Pierwszy turniej rocznika 2018

Młodzi piłkarze z rocznika 2018 rozegrali swój pierwszy w życiu turniej. Odbył się on w Hucie Starej. Rywalizacja była bardzo intensywna, bowiem nasi najmłodsi zawodnicy rozegrali aż jedenaście spotkań, trwających po dwanaście minut. Z wielką satysfakcją oglądaliśmy ich radość po każdym strzelonym golu. – Pierwsze koty za płoty. Chłopcy rywalizowali w turnieju, w którym zmierzyli się z rówieśnikami, ale też z chłopcami starszymi o rok. Dzisiaj najważniejsze były radość z gry i poznanie smaku turniejowego grania. Było bardzo dużo grania, ale pogoda dopisała. Wszyscy otrzymali pamiątkowy medal. Jesteśmy dumni z chłopaków – relacjonują trenerzy Bartek Gałkowski i Marek Juszczyk. Z pewnością wrażenia jakie towarzyszyły naszym zawodnikom jeszcze długo ich nie opuszczą.

Mecz na szczycie dla Lecha

Piłkarki Skry Ladies przegrały 0:2 w Poznaniu z Lechem/UAM. Chociaż nasz zespół wykreował sobie więcej sytuacji ze stolicy Wielkopolski wróciliśmy bez punktów. Mimo porażki Ladies wciąż plasują się na drugiej lokacie w tabeli Orlen 1 Ligi Kobiet. Mecz pomiędzy Lechem/UAM Poznań a FC Skrą Ladies śmiało określić można było hitem 18. kolejki Orlen 1 Ligi. Lech wiosną notuje rewelacyjną serię i z ligowego średniaka wyrósł do miana zespołu aspirującego do… awansu. W przypadku Ladies, poza jednym potknięciem z Legią Warszawa, również możemy mówić o świetnej formie. Stąd też emocjami, które nas czekały, można było obdzielić kilka wcześniejszych pojedynków. Obie drużyny od początku grały uważnie. Jednak już w 6. minucie spotkania doszło do kontrowersyjnej sytuacji. W pole karne wpadła Natalia Kuźdub, ale Poniedziałek zdecydowanym wślizgiem odebrała piłkę naszej zawodniczce. Z perspektywy trybun wydawało się, że możemy domagać się jedenastki, jednak pani arbiter była pewna swojej decyzji. Trzeba przyznać, że obie strony grały uważnie, szukając błędów rywalek. Okazji po obu stronach nie brakowało, choć nieco większą ilością strzałów mogły w początkowym fragmencie pochwalić piłkarki ze stolicy Wielkopolski. Nie były to jednak strzały mogące w jakikolwiek sposób zagrozić bramce strzeżonej przez Karolinę Szulc. W 18. minucie piłka w okolicach 18 metra trafiła w okolice Oliwii Frontczak, która uderzyła bez zastanowienia. Piłka zmierzała tuż przy słupku w światło bramki, a swoją drużynę przed utratą gola uratowała skuteczną interwencją golkiperka. Była to chyba najlepsza okazja dla naszej drużyny, która w pierwszej odsłonie spotkania posiadała inicjatywę, często zapędzając się w szesnastkę rywalek. Brakowało jednak ostatniego podania bądź skutecznej finalizacji. Jak choćby w 41. minucie, gdy Natalia Liczko wrzucała z prawej strony pola karnego, jednak żadnej z naszych zawodniczek nie udało się skierować głową piłki do siatki. Drugą połowę lepiej rozpoczęły gospodynie, ale nasza formacja defensywna zachowywała spokój, skutecznie przerywając akcje rywalek. Czujność zachowywała również Szulc. Ladies nie przypatrywały się biernie poczynaniom rywalek i w 51. minucie faulowana Justyna Matusiak sama wykonała rzut wolny, po którym piłka miękko zmierzała pod poprzeczkę Lecha, jednak ponownie na wysokości zadania stanęła Anna Laskowska. W 59. minucie w doskonałej sytuacji znalazła się Justyna Chudzik, ale znów zabrakło odrobiny szczęścia. Nie minęło pięć minut, kiedy ponownie po stałym fragmencie gry główkowała Czechowska. I piłka w niewielkiej odległości minęła słupek. Z biegiem czasu poznanianki coraz częściej skutecznie zamykały skrzydła, utrudniając nam przeprowadzanie akcji lewą bądź prawą flanką, przy okazji stosując wysoki pressing. Bramka dla Lecha padła z szybkiego ataku w 79. minucie, kiedy potężnym strzałem z około 17 metrów popisała się Małgorzata Jurek. Po tym trafieniu Ladies otworzyły się, szukając okazji do wyrównania. Lechitki również nie zadowalały się jednobramkowym prowadzeniem. Patrząc na intensywność można było odnieść wrażenie, że mamy nie osiemdziesiątą, a… pierwszą minutę spotkania. Niestety to podopieczne Alicji Zając cieszyły się z bramki numer dwa. W 90. minucie kontratak przeprowadziła Małgorzata Jurek, a sfinalizowała go w sytuacji sam na sam uderzeniem na krótki słupek Matylda Kościelak. Chociaż Ladies cały czas szukały bramki kontaktowej piłkarki Lecha starały się jak najdłużej utrzymywać przy piłce i robiły wszystko, by przerwać ataki naszej drużyny. Tym sposobem dowiozły do końcowego gwizdka zwycięstwo, chociaż trzeba przyznać, że w doliczonym czasie gry mogły mówić o szczęściu, bowiem po uderzeniu Soni Nierychło piłka uderzyła w poprzeczkę. – Gratuluję gospodarzom dzisiejszego spotkania, byli dzisiaj bardziej odważni i wygrali ten mecz – mówi trener Patryk Mrugacz. – W naszych szeregach panuje duży niedosyt. Ja tylko przytoczę: 6 do 3 w sytuacjach bramkowych na korzyść naszego zespołu, statystyka oczekiwanych bramek 2,89 do 1,27 na naszą korzyść, a wyjeżdżamy stąd bez punktów. Mieliśmy dzisiaj plan na ten mecz, dobrze funkcjonowaliśmy w pressingu wysokim, zamykając rywala na swojej połowie szczególnie między 10 a 27 minutą. To był też moment, kiedy dominując musisz zadać cios. Mimo klarownych sytuacji nie udało nam się trafić do bramki. Druga połowa to zmiana sposobu grania, który biorę na siebie – podjąłem taką decyzję ponieważ mieliśmy problem z podaniem między linie i przyspieszeniem gry oraz z szerokimi 10-tkami, które wyciągały nam stoperów i otwierały przestrzeń za linią obrony. Po obejrzeniu tych sytuacji już po meczu podjąłbym inne działania celem neutralizacji zagrożenia. Mieliśmy też odbudowę i kompensację więc mimo tego, że to zagrożenie się zdarzało, radziliśmy sobie z nim. Do otwarcia wyniku przynajmniej trzy razy mogliśmy to zrobić przed przeciwnikiem. Niestety nie dźwignęliśmy tego mentalnie. Potrzeba nam dużo spokoju zarówno na boisku jak i poza nim. Wiem na co mogę liczyć od tego zespołu, zrobimy ze sztabem wszystko, żeby kulejące rzeczy naprawić w tym tygodniu i żeby w najbliższą niedzielę wszyscy zobaczyli taką Skrę jaką przyzwyczailiśmy się oglądać – zakończył swój komentarz na temat meczu trener Mrugacz. Lech/UAM Poznań – FC Skra Ladies Częstochowa 2:0 (0:0) 1:0 Małgorzata Jurek (79’), 2:0 Matylda Kościelak (90’) Lech: Laskowska – Poniedziałek, Sawicka, Kuleczka – Wojciechowska (75’ Kubka), Porada, Piechocka, Przybył (60’ Purgacz), Kościelak – Nowaczyk (60’ Jurek), Wojtkowiak (89’ Rosińska) Skra: Szulc – Czechowska (65’ Lulkowska), Ozieriańska, Baszewska – Wodarz, Frontczak, Matusiak, Szmatuła – Liczko (82’ Nierychło), Kuźdub, Chudzik (75’ Dubiel)

Przegrywamy w Puławach [RELACJA]

Skra Częstochowa przegrała w Puławach z Wisłą Grupa Azoty 0:1 w meczu 30. kolejki 2. ligi. Gospodarze bramkę na wagę trzech punktów zdobyli w 83. minucie, a jej autorem był Maciej Bortniczuk. Puławianie przystępowali do sobotniego meczu wyraźnie podrażnieni porażkami z Kotwicą Kołobrzeg i Olimpią Grudziądz. Szczególnie ta druga porażka odbiła się na sytuacji Dumy Powiśla w tabeli 2. ligi. Skrzacy również w ostatnich dwóch meczach zanotowali dwie porażki, z czego – podobnie jak w przypadku Wisły – jedna była odniesiona z zespołem z niższych rejonów w tabeli. Bez bramek Gospodarze zaczęli agresywnie i już po kilkunastu sekundach od pierwszego gwizdka wysoko odebrali piłkę, jednak wrzutka w szesnastkę z prawej strony nie znalazła adresata. Nasi piłkarze mimo to szybko wskoczyli na właściwe tory i prowadzili grę, skutecznie niwelując wszelkie próby ataków zespołu z Puław. Dzięki wysokiemu pressingowi dochodziliśmy do okolic pola karnego, sprawiając sporo kłopotów rywalom, jednak gospodarze zachowywali czujność, utrudniając nam finalizację akcji. W 19. minucie mocno przyciśnięty golkiper Wisły, Oskar Mielcarz, popełnił błąd, po którym pojawiła się okazja w postaci stałego fragmentu gry, jednak ostatecznie dośrodkowanie ofensywnie usposobionego w sobotnie popołudnie Oliviera Wyparta trafiło w rękawice Mielcarza. Na pierwszą konkretną sytuację strzelecką kibice czekać musieli do 29. minuty spotkania. Wówczas piłka po ekwilibrystycznym podaniu Jakuba Niedbały trafiła do Wyparta, który zdecydował się na uderzenie. Niestety jego strzał został zablokowany. Był to jednak jasny sygnał, że nasza gra zaczyna przynosić efekty. Gościom również zapaliła się lampka ostrzegawcza i w 33. minucie po długim wykopie golkipera Wisły groźnie zrobiło się pod bramką Jakuba Rajczykowskiego, jednak ani Piotr Giel ani Mateusz Klichowicz nie zdołali oddać strzału i całą sytuację uspokoił nasz bramkarz. Był to początek fragmentu, w którym inicjatywę przejęli gospodarze. W 38. minucie po dośrodkowaniu Klichowicza piłkę na rzut rożny wybił Oliwier Kucharczyk. Nerwowo na boisku zrobiło się cztery minuty później. Po upadku w polu karnym Klichowicza gospodarze domagali się rzutu karnego, tymczasem arbiter uznał, że kapitan Wisły próbował wymusić jedenastkę i ukarał go żółtym kartonikiem. Gospodarze przed końcowym spróbowali jeszcze szczęścia za sprawą Damian Kołtańskiego, ale tym uderzeniem młodzieżowiec Wisły nie mógł zaskoczyć Rajczykowskiego. Piłkarze czekali na sędziów O motywacji obu zespołów świadczy fakt, że piłkarze obu drużyn byli gotowi do gry kilkadziesiąt sekund przed powrotem z szatni arbitrów. Kiedy jednak rozpoczęliśmy trzy kwadranse drugiej odsłony gry znów byliśmy świadkami dość zamkniętego meczu. Obie strony doskonale bowiem zdawały sobie sprawę, że jeden błąd może mieć ogromne skutki w kontekście układu tabeli. Były okazje W 50. minucie świetnie utrzymał się przy piłce na 40 metrze Igor Ławrynowicz, następnie pomimo asysty rywali podprowadził sobie piłkę w okolice pola karnego, po czym posłał ją w kierunku Mateusz Maćkowiaka. Dośrodkowanie naszego wahadłowego przeciął jeden z defensorów puławian, a rzut rożny zakończył główkowaniem Oliwier Kucharczyk. Nieco ponad pięć minut później długie podanie w kierunku wbiegającego w pole karne Macieja Masa wykonał Wypart. Niestety po główce naszego napastnika futbolówka w bliskiej odległości minęła słupek bramki strzeżonej przez Mielcarza. Goście również próbowali dostać się w bezpośrednie okolice bramki naszego zespołu, jednak brakowało im ostatniego podania, bądź dobrze ich pomysły odczytywało trio naszych stoperów, podania przecinając skutecznymi interwencjami. Gramy w osłabieniu i tracimy bramkę W 76. minucie czerwoną kartkę otrzymał nieco ponad dziesięć minut wcześniej wprowadzony na murawę Mateusz Kaczmarek. Sytuacja ta jakby dodała nowych sił gospodarzom, którzy coraz śmielej przedostawali się w okolice naszego pola karnego. Tutaj jednak zwykle ich ataki się kończyły. Aż do 83. minuty. Wówczas po akcji przeprowadzonej lewym skrzydłem piłkę z najbliższej odległości skierował do bramki Maciej Bortniczuk. Co ciekawe stracona bramka nie zaspokoiła apetytow gospodarzy wciąż szukających okazji do podwyższenia wyniku. W 86. minucie choćby strzelał ponownie Bortniczuk, a kilka minut później próbował po rzucie rożnym uderzyć głową Karol Noiszewski. Gra nabrała zatem rumieńców, bo i nasi zawodnicy nie mieli zamiaru składać broni. W doliczonym czasie gry fenomenalnym uderzeniem z dalekiego dystansu popisał się Przemysław Sajdak, ale futbolówka odbiła się od poprzeczki. Chociaż podopieczni Konrada Geregi aż do końcowego gwizdka próbowali za wszelką cenę doprowadzić do remisu ostatecznie trzy punkty zostały w Puławach. Wisła Puławy – Skra Częstochowa 1:0 (0:0) 1:0 Maciej Bortniczuk (83’) Wisła: Mielcarz – Seweryś, Tkocz, Flak – Skałecki (74’ Nojszewski), Kołtański (58’ Kumoch), Janicki (58’ Noiszewski), Bortniczuk – Klichowicz, Kargulewicz (89’ Kaczorowski), Giel (89’ Manuolo) Skra: Rajczykowski – P. Kucharczyk, Bartosiak, O. Kucharczyk – Kołodziejczyk (71’ Gzieło), Ławrynowicz (86’ Dzięgielewski), Wypart, Maćkowiak (71’ Winciersz), Niedbała (63’ Kaczmarek), Sajdak – Mas (86’ Grzelka)

Ważny mecz w Puławach

Już jutro (27 kwietnia) piłkarze Skry w Puławach zmierzą się z tamtejszą Wisłą Grupa Azoty. Mecz rozpocznie się o godzinie 17:00. Transmisję przeprowadzi serwis Pilot WP. Nie ma co ukrywać. Czekające nas starcie jest niezwykle ważne w kontekście układu drugoligowej tabeli. Tym bardziej, że sezon wkracza w decydującą fazę i każdy punkt jest na wagę złota. Wszyscy doskonale pamiętamy, że jesienią na Lorecie Skrzacy triumfowali dość wyraźnie. Po dwóch bramkach Przemysława Sajdaka, a także po jednej Piotra Noconia i Oliviera Wyparta wygraliśmy 4:1. Wydaje się jednak, że w sobotę tak łatwo nie będzie. Wisła Grupa Azoty znajduje się w trudnej sytuacji. Zespół jest bezpośrednio zagrożony miejscem w strefie spadkowej i przed trzydziestą serią gier legitymuje się dorobkiem 33 punktów. Mało tego, zawodnicy prowadzeni przez Mikołaja Raczyńskiego w ostatnich dwóch meczach nie zdobyli punktu. I o ile porażka z Kotwicą Kołobrzeg mogła być wkalkulowana, o tyle szczególnie bolesna wydaje się przegrana w Grudziądzu, z Olimpią, która tym samym zrównała się z Wisłą. Dodajmy, że tyle samo oczek ma na koncie GKS Jastrzębie. Nikogo nie trzeba więc przekonywać, że Duma Powiśla przystąpi do meczu bardzo zmotywowana. Warto dodać, że do momentu wspomnianych dwóch ostatnich pojedynków puławianie wiosną przegrali tylko raz – z Sandecją Nowy Sącz, notując od startu rundy dwa zwycięstwa i pięć remisów. Najskuteczniejszym strzelcem naszych najbliższych rywali, jest Mateusz Klichowicz, który 6-krotnie znajdował drogę do bramki rywali. Gol mniej widnieje na koncie Piotra Giela. Warto również wspomnieć, że w kadrze Wisły znajduje się kilku zawodników, dobrze znanych naszym kibicom. Mowa choćby o Janie Flaku czy Karolu Noiszewskim. Z pewnością, jak powiedzieliśmy na wstępie, Skrzaków nie czeka spacerek. W sobotę będziemy zatem świadkami zaciętego pojedynku, w którym obie strony rzucą na szalę, co najlepsze. A kto ostatecznie wróci do domu z tarczą? O tym przekonamy się w sobotę, 27 kwietnia, o godzinie 17:00. Mecz Wisła Grupa Azoty Puławy – Skra Częstochowa transmitowany będzie w serwisie Pilot WP.

Cel jest jeden

Przed sobotnim meczem ze Spartą Szczekociny piłkarze rezerw Skry mają jeden cel – kolejne trzy punkty do ligowej tabeli. Nie da się ukryć, że nasi młodzi zawodnicy są faworytami tego pojedynku. Jego początek wyznaczono na godzinę 15:30. Trwa fenomenalna passa młodych piłkarzy Skry. Podopieczni Tomasza Szymczaka po raz ostatni zaznali goryczy porażki 7 października w Pankach! Seria domowych meczów zakończonych zwycięstwem bądź remisem ciągnie się natomiast od 14 października. Wszystko to sprawia, że nasze rezerwy są zdecydowanym faworytem sobotniego starcia ze Spartą Szczekociny. Jednak pomimo iż nasz rywal zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli klasy okręgowej nikt nie zamierza go lekceważyć. Wszyscy pamiętamy bowiem, że w pierwszym meczu pomiędzy obydwoma zespołami padł remis 2:2. Ponadto wiosną Sparta wygrała w Konopiskach z Lotem, a jesienią zdołała wywieźć punkt ze Stradomia czy Krzepic. Mimo wszystko Skrzakom przyświeca jeden cel – dopisanie do dorobku trzech kolejnych punktów. Warto bowiem pamiętać, że właśnie taki dystans dzieli nas od liderującej rywalizacji ekipie z Panek. Czy to się uda? Najlepiej przekonać się samemu. Mecz odbędzie się w sobotę (27 kwietnia) na Miejskim Stadionie Piłkarskim przy ulicy Loretańskiej. Pierwszy gwizdek usłyszymy o godzinie 15:30. Wstęp po zakupie wejściówki w cenie 10 złotych.

Poznaliśmy arbitrów sobotniego meczu

Już w sobotę piłkarze Skry będą gościć w Puławach, gdzie zmierzą się z tamtejszą Wisłą Grupa Azoty. Polski Związek Piłki Nożnej opublikował w czwartkowe popołudnie komunikat, w którym wyznaczył obsadę sędziowską na ten pojedynek. Na sędziego głównego zbliżającego się wielkimi krokami starcia został wyznaczony pan Marcin Bielawski z Mysłowic. Sędziami asystentami będą panowie Przemysław Golonka i Dominik Paul, natomiast funkcję arbitra technicznego pełnić będzie pan Przemysław Burliga. Główny rozjemca sobotniego spotkania w bieżącym sezonie sędziował mecz naszej drużyny z GKS-em Jastrzębie. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem, a Bielawski rozdał zawodnikom osiem żółtych kartek. Będzie to dla niego dziewiąty mecz w roli sędziego głównego w bieżącym sezonie 2. ligi.

Przedstawiamy rywala: Wisła Puławy

Historia Wisły Puławy sięga czasów dwudziestolecia międzywojennego. Klub założyli uczniowie jednego z tamtejszych gimnazjów, którzy z czasem zaczęli korzystać z uprzejmości wojska. Najlepszy okres w historii Wisły przypada na XXI wiek. Historia klubu z Puław sięga jeszcze czasów przedwojennych. W 1923 uczniowie jednego z gimnazjów założyli klub piłkarski. Kierował nimi z pewnością młodzieńczy zapał, bowiem klub nie miał początkowo ani boiska ani sprzętu. Dopiero z czasem pomocną dłoń wyciągnął w ich kierunku komendant 2 Pułku Saperów Kaniowskich, który pozwolił na korzystanie z boiska wojskowego. Przerwę w działalności klubu wymusiła oczywiście wojna, po której reaktywowano klub. Ten przez lata krążył w okolicach lig okręgowych i międzyokręgowych. Wreszcie kampania 1981/82 zakończyła się awansem do III ligi, w której klub utrzymał się przez dekadę. Po degradacji klub na dłużej utknął na czwartym i piątym ligowym poziomie. Zmiany przyniósł dopiero przełom pierwszej i drugiej dekady XXI wieku. Wisła najpierw uzyskała premierę do III ligi, a już dwa lata później awansowała na poziom II ligi. Po pięciu sezonach doszło do największego sukcesu w historii klubu. Chociaż puławianie uplasowali się na czwartym miejscu w II ligi, jednak dzięki nieprzyznaniu licencji Zawiszy Bydgoszcz Wisła znalazła się na zapleczu PKO BP Ekstraklasy. Niestety przygoda z I ligą potrwała tylko rok. Trzeba jednak przyznać, że Duma Powiśla walczyła dzielnie i do rywalizacji barażowej o utrzymanie ambitnym piłkarzom zabrakło zaledwie dwóch oczek. Jeśli ktoś myślał, że puławianie szybko włączą się do walki o powrót na zaplecze I ligi musiał być srogo zawiedziony. Dwanaście miesięcy po degradacji z I ligi, kibicom przyszło przełknąć gorycz spadku do III ligi. W niej Wisła rywalizowała przez trzy sezony, zawsze kręcąc się w okolicach czołowych miejsc. Mówi się, że do trzech razy sztuka i rzeczywiście – trzeci sezon puławianie zakończyli zwyciężając w cuglach, z 23 punktami przewagi nad drugim miejscem. Mało tego, jako jedyni dobili do granicy stu strzelonych bramek! W minionym sezonie Wisła sezon zakończyła na piątym miejscu, co pozwoliło jej walczyć w barażach. Tam niestety musiała uznać wyższość Stomilu Olsztyn (1:3). Z tego faktu jednak nikt w Puławach nie robi tragedii. Mimo wszystko w tym roku cele się zmieniły. Po imponującym początku Wisła spuściła z tonu i obecnie walczy o utrzymanie w II lidze. Przydomek: Duma Powiśla Barwy: biało-niebieskie Rok powstania: 1923 Wisła Grupa Azoty Puławy (Kadra): Bramkarze: Paweł Łakota, Oskar Mielcarz, Kacper Murat Obrońcy: Dominik Cheba, Jan Flak, Adam Gałązka, Kacper Kaczorowski, Danian Pavlas, Radosław Seweryś, Maksymilian Tkocz, Łukasz Wiech Pomocnicy: Robert Janicki, Kamil Kargulewicz, Mateusz Klichowicz, Karol Noiszewski, Damian Kołtański, Mikołaj Kosior, Kamil Kumoch, Franciszek Łuczuk, Janusz Nojszewski, Manuel Ponce Garcia, Oskar Przywara, Krystian Puton, Przemysław Skałecki Napastnicy: Maciej Bortniczuk, Piotr Giel, Kacper Szymanek