Paweł Kołodziejczyk ponownie zagrał na poziomie centralnym

Paweł Kołodziejczyk w środowym meczu przeciwko Polonii Bytom po raz pierwszy w bieżącym sezonie pojawił się na boisku w barwach pierwszej drużyny Skry Częstochowa. Pomimo, iż od ostatniego meczu na poziomie centralnym minęło pięć miesięcy udowodnił, że nie zapomniał na czym polega gra w piłkę i pozostawił po sobie naprawdę dobre wrażenie. W ostatnim czasie 19-letni Paweł Kołodziejczyk przeżywał dość burzliwy czas. Młody zawodnik został bowiem wprowadzony w błąd i latem podpisał umowę z Avią Świdnik, chociaż zgodnie z zapisami w kontrakcie i faktem, że nasz klub pozostał na poziomie Betclic 2. ligi, powinien zostać w Skrze i w jej barwach przygotowywać się do sezonu. O młodym piłkarzu rozpisywały się media, chociaż zwykle prezentowały tylko jedną stronę medalu. Co warto podkreślenia młody piłkarz sam nie zabierał głosu, cierpliwie czekając na rozwój sytuacji, chociaż bez wątpienia nie była ona dla niego łatwa. Piłkarski Sąd Polubowny przez kilka miesięcy rozpatrywał jego przynależność klubową, by finalnie podjąć decyzję, że umowa parafowana przez Kołodziejczyka w Świdniku jest nieważna i przyznał rację Skrze. Pod koniec września wychowanek naszej Akademii pojawił się na treningach w Częstochowie, niemal z marszu wszedł też do składu rezerw. Wszyscy zdają sobie jednak sprawę z zawodnikiem o jak dużym potencjałem mamy do czynienia, dlatego też wypatrywaliśmy jego powrotu na boiska Betclic 2. ligi. Do tego doszło w środę (16 października) podczas starcia z liderem – Polonią Bytom. Defensywny pomocnik swoim występem udowodnił, że warto na niego stawiać i tylko możemy wyrażać żal, że przez niewłaściwe pokierowanie stracił tak dużo czasu. Warto jednak patrzeć przed siebie i głównie o tym porozmawialiśmy z naszym utalentowanym piłkarzem. Paweł, w środę pojawiłeś się wreszcie na boisku w meczu Betclic 2. ligi. Jak wrażenia? Długo czekałem, żeby ponownie zagrać na tym poziomie. Fajnie, że udało się to w meczu z tak dobrą drużyną, bo Polonia nieprzypadkowo wygrała dziesięć, a po wczorajszym spotkaniu już jedenaście meczów z rzędu. Ogólnie czułem się bardzo dobrze. Chciałem wejść i dać coś od siebie, żeby udało się wywalczyć drużynie remis. Mało brakło, bo nawet w końcówce dośrodkowałem, Sadziu uderzał, ale jego strzał został zablokowany. Myślę, że te kilka minut, to dobry prognostyk przed czekającymi nas spotkaniami. Chociaż w teorii nic się nie zmieniło i jesteś zawodnikiem Skry wszedłeś do zupełnie innej szatni. Jak oceniasz atmosferę w drużynie? Dokładnie, wszedłem do nowej szatni, jest w niej sporo nowych twarzy, chociaż paru chłopaków z zeszłego sezonu zostało i oni pomogli ponownie się zaaklimatyzować. Jest tutaj bardzo fajna i zgrana drużyna, więc ta aklimatyzacja nie była żadnym problemem. Praktycznie po kilku dniach czułem, że jestem u siebie i wszyscy mnie znają. Teraz pozostaje mi tylko pracować i zgrywać się z resztą chłopaków. Od ostatniego meczu ligowego na poziomie centralnym minęło ponad pięć miesięcy. Sporo zawirowań było wokół Twojej osoby, ale patrząc choćby na Twój wczorajszy występ, czy wcześniejsze mecze w drugim zespole, potrafisz chyba się od tego odciąć? Rzeczywiście, kiedy wchodzę na boisko nie ma dla mnie znaczenia, co się dzieje wokół i skupiam się tylko na grze. To nie jest też tak, że ja przez te kilka miesięcy nic nie robiłem, bo cały czas trenowałem. Oczywiście istnieje różnica, kiedy zaczyna się trenować po zajęciach w innym miejscu, natomiast przez te pięć miesięcy nie zapomniałem, jak się gra w piłkę i nieważne z kim, staram się dawać z siebie, ile mogę i grać jak najlepiej. Stawiasz sobie jakieś cele na te kilka najbliższych miesięcy? Chciałbym zgromadzić jak najwięcej minut i przydałyby się jakieś liczby, ale na razie skupiam się na tym, co jest. Pracuję na treningach. Trener dał mi szansę i mam nadzieję, że teraz będzie już tylko z górki.

Ambicja i charakter to za mało

Rezerwy Skry Częstochowa przegrały 1:2 z Unią Rędziny w zaległym meczu II ligi śląskiej. Mecz ustawiły dwie bramki zdobyte przez gości w krótkim odstępie czasu w początkowej fazie spotkania. Nasi piłkarze przed przerwą zdołali zdobyć bramkę kontaktową, ale pomimo dużego charakteru nie udało się zdobyć bramki wyrównującej i tym samym wywalczyć choćby jednego punktu.  W środę na dawkę emocji nie mogliśmy narzekać. Najpierw o godzinie 16:00 pierwszy zespół Skry pokazał charakter i uległ liderowi tabeli, Polonii Bytom 1:2, a tuż po tym pojedynku na murawie pojawiły się zespoły Skry Płomienia i Unii Rędziny, podobnie jak ich starsi koledzy odrabiający zaległości z połowy września.  Mecz nie zaczął się dla naszych młodych piłkarzy najlepiej. Goście zdecydowanie lepiej weszli w pojedynek. Swoją postawę przypieczętowali po pierwszym kwadransie gry w przeciągu kilkudziesięciu sekund notując dwa trafienia. Najpierw gola dla Unii zdobył Mateusz Pasiuk, wykańczając podanie Adriana Żabika, a chwilę później piłkę w siatce umieścił Krzysztof Małolepszy.  Stracone w krótkim odstępie czasu bramki podziałały mobilizująco na ekipę prowadzoną przez Tomasza Szymczaka. Skrzacy nie tylko przejęli inicjatywę, ale i zaczęli dochodzić do sytuacji strzeleckich.  Goście z trudem blokowali uderzenia Kacpra Tomzika czy Seweryna Cieślaka, a dodatkowo ten pierwszy w 28. minucie pięknym strzałem trafił w poprzeczkę. Do tego warto odnotować uderzenie Konrada Magnuszewskiego, które minimalnie minęło bliższy słupek.  Były to jasne sygnały, że nasze rezerwy zaczynają wchodzić na wysokie obroty. Co jednak ważniejsze nasi zawodnicy zanotowali bramkę kontaktową, a konkretnie Mateusz Kaczmarek. 21-letni ofensywny napastnik otrzymał futbolówkę w polu karnym, minął bramkarza i skierował ją do siatki.  Po przerwie Skrzacy grali czujnie, jednak brakowało im okazji strzeleckich. Po prawdzie i goście mieli z tym problemy, a jedyne uderzenia oddawali z dystansu. Niestety z upływem czasu zaczęli przejmować inicjatywę w pewnym momencie mocno dociskając naszą ekipę.  Piłkarze z Rędzin mieli jednak spore trudności z wyregulowaniem celowników, a nawet jeśli strzelali w światło bramki na posterunku znajdował się Bartosz Warszakowski. Nasz młody bramkarz obronił choćby uderzenie Pasiuka w 63. minucie, a także – i tu warto podkreślić tę interwencję – strzał Małolepszego w 71. minucie.  Skrzacy przetrzymali trudny moment, jednak wciąż brakowało klarownych okazji.  Nasz zespół ruszył mocniej w samej końcówce spotkania. Szczególnie aktywny z przodu był Mikołaj Kasprzycki, a sporą robotę wykonywali jego koledzy z tyłu, lecz pomimo szczerych chęci i sporej ambicji nie udało się nam wyrwać choćby punktu.  Nie ma jednak czasu na rozpamiętywanie porażki. Pora wyciągnąć szybkie wnioski i myślami jesteśmy przy następnym ligowym pojedynku. W najbliższą sobotę jedziemy do Kłobucka na mecz z tamtejszym Zniczem. Następny mecz domowy odbędzie się 27 października. Wówczas rywalem Skrzaków będzie Szczakowianka Jaworzno.  Skra Płomień Częstochowa – Unia Rędziny 1:2 (1:2)  0:1 Mateusz Pasiuk (15’), 0:2 Krzysztof Małolepszy (16’), 1:2 Mateusz Kaczmarek (34’)  Skra Płomień: Warszakowski – Despet, Magnuszewski (62’ Golański), Korzeniewski – Kołodziejczyk (62’ Garczarek), Merta, Kożuch, Sukiennicki, Tomzik (75’ Kasprzycki), Kaczmarek (62’ Waluda) – Cieślak  Unia: Rosiak – Kowalczyk, Błasik, Porochnicki, Trzepizur, Przygodzki (60’ Cheliński), Góralczyk, Pasiuk (75’ Żakowski), Żabik (68’ Żurawski), Nurek (61’ Rumin), Małolepszy 

Postraszyliśmy lidera

Przegraliśmy z Polonią Bytom 1:2 w zaległym meczu 9. kolejki Betclic 2. ligi. Zaczęło się nieźle, bowiem od trafienia Maksymiliana Stangreta, jednak ostatecznie goście odrobili straty z nawiązką i zanotowali jedenaste zwycięstwo z rzędu. Mimo porażki nasi piłkarze zasłużyli na słowa uznania za to, że postraszyli faworyzowanego rywala z Bytomia.  Zaległy mecz pomiędzy naszą ekipą a Polonią Bytom w teorii miał jednego faworyta – gości, którzy dotychczas poza potknięciem na inaugurację zanotowali dziesięć kolejnych zwycięstw.  Z jak silnym zespołem mamy do czynienia widać było od pierwszych minut spotkania. To goście przeważali i dyktowali warunki, a do sytuacji strzeleckich doszedł choćby Kamil Wojtyra czy Lucjan Zieliński, jednak w sfinalizowaniu stworzonych sytuacji przeszkodził bytomianom Filip Kramarz.  Niespodziewany początek  W futbolu nie chodzi jednak o posiadanie piłki czy kreowanie sytuacji strzeleckich, a bramki. Tę natomiast jako pierwsi zdobyli nasi zawodnicy, a konkretnie Maksymilian Stangret, który w 16. minucie spotkania urwał się obrońcom i w pojedynku sam na sam pokonał Axela Holewińskiego.  Po tym jak Skrzacy otworzyli wynik wróciliśmy do dobrze znanego scenariusza. Jedyna różnica polegała na tym, że Polonia prowadziła grę, jednak nie potrafiła wykreować sobie sytuacji strzeleckiej, a to… udało się ponownie piłkarzom Skry. Jakub Stec z lewej strony dośrodkował w kierunku Stangreta, który główką próbował zaskoczyć Holewińskiego. I co prawda futbolówka zatrzepotała w siatce, ale… od zewnętrznej strony.  Uczciwie trzeba jednak przyznać, że gra należała do gości, którzy z czasem ponownie zaczęli dochodzić do kilku sytuacji strzeleckich, jednak w utrzymaniu zera z tyłu duże zasługi miał Filip Kramarz, kilkukrotnie w okolicach trzydziestej minuty zatrzymujący napierające ataki bytomian.  Kiedy wydawało się, że wynik ten zostanie utrzymany do przerwy w polu karnym faulowany został Dominik Konieczny. Arbiter nie miał wątpliwości i wskazał na jedenasty metr. Piłkę na wapnie ustawił sobie Wojtyra, który w pojedynku oko w oko pokonał Filipa Kramarza.  Zmiana stron  Po zmianie stron przewaga Polonii co prawda utrzymywała się, jednak można było odnieść wrażenie, że nasi piłkarze w większym stopniu panują nad tym, co się dzieje na murawie. Nie obyło się bez chwil strachu, bowiem w 48. minucie, po błędzie defensywy w pościgu do piłki zmierzyli się Kramarz z Wojtyrą. Golkiper Skry zderzył się z jednym z najskuteczniejszych zawodników Betclic 2. ligi i przez kilka chwil nie podnosił się z murawy, na szczęście skończyło się na strachu.  Goście wreszcie znaleźli drogę do naszej bramki w 66. minucie. Na listę strzelców wpisał się konkretnie Daniel Ściślak, który precyzyjnym, mocnym uderzeniem skierował futbolówkę do siatki.  Nie minęło kilkadziesiąt sekund, a ponownie byliśmy pod bramką Kramarza, którego głową próbował zaskoczyć Sebastian Steblecki, jednak było to uderzenie, z którym Kramarz poradził sobie bez większych trudności – chociaż musiał zachować czujność.  W ostatnich minutach gra znacznie przyspieszyła, bowiem Skrzacy wykazywali ogromny charakter i robili wszystko, by wyrwać rywalom choćby dwa oczka. Niestety nie udało się, chociaż trzeba przyznać, że druga połowa była o wiele bardziej wyrównana.  Częstochowianie nie mieli zamiaru składać broni i szukali okazji do zdobycia bramki wyrównującej. Co prawda ciężko było im przedrzeć się przez szczelną defensywę Polonii, ale nie ustępowaliśmy. W 82. minucie pojawiła się szansa w postaci stałego fragmentu gry. Dwukrotnie uderzał Igor Ławrynowicz, jednak najpierw trafił w mur, a chwilę później przestrzelił.  Mimo wszystko nasi piłkarze zasłużyli na słowa uznania i brawa za ambicję do ostatnich minut i postraszenie faworyzowanego rywala.  Betclic 2. liga – 9. kolejka (zaległy) Skra Częstochowa – Polonia Bytom 1:2 (1:1)  1:0 Maksymilian Stangret (16’), 1:1 Kamil Wojtyra (45’+2 – karny), 1:2 Daniel Ściślak (66’)  Skra: Kramarz – Lorenc, Estigarribia, Sadowski – Stec (76’ Kołodziejczyk), Wróbel (64’ Ławrynowicz), Kaczorowski, Owczarek, Niedbała (64’ Kroczek), Nocoń (87’ Kaczmarek) – Stangret (64’ Noworyta)  Polonia: Holewiński – Michalski, Piekarski, Konieczny (64’ Szywacz) – Łabojko, Ściślak, Szymusik (64’ Wypart), Zieliński (77’ Stefański), Szumilas (56’ Steblecki), Andrzejczak (77’ Kwiatkowski) – Wojtyra 

Powalczyć o niespodziankę

Wyjątkowo w środę piłkarze Skry powalczą o kolejne punkty w rozgrywkach Betclic 2. ligi. Rywalem naszej ekipy będzie Polonia Bytom. Początek zaległego meczu 9. kolejki o godzinie 16:00. Nie mają szczęścia piłkarze Skry i Polonii. W ubiegłym sezonie zaplanowany na jesień mecz obu drużyn w Bytomiu nie doszedł do skutku w pierwotnym terminie z powodu opadów śniegu. Nie minęło dwanaście miesięcy, a tym razem opady deszczu uniemożliwiły pojedynek obu zespołów na Lorecie. Mamy nadzieję, że w środowe popołudnie nic już nie stanie na przeszkodzie i oba zespoły rozstrzygną między sobą losy 9. kolejki. Od momentu pierwotnego terminu rywalizacji w teorii nic się nie zmieniło. O punkty powalczą drużyny, które znajdują się na przeciwległych biegunach tabeli. Zresztą jej układ może być odrobinę mylący, jeśli chodzi o potencjał naszej drużyny. Pamiętamy bowiem, że piłkarze Skry startowali z ujemnego pułapu (-7). W tym momencie legitymujemy się dorobkiem pięciu oczek, mając na koncie cztery ligowe triumfy. Polonia Bytom w bieżącym sezonie potknęła się tylko raz – na inaugurację. Od tego momentu bytomianie są niepokonani i zanotowali serię dziesięciu zwycięstw z rzędu. Każda passa jednak kiedyś się kończy, a podopieczni Dariusza Rolaka są mocno zmotywowani, by się do tego przyczynić, tym bardziej, że po słabym meczu w Sosnowcu z pewnością chcą zatrzeć po sobie złe wrażenie. Nie wypada nie dodać, że Skra i Polonia, to drużyny, które w tym roku jeszcze nie zremisowały. Na podział punktów z pewnością byśmy się nie obrazili. Warto podkreślić, że w zespole naszego najbliższego rywala zobaczymy parę znajomych twarzy. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście Kamil Wojtyra. Były król strzelców 2. ligi w barwach Skry w tym roku umieścił futbolówkę w siatce już ośmiokrotnie. Oprócz niego trykot w barwach Polonii zakładają Olivier Wypart, Mikołaj Łabojko czy Karol Szymkowiak. Jest też Konrad Andrzejczak oraz Szymon Michalski, a w sztabie szkoleniowym znalazło się miejsce choćby dla Łukasza Ocimka. Miło będzie zatem zobaczyć się po jakimś czasie. A czy te smaczki przełożą się na boisko? Czas pokaże. Betclic 2. liga – 9. kolejka Skra Częstochowa – Polonia Bytom Środa (15 października), godz.: 16:00 Polonia Bytom, historia klubu: Historia Polonii Bytom sięga wczesnych czasów międzywojennych. Klub powstały w styczniu 1920 roku długo jednak nie nacieszył się swoim istnieniem, bowiem zawirowania polityczne i wybuch jednego z powstań śląskich sprawiły, że nieco ponad dwa lata później został zlikwidowany i odrodził się dopiero po II wojnie światowej. Długo można byłoby wymieniać sukcesy, jakie zapisała na swoim koncie bytomska Polonia. Z pewnością do najważniejszych zaliczyć trzeba dwukrotne mistrzostw Polski (1954, 1962), czterokrotne wicemistrzostwo (1952, 1958, 1959, 1961) oraz obecność na najniższym stopniu podium w latach 1966 oraz 1969. Warto podkreślić, że Polonia, to jedyny polski klub, który ma na koncie zwycięstwo w europejskich rozgrywkach. Bytomianie triumfowali bowiem w Pucharze Intertoto, zwanym też Pucharem Rappana, w 1965 roku, kiedy okazali się lepsi od SC Lipsk. Jak widać jednak, największe sukcesy Polonii, to dość odległe czasy. Wpływ na to miał kryzys, jaki dotknął klub na początku drugiej dekady XXI wieku. W pewnym momencie zasłużona dla polskiej piłki Polonia wylądowała w IV lidze. Od tego momentu klub sukcesywnie pnie się w górę. W Bytomiu wierzą, że w tym sezonie ich ulubieńcy wykonają kolejny krok w ligowej hierarchii. Polonia Bytom, kadra: BRAMKARZE: Axel Holewiński, Jakub Rybacki, Karol Szymkowiak OBROŃCY: Michał Bedronka, Dominik Konieczny, Szymon Michalski, Oliwier Miller, Adrian Piekarski, Radosław Seweryś, Remigiusz Szywacz, Olivier Wypart POMOCNICY: Konrad Andrzejczak, Tomasz Gajda, Oliwier Kwiatkowski, Mikołaj Łabojko, Sebastian Steblecki, Patryk Stefański, Wojciech Szumilas, Grzegorz Szymusik, Daniel Ściślak, Piotr Topolewski, Lucjan Zieliński, Filip Żagiel NAPASTNICY: Kamil Siudak, Kamil Wojtyra, Kacper Żabiński SZTAB SZKOLENIOWY: Łukasz Tomczyk (I trener), Łukasz Ocimek (II trener), Dawid Mróz (asystent trenera), Wojciech Mróz (asystent trenera), Mirosław Kuczera (trener bramkarzy), Jerzy Szpernalowski (kierownik drużyny), Szymon Woźniak (fizjoterapeuta), Wiesław Handziuk (fizjoterapeuta), Piotr Szymik (lekarz), Łukasz Juchnik (trener przygotowania motorycznego), Paweł Leksy (analityk)

Pójść za ciosem

Nadrabiamy ligowe zaległości. W środowy wieczór piłkarze Skry Płomienia podejmą na Lorecie Unię Rędziny. Mecz rozpocznie się punktualnie o godzinie 19:00. Wstęp po zakupie biletu w cenie 10 złotych.  Efektowne zwycięstwo nad AKS-em Mikołów z pewnością ucieszyło naszych piłkarzy i ich kibiców. Na długie świętowanie i rozpamiętywanie pierwszego domowego zwycięstwa nie ma jednak czasu. W środę bowiem najwyższa pora na odrobienie zaległości. Na Loretę przyjeżdża Unia Rędziny.  Pierwotnie pojedynek ten miał odbyć się miesiąc temu – 15 września, jednak ze względu na olbrzymie opady deszczu i niesprzyjającą aurę został odwołany. Nie oznacza to bynajmniej, że obie drużyny nie miały okazji się w ostatnim czasie zmierzyć. Kilka dni później bowiem odbył się mecz Poltent Pucharu Polski, w którym Unia okazała się lepsza, wygrywając 4:0.  Wydaje się jednak, że wówczas mieliśmy do czynienia z zupełnie inną drużyną Skry. Nasi rezerwiści przez ten czas zdecydowanie okrzepli w starciach z bardziej doświadczonymi rywalami, czego efektem choćby domowy remis z Szombierkami Bytom (3:3) czy wspomniane już, niedzielne zwycięstwo nad AKS-em (9:1).  Oczywiście Unia to zespół, którego nie sposób zlekceważyć. Tuż po pucharowej potyczce ze Skrą Płomieniem podopieczni Krystiana Kotarskiego wygrali 6:0 z Szombierkami, co tylko pokazuje potencjał drzemiący w ekipie, jeszcze kilka miesięcy temu rywalizującej w IV lidze.  Liczymy na to, że piłkarze Skry Płomienia pójdą za ciosem i w środę dopiszą do swojego dorobku kolejne cenne trzy punkty.  V liga, gr. płn (II liga śląska) – 6. kolejka (zaległy)  Skra Płomień Częstochowa – Unia Rędziny  Środa (16 października), godz. 19:00  Wstęp: 10 złotych

Krzysztof Ciesielski: Głód gry, jest coraz większy

Krzysztof Ciesielski jeszcze kilka miesięcy temu trenował z pierwszym zespołem Skry. Niestety ambitne plany młodemu piłkarzowi pokrzyżowała kontuzja. W oczekiwaniu na jego powrót na boisko postanowiliśmy zamienić z nim kilka słów.  Krzysztof Ciesielski, to młody, 17-letni piłkarz Skry, który od początku swojej przygody z futbolem wykazuje ogromny potencjał. Rozwój zawodnika w ostatnim czasie mocno zahamowały kontuzje. Postanowiliśmy sprawdzić, co u niego słychać.  – Moja rehabilitacja przebiega zgodnie z planem. Od miesiąca, po konsultacji z lekarzem, wykonuję bardziej dynamiczne ćwiczenia i dokładam większe ciężary – opowiada Ciesielski. – Myślę, że powrót na boisku w treningu indywidualnym nastąpi już za chwilę, lecz od treningów z drużyną dzielą mnie jeszcze około 3-4 miesiące.  Przed kontuzją młody reprezentant naszej Akademii miał okazję trenować z pierwszym zespołem. Jak wspomina ten czas i czy jest coś, czego nauczył się w tym okresie?  – Treningi z pierwszym zespołem dały mi duże przetarcie w grze seniorskiej. Uważam, że dzięki temu najwięcej i najszybciej rozwinąłem się pod względem zarówno taktycznym jak i szybkościowym. Okres ten wspominam bardzo dobrze jako jeden z najlepszych w moim życiu – nie ukrywa nasz rozmówca.  Piłka nożna, to przede wszystkim pasja dla młodego zawodnika, który nie może już doczekać się powrotu do gry.  – Myślę, że głód gry, jest coraz większy, lecz nie wpłynie to na mnie w żaden sposób. Do każdego treningu i meczu podchodziłem zawsze tak samo i nie uważam, że to odczucie coś we mnie zmieni – kończy naszą pogawędkę Krzysztof Ciesielski.  Młodemu piłkarzowi życzymy jak najszybszego powrotu na boisko! 

Rezerwy nie miały litości!

Najwierniejsi sympatycy naszego klubu, pomimo przenikliwego wiatru i opadów deszczu, wspierali młodych piłkarzy Skry Płomienia w kolejnym meczu o punkty II ligi śląskiej. I chociaż aura nie dopisała mogą być zadowoleni z postawy Skrzaków, którzy pokonali wyżej sklasyfikowaną ekipę AKS-u Mikołów aż 9:1! Co warte podkreślenia na listę strzelców wpisało się ośmiu naszych zawodników. W niedzielne przedpołudnie rezerwy Skry Częstochowa podejmowały na Lorecie AKS Mikołów. Goście uznawani byli za faworytów tego pojedynku, posiadając w swoich szeregach kilku naprawdę doświadczonych piłkarzy. W wyjściowej jedenastce mikołowian znalazł się jeden młodzieżowiec, podczas gdy w naszej kadrze tylko dwóch zawodników było seniorami, choć liczyli po… 21 lat. Owszem, wierzyliśmy po cichu na domowe trzy punkty, jednak chyba nikt nie spodziewał się, że nasi młodzi piłkarze w tak efektowny sposób poradzą sobie z wyżej notowanym przeciwnikiem. I połowa Ale po kolei, bowiem pierwsze minuty nie zwiastowały tego, co wydarzyło się później. Obie drużyny w początkowej fazie spotkania nie potrafiły stworzyć sobie klarownych sytuacji. Z naszej strony swoje możliwości z dystansu sprawdził najpierw Alan Sukiennicki, a chwilę później płaskim strzałem Mateusz Kaczmarek. Tak się złożyło, że to goście jako pierwsi wykreowali groźną sytuację pod naszą bramką. Jakub Nowak wykonał długą wrzutkę w stronę Wojciecha Drewniaka na długi słupek, jednak ten źle wymierzył lot piłki i nie oddał czystego strzału. Jak kończyć takie sytuacje pokazał Kacper Noworyta, który dosłownie dwie minuty później głową otworzył wynik spotkania. Niewiele brakło, by goście wyrównali. Świetną interwencję zanotował jednak wówczas wracający do bramki po kontuzji kostki Bartosz Warszakowski. Młody golkiper naszej ekipy fantastycznie zatrzymał uderzenie Damiana Furczyka, a próbujący dobitki Jakub Nowak nie trafił czysto w piłkę i… to by było praktycznie na tyle, jeśli chodzi o konkretne sytuacje piłkarzy z Mikołowa. Owszem, chwilę wcześniej Furczyk próbował z rzutu wolnego uderzyć bezpośrednio, a groźnie mogłoby być również chwilę później, gdyby Damian Wasiak sięgnął piłki, jednak to Skrzacy przejmowali inicjatywę i już wkrótce miały to podkreślić zdobywane przez nich bramki. A te przyszły niemal lawinowo w ciągu dziesięciu minut. Wynik na 2:0 podwyższył Kacper Tomzik, na 3:0 trafił Seweryn Cieślak, natomiast kilka minut przed końcem pierwszej połowy futbolówkę w siatce umieścił nie marnujący takich okazji Noworyta, któremu asystował Mateusz Kaczmarek. Sam ofensywny pomocnik naszej ekipy również wpisał się na listę strzelców, otwierając kanonadę tuż po zmianie stron. II połowa W 54. minucie pojedynku sztab szkoleniowy gości został zmuszony do dokonania zmiany. W miejsce kontuzjowanego Damiana Furczyka pojawił się Igor Niedźwiedzki, który kilkanaście sekund po wejściu na murawę zdobył bramkę dla AKS-u. Mikołowianie, jeśli jeszcze mieli jakieś nadzieje, pozbyli się ich w 64. minucie. Wówczas bowiem doszło do rzadko spotykanej sytuacji. Arbiter ukarał mianowicie dwiema żółtymi kartkami Cieślaka i Jakuba Nawrockiego. Ponieważ dla tego drugiego była to druga indywidualna kara w konsekwencji obejrzał czerwony kartonik i musiał opuścić boisko, osłabiając dodatkowo swój zespół. To nie jest też tak, że z rywali całkowicie zeszło powietrze, ale podopieczni Tomasza Szymczaka bezlitośnie punktowali błędy rywali. Trafienie głową zanotował Konrad Magnuszewski, a chwilę później świeżo wprowadzony Konrad Waluda. Nasz 18-letni napastnik do swoich statystyk w niedzielnym meczu dopisał również asystę, po której ósmą bramkę na konto Skrzaków zaliczył równie młody Mikołaj Kasprzycki. Kanonadę zakończył po pięknej, koronkowej wręcz akcji zespołowej Kacper Kożuch. Koniec! Wysokie zwycięstwo musi cieszyć wszystkich sympatyków Skry. W tym miejscu warto podziękować im za obecność na meczu. Pomimo przenikliwego wiatru i ciągle padającego deszczu wiernie wspierali młodych zawodników, którzy odwdzięczyli się pierwszym domowym zwycięstwem, nie mając litości dla AKS-u. Wynik z pewnością oddał naszej ekipie bolesną nieraz naukę wyciągniętą ze wszystkich poprzednich pojedynków. I chociaż zdajemy sobie sprawę, że do końca sezonu zdarzą się naszym młodym zawodnikom potknięcia swoją pracą zasłużyli na tak efektowny moment triumfu. II liga śląska – 10. kolejka Skra Płomień Częstochowa – AKS Mikołów 9:1 (4:0) 1:0 Kacper Noworyta (17’), 2:0 Kacper Tomzik (32’), 3:0 Seweryn Cieślak (38’), 4:0 Kacper Noworyta (42’), 5:0 Mateusz Kaczmarek (47’), 5:1 Igor Niedźwiedzki (58’), 6:1 Konrad Magnuszewski (68’), 7:1 Konrad Waluda (70’), 8:1 Mikołaj Kasprzycki (83’), 9:1 Kacper Kożuch (88’) Skra Płomień: Warszakowski – Magnuszewski, Leśniak-Paduch (46’ Korzeniewski), Despet – Kołodziejczyk, Niedzielski (K) (61’ Kożuch), Sukiennicki (77’ Garczarek), Tomzik (46’ Kroczek), Kaczmarek, Cieślak (77’ Kasprzycki) – Noworyta (61’ Waluda) AKS: Soliński – Góralczyk (46’ Mańka), Nawrocki, Ściętek (K) (79’ Dusza), Wasiak (46’ Kopiec), Furczyk (67’ Kapias), Nowak (57’ Niedźwiedzki), Drewniak, Danch, Biłka (46’ Osiecki), Gancarczyk (46’ Wujec)

Komunikat odnośnie stanu zdrowia Miłosza Garstkiewicza

Podczas sobotniego (12.10) meczu naszej drużyny z Zagłębiem Sosnowiec doszło do nieprzyjemnego zdarzenia. Bramkarz Skry, Miłosz Garstkiewicz zderzył się z jednym z rywali i nie był w stanie dokończyć pojedynku, opuszczając boisko na noszach. W ostatnich godzinach przeszedł badania, które mogą napawać nas optymizmem. Nie wykazały one bowiem urazów głowy ani złamań.  W 69. minucie meczu pomiędzy Zagłębiem Sosnowiec a Skrą Częstochowa golkiper naszej ekipy, Miłosz Garstkiewicz, podczas interwencji niefortunnie zderzył się z piłkarzem Zagłębia – Bartoszem Snopczyńskim. Widać było, że najbardziej narażone na uraz w tej sytuacji była głowa oraz bark bramkarza Skry.  Obok naszego zawodnika natychmiast pojawiły się służby medyczne, udzielając mu pierwszej pomocy. 21-latek nie był w stanie wrócić do gry i boisko opuścił na noszach, po czym udał się do szpitala.  Chociaż wszystko wyglądało bardzo niepokojąco możemy z ulgą poinformować, że pierwsze badania wykazały brak urazów głowy oraz brak złamań. W najbliższych dniach Garstkiewicz przejdzie serię dodatkowych badań pozwalających dokładnie określić moment, w którym będzie mógł wrócić na boisko.  Miłosz, trzymaj się i wracaj szybko!