Dariusz Klacza: Będziemy jeszcze bardziej wymagający

Trener Dariusz Klacza skomentował piątkowe spotkanie ze Spartą Katowice, które przerwało naszą serię korzystnych wyników. Trenerze, ta porażka bardzo boli, kiedy jest ta dominacja w pierwszej połowie i naprawdę dobra gra, a po indywidualnych błędach nie ma nawet jednego punktu? Cieszę się, że ta dominacja w pierwszej połowie była widoczna. Tylko zabrakło tego, co w piłce nożnej najważniejsze, czyli goli. Natomiast naprawdę byłem dumny, bo dawno nie widziałem swoich zawodników grających z taką wiarą i przede wszystkim skutecznością w działaniach. Powiedziałem o tym w szatni, żebyśmy podnieśli sobie teraz poprzeczkę i będziemy jeszcze bardziej wymagający jako sztab. Ale oni też. Wierzę w to, bo to są ambitni ludzie, i wierzę, że będą jeszcze bardziej wymagający, niż do tej pory. Natomiast błędy indywidualne, może gdzieś tam te decyzje sędziowskie, z którymi w dwóch sytuacjach nie do końca się zgadzaliśmy spowodowały, że przeciwnik zagrał kontrę i strzelił gola. No i tyle, ale patrzymy na siebie. Gdybyśmy wykorzystali to, co mieliśmy, na pewno teraz byśmy się cieszyli ze zwycięstwa. Z tą czołową trójką ugraliśmy w trzech meczach dwa punkty. Takim kluczem do sukcesów w tej lidze wydaje się organizacja w defensywie, która stała tego dnia u gości na wysokim poziomie. To też musi być powód, żeby popracować więcej w ataku pozycyjnym, by tych równorzędnych rywali lepiej punktować? Bartek Kucharski przed tym meczem, o ile dobrze pamiętam, miał siedem czystych kont w czternastu czy piętnastu kolejkach, czyli mniej więcej w połowie spotkań zachowywał czyste konto. Dziś graliśmy z myślą o tym, żeby mu tego czystego konta nie zostawić – i udało się, bo Sparta straciła bramkę. Z doświadczenia wiem – i potwierdzają to piłkarskie slogany – że awanse robi się, wygrywając z zespołami z dołu tabeli, a nie tylko z tymi z czołówki. Bardzo mocno tego pilnujemy, choć żałujemy, że mieliśmy tak dużo remisów. Gdyby choć połowę z nich udało się zamienić na zwycięstwa, dziś bylibyśmy w ścisłej czołówce, wśród trzech najlepszych drużyn. Tak jak mówiłem, skupiam się na tym, co tu i teraz. Na tym, jak zespół się rozwija mimo trudności. Jestem bardzo zadowolony, że rośniemy jako drużyna. Tworzy się prawdziwy zespół, w którym nie widać tylko Skry Częstochowa z nazwy, ale przede wszystkim grupę świetnych ludzi wierzących w to, co wspólnie realizujemy ze sztabem. To przynosi efekty, punkty i zwycięstwa. Warto podkreślić postawę fair-play naszej drużyny, która poczekała i pomogła z transportem rywalowi, który miał w tym aspekcie problemy. Trenujemy po to, żeby nie brać punktów za darmo, tylko żeby je sobie wywalczyć na boisku. Budujące jest to, że mimo wszystko czekaliśmy ponad godzinę, a wyszliśmy na boisko z takim dobrym ładunkiem, chęcią wygrania meczu, i to było przynajmniej przez 45 minut widać. Niestety ucieka nam Sparta. Po cichu marzyła nam się walka o awans jeszcze w tym sezonie, ale ten cel się trochę skomplikował. Kiedy pracowałem wcześniej na poziomie trzeciej ligi, mieliśmy w pewnym momencie jedenaście punktów przewagi nad drugim zespołem. Ostatecznie awansowaliśmy, mając już tylko dwa punkty zapasu i drżąc do końca o wynik. Teraz nie skupiamy się na tym, czy czołówka ucieka, czy nie, bo liga jest bardzo wyrównana. Uważam, że wciąż nie ma wyraźnego faworyta. Chcę podkreślić, że dzisiaj zagraliśmy kapitalną pierwszą połowę, w której zdominowaliśmy obecnego lidera rozgrywek – to naprawdę budujące. Jeśli podejdziemy do kolejnych meczów z chłodną głową, z wysokimi wymaganiami wobec siebie i z zaangażowaniem na każdym treningu, to wierzę, że ponownie pokażemy świetną grę w Goczałkowicach. A jeśli utrzymamy ten poziom do końca sezonu, wtedy przyjdzie czas, by mówić o naszym miejscu w tabeli. Pytanie także o Bartka Zielińskiego, który niestety nie dokończył tego spotkania. Z pozoru blok jak każdy, ale z kosztownym skutkiem. Tak, chciałbym bardzo podziękować Bartkowi. Należało mu się to, żebyśmy ten mecz wygrali właśnie pod jego nieobecność. Ciężko pracujemy nad grą w blokach, nad tym, by nie odwracać twarzy ani ciała w takich sytuacjach. Bartek tym razem zachował się wzorowo – nie odwrócił się, dostał piłką w głowę. Wiem, że pojechał do szpitala, gdzie czeka na tomograf. Odzyskał przytomność, jest z nim kontakt, więc wszyscy jesteśmy dobrej myśli. Rozmawiali Mariusz Rajek i Kamil Bednarski

Iwan Metlushko: Jeszcze nam nikt nie uciekł

Po przegranym meczu ze Spartą Katowice, o komentarz poprosiliśmy Ivana Metlushkę, zdobywcę jedynej bramki piątkowego popołudnia dla naszej drużyny. Nasza seria została przerwana, ale Ty możesz chociaż cieszyć się z 11. ligowej bramki w tym sezonie. Nie zgodzę, że mogę się cieszyć. Nie jestem zadowolony, bo drużyna przegrała i na koniec nie mamy żadnego punktu. W pierwszej połowie jak byłbym szybszy przy pierwszym słupku, to powinienem jeszcze dołożyć jakieś trafienie. Musimy jeszcze więcej pracować nad grą ofensywną, a w defensywie być konsekwentnym od pierwszej do ostatniej minuty. Chcę wykorzystywać jeszcze więcej sytuacji, gdy mam piłkę w polu karnym. Takie porażki bolą chyba szczególnie, bo długimi fragmentami byliście naprawdę równorzędnym, a nawet lepszym rywalem dla Sparty. Gdy schodziliście na przerwę nie zapowiadało się, że to będzie porażka. Całkowicie się z tym zgadzam. W przerwie padły nawet takie słowa, że ten mecz jest do zamknięcia, bo gramy najlepszą pierwszą połowę w całej rundzie. Czujecie, że czołówka trochę ucieka? Niektórzy pewnie liczyli, że Skra włączy się do walki o awans jeszcze w tym sezonie. Tak bardzo jeszcze nam nikt nie uciekł. Wierzę w swój zespół i wiem, że w końcówce sezonu będziemy z siebie dumni. Naszym celem jest zdobywanie jak największej liczby punktów. Musimy o tej porażce szybko zapomnieć i jechać po trzy punkty do Goczałkowic. Przypomnij kibicom, którzy być może tego nie wiedzą jak trafiłeś do Polski. Przyjechałem na początku wojny w 2022 roku. Najpierw wylądowałem we Wrocławiu, gdzie nie załapałem się na testy w jednym zespole. Przez jakieś czas trenowałem ze Ślęzą Wrocław oczekując na rejestrację w Polsce. Potem była Polonia Warszawa, powrót do Ślęzy i stamtąd już do Częstochowy. Najpierw do akademii Rakowa, a teraz gram w Skrze. W której idziesz na króla strzelców III ligi. Zobaczymy, na razie podchodzę do tego bardzo spokojnie. Najważniejsze jest wygrywać każdy kolejny mecz, a jak dołożę do tego kilka bramek, to też będzie fajnie. Rozmawiał Mariusz Rajek

Przerwana seria

Sparta Katowice niestety przerwała naszą serię pięciu meczów bez porażki. O przegranej 1:2 zadecydowały indywidualne błędy w drugiej połowie. Zaplanowane na 13:30 spotkanie zostało opóźnione o godzinę z powodu awarii autobusu drużyny gości, który odmówił posłuszeństwa na wysokości Siewierza. – Dziękujemy bardzo za wyrozumiałość drużynie Skry, bo podeszli do naszych problemów bardzo ludzko. Czasami jak się coś źle rozpoczyna, to potem może się dobrze skończyć – mówił trener gości, Tomasz Wróbel. – Trenujemy po to, aby nie dostawać punktów za darmo, za walkowery czy tego typu historie, tylko po to, aby je wywalczyć na boisku – odpowiadał trener Dariusz Klacza. W pierwszej części gry nasza drużyna mogła i powinna wyjść na prowadzenie. Skra dyktowała warunki gry, najlepsze okazje stworzyli sobie Radek Gołębiowski (dwa strzały z bliska oraz w poprzeczkę) oraz Przemek Sajdak (m. in. minimalnie niecelna próba z rzutu wolnego). – Dominowaliśmy, ale zabrakło tego co najważniejsze, czyli goli – przyznawał trener Skry. Po zmianie stron nie było już niestety jak różowo. Zaczęliśmy drugą połowę w najgorszy możliwy sposób, czyli od straconej bramki, w dodatku po indywidualnym błędzie. Mateusz Mazurek mając piłkę na nodze w doskonałej sytuacji przymierzył mocno w środek nie dając najmniejszych szans Mateuszowi Górskiemu. Dziesięć minut później udało nam się odrobić straty, gdy po zamieszaniu podbramkowym po rzucie rożnym z najbliższej odległości piłkę w bramce umieścił Iwan Metlushko, dla którego było to już 11. trafienie w tym sezonie. Skrzacy chcieli grać o pełną pulę, ale po kolejnym błędzie, tym razem Górskiego, który za daleko wyszedł z bramki straciliśmy drugą bramkę. Javier Zambrano, który chwilę wcześniej pojawił się na boisku nie miał problemu z umieszczeniem piłki w pustej bramce. Mimo ambitnej postawy do samego końca nie udało nam się zdobyć nawet punktu. – Jesteśmy od siebie mocno wymagający, dlatego w kolejnych meczach będziemy starali się grać jeszcze lepiej. Błędy oraz decyzje sędziego, z którymi nie do końca się zgadzaliśmy zadecydowały o porażce – podsumował Dariusz Klacza. W kolejnej serii spotkań Skra zagra na wyjeździe z LKS Goczałkowice-Zdrój. Skra Częstochowa – Sparta Katowice 1:2 (0:0) 0:1 – Mateusz Mazurek, 48 min.; 1:1 – Metlushko, 58. min.; 1:2 – Zambrano SKRA: Górski – Gołębiowski, Zieliński (18. Kucharczyk), Józefczyk – Jarek, Wojciechowski (72. Mazanek), Nocoń, Sajdak, Kołodziejczyk, Napieraj (46. Mikołajczyk) – Metlushko (63. Cieślak) SPARTA: Kucharski – Piątek, Skroch, Rogala, Zacharczenko – Mat. Mazurek (63. Strączek), Włodarczyk (67. Celej), P. Mazurek (46. Ciszewski), Kuliński – Woźniak (63. Zambrano), Musiał (46. Baranowicz) Sędziował: Krzysztof Ulatowski. Widzów: ok. 50.  Żółte kartki: Napieraj, Metlushko, Mikołajczyk Aut. Mariusz Rajek

Mecz „o sześć punktów” dla Skry Częstochowa. Przyjeżdża wicelider

Za nami dwa bardzo udane wyjazdy do Zabrza i Wrocławia, przed nami domowy mecz wielkiej stawki. Jutro wczesnym południem zmierzymy się ze Spartą Katowice, rewelacyjnym beniaminkiem rozgrywek Betclic III Ligi grupy trzeciej, znajdującym się aktualnie na pozycji wicelidera, czyli miejscu barażowym. Piątkowe starcie będzie okazją, by zbliżyć się do ekipy ze Śląska na cztery punkty. Nasza drużyna pozostaje niepokonana przed własną publicznością od czterech spotkań. Podopieczni trenera Dariusza Klaczy ostatni raz przy Limanowskiego 83 pechowo zremisowali ze Stalą Nysa, kiedy boiskowe wydarzenia wymknęły się spod kontroli po czerwonej kartce Zbigniewa Wojciechowskiego. Gdyby nie tamta okoliczność, moglibyśmy się poszczycić serią pięciu zwycięstw. Jednak nie ma tego złego, ponieważ progres poczyniony od przegranej w Polkowicach, pozwolił częstochowskiej Skrze w ciągu ostatnich pięciu tygodni awansować z jedenastej na piątą lokatę w tabeli. – Sądzę, że to idzie w dobrym kierunku, bo gdybyśmy sprawdzili formę naszych pięciu ostatnich kolejek, to jesteśmy na czele tabeli trzeciej ligi. Tak że ten zespół zasługuje na to, żeby nie myśleć o przeciwniku, ale myśleć o sobie, o powtarzalności, która finalnie doprowadza do tego, żeby wygrać mecz. Sparta Katowice to na pewno bardzo dobrze poukładany zespół przez trenera Tomasza Wróbla. Natomiast my też znajdziemy szansę, poprawimy swoje działania, żeby wyglądało to jeszcze lepiej niż w meczu Ślęzy Wrocław i powalczymy o kolejne trzy punkty – mówił przed tygodniem nasz szkoleniowiec. Jak już wspomnieliśmy, „Spartanie” w bieżącym sezonie po awansie z niższego szczebla poczynają sobie imponująco. Trzy tygodnie przed półmetkiem rozgrywek, katowiczanie mają na koncie zaledwie jedną porażkę, którą zanotowali w dziesiątej kolejce w Jeleniej Górze. Ich pozostałe delegacje to komplet pięciu triumfów, choć warto zauważyć, że beniaminek nie grał jeszcze na terenach zespołów od dziesiątego miejsca w górę tabeli. Obecny trener naszego jutrzejszego rywala – Tomasz Wróbel – ma w swoim CV częstochowski epizod, bo w 2017 roku był piłkarzem miejscowego Rakowa. W kadrze katowickiej Sparty znajdziemy jednak także postacie związane z naszym klubem. Taką jest przede wszystkim wychowanek „Skierki” Jakub Załucki, który w trwającej kampanii zaliczył dwa występy i raz wpisał się na listę strzelców. Nie zapominamy o Krystianie Rogali, reprezentującym nasze barwy w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu. Mimo, iż ze „Spartanami”, którzy w 2014 roku świętowali awans z Klasy A, a w 2023 z Klasy Okręgowej, nie przyszło nam się jeszcze mierzyć w oficjalnym meczu, drobne „przetarcie” mogliśmy mieć na początku tego roku, kiedy w jednym ze sparingów triumfowaliśmy 3:1, a do siatki trafił między innymi Piotr Nocoń. Polegać możemy również na doświadczeniu trenera Dariusza Klaczy, w ubiegłych rozgrywkach czwartej ligi niemal do samego końca toczącego rywalizację z katowiczanami o awans na poziom centralny. Tego popołudnia będzie zatem szansa na pewnego rodzaju „wyrównanie rachunków”. Mimo to, trener zwracał uwagę na inne aspekty. – Myślę, że bardziej jest chęć wygrania meczu i bycia powtarzalnym w poszczególnych fazach. Czyli to, przed czym cały czas przestrzegam swój zespół – komentował. Początek spotkania Skra Częstochowa – Sparta Katowice w piątek, 31 października o godzinie 13:30 na bocznym boisku zondacrypto Areny. Rozjemcą meczu aspirującego do miana hitu tej serii gier będzie Krzysztof Ulatowski z Bydgoszczy. Przy liniach bocznych Igor Gabrych i Piotr Tekieniewski. Zapraszamy na stadion! Dla tych kibiców, którzy nie mogą spędzić piątkowego popołudnia na stadionie przy Limanowskiego przeprowadzimy transmisję „Live” na kanale youtube.com naszego operatora – firmy Vision Analytics. Sponsorem transmisji meczu z liderem tabeli 3 ligi gr 3 jest hurtownia sprzętu sportowego FOOTBALL FACTORY, której serdecznie dziękujemy za zaangażowanie! Link do transmisji [OGLĄDAJ TUTAJ]

Dariusz Klacza: Żeby być w czubie tabeli, trzeba wygrywać przy gorszej dyspozycji dnia

Po zwycięskim spotkaniu ze Ślęzą Wrocław, głos oddaliśmy trenerowi Dariuszowi Klaczy. Trenerze, gratulacje z powodu kolejnego wyjazdowego zwycięstwa. Musimy je chyba tym bardziej docenić, że nie był to najlepszy mecz w naszym wykonaniu? No tak, jeśli myśli się o tym, żeby być w czubie tabeli, to nawet przy gorszej dyspozycji dnia trzeba wygrywać mecze. To nam się udało. Uważam, że w drugiej połowie zdobyliśmy w pełni zasłużoną zwycięską bramkę. Myślę, że cały czas mieliśmy ten mecz pod kontrolą. Gratuluję też świetnego trenerskiego nosa. Przy remisowym wyniku decyduje się Trener na nieoczywistą zmianę, bo w linii defensywy. A Oliwier Kucharczyk popisuje się kapitalną asystą przy decydującym golu. Uważam, że mamy bardzo wyrównany skład, rywalizacja na pozycjach jest cały czas. Trzeba mocno odpowiadać na to, jak w danym momencie stawia na ciebie sztab. W tym meczu Oliwier Kucharczyk wszedł z ławki rezerwowych i mógł zrobić właśnie coś takiego, podjąć taką decyzję, która dała asystę i bardzo ważnego gola, który spowodował, że wygraliśmy mecz. Myślę, że każdy zawodnik powinien reagować w podobny sposób, jak Oliwier zareagował w drugiej części meczu po wejściu z ławki. Walczyć, próbować dawać liczby, sytuacje, gole, które powodują, że finalnie wygrywamy mecz. Słowo o następnym meczu, bo gramy z rewelacyjnym beniaminkiem. Rywalizację ze Spartą Katowice wspomina Pan już z ubiegłego sezonu. Będzie taka chęć odwetu i wyrównania rachunków? Myślę, że bardziej jest chęć wygrania meczu i bycia powtarzalnym w poszczególnych fazach. Czyli to, przed czym cały czas przestrzegam swój zespół. Żebyśmy myśleli o sobie, stawali się lepszymi, doskonalili swoje fazy gry. Sądzę, że to idzie w dobrym kierunku, bo gdybyśmy sprawdzili formę naszych pięciu ostatnich kolejek, to jesteśmy na czele tabeli trzeciej ligi. Tak że ten zespół zasługuje na to, żeby nie myśleć o przeciwniku, ale myśleć o sobie, o powtarzalności, która finalnie doprowadza do tego, żeby wygrać mecz. Sparta Katowice to na pewno bardzo dobrze poukładany zespół przez trenera Wróbla. Natomiast my też znajdziemy szansę, poprawimy swoje działania, żeby wyglądało to jeszcze lepiej niż w meczu Ślęzy Wrocław i powalczymy o kolejne trzy punkty.

Gole z meczu Ślęza Wrocław – Skra Częstochowa (1 – 2)

Łatwo o punkty na obiektach Centrum Piłkarskiego w Kłokoczycach nie było. Dlatego, tym bardziej cieszą trzy „oczka” przywiezione przez nasz zespół z Wrocławia. A jak cieszyli się po celnych trafieniach zawodnicy obu drużyn możemy zobaczyć w materiale video. źródło: 1 KS Ślęza Wrocław – www.youtube.pl źródło foto: Ślęza Wrocław – www.pilkanozna.slezawroclaw.pl – autor W. Fryt galeria z meczu : Ślęza Wrocław – www.pilkanozna.slezawroclaw.pl – autor W. Fryt [zobacz]

Dziesiątki załatwiły Ślęzę. Skra zwycięska we Wrocławiu!

Ostatni weekend października spędzimy w doskonałych humorach. Skra Częstochowa powtórzyła wyczyn z Zabrza i wygrała we Wrocławiu z miejscową Ślęzą 2:1 po bramkach naszego niezawodnego duetu w linii ofensywnej. Mocny początek meczu to w ostatnim czasie charakterystyczna cecha „Skrzaków”. Tego piątku na Kłokoczycach przekonali się o tym na własnej skórze piłkarze „żółto-czerwonych”. W jednej z pierwszej akcji częstochowian Szymon Jarek lewą nogą dośrodkował wprost na głowę Przemysława Sajdaka, który zdobył swoje trzecie trafienie w odstępie tygodnia. Dodatkowo nasz wahadłowy zapisał sobie już szóstą asystę w trwającym sezonie. Okazji na podwyższenie prowadzenia nie brakowało. Najpierw Sajdak podszedł do rzutu wolnego z nadzieją na następny ligowy dublet, ale naprawdę nieźle dziś dysponowany między słupkami 17-letni Kacper Kozioł stanął na wysokości zadania. Chwilę później przy rzucie rożnym zagranym w drugim tempie obok słupka główkował Piotr Nocoń. Swoją szansę wykreował po przebojowym ataku Radosław Gołębiowski, lecz golkiper przeniósł futbolówkę nad poprzeczką. Zaledwie około pięciominutowy fragment szalonej ofensywy wrocławian wystarczył, żeby doprowadzić do wyrównania. Do źle wybijanej piłki w naszej szesnastce dopadł Tomasz Mamis, a jego potężny strzał po rykoszecie znalazł drogę do siatki. Nieco więcej pola zyskała po golu Ślęza, jednak jeszcze przed końcem pierwszej połowy to my mogliśmy zadać cios, ale podczas serii rzutów rożnych Bartłomiej Zieliński nieznacznie się pomylił, a później po bardzo niepewnym piąstkowaniu bramkarza piłka odbiła się od pleców naszego zawodnika i niestety nie przekroczyła linii. Dobry rytm udało się odzyskać w drugiej części spotkania. Bardzo aktywna była nasza lewa strona, gdzie po zmianie stron pojawił się Zbigniew Wojciechowski. Jedną z groźnych wrzutek doświadczonego pomocnika po doskonałym przyspieszeniu Jerzego Napieraja mógł zamknąć Ivan Metlushko, ale naszemu najlepszemu strzelcowi zabrakło kilku centymetrów, aby sięgnąć piłkę. Decydująca dla losów starcia okazała się nasza druga roszada w składzie. Oliwier Kucharczyk krótko po wejściu na boisko popisał się przytomnym zagraniem w pole karne, a Radosław Gołębiowski po obrocie z futbolówką uderzył przy dalszym słupku bramki miejscowych i nasza ławka rezerwowych znów eksplodowała. Zmuszona do odważniejszego podejścia ekipa Grzegorza Kowalskiego nadziewała się na nasze kontrataki. „Gołąbek” miał jeszcze co najmniej dwie sytuacje, aby definitywnie zamknąć sprawę wyniku. Triumf mógł również przypieczętować Paweł Kołodzieczyk, jednak nawet rykoszety nie były w stanie zaskoczyć Kacpra Kozioła, który bohatersko przedłużył wiarę w swoim zespole także po indywidualnym kontrataku Szymona Jarka. Przed naszą bramką w ostatnich minutach w większym stopniu zakotłowało się raz. Przy uderzeniu głową po rzucie rożnym na posterunku był jednak Mateusz Górski. Piłkarze trenera Dariusza Klaczy przypilnowali korzystnego rezultatu i zwyciężyli na obcym terenie po raz trzeci z rzędu! Ślęza Wrocław – Skra Częstochowa 1:2 (1:1) 0 – 1 P. Sajdak 6′ asysta Sz. Jarek1- 1 T. Mamis 31′1 – 2 R. Gołębiowski 71′ asysta O. Kucharczyk Skra Częstochowa: Górski – Napieraj, Józefczyk, Zieliński (69′ Kucharczyk) – Mazanek (46′ Wojciechowski), Kołodziejczyk, Nocoń, Jarek (82′ Kossakowski) – Sajdak, Gołębiowski (90′ Łukasiewicz) – Metlushko (82′ Cieślak) Rezerwowi: Warszakowski – Lusiusz, Dmytryszyn, Garczarek

Z Górnego na Dolny Śląsk. Czas na starcie ze Ślęzą

W niedzielę z Zabrza wróciliśmy w wyśmienitych nastrojach. Na kolejne wyzwanie nie musimy czekać długo, bo już jutro otworzymy kolejkę wyjazdowym pojedynkiem ze Ślęzą Wrocław. Nasza drużyna jest gotowa, aby przedłużyć solidne w tym sezonie punktowanie na terenach rywali. Dziesięć zdobytych oczek w czterech spotkaniach pozwoliło „Skrzakom” podskoczyć w ligowej tabeli na szóstą pozycję. Jeśli mowa o delegacjach, jedynie czołowa trójka wywiozła w tych rozgrywkach z obcych stadionów więcej. Dodatkowo, tylko jeden zespół w stawce może się pochwalić skuteczniejszą ofensywą. – Nie będziemy walczyć o utrzymanie, a o awans, jeśli jest taka możliwość. Złapaliśmy bardzo dobrą serię i trzeba to trzymać do końca, żeby być jak najbliżej tego lidera – powiedział bohater ostatniej potyczki z „Trójkolorowymi”, Przemysław Sajdak. Częstochowianie do piątkowego starcia przystąpią w roli faworyta. Szacunek trzeba jednak oddać Ślęzie, która w ostatnim meczu z rezerwami Miedzi Legnica przełamała serię trzech porażek i ośmiu spotkań z rzędu bez zwycięstwa, i która bez wątpienia uwierzyła w swoją siłę. Ekipa trenera Grzegorza Kowalskiego, który z krótką miesięczną przerwą w 2015 roku prowadzi „żółto-czerwonych” już blisko trzynaście lat, plasuje się aktualnie na czternastym miejscu z jedenastoma punktami na koncie. Wrocławianie przed własną publicznością wygrali raz, ze Stalą Nysa. W pojedynku z częstochowską Skrą drużynie z ulicy Kłokoczyckiej nie pomoże zarówno kapitan, doświadczony na poziomie centralnym Robert Pisarczuk, jak i 18-letni lider defensywy Aleksander Kifert, którzy będą pauzowali za nadmiar żółtych kartek. Zawodnikami, na których trzeba zwrócić uwagę, są między innymi łotewski napastnik Kristians Kauselis, który w swojej ojczystej lidze zdobył dziewięć bramek w 90 meczach, ale który nadal czeka na premierowe trafienie w nowych barwach, a także Brazylijczyk Gabriel Dornellas, wiodąca postać w środku pola. Nasz ostatni wyjazdowy mecz ze Ślęzą, w październiku 2017 roku zakończył się wynikiem 1:1, a jeden punkt dla naszego zespołu w ostatnich minutach uratował Piotr Nocoń. W latach 2016-2018, kiedy mieliśmy okazję rywalizować, bilans spotkań z „żółto-czerwonymi” wyniósł trzy remisy i jedno zwycięstwo rywala. Teraz liczymy na odwrócenie tej karty. Warto przypomnieć, że byłym piłkarzem wrocławian jest nasz napastnik i obecny lider ligowej klasyfikacji strzelców, Ivan Metlushko. Ukrainiec rozegrał tam jedno spotkanie w drużynie seniorskiej, w 2024 roku. Początek spotkania Ślęza Wrocław – Skra Częstochowa w piątek, 24 października o godzinie 15:00. Sędzią głównym tego starcia będzie Marek Giza. Przy liniach bocznych będą biegać Bartosz Żmuda oraz Michał Muszyński. Naprzód Skra!

Przemysław Sajdak: Każdy wykonał kawał dobrej roboty

Skra Częstochowa pokonała rezerwy zabrzańskiego Górnika 2:1. Na krótką rozmowę po ostatnim gwizdku zaprosiliśmy zdobywcę dwóch bramek – Przemka Sajdaka, który tej niedzieli trafiał do siatki z rzutu karnego i rzutu wolnego. Przemek, gratulacje z okazji dubletu i wygranej. Dzisiaj graliśmy bez swojego kapitana, ale ty zdołałeś pociągnąć zespół do zwycięstwa. Myślę, że nie tylko ja. To, że strzeliłem dwie bramki, na pewno jest dużą zasługą chłopaków, bo zostawiliśmy wszyscy kupę zdrowia. I cieszę się, że ja mogłem pomóc, ale tak naprawdę każdy wykonał kawał dobrej roboty, żeby ten mecz wygrać. Warto pochwalić działania defensywne całej drużyny. Dziś udało się przypilnować tego prowadzenia mimo naporu rywala. Dokładnie, w obronie zagraliśmy super spotkanie. Może powinniśmy je trochę bardziej kontrolować w drugiej połowie, ale jednak graliśmy na wyjeździe, więc było to miejsce dla Górnika, który grał u siebie. Nie mieli już nic do stracenia i próbowali wyrównać, dlatego też te zrywy się pojawiały. Cieszę się, że bardzo dobrze z tego wyszliśmy. Twój kolejny gol z rzutu wolnego, już drugi w tym sezonie. Znalazłeś swoją nową specjalność? Tak. Dobrze się w tym czuję. Rywalizujemy z Radkiem Gołębiowskim o to, który strzeli więcej bramek z rzutów wolnych, więc mam nadzieję, że ta rywalizacja cały czas będzie na fajnym poziomie i cieszę się, że dzisiaj znów wpadł. Mamy serię dobrych wyników. Trzy zwycięstwa w czterech ostatnich meczach. Wydaje się, że w tym zespole jest na tyle jakości, żeby do tej czołówki doskoczyć i się w niej zadomowić? Dokładnie. Nie będziemy walczyć o utrzymanie, a o awans, jeśli jest taka możliwość. Złapaliśmy bardzo dobrą serię i trzeba to trzymać do końca, żeby być jak najbliżej tego lidera. Teraz fajne zwycięstwo nad Górnikiem. Miejmy nadzieję, że cały czas będzie to tak wyglądać i będziemy rozpędzeni na kolejne mecze.

Dariusz Klacza: Strata jednego lidera musi wykreować kolejnego

Niedzielny mecz Skry Częstochowa z Górnikiem II Zabrze przyniósł drugie z rzędu wyjazdowe zwycięstwo „Skrzaków”. Przebieg spotkania na gorąco skomentował trener częstochowian, Dariusz Klacza. Trenerze, pierwsze na co zwrócił Pan uwagę po przyjechaniu na obiekt przy ulicy Bytomskiej to stan nawierzchni. Ta piłka rzeczywiście skakała, gdy się ją prowadziło. Ale wydaje się, że zagraliśmy, tak jak trzeba było tego oczekiwać. Więcej bezpośrednich piłek, no i dwa gole ze stałych fragmentów gry ze stojącej piłki. Tak, płyta trochę wymagała. Uważam, że niedopuszczalne jest na poziomie trzeciej ligi, żeby przed meczem grały na boisku zespołu z Klasy A. Myślę, że to powinno być na odwrót. Natomiast nie będę zganiał na płytę. Trzymaliśmy się swojego planu. Chcieliśmy być intensywni, zabierać piłkę, grać do przodu, strzelać gole. To się udało. Po rzucie karnym otworzyliśmy ten mecz. Później trochę brak szczęścia i rykoszet przy bloku. No i później rzut wolny. Ta czerwona kartka trochę ułatwiła nam zadanie. Natomiast trochę też utrudniła, bo tak wolicjonalnie Górnik już nie miał nic do stracenia, bardzo mocno się otworzył i chciał zdobyć bramkę wyrównującą. Nam tej skuteczności w końcówce zabrakło. Na ten mecz zabrakło przede wszystkim naszego pierwszego kapitana. Zamiast Piotra Noconia prowadził nas Radek Gołębiowski. Natomiast do zwycięstwa zaprowadził zespół Przemek Sajdak. Tak. Piotrek miał drobny uraz, który wyeliminował go z meczu. Chodziło o staw skokowy. Radek Gołębiowski należy do rady drużyny, jest wicekapitanem. I to on przejął opaskę kapitańską. Mocno zwracaliśmy uwagę na to, że strata jednego lidera musi wykreować kolejnego. I myślę, że dzisiaj ten mecz go wykreował. Prowadzenie w tej niełatwej końcówce pozwolił nam z pewnością utrzymać widoczny progres w defensywie. Bo mimo gry w osłabieniu zabrzanie byli w stanie nas postraszyć. Dużo pracujemy nad defensywą, bo uważam, że w ofensywie jesteśmy bardzo skuteczni. Jesteśmy trzecią czy czwartą siłą ligi. Natomiast w defensywie trochę rzeczy trzeba poprawić. Ale grając tak wysokim pressingiem musisz być narażony na to, że otwierasz przestrzeń za plecami. I tam może się pojawić przeciwnik, który zdobędzie gola. Ale cieszy to, że mieliśmy dobre nastawienie na bloki, na powstrzymania, na obronę światła bramki. To spowodowało, że Górnik nie miał więcej sytuacji.