Postraszyliśmy lidera

Przegraliśmy z Polonią Bytom 1:2 w zaległym meczu 9. kolejki Betclic 2. ligi. Zaczęło się nieźle, bowiem od trafienia Maksymiliana Stangreta, jednak ostatecznie goście odrobili straty z nawiązką i zanotowali jedenaste zwycięstwo z rzędu. Mimo porażki nasi piłkarze zasłużyli na słowa uznania za to, że postraszyli faworyzowanego rywala z Bytomia.  Zaległy mecz pomiędzy naszą ekipą a Polonią Bytom w teorii miał jednego faworyta – gości, którzy dotychczas poza potknięciem na inaugurację zanotowali dziesięć kolejnych zwycięstw.  Z jak silnym zespołem mamy do czynienia widać było od pierwszych minut spotkania. To goście przeważali i dyktowali warunki, a do sytuacji strzeleckich doszedł choćby Kamil Wojtyra czy Lucjan Zieliński, jednak w sfinalizowaniu stworzonych sytuacji przeszkodził bytomianom Filip Kramarz.  Niespodziewany początek  W futbolu nie chodzi jednak o posiadanie piłki czy kreowanie sytuacji strzeleckich, a bramki. Tę natomiast jako pierwsi zdobyli nasi zawodnicy, a konkretnie Maksymilian Stangret, który w 16. minucie spotkania urwał się obrońcom i w pojedynku sam na sam pokonał Axela Holewińskiego.  Po tym jak Skrzacy otworzyli wynik wróciliśmy do dobrze znanego scenariusza. Jedyna różnica polegała na tym, że Polonia prowadziła grę, jednak nie potrafiła wykreować sobie sytuacji strzeleckiej, a to… udało się ponownie piłkarzom Skry. Jakub Stec z lewej strony dośrodkował w kierunku Stangreta, który główką próbował zaskoczyć Holewińskiego. I co prawda futbolówka zatrzepotała w siatce, ale… od zewnętrznej strony.  Uczciwie trzeba jednak przyznać, że gra należała do gości, którzy z czasem ponownie zaczęli dochodzić do kilku sytuacji strzeleckich, jednak w utrzymaniu zera z tyłu duże zasługi miał Filip Kramarz, kilkukrotnie w okolicach trzydziestej minuty zatrzymujący napierające ataki bytomian.  Kiedy wydawało się, że wynik ten zostanie utrzymany do przerwy w polu karnym faulowany został Dominik Konieczny. Arbiter nie miał wątpliwości i wskazał na jedenasty metr. Piłkę na wapnie ustawił sobie Wojtyra, który w pojedynku oko w oko pokonał Filipa Kramarza.  Zmiana stron  Po zmianie stron przewaga Polonii co prawda utrzymywała się, jednak można było odnieść wrażenie, że nasi piłkarze w większym stopniu panują nad tym, co się dzieje na murawie. Nie obyło się bez chwil strachu, bowiem w 48. minucie, po błędzie defensywy w pościgu do piłki zmierzyli się Kramarz z Wojtyrą. Golkiper Skry zderzył się z jednym z najskuteczniejszych zawodników Betclic 2. ligi i przez kilka chwil nie podnosił się z murawy, na szczęście skończyło się na strachu.  Goście wreszcie znaleźli drogę do naszej bramki w 66. minucie. Na listę strzelców wpisał się konkretnie Daniel Ściślak, który precyzyjnym, mocnym uderzeniem skierował futbolówkę do siatki.  Nie minęło kilkadziesiąt sekund, a ponownie byliśmy pod bramką Kramarza, którego głową próbował zaskoczyć Sebastian Steblecki, jednak było to uderzenie, z którym Kramarz poradził sobie bez większych trudności – chociaż musiał zachować czujność.  W ostatnich minutach gra znacznie przyspieszyła, bowiem Skrzacy wykazywali ogromny charakter i robili wszystko, by wyrwać rywalom choćby dwa oczka. Niestety nie udało się, chociaż trzeba przyznać, że druga połowa była o wiele bardziej wyrównana.  Częstochowianie nie mieli zamiaru składać broni i szukali okazji do zdobycia bramki wyrównującej. Co prawda ciężko było im przedrzeć się przez szczelną defensywę Polonii, ale nie ustępowaliśmy. W 82. minucie pojawiła się szansa w postaci stałego fragmentu gry. Dwukrotnie uderzał Igor Ławrynowicz, jednak najpierw trafił w mur, a chwilę później przestrzelił.  Mimo wszystko nasi piłkarze zasłużyli na słowa uznania i brawa za ambicję do ostatnich minut i postraszenie faworyzowanego rywala.  Betclic 2. liga – 9. kolejka (zaległy) Skra Częstochowa – Polonia Bytom 1:2 (1:1)  1:0 Maksymilian Stangret (16’), 1:1 Kamil Wojtyra (45’+2 – karny), 1:2 Daniel Ściślak (66’)  Skra: Kramarz – Lorenc, Estigarribia, Sadowski – Stec (76’ Kołodziejczyk), Wróbel (64’ Ławrynowicz), Kaczorowski, Owczarek, Niedbała (64’ Kroczek), Nocoń (87’ Kaczmarek) – Stangret (64’ Noworyta)  Polonia: Holewiński – Michalski, Piekarski, Konieczny (64’ Szywacz) – Łabojko, Ściślak, Szymusik (64’ Wypart), Zieliński (77’ Stefański), Szumilas (56’ Steblecki), Andrzejczak (77’ Kwiatkowski) – Wojtyra 

Powalczyć o niespodziankę

Wyjątkowo w środę piłkarze Skry powalczą o kolejne punkty w rozgrywkach Betclic 2. ligi. Rywalem naszej ekipy będzie Polonia Bytom. Początek zaległego meczu 9. kolejki o godzinie 16:00. Nie mają szczęścia piłkarze Skry i Polonii. W ubiegłym sezonie zaplanowany na jesień mecz obu drużyn w Bytomiu nie doszedł do skutku w pierwotnym terminie z powodu opadów śniegu. Nie minęło dwanaście miesięcy, a tym razem opady deszczu uniemożliwiły pojedynek obu zespołów na Lorecie. Mamy nadzieję, że w środowe popołudnie nic już nie stanie na przeszkodzie i oba zespoły rozstrzygną między sobą losy 9. kolejki. Od momentu pierwotnego terminu rywalizacji w teorii nic się nie zmieniło. O punkty powalczą drużyny, które znajdują się na przeciwległych biegunach tabeli. Zresztą jej układ może być odrobinę mylący, jeśli chodzi o potencjał naszej drużyny. Pamiętamy bowiem, że piłkarze Skry startowali z ujemnego pułapu (-7). W tym momencie legitymujemy się dorobkiem pięciu oczek, mając na koncie cztery ligowe triumfy. Polonia Bytom w bieżącym sezonie potknęła się tylko raz – na inaugurację. Od tego momentu bytomianie są niepokonani i zanotowali serię dziesięciu zwycięstw z rzędu. Każda passa jednak kiedyś się kończy, a podopieczni Dariusza Rolaka są mocno zmotywowani, by się do tego przyczynić, tym bardziej, że po słabym meczu w Sosnowcu z pewnością chcą zatrzeć po sobie złe wrażenie. Nie wypada nie dodać, że Skra i Polonia, to drużyny, które w tym roku jeszcze nie zremisowały. Na podział punktów z pewnością byśmy się nie obrazili. Warto podkreślić, że w zespole naszego najbliższego rywala zobaczymy parę znajomych twarzy. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście Kamil Wojtyra. Były król strzelców 2. ligi w barwach Skry w tym roku umieścił futbolówkę w siatce już ośmiokrotnie. Oprócz niego trykot w barwach Polonii zakładają Olivier Wypart, Mikołaj Łabojko czy Karol Szymkowiak. Jest też Konrad Andrzejczak oraz Szymon Michalski, a w sztabie szkoleniowym znalazło się miejsce choćby dla Łukasza Ocimka. Miło będzie zatem zobaczyć się po jakimś czasie. A czy te smaczki przełożą się na boisko? Czas pokaże. Betclic 2. liga – 9. kolejka Skra Częstochowa – Polonia Bytom Środa (15 października), godz.: 16:00 Polonia Bytom, historia klubu: Historia Polonii Bytom sięga wczesnych czasów międzywojennych. Klub powstały w styczniu 1920 roku długo jednak nie nacieszył się swoim istnieniem, bowiem zawirowania polityczne i wybuch jednego z powstań śląskich sprawiły, że nieco ponad dwa lata później został zlikwidowany i odrodził się dopiero po II wojnie światowej. Długo można byłoby wymieniać sukcesy, jakie zapisała na swoim koncie bytomska Polonia. Z pewnością do najważniejszych zaliczyć trzeba dwukrotne mistrzostw Polski (1954, 1962), czterokrotne wicemistrzostwo (1952, 1958, 1959, 1961) oraz obecność na najniższym stopniu podium w latach 1966 oraz 1969. Warto podkreślić, że Polonia, to jedyny polski klub, który ma na koncie zwycięstwo w europejskich rozgrywkach. Bytomianie triumfowali bowiem w Pucharze Intertoto, zwanym też Pucharem Rappana, w 1965 roku, kiedy okazali się lepsi od SC Lipsk. Jak widać jednak, największe sukcesy Polonii, to dość odległe czasy. Wpływ na to miał kryzys, jaki dotknął klub na początku drugiej dekady XXI wieku. W pewnym momencie zasłużona dla polskiej piłki Polonia wylądowała w IV lidze. Od tego momentu klub sukcesywnie pnie się w górę. W Bytomiu wierzą, że w tym sezonie ich ulubieńcy wykonają kolejny krok w ligowej hierarchii. Polonia Bytom, kadra: BRAMKARZE: Axel Holewiński, Jakub Rybacki, Karol Szymkowiak OBROŃCY: Michał Bedronka, Dominik Konieczny, Szymon Michalski, Oliwier Miller, Adrian Piekarski, Radosław Seweryś, Remigiusz Szywacz, Olivier Wypart POMOCNICY: Konrad Andrzejczak, Tomasz Gajda, Oliwier Kwiatkowski, Mikołaj Łabojko, Sebastian Steblecki, Patryk Stefański, Wojciech Szumilas, Grzegorz Szymusik, Daniel Ściślak, Piotr Topolewski, Lucjan Zieliński, Filip Żagiel NAPASTNICY: Kamil Siudak, Kamil Wojtyra, Kacper Żabiński SZTAB SZKOLENIOWY: Łukasz Tomczyk (I trener), Łukasz Ocimek (II trener), Dawid Mróz (asystent trenera), Wojciech Mróz (asystent trenera), Mirosław Kuczera (trener bramkarzy), Jerzy Szpernalowski (kierownik drużyny), Szymon Woźniak (fizjoterapeuta), Wiesław Handziuk (fizjoterapeuta), Piotr Szymik (lekarz), Łukasz Juchnik (trener przygotowania motorycznego), Paweł Leksy (analityk)

Komunikat odnośnie stanu zdrowia Miłosza Garstkiewicza

Podczas sobotniego (12.10) meczu naszej drużyny z Zagłębiem Sosnowiec doszło do nieprzyjemnego zdarzenia. Bramkarz Skry, Miłosz Garstkiewicz zderzył się z jednym z rywali i nie był w stanie dokończyć pojedynku, opuszczając boisko na noszach. W ostatnich godzinach przeszedł badania, które mogą napawać nas optymizmem. Nie wykazały one bowiem urazów głowy ani złamań.  W 69. minucie meczu pomiędzy Zagłębiem Sosnowiec a Skrą Częstochowa golkiper naszej ekipy, Miłosz Garstkiewicz, podczas interwencji niefortunnie zderzył się z piłkarzem Zagłębia – Bartoszem Snopczyńskim. Widać było, że najbardziej narażone na uraz w tej sytuacji była głowa oraz bark bramkarza Skry.  Obok naszego zawodnika natychmiast pojawiły się służby medyczne, udzielając mu pierwszej pomocy. 21-latek nie był w stanie wrócić do gry i boisko opuścił na noszach, po czym udał się do szpitala.  Chociaż wszystko wyglądało bardzo niepokojąco możemy z ulgą poinformować, że pierwsze badania wykazały brak urazów głowy oraz brak złamań. W najbliższych dniach Garstkiewicz przejdzie serię dodatkowych badań pozwalających dokładnie określić moment, w którym będzie mógł wrócić na boisko.  Miłosz, trzymaj się i wracaj szybko! 

To nie był nasz dzień

Zagłębie Sosnowiec wygrało 4:1 ze Skrą Częstochowa w meczu 13. kolejki Betclic 2. ligi. Honorowe trafienie dla naszej skipy zanotował Piotr Owczarek. Warto wspomnieć, że ostatnie pół godziny Skrzacy grali w osłabieniu, a jakby tego było mało w 70. minucie straciliśmy Miłosza Garstkiewicza, który doznał kontuzji i opuścił boisko na noszach. Mamy nadzieję, że ze zdrowiem naszego bramkarza wszystko będzie w porządku, bowiem to jest teraz najważniejsze.  W trakcie ligowej premiery Arcelor Mittal Park był dla nas szczęśliwy. Jeszcze w ramach rozgrywek o punkty 1. ligi wygraliśmy 1:0. Co prawda od tego czasu wiele się zmieniło, jedno pozostało jednak constans – Skra zawsze na boisku daje z siebie wszystko. Dlatego też wierzyliśmy, że druga ligowa wizyta na obiekcie Zagłębia zakończy się zwycięstwem Skrzaków.  Dominacja gospodarzy  Tymczasem już w 2. minucie spotkania Szymon Zalewski przeciął podanie między naszymi piłkarzami w okolicach środkowej linii boiska, podprowadził piłkę przez kilkanaście metrów, przerzucił na lewą stronę do Bartosza Snopczyńskiego, który sprytnie wypatrzył wbiegające w bezpośrednie okolice naszej bramki Emanuela Agbora. Na szczęście lot piłki zdołał zmienić wracający Gabriel Estigarribia i napastnik Zagłębia dotknął futbolówki, ale ręką.  W 5. minucie pojedynku po kolejnej stracie w okolicach dwudziestego metra na uderzenie zdecydował się Miłosz Pawlusiński, jednak piłkę zmierzającą w okienko bramki na poprzeczkę zdołał odbić Garstkiewicz.  Były to jasne sygnały, że musimy mieć się na baczności. Podopieczni Dariusza Rolaka zapewne zdawali sobie z tego sprawę, lecz gospodarze nie mieli zamiaru się zatrzymywać. W 7. minucie obok słupka uderzył Joel Valencia, a kilkanaście sekund później Snopczyński sprytną główką trafił w poprzeczkę.  Nasi zawodnicy mieli spore problemy by opuścić własną połowę, a Zagłębie zdominowało pierwsze fragmenty pojedynku, co rusz zapędzając się w okolice szesnastego metra czy to po błędach indywidualnych Skrzaków, czy po dobrze skonstruowanych akcji. Pozostawało wierzyć, że prędzej czy później frustracja z powodu niewykorzystanych sytuacji zacznie odwracać wektor prowadzenia gry w kierunku Skry.  Pierwszy strzał nasi zawodnicy oddali w 19. minucie pojedynku. Maksymilian Stangret wypatrzył wysoko ustawionego Kacpra Siutę i z połowy spróbował go zaskoczyć uderzeniem. Niestety, nie udało się.  Zapomnijmy o tym  Dwie minuty później głową zakończył naszą akcję Oliwier Kucharczyk. I co prawda piłka zatrzepotała w siatce, ale od zewnętrznej strony. Od właściwej zatrzepotała chwilę później i to w bramce strzeżonej przez Garstkiewicza. Na uderzenie niemal z linii szesnastego metra zdecydował się Bartosz Snopczyński i tym samym otworzył wynik spotkania.  Nie minęły dwie minuty, a po podaniu Szymona Zalewskiego – który długo utrzymywał się przy linii bocznej pola karnego – piłkę przyjął sobie na ósmym metrze Andrzej Niewulis i pewnym uderzeniem umieścił ją w bramce, podwyższając prowadzenie sosnowiczan.  Ci nie mieli zamiaru się zatrzymywać, bezlitośnie wykorzystując błędy naszej defensywy. Szczególnie groźnie zrobiło się w 30. minucie, kiedy w bardzo dobrej sytuacji znalazł się nieupilnowany Snopczyński, jednak uderzył wysoko ponad poprzeczką. Chwilę później w polu karnym odnalazł się Stangret, ale jego strzał z dość ostrego kąta i przy asyście obrońcy, zatrzymał golkiper Zagłębia.  Z pewnością ta połowa była do zapomnienia.  Zmiana stron  Pierwsze minuty po zmianie stron upłynęły w miarę spokojnie. I chociaż próbowaliśmy przedostawać się bliżej bramki gospodarzy, to oni stworzyli jako pierwsi groźniejszą sytuację. Mało tego w 52. minucie sosnowiczanie sugerowali w dużym zamieszaniu w naszym polu karnym zagranie ręką jednego z naszych defensorów, jednak arbiter, pan Szymon Rutkowski nie dostrzegł przekroczenia przepisów.  Ewidentnie jednak to gospodarze przejmowali ponownie inicjatywę. W 54. minucie choćby Grzegorz Janiszewski po kolejnym kornerze płaskim strzałem chciał zaskoczyć Garstkiewicza i gdyby nie przytomność naszego bramkarza, mogłoby mu się to udać.  Ostatnie pół godziny w osłabieniu  W 60. minucie czerwoną kartkę obejrzał Oliwier Kucharczyk, który na linii szesnastego metra nieprzepisowo zatrzymał jednego z rywali. Bezpośrednio z rzutu wolnego uderzył Bartosz Boruń, ale znów na wysokości zadania stanął Garstkiewicz. Podobnie jak kilkanaście sekund później, kiedy efektownier wybronił główkę przeciwnika. Na szczęście gol i tak nie zostałby uznany, bowiem arbiter boczny dopatrzył się pozycji spalonej.  Do sporej kontrowersji doszło kilka chwil później. Kiedy w polu karnym padł Agbor i długo nie podnosił się z murawy. Ostatecznie arbiter nie przerwał gry i nie wskazał na jedenasty metr, ale dopiero powtórki mogłyby pokazać czy faktycznie wszystko odbyło się zgodnie z przepisami.  Kontuzja Garstkiewicza  Wszystko to jednak przestawało mieć znaczenie w 69. minucie. Wówczas bowiem Garstkiewicz interweniując zderzył się ze Snopczyńskim. Pomimo interwencji naszego sztabu medycznego bramkarz Skry nie był w stanie kontynuować gry i pięć minut później oklaskiwany przez kibiców opuścił boisko na noszach.  Nie zdążyliśmy się pozbierać z tej sytuacji, a goście za sprawą Snopczyńskiego trafili po raz trzeci.  Jest pierwsze trafienie!  Na szczęście zdołaliśmy odpowiedzieć. Wrzucana z prawej strony piłka długo przelatywała przez pole karne, minęła zawodników, a także Siutę, który źle wyliczył jej lot, aż wreszcie znalazła się w posiadaniu chwilę wcześniej wprowadzonego Piotra Owczarka, który umieścił ją przy bliższym słupku.  Chociaż gospodarze wciąż nacierali szukaliśmy bramki kontaktowej. W 82. minucie faktycznie futbolówka zatrzepotała w siatce za sprawą nieustępliwego Stangreta, jednak sędzia szybko ukrócił naszą radość uniesioną chorągiewką. Zanim usłyszeliśmy końcowy gwizdek gospodarze trafili jeszcze raz. Zagłębie zainkasowało pewne trzy punkty, natomiast my musimy o tym spotkaniu jak najszybciej zapomnieć – oczywiście po wyciągnięciu konkretnych wniosków.  To nie był po prostu nasz dzień. Mamy nadzieję, że wkrótce humory poprawi nam informacja, że ze zdrowiem Miłosza Garstkiewicza wszystko jest w porządku. Bo właśnie to jest w tym momencie najważniejsze.  Betclic 2. liga – 13. kolejka  Zagłębie Sosnowiec – Skra Częstochowa 4:1 (2:0)  1:0 Bartosz Snopczyński (23’), 2:0 Andrzej Niewulis (25’), 3:0 Bartosz Snopczyński (76’), 3:1 Piotr Owczarek (78’), 4:1 Kamil Biliński (90’+8) Zagłębie: Siuta – Janiszewski, Niewulis, Sukhostkyi – Pawlusiński (77’ Uchnast), Zalewski (86’ Duda, 90’+7 Zawojski), Boruń, Mularczyk (86’ Paszczela), Valencia – Agbor, Snopczyński (77’ Biliński)  Skra: Garstkiewicz (74’ Kramarz) – Lorenc, Estigarribia, Kucharczyk – Stec, Ławrynowicz (74’ Wróbel), Sobczak (74’ Owczarek), Kaczorowski, Niedbała (63’ Sadowski), Nocoń (86’ Kroczek) – Stangret 

Jedziemy do Sosnowca

Przed naszą ekipą kolejny ważny pojedynek. Tym razem udajemy się do Sosnowca na starcie z tamtejszym Zagłębiem. Mecz odbędzie się w sobotę, o godzinie 16:30. Bezpośrednią transmisję ze spotkania będzie można śledzić za pomocą aplikacji TVP Sport i na stronie sport.tvp.pl.  Kilka miesięcy temu wydarzyło się coś, czego chyba nikt się nie spodziewał. Zagłębie Sosnowiec opuściło szeregi pierwszoligowców i wylądowało w Betclic 2. lidze. Biorąc pod uwagę potencjał sportowy i organizacyjny dla całego środowiska piłkarskiego w naszym kraju bez wątpienia był to szok.  Sosnowiczanie dość szybko jednak się otrząsnęli i po przebudowie struktur na kilku poziomach rozpoczęli misję: powrót na zaplecze PKO BP Ekstraklasy.  Początek był naprawdę udany. Zagłębie wygrało pierwsze trzy mecze, pokonując Olimpię Grudziądz, Rekord Bielsko-Biała i Resovię Rzeszów. Patrząc z perspektywy czasu szczególnie ważne wydawałoby się to ostatnie zwycięstwo, tym bardziej, że ekipa ze stolicy Podkarpacia plasuje się obecnie w górnych rejonach tabeli. Niestety od tego momentu coś się zacięło. A konkretnie od rozgrywanego trzy dni po meczu z Resovią pojedynku Rundy Wstępnej Pucharu Polski z Sandecją Nowy Sącz. Grając na poziomie Betclic 3. ligi Sandecja, po trafieniu Mikołaja Kwietniewskiego, wygrała 1:0, eliminując wyżej sklasyfikowany zespół z dalszej rywalizacji.  W ośmiu następnych pojedynkach ligowych Zagłębie wygrało tylko dwukrotnie – w Kaliszu i z GKS-em Jastrzębie. Oprócz tego zanotowało trzy remisy i trzy porażki. Mimo wszystko w Sosnowcu nie wpadają w panikę.  – Za cel przyjęliśmy awans do I ligi w ciągu dwóch lat. Po tym czasie będzie można rozliczać naszą pracę – powiedział dla “Przeglądu Sportowego” dyrektor sportowy Zagłębia, Grzegorz Kurdziel. – Mamy długoterminową wizję, która zakłada, że drużyna zacznie regularnie osiągać sukcesy na miarę swojego potencjału.  Chociaż nasz najbliższy rywal nie może złapać właściwego rytmu z pewnością jest faworytem czekającej nas potyczki. Tym bardziej, że będzie gospodarzem.  – Na nasze mecze domowe średnio przychodzi ponad pięć tysięcy ludzi i naszym obowiązkiem jest dla nich wygrywać. Nie ma takiej drużyny w tej lidze, której u siebie nie bylibyśmy w stanie pokonać – dodaje Kurdziel.  Ale i Skrzacy mają swoje cele. Niedawno Maksymilian Stangret, w rozmowie z nami, przyznawał, że chociaż nie chce zapeszać jesteśmy w stanie po sobotnim spotkaniu powiększyć swój dorobek.  – Ostatnie trzy domowe mecze, to trzy zwycięstwa i mecze zagrane bardzo solidnie, przede wszystkim w obronie. Uważam, że ten aspekt bardzo mocno poprawiliśmy i do Sosnowca jedziemy z nastawieniem, by przełamać tę passę zwycięstwo-przegrana i dać drugie zwycięstwo z rzędu. To będziemy się starali zrealizować.  Przede wszystkim do Sosnowca jedziemy powalczyć. A z jakim efektem? To pokaże czas. Mamy nadzieję, że uda się dopisać do tabeli kolejne punkty, a ponieważ Skrzacy nie uznają kompromisów i albo wygrywają, albo przegrywają, liczymy na pełną pulę.  Betclic 2. liga – 13. kolejka  Zagłębie Sosnowiec – Skra Częstochowa  Sobota, 12 października 2024, godz. 16:30  Transmisja: sport.tvp.pl oraz aplikacja TVP Sport  Sędziują: Szymon Rutkowski (sędzia główny, Bydgoszcz), Michał Sobczak (sędzia asystent), Marcin Sadowski (sędzia asystent), Maciej Górski (sędzia techniczny)  Zagłębie Sosnowiec, historia klubu  Chociaż Zagłębie Sosnowiec nigdy nie zdobyło tytułu mistrza Polski, jest klubem z długą i bogatą tradycją. Historia piłki nożnej w Sosnowcu sięga pierwszej dekady XX wieku. Dopiero jednak czasy powojenne sprawiły, że sport – w tym piłka nożna – zaczął przybierać coraz wyraźniejsze formy strukturalne i organizacja rozgrywek ligowych w sposób pośredni przełożyła się na funkcjonowanie poszczególnych klubów.  Piłkarze z Sosnowca na dłużej zagościli w elicie w połowie lat 50-tych, z miejsca stając się jedną z ważniejszych sił w polskim futbolu. W 1955 wywalczyli wicemistrzostwo Polski, ustępując zaledwie o jeden punkt Legii Warszawa. I chociaż krótko później na chwilę opuścili szeregi najwyższej klasy rozgrywkowej w naszym kraju szybko wrócili mocno akcentując swoją obecność.  Początek lat 60-tych to okres największych sukcesów klubu z Sosnowca. Seria medali (trzy brązowe, dwa srebrne) mistrzostw Polski, dwukrotne wzniesieniu Pucharu Polski – wszystko to sprawiło, że poprzeczka oczekiwań kibiców ustawiona została bardzo wysoko.  Lata 70-te przyniosły zaledwie jeden (jak się okazało ostatni aż do teraz) medal mistrzostw Polski oraz dwukrotnie Puchar Polski. Ten, wywalczony 6 maja 1978 roku, w starciu z Piastem Gliwice, jest ostatnim sukcesem tego zasłużonego dla naszej piłki klubu. Klubu, który w latach późniejszych przechodził różne zawirowania i ostatecznie rywalizuje na trzecim poziomie rozgrywkowym. Nie jest to jednak miejsce Zagłębia. I w Sosnowcu wszyscy doskonale zdają sobie z tego sprawę.  Zagłębie Sosnowiec, kadra 2024/25  BRAMKARZE: Mateusz Kabała, Mateusz Kos, Kacper Siuta  OBROŃCY: Bartosz Boruń, Aleksiej Bykow, Grzegorz Janiszewski, Roko Kurtovic, Andrzej Niewulis, Mikołaj Staniak, Artem Sukhostki, Paweł Szostek, Szymon Zalewski  POMOCNICY: Bartosz Chęciński, Mateusz Duda, Piotr Marciniec, Piotr Mielczarek, Patryk Mularczyk, Miłosz Pawlusiński, Łukasz Uchnast, Joel Valencia, Bartosz Zawojski  NAPASTNICY: Emmanuel Agbor, Kamil Biliński, Bartosz Paszczela, Bartosz Snopczyński  SZTAB: Marek Saganowski (trener), Grzegorz Kurdziel (dyrektor sportowy), Bartłomiej Bobla (asystent), Marek Marciniak (asystent), Marcin Nawrat (trener przygotowania fizycznego), Matko Perdijic (trener bramkarzy), Grzegorz Buczek (masażysta), Marcel Płachta (kierownik drużyny), Mirosław Janosz (kierownik techniczny) 

Transmisja meczu z Zagłębiem

W najbliższą sobotę piłkarze Skry udadzą się do nieodległego tak bardzo Sosnowca, by z tamtejszym Zagłębiem powalczyć o punkty Betclic 2. ligi. Transmisję z tego pojedynku przeprowadzi aplikacja TVP Sport.  W bieżącym sezonie Betclic 2. ligi nie uznajemy kompromisów – albo wygrywamy, albo przegrywamy. Zwykle swój dorobek powiększamy o trzy oczka w meczach domowych. Właśnie trzy ostatnie pojedynki na Lorecie zakończyły się zwycięstwem ekipy prowadzonej przez Dariusza Rolaka. Po raz ostatni – i de facto pierwszy – z delegacji wróciliśmy z tarczą na początku sierpnia. Wówczas pokonaliśmy Olimpię Elbląg 1:0.  W sobotę pojawi się okazja na to, by podreperować swoje statystyki w meczach wyjazdowych. Udajemy się bowiem do Sosnowca, na pojedynek z Zagłębiem.  Zdegradowany kilka miesięcy temu klub miał jak najszybciej wrócić na zaplecze PKO BP Ekstraklasy, jednak po imponującym początku ekipa z Sosnowca straciła nieco impet. Wydaje się, że punktem przełomowym było starcie Pucharu Polski z Sandecją Nowy Sącz, które Zagłębie przegrało. Od tego momentu piłkarze z Sosnowca wygrali tylko dwa razy! Wszystko to sprawiło, że wypadli poza pierwszą szóstkę.  Z pewnością faworytem sobotniego meczu będą gospodarze, jednak warto mieć na uwadze, że Skrzacy z meczu na mecz prezentują się coraz lepiej. Nic nie jest więc przesądzone. Bez wątpienia warto śledzić przebieg najbliższego pojedynku, z którego bezpośrednią transmisję przeprowadzi za pośrednictwem swojej aplikacji oraz strony sport.tvp.pl TVP Sport.  Początek sobotniego meczu o godzinie 16:30.

“Trzy szybkie z…” Maksymilianem Stangretem

Maksymilian Stangret trafił do naszej ekipy na początku sierpnia i od razu dał się poznać z jak najlepszej strony. Najpierw zanotował trafienie w Kołobrzegu, podczas meczu Rundy Wstępnej Pucharu Polski, a następnie zagwarantował nam trzy punkty w Elblągu.  Wypożyczony z GKS-u Tychy 19-latek już czterokrotnie trafił do bramek rywali w bieżącym sezonie. Raz miało to miejsce podczas meczu z Kotwicą w Pucharze Polski, a trzykrotnie w pojedynkach o punkty Betclic 2. ligi.  W ostatnim starciu z Chojniczanką Chojnice co prawda nie zanotował gola, ale po jego podaniu do siatki futbolówkę skierował Jakub Niedbała, natomiast kilka chwil wcześniej sprokurował rzut wolny, od którego ciąg zdarzeń doprowadził do bramki otwierającej wynik. To chyba wystarczające powody, by zaprosić go na “trzy szybkie”.  Trafienie w Pucharze Polski, trzy gole w lidze, asysta w ostatnim meczu… Czy te liczby, które wykręcasz, zadowalają Cię czy możemy spodziewać się, że w najbliższym czasie wejdziesz na jeszcze wyższe obroty?  Codziennie mocno pracuję nad tym, aby z tygodnia na tydzień w każdym kolejnym meczu dawać jak najwięcej. Staram się nie myśleć za bardzo o tych liczbach, tylko skupiam się na tym, żeby jak najlepiej zagrać w danym meczu. Oczywiście te liczby w mojej głowie nie są zadowalające, ale kiedy za bardzo się na nich skupiam i o nich myślę, wtedy za bardzo się “spinam” i coraz mniej wtedy wychodzi. Dlatego chcę po prostu jak najlepiej grać, a te liczby, jak już nieraz mówiłem, przychodzą z czasem. Im lepiej wyglądam, tym pewniej się czuję i tym więcej może zyskać na tym zespół i moje wyniki indywidualne.  Można powiedzieć, że z Lorety uczyniliśmy swoją twierdzę. Trzy ostatnie mecze, to trzy zwycięstwa. Pora przywieźć coś z delegacji, więc jak sądzę do Sosnowca jedziemy po trzy oczka?  Nie chcę zapeszać, ale rzeczywiście ostatnie trzy domowe mecze, to trzy zwycięstwa i mecze zagrane bardzo solidnie, przede wszystkim w obronie. Uważam, że ten aspekt bardzo mocno poprawiliśmy i do Sosnowca jedziemy z nastawieniem, by przełamać tę passę zwycięstwo-przegrana i dać drugie zwycięstwo z rzędu. To będziemy się starali zrealizować.  Czeka nas intensywny tydzień. Zagramy trybem sobota – środa – sobota. Jak zapatrujesz się na perspektywę tak częstego grania? Lubisz taki rytm czy wolisz standardowe mecze raz w tygodniu?  Ja bardzo się cieszę z takiego terminarza. Kocham grać mecze, kocham być na boisku i grać o punkty. Zawsze mnie to bardzo motywuje, żeby być przygotowanym do każdego kolejnego meczu. Dużo bardziej wolę i lubię grać mecze o stawkę niż trenować, więc dla mnie szykuje się super tydzień. Mecz co trzy dni, nie ma nic lepszego.

Skoczył na głęboką wodę i… robi robotę

W najnowszym numerze “Piłki Nożnej” znaleźć można artykuł na temat naszego trenera, Dariusza Rolaka. Trzeba przyznać, że w Skrze robi świetną robotę, czego efektem cztery ligowe zwycięstwa.  Kiedy Dariusz Rolak został ogłoszony trenerem Skry dla większości kibiców był postacią anonimową. Umówmy się, przeciętny fan nie śledzi z wypiekami na twarzy meczów drużyn młodzieżowych, a to właśnie tam, przez niemal dekadę, wypracowywał swój warsztat trener Rolak.  Objęcie sterów przez Rolaka to klasyczne win-win obu stron. Skra zyskała trenera ze świeżym spojrzeniem, dopiero uczącego się seniorskiej piłki, natomiast szkoleniowiec nie miał nic do stracenia, bowiem klub ledwie kilka dni wcześniej uzyskał informację o tym, że będzie grał na trzecim poziomie rozgrywkowym w miejsce Raduni Stężyca.  Zespół budowany naprędce, również przy udziale trenera Rolaka, szybko się wykrystalizował i – mając na uwadze, że nie ma czasu – stał się ekipą sprawiającą niespodzianki. Obecnie Skrzacy mają na koncie cztery ligowe zwycięstwa i zaczynają łapać kontakt z ekipami plasującymi się wyżej, co jeszcze niedawno było nie do pomyślenia. Garstka ludzi tworzy coś, co ma szansę dokonać niemożliwego. Nic więc dziwnego, że frontman naszego sztabu szkoleniowego coraz częściej zwraca uwagę dziennikarzy.  We wtorkowym numerze tygodnika “Piłka Nożna” znaleźć można artykuł o Dariuszu Rolaku. Z treści można dowiedzieć się nieco więcej o kulisach jego odejścia z Akademii Legii oraz o tym, że… swoich podopiecznych w Legii nazywał “nazwiskami graczy Interu, jeśli prezentowali podobne cechy lub grali na tej samej pozycji”.  A jak odnosi się do pracy w Skrze w rozmowie z mediami zewnętrznymi?  – Doceniam to, co robi nasz zespół. To efekt naszej pracy, natomiast jestem realistą i wiem, że nie będziemy wygrywać seriami […] Nie uważam jednak, że nasz los jest przesądzony.  My jesteśmy tego samego zdania!  A Was zachęcamy do zakupienia wtorkowego wydania “Piłki Nożnej” i lektury artykułu “Skok trenera Rolaka na głęboką wodę”!