Mariusz Holik: Chcemy się zrehabilitować

O przyczynach takie a nie innej postawy naszego zespołu w pierwszych dziewięciu meczach sezonu rozmawiamy z Mariuszem Holikiem.

Po nieudanym początku sezonu, od pewnego czasu dobre występy przeplatacie słabymi. Jak Wy sobie to tłumaczycie?

– Wyraźnie na wyjazdach gra nam się ciężko. A z czego to wynika trudno powiedzieć. Bo nie każdy nasz wyjazdowy mecz wygląda źle, ale grając na boiskach rywali kompletnie nie potrafimy punktować. Tymczasem punkty z wyjazdów będą bardzo ważne w walce o utrzymanie. Cały czas pracujemy na treningach żeby to zmienić, wyciągamy wnioski, próbujemy korygować nasze błędy i mamy nadzieję, że w końcu to jakoś zaskoczy.

W Rzeszowie do przerwy przegrywaliście 0:1, drugą połowę rozpoczęliście obiecująco, ale w 60 minucie był karny i znowu wszystko się zawaliło…

– Z tego co wiem sędziował nam bardzo młody arbiter, bodajże 24-letni, który wyraźnie nie radzi sobie na II-ligowych boiskach. Ja wybijałem piłkę, która znalazła się poza szesnastką, siłą rzeczy upadłem na rywala, ten zaczął krzyczeć i sędzia podyktował jedenastkę. Zawodnik gospodarzy „przyaktorzył”, sędzia dał się nabrać i tyle. Tyle tylko, że my straciliśmy drugiego gola. Wychodząc na drugą połowę byliśmy zmobilizowani. Chcieliśmy odwrócić losy meczu, a ta sytuacja podcięła nam skrzydła. Odrobić dwubramkową stratę grając z taką drużyną jak Resovia jest bardzo trudno. Chcieliśmy jeszcze złapać kontakt, trochę ruszyliśmy do przodu, a to pozwoliło stwarzać kolejne sytuacje gospodarzom.

12 bramek straciliście w tym sezonie, z czego 9 na wyjazdach. Ogólny bilans 4:12 nie wygląda najlepiej…

– Tak, z jednej strony dużo tracimy goli, a z drugiej bardzo mało strzelamy. Ja mam wrażenie, że gramy troszeczkę wyżej niż w poprzednich sezonach, że z niektórymi przeciwnikami chcemy grę kreować, bardziej ją brać na siebie. Może to jest przyczyna, że tracimy więcej bramek. Ale ja bardziej bym się zastanawiał nad tym dlaczego my bramek strzelamy tak mało. Cztery gole w dziewięciu meczach to bardzo słaby wynik.

Jaka jest szansa, że to się zmieni?

– Musimy pracować nad ofensywnymi rozwiązaniami, bo dalej tak być nie może. Swoją drogą grając u siebie sytuacje mamy, a ich nie wykorzystujemy, tak było ostatnio w meczu ze Stalą Stalowa Wola.  Ale te bramki w końcu muszą przyjść.

W sobotę mecz ze Zniczem Pruszków, który przed ostatnią kolejką był liderem. Poprzeczka znowu zawieszona będzie wysoko…

– To doświadczony, poukładany zespół i na pewno czeka nas w sobotę trudny mecz. My nie mamy z nimi zbyt dobrych doświadczeń, ale spróbujemy zagrać o całą pulę. Nie pozostaje nam nic innego jak walczyć o zwycięstwo. Po meczu w Rzeszowie czuliśmy dużą złość. Chcemy się zrehabilitować za tą ostatnią porażkę i mam nadzieję, że nam się to uda.