzący się niemal wyłącznie ze Skrą, można potraktować ten fakt jako zwiastun nadciągających wydarzeń. Skoro jesteśmy już przy obiekcie przy ulicy Pułaskiego trzeba mimo całej euforii towarzyszącej jego otwarciu powtórzyć za Krzysztofem Kościańskim, który w opracowaniu „Infrastruktura sportowa dla potrzeb piłki nożnej w Częstochowie w okresie międzywojennym” stwierdził: „Obiektem, który znacznie przyczynił się do podniesienia poziomu sportowego był kompleks sportowy „Ogniska Obrony Niepodległości” im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Częstochowie. Ten reprezentacyjny stadion mógł uchodzić za jeden z najlepszych w województwie kieleckim. Brakowało jednak obiektu, który mógł pretendować do miana ogólnopolskiego i międzynarodowego.” Wróćmy jednak do sportu. Końcówka maja 1930 roku była okresem niezwykle ciekawym. Kilka dni przed otwarciem stadionu w dzielnicy podklasztornej do Częstochowy przybył bowiem nie lada przeciwnik. 11 maja na zaproszenie częstochowskich klubów do naszego miasta przyjechał „zeszłoroczny wicemistrz Polski krakowska Garbarnia […] w swym pełnym ligowym składzie z królem strzelców Pazurkiem.” Kilka dni później „Goniec Częstochowski” zapowiadał na swoich łamach: „Dziś, w niedzielę, o godzinie 4-ej po poł. na boisku C. K. S. „Warta” przy ul. Koszarowej 21 odbędą się zawody propagandowe między Vice-Mistrzem Polski „Garbarnią” z Krakowa a Reprezentacją Częstochowy […] Zainteresowanie jest bardzo duże, to też na boisko podążą dziś nietylko wszyscy sportowcy, ale i szersza publiczność […]” Dwa dni po zawodach czytelnicy lokalnego periodyku mogli przeczytać: „[…] zawody towarzyskie […] zgromadziły zgórą tysiąc widzów, którzy mogli podziwiać piękną grę wice-mistrza Polski. Reprezentacja nasza uzyskała piękny wynik 0:1, co w głównej mierze należy zawdzięczać świetnej grze bramkarza Uljańskiego, oklaskiwanego przez cały mecz przez publiczność. Pozatem dobrze grali obrońcy, pomoc, dobra defenzywnie, za mało miała spoistości z napadem […]” Udział w wielkim sukcesie Reprezentacji Częstochowy mieli piłkarze Skry, których w składzie reprezentacji naszego miasta znalazło się aż trzech. Większą liczbą przedstawicieli mogła się pochwalić tylko Victoria. To świadczy o tym, że A-klasowa Skra, istniejąca oficjalnie zaledwie czwarty rok, była jednym z najlepszych klubów w naszym mieście. Bibliografia: K. Kościański, Infrastruktura sportowa dla potrzeb piłki nożnej w Częstochowie w okresie międzywojennym Goniec Częstochowski 1930 Przegląd Sportowy 1930

ciekawoSKRA #9

Lata 20-te to okres, kiedy piłka nożna w Częstochowie mocno się rozwijała. Powstawały nowe kluby, a publiczność chętnie przychodziła na zawody i to pomimo czającego się wielkiego kryzysu. Zapraszamy na cofnięcie się w czasie do piłkarskiej Częstochowy końcówki lat 20-tych. 24 października 1929 na nowojorskiej giełdzie miał miejsce „czarny czwartek”, który zapoczątkował kilkuletni kryzys gospodarczy swoimi mackami sięgający również kraje europejskie. Skutki załamania ekonomicznego odczuwane były szczególnie na Starym Kontynencie, gdzie kraje mocno połączone były siecią umów i powiązań gospodarczych. Kryzys mocno wpłynął również na Polskę, nie posiadającą solidnych podstaw funkcjonowania gospodarczego, czemu nie można się dziwić, skoro państwo uformowało się ledwie dekadę wcześniej i już przed wybuchem wielkiego kryzysu borykało się z licznymi problemami gospodarczymi, społecznymi, oświatowymi i ekonomicznymi. Warto pamiętać, że w Polsce po 1918 roku mieliśmy do czynienia ze sporym zróżnicowaniem w kwestii poziomu życia. To było również widać na lokalnym szczeblu. W Częstochowie już dawno zapomniano o XIX-wiecznym okresie prosperity ekonomicznej, będącej efektem rozwoju przemysłowego. Co prawda około 60% pracującego społeczeństwa utrzymywało się z pracy w fabrykach i manufakturach, jednak warto pamiętać, że większość zakładów była niewielka. Często zdarzały się w nich wypadki, tak jak przykładowo w fabryce tektury Klepaczka, gdzie 18-letnia pracownica porwana została przez transmisję za szal, owinięty wokół szyi czy w hucie na Rakowie, gdzie „w oddziale walcowni w czasie zatrzymywania maszyny parowej robotnik […] zakładał rurę półtorametrową na t. zw. knarę przy maszynie, celem wyłączenia walców, gdy nagle uderzony został knarą w głowę z taką siłą, że doznał pęknięcia kości ciemieniowej i zmiażdżenia szczęki. Śmierć nastąpiła momentalnie”. Reprezentatywne kamienice budowane wzdłuż Alei łączącej wiek wcześniej Starą Częstochowę z Częstochówką zamieszkiwane były przez bogatszą część miasta, natomiast dzielnice okalające główną arterię miasta przepełnione były biedotą trudniącą się doraźną pracą, żebractwem bądź nie do końca legalnym sposobem zarobku. Jakie były te nielegalne sposoby? „Goniec Częstochowski” z 22 stycznia 1928 roku przedstawiał czytelnikom historię fałszerzy 50-groszówek, których ujęła uprawiających ten niecny proceder policja. Odpowiedzialność karną ponieśli w związku z tym „Jan Pielke, fryzjer z zawodu, zam. przy ulicy Zielonej 8, u którego znaleziono formę do odlewów monet […] oraz Stanisław Kempa, zam. przy ulicy Kordeckiego 39”. W tych trudnych czasach problemy nie omijały sportu – i to zarówno lokalnego jak i ogólnokrajowego. Edward Cetnarowski, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej w roku powstania Skry Częstochowa udzielił wywiadu „Przeglądowi Sportowemu”, w którym opowiadał o sytuacji Związku. Na pytanie: „Jaki jest stan finansowy P. Z. P. N -u?” odpowiedział: „Niestety bardzo zły. Czasy świetności minęły bezpowrotnie […] P. Z. P. N. walczy jak całe społeczeństwo z deficytem”. Co ciekawe Związek nie miał większych problemów ze „ściąganiem” należnych opłat od klubów bądź związków okręgowych. Jedną z największych organizacji sportowych w kraju pogrążyły mecze z drużynami, którym trzeba było za nie… zapłacić. W dwudziestoleciu międzywojennym był to normalny proceder, nie tylko zresztą na arenie międzynarodowej. Związki bądź kluby zapraszały na mecze renomowane zespoły, którym gwarantowały za występ określoną kwotę pieniężną, a same liczyły na zysk pochodzący ze sprzedaży biletów. Nie zawsze kończyło się to dobrze dla organizacji zapraszającej, czego najlepszym dowodem kłopoty Polskiego Związku Piłki Nożnej. W Częstochowie również gościły zespoły z najwyższej półki. Warto jednak wspomnieć, że jednym z pierwszych klubów goszczących w naszym mieście była… Skra Warszawa. Klub, który miał niebagatelne znaczenie dla powstania Skry częstochowskiej, rozegrał właśnie w 1926 roku dwa spotkania z Wartą. W pierwszym spotkaniu na mocno rozmoczonym boisku padł bezbramkowy remis, natomiast następnego dnia Warta wygrała 3:1. Warto przy tym nadmienić, że „Skra wystąpiła bez sześciu najlepszych graczy, którzy reprezentowali barwy robotników polskich na Igrzyskach Robotniczych w Wiedniu”. Dużym powodzeniem cieszyły się mecze reprezentacji Częstochowy, w której nierzadko pierwsze skrzypce grali piłkarze Skry. 18 września 1927 roku do naszego miasta przyjechała Reprezentacja Powstańców Śląskich. Reporter „Gońca Częstochowskiego” zauważył, że Powstańcy górowali nad rywalami pod względem fizycznym, natomiast częstochowian – grających bez piłkarzy Warty, wyróżniała technika, dzięki której szybko objęli prowadzenie, które krótko później podwyższyli po skutecznym wyegzekwowaniu rzutu karnego. Mecz ten przeszedł jednak do historii z zupełnie innego powodu. Oddajmy głos dziennikarzowi „Gońca Częstochowskiego”: „Po przerwie w 25 min. sędzia przerwał grę z powodu pęknięcia piłki, zapasowej bowiem nie dostarczył komitet” Meczu nie dokończono. Ta – dość zabawna, przyznajmy – sytuacja nie była wyjątkiem i doskonale obrazuje problemy, z jakimi musieli zmagać się działacze oraz piłkarze w międzywojennym okresie. Skra Częstochowa pomimo różnych trudności prężnie rozwijała się zarówno na polu sportowym jak i organizacyjnym. Komunikat Oficjalny numer 31/1928 Kierownictwa Częstochowskiego Podokręgu KZOPN w punkcie 5 głosił: „Podaje się do wiadomości, iż RKS Skra zmienił swój adres na następujący: RKS Skra Częstochowa, Ambulatorjum Nr. 3 P. K. Ch., ul. Strażacka, Franciszek Witkowski”. Jakie były koszty funkcjonowania klubów? Oczywiście zawodnicy nie pobierali – przynajmniej oficjalnie – wynagrodzeń za grę, bo wszystkie objawy zawodowstwa były mocno piętnowane. Klub gwarantował im jednak sprzęt, sporo kosztował wynajem boiska, a jednymi z przychodów były składki członkowskie oraz wpływy ze sprzedaży biletów. Trzeba pamiętać, że za organizację meczów kluby płaciły Związkowi oraz sędziom. Ile? Sytuację nieco rozjaśnia nam Komunikat Nr 1/1928 Obsady Kieleckiego Podkolegium Sędziów w Częstochowie, w którym przeczytać możemy: „Przypomina się, że zawody mistrzowskie muszą być zgłoszone wraz z taksą najdalej do środy, towarzyskie zaś do czwartku każdego tygodnia włącznie, pod rygorem nieobsadzenia zawodów. Taksy wynoszą: dla Kl. A – 10 zł., kl. B – 3 zł., kl. C – 1 zł.” Pamiętają Państwo fałszerza 50-groszówek sprzed kilku akapitów? Mówiąc półżartem niejeden prezes, szczególnie klubu z najniższej klasy rozgrywkowej, dałby wiele za posiadanie takiego „wyrobnika” na swoich usługach. Skoro jesteśmy przy rozjemcach piłkarskich pojedynków ich praca była niezwykle niebezpieczna. „Goniec Częstochowski” relacjonując A-klasowe spotkanie pomiędzy Częstochowskim Klubem Sportowym a Victorją Sosnowiec nie omieszkał surowo ocenić pracy sędziego, aprobując w pewien sposób reakcję publiczności. Czytajmy: „Grę rozpoczęto w bardzo szybkim tempie i zanosiło się na grę bardzo interesującą, gdyby nie nieudolność sędziego p. D. Markowicza, który widocznie nie zdawał sobie sprawy, że prowadzi grę o mistrz. kl. „A”. Sędziował tak nieudolnie, że pozwalał graczom drużyny Victorii zabierać piłki z autów i nie dbał, aby grę prowadzić przepisowo, dowodem czego było zdobycie dwuch bramek przez Victorję. Wyprowadzona z równowagi publiczność,Czytaj więcej

ciekawoSKRA #8

„Nazwa „Skra Częstochowa” znana jest na wszystkich stadionach kraju, stanowiąc nieskażony synonim szlachetnej postawy sportowców”… W jakich okolicznościach padły te słowa? Zapraszamy na ostatnią międzysezonową ciekawoSKRĘ. Końcówka lat 50-tych, to czas, kiedy Skra szturmowała bramy II ligi. Sygnał do walki o wydostanie się z ligi zagłębiowskiej Skrzacy dali już w roku 1958, zajmując drugie miejsce w III lidze. W roku następnym nasi piłkarze już triumfowali, podobnie zresztą jak rok później. Niestety zwycięstwo w lidze nie gwarantowało bezpośredniego awansu. Swoją formę trzeba było jeszcze potwierdzić w eliminacjach do II ligi, zwanych gdzieniegdzie barażami. Tutaj częstochowianie nie mieli szczęścia. Silni rywale z bogatszych ośrodków weryfikowali marzenia najlepszej drużyny z Częstochowy i nie pomagały nawet zgrupowania, jakie kierownictwo klubu organizowało dla zawodników w Świerklańcu czy mecze towarzyskie z zespołami II-ligowymi. Nawet jeśli nasi zawodnicy dobrze rozpoczynali spotkania w grupie o awans, to w spotkaniach rewanżowych roztrwaniali przewagę. Tak było choćby w 1960 roku, kiedy w V grupie eliminacji do II ligi Skra najpierw zremisowała z faworyzowanym AKS-em Chorzów, później na własnym boisku 2:0 pokonała Błękitnych Kielce, by w meczach rewanżowych ulec rywalom odpowiednio 0:3 i 0:4, tym samym tracąc szanse na premię do wyższej klasy rozgrywkowej. Zawód związany z brakiem awansu był w częstochowskim środowisku sportowym ogromny. Oprócz strefy mentalnej ogromny wpływ na dyspozycję zawodników miała liczba spotkań, jakie rozegrali piłkarze Skry. Do rundy jesiennej sezonu 1960/61 przystąpili niemalże z marszu po zakończeniu drugoligowych eliminacji i jak wyliczono w roku 1960 odbyli ponad 50 spotkań! Biorąc pod uwagę ówczesne realia, kiedy większość zawodników pracowała lub uczyła się, a na mecze często jeździło się pociągami, była to naprawdę ogromna liczba. Nic więc dziwnego, że jesień zreformowanych rozgrywek (wprowadzenie systemu jesień-wiosna) nie szła po myśli czołowej drużyny naszego regionu. Sytuacji na pewno nie poprawiał ciągnący się niemal całą zimę i wiosnę spór pomiędzy klubem a Wydziałem Gier i Dyscyplin ZOZPN dotyczącym meczu z Płomieniem Milowice. Nieco nadziei w serca kibiców wlała natomiast informacja, że: „Piłkarze Skry mają wreszcie trenera. Na stanowisko nauczyciela trzecioligowej jedenastki powrócił b. wychowanek tego klubu, a ostatnio trener Rakowa – Jerzy Orłowski. Kierownictwo Skry pokłada w Orłowskim duże nadzieje, sądząc, że pod jego okiem drużyna mistrza Zagłębia zajmie jak najlepsze miejsce w wiosennej rundzie rozgrywek. Nowy trener rozpoczął już zajęcia z piłkarzami, które odbywają się w hali Skry przy ul. Grunwaldzkiej.” Co ciekawe w oczekiwaniu na wznowienie rozgrywek Skra zapraszała częstochowian na… lodowisko: „Częstochowska Skra zorganizowała dla wszystkich – i tych najmłodszych i tych starszych – sezonowe lodowisko z którego korzystają amatorzy łyżew. Lodowisko zajmuje pół płyty boiskowej i należy do największych i najlepiej utrzymanych w Częstochowie. W ten prosty sposób dostarczono licznym rzeszom naszej młodzieży miejsca do uprawiania ulubionego sportu. Lodowisko czynne jest przez cały dzień” – informowała „Gazeta Częstochowska”. Przygotowania do rundy wiosennej szły pełną parą. Dobra dyspozycja w meczach towarzyskich skłoniła do rozważań zarówno kibiców, jak i dziennikarzy, którzy zastanawiali się: „Obserwujemy dziwne zjawisko: Skra, gdy walczy o punkty w III lidze – z reguły przegrywa. Gdy spotyka się z innymi zespołami w meczach towarzyskich – odnosi sukcesy.” Dobre wyniki w meczach sparingowych były de facto jedyną nadzieją, jakiej mogli chwytać się fani Skry. Zespół bowiem zarówno w meczach towarzyskich jak i w pierwszych pojedynkach o stawkę dziesiątkowały kontuzje. W artykule pod wielce wymownym tytułem „Czarne chmury nad Skrą” reporter lokalnego czasopisma donosił: „O prawdziwym pechu może mówić w tym sezonie częstochowska Skra. Najpierw utraciła jednego z najlepszych napastników – Woszczyka, który doznał kontuzji oka. Z kolei filar obrony czerwono-niebieskich Strzykalski złamał nogę, a na dodatek w meczu z Niwką Czechowski doznał złamania palca u ręki. Ale to nie wszystko. Na razie, aż do wyjaśnienia historii w Piotrkowie podczas meczu z Concordią, nie może występować w drużynie Sączek. Każdy przyzna, że jak na początek sezonu, to naprawdę zbyt czarna passa.” Z każdym meczem sytuacja przetrzebionej urazami drużyny była coraz gorsza, a widmo degradacji coraz śmielej zaglądało podopiecznym Jerzego Orłowskiego w oczy. Szkoleniowiec Skry chwytał się różnych zabiegów taktycznych, jednak nie wszystkie znajdywały uznanie w oczach fanów. Dał temu wyraz dziennikarz „Gazety Częstochowskiej” pisząc po spotkaniu z Wartą (2:2): „Niezaradność napastników w pierwszej części meczu i dwa błędy obrony w drugiej, sprawiły, że Skra straciła cenny punkt. Denerwujące jest forsowanie Sączka na środku napadu, gdzie ten świetny skrzydłowy traci wiele ze swej wartości.” Niestety wszystkie zabiegi taktyczne zawiodły i Skra znalazła się na pozycji spadkowej. Wywołało to spore poruszenie w środowisku, czego najlepszym dowodem tekst autorstwa Stefana Gajosa, który ukazał się w lokalnej prasie. Ze względu na jego wydźwięk warto przytoczyć go w całości: „Skra spada do A-klasy… Wiadomość ta poruszyła mnie do głębi i tym więcej, że od trzydziestu przeszło lat byłem świadkiem kariery, działalności i wspaniałego dorobku tego klubu, który niósł z najwyższa ambicją oraz godnością sztandar częstochowskiego sportu. Nazwa „Skra Częstochowa” znana jest na wszystkich stadionach kraju, stanowiąc nieskażony synonim szlachetnej postawy sportowców oraz oddania i ideowej ofiarności działaczy. Skra biła już nieraz renomowane drużyny krajowe i nawet zagraniczne. Był czas, gdy stanowiła rewelację II ligi, był moment, gdy do awansu do ekstra-klasy zabrakło jej ledwie jednej bramki w Szombierkach. I oto przyszedł moment tragiczny – spadek do A-klasy. To się zdarza w sporcie, kiedy przychodzi okres załamania czy fatalna passa niepowodzeń. Lecz trzeba wierzyć, że dzięki znanej swej ambicji Skra przeżyje niebawem renesans, zabłyśnie znowu wysoką formą, że tysiące wiernych jej kibiców znowu będzie oklaskiwać sukcesy tej naprawdę dobrej, lecz doświadczonej pechem w 1961 roku drużyny. Czekamy, piłkarze i działacze Skry. – Cały świat sportowy Częstochowy jest sercem przy Was.” I cały świat sportowy Częstochowy krótko później mógł odetchnąć. Skra pozostała w III lidze. Utrzymanie osiągnięto po weryfikacji wyniku spotkania z drugim zespołem Stali Sosnowiec. Zagłębiowski Okręgowy Związek Piłki Nożnej orzekł walkower na korzyść Skry, ponieważ w drużynie naszych rywali zagrał nieuprawniony zawodnik. Tym samym najlepszy zespół ligi zagłębiowskiej uniknął spadku i mógł przygotowywać się do następnej kampanii. Częstochowa żyła lipcową wizytą Jurija Gagarina – człowieka, który ledwie dwa miesiące wcześniej jako pierwszy człowiek znalazł się w przestrzeni kosmicznej. Przed ludzkością otwierała się nowa era. Wierzono, że w nową erę wkracza również Skra. PomiędzyCzytaj więcej

ciekawoSKRA #7

Na przełomie lat 70-tych i 80-tych kibice piłki nożnej w naszym mieście nie mieli zbyt wielu powodów do radości. Dlatego też wizyta zespołu o takiej renomie jak Cracovia odbiła się pod Jasną Górą szerokim echem. W kolejnym odcinku ciekawoSKRY opowiemy właśnie o pucharowej wizycie legendarnego klubu w Częstochowie. Przełom lat 70-tych i 80-tych to w częstochowskim środowisku piłkarskim czas zawiedzionych nadziei. Namiastką wielkiej piłki był finał Pucharu Polski, który odbył się na stadionie Włókniarza, ale i tak mecz ten przeszedł do historii bynajmniej nie z powodu sportowej rywalizacji, a chuligańskich awantur, które – wedle przekazywanych do dzisiaj opowieści mieszkańców – zawładnęły miastem, przez co ulice „spływały krwią”. Wierzono, że do najlepszych lat częstochowskiej piłki nawiążą piłkarze Skry, którzy zostali objęci patronatem przez Komobex. Stawiane cele były jak najbardziej realne, ale za każdym razem coś stawało na drodze. Nierzadko była to reorganizacja rozgrywek… I właśnie z kolejną reformą mieliśmy do czynienia po sezonie 1979/80. Skra zajęła na finiszu klasy wojewódzkiej drugie miejsce, ustępując jedynie Motorowi Praszka. Kilka dni później nieoczekiwanie w miejsce klas międzywojewódzkich powołano liczącą cztery grupy III ligę, natomiast w miejsce klasy wojewódzkiej powstały klasa okręgowa, następnie A-klasa i klasy niższe. „Decyzje PZPN wywołały w gronie działaczy piłkarskich spore dyskusje. Przede wszystkim wszyscy zostali zaskoczeni wcześniejszym o rok wprowadzeniem w życie dyskutowanych od dawna zmian” – konstatował dziennikarz „Gazety Częstochowskiej”. Co ciekawe zwycięstwo w klasie wojewódzkiej nie dało Motorowi awansu, ponieważ w walce o III ligę nie zdołał przebrnąć spotkań barażowych, w których uczestniczyli mistrzowie klas wojewódzkich z m.in. opolskiego, wrocławskiego oraz wałbrzyskiego. Jednak czasu na rozpatrywanie zmian nie było. Runda jesienna zreformowanych lig ruszała już pod koniec sierpnia. W pierwszej kolejce Skra-Komobex miała wyjechać do Lublińca na mecz z tamtejszą Spartą. Nim jednak do tego doszło, ruszyły rozgrywki Pucharu Polski. W I rundzie rywalem naszego zespołu była druga drużyna Odry Opole. Zacięty pojedynek rozgrywany w stolicy polskiej piosenki, zakończył się remisem. Kwestii zwycięstwa nie rozstrzygnęła dogrywka, więc o awansie do kolejnego etapu zadecydować miała seria rzutów karnych, w której Skra triumfowała 4:3. „Najbliższy weekend upłynie nie tylko pod znakiem inauguracji rozgrywek piłkarskich ekstraklasy. Rozegrana zostanie także II runda Pucharu Polski na szczeblu centralnym, już z udziałem II-ligowców” – zapowiadał kilka dni później krakowski „Dziennik Polski”. Właśnie z jednym z II-ligowców przyszło rywalizować zespołowi z Częstochowy. Los skojarzył Skrę z Cracovią, a więc zespołem na poły legendarnym, którego historia sięgała 1906 roku. Pasy 5-krotnie triumfowały w rozgrywkach mistrzostw Polski. I choć po piąty triumf sięgały w 1948 roku, a ostatnie lata należały raczej do chudych, wszyscy zdawali sobie sprawę z renomy przeciwnika. Tym bardziej, że Cracovia odbudowywała swoją pozycję, sukcesywnie pnąc się w górę ligowej hierarchii – co przy częstych zmianach organizacyjnych nie było łatwe. Miejscem rozgrywania pojedynku była oczywiście Częstochowa, ponieważ Cracovia znajdowała się o dwa poziomy wyżej. 17 sierpnia 1980 na trybunach nie zabrakło fanów Skry-Komobex, którzy wierzyli w sukces swoich ulubieńców. Niestety po dwóch godzinach opuszczali stadion niezwykle zawiedzeni, chociaż gra wyglądała lepiej niż sam wynik (0:4). „Drużyna Skry […] grała dobrze” – donosiła po meczu częstochowska prasa. – „Zauważało się trochę usztywnienia i chyba respekt przed przeciwnikiem, który przyjechał do Częstochowy w najsilniejszym składzie, jednak po przerwie te niedomagania drużynie minęły. Krakowianie opanowali bez reszty środek boiska, wielokrotnie jednak nie mogli pokonać obrońców Skry”. W nieco innym tonie natomiast relacjonował spotkanie ukazujący się w dawnej stolicy kraju „Dziennik Polski”: „Z trzech drużyn krakowskich, które wczoraj grały w 2 r. piłkarskiego Pucharu Polski dalej przeszła jedynie II-ligowa Cracovia. „Pasiaki” w meczu wyjazdowym nie dały cienia szansy Skrze Komobex Częstochowa, która na co dzień występuje w kl. okręgowej”. „Echo Krakowa” uzupełniało relację o strzelców bramek: „W 17 min. prowadzenie dla krakowian uzyskał Konieczny (bramkę zdobywał głową), minutę później było już 2:0 dla Cracovii po strzale Gacka. Po przerwie na listę strzelców wpisali się Bujak (65 min.) oraz Wójtowicz (70 min. z karnego).” Gołym okiem widać, że o końcowym wyniku zadecydowały dwa nieco słabsze fragmenty gry w wykonaniu naszych piłkarzy, mające miejsce mniej więcej w 15-25 minucie zarówno pierwszej jak i drugiej połowy. Reszta meczu – wedle relacji kibiców, będących wówczas na stadionie, wcale nie pokazywała znaczącej przewagi Cracovii. Skra została zapamiętana po tym pojedynku jako ekipa waleczna. Niestety wynik poszedł w świat, a krakowianie mogli już myśleć o kolejnej przeszkodzie na drodze prowadzącej do Kalisza, gdzie zaplanowano finał. I rzeczywiście w kolejnej rundzie wyeliminowali Ostrovię Ostrów. Pogromcą Cracovii został dopiero ŁKS Łódź w 1/16 finału, a więc w momencie, gdy do rywalizacji dołączone zostały zespoły z najwyższej klasy rozgrywkowej. Skra-Komobex tymczasem skupiała się na spotkaniach ligowych. „Liczne przybycie kibiców na mecz pozwala stwierdzić, że drużyna Skry cieszy się nadal dużą sympatią. Może wrócą jeszcze czasy, kiedy to stadion przy ul. Grunwaldzkiej pękał będzie w szwach, jak drewniej bywało” – zastanawiano się po spotkaniu z Cracovią na łamach „Gazety Częstochowskiej”. Wizyta klubu z taką historią jak Cracovia z pewnością była ważnym wydarzeniem w Częstochowie i okolicach. Dlatego też warto wspomnieć o tym meczu, który pomimo wyniku zapewne pozostał w pamięci wielu kibiców, tym bardziej, że skazywana na pożarcie drużyna Skry pokazała lwi pazur w starciu ze zdecydowanie wyżej notowanym rywalem.

ciekawoSKRA #6

Pamiętacie stadion „Pod Kasztanami”? Bo to właśnie o nim piszemy w dzisiejszej ciekawoSKRZE. Niedzielne przedpołudnie. Mrowie ludzi wylewa się z bram jasnogórskiego klasztoru. Część kieruje się w stronę parków, by odbyć obowiązkowy spacer, inni wracają do domu, gdzie czeka świąteczny obiad. Dzieci ciągną opierających się rodziców w kierunku stanowiska z lemoniadą. W tłumie spacerowiczów nie brakuje jednak mężczyzn nerwowo zerkających na zegarki. Jeszcze chwila i pożegnają obrażone małżonki, by przyspieszonym krokiem przejść na drugą stronę ulicy. Pod płotem gęstniejący tłum, starszych i młodszych, wymieniających ostatnie poglądy i rokowania dotyczące zbliżającego się meczu. Gwar i śmiech mieszają się z merytorycznymi dyskusjami. W tym samym miejscu gromadzą się zarówno elegancko ubrani panowie jak i robotnicy w cyklistówkach. Jeszcze rzut okiem przez dziurę w płocie na stan murawy i rozgrzewających się na boisku piłkarzy, kontrola biletów przy wejściu i oto jest. Miejsce, łączące wszystkich jak nic innego – bez względu na status społeczny, pochodzenie, inklinacje polityczne. Stadion „Pod Kasztanami”. Oczywiście obiekt znajdujący się w niemal bezpośrednim sąsiedztwie Jasnej Góry, przy ulicy Pułaskiego, nie był pierwszym stadionem, na którym Skra rozgrywała swoje mecze, jednak bez wątpienia był obiektem, który ze Skrą kojarzony był przez lata. Skrzacy „pod kasztanami” pojawili się na początku lat 30-tych, wcześniej rozgrywając swoje spotkania na Zawodziu. Boisko przy ulicy Pułaskiego powstało z inicjatywy Stowarzyszenia Pracy Społeczno-Wychowawczej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego, a jego oficjalne otwarcie miało miejsce 29 maja 1930 roku. Aż do czasu wybuchu wojny korzystało z niego kilka klubów, a jednym z najbardziej rozpoznawalnych była nieistniejąca dzisiaj Brygada. To właśnie w barwach tego klubu grał słynny bramkarz Adolf Krzyk, który reprezentując klub z Częstochowy sześciokrotnie zagrał w barwach narodowych, w tym 27 sierpnia 1939 w ostatnim przedwojennym meczu reprezentacji Polski z Węgrami… Kilka dni później zresztą, 3 września, miało dojść do fascynujących derbów pomiędzy Skrą a Brygadą, jednak z wiadomych względów spotkanie nie doszło do skutku i już nigdy się nie odbyło. Aż strach pomyśleć ilu kibiców, jeszcze tydzień wcześniej beztrosko planujących wizytę na wielkich derbach naszego miasta, 4 września zginęło w zorganizowanym przez wojska Wehrmachtu „krwawym poniedziałku”… Wraz z inwazją Niemiec na Polskę Brygada zakończyła swój krótki żywot, a obiekt znajdujący się na terenie wytyczonym biegiem ulic Pułaskiego, Kordeckiego (7 Kamienic) oraz Grunwaldzkiej, po wojnie był kojarzony przede wszystkim ze Skrą. Wreszcie, w 1973 roku, częstochowskie Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, oficjalnie przekazało Skrze obiekt wraz z budynkiem w wieczyste użytkowanie do 31 grudnia 2072 roku. Paradoksalnie był to początek problemów klubu. Jakiś czas później bowiem trzy pomieszczenia budynku klubowego zajęło Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Turystyczne Jura, które w latach 90-tych ogłosiło upadłość. Na miejscu pojawił się likwidator, który wykorzystując zamieszanie z dokumentami, które to ginęły, to się pojawiały, sprzedał teren dzisiejszej Akademii Polonijnej. W niezwykle krótkim czasie boisko zostało zaorane i zamienione na uczelniany parking. Mecz pożegnalny na stadionie „pod kasztanami” odbył się 14 lipca 1995 roku. Potem stadion stał się częścią sporu, którego finałowym akcentem była decyzja Naczelnego Sądu Administracyjnego, wedle której decyzja o sprzedaniu terenu była nieprawomocna. Niestety czasu się nie cofnie. A warto wiedzieć, że stadion, o którym mówimy był świadkiem wielu wyjątkowych spotkań – którym należałoby poświęcić osobny tekst, zaś mecze Skry oglądały liczne rzesze kibiców, o których ilości niejeden częstochowski klub mógł jedynie pomarzyć. Warto znać tę historię, kiedy przed meczem wspólnie śpiewamy hymn naszego klubu: „Tyle lat już piłka jest w grze Pod Kasztanami zrodziła się Wola walki w sercach się tli Taki właśnie urok jest Skry!”

ciekawoSKRA #5

O czym opowiemy w dzisiejszej ciekawoSKRZE? Ano o tym, jak pod koniec lat 70-tych Skra znalazła sponsora tytularnego, a z mariażem tym wiązano ogromne nadzieje. Lata 70-te to okres sporych zmian w funkcjonowaniu naszego klubu. Najpierw Skra połączyła się z KS Barbarą i pod nazwą Skra-Barbara rywalizował w rozgrywkach ligowych, natomiast kilka lat później doszło do kolejnej zmiany nazwy. 17 grudnia 1978 roku obyło się walne zebranie sprawozdawczo-wyborcze Skry-Barbary. Po kilku dniach lokalna prasa donosiła: „Walne zebranie […] podjęło decyzję – poprzedzoną uchwałą prezydium KSR „Komobex’u” o przyjęciu przez załogę tego przedsiębiorstwa zbiorowego patronatu nad klubem – o zmianie nazwy. Od kilkunastu dni funkcjonuje więc Międzyzakładowy Robotniczy Klub Sportowy Skra-Komobex, który ma pełne szanse nawiązania do jak najlepszych tradycji tej jednej z najstarszych, robotniczych organizacji sportowych Częstochowy.” Prezesem klubu wybrany został wicedyrektor Komobexu Stefan Elsner, natomiast grono wiceprezesów tworzyli Zbigniew Ryszka, Zbyszko Deska, Konstanty Lelonek, Ireneusz Garanty oraz Janusz Piotrowski. Sekretarzem ustanowiono Stefana Sobala. „Gazeta Częstochowska” podzielała zdanie większości kibiców, twierdzących, że „dla jednego z najpopularniejszych, częstochowskich klubów sportowych nadchodzą lepsze dni…” Nie brakowało podstaw do takiego myślenia. Komobex, czyli Przedsiębiorstwo Realizacji Kompletnych Obiektów Przemysłowych było jednym z największych przedsiębiorstw budowlanych nie tylko w naszym mieście. Wpływ na jego pozycję ekonomiczną miał bez wątpienia rozwój gospodarczy Częstochowy, który przełożył się na wzrost liczby mieszkańców. W 1972 roku podjasnogórski gród liczył niecałe 190 tysięcy mieszkańców, pod koniec grudnia 1975 roku w szpitalu im. Tytusa Chałubińskiego przyszła na świat dwustutysięczna mieszkanka Częstochowy, a w 1978 nasze miasto zamieszkiwało już prawie 227 tysięcy ludzi. W ciągu dwóch lat (od 1976 roku) do Częstochowy przybyło prawie 5 tysięcy osób, które musiały gdzieś mieszkać. Nic zatem dziwnego, że w połowie lat 70-tych 13% wszystkich pracujących częstochowian zatrudnionych było w budownictwie. Co więcej Komobex poszukiwał swojej drogi, czego najlepszym dowodem było podjęcie budowy osiedla mieszkaniowego „Wyczerpy” w odmiennej od technologii W-70 technologii „prefabrykacji komponentowej”, co pozwoliło na odmienność architektoniczną częstochowskich osiedli. Technologia W-70 zwana była również „technologią warszawską”, w której typie powstało około 80% zabudowy mieszkaniowej Tysiąclecia, Północy czy Rakowa. Zresztą niemały udział w powstawaniu tych osiedli miał również sponsor tytularny Skry. Wróćmy jednak do tego, na czym znamy się nieco lepiej – czyli do sportu. Po nieudanej jesieni trudno było odrobić straty do czołówki, więc cel zwycięstwa w klasie wojewódzkiej postawiono przed piłkarzami Skry przed sezonem następnym. Do sprawy działacze podeszli bardzo poważnie. Trenerem został Władysław Soporek, a zawodnicy wyjechali na zgrupowanie do nieodległej Blachowni. Jednym z najciekawszych pojedynków towarzyskich było spotkanie z czechosłowacką Porubą. Oddajmy zatem głos dziennikarzowi „Gazety Częstochowskiej”: „Pod wodzą nowego szkoleniowca znakomitego ongiś napastnika Władysława Soporka przygotowują się piłkarze Skry Komobex do pierwszych mistrzowskich pojedynków w klasie wojewódzkiej. Dwa dni temu częstochowianie powrócili ze zgrupowania treningowego w Blachowni grając w międzyczasie towarzyskie, międzynarodowe spotkanie z drugoligowym Porubą (CSRS). Goście okazali się bardzo wymagającym przeciwnikiem zwyciężając 4:0 (3:0). Z porażki tej nie ma co robić tragedii i wyciągać zbyt pochopnych wniosków, gdyż drużyna Skry znajduje się w stadium przebudowy, a na dodatek piłkarze robili początkowo wrażenie niesłychanie stremowanych.” Rywalizacja w czubie tabeli klasy wojewódzkiej toczyła się między naszą Skrą, Spartą Lubliniec a Motorem Praszka. Jak pokazał czas zespoły te między sobą miały rozstrzygnąć kwestię zwycięstwa. Piłkarze Skry-Komobexu długo szukali właściwego rytmu i niestety od czasu do czasu zdarzały im się nieoczekiwane potknięcia, po których można było przeczytać: „Za wiele dobrego nie da się powiedzieć o tym meczu. Skra nadal nie gra na miarę oczekiwań kibiców i znów straciła punkt” – jak po meczu z trzynastym w tabeli Zniczem Kłobuck. Zimą wiceprezes Lelonek mówił: „W składzie drużyny piłkarskiej przewidujemy niewielkie zmiany, ale nie chciałbym już teraz o tym mówić, bo są one w trakcie tzw. dogrywania się. Trudno przewidzieć w jakim kierunku pójdzie dyskutowana obecnie reorganizacja polskiego piłkarstwa, jak zostaną ustalone ligi. Niemniej chcielibyśmy, aby piłkarze wywalczyli awans do klasy międzywojewódzkiej.” Teraz już możemy powiedzieć, że z planów tych nic nie wyszło. Kolejne nieoczekiwane straty punktów odbiły się czkawką na koniec sezonu, w którym zabrakło aż sześciu „oczek” do triumfatora z Praszki. Marzenia o awansie trzeba było odłożyć na później. Bibliografia: Częstochowa. Dzieje miasta i klasztoru jasnogórskiego, t. 4, red. K. Kersten, UM, Częstochowa 2007 D. Bakota, Sport w województwie częstochowskim 1975-1998, AJD, Częstochowa 2013 D. Bakota, A. Płonimski, Klub Sportowy Skra Częstochowa 1926-2018, UJD, Częstochowa 2019 Gazeta Częstochowska 1979-1980

ciekawoSKRA #4

Dzisiaj cofniemy się do połowy lat dwudziestych, kiedy powołano do istnienia Robotniczy Klub Sportowy Skra Częstochowa. Jak doszło do powstania klubu? Zapraszamy na kolejną ciekawoSKRĘ. Międzywojenna Częstochowa była miastem kontrastów. Z jednej strony chylące się ku upadkowi chatki z przydomowymi wiatami dla zwierząt gospodarskich i ulice skąpane w błocie, z drugiej stąpające pod parasolami damy w efektownych sukniach i lokale, w których miejska elita, popijając koniak i paląc drogie papierosy, robiła interesy. W roku 1926 mijało sto lat od momentu połączenia Starej Częstochowy z podklasztorną Częstochówką. Mimo upływu całego wieku główna arteria miasta nie była szczelnie zabudowana. Między kamienicami, stawianymi w momencie przemysłowego rozkwitu miasta, znajdowały się ogrody bądź gęsto porośnięte krzakami połacie ziemi. Zresztą to nie wytyczone przez Jana Bernharda Aleje były najważniejszą ulicą w mieście. Niedzielne spacery prowadziły zwykle ulicą Narutowicza (dzisiejsza Krakowska), prosto nad Wartę, gdzie znajdowała się przystań i miejsce do plażowania. Liczne parki pozwalały znaleźć wytchnienie podczas upalnych dni, a na przykład w parku Narutowicza, tam, gdzie dzisiaj biegnie „gierkówka”, znajdował się teatr letni. Między rzeką a dworcem, w sąsiedztwie browaru, w miejscu dawnego cmentarza, wyrosła katedra. Czego jak czego, ale kościołów w Częstochowie nigdy nie brakowało, natomiast katedra, ukończona w roku 1927, a użytkowana już od niemal dekady, wyróżniała się na ich tle imponującą fasadą i rozmiarami, sytuującymi ją jako jedną z największych świątyń na kontynencie europejskim. Lata dwudzieste minionego wieku, to okres społecznego niepokoju. Na ulicach krzepnącego od niecałej dekady państwa ścierały się skrajne frakcje polityczne, a ich hasła padały na żyzny grunt. Nic dziwnego, jeśli spojrzeć na poziom bezrobocia i jego konsekwencje. Ogromną popularnością w tym czasie cieszył się sport, pozwalający uciec od problemów codzienności. W takich realiach zrodziła się myśl założenia naszego klubu. Za podwaliny Skry uważa się Organizację Młodzieży Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego, która rozgrywała swoje spotkania na Zawodziu i w której meczach często uczestniczyli mieszkańcy Ostatniego Grosza. Po kilku latach postanowiono powołać do życia klub. Wydawałoby się, że nic prostszego – a jednak nie. O zorganizowaniu Robotniczego Klubu Sportowego Skra zdecydowano we wrześniu 1925 roku. Dwa miesiące później jeden z najaktywniejszych działaczy OM TUR Edmund Suda udał się do Warszawy, gdzie otrzymał statut Skry Warszawa, który stał się fundamentem statutu częstochowskiej imienniczki. To jednak nie był koniec papierologii. Schody dopiero się zaczynały. Przez długi czas Starostwo Częstochowskie zwlekało z wydaniem odpowiednich zezwoleń, a piłkarze zrzeszeni w Skrze mogli pozwolić sobie wyłącznie na mecze towarzyskie. Wtedy do akcji wkroczył Józef Dziuba, pełniący wówczas funkcję wiceprezydenta Częstochowy. Warto wspomnieć, że Dziuba należał do najważniejszych polityków Polskiej Partii Socjalistycznej, a oprócz sportu aktywnie działał na polu oświaty oraz angażował się w powojenne zawirowania na Górnym Śląsku, między innymi wspomagając uchodźców ze Śląska. Jego głos miał ogromne znaczenie, nic więc dziwnego, że swoją osobą skruszył urzędowy mur i pismo przeskoczyło pierwszą przeszkodę. Odpowiednie dokumenty po przebyciu biurokratycznej krętej ścieżki znalazły się ostatecznie na biurku Wojewody Kieleckiego, który 22 czerwca 1927 swoim podpisem wciągnął Skrę do rejestru stowarzyszeń i związków. Piłkarze Skry po raz pierwszy do rozgrywek ligowych w klasie przystąpili najprawdopodobniej w 1927 roku, a więc ponad rok od momentu powołania klubu i spisania jego statutu. Data ta ma pełne uzasadnienie historyczne. W marcu tegoż roku powołano bowiem działający przy Krakowskim Okręgowym Związku Piłki Nożnej Podokręg Częstochowa. Ile klubów należało do tego Podokręgu? Tutaj mamy do czynienia ze sporymi rozbieżnościami. Ówczesny „Przegląd Sportowy” podawał liczbę 28 klubów – prawdopodobnie zawyżoną. Najbliższe prawdy, jest istnienie 14 klubów, do których z czasem dołączały inne. Biorąc pod uwagę trudności z jakimi musieli mierzyć się piłkarze wyniki schodziły nieco na dalszy plan. Brak wykwalifikowanych sędziów oraz dopiero rodząca się infrastruktura sportowa w znacznym stopniu wpływały na rezultaty. Nie można również pominąć faktu, że ogromnym problemem był… brak sprzętu. Pierwsze stroje zawodników Skry zostały uszyte z otrzymanej od przedsiębiorstw: Częstochowianka, Warta i Stradom, surówki lnianej, którą ufarbowano na czerwono-czarno, wcześniej kostiumy uszyte były z woreczków na mąkę. Skoro jesteśmy już przy niedoborach sprzętowych, to nie brakowało sytuacji przerywania meczu z powodu… braku piłek! Taką właśnie sytuację opisuje „Goniec Częstochowski”, relacjonując mecz pomiędzy Związkiem Powstańców Śląskich, a reprezentacją Częstochowy, rozegrany 18 września 1927 roku: „Niedzielne reprezentacyjne zawody piłki nożnej budzące zrozumiałe zainteresowanie zgromadziły liczną publiczność. Grę rozpoczęła Częstochowa, zdobywając w kilku minutach pierwszą bramkę. Reprezent. Pow. Śl. Górowała fizycznie, a Częstochowa technicznie. Drugą bramkę Częstochowa uzyskała z karnego, a podyktowanego słusznie przez sędziego […] Po przerwie w 25 min. sędzia przerwał grę, z powodu pęknięcia piłki, zapasowej bowiem nie dostarczył komitet.” Dla formalności podajmy jeszcze tabelę końcowa Klasy C Ligi Częstochowa 1927: 1. Warta Częstochowa 2. CKS Częstochowa 3. Victoria Częstochowa 4. Skra Częstochowa Tak narodziła się historia Skry Częstochowa. Jak widać zarówno zawodnicy jak i działacze musieli mierzyć się z wieloma problemami. Na szczęście determinacja osób zgromadzonych wokół Skry pozwoliła jej działać dalej i klub nie podzielił smutnego losu zdelegalizowanych klubów, takich jak KS Ogniwo (istniejący w latach 1923-1928), KS Concordia (1927-28), KS Hagibor (1928) czy KS Gwiazda Częstochowa (1931), a także szeregu zrzeszeń i stowarzyszeń, które przez gęste sito biurokracji nie zdołały się przedrzeć. Dzięki pasji i zaangażowaniu wielu ludzi możemy dzisiaj pasjonować się wynikami drużyny, rywalizującej na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Bibliografia: D. Bakota, A. Płonimski, Klub Sportowy Skra Częstochowa 1926-2018, UJD, Częstochowa 2019 J. Goksiński, Klubowa historia polskiej piłki nożnej do 1970 roku, PPG. Suplement. Tabele, Warszawa 2013 Goniec Częstochowski, 1927 Z. Janikowski, Częstochowa między wojnami, Księży Młyn, Łódź 2011 K. Kościański, Piłka nożna w Częstochowie w latach 1919-1927 [w:] Sport i Turystyka. Środkowoeuropejskie Czasopismo Naukowe, UJD, Częstochowa 2019 M. Popczyk, Wspaniałe czasy „Skrzaków” [w:] Gazeta Wyborcza. Częstochowa, 2016