„Szukam nowych bodźców” – Michał Dziubek dołącza do naszej drużyny

Zgodnie z zapowiedziami trenera Pawła Ściebury, tuż przed startem rundy wiosennej kadra naszego zespołu poszerzyła się o zawodnika młodzieżowego. Na zasadzie półrocznego wypożyczenia trafił do nas Michał Dziubek z Korony Kielce. Środkowy obrońca pochodzi z Kielc i jest to dla niego pierwsza przeprowadzka ze swojego miasta. Z jakimi nadziejami przychodzi do Skry? Poniżej krótka rozmowa z naszym nowym zawodnikiem. Michał, witamy cię w Skrze. Jak dotąd, od początku swej piłkarskiej kariery związany byłeś z Koroną Kielce. – Tak, to prawda. Urodziłem się w Kielcach i jak do tej pory byłem związany z Koroną, w której udało mi się zaliczyć mały epizod w pierwszej drużynie, zagrałem jeden mecz w ekstraklasie. Większość czasu grałem w drużynie rezerw w trzeciej lidze. Co skłoniło cię do zamiany Kielc na Częstochowę? – Szukam nowych bodźców do kontynuowania mojej kariery. Muszę przyznać, że zasiedziałem się trochę w Kielcach i czułem, że muszę dokonać w swoim życiu jakiejś zmiany. Wybrałem Skrę. Jesteś młodzieżowcem, a to daje zawsze pewien handicap. Liczysz na wywalczenie miejsca w podstawowym składzie u trenera Pawła Ściebury? – Gdybym nie zakładał, że to miejsce uda mi się wywalczyć, to nie robiłbym tego całego zamieszania z przeprowadzką. Chcę pokazać się najlepiej jak potrafię i wskoczyć do składu Skry. Zostało mi ostatnie pół roku gry jako młodzieżowiec i na pewno jest to jakimś atutem, ale z drugiej strony jak już zdążyłem się zorientować jest wielu dobrych młodzieżowców w Skrze i na pewno nie dostanę niczego za darmo. Na razie przychodzisz do Skry na zasadzie półrocznego wypożyczenia, ale jeśli wszystko dobrze się ułoży, to zakładasz pozostanie na dłużej? – Na pewno niczego nie wykluczam. Jeżeli zdobędę uznanie trenerów, jeśli wywalczę sobie miejsce w składzie to możliwe, że zostanę w Częstochowie na dłużej. Trenuję w Skrze już od meczu z Bełchatowem, więc co nieco zdążyłem się już rozejrzeć. Już w sobotę czeka nas pierwszy wiosenny mecz o punkty i od razu bardzo ważne spotkanie z Górnikiem Polkowice. – Początek jest bardzo ważny, aby dobrze wejść w rundę. Jeśli od razu dobrze się rozpędzimy, to potem może być dużo łatwiej. Rozmawiał Mariusz Rajek

Danian Pavlas odchodzi ze Skry

W rundzie wiosennej nie będziemy oglądać już w naszych barwach Daniana Pavlasa. Raków Częstochowa, gdzie „Danek” ma aktualny kontrakt skrócił okres wypożyczenia. Wiosną 20-letni pomocnik na zasadzie wypożyczenia najprawdopodobniej występował będzie w barwach naszego ligowego rywala – GKS Katowice. Danianowi dziękujemy za okres spędzony przy Loretańskiej i życzymy powodzenia w dalszej piłkarskiej karierze. Urodzony w Magnitogorsku zawodnik pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Gwardii Koszalin. Przed przyjazdem do Częstochowy reprezentował jeszcze barwy Pogoni Szczecin i KS Łomianki.

Co słychać u Ladies? Liga ruszy w połowie marca

Do inauguracji rundy wiosennej w drugiej lidze kobiet pozostało jeszcze trochę czasu. Pierwszy mecz o punkty Ladies zagrają 15 marca z KKS-em Zabrze. W najbliższych dniach możemy spodziewać się wzmocnień naszej drużyny, a jak informuje trener Patryk Mrugacz, plan na wiosnę jest bardzo ambitny: – Chcemy wygrać wszystkie mecze, pokazać siłę i pewnie się utrzymać tak naprawdę grając jednocześnie o awans – mówi szkoleniowiec. Projekt żeńskiej piłki od samego początku prowadzony jest w naszym klubie bardzo profesjonalnie. Przypomnijmy, że już w pierwszym sezonie dziewczyny wywalczyły awans do drugiej ligi, w której też spisują się bardzo dobrze. Po rundzie jesiennej z 22 punktami na koncie zajmują trzecie miejsce w tabeli. – Do wiosny przygotowujemy się już osiem tygodni, zagraliśmy już pięć spotkań sparingowych. Staramy się grać przede wszystkim mecze z drużynami z wyższej ligi, tylko raz zagraliśmy z ligowym rywalem. Gramy też z męskimi drużynami juniorskimi. Ma to nam pomóc optymalnie się przygotować. Ligę zaczniemy spotkaniem z KKS-em Zabrze. Z tym rywalem jesienią straciliśmy dwa punkty remisując 2:2 grając mocno osłabionym składem. W szerszej kadrze na pewno będziemy chcieli się zrewanżować – mówi trener Patryk Mrugacz. Na razie nasza drużyna nie ogłosiła nowych zawodniczek, ale w najbliższym czasie ma się to zmienić. – Finalizujemy transfer napastniczki z czołowej drużyny trzeciej ligi świętokrzyskiej. Po pół roku wraca do nas Ewelina Kaczmarzyk. Te dwie dziewczyny to będzie taka nasza wartość dodana do podstawowego składu. Na pewno cieszą też powroty po kontuzjach dwóch zawodniczek. Do tego dochodzi Maja Ozieriańska z drużyny juniorskiej. Jakiś niedosyt jeśli chodzi o transfery i tak na pewno jest, chcieliśmy więcej. Prowadziliśmy dużo rozmów z wieloma zawodniczkami. Jeden transfer był bardzo blisko finalizacji, ale wysypał się dzień przed podpisaniem umowy. W piłce kobiecej często jest tak, że póki transfer nie jest sfinalizowany to niczego nie można być pewnym. Trochę nam to utrudniło życie, wdrożyliśmy jednak plan „B” i nie wygląda to najgorzej – informuje szkoleniowiec Skry Ladies. Trener Mrugacz docenia dorobek dziewczyn z jesieni, ale nie ukrywa, że wiosną chce zagrać o pełną pulę. – Terminarz powinien nam sprzyjać, najważniejsze mecze grać będziemy u siebie. Jesienią wysoko wygrywaliśmy z dołem tabeli, a traciliśmy punkty z rywalami z którymi gramy o najwyższe lokaty. Wiosną to nie wchodzi w grę. Celujemy w komplet punktów, ale wiadomo, że zakładać można wiele, a realizacja na boisku to drugie. Chcemy wygrać wszystkie mecze, pokazać siłę i pewnie się utrzymać tak naprawdę grając jednocześnie o awans. Ladies wiosną czekać będzie kilka naprawdę dalekich wyjazdów. Czy dziewczyny będą miały organizowane wyjazdy z noclegiem na te spotkania? – Staramy się podchodzić bardzo profesjonalnie, zarówno na boisku jak i w kwestiach organizacyjnych. Jesienią do Żar zorganizowaliśmy wyjazd dwudniowy. Wiosną na najdalsze wyjazdy, jak do Gorzowa Wielkopolskiego czy Jeleniej Góry też chcemy jechać z noclegiem. Drużyna musi być wypoczęta, optymalnie przygotowana do meczów. Nie możemy sobie pozwolić na żadne niedociągnięcia, bo bardzo zależy nam na pozostaniu na tym szczeblu rozgrywek – kończy trener Patryk Mrugacz. Przypominamy, że w związku z reformą Polskiego Związku Piłki Nożnej tylko dwie czołowe drużyny każdej grupy drugiej ligi pewne będą utrzymania. Trzecia liczyć musi się z występem w barażach, a drużyny od czwartej w dół spadną do trzeciej ligi.

Remisujemy z silną Legią. Skra niepokonana w sparingach

Starcie z Legią Warszawa miało zakończyć okres sparingów i zweryfikować nas przed wiosenną walką o ligowe punkty. Mecz na bocznym boisku stadionu przy ulicy Łazienkowskiej w Warszawie może napawać nas dużym optymizmem. Skra zremisowała 1-1 z liderem PKO Ekstraklasy, który wystąpił w bardzo silnym składzie. – Spodziewałem się, że Legia zagra mocną drużyną, ale nie myślałem, że aż tak mocną. Podchodzimy do tego jednak z chłodną głową, to tylko sparing – ocenił starcie trener Paweł Ściebura. Przed meczem obie drużyny ustaliły, że spotkanie będzie miało charakter zamknięty dla publiczności. Mogły obserwować go jedynie delegacje Legii i Skry. Warszawianie zgodnie z zapowiedziami dali zagrać wszystkim zawodnikom, którzy pauzowali za kartki, ostatnio dostawali mniej minut w ekstraklasie lub niedawno dołączyli do zespołu jak były reprezentant Czech Tomas Pekhart i potrzebują zgrania z zespołem. W Skrze z powodów rodzinnych zabrakło Adama Mesjasza. Nasz szkoleniowiec tradycyjnie już posłał do boju dwie jedenastki. Od początku spotkania staraliśmy się grać piłką, dzięki czemu mecz mógł się podobać. W pierwszych fragmentach, co zrozumiałe to Legioniści częściej byli przy futbolówce, ale blok defensywny Skry był bardzo skoncentrowany. Gdy warszawianie wpadali w nasze pole karne, wtedy na posterunku był Mateusz Kos. Z biegiem czasu graliśmy coraz odważniej, czego efektem była bramka Daniela Rumina w 43. minucie. Napastnik Skry nie dał szans strzałem w długi róg bramkarzowi, który jeszcze nie tak dawno występował w Lidze Mistrzów. W szatni Legioniści musieli usłyszeć kilka cierpkich słów od swojego trenera Aleksandara Vukovicia, ponieważ  w drugiej połowie ruszyli na Skrę z większym animuszem. Żaden z ich strzałów nie znajdował jednak drogi do bramki, w czym też spora zasługa Mikołaja Biegańskiego, który popisał się kilkoma dobrymi interwencjami. W 65. minucie sędzia dopatrzył się faulu naszego zawodnika w polu karnym i Maciej Rosołek strzałem po ziemi z rzutu karnego po ziemi w prawy róg pokonał naszego golkipera. Był to jedyny gol jakiego „Wojskowi” byli w stanie tego dnia strzelić Skrze. A dodać trzeba, że karny wydawał się co najmniej kontrowersyjny. – Fajny, wyrównany mecz. Legia za bardzo nie miała sytuacji. Byłem tutaj wczoraj na meczu z Jagiellonią i w tamtym meczu Legia totalnie zdominowała rywala. Myślę. że my dzisiaj się lepiej zaprezentowaliśmy na tle warszawian, którzy potraktowali nas bardzo poważnie wychodząc silnym składem. Będzie to dla nas bodziec do ciężkiej pracy na ligę – podsumował spotkanie Mateusz Kos. Meczem z Legią zakończyliśmy serię aż 8 meczów sparingowych. Jako jedyna drużyna drugoligowa nie przegraliśmy w okresie przygotowawczym żadnego spotkania. – Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego okresu. Uważam, że przepracowaliśmy go bardzo dobrze. Doszło kilku ciekawych zawodników, podniosła się nasza jakość. Z Legią zagraliśmy naprawdę dobre zawody. Remis z rywalem w takim składzie na pewno cieszy – podsumował drugi trener Skry Konrad Gerega. Za tydzień zaczynamy walkę o ligowe punkty. W pierwszym wiosennym spotkaniu zagramy na wyjeździe z Górnikiem Polkowice (29.02, godz. 16.00). W tym miejscu przypominamy wyniki wszystkich naszych meczów sparingowych w tym roku: RKS Radomsko 2-1 Stal Brzeg 2-0 MKS Kluczbork 5-1 Górnik II Zabrze 4-4 Sokół Aleksandrów Łódzki 2-0 Odra Opole 3-0 GKS Bełchatów 0-0 Legia Warszawa 1 – 1 Legia Warszawa – Skra Częstochowa 1:1 (0:1) 0-1 Daniel Rumin 43’ 1-1 Maciej Rosołek 65’ (z karnego) Legia: Cierzniak – Stolarski, Astiz, Jędrzejczyk, Rocha (46′ Praszelik) – Cholewiak, Rémy, Martins (46′  Skibicki), Pyrdoł, Rosołek – Pekhart (60′ Sobiecki) Skra (I połowa): Kos – Brusiło, Błaszkiewicz, Holik, Gołębiowski – Zieliński, Olejnik, Kieca, Nocoń, Andrzejczak – Rumin. Skra (II połowa): Biegański – Napora, Dziubek , Holik (60′ Błaszkiewicz), Małkowski (65′ Olszewski) – Niedbała, Zalewski, Olejnik (65′ Rogala), Nocoń (75′ Olejnik), Andrzejczak (66′ Kieca) –  Wolny

W niedzielę gramy z Legią

Sparingowe starcie z aktualnym wicemistrzem Polski będzie ukoronowaniem przygotowań naszej drużyny do rundy wiosennej. Konfrontacja z Legią Warszawa, która zapowiada występ w silnym składzie będzie najlepszą weryfikacją okresu przygotowawczego Skry. Mecz zostanie rozegrany w najbliższą niedzielę (23.02) na bocznym boisku stadionu Legii przy ulicy Łazienkowskiej w Warszawie. Początek o godzinie 12.00. Takiego rywala specjalnie przedstawiać chyba nie trzeba, ale z dziennikarskiego obowiązku przypomnijmy: Legia to aktualny lider tabeli PKO Ekstraklasy. Po 22. kolejkach ma na koncie 42 punkty, tyle samo co depcząca im po piętach Cracovia. Warszawianie wygrali 13 spotkań, 3 zremisowali, a 6 razy schodzili z boiska pokonani. – Zagrać z taką ekipą to zawsze jest fajna sprawa. Legia zapowiada grę w bardzo mocnym składzie, mają wystąpić zawodnicy, którzy pauzują za kartki, cała ławka rezerwowych. Na ten mecz czekam z niecierpliwością – mówi wiceprezes naszego klubu Piotr Wierzbicki. Dzień wcześniej (22.02) Legia rozegra ligowe spotkanie z Jagiellonią Białystok. Nieobecni z różnych powodów w tym spotkaniu będą pewniakami do występu przeciwko drużynie Pawła Ściebury.

(5) Ludzie Skry: poznajcie Piotra Wierzbickiego

Choć nie urodził się w Częstochowie, to ze Skrą jest związany najdłużej z wszystkich obecnych działaczy i pracowników. Zaczynał jako junior na boisku i wkręcił się tak bardzo, że od wielu lat pełni funkcję wiceprezesa. 14 lat temu wspólnie z Arturem Szymczykiem i Tomaszem Musiałem podjęli decyzję, że zaczną pisać nową kartę naszego klubu. Przeszedł ze Skrą drogę od A klasy do drugiej ligi. Który awans zapamiętał najbardziej? Czy przed laty marzył o szczeblu centralnym? Jak przeżywa dzień meczowy? W cyklu „Ludzie Skry” możecie poznać dziś bliżej wiceprezesa Piotra Wierzbickiego. Może nie wszyscy wiedzą, ale wiceprezes Piotr Wierzbicki jest najdłużej związaną ze Skrą osobą pośród wszystkich, którzy obecnie tworzą klub z ulicy Loretańskiej. Początki sięgają kariery zawodniczej. Jak to wszystko się zaczęło? – Chyba spokojnie można powiedzieć, że jestem dzieckiem Skry i faktycznie chyba jestem związany z klubem najdłużej razem z Tomkiem Musiałem. Ja do klubu trafiłem w 1989 roku, kiedy to przyszedłem na pierwszy trening drużyny juniorów do trenera Chojnackiego. Miałem wtedy 14 lat. Dlaczego tak późno? Bo do 1984 mieszkałem w Szczecinie, moim pierwszym klubem była Stocznia Szczecin. Rodzice przeprowadzili się do Częstochowy, mieszkaliśmy na Tysiącleciu i tam praktycznie nie było żadnego klubu. Skra była pod Jasną Górą, Raków na drugim końcu miasta, które słabo znałem. Wybrałem Skrę, bo namówili mnie do tego koledzy z osiedla. W lidze zadebiutowałem w meczu z Pasjonatem Dankowice. To było w czwartej lidze, jeśli dobrze pamiętam w 1993 roku, w klasie maturalnej. To były trudne czasy dla klubu, drużyna została wycofana z rozgrywek. Ja zostałem wypożyczony na pół roku do Kiedrzyna, potem wróciłem do Skry już w klasie okręgowej. Z braku pieniędzy i organizacji poziom sportowy cały czas się obniżał. Nie mieliśmy swojego boiska, graliśmy przy Dąbrowskiego. W pewnym momencie groził nam nawet spadek do B klasy. Pamiętam taki przegrany mecz z Kamykiem, w którym popełniłem duży błąd, zagrałem głową do bramkarza i go przelobowałem. Przegraliśmy mecz o utrzymanie, ale jakaś drużyna się wycofała i nie spadliśmy. Później stałem się członkiem zarządu Skry zastępując Leszka Małagowskiego. Prezesem był wtedy Mariusz Wieczorek. Zacząłem się wtedy uczyć organizacji klubu. Powstawał wówczas zalążek ciekawej inicjatywy, ale do 2006 roku nic nie drgnęło. Była to taka egzystencja. Śmiało można chyba powiedzieć, że 2006 był takim przełomowym rokiem dla Skry? – Tak, wtedy było naprawdę kiepsko. Pojechałem wtedy do Artura Szymczyka z firmy „Michaś”, którego poznałem, bo zgłosił się wcześniej do nas, aby jego drużyna zakładowa rozgrywała u nas mecze. W klubie nie było już na nic pieniędzy. Graliśmy już wtedy przy Loretańskiej. Mieliśmy wtedy tylko melaminę, która była zalążkiem szatni, w której można było po meczu się wykąpać. Groziło nam wycofanie z A klasy, a mieliśmy fajny rocznik zawodników 1988-1989, z którego byli m.in. Mateusz i Przemek Woldanowie. Szkoda było wtedy to wszystko stracić. Poprosiłem Artura o wsparcie w zamian za stanowisko prezesa, on się zgodził i zaczęliśmy budowanie klubu na nowych zasadach. Z Arturem minęliśmy się też w Skrze na boisku, bo jak ja zaczynałem trenować w 1990 roku, to on akurat kończył. Od 2007 roku rozpoczęliśmy lot wznoszący i fajniejsze czasy dla Skry. Przez te wszystkie lata trochę tych awansów było. Od A klasy aż do drugiej ligi. Jakie to były emocje w tych punktach kulminacyjnych, w decydujących meczach? – Bardzo dobrze pamiętam sezon w klasie okręgowej. Z A klasy awansowaliśmy jako drużyna, która nie przegrała meczu. Mieliśmy wtedy młodą drużynę, wrócili do nas z SMS-u Bielsko-Biała Woldan i Ryś. Byliśmy pierwszym klubem w regionie, który przeszedł na płaskie ustawienie 4-4-2. Okręgówkę w tym systemie też wygraliśmy bez przegranego meczu. Na pierwszy mecz jechaliśmy do Boronowa i już w 7. minucie Maciej Szczerba dostał czerwoną kartkę. Jako beniaminek w pierwszym meczu grając w dziesiątkę przez niemal całe spotkanie wygraliśmy 3:0. W drugim meczu graliśmy z Lotem Konopiska uważanym wtedy za jedną z najlepszych drużyn w tej lidze, w której nota bene czołowym strzelcem był Sebastian Rajek… … To nie rodzina (śmiech) – Był to naprawdę niezły piłkarz jak na tą ligę. Mieli mocny skład, a my wygraliśmy ten mecz 4:1. Nasza drużyna świetnie wtedy grała i zrobiliśmy kolejny awans. Po awansie do czwartej ligi zrobiliśmy pierwszy wielki transfer. Postanowiliśmy ściągnąć Remigiusza Hudka, przyjechał negocjować kontrakt na nasz obiekt przy Loretańskiej. Były już na nim ławeczki, płot pomalowany na biało, piłko chwyty, ale szatnie nadal były w melaminach. Ten chłopak przyjechał, zamknęliśmy się w tej melaminie i zaczęliśmy rozmawiać o poważnym kontrakcie (śmiech). To był nasz pierwszy poważny transfer, ale trafił do nas wtedy również obecny zawodnik Widzewa Łódź Daniel Tanżyna. Wypożyczyliśmy go wtedy na rundę wiosenną z Odry Wodzisław, ale z czwartej ligi nie udało nam się awansować już tak szybko, mimo że mieliśmy takie plany. Awansowaliśmy sezon później i w pierwszym sezonie w trzeciej lidze zajęliśmy drugie miejsce w tabeli. Wracając do takich pamiętnych meczów to na pewno przypomina mi się mecz jeszcze z okręgówki z MLKS Woźniki. To była bardzo mocna ekipa, która wszystko wygrywała. Po bardzo emocjonującym meczu wygraliśmy tam 3:2. Po raz pierwszy pojechaliśmy wtedy swoim oklejonym autokarem, z nowym kompletem wyjściowych koszulek. Dla nas były to wtedy duże nowości. clip z meczu MLKS Woźniki – Skra (20.05.2009) – ZOBACZ Zostańmy jeszcze chwilę przy awansach skupiając się na tym ostatnim z 2018 roku do drugiej ligi. – Tego awansu trudno nie pamiętać, to były olbrzymie emocje. Nasłuchiwaliśmy wyniku z Polkowic, gdzie grała Ślęza Wrocław. Jako Radio FON, w którym działasz przeprowadzaliście wtedy bardzo fajną transmisję wideo z tego meczu, była świetna realizacja z kilku kamer. To wszystko było bardzo emocjonujące. Jak już się dowiedzieliśmy, że mamy awans to feta trwała długo. To było ukoronowanie pracy naszego zarządu po 12 latach. Mało kto z nas przed laty się spodziewał, że dojdziemy tak wysoko i będziemy wśród 52 najlepszych klubów w Polsce. Doszliśmy do tego praktycznie od zera, jedynie własnymi chęciami. Przy stosunkowo niskim budżecie wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Mamy w Częstochowie wielu działaczy, którzy robią fajne wyniki. Częstochowa może sportem stać, ale bez większego wsparcia magistratu ciężko to będzie zrobić. Potencjał ludzki natomiast jest ogromny.   Jak w 2006 obecnyCzytaj więcej

Paweł Ściebura: „Rozglądamy się jeszcze za młodzieżowcem”

Sobotnie (15.02) spotkanie z GKS-em Bełchatów (0:0) było siódmym meczem kontrolnym naszego zespołu przed zbliżającą się wielkimi krokami rundą wiosenną. Po sparingu rozmawialiśmy krótko z trenerem Pawłem Ścieburą o bardzo defensywnym charakterze ostatniego meczu, testowanych zawodnikach, czy zmianie przyszłotygodniowego sparingpartnera. Za nami siódmy mecz kontrolny, na pewno może cieszyć to, że nie przegrywamy, ale z drugiej strony czy nie martwi trochę trenera, że w meczu z Bełchatowem praktycznie nie było sytuacji bramkowych? – My zawsze szukamy pozytywów. Ciężko pracujemy też nad tym, aby tych goli nie tracić. Spotkały się dwie drużyny dobrze grające w defensywie, więc nie można się było spodziewać wielu sytuacji do zdobycia gola. Mecz był rzeczywiście bardzo zamknięty, momentami nawet o takim zaangażowaniu już ligowym, bo było bardzo dużo fauli ze strony GKS-u. Momentami były one na pograniczu bezpiecznych ataków. Każda nasza akcja w ofensywie natychmiastowo przerywana była faulem, nie mogliśmy złapać rytmu i stąd zabrakło bramek w tym meczu. Testowaliśmy z GKS-em dwóch zawodników. Możliwe jest zatem, że ktoś jeszcze dołączy do Skry przed wiosną? – Nie chciałbym tak na gorąco oceniać tych zawodników, bo muszę zobaczyć analizę tego spotkania. Kadra w 90 procentach jest już zamknięta, ale wciąż myślimy nad tym, aby drużynę jeszcze wzmocnić na pozycji młodzieżowca, bo tu mamy bardzo małe pole manewru. Nie możemy na ligę zostać z tak małą liczbą zawodników młodzieżowych, tu konieczne są jeszcze uzupełnienia. Na pewno w takim meczu ciężko im było się wyróżnić, bo tak jak mówiłem było to bardzo zamknięte spotkanie. Nie wiem, czy Bełchatów oddał chociaż jeden celny strzał na naszą bramkę. Nam też tych sytuacji brakowało, to był mecz typowo na 0:0. Dobrze prezentuje się na pewno nasz nowy nabytek Adam Mesjasz. Oprócz solidnej gry w obronie starał się wyprowadzać piłkę do gry. – Od kreowania gry przede wszystkim są zawodnicy linii pomocy. Najważniejszym zadaniem Adama jest zabezpieczanie defensywy i w meczach sparingowych wszyscy środkowi obrońcy wywiązali się z tego bardzo dobrze, w efekcie nie tracimy bramek nawet z wyżej notowanymi rywalami. Mam nadzieję, że dalej będzie to tak dobrze wyglądać. Mała zmiana planów nastąpiła w kwestii ostatniego meczu sparingowego przed ligą. Za tydzień (23.02, godz. 12.00) zamiast z Garbarnią, zagramy z Legią Warszawa. – Wydaje mi się, że Legii się nie odmawia jeśli złożyła nam taką propozycję. Postanowiliśmy skorzystać z zaproszenia i będziemy mieć szansę zagrać z drużyną, która nas dobrze zweryfikuje przed ligą. Rozmawiał Mariusz Rajek

Mariusz Holik: „Nie możemy się już doczekać ligi”

Wczesnym sobotnim (15.02) popołudniem rozegraliśmy kolejne spotkanie kontrolne. W starciu z GKS-em Bełchatów kibice nie zobaczyli żadnej bramki, obie drużyny zdecydowanie skupiły się na defensywie. Mariusz Holik w krótkiej rozmowie po meczu przyznał, że spodziewał się większej aktywności ze strony przedstawiciela zaplecza ekstraklasy. Mariusz, możemy się cieszyć, że nie straciliśmy gola w starciu z pierwszoligowcem, ale z drugiej strony martwić ofensywą. Zdecydowanie zabrakło dziś sytuacji bramkowych. – Bełchatów starał się rozgrywać piłkę, my szczelnie nie dopuszczaliśmy ich do sytuacji i powstał z tego dość zamknięty sparing, można powiedzieć taki dla koneserów futbolu. Patrząc z naszej perspektywy to jednak mecz dość udany, przynajmniej tak jak mówisz pod kątem defensywnym możemy być zadowoleni z siebie. Ty zagrałeś w drugiej części spotkania i ona zdawała się być nieco ciekawsza. – Może faktycznie tak było, choć nie wiem z czego to wynikało. Jeśli mówisz, że była lepsza to się cieszę (śmiech). Spodziewaliście się, że GKS jako drużyna z pierwszej ligi zagra nieco odważniej, że będą chcieli nas bardziej zaatakować? – Na pewno tak. Liczyliśmy na więcej sytuacji do kontrataków, bo taki jest nasz styl i tak zamierzamy grać. Bełchatów dziś był bardzo skryty, nie potrafili się przedostać pod nasze pole karne. Dużo piłek również nie tracili, a jeśli już to szybko przerywali nasze akcje. Sędzia dziś na dużo pozwalał, nie było żółtych kartek, a gdyby chciał być skrupulatny to myślę, że drużyna z Bełchatowa dostałaby ich około dziesięciu. Za tydzień zagramy ostatni mecz kontrolny. Zamiast z Garbarnią zagramy z Legią Warszawa. Chyba lepszego sparingpartnera na 6 dni przed startem ligi nie mogliśmy sobie wymarzyć? – Też tak uważam, Legia to czołowa polska drużyna. Na pewno będzie to ciekawy sparing, fajnie jest się sprawdzić na tle takiego przeciwnika. Mamy nadzieję, że to będzie udany test przed inauguracją sezonu. Czekacie już na pierwszy gwizdek w Polkowicach, kiedy zacznie się gra o stawkę? – Oczywiście, każdy ma już wrażenie, że ten okres przygotowawczy trwa dużo dłużej niż faktycznie jest i nie możemy się doczekać walki ligowej. Rozmawiał Mariusz Rajek  

Bez goli w starciu z Bełchatowem

Nasza drużyna nadal pozostaje niepokonana w meczach kontrolnych, z remisu w starciu z ekipą z wyższej ligi z pewnością można wyciągnąć sporo pozytywów, ale mecz z GKS-em Bełchatów nieco jednak zawiódł kibiców. Zabrakło sytuacji bramkowych zarówno ze strony gospodarzy, jak i Skry. Trener Paweł Ściebura już tradycyjnie zdecydował się desygnować dwie różne jedenastki na obie połowy. Jedynym „łącznikiem” został Maciej Kazimierowicz, który wystąpił w obu częściach spotkania. Z pierwszej połowy godne odnotowania były zaledwie dwie sytuacje. W 10. minucie w dobrej sytuacji znalazł się Piotr Nocoń z bliska posyłając piłkę minimalnie obok bramki. Z kolei bełchatowianie mogli zdobyć bramkę w 40. minucie, kiedy to Bartłomiej Bartosiak dostał dobre podanie od Bartosza Biela z lewej strony, piłka jednak minęła bramkę Mikołaja Biegańskiego. W drugiej części spotkania tempo nieco wzrosło, ale tylko nieznacznie. Najlepszą okazję dla Skry miał w 63. minucie Daniel Rumin, po jego uderzeniu głową piłka minimalnie minęła bramkę. – Liczyliśmy na więcej sytuacji do kontrataków, bo taki jest nasz styl i tak zamierzamy grać. Bełchatów dziś był bardzo skryty, nie potrafili się przedostać pod nasze pole karne. Dużo piłek również nie tracili, a jeśli już to szybko przerywali nasze akcje – przyznał po spotkaniu Mariusz Holik. Trener Paweł Ściebura wyjaśnił po meczu, co jego zdaniem zaważyło na tym, że goli w tym spotkaniu nie było: – Ciężko pracujemy nad tym, aby bramek nie tracić. Zagrały dwie drużyny, które dobrze grają w defensywie, więc wielu sytuacji nie można było się spodziewać. Mecz faktycznie bardzo zamknięty , momentami o zaangażowaniu ligowym, bo było bardzo dużo fauli. Bełchatów faulował na pograniczu ataków bezpiecznych. Nie mogliśmy przez to złapać rytmu i stąd też wynik bezbramkowy – ocenił nasz szkoleniowiec. Za tydzień Skra rozegra ostatnie, ósme już spotkanie kontrolne. Na bocznym boisku przy ulicy Łazienkowskiej w Warszawie zmierzymy się z Legią (23.02, godz. 12.00). Będzie to ostatnia weryfikacja siły naszej drużyny przed pierwszym meczem ligowym w Polkowicach (29.02. godz. 16.00) GKS Bełchatów – Skra Częstochowa 0:0 Skra (1 połowa): Biegański, Mesjasz, Błaszkiewicz, Zalewski, zawodnik testowany, Kieca, Nocoń, Kazimierowicz, Napora, Niedbała, Wolny Skra (2 połowa): Kos, Gołębiowski, Rogala, zawodnik testowany, Brusiło, Olejnik, Holik, Zieliński, Kazimierowicz (Zalewski), Andrzejczak, Rumin źródło foto – www.sportowefakty.pl, autor Paweł Piotrowski. . . fotogaleria z meczu – www.sportowefakty.pl – ZOBACZ  

23 lutego zagramy z Legią!

W harmonogramie meczów kontrolnych naszej drużyny doszło do małej korekty, ale z pewnością ucieszy ona naszych sympatyków. Mianowicie w ostatnim spotkaniu sparingowym przed startem rozgrywek ligowych zagramy nie z Garbarnią Kraków, jak było pierwotnie planowane, a ekipą wicemistrza Polski – Legią Warszawa. Mecz zostanie rozegrany na bocznym boisku stadionu przy ulicy Łazienkowskiej w Warszawie w przyszłą niedzielę (23.02) o godzinie 12.00. Krakowianie chcieli, aby planowany sparing odbył się na ich terenie, co nie do końca pasowało Skrze. W międzyczasie pojawiła się propozycja zagrania meczu kontrolnego z najlepszą polską drużyną ostatnich lat, więc postanowiliśmy takiej okazji nie zmarnować. Z pewnością będzie to niezwykle wartościowa weryfikacja naszego zespołu na 6 dni przed inauguracją ligowej wiosny w Polkowicach, ponieważ Legioniści chcą sprawdzić na tle Skry wszystkich zawodników z szerokiego składu oraz tych, którzy nie otrzymają zbyt wielu minut w meczu z Jagiellonią Białystok dzień wcześniej.