“Trzy szybkie z…” Nikodemem Leśniakiem-Paduchem

Gościem dzisiejszego odcinka cyklu “Trzy szybkie z…”, jest Nikodem Leśniak-Paduch. 18-letni zawodnik Skry ma za sobą kolejny występ w pierwszym składzie naszej drużyny, a już za kilka dni uda się na zgrupowanie kadry narodowej do lat 19.  Nikodem Leśniak-Paduch dopiero zaczyna swoją przygodę w “dorosłej” piłce i trzeba przyznać, że z tygodnia na tydzień wygląda coraz lepiej. Co ważne, jest bardzo świadomym piłkarzem, który ciągle pracuje nad sobą i swoimi umiejętnościami.  Ostatni ligowy mecz z Resovią Rzeszów udowodnił drzemiący w nim potencjał. Zagrał naprawdę dobre spotkanie, więc naturalną koleją rzeczy stał się bohaterem dzisiejszych “trzech szybkich”.  Nikodem, wygraliśmy z Resovią Rzeszów, jednak trzeba przyznać szczerze, że jako defensywa mieliście ręce pełne roboty i nawet sam w pewnym momencie wybijałeś piłkę z linii bramkowej. Mimo wszystko moim zdaniem zagrałeś naprawdę dobry mecz, dając również sygnały kolegom do akcji ofensywnych i rozpoczynając kontrataki. Jak z Twojej perspektywy wyglądał ten pojedynek?  To fakt – wygraliśmy, podtrzymaliśmy dobrą serię i trzeci mecz z rzędu zdobyliśmy punkty. Fajnie, że w jednej sytuacji udało mi się uratować drużynę przed utratą gola wybijając piłkę z linii bramkowej. Ważne, że zagraliśmy na zero z tyłu, chociaż faktycznie nasza defensywa miała pełne „nogi” roboty. Ja korzystam z każdej możliwości, aby dołączyć się ofensywnie do akcji drużyny, a czasami dać nawet takim zachowaniem sygnał drużynie do ataku.  Dla Ciebie to już trzeci mecz ligowy, który rozegrałeś w pełnym wymiarze czasowym w wyjściowej jedenastce. Jak oceniasz, póki co, przebieg tego sezonu w swoim wykonaniu, de facto pierwszego, jeśli chodzi o grę na poziomie centralnym w seniorskiej piłce?  Piłka seniorska zdecydowanie różni się od piłki juniorskiej, doświadczyłem tego na własnej skórze już w swoim debiucie w pierwszym mecz tego sezonu na poziomie centralnym w Łodzi. Jak to mówią pierwsze koty za płoty, bo w jednej z akcji dałem przeciwnikom rzut karny, zabrakło doświadczenia i boiskowego „cwaniactwa”, ale z każdym kolejnym meczem nabywam kolejnych cennych doświadczeń i staję się lepszym. Ciężko na to pracuję, nie tylko na treningach.  Za kilka dni wyjedziesz na zgrupowanie kadry narodowej, to zapewne duża nagroda za pracę, którą wkładasz w codzienne treningi. Czy biorąc pod uwagę, że weźmiesz udział w turnieju towarzyskim w Hiszpanii, a sam spędziłeś sporo czasu w Akademii LaLiga, będzie to dla Ciebie swego rodzaju powrót sentymentalny do tego kraju?  Dla mnie to ogromne wyróżnienie i nagroda za ciężką pracę przez ostatnie lata, a fakt, że mecze odbędą się w Hiszpanii tym bardziej mnie cieszy, bo spędziłem tam trochę fajnego czasu. 

Dlaczego Estigarribia mógł zagrać z Resovią? Wyjaśniamy!

Chociaż Gabriel Estigarribia mecz w Bielsku-Białej zakończył już w 14. minucie spotkania z powodu bezpośredniej czerwonej kartki wystąpił w sobotnim meczu z Resovią Rzeszów. Stało się tak dzięki odwołaniu, które nasz klub wystosował w związku z wątpliwościami dotyczącymi słuszności zastosowanej kary. Komisja Dyscyplinarna PZPN przychyliła się do naszych argumentów i podjęła decyzję o anulowaniu czerwonej kartki. Do meczu 15. kolejki Betclic 2. ligi z Rekordem Bielsko-Biała chyba jeszcze długo będziemy wracali. Otworzyliśmy wynik, potem straciliśmy dwa gole, by w końcowych fragmentach gry zdobyć bramkę wyrównującą. Jakby tego było mało niemal całe spotkanie graliśmy w osłabieniu. Gabriel Estigarribia ukarany został bowiem czerwoną kartką już w 14. minucie meczu. Bezpośrednia czerwona kartka i wykluczenie z gry centralnego stopera Skry z naszego punktu widzenia była niewłaściwą decyzją sędziego, co potwierdziła analiza wideo. W związku z tym zarząd wraz ze sztabem szkoleniowym podjął decyzję o złożeniu odwołania od tej decyzji. Komisja Dyscyplinarna Polskiego Związku Piłki Nożnej po zapoznaniu się z zebranym materiałem dowodowym podjęła decyzję o anulowaniu czerwonej kartki dla Estigarribi. Dzięki temu nasz piłkarz mógł wystąpić w sobotnim pojedynku z Resovią Rzeszów i walnie przyczynił się do kolejnych trzech punktów wywalczonych przez nasz zespół. Pozostaje jedynie żałować, że pomyłka arbitra wpłynęła w tak dużym stopniu na przebieg spotkania w Bielsku-Białej, gdzie w pełnym zestawieniu niewątpliwie mogliśmy pokusić się o zwycięstwo.

Pechowa porażka

Rezerwy Skry przegrały w sobotę w Żarkach z Zielonymi 0:1. Jedyna bramka dla gospodarzy padła po rzucie karnym.  Chociaż Zieloni okupowali przed sobotnim spotkaniem ostatnie miejsce w tabeli doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że czekająca nas potyczka nie będzie spacerkiem. Piłkarze z Żarek po trudnym początku sezonu z każdym meczem krzepli w ligowych bojach i coraz częściej sprawiali problemy rywalom.  Nasi zawodnicy od pierwszego gwizdka przeważali, częściej byli przy piłce, jednak nie potrafili sforsować dobrze zorganizowanej obrony przeciwnika. W tej części gry najbliżej zdobycia bramki był Jakub Niedzielski, który minimalnie chybił z rzutu wolnego. Jeśli chodzi o gospodarzy zagrożenie pod naszą bramką tworzyli głównie ze stałych fragmentów gry oraz kontrataków, jednak nasza defensywa zachowywała czujność.  – Druga połowa zrobiła się bardziej chaotyczna. Dużo było walki fizycznej, a pod koniec spotkania sędzia podyktował bardzo wątpliwy rzut karny, który gospodarze zamienili na bramkę – relacjonuje przebieg kolejnych trzech kwadransów trener Tomasz Szymczak.  Warto w tym miejscu nadmienić, iż parę chwil wcześniej Niedzielski podczas oddawania strzału głową w polu karnym został trafiony przez obrońcę w tył głowy, ale gwizdek sędziego milczał.  – Pod koniec spotkania mieliśmy dwie doskonałe okazje, ale najpierw po strzale Niedzielskiego bramkarz wybił piłkę, a chwilę później Kuba przestrzelił obok bramki głową z piątego metra – opowiada szkoleniowiec naszych rezerw.  Niestety nie udało się młodym Skrzakom wywalczyć bramki, dającej choćby punkt do ligowej tabeli.  – Podsumowując to spotkanie, na pewno nie można odmówić chłopakom zaangażowania. Włożyli dużo serca, aby wygrać to spotkanie, ale czegoś zabrakło. Czasem szczęścia, czasem kilogramów, ale czasem też umiejętności. Przed nami mecz z Silesią Miechowice i liczę na szybką rehabilitację – zakończył trener Szymczak.  V liga, gr. płn. – 13. kolejka  Zieloni Żarki – Skra Płomień Częstochowa 1:0 (0:0)  1:0 Mateusz Niedbała (84’ – karny)  Zieloni: Ptak – Lach, Michalak, Garcarz, M. Niedbała (88′ Brzegowski), Obodecki, Nowakowski, Gwardyś, Olczyk, Gradzik (65′ Minor), Kot (80′ Ostaszewski)  Skra Płomień: Frukacz – Despet, Korzeniewski, Garczarek – Niedzielski, Kożuch, Sukiennicki, Tomzik (66’ Mądry) – Waluda, Kroczek, Cieślak (62’ Merta) 

Z Resovią za trzy!

Piłkarze Skry Częstochowa pokonali Resovię Rzeszów 1:0. Autorem bramki na wagę trzech punktów został Jakub Niedbała. To trzeci mecz naszej ekipy bez porażki.  Piłkarze Resovii dość długo czekają na ligowe zwycięstwo. Po raz ostatni zakończyli z tarczą pojedynek w połowie września, kiedy pokonali KKS Kalisz 2:0. Od tego czasu rzeszowianie dopisali do swojego dorobku zaledwie dwa punkty. Nietrudno więc zgadnąć z jakim założeniem podopieczni Jakuba Żukowskiego przyjechali na Loretę.  Świetna skuteczność  Już w 1. minucie spotkania Maciej Górski wpadł w pole karne i z linii bramkowej piłkę wybijał Hubert Sadowski. Niecałe pięć minut później strzelał z dystansu Marcin Urynowicz, ale jego uderzenie zablokował Jakub Stec.  Przewagę w początkowej fazie spotkania posiadali goście, jednak to Skrzacy otworzyli wynik, a konkretnie Jakub Niedbała, który zamknął dośrodkowanie z lewej strony boiska i pewnym uderzeniem skierował futbolówkę do siatki.  Goście mimo straty bramki nie zmienili stylu gry i kilkukrotnie pod naszą bramką naprawdę zrobiło się gorąco. Na szczęście kończyło się na strachu. Warto odnotować choćby sytuację mającą miejsce w 41. minucie, kiedy długo przy piłce utrzymywał się Gracjan Jaroch i oddał strzał, ale piłkę zmierzającą pod poprzeczkę wybił poza pole gry efektowną interwencją Filip Kramarz.  Wynik nie odzwierciedlał być może przebiegu spotkania, jednak najważniejsze dla nas było prowadzenie Skrzaków, które utrzymało się do przerwy.  Zmiana stron  Po zmianie stron to my jako pierwsi skonstruowaliśmy akcję, która przyniosła okazję bramkową. W 48. minucie świetnie uderzył Mateusz Winciersz, który ledwie kilka chwil wcześniej pojawił się na murawie, a po zgraniu Steca dobijał Piotr Nocoń – niestety niecelnie.  To musiało rozsierdzić piłkarzy z Rzeszowa, którzy mocniej przycisnęli, jednak nie byli w stanie sforsować naszej defensywy. Gorąco zrobiło się w 50. minucie, kiedy goście głośno sugerowali sędziemu zagranie naszego zawodnika ręką w polu karnym, jednak rozjemca pojedynku nie miał wątpliwości, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami.  W 55. minucie Nikodem Leśniak-Paduch rozpoczął kontratak Skry, dobrze zagrał do środka do Niedbały, a ten oddał piłkę Wincierszowi, jednak nie udało mu się oddać strzału. Był to jednak jasny sygnał, że goście muszą mieć się na baczności, bo i my potrafimy ukąsić. Po prawdzie jednak nie przesadzaliśmy nadmiernie z nękaniem rywali, którzy posiadali inicjatywę. Do pewnego momentu.  Resovia w opałach  W 66. minucie świetnie zachował się Kacper Kaczorowski, który wpadł w pole karne, po czym uderzył, a Jakub Tetyk z trudem sparował piłkę na poprzeczkę. Kilkadziesiąt sekund później formę golkipera sprawdził Igor Ławrynowicz.  To napędziło naszych zawodników, którzy coraz śmielej atakowali rywali. W 71. minucie ponownie urwał się Leśniak-Paduch, podprowadził sobie piłkę, po czym podał do Maksymiliana Stangreta. Nasz napastnik długo walczył o piłkę z jednym z defensorów, by ostatecznie wywalczyć rzut rożny. Po kornerze strzału spróbował Maciej Wróbel, jednak nasz defensywny pomocnik przestrzelił.  W 81. minucie gorąco zrobiło się pod naszą bramką. Jaroch przepychając się z naszym obrońcą końcem buta skierował futbolówkę w stronę bramki. Ta minęła Kramarza i toczyła się w stronę bramki, jednak tuż przed linią wybił ją Leśniak-Paduch.  Goście doskonale zdawali sobie sprawę, że upływający czas nie jest ich sprzymierzeńcem, natomiast nasi piłkarze mądrze się ustawiali uniemożliwiając Resovii przeprowadzenie ataku, który odebrałby nam dwa oczka. Cel został osiągnięty! Trzy punkty zostały na Lorecie!  Betclic 2. liga – 16. kolejka  Skra Częstochowa – Resovia Rzeszów 1:0 (1:0)  1:0 Jakub Niedbała (19’)  Skra: Kramarz – Leśniak-Paduch, Estigarribia, Sadowski – Ławrynowicz (68’ Wróbel), Stec, Kaczorowski, Owczarek (46’ Winciersz), Niedbała (90’ Lorenc), Nocoń – Stangret (81’ Noworyta)  Resovia: Tetyk – Bondarenko, Szymocha, Pavlas – Adamski (77’ Kanach), Wasiluk, Urynowicz, Zawadzki (67’ Bąk), Jaroch – Górski, Mazek (67’ Mikrut) 

Budować serię

W najbliższą sobotę (02.11) na Lorecie gościć będziemy ekipę Resovii Rzeszów. Mecz rozpocznie się o godzinie 13:00. Wyrwany remis w wyjazdowym starciu z Rekordem Bielsko-Biała dał w efekcie drugie spotkanie z rzędu Skry bez porażki. To pierwszy taki przypadek w bieżącym sezonie i wyraźny symptom, że idziemy w dobrą stronę. Tym bardziej warto z uwagą przyglądać się temu, co wydarzy się w sobotnie wczesne popołudnie na Lorecie. Dzięki zwycięstwu bądź remisowi w czekającym nas pojedynku jesteśmy w stanie wydłużyć serię meczów bez porażki, co w kontekście układu tabeli na ostatniej prostej piłkarskiej jesieni ma niebagatelne znaczenie. Czeka nas starcie z Resovią Rzeszów, drużyną, z którą jeszcze niedawno mierzyliśmy się w walce o pierwszoligowe punkty. O naszym ostatnim pojedynku chcielibyśmy jednak jak najszybciej zapomnieć. Rzeszowianie rozbili wówczas naszą ekipę aż 5:0. Kilka tygodni później nasze drogi (de facto na jeden sezon) się rozeszły – Resovia utrzymała się na zapleczu PKO BP Ekstraklasy, natomiast Skra została zdegradowana na trzeci poziom rozgrywkowy. Sobotni mecz będzie doskonałą okazją do rewanżu, tym bardziej, że nasz rywal przeżywa mały kryzys. Po naprawdę imponującym początku sezonu (zwycięstwo na inaugurację w Krakowie z Wieczystą) Resovia wypadła z rytmu. Po raz ostatni podopieczni Jakuba Żukowskiego cieszyli się ze zwycięstwa 26 września, kiedy w ramach walki o Puchar Polski pokonali Lecha Poznań. Na ligowe zwycięstwo rzeszowianie czekają jeszcze dłużej (od 13 września, kiedy to pokonali KKS Kalisz). Od tego czasu Resovia dopisała do swojego dorobku tylko dwa oczka (remisy z Olimpią Elbląg i GKS-em Jastrzębie). Nie oznacza to jednak, że powinniśmy naszego przeciwnika lekceważyć. Każdy kryzys bowiem kiedyś się kończy. Co znamienne klub ze stolicy Podkarpacia w czterech z pięciu ostatnich pojedynków otwierał wynik, by… ostatecznie zadowolić się remisem bądź schodzić z placu gry pokonanym. Tak było w meczach z Olimpią Elbląg, Pogonią Grodzisk Mazowiecki (1:0 do przerwy, 1:3 finalnie), Podbeskidziem Bielsko-Biała (2:0 do przerwy, 2:3 po końcowym gwizdku) oraz GKS-em Jastrzębie (1:0 do przerwy, 1:1 na koniec). Warto jednocześnie zauważyć, że Resovia tylko dwukrotnie w trwających rozgrywkach nie zdołała umieścić piłki w siatce bramki rywali. Stało się to 4 sierpnia w Sosnowcu (porażka 0:2) oraz w ostatniej kolejce w domowej potyczce ze Świtem Szczecin (porażka 0:1). To udowadnia, że nasza defensywa będzie miała co robić. Prym – jeśli chodzi o strzelone bramki – wiedzie Maciej Górski, który z dziesięcioma trafieniami znajduje się w ścisłym gronie zawodników rywalizujących o koronę króla strzelców. Oprócz niego piłkę do bramki kierowali Marcin Urynowicz (trzy trafienia), Bartłomiej Eizenchart i Filip Mikrut (po dwa), a także Maksymilian Hebel, Gracjan Jaroch, Dawid Pieniążek, Kornel Rębisz oraz Bartłomiej Wasiluk (wszyscy po jednym trafieniu). Podsumowując: Skrzacy chcieliby wydłużyć serię meczów bez porażki, Resovia chciałaby przerwać serię meczów bez zwycięstwa. Remis pozostawi obie ekipy z uczuciem niedosytu. Betclic 2. liga – 16. kolejka Skra Częstochowa – Resovia Rzeszów Sobota (02.11.2024), godz. 13:00 Sędziują: Patryk Świerczek (arbiter główny – Brzesko), Aleksandra Ulanowska (sędzia asystent), Dominik Paul (sędzia asystent), Radosław Kraj (sędzia techniczny) Relacja tekstowa na oficjalnym koncie Skry na platformie X Resovia Rzeszów, historia klubu Za oficjalną datę powstania Resovii przyjmuje się rok 1910. Jednak niektórzy doszukują się początków tej organizacji w roku 1905. Co prawda wydania czasopism z tamtego okresu nie informują o istnieniu klubu, jednak pojawia się wzmianka o nie posiadającym nazwy klubie piłkarskim gimnazjalistów i wiele osób właśnie w tym upatruje zalążków Resovii. Jak by nie było mamy do czynienia z jednym z najstarszych klubów piłkarskich w naszym kraju. Co ciekawe pomimo tego Resovia nigdy nie zasmakowała gry w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dwadzieścia jeden sezonów spędziła natomiast na jej zapleczu kilkukrotnie ocierając się o awans do elity. Z pewnością jednym z największych sukcesów naszego najbliższego rywala, jest awans do półfinału Pucharu Polski w sezonie 1980/81, kiedy to zespół ze stolicy Podkarpacia wyeliminował Carbo Gliwice, Małapanew Ozimek, GKS katowice, Ursus Warszawa i ŁKS Łódź, a jego pochód zatrzymała dopiero Pogoń Szczecin. W ubiegłym sezonie Resovia po czterech sezonach na zapleczu PKO BP Ekstraklasy zanotowała spadek na trzeci poziom rozgrywkowy. Z pewnością marzeniem kibiców Resovii byłby jak najszybszy powrót do Betclic 1. ligi. Resovia Rzeszów, kadra 2024/25 BRAMKARZE: Michał Gliwa, Bartosz Skręt, Jakub Tetyk OBROŃCY: Radosław Adamski, Radosław Bąk, Mateusz Bondarenko, Glib Bukhal, Karol Chuchro, Gracjan Czapniewski, Danian Pavlas, Kornel Rębisz, Krystian Szamocha, Jakub Zybała POMOCNICY: Radosław Kanach, Damian Kotecki, Dawid Pieniążek, Marcin Urynowicz, Gabriel Wasiluk, Filip Zawadzki NAPASTNICY: Lucio Ceci, Bartłomiej Eizenchart, Maciej Górski, Maksymilian Hebel, Gracjan Jaroch, Tomasz Matuszewski, Kamil Mazek, Filip Mikrut SZTAB SZKOLENIOWY: Jakub Żukowski (I trener), Paweł Słomiany (asystent trenera), Łukasz Sapela (trener bramkarzy), Jarosław Kulczyk (trener przygotowania motorycznego), Stanisław Mendela (kierownik drużyny), Bartłomiej Chwaszcz (fizjoterapeuta), Paulina Głuszyk (fizjoterapeuta), Krzysztof Cieślicki (lekarz)

Pamiętamy o zmarłych

1 listopada obchodzimy w Polsce Dzień Wszystkich Świętych. Nie zapominamy więc o zmarłych, którzy tworzyli historię naszego klubu.  Początek listopada, to czas, kiedy wspominamy zmarłych. Odwiedzamy cmentarze, zapalamy znicze i przynosimy kwiaty.  Niemal stuletnią historię Skry Częstochowa tworzyli nieżyjący już dzisiaj działacze, piłkarze, trenerzy czy zwykli pracownicy, o których milczą annały.  Zaaferowani codziennym pędem dzisiaj mamy okazję, by na chwilę zatrzymać się i pochylić wspomnieniami nad tymi, których nie ma już wśród nas.  Dlatego postanowiliśmy w tym wyjątkowym dniu wspomnieć kilka Skrzackich dusz.  Zdzisław Łyscarz (24.01.1927-28.11.1984)  W drugiej połowie lat 40-tych XX wieku należał do wiodących postaci naszego klubu, z którego trafił najpierw do Lublinianki Lublin, a następnie Legii Warszawa. Po rozegraniu dwudziestu czterech meczów w jej barwach powrócił do Skry, gdzie grał aż do zakończenia kariery w 1958 roku.  Spoczywa na cmentarzu Raków w sektorze 6, rzędzie 20 (numer grobu 4).  Eugeniusz Seifried (25.02.1920-21.03.1994)  Piłkarz, trener, działacz. Po wojnie bronił barw naszego klubu. Ostatnie lata gry w piłkę łączył z pełnieniem funkcji trenera, prowadząc między innymi LZS Mstów, Victorię Częstochowa, a także – rzecz jasna – Skrę.  Był także zagorzałym filatelistą i to właśnie motyw rabunkowy, którego celem były jego zbiory, wskazała prokuratura po tym, jak został zamordowany w swoim mieszkaniu przy ulicy Warszawskiej w marcu 1994. Sprawców nigdy jednak nie wykryto.  Spoczywa na cmentarzu Kule w sektorze 9, rzędzie 7 (grób numer 2).  Celestyn Dzięciołowski (10.07.1924-26.06.1995)  Tworzył powojenną historię naszego klubu, mając swój udział w wielkim sukcesie, jakim był awans do 1/8 finału Mistrzostw Polski. Filigranowy pomocnik (mierzył nieco ponad 160 centymetrów) znalazł się w kręgu zainteresowań Legii Warszawa, w której barwach zadebiutował 23 maja 1948 roku w spotkaniu przeciwko Ruchowi Chorzów.  W 1950 roku powrócił do Skry, w której barwach grał nieprzerwanie aż do 1963 roku, kiedy to zakończył swoją przygodę z futbolem.  Jako ciekawostkę warto podać fakt, iż był krewnym znanego piosenkarza, Muńka Staszczyka z grupy T. Love.  Spoczywa na cmentarzu Raków w sektorze 27, rzędzie 1b (numer grobu 12).  Jerzy Orłowski (16.02.1925-28.03.2015)  Swoją karierę rozpoczynał jeszcze w czasach poprzedzających II wojnę światową, jednak jej wybuch wpłynął na fakt, że musiał zawiesić korki na haku. Kiedy jednak wojenna zawierucha ucichła powrócił do wyczynowego sportu, krótko grając w Concordii Zabrze, by wrócić do klubu, w którym zaczynał swoją karierę, z miejsca stając się opoką i filarem Skry.  Podczas jednego z meczów wpadł w oko trenerowi Legii Wacławowi Kucharowi i już w 1949 roku rozpoczął grę w stołecznym klubie. W jego barwach zdobył mistrzostwo Polski oraz Puchar Polski, a także zanotował występ w reprezentacji Polski (8 sierpnia 1954 przeciwko Bułgarii). Do Skry powrócił w 1958 roku, by rok później zakończyć karierę.  Nie odszedł od piłki i został trenerem. Chociaż przez rok zajmował się szkoleniem piłkarzy Rakowa niemal całą przygodę trenerską spędził w Skrze.  Spoczywa na cmentarzu Raków w sektorze 4, rzędzie 22 (numer grobu 9). 

Juniorzy z kolejnym kompletem punktów

Juniorzy Skry kategorii A1 zanotowali w środę kolejne zwycięstwo w rozgrywkach II ligi wojewódzkiej. Tym razem pokonali 3:0 Unię Dąbrowa Górnicza.  Unia należy do drużyn, które przewodzą peletonowi goniącemu trójkę ekip rywalizujących o zwycięstwo (oprócz Skry do tego grona należy Sparta Katowice oraz Unia Kosztowy), więc spodziewaliśmy się trudnego pojedynku.  Tymczasem od początku spotkania mocno zdeterminowani zawodnicy Skry podeszli wysoko pod rywala i nie pozwolili mu na zbyt wiele.  – Mieliśmy dużo odbiorów, a całą pierwszą połowę dominowaliśmy na boisku. Gra cały czas toczyła się pod bramką rywala, który umiejętnie się bronił, a my szukaliśmy swoich szans, by wreszcie w 22. minucie zdobyć bramkę – relacjonuje trener Mariusz Czok.  Okazji do podwyższenia wyniku nie brakowało, jednak przeszkodą nie do pokonania wydawał się golkiper rywali. Goście tak naprawdę mieli jedną okazję na doprowadzenie do wyrównania, lecz im się to nie udało.  – W drugiej połowie realizowaliśmy nasz plan meczowy, co się powiodło. Zdobyliśmy kolejne bramki i zasłużenie wygraliśmy – zakończył trener naszych juniorów A1.  II liga wojewódzka A1 (gr. I, płn.)  Skra Częstochowa – Unia Dąbrowa Górnicza 3:0 (1:0)  Bramki dla Skry: 1:0 Błachowicz (22’, asysta: Teperski), 2:0 Figzał (62’), 3:0 Teperski (77’)  Skra A1: Foltyński – Skwarczyński (61’ Dekiela), Hajda, Leśniak (77’ Kapral) – Kowalski (60’ Dors), Kozłowski (65’ H. Kwaśnik), Golański (68’ K. Kwaśnik), Teperski, Błachowicz (77’ Cichoń), Figzał – Kasprzycki (60’ Porwisz)