„Zagrać z Lechem to zawsze fajne przeżycie” – Maciej Mas po meczu Fortuna PP – VIDEO

W pucharowym starciu z liderem PKO Ekstraklasy – Lechem Poznań nasz sztab szkoleniowy dał szansę w szerszym wymiarze zagrać kilku zmiennikom. Maciej Mas pojawił się na boisku w drugiej części gry i przyznać trzeba, że jego wejście wniosło nieco ożywienia. – Nie ma znaczenia czy zaczynam w wyjściowej jedenaste, czy wchodzę z ławki – zawsze chcę jak najwięcej pomagać zespołowi – przyznał po spotkaniu (0:3) w stolicy Wielkopolski. Zapraszamy do obejrzenia całej rozmowy. Rozmawiał Daniel Flak

„Skupiamy się na lidze” – trener Jakub Dziółka po meczu z Lechem – VIDEO

Piłkarze Lecha Poznań w meczu 1/32 finału Fortuna Pucharu Polski pokazali nam, że różnica pomiędzy najwyższą klasą rozgrywkową a pierwszą ligą jest naprawdę spora. – Spodziewaliśmy się takiej gry Lecha, bo wiemy ile jest w tej drużynie jakości. Pozostaje nam liga i na tym teraz się skupiamy – powiedział na konferencji po przegranym 0:3 meczu w Poznaniu. Nasz szkoleniowiec pytany był również o to, kiedy Skra ma szansę zagrać w Częstochowie, zmiany w składzie czy właśnie różnice między ligami. Rozmawiał Mariusz Rajek 

Lech za mocny. Odpadamy z Fortuna Pucharu Polski

Lider PKO Ekstraklasy okazał się za trudną przeszkodą w krajowym Pucharze. W Poznaniu przegraliśmy 0:3 kończąc przygodę z rozgrywkami Fortuna Pucharu Polski już na etapie 1/32 finału. Pozostaje nam liga i na tym teraz się skupiamy – przyznał po meczu trener Jakub Dziółka. Na spotkanie z liderem PKO Ekstraklasy nasz sztab szkoleniowy zdecydował się posłać dość eksperymentalne zestawienie. W wyjściowej jedenastce znaleźli się Bartosz Neugebauer, jego imiennik Baranowicz czy Dawid Wojtyra. Do składu powrócili również Dawid Niedbała i Mariusz Holik. Jak można było się spodziewać mecz od pierwszych minut toczył się pod dyktando Lecha, praktycznie wyłącznie na naszej połowie boiska. Lechici chcieli powetować sobie ostatnią porażkę z Jagiellonią (0:1) i po kilku próbach dość szybko udało im się objąć prowadzenie. W 18. minucie poznaniacy ruszyli z kolejnym akcją środkiem boiska. W polu karnym uderzenie Dani Ramireza zostało zblokowane przez naszych defensorów, ale tak nieszczęśliwie, że piłka spadła wprost pod nogi Artura Sobiecha, a ten nie dał już szans na skuteczną interwencję Neugebauerowi. Po straconej bramce obraz spotkania specjalnie się nie zmienił. Lech atakował, ale skupiona na defensywie Skra dość skutecznie te ataki rozbijała, ewentualnie dobrą interwencją popisywał się debiutujący dziś w naszej drużynie Neugebauer. Nasza drużyna najlepszą i w zasadzie jedyną akcję w tej części gry przeprowadziła w 43. minucie. Ruszający środkiem z kontratakiem Adam Mesjasz został bezpardonowo powstrzymany przez Filipa Marchwińskiego, za co zawodnik „Kolejorza” obejrzał żółtą kartkę. Z rzutu wolnego dośrodkował Marcin Stromecki, piłka spadła na głowę Mesjasza, ten zgrał ją w pole karne, ale tam zdołali przejąć ją faktyczni gospodarze wtorkowego meczu. Drugą połowę Lech rozpoczął od… ładnej bramki Barry’ego Douglasa z rzutu wolnego tuż przy słupku. Sędzia dopatrzył się tam jednak nieprawidłowości, co spotkało się z niezadowoleniem niewielkiej jak na warunki poznańskie publiczności. Skra po zmianie stron wglądała nieco lepiej, widać było większą świeżość, którą wniósł z przodu choćby Maciek Mas zastępujący Wojtyrę. Niestety marzenia o korzystnym wyniku Lechici wybili nam już w 58. minucie. Piłkę z prawej strony dośrodkował Ramirez, wprost na głowę Douglasa, który przelobował źle ustawionego Neugebauera. Kolejne minuty toczyły się niestety pod pełną kontrolą poznaniaków. Na wyjście z groźnym kontratakiem czekaliśmy do 81. minuty i od razu skończyliśmy go umieszczeniem piłki w bramce! Krzysiek Napora zagrał przez całą szerokość boiska do Maćka Masa, który wystawił ją Mikołajowi Kwietniewskiemu, a ten pokonał Bednarka. Niestety sędzia dopatrzył się w tej sytuacji spalonego. Chwilę później wynik meczu na 3-0 dla Lecha ustalił wprowadzony po przerwie Antoni Kozubal dobijając piłkę do pustej bramki, po tym jak ta wcześniej odbiła się od słupka po huknięciu jak z armaty Ramireza z około 25 metrów. – Nie jest łatwo bronić i biegać przez 90 minut, ale wiedzieliśmy jaka jest jakość Lecha i takiego meczu się spodziewaliśmy. Liczyliśmy na więcej szans w ataku, ale na tę chwilę tylko na tyle było nas stać. Zostaje nam liga i teraz na tym się skupiamy. Rafałowi Brusiło przytrafiło się zatrucie pokarmowe, a Kamilowi Wojtyrze niestety znów odnowił się uraz. Wszyscy zawodnicy w kadrze są ważni i akurat dziś pojawiła się szansa, żeby zagrali – powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Jakub Dziółka. – Jesteśmy w następnej rundzie i to jest dla nas najważniejsze. Dziś szansę dostało wielu zawodników, którzy ostatnio nie grali w pierwszej jedenastce. Zagraliśmy na zero z tyłu, zdobyliśmy trzy bramki i to zawsze cieszy, ale wielkie i porywające widowisko na pewno to nie było – skomentował wydarzenia boiskowe z kolei opiekun Lecha, Maciej Skorża. Lech okazał się za silnym przeciwnikiem, abyśmy w tej edycji Fortuna Pucharu Polski mogli powalczyć o o coś więcej. W niedzielę (03.10, godz. 15.00) czeka nas kolejna walka o punkty w Fortuna 1 Lidze. W bardzo ważnym spotkaniu z punktu widzenia ligowej tabeli zmierzymy się z w Polkowicach z Górnikiem. Skra Częstochowa – Lech Poznań 0:3 (0:1) 0-1 Artur Sobiech 18’ 0-2 Barry Douglas 58’ (asysta Ramirez) 0-3 Antoni Kozubal 84’ Skra: Neugebauer, Mesjasz, Krzyżak, Winiaczyk (Lukoszek), Holik, Baranowicz, Stromecki (Szymański), Nocoń (Krawczyk), Napora, Niedbała (Kwietniewski), D. Wojtyra (Mas) Lech: Bednarek, Czerwiński, Skrzypczak, Milić, Douglas, Murawski Ż (Amaral), Tiba (Kwekweskiri), Skóraś (Ba Loua), Ramirez, Marchwiński Ż (Baturina), Sobiech (Kozubal) Widzów: 3622 Mecz w Poznaniu, Skra gospodarzem Mariusz Rajek, zdj. Grzegorz Przygodziński, Natanael Brewczyński

Utytułowany klub z wielkimi ambicjami. Przedstawiamy drużynę Lecha Poznań

Już dzisiaj nasz zespół rozegra spotkanie, które dla wszystkich sympatyków Skry Częstochowa zapowiada się elektryzująco. Podopieczni Jakuba Dziółki zawitają do stolicy Wielkopolski, by w ramach 1/32 finału Fortuna Pucharu Polski zmierzyć się z poznańskim Lechem. Nadużyciem z pewnością nie będzie stwierdzenie, że dzisiejsze popołudnie może zapisać się złotymi zgłoskami w historii klubu z Loretańskiej. Każdy z nas, wymieniając ścisły TOP polskich zespołów piłkarskich, z pewnością już na początku wspomniałby o poznańskim Lechu. Mówimy w końcu o zespole, który jeszcze kilka lat temu dwukrotnie remisował w Lidze Europy z Juventusem, potrafił wygrać z naszpikowanym gwiazdami Manchesterem City i toczyć wspaniałe boje ze Sportingiem Braga czy Udinese. Co więcej, choć wydaje się to sprawą oczywistą, wypada przypomnieć, że zespół Kolejorza co roku jest jednym z głównych faworytów do walki o mistrzostwo Polski. Warto również odnotować, że w swojej historii Lech Poznań siedmiokrotnie zostawał najlepszą drużyną kraju. Po raz pierwszy zespołowi Kolejorza udało się to w 1983 roku. To właśnie wtedy najjaśniej świeciła gwiazda Mirosława Okońskiego, prawdziwej legendy klubu. Natomiast jeszcze starsi kibice klubu z Bułgarskiej z pewnością pamiętają wielkie wyczyny Teodora Anioły. Trzymając się jednak bardziej aktualnych czasów, należy przypomnieć, że ostatnie mistrzostwo zespół z Poznania zdobył w 2015 roku. Co ciekawe, szkoleniowcem Lecha był wówczas Maciej Skorża, który obecnie ponownie pracuje jako trener Kolejorza. Po triumfie sprzed sześciu lat, przy Bułgarskiej przyszedł czas frustracji i rozczarowań. Powiewem świeżości z pewnością był zeszłoroczny awans do fazy grupowej Ligi Europy. W lidze jednak drużyna wyglądała na tyle przeciętnie, że w obecnym sezonie w eliminacjach do pucharów nawet nie wystartowała. Nie zmienia to jednak faktu, że w związku z tym, iż zespół z Poznania świętuje w tym roku stulecie istnienia, mobilizacja w klubowych korytarzach jest na najwyższym poziomie. Cel? Zdobycie tytułu mistrza Polski. I trzeba przyznać, że Kolejorz rozpoczął rozgrywki wręcz kapitalnie. Piłkarze Macieja Skorży zajmują pierwsze miejsce w ekstraklasie, imponując postawą zarówno w defensywie, jak i w ofensywie. Świetnie wygląda chociażby ofensywny pomocnik, Joao Amaral – stale poszukujący gry, lubujący się w rozwiązaniach niekonwencjonalnych, niezwykle kreatywny gracz. I chociaż możemy się domyślać, że  szansę gry na pozycji Portugalczyka dostanie dzisiaj Dani Ramirez, to Hiszpana można scharakteryzować w podobnych słowach. Ponadto prawdziwą siłą Lecha są dynamiczni, dobrze dryblujący skrzydłowi. Największym osiągnięciem Macieja Skorży jest jednak poukładanie zespołu w defensywie. W minionym sezonie Kolejorz miewał spore problemy z grą w obronie. W obecnej kampanii zawodnicy grający przed bramkarzem nierzadko stanowią prawdziwą zaporę, a duet Salamon – Rogne wyrasta na jeden z najlepszych duetów środkowych defensorów w lidze. Na koniec warto przypomnieć, że po serii dobrych meczów, ostatnie spotkanie Lecha zakończyło się porażką. W miniony piątek podopieczni Macieja Skorży ulegli Jagielloni. Pozostaje nam mocno wierzyć, że nasi piłkarze pójdą w ślady zawodników z Białegostoku. I mimo że Lech pozostaje zdecydowanym faworytem dzisiejszego starcia, podopieczni trenera Jakuba Dziółki już niejednokrotnie udowadniali, że w piłce nie ma rzeczy niemożliwych. Jesteśmy niemal pewni, że – niezależnie od ostatecznego rezultatu – gracze naszego klubu dostarczą nam dzisiaj sporo radości. Daniel Flak *** Przypominamy, że dzisiejsze spotkanie zaplanowane jest na godzinę 16. Transmisja w Polsacie Sport i Polsat Box Go pod linkiem: https://bit.ly/ObejrzyjSkre

„Dla takich meczów gra się w piłkę”. Zaczynamy Fortuna Puchar Polski

Awans do Fortuna 1 Ligi sprawił, że piłkarze Skry co tydzień lub częściej mogą konfrontować się z uznanymi na polskim rynku markami. Możliwość gry o stawkę z takim klubem jak Lech Poznań jest dla nas jednak wejściem na jeszcze wyższą półkę. We wtorek (28.09) w 1/32 finału Fortuna Pucharu Polski zagramy w Poznaniu z aktualnym liderem PKO Ekstraklasy. W Poznaniu, ponieważ mimo włożonych wysiłków nie mamy możliwości rozegrania tego spotkania w Częstochowie, mimo że formalnie jesteśmy jego gospodarzem. Stadion przy Loretańskiej nie spełnia wymogów ligi, w której występujemy na co dzień, co wyklucza możliwość rozegrania tam nawet meczu pucharowego. Nie mogliśmy skorzystać również w drodze wyjątku ze stadionu przy Limanowskiego, gdzie swoje mecze rozgrywa drużyna Rakowa. Ostatecznie możemy podziękować osobom decyzyjnym w poznańskim klubie za możliwość rozegrania meczu na ich terenie. Występ na jednej z aren EURO 2012 z pewnością będzie też ciekawym przeżyciem dla naszej drużyny. – Na pewno liczyliśmy na to, że będziemy mogli zagrać ten mecz w Częstochowie, nie mamy na to jednak wpływu i pozostaje nam się tylko dostosować do sytuacji. Jedziemy do Poznania, zagrać przy Bułgarskiej, a to z kilku powodów na pewno jest świetna sprawa. Na pewno będzie sporo kibiców, mimo że mecz odbędzie się we wtorek. Z drugiej strony te ciągłe wyjazdy utrudniają nam regenerację – komentuje całą tę sytuację trener Jakub Dziółka. Nasz rywal to nie tylko jeden z najpotężniejszych klubów w Polsce, ale również mający swoje piękne przygody na arenie europejskiej. Jeszcze w poprzednim sezonie Lech występował w fazie grupowej Ligi Europy. Grę na kilku frontach przypłacił niesatysfakcjonującym miejscem w lidze, przez co władze Kolejorza postanowiły, że sezon 2021/2022 będący jednocześnie rokiem 100. urodzin ma być zupełnie inny. I na razie realizacja tego planu idzie bardzo dobrze, ponieważ po 9. seriach gier w PKO Ekstraklasie zajmują pozycję lidera. Pierwsza porażka przytrafiła im się dopiero w miniony piątek (24.09). Lech przegrał 0:1 w Białymstoku z Jagiellonią. – Zaczęliśmy całkiem nieźle ten mecz spychając gospodarzy do obrony. Jagiellonia jednak dość dobrze zamykała nam przestrzenie w bocznych sektorach boiska. Bramka strzelona w pierwszej połowie na pewno by nam dużo pomogła. W drugiej połowie zaczęła się nieco szarpana gra, Jagiellonia bardziej ograniczała się do defensywy, my stworzyliśmy swoje sytuacje, ale nie byliśmy skuteczni. Przy straconej bramce zabrakło nam asekuracji i Jesus Imaz to wykorzystał. Taka jest piłka. Dostaliśmy gorzką lekcję – mówił po spotkaniu trener Maciej Skorża.   Ligowe niepowodzenie Lech z pewnością będzie chciał powetować sobie w krajowym Pucharze, ale identyczny plan po piątkowej przegranej z Widzewem (0:4) ma nasza drużyna. – Mamy nadzieję, że najlepszą odpowiedzią na mecz w Łodzi będzie sprawienie niespodzianki z Lechem. Zdajemy sobie sprawę, że są oni od początku sezonu w dużym gazie. Będzie bardzo ciężko, ale będziemy chcieli się przeciwstawić i pokazać z jak najlepszej strony – mówił po ostatnim meczu obrońca Skry Łukasz Winiarczyk. O tym, że możliwość konfrontacji z takim rywalem to coś wyjątkowego przekonany jest również Mikołaj Kwietniewski: – Każdy wie jaka to marka na poziomie polskiej piłki. Będzie to „turbo wymagający” mecz, choć to Lech będzie mieć na sobie presję, bo musi wygrać przy Bułgarskiej i udowodnić swoją wyższość nad drużyną z ligi niżej. Historia pisała już różne scenariusze, o tym, że tzw. Kopciuszek ogrywał dużo silniejszych i mam nadzieję, że w tym przypadku tez tak będzie. Dla takich meczy, na takich stadionach gra się w piłkę nożną – dodaje „Kwiecień”. Najpiękniejsza karta Skry w Pucharze Polski? Rok 2013, a kartę tę formalnie zapisywała nie pierwsza drużyna, a jej… rezerwy! Skra II wzmocniona zawodnikami pierwszej drużyny była jedną z największych rewelacji krajowego pucharu. Po wygraniu zmagań na szczeblu okręgowym oraz wojewódzkim przyszedł czas na ogólnopolskie podboje. A były to czasy, kiedy 1. rundę poprzedzały jeszcze runda przedwstępna oraz wstępna. Na tym pierwszym szczeblu nasza drużyna ograła 2:1 Górnika Wałbrzych. W rundzie wstępnej z kwitkiem odprawiony został wówczas kolejny II-ligowiec – Motor Lublin (1:0). Skra zatrzymała się dopiero na 1. rundzie, w której wówczas nie grały jeszcze zespoły ekstraklasy. Za silna okazała się być występują na zapleczu ekstraklasy Olimpia Grudziądz, z którą przegraliśmy 0:2. Wspomnienia z tamtego sezonu pozostały jednak na zawsze, a w pucharowych bojach Skry przyćmić mogłoby je tylko… jutrzejsze wyeliminowanie Lechitów. Puchar Tysiąca Drużyn kocha takie historie i mamy prawo marzyć, że jutro napiszemy jedną z nich. Początek meczu w Poznaniu o godzinie 16.00. Spotkanie sędziował będzie Zbigniew Dobrynin z Łodzi. Bezpośrednią transmisję przeprowadzi stacja Polsat Sport. Mariusz Rajek

„Będziemy chcieli przeciwstawić się Lechowi” – Łukasz Winiarczyk – VIDEO

Pierwsza połowa piątkowego (24.09) spotkanie w Łodzi na pewno nie zwiastowała aż tak wysokiego zwycięstwa Widzewa nad naszą drużyną. Po tamtym spotkaniu przyczyn porażki szukaliśmy w rozmowie z naszym obrońcą – Łukaszem Winiarczykiem. Porozmawialiśmy także o czekającym nas już jutro (28.09) starciu w 1/32 finału Fortuna Pucharu Polski z Lechem Poznań. Rozmawiał Mariusz Rajek 

Trener Jakub Dziółka po meczu z Widzewem: „Kluczowym momentem w pierwszej połowie był rzut karny” – VIDEO

Po przegranym spotkaniu z Widzewem trener naszej drużyny, Jakub Dziółka, zwracał uwagę, że mimo niekorzystnego wyniku, w naszej grze można było znaleźć garść pozytywów. Szkoleniowiec podkreślił, że w pierwszej części meczu chwilami graliśmy naprawdę dobrze, a kluczowym momentem okazało się podyktowanie rzutu karnego dla naszych rywali. Dodał, że wraz z zespołem dokładnie przeanalizuje popełnione błędy. 

Bolesna porażka z Widzewem

Mimo momentami niezłej postawy i gry bez kompleksów, nasza drużyna poniosła dotkliwą porażkę w starciu z Widzewem. Łodzianie zrewanżowali się Skrze za przegrane z sezonu 2019/2020, jeszcze na boiskach drugiej ligi. Okazja do rehabilitacji już w najbliższy wtorek – w Fortuna Pucharze Polski z Lechem Poznań. Do starcia z wiceliderem przystąpiliśmy bez kompleksów, w pierwszym kwadransie to Skra częściej była przy piłce, spokojnie rozgrywając akcje szczególnie prawą stroną. Łodzianie nierzadko musieli uciekać się do faulu, by powstrzymywać nasze akcje. W 11. minucie Krzysiek Napora skończył minimalnie niecelnym strzałem akcję prawą flanką. Widzewiacy mocniej przycisnęli dopiero w okolicach 20. minuty. W 23. kombinacyjnie rozegrany rzut rożny gospodarzy kończy się strzałem w światło bramki Pawła Zielińskiego, ale „Kosik” był na posterunku. Kiedy wydawało się, że do szatni obie drużyny zejdą z rezultatem bezbramkowym, błąd zagrania ręką w polu karnym przytrafił się rozgrywającemu dobre spotkanie Oskarowi Krzyżakowi. Jedenastkę na gola w 42. minucie pewnym strzałem pod poprzeczkę w sam środek zamienił Juliusz Letniowski. W przerwie trener Jakub Dziółka musiał pomyśleć co zmienić w ustawieniu drużyny, aby po przerwie powalczyć przynajmniej o jeden punkt. Po zmianie stron dobrze wyglądaliśmy przez pierwsze 10 minut. Kluczowy moment spotkania wydaje się, że miał miejsce w 63. minucie. Po błędzie Adama Mesjasza, piłkę przejął wprowadzony kilka minut wcześniej Bartosz Guzdek i strzałem w długi róg nie dał szans Kosowi. Nie minęły trzy minuty, a na tablicy wyników było już 3:0 dla gospodarzy. Kolejny błąd naszej defensywy sprawił, że Paweł Zieliński znalazł się sam na sam z naszym bramkarzem. Sytuacji oko w oko zdecydował się mijać „Kosika” i pozostało mu tylko umieścić piłkę w pustej bramce. Ofiarną interwencją próbował jeszcze ratować sytuację Krzyżak, ale było za późno. Po takich dwóch ciosach nasza drużyna nie była już w stanie się dźwignąć, choć przyznać trzeba, że próbowaliśmy. W 73. minucie, w nieco przypadkowej akcji Marcin Stromecki miał szansę zdobyć gola kontaktowego. Górą jednak bramkarz Widzewa. Trzy minuty później znów „Stroma” dostał dobrą piłkę z prawej strony, ale uderzył minimalnie obok bramki. Szczęście tego dnia nie było jednak przy nas. Mieli je za to zawodnicy Widzewa, którym po zmianie stron wychodziło niemalże wszystko. W 77. minucie poznaliśmy wynik końcowy tej rywalizacji. Wprowadzony kilka minut wcześniej Kacper Karasek dokonał dzieła zniszczenia zmuszając Kosa do sięgnięcia po piłkę do bramki po raz czwarty. W końcówce jeszcze gola honorowego próbował strzelić Mikołaj Kwietniewski, ale i jemu zabrakło przysłowiowej kropki nad „i”. – Gratuluję Widzewowi trzech punktów. Straciliśmy cztery bramki i przegraliśmy mecz. Kluczem do zwyciężania jest dobra gra w defensywie i w wielu fragmentach dziś graliśmy dobrze. Można powiedzieć, że po takiej grze przegraliśmy za wysoko, ale po meczu nie ma to już najmniejszego znaczenia. Kluczowym momentem był rzut karny pod koniec pierwszej połowy. Moim zdaniem bardzo wątpliwy, ale sędzia był innego zdania – przyznał po meczu trener Jakub Dziółka. – Przede wszystkim jestem zadowolony, że potrafiliśmy utrzymać koncentrację. Poza jedną sytuacją Skra dziś poważnie nam nie zagroziła. Jak ktoś spojrzy na suchy wynik to może pomyśleć, że przejechaliśmy się po rywali, jednak tak nie było. Skra walczyła do końca, ostatnie jej mecze pokazały zresztą, że to niezły zespół – skomentował z kolei zadowolony tak z gry, jak i wyniku swojego zespołu Janusz Niedźwiedź. Spotkanie Widzewa ze Skrą inaugurowało 10. serię spotkań, porażka póki co nie miała więc wpływu na nasze miejsce w tabeli. Wygrana pozwoliła łodzianom awansować na pozycję Fortuna 1 Ligi i pozostaną nim co najmniej do poniedziałki, kiedy to Korona zmierzy się z Zagłębiem Sosnowiec. Skra będzie miała okazję do rehabilitacji już w najbliższy wtorek (28.09). W 1/32 finału Pucharu Polski w Poznaniu zmierzymy się z liderem PKO Ekstraklasy – Lechem (godz. 16.00). Widzew Łódź – Skra Częstochowa 4:0 (1:0) 1-0 Juliusz Letniowski 42’ (z rzutu karnego) 2-0 Bartosz Guzdek 63’ 3-0 Paweł Zieliński 66’ 4-0 Kacper Karasek 77’ Widzew: Wrąbel, Letniowski, Nowak, Danielak (Michalski), Kun (Karasek), Zieliński, Hanousek (Mucha), Gołębiowski (Nunes), Tanżyna, Montini (Guzdek), Stępiński Skra: Kos, Mesjasz, Brusiło, Krzyżak Ż, Winiarczyk (Lukoszek), Stromecki (Baranowicz), Szymański Ż, Nocoń, Napora, Niedbała (Kwietniewski Ż), K. Wojtyra Ż (Mas) Widzów: 16571 Mariusz Rajek, zdj. Grzegorz Przygodziński, Natanael Brewczyński    

Wygrać po raz trzeci z rzędu

Wygrane w Głogowie oraz Gdyni pokazują, że nasza Skra jest w gazie. Dobra forma znajduje odzwierciedlenie na boisku, zdobyczy punktowej i miejscu w tabeli. Już jutro (24.09) czeka nas jednak konfrontacja najcięższej wagi w Fortuna 1 Lidze. W Łodzi, przy kilkunastotysięcznej publiczności zmierzymy się z Widzewem. Ewentualna wygrana byłaby nie tylko trzecią z rzędu w tym sezonie, ale również z tym niezwykle utytułowanym rywalem! Skra to drużyna, która łodzianom wybitnie nie leży. 13 października 2018 roku, kiedy byliśmy beniaminkiem na trzecim szczeblu rozgrywek wygrali z nami 2:0 i była to ostatnia wygrana jaką łodzianom udało się odnieść z naszym klubem. Na wiosnę wspomnianego sezonu przy Loretańskiej było 1:1, mimo że Widzew w końcówce miał rzut karny. Najgorsze wspomnienia meczów ze Skrą mają łodzianie z „pandemicznego” sezonu, kiedy finalnie udało im się awansować do pierwszej ligi. Skra jednak była górą w obydwu starciach. Po jesiennej wygranej 1:0 na „Lorecie”, jeszcze lepszy smak miała wygrana przy Piłsudskiego w Łodzi 2:1. Tym bardziej, że było to pierwsze spotkanie po długiej, pandemicznej przerwie. Jedną z bramek zdobył wówczas Adam Mesjasz, który wystąpi również w jutrzejszym spotkaniu. – To były dobre mecze w naszym wykonaniu. Każdy mecz na Widzewie, przy takiej publiczności jest wyjątkowy. Cieszymy się, że będziemy mogli zagrać przy kibicach na trybunach. Ostatnio strzeliłem tam Widzewowi bramkę, mam nadzieję, że tak samo będzie i tym razem – mówi jeden z filarów naszej defensywy. Nasi zawodnicy udadzą się do Łodzi opromieni poniedziałkową wygraną z Arką (2:1). Widzew miał szansę w miniony weekend awansować na pozycję lidera, jednak zaprzepaścił ją remisując w ostatnich fragmentach meczu z GKS-em Tychy 1:1. Szkoleniowiec łodzian podkreślał, że nie ma co tego rozpamiętywać i już nie może doczekać się meczu z nami. – Zwycięstwo Skry na Arce to nie był przypadek, bo zagrała dobre spotkanie, więc nam jutro też na pewno nie będzie łatwo. Przede wszystkim musimy być bardzo konsekwentni i dalej kroczyć tą drogą. Ta konsekwencja oraz skupienie będą kluczowe. Musimy być szybcy w ataku, szybko podejmować decyzje i zajmować te przestrzenie, o których mówiliśmy sobie na treningach. Jeżeli będziemy szukać takiego grania i będziemy w tym konsekwentni, to wierzę, że zagramy dobre spotkanie – powiedział Janusz Niedźwiedź dla mediów klubowych Widzewa. Języczkiem uwagi starcia numer 5. pomiędzy Widzewem a Skrą będzie z pewnością osoba Radka Gołębiowskiego, który przed obecnym sezonem zamienił Częstochowę na Łódź. Podobnie jak szkoleniowca, „Gołąbka” również nie zaskoczyły trzy punkty zainkasowane przez nas nad morzem. – Znam zespół Skry i nie była to dla mnie wielka niespodzianka, bo wiem, że są tam fajni, dobrzy zawodnicy, którzy potrafią grać w piłkę. My podchodzimy z szacunkiem do każdego rywala i mamy swój plan na ten mecz – kurtuazyjnie wypowiedział się o byłych kolegach z drużyny podczas czwartkowego briefingu prasowego. Z jakim nastawieniem na mecz z 4-krotnym mistrzem Polski udaje się Skra? Czy kolejna wygrana z aktualnym wiceliderem Fortuna 1 Ligi jest w naszym zasięgu? – Będzie to bardzo ciężki mecz. Każdy wie, że Widzew gra bardzo ofensywnie. Będziemy musieli się wyjątkowo skupić w obronie, szukać szans po stałych fragmentach i kontratakach. Atak jest ich najmocniejszą stroną, Będziemy musieli cierpliwie czekać i spróbować skontrować – szuka recepty na łodzian Adam Mesjasz. – Wygrana w Gdyni dała nam duży komfort spokojnych treningów i przygotowań. Czekamy na Widzew, który jest bardzo mocną i markową drużyną. Cieszę się, że Kamil Wojtyra zdobył bramkę, miał problemy ze zdrowiem, ciężko trenował po powrocie, aby dojść do pełni zdrowia i zwieńczył to bardzo ważnym golem. To na pewno mu pomoże – dodaje trener Jakub Dziółka. Faworytem na pewno będą gospodarze, jednak jak pokazuje najnowsza historia – Skra mało się tym przejmuje podchodząc do zdecydowanie bardziej utytułowanych rywali bez respektu i mając zdecydowanie więcej do zyskania niż stracenia. Mamy nadzieję, że będzie to ciekawe widowisko, które tradycyjnie będzie można obejrzeć dzięki aplikacji Polsat Box Go. Pierwszy gwizdek sędziego Damiana Kosa z Gdańska o godzinie 18.00. Mariusz Rajek