Poznaliśmy arbitrów meczu z Chojniczanką

W piątkowy wieczór Skra Częstochowa podejmie na własnym stadionie Chojniczankę Chojnice. Mecz rozpocznie się punktualnie o godzinie 19:00. W piątkowe późne popołudnie Polski Związek Piłki Nożnej opublikował komunikat, dzięki któremu poznaliśmy obsadę sędziowską tego pojedynku. Spotkanie pomiędzy Skrą a Chojniczanką będzie pierwszym meczem, rozgrywanym w ramach 25. kolejki 2. ligi. Rozjemcą tego pojedynku został wyznaczony pan Sebastian Tarnowski z Wrocławia. Na liniach pomagać mu będą panowie Paweł Bałut i Jakub Szkutnik, natomiast funkcję sędziego technicznego pełnić będzie pan Sebastian Godek. Tarnowski już dwukrotnie w bieżącym sezonie sędziował mecze naszej ekipy, za każdym razem goszcząc w Częstochowie. Co ciekawe obydwa pojedynki zakończyły się zwycięstwami gości 2:1 (Olimpia Elbląg i Stal Stalowa Wola). W obu spotkaniach sędzia ze stolicy Dolnego Śląska rozdał dwanaście żółtych kartek i jedną czerwoną. Raz wskazał również na „wapno”.

Przedstawiamy rywala: Chojniczanka Chojnice

Zaledwie dwa dni dzielą nas od kolejnego starcia naszej ekipy. W piątkowy wieczór Skrzacy zmierzą się z Chojniczanką Chojnice. Pora zatem przedstawić naszego najbliższego przeciwnika, którego historia sięga 1930 roku. Właśnie wtedy, a dokładnie 10 marca 1930 roku, zarejestrowany został Klub Sportowy Chojniczanka. Początkowo swoje mecze rozgrywał na niewielkim obiekcie, znajdującym się w lesie poza centrum miasta. Przekładało się to oczywiście na zainteresowanie widzów i tym samym… dochody. W latach międzywojennych właśnie od ilości sprzedanych biletów zależny był w znacznym stopniu stan klubu. Sytuacja zmieniła się dwa lata później. Wówczas otwarto obiekt w centrum miasta, który do dzisiaj służy sportowcom z Chojnic. Po wojnie w ramach czynu społecznego zawodnicy razem z kibicami wybudowali krytą trybunę. Oczywiście od tego czasu obiekt diametralnie się zmienił, a największe zmiany miały miejsce już w XXI wieku. Kameralny obiekt obecnie mieści około 3,5 tysiąca kibiców. Ciekawostką jest fakt, że przed przebudową na trybunach zasiąść mogło ponad 10 tysięcy widzów, a rekord frekwencji padł w 1981 roku, gdy mecz z Widzem z wysokości trybun obserwowało ponad 15 tysięcy widzów. Seria najlepszych lat Chojniczanki rozpoczęła się niecałe dwie dekady temu. Wówczas klub wydostał się z klasy okręgowej i znalazł na czwartym poziomie rozgrywkowym, a już rok później (od sezonu 2010/2011) rywalizował wśród drugoligowców. Po trzech latach piłkarze Chojniczanki awansowali na pułap 1. Ligi, zajmując drugie miejsce w grupie zachodniej drugoligowej rywalizacji. Co warte zaznaczenia, klub z miejscowości liczącej niecałe 100 tysięcy mieszkańców grał na zapleczu PKO BP Ekstraklasy przez siedem sezonów! W sezonie 2017/2018 Chluba Grodu Tura otarła się o awans. Dość powiedzieć, że między dziewiątą a dwudziestą pierwszą serią gier Chojniczanka plasowała się na miejscach dających awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Niestety dla kibiców z Chojnic ich ulubieńcy nie wytrzymali tempa i na finiszu uplasowali się na trzeciej lokacie, z zaledwie dwupunktową stratą do Zagłębia Sosnowiec. Dwa lata później zawodnicy z województwa pomorskiego zasmakowali goryczy spadku, jednak po kolejnych dwóch sezonach wrócili na pierwszoligowy poziom. Niestety ponowna przygoda w Fortuna 1. Lidze potrwała tylko rok i Chojniczanka znalazła się po raz kolejny na trzecim poziomie rozgrywkowym. Wejście w sezon 2023/2024 nie było udane dla spadkowicza. Aż do 9. kolejki Chojniczanka miała na koncie tylko jedno zwycięstwo i wydawało się, że zderzenie z drugoligową rzeczywistością może być dla niej bardzo bolesne. Od tego momentu jednak żółto-biało-czerwoni złapali drugi oddech i mocno wystrzelili w górę. W tym momencie plasują się na czwartej pozycji. W ostatnim czasie losy Skry i Chojniczanki przecięły się kilkukrotnie. Wszyscy pamiętamy choćby niezwykłe baraże z czerwca 2021 roku, kiedy pokonaliśmy na trudnym, wyjazdowym terenie Chojniczankę, w nieco skromniejszy sposób powtarzając wyczyn z sezonu zasadniczego (3:1). W bieżącym sezonie obie ekipy, nie raniąc się, podzieliły się punktami (0:0). Historia jest jednak korzystna dla Skry i mamy nadzieję, że pojutrze ten (teoretyczny) stan rzeczy znajdzie odbicie na boisku.

Trener Janowski o bramkarzach Skry i przygotowaniach do meczu z Chojniczanką

Jacek Janowski do Skry dołączył w czerwcu 2022 roku. Jako trener bramkarzy udowodnił już, że jest specjalistą w swoim fachu. W związku z tym, u progu nowego tygodnia, ucięliśmy sobie z nim krótką pogawędkę na temat naszych golkiperów, ale także przygotowań do zbliżającego się starcia z Chojniczanką Chojnice. To już dla trenera drugi sezon w Skrze i można powiedzieć, że efekty pracy widoczne są gołym okiem. W poprzednim sezonie swoją szansę wykorzystał Jakub Bursztyn, który po rundzie jesiennej był łakomym kąskiem dla kilku klubów, w minionej rundzie jego miejsce zajął Karol Szymkowiak i również mocno wypromował swoje nazwisko. Wiosną natomiast do bramki wskoczył Jakub Rajczykowski i wygląda na to, że także udźwignął tę presję. Trener bez wątpienia przyłożył do tego swoją rękę… Cała trójka, o której wspomniałeś, to bramkarze, którzy ciężko na to wszystko pracują. Ja jestem w tym procesie osobą, która ma im pomóc, ale te dobre występy, to jest przede wszystkim ich zasługa. Mają otwarte głowy, chcą słuchać, chcą się doskonalić, pracować nad swoimi deficytami, a ja tylko się cieszę, że mogę młodym ludziom pomagać w karierze i mam nadzieję, że – czy dla Karola czy teraz Kuby, będzie to trampolina do większej piłki. Każdy z nich ma bowiem ogromny potencjał, są młodzi, ale najważniejsze jest to, że chcą słuchać, nie obrażają się na uwagi. A doświadczenie, które zbierali bądź zbierają, w przyszłości zaowocuje. Kuba Rajczykowski dopiero debiutuje na poziomie centralnym. Zastanawia mnie w jakim aspekcie – w przypadku bramkarzy – objawia się największa różnica między poziomem wojewódzkim, 3. ligą, a poziomem centralnym? Generalnie między każdym poziomem jest kolosalna różnica. Sam tego doświadczyłem, kiedy brałem udział w awansie do Ekstraklasy i zobaczyłem jak duży przeskok jest nawet między dwoma najwyższymi poziomami w naszej piłce. Pokazuje to też bieżący sezon, bo w walkę o utrzymanie zamieszane są przecież trzy drużyny, które w ubiegłym sezonie awansowały z Fortuna 1. Ligi. Pamiętajmy też, że to nie jednostki decydują o wyniku, ale zespół, który razem wychodzi na boisko. W ostatnim czasie w wielu sytuacjach Kuba uratował nam skórę, ale w innych przypadkach jego błędy, które przecież zdarzają się wszystkim, bo nie ma ludzi nieomylnych, naprawiane były przez innych zawodników. Tak to powinno funkcjonować, bo wynik końcowy, jest efektem pracy całego zespołu. Na pewno więc różnic jest wiele, ale co ważne, granie na coraz wyższym poziomie sprawia, że zaczyna się sięgać gwiazd i myśli o tym, by znaleźć się na najwyższym poziomie, bo warto. Jako trener miałem okazję być na poziomie ekstraklasy i każdemu życzę, żeby przeżył taką przygodę. A jakie są najmocniejsze cechy Kuby Rajczykowskiego, które mogą sprawić, że znajdzie się właśnie na tym najwyższym poziomie, o którym trener wspomniał? Przede wszystkim pracowitość i otwartość. Nie chcę mówić o detalach związanych z elementami technicznymi czy taktycznymi, bo to jest młody bramkarz; chociaż nie jest to nawet kwestia młodości, bo co weekend widzimy, że nawet doświadczeni bramkarze popełniają błędy i to jest ludzka rzecz. Natomiast Kuba przez to, że jest bardzo otwarty i chce mocno pracować nad sobą, ma szansę tych błędów popełniać coraz mniej. Oczywiście ma doświadczenie z reprezentacji młodzieżowych, ale na poziomie centralnym niewielu jest młodszych od niego bramkarzy. W mojej ocenie to bardzo perspektywiczny bramkarz i z każdym dniem rozwija się, bo chce się rozwijać. Numerem dwa jest w tym momencie Kuba Hajda. To chyba dość niewdzięczna rola… Ja jestem mocno zbudowany jego postawą i osobą. Powiem szczerze, że kiedy Kuba Bursztyn bronił, Karol Szymkowiak, czekający na swoją szansę, nie kopał pod nim dołków, tylko robił wszystko, żeby rozwijać nie tylko siebie, ale i Kubę. Podobnie jest też teraz. Kuba Hajda czasem aż do przesady jest zmotywowany do ciężkiej pracy. Pamiętam taki obrazek z Elbląga, gdzie wszyscy pamiętamy jak to wyglądało, a Kuba wyszedł na rozgrzewkę i wrócił z niej cały umorusany w tym błocie, ale widziałem u niego taki fun, radość i pozytywną energię, że naprawdę byłem pod ogromnym wrażeniem. Ta energia bije od niego i przelewa się na inne osoby, na Kubę Rajczykowskiego, na Bartka Warszakowskiego, a to bardzo ważne. Z jednej strony zdrowa rywalizacja, która nakręca jednych i drugich, ale z drugiej musi być w tym uśmiech i zadowolenie, że spędzają ze sobą czas. Potem przychodzi mecz i „drugi” bramkarz nie może się obrażać, tylko czekać na swoją szansę, chociaż zła mina też czasem jest dobrze widziana, bo każdy ma swoje emocje i marzenia. Wspomniał trener o Bartku Warszakowskim, który od lat praktykuje w naszej Akademii. Ponieważ jest najmłodszym z tej trójki czy ma trener poczucie, że ta praca podczas treningów ma nie tylko charakter typowo przedmeczowy, ale co równie ważne może go trener wykreować jako bramkarza pod kątem technicznym, taktycznym czy nawet mentalnym? Bartek zaczynał trenować z nami jeszcze w 1. lidze, a później zagościł na treningach pierwszego zespołu na stałe. To bardzo młody chłopak, który w mojej ocenie robi stałe postępy. Sytuacja jest o tyle komfortowa, że może grać w drużynie rezerw, a to bardzo ważne, żeby to przejście na poziom seniorski odbywało się w sposób przemyślany i płynny. To jest na pewno melodia przyszłości. U młodych bramkarzy czasami pół roku, rok, robią bardzo dużą różnicę. Pracowałem wiele lat z jednym chłopakiem, który miał wszystko poza jednym elementem, nad którym musiał pracować głównie on… I obecnie gra w PKO BP Ekstraklasie… Czasem w grę wchodzi rozwój fizyczny, związana z tym koordynacja ruchowa… Oczywiście. Wszystko to ma znaczenie, a składowych jest wiele. Na końcu przydaje się też promyk szczęścia, by znaleźć się w odpowiednim czasie oraz odpowiednim miejscu, także na boisku. Czasem skok w górę zaczyna się od jednej interwencji, więc tutaj – a propos Bartka: na pewno dużo pracy przed nim, ale ma jeszcze sporo czasu. Na pewno jest bardzo ambitny i momentami aż za bardzo emocjonalnie do tego podchodzi, więc czasem trzeba go troszkę tonować, jeśli chodzi o ambicję. Mam jednak nadzieję, ale i przekonanie, że dalej będzie rozwijał się w ten sam sposób. Na koniec wróćmy do ligi… Za nami trudny mecz z Olimpią Grudziądz, a już w piątek czeka nas spotkanie z Chojniczanką Chojnice. Trener zajmuje się również przygotowaniem stałych fragmentówCzytaj więcej

Zawsze gramy o zwycięstwo – mówi Mikołaj Łabojko

Olimpia na wiosnę bardzo dobrze punktuje, więc wiedzieliśmy, że czeka nas ciężki mecz, natomiast my zawsze gramy o zwycięstwo. Nie udało się, ale jak nie da się wygrać, to trzeba zremisować. Szanujemy ten punkt i walczymy dalej – powiedział nam po meczu z Olimpią Mikołaj Łabojko. Sprawdźcie całą rozmowę z pomocnikiem Skry.

Dzielimy się punktami z Olimpią [RELACJA]

Piłkarze Skry zremisowali w piątkowy wieczór z Olimpią Grudziądz 0:0. Pomimo, iż nasi zawodnicy dominowali przez niemal całe spotkanie nie udało się sforsować defensywy gości. Mecz z Olimpią Grudziądz zapowiadał się bardzo emocjonująco. Co prawda grudziądzanie przed startem 24. kolejki okupowali przedostatnie miejsce w ligowej tabeli, ale właśnie ten fakt był dla nich największą motywacją. Już początek rundy wiosennej pokazał, że nie mają zamiaru łatwo składać broni i celują w jak najszybsze złapanie kontaktu z bezpieczną lokatą. Nasi zawodnicy nie mieli oczywiście najmniejszego zamiaru ułatwiać im tego zadania, tym bardziej, że do meczu przystępowali uskrzydleni niedzielnym triumfem nad Kotwicą Kołobrzeg. Okazje były, brakło bramki Już w 1. minucie po długiej wrzutce Mateusza Winciersza z ostrego kąta uderzył Przemysław Sajdak i niewiele brakło, by zmieścił futbolówkę między bramkarzem a słupkiem, jednak gości przed utratą gola uratowało właśnie obramowanie. Nie minęło sto dwadzieścia sekund a nasz kapitan ponownie zaakcentował swoją obecność na boisku, dla odmiany próbując uderzenia z dystansu. Trzeba przyznać, że to Skrzacy dyktowali warunki gry, zdecydowanie dłużej utrzymując się przy piłce i co jakiś czas aktywizując defensywę Olimpii. Goście natomiast szukali konsekwentnie swoich okazji i w 22. minucie po rzucie rożnym groźnie zrobiło się pod bramką Jakub Rajczykowskiego, jednak ostatecznie naszej formacji obronnej udało się zażegnać niebezpieczeństwo. Dwie minuty później byliśmy już pod bramką strzeżoną przez Kacpra Górskiego i po kornerze uderzenia spróbował Paweł Kucharczyk, ale futbolówka przeleciała nad okienkiem bramki gości. W 27. minucie w fenomenalnej sytuacji znalazł się Tobiasz Kubik, ale piłkę zmierzającą do pustej bramki odbił sprzed linii jeden z dobrze ustawionych defensorów z Grudziądza. Do końca pierwszej odsłony spotkania okazji do objęcia prowadzenia nie brakowało, szczęścia owszem. Swoich okazji szukali choćby Kubik, Niedbała czy Sajdak lecz na przerwę schodziliśmy przy bezbramkowym remisie. Dominacja Po zmianie stron tempo gry nie straciło na intensywności. Już w 47. minucie długie podanie do Macieja Masa posłał Olivier Wypart. Wydawało się, że naszego napastnika uprzedzi golkiper grudziądzan i rzeczywiście tak się stało, ale piłka wypadła Górskiemu z rąk i sytuację uspokoił dopiero jeden z asekurujących go kolegów. Podopieczni Konrada Geregi nie ustępowali w atakach, co jakiś czas stwarzając zagrożenie w szesnastce Olimpii. W 55. minucie długie podanie z prawej strony boiska zakończył uderzeniem Winciersz, ale piłka nie znalazła światła bramki. W 65. minucie po strzale Niedbały piłka po rykoszecie znalazła się poza boiskiem, a po rzucie rożnym akcję zakończył uderzeniem Kołodziejczyk. Ponownie zablokowana piłka nie trafiła do miejsca docelowego. Dziesięć minut później świetną wrzutkę w kierunku Mateusza Kaczmarka posłał Sajdak, ale naszego zawodnika, chwilę wcześniej meldującego się na boisku, uprzedził jeden z piłkarzy w zielono-złotych koszulkach. Chociaż praktycznie nie opuszczaliśmy połowy Olimpii brakowało kropki nad i. Wydawało się, że postawi ją w 89. minucie Mas, który zdecydował się na potężne uderzenie. Górski z trudem interweniował. Kontynuowaliśmy napór na bramkę klubu z Grudziądza, ale nie udało się sforsować defensywy. Co więcej w doliczonym czasie gry uderzenie Czarnowskiego po kontrataku obronił Rajczykowski. Ostatecznie nie udało się przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę i po końcowym gwizdku podzieliliśmy się punktami z gośćmi z Grudziądza. Skra Częstochowa – Olimpia Grudziądz 0:0 (0:0) Skra Częstochowa: Rajczykowski – Nawrocki, P. Kucharczyk, Wypart – Łabojko, Kołodziejczyk (80’ Ławrynowicz), Kubik, Winciersz, Niedbała (69’ Kaczmarek), Sajdak – Mas Olimpia Grudziądz: Górski – Tsiupa, Kostkowski, Sikorski, Zbiciak, Kobryn – Kurowski (80’ Jarzec), Cichoń, Krocz (80’ Rabet) – Glapka (70’ Czarnowski), Rychert (90’+3 Chernii)

Rywal z przeciwległego bieguna niż Kotwica, ale… równie groźny [ZAPOWIEDŹ]

W piątkowy wieczór piłkarze Skry rozegrają kolejne ligowe spotkanie. Tym razem ich rywalem będzie Olimpia Grudziądz. Początek spotkania o godzinie 19:00. Bezpośrednią transmisję z pojedynku przeprowadzi aplikacja Pilot WP. W krótkim odstępie czasu nasz zespół rozegra dwa mecze z zespołami z przeciwległych biegunów tabeli. Po zaskakującym, aczkolwiek zasłużonym, zwycięstwie nad Kotwicą Kołobrzeg – liderem 2. ligi, podopieczni Konrada Geregi staną naprzeciw zespołowi, który heroicznie walczy o ligowy byt. I właśnie ten aspekt sprawia, że czekający nas pojedynek wcale nie zapowiada się na łatwiejszy. Z pewnością Skrzacy podejdą do meczu z Kotwicą mocno uskrzydleni wspomnianym triumfem nad Kotwicą. Co warte podkreślenia nasi piłkarze wygrali to spotkanie piłkarską mądrością i dojrzałością, co jest o tyle znamienne, iż mówimy o zespole, który należy do najmłodszych ekip na drugoligowym froncie. Olimpia – wzorem rundy jesiennej – dobrze zaczęła kampanię rewanżową. Remisy z Lechem II Poznań i Kotwicą Kołobrzeg, a także efektowne zwycięstwo nad imienniczką z Elbląga sprawiły, że grudziądzanie złapali oddech po nienajlepszej rundzie jesiennej. I nawet porażka z Chojniczanką nie zmienia ich podejścia do najbliższych spotkań. Grudziądzanie są mocno zmotywowani, by zdobywać cenne punkty, bowiem od tego zależy ich los na poziomie centralnym. W tym momencie plasują się na przedostatniej pozycji, posiadając tyle samo oczek, co zamykająca klasyfikację Sandecja Nowy Sącz oraz tracąc sześć do bezpiecznego miejsca. Najskuteczniejszymi zawodnikami naszego najbliższego rywala są Kontanstyn Czernij (6 bramek) i Oskar Sikorski (5). Nie oznacza to jednak, że tylko na nich powinna spoczywać uwaga naszej defensywy. Czernij w meczu z Chojniczanką dopiero pierwszy raz znalazł się w kadrze meczowej i wiosną jeszcze nie zagrał minuty, natomiast w spotkaniu z Olimpią na listę strzelców wpisywali się Szymon Krocz (pozyskany zimą ze Znicza Pruszków), Kacper Cichoń (trafił do Grudziądza z Puszczy Niepołomice) oraz młody Kacper Rychert. Co ciekawe Olimpia, jeśli już wygrywa, czyni to zwykle po strzeleniu minimum dwóch bramek. Zaledwie raz udało jej się zapisać trzy punkty na koncie po minimalnym zwycięstwie (1:0 w 2. kolejce z Polonią Bytom). Olimpia na wyjeździe dotychczas wygrała tylko raz i mamy nadzieję, że ten stan rzeczy nie zmieni się po jutrzejszym pojedynku. Mecz pomiędzy Skrą Częstochowa a Olimpią Grudziądz odbędzie się w piątek (15 marca) o godzinie 19:00, na Miejskim Stadionie Piłkarskim przy ulicy Loretańskiej. Bezpośrednią transmisję śledzić można w aplikacji Pilot WP.

Poznaliśmy arbitrów jutrzejszego meczu

W piątkowy wieczór Skra Częstochowa podejmie na własnym stadionie Olimpię Grudziądz. Mecz rozpocznie się punktualnie o godzinie 19:00. Poznaliśmy właśnie obsadę sędziowską tego pojedynku. Spotkanie pomiędzy Skrą a Olimpią otworzy 24. serię gier spotkań w 2. lidze. Rozjemcą tego pojedynku został wyznaczony pan Arkadiusz Nestorowicz z Międzyrzeca Podlaskiego. Na liniach pomagać mu będą panowie Paweł Smyk i Patryk Zielant, natomiast funkcję sędziego technicznego pełnić będzie pan Przemysław Burliga. Nestorowicz sędziował w bieżącym sezonie mecz naszej ekipy w Siedlcach. Wówczas Pogoń wygrała 2:1, natomiast arbiter do kieszonki sięgał siedmiokrotnie. Sześć raz ukarał zawodników żółtym, a raz czerwonym kartonikiem.