Idziemy za ciosem i wygrywamy z Legionovią!

Nasi piłkarze po wygranej w Krakowie nie zwalniają tempa i w zaległym meczu z Legionovią dopisali sobie kolejne trzy punkty. Jedyną bramkę meczu w 30. minucie po bardzo dobrze rozegranym rzucie rożnym zdobył Rafał Brusiło. Przed meczem z Lechem II Poznań tracimy już tylko do punkt do bezpiecznej strefy. Pierwsza część spotkania z ostatnią drużyną w tabeli była dość wyrównana z lekkim wskazaniem na Skrę. Swoje sytuacje zmarnowali Konrad Andrzejczak w 10. minucie przenosząc piłkę nieznacznie ponad poprzeczką po strzale z rzutu wolnego oraz Dawid Niedbała 8 minut później również posyłając futbolówkę nieco za wysoko. W 30. minucie wszystko już jednak zagrało perfekcyjnie. Z rzutu rożnego dośrodkował Andrzejczak, piłkę głową przedłużył Niedbała idealnie na głowę Rafała Brusiło, któremu nie pozostało nic innego jak umieścić piłkę w bramce rywali. – Cieszy, że pod koniec rundy piłka mnie szuka w polu karnym. Radość tym większa, że po stałym fragmencie gry, którym ostatnio poświęciliśmy sporo czasu na treningach – powiedział strzelec drugiego gola w drugim meczu z rzędu tuż po spotkaniu. W drugą połowę Skrzacy również weszli z przytupem. Już w 48. minucie byli blisko podwyższenia wyniku po trafieniu w poprzeczkę Kamila Zalewskiego. Kilka minut później to Legionovia jednak miała wyborną okazję do wyrównania. Po faulu w polu karnym Oktawiana Obuchowskiego sędzia wskazał na „wapno”. Na wysokości zadania stanął jednak nasz golkiper Mateusz Kos pewnie odbijając piłkę przed siebie. – W drużynie śmieją się, że jestem dobrym talizmanem. Jak gram, to wygrywamy – skomentował uradowany „Kosik”. Im bliżej było końca meczu, tym coraz bardziej nerwowo w naszych szeregach, a goście atakowali z większą determinacją. W 87. minucie w słupek z bliskiej odległości trafił Daniel Pietraszkiewicz. Już w doliczonym czasie gry blisko wyrównania był Adam Imiela, ale naszej drużynie szczęśliwie udało się dowieźć wygraną do końca. – Bardzo trudno się to oglądało, natomiast za kilka dni nikt nie będzie pamiętał o okolicznościach, a najważniejsze są trzy punkty. Było już za dużo meczów, w których ładnie graliśmy, a nie zdobywaliśmy punktów. Wiedzieliśmy, że musimy uważać na stałe fragmenty gry, byliśmy na tym skoncentrowani – ocenił na pomeczowej konferencji trener Paweł Ściebura. Wygrana z Legionovią pozwoliła naszej drużynie wyprzedzić w tabeli Stal Stalową Wola i na punkt zbliżyć się do Garbarni. Jeśli w sobotę pokonamy rezerwy Lecha Poznań, są duże szanse na to, że przerwę zimową spędzimy poza strefą spadkową. Już teraz zapraszamy kibiców na „Loretę”. Początek meczu z Lechitami (30.11) o godzinie 13.00. Skra Częstochowa – Legionovia Legionowo 1:0 (1:0) 1-0 Rafał Brusiło 30’ Skra: Kos –  Brusiło Ż, Bondarenko, Holik, Obuchowski Ż – Niedbała, Zalewski, Olejnik, Pavlas (90′ Jelonek) –  Andrzejczak (74′ Napora) – Niedojad (58′ Nocoń) Legionovia: Stefaniak, Zembrowski, Straus, Gajewski (Podliński), Imiela Ż, Więdłocha, Maślanka (Hajrović), Małek Ż, Pietraszkiewicz, Janković, Będzieszak zdj. Kamil Woldański

Ten mecz trzeba wygrać. Gramy z Legionovią – zapowiedź

Nasza drużyna opromieniona sobotnim zwycięstwem z Garbarnią w Krakowie, już dziś będzie chciała pójść za ciosem i wygrać kolejne spotkanie. Na Loretę zawita dziś ostatnia w tabeli Legionovia Legionowo. Pierwszy gwizdek zaplanowano na godzinę 13.00. Mecz pierwotnie miał się odbyć 17 listopada, ale z powodu powołania Mateusza Bondarenki do reprezentacji U-20 dowodzonej przez Jacka Magierę nasz klub wnioskował o jego przełożenie. Skra w tym starciu będzie faworytem, a celem podopiecznych Pawła Ściebury będzie też rewanż za porażkę 0-2 w inauguracyjnej kolejce tego sezonu. Beniaminek z Mazowsza odniósł w obecnych rozgrywkach tylko dwa zwycięstwa, z czego jedno niestety z naszą drużyną. – Mamy plan zdobycia 9 punktów w trzech ostatnich tegorocznych meczach i cały czas się go trzymamy. Zamierzamy go zrealizować – mówił po ostatnim meczu z Garbarnią nasz szkoleniowiec. Legionovia w 18 spotkaniach uzbierała raptem 9 punktów, zajmuje ostatnie miejsce w tabeli i jest póki co na razie murowanym kandydatem do spadku. Rywalom oczywiście niczego złego nie życzymy, ale mamy nadzieję, że ich dorobek dziś się nie powiększy. Wszystkich kibiców, którzy w środę, we wczesnych godzinach popołudniowych mają możliwość przybycia na stadion, zapraszany na Loretańską. Przypominamy, że początek meczu o godzinie 13.00.

Paweł Ściebura: „W Krakowie zrealizowaliśmy plan od A do Z”

Zwycięstwem 2:0 w Krakowie z Garbarnią naszym piłkarzom udało się przerwać serią pięciu meczów bez zwycięstwa. Radości z trzech punktów na trudnym terenie spadkowicza z Fortuna 1. Ligi nie brakowało. O recepcie na ten sukces rozmawialiśmy po meczu z trenerem Pawłem Ścieburą. Panie trenerze, jakby pan podsumował wygraną w Krakowie z Garbarnią? Chciałbym pogratulować swojemu zespołowi za konsekwencję, koncentrację i wielką pracę podczas tego meczu, bo byliśmy konsekwentni aż do bólu i ten ból było widać na boisku. Ten mecz wcale nie był lepszym meczem niż poprzednie, w których gubiliśmy punkty. Wcześniej brakowało nam tego pierwiastka, który zadecydowałby o tym, że zdobylibyśmy więcej punktów. Na Garbarnię mieliśmy bardzo jasny plan i zawodnicy go zrealizowali od A do Z. Nie pozwoliliśmy rywalom się rozpędzić w pierwszej połowie, wykorzystaliśmy swoje sytuacje w drugiej i przy odrobinie szczęścia mogliśmy jeszcze podwyższyć wynik. Na pewno pomogło nam też to, że Garbarnia w pierwszej połowie nie wykorzystała rzutu karnego. To był punkt zwrotny w meczu. Podkreślę jednak jeszcze raz, że to nasza konsekwencja i koncentracja dały nam wygraną. Duży kamień a serca spadł trenerowi po tej wygranej? Punkty były nam bardzo potrzebne. – Na pewno czujemy ulgę, że w końcu udało nam się odnieść zwycięstwo. Dodatkowo udało się tego dokonać na wyjeździe, bardzo długo na to czekaliśmy. Czy kamień z serca? Powiem tak, wiedzieliśmy, że zwycięstwo musi w końcu przyjść, ponieważ w tych wcześniejszych meczach, które przegrywaliśmy gra momentami była nawet lepsza niż w Krakowie. Wtedy nam czegoś brakowało, z Garbarnią wszystko zagrało i mamy moim zdaniem zasłużone zwycięstwo. Skra była też w starciu z Garbarnią bardzo waleczna. Zawodnicy ani na chwilę nie odstawiali nogi. – Myślę, że tego nam nie można odmówić w żadnym meczu. Brakowało nam natomiast konsekwencji przy stałych fragmentach gry, po których traciliśmy sporo bramek. Naprawdę dużo pracujemy, żeby to poprawić i dziś się w końcu udało. Przed nami teraz dwa bardzo ważne mecze u siebie, z Legionovią oraz Lechem II. Jeśli udałoby się oba wygrać to zima chyba będzie w miarę spokojna? – Na pewno tak. Już po meczu ze Stalą zakładaliśmy, że teraz musimy grać o 9 punktów w trzech ostatnich meczach, bo wiedzieliśmy, że jeśli zaczniemy kalkulować to może nie mieć najmniejszego sensu. Mijałoby się to z jakąkolwiek ideą sportu. Zakładaliśmy komplet punktów do końca roku i wygrana z Garbarnią przybliża nas do realizacji tego planu. Rozmawiał Mariusz Rajek

Skrót meczu Garbarnia – Skra

Niestrzelony rzut karny gospodarzy przy stanie 0 – 0, to na pewno był handi cup dla podopiecznych trenera Ściebury. Jednak dobra gra naszego zespołu, konsekwencja realizacji założeń, nareszcie skuteczna gra ofensywna, sprawiły, iż z pełną odpowiedzialnością możemy powiedzieć, iż na to zwycięstwo zasłużyliśmy ! Niedosyt pozostał jedynie po przestrzelonym karnym Krzysztofa Napory … Zapraszamy na skrót meczu Garbarnia – Skra.  realizacja: CF Sport

Trenerzy po meczu Garbarnia – Skra

Doczekaliśmy się pierwszego wyjazdowego zwycięstwa w tym sezonie. To ważny tryumf, na który nasi zawodnicy kazali nam czekać aż 19 ligowych kolejek. Miejmy nadzieje, iż przyszło ono w odpowiednim momencie i od krakowskich trzech punktów rozpocznie się marsz naszego zespołu w górę tabeli. Jak spotkanie ocenili szkoleniowcy Skry i Garbarni ? Zapraszamy na materiał filmowy:  „Byliśmy konsekwentni do bólu i to było widać na boisku … pomogła nam sytuacja z pierwszej  połowy , gdzie Garbarnia nie wykorzystała rzutu karnego…” – Paweł Ściebura Skra Częstochowa . . „Pierwsze 20-25 minut zagraliśmy inaczej niż w Łęcznej … było to jakby oznaczone rzutem karnym, niestety, nie strzelonym i od tego momentu zaczęliśmy tracić wiarę….” – Łukasz Surma Garbarnia Kraków .  .  

Wygrywamy w Krakowie! Garbarnia pokonana

Po pełnym walki i emocji spotkaniu nasi piłkarze wywieźli niezwykle ważne zwycięstwo z Krakowa. Bramki na wagę wygranej z w drugiej połowie spotkania zdobyli Konrad Andrzejczak oraz Rafał Brusiło. – Nie wiem czy to spotkanie było lepsze od wcześniejszych, ale dziś byliśmy do bólu konsekwentni i to nam dało wygraną – powiedział na pomeczowej konferencji trener Paweł Ściebura. Od pierwszych minut spotkania niezbyt liczna publiczność, która stawiła się na krakowskiej Rydlówce nie mogła narzekać na tempo gry. Obie drużyny przystąpiły do spotkania mocno zmobilizowane z jasnym celem zwycięstwa. W pierwszej części aktywniejszą stroną była Garbarnia, która w 29. minucie miała wyborną okazję do wyjścia na prowadzenie. Jakub Kowalski zmarnował jednak rzut karny trafiając w słupek. Kolejną szansę objęcia prowadzenia gospodarze zaprzepaścili tuż przed gwizdkiem na przerwę. Mocne uderzenie Krzysztofa Szewczyka w światło bramki obronił jednak Mateusz Kos. Po przerwie emocji na boisku było jeszcze więcej. W 51. minucie Skra miała powody do radości po raz pierwszy. W polu karnym krakowian najwięcej zimnej krwi zachował Konrad Andrzejczak i strzałem w długi róg wyprowadził naszą drużynę na prowadzenie. Stało się jasne, że od tego momentu Garbarnia zrobi wszystko, aby doprowadzić do remisu, a częstochowianie będą mieć szansę do groźnych kontrataków. To gwarantowało dobre widowisko i taki scenariusz został wcielony w życie. Gospodarze mocno przycisnęli podopiecznych Pawła Ściebury, stwarzali sobie sytuację do zdobycia gola, ale to Skra zadała, jak się okazało decydujący cios. W 71. minucie koronkową akcję naszej drużyny wykończył Rafał Brusiło. Prowadzenie 2-0 na tym etapie meczu to była już pokaźna zaliczka, ale 5 minut później mogliśmy ostatecznie pogrążyć faworyzowanych Brązowych. Piłkarze Garbarni sprokurowali rzut karny i sędzia Damian Gawęcki nie miał wątpliwości, aby wskazać na „wapno”. Krzysztof Napora posłał piłkę jednak wysoko ponad poprzeczką, przez co krakowianie mogli jeszcze mieć nadzieję. Skra do końca zagrała jednak bardzo rozważnie w defensywie i mogła świętować przerwanie serii meczów bez zwycięstwa. Wygrana z Garbarnią sprawiła, że już w środę (27.11) mamy szansę opuścić strefę spadkową. Stanie się tak w przypadku wygrania zaległego meczu z Legionovią. Już teraz zapraszamy wszystkich kibiców na to spotkanie. Pierwszy gwizdek zaplanowano na godzinę 13.00. Garbarnia Kraków – Skra Częstochowa 0:2 (0:0) 0-1 Konrad Andrzejczak 51’  as. Brusiło 0-2 Rafał Brusiło 71’ as. Holik Garbarnia: Frątczak, Jurkowski, Kujawa, Masiuda, Kuczak, Duda, Marszalik, Kołbon, Szewczyk, Kowalski, Feliks Skra: Kos, Bondarenko, Zalewski, Brusiło, Niedojad (67′ Napora), Andrzejczak, Niedbała (90′ Wolny), Obuchowski, Olejnik, Holik, Pavlas . foto: autor Andrzej Banaś, źródło: Gazeta Krakowska

Zrewanżować się Garbarni – zapowiedź

W najbliższym, a zarazem ostatnim wyjazdowym w tym roku starciu ligowym (23.11) nasza Skra zmierzy się z Garbarnią Kraków. Rywale przed wojną pisali piękną historię polskiego futbolu z mistrzowskim tytułem w 1931 roku włącznie. Dziś pod Wawelem pozostają w szerokim cieniu Wisły i Cracovii. Przez dziesięciolecia nasi rywale skazani byli na banicję niższych lig, ale latem 2018 roku świętowali wielki sukces jakim był awans na bezpośrednie zaplecze ekstraklasy – Fortuna 1. Ligi. Garbarze nie udźwignęli jednak piłki na tak wysokim szczeblu i po roku tułaczki spowodowanej koniecznością rozgrywania domowych spotkań na stadionie Wisły przy ulicy Reymonta musieli pogodzić się ze spadkiem do drugiej ligi. W tej są drużyną środka tabeli, po 18 kolejkach z 22 punktami plasują się na 11. pozycji w tabeli. W meczu ze Skrą krakowianie będą faworytem, ale drużyna Pawła Ściebury z pewnością podejdzie do tego meczu wyjątkowo zmobilizowana, mając z tyłu głowy chęć powetowania sobie ostatnich porażek, jak i konieczność podreperowania dorobku punktowego. – Przed nami trzy decydujące mecze, aby mieć spokojną zimę. Tylko trzy wygrane pozwolą nam spokojnie przepracować okres zimowy. Znaleźliśmy się w trudnej sytuacji trochę na własne życzenie – mówi przed meczem Konrad Gerega, który powraca do drużyny po kontuzji łokcia. Najważniejsze będą przyszłotygodniowe starcia z Legionovią oraz Lechem II przy Loretańskiej, ale punkt a najlepiej trzy ugrane na wyjeździe z pewnością mocno poprawiłyby morale naszego zespołu. Na Ludwinowie, gdzie swoje domowe mecze rozgrywa Garbarnia łatwo jednak z pewnością nie będzie. Choćby z tego powodu, że Garbarze w ostatnich pięciu meczach uzbierali tylko 3 punkty, ani razu nie wygrywając i zwycięstwa też potrzebują jak tlenu. Za krakowską drużyną przemawia też starcie z początku sezonu kiedy to w Częstochowie zwyciężyli 3-1. Jedyną bramkę dla Skrzaków zdobył wówczas Piotr Nocoń. Mamy nadzieję, że nasza drużyna przełamie złą serię i zrewanżuje się rywalom na ich terenie. Pierwszy gwizdek zaplanowano na godzinę 13.00. Zapraszamy do śledzenia poczynań naszej drużyny.

Konrad Gerega: „W Skrze trzymają mnie ludzie”

Konrad Gerega jest w naszym klubie już 11 lat i pod tym względem jest rekordzistą w obecnej kadrze. Sam jednak siebie nie nazwałby ikoną. Z 29-letnim obrońcą wspominamy kolejne awanse, analizujemy obecną sytuację klubu, ale i snujemy plany na przyszłość. Zapraszamy do lektury. Konrad, na początek zacznijmy może od twojego zdrowia. Kiedy jest szansa zobaczyć cię na boisku? – Sytuacja obecnie jest trochę skomplikowana, wracam po kolejnym urazie łokcia. Cały czas ten łokieć w stawie mi doskwiera, ten uraz się niestety odnawia. Od tego tygodnia jestem jednak gotowy do gry i mam nadzieję, że zagram coś już w sobotę z Garbarnią. W jakimś sensie jesteś już ikoną w Skrze. To jest twój jedenasty sezon przy Loretańskiej. Co takiego jest w tym klubie, że jesteś tu już tyle czasu? – Przede wszystkim ludzie. Ja się zawsze przywiązuje nie do miejsc, a do ludzi. Osoby, które tu są w klubie trzymają mnie tu dalej, już jedenasty sezon. Myślę, że ikona to zdecydowanie za duże słowo, ja siebie tak nie przedstawiam. Z obecnej kadry faktycznie tu jestem najdłużej, pamiętam czasy jeszcze trenera Jana Wosia. Pamiętam czas dużych zmian w Skrze, biorąc pod uwagę staż w klubie to faktycznie jestem tu najdłużej. Pamiętasz w której lidze była Skra jak zaczynałeś? – Pewnie, że pamiętam. To była czwarta liga, graliśmy wtedy o awans, którego nie udało nam się uzyskać. Przegraliśmy wtedy go z Myszkowem, a był to sezon 2009/2010. Później w końcu awansowaliście. Ta trzecia liga też się zmieniała, stawała się coraz silniejsza aż w końcu latem 2018 przyszedł awans do drugiej ligi. Poziom z roku na rok mocno się podnosił? – Przez te lata było wiele reorganizacji rozgrywek, które stopniowo podnosiły poziom każdej ligi. Pamiętam dobrze sezon, w którym bardzo chcieliśmy awansować, ale plany popsuł nam Nadwiślan Góra. To był chyba nasz najlepszy sezon patrząc na wyniki, bo mieliśmy bodajże serię 25 meczów bez porażki. Doczekaliśmy czasów kiedy Skra potrafi wygrać w lidze z Widzewem Łódź. – Ja zawsze twardo stąpam po ziemi. Teraz nasi przeciwnicy po drugiej stronie mają wyższe umiejętności niż kilka sezonów wstecz. Poziom poszedł do przodu, przede wszystkim intensywność to słowo klucz. Wytrzymałość i wydolność połączona z szybkością powodują, że piłka w drugiej lidze jest dużo większym wyzwaniem niż jeszcze kilka lat temu. Konrad, ty jesteś najlepszym przykładem, że można być wiernym Skrze przez wiele lat. Przenosząc to na trybuny, może masz jakiś pomysł jak zachęcić kibiców do przychodzenia na mecze, do zainteresowania Skrą też nowych fanów? – Skra ma swój lokalny charakter. Jest oczywiście rozpoznawalna w Częstochowie, ale pytanie jak przyciągnąć kibiców jest trudne, sam się zastanawiam. Skra potrzebuje chyba jeszcze trochę czasu. Kolejne pokolenia dzieciaków trenują w Skrze, więc siłą rzeczy ta rodzina klubu będzie się rozrastać. Coraz więcej dzieci powinno być zafiksowanych w kierunku Skry i mam nadzieję, że przełoży się to na trybuny. To jest moim zdaniem dobry kierunek poszukiwania kibiców. Budowanie klubu rodzinnego to właściwa droga. Osoby, które interesują się częstochowską piłką nożną, powinny się tu pojawiać. Przejdźmy do bieżącej sytuacji ligowej. Zgadzasz się ze stwierdzeniem, że drugi sezon dla beniaminka jest najtrudniejszy? Ostatnie mecze Skry chyba niestety to potwierdzają. – Przed nami trzy decydujące mecze do tego, aby mieć spokojną zimę. Trzy wygrane pozwolą nam spokojnie przepracować okres zimowy. Znaleźliśmy się w trudnej sytuacji trochę na własne życzenie. Jeśli chodzi o drugi sezon dla beniaminka, to moim zdaniem ta druga liga w tym sezonie też jest po prostu mocniejsza. Awansowała Stal Rzeszów, spadły z pierwszej ligi GKS Katowice czy Bytovia Bytów. Wszyscy myśleli, ze drużyna z Kaszub po wycofaniu się sponsora będzie miała olbrzymie problemy, tymczasem pozbierali chłopaków z Pomorza i prezentują bardzo solidny poziom. My niestety mamy problem ze zdobywaniem bramek. W tej lidze decydują też detale, dlatego na każdym treningu staramy się cały czas podnosić umiejętności. Skra mocna postawiła też na projekt Ladies. Masz czasem okazję popatrzeć jak dziewczyny grają w swojej lidze? – Nie ukrywam, że każdą wolną chwilę staram się spędzać z rodziną, a dziewczyny grają o niezbyt sprzyjających porach, ale z wynikami jestem na bieżąco. Trzymam kciuki za dziewczyny, bo uważam, że trener Mrugacz robi tu bardzo dobrą robotę, która przyniesie efekt. Miałeś okazję wziąć udział w stażu trenerskim u Jacka Magiery. Jakie masz wspomnienia z tego nowego doświadczenia? – Nie będę ukrywał, że jestem bardzo wdzięczny trenerowi Magierze za możliwość wzięcia udziału w tym stażu, byłem z nimi cały tydzień podczas zgrupowania. Nie ukrywam, że byłem pod wrażeniem profesjonalizmu przez duże „P”. Każda drużyna juniorska czy seniorska powinna brnąć w tym kierunku. Nauczyłem się bardzo dużo i jest to jakiś kierunek w którym ja się widzę za jakiś czas. Chcę się rozwijać w kierunku trenerki, więc było to dla mnie mega doświadczenie. Mam nadzieję, że w przyszłości będę mógł wykorzystać zdobytą tam wiedzę. Rozmawiał Mariusz Rajek

3 pytania do Mateusza Bondarenki po kadrze

Obrońca Skry zagrał niemal dwa pełne spotkania podczas ostatniego powołania do kadry U-20 prowadzonej przez Jacka Magierę. Zebrał pochlebne recenzje dziennikarzy i kibiców, a w meczu ze Szwajcarią (5-1) uderzeniem głową otworzył nawet wynik spotkania. W starciu z Norwegią (1-1) też miał swoje okazje do zdobycia gola, nie zawodził w defensywie. Mateuszowi Bondarence po meczach kadry, a przed ważnymi meczami ligowymi Skry zadaliśmy trzy krótkie pytania. Mateusz, za tobą kolejne powołania do kadry U-20. Z jakimi wrażeniami wracasz do Częstochowy po meczach ze Szwajcarią oraz Norwegią? – Pobyt na kadrze oceniam bardzo pozytywnie. Cieszę się, że po raz kolejny zostałem zauważony przez trenera Magierę, który mnie obdarzył zaufaniem i postawił właśnie na mnie. Jestem osobą, która lubi zaufanie spłacać na boisku i myślę, że ten gol jak i moja postawa w meczach to po części zrobiły. Muszę zaznaczyć, że nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie Skra, w której gram i mogę się stale rozwijać. To tutaj zostałem też dostrzeżony i o tym pamiętam i dziękuję. Na pewno dla osoby w moim wieku, środkowego obrońcy te minuty i ciągła gra to podstawa, aby robić kolejne kroki. W kadrze po raz kolejny utrzymałem podstawowy skład, więc to pokazuje, że ta gra w meczach kadry stała na przyzwoitym poziomie. Po rozbiciu Szwajcarii w Chojnicach, przyszedł mały prysznic i tylko remis uratowany w końcówce z Norwegią. Skandynawowie faktycznie byli dużo silniejszą drużyną? – Nie powiedziałbym, że Szwajcaria była słabsza. To jest piłka nożna, ze Szwajcarią to my otworzyliśmy wynik i potem poszliśmy po kolejne gole. Z Norwegią natomiast było na odwrót, mimo że w pierwszej połowie mieliśmy kilka okazji na strzelenie gola. To były bardzo podobne mecze, ale wyniki faktycznie mogą wskazywać, że Szwajcarzy byli słabsi. Gdyby z Norwegią mecz od początku się inaczej ułożył, gdybyśmy wykorzystali sytuacje, jak choćby moja z 24 minuty i otworzyli wynik mogło być zupełnie inaczej. Przed Skrą teraz bardzo ważne mecze. Po dobrych występach w reprezentacji wrócisz chyba pozytywnie naładowany do ligi? – Życie sportowca już takie jest, że dzień wczorajszy to historia. Liczy się każdy kolejny mecz i trening. Wiem, że teraz ważne mecze przed nami. Ja będę starał się jak i cała drużyna za wszelką cenę wygrać te spotkania i mam nadzieję, że sprawimy radość kibicom jak i całemu klubowi. Bo ta drużyna swoją pracą na treningach na to zasługuje. Wierzę mocno, że będzie dobrze. Rozmawiał Mariusz Rajek