We wczorajszym podsumowaniu jesiennych zmagań naszej drużyny zwróciliśmy uwagę przede wszystkim na aspekt sportowy i przeanalizowaliśmy udaną rundę podopiecznych trenera, Jakuba Dziółki. Dzisiaj chcielibyśmy w większej mierze skupić się na czynnikach dotyczących rozwoju naszego klubu na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy, a także zwrócić uwagę na trudności, z jakimi borykała się Skra Częstochowa. Latem tego roku, po historycznym, wywalczonym w spektakularnych okolicznościach awansie, nasza drużyna obudziła się w zupełnie innej rzeczywistości. Zaplecze ekstraklasy to rozgrywki po stokroć bardziej medialne i złożone organizacyjnie, z pewnością lepiej opakowane, aniżeli 2. liga. Chociaż pod pewnymi względami różnice wydają się znikome, to odpowiednie skonsumowanie promocji do Fortuna 1 Ligi pozostawało prawdziwym wyzwaniem. Mówi o tym wiceprezes naszego klubu, Piotr Wierzbicki: – Przeskok jest duży. Myślałem, że największy jest pomiędzy trzecią a drugą ligą, jednak się myliłem. Zaplecze ekstraklasy to spore wyzwanie. To już zawodowa piłka. W tak uznanych firmach jak Widzew, Arka Gdynia, Korona Kielce, które są wizytówkami swoich miast, na których stadiony przychodzi mnóstwo kibiców, mecz ligowy to święto. Cały klub żyje tym wydarzeniem. Cały klub – od najmłodszego zawodnika po juniora – żyje pierwszą drużyną. To jest mocno odczuwalne – dodaje Piotr Wierzbicki – Na tym szczeblu szanujące się kluby, rzekłbym renomowane, mają narzędzia, środki i zaplecza, które pozwalają im stworzyć widowisko. Stadiony stanowiące swoistego rodzaju teatry. Sceny, na których zawodnicy, jako aktorzy, tworzą spektakl sportowy zachęcają do pójścia na mecz. Są ośrodki, w których nie iść na mecz swojej drużyny do dyshonor! To jest piękne. – Chciałbym, aby w naszym mieście coś takiego się zadziało, jednak… nie mamy teatru. W 1. lidze każdy, nawet najmniejszy błąd organizacyjny w jakimś stopniu rzutuje na formę zespołu. Jestem o tym przekonany. Kto tego nie rozumie, nie jest w stanie stworzyć silnego zespołu. My tych błędów popełniamy jeszcze sporo, nadal się uczymy. Jesteśmy chętni do nauki, do rozwoju, ale bez teatru ciężko będzie osiągnąć wymarzony rezultat. – ocenia wiceprezes naszego klubu. Rozdźwięk natury organizacyjnej pomiędzy zapleczem ekstraklasy i rozgrywkami 2. ligi dostrzega także prezes Skry Częstochowa, Artur Szymczyk, choć przyznaje, iż doświadczenie spotkań rozgrywanych na swoim obiekcie mogłoby tę odmienność jeszcze bardziej uwypuklić: – Nie mieliśmy okazji w pełni skosztować tej różnicy, która wynika z braku meczu w pełni domowych, na swoim stadionie. Ale różnica jest na pewno – musieliśmy oddelegować jedna osobę do kontaktów z ligą i PZPN – em, żeby pilnowała czy realizujemy wszystkie wymogi ligi, czego nigdy wcześniej nie musieliśmy robić. – podkreśla prezes naszego klubu. Nasza drużyna przez całą rundę była zmuszona rozgrywać spotkania na obcych obiektach. Co więcej, podopieczni trenera Jakuba Dziółki – dzięki uprzejmości innych ośrodków – odbywali treningi w kilku różnych miejscach. Ciągłe wyjazdy, można by nawet rzec, życie na walizkach, było z pewnością sporym obciążeniem dla naszych zawodników. Zapytaliśmy o to szkoleniowca Skry Częstochowa: – Utrudnieniem były głównie sytuacje z regeneracją i z powrotami po meczach – w szczególności w mikorcyklach, kiedy w środku tygodnia graliśmy spotkanie. To na pewno było trudne. Do tego dochodziło planowanie dni wolnych, bo w związku z tym, że graliśmy na wyjazdach, spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu na treningach i w podróży. Piłkarze przebywali ze sobą cały czas, więc musieliśmy zwrócić uwagę na aspekt psychiczny. Oczywiście wygrane spotkania przyspieszają tę regenerację. – analizuje sytuację trener, Jakub Dziółka. Wiceprezes, Piotr Wierzbicki, podkreśla, że kwestie logistyczne związane z rozgrywaniem meczów na obcych obiektach należą do aspektów, z którymi poradziliśmy sobie niemal wzorowo: – Jeśli chodzi o logistykę związaną z wyjazdami, to nie stanowiło i nie stanowi to dla nas problemu. Nauczyliśmy się tego wszystkiego już w drugiej lidze, a różnica pomiędzy pierwszą a drugą ligą jeśli chodzi o tę kwestię nie jest duża. – konkluduje wiceprezes Skry Częstochowa. Piotrowi Wierzbickiemu wtóruje prezes naszego klubu, którego również zapytaliśmy o problematykę związaną z ciągłymi występami w delegacjach: – Mógłbym powiedzieć „pytasz, a wiesz” – kierownik drużyny zdał na tym polu prawdziwy egzamin, i to na piątkę z plusem. Organizacja wyjazdów, treningów miała na pewno ogromny wpływ na mikro i mezocykle, ale tak jak Łukasz (przyp. Red. Pietrasiński, kierownik drużyny) zdał swój egzamin, tak sztab i zawodnicy zdali swoje i możemy cieszyć się fajną zimą. – mówi Artur Szymczyk. Zapraszamy także do obejrzenia wywiadu udzielonego przez prezesa Szymczyka dla telewizji Polsat Sport, który dzięki uprzejmości Krystiana Natońskiego pojawił się na naszym kanale w serwisie YouTube. Nietrudno jednak wywnioskować, że zarówno trener naszej drużyny, jak i sternicy klubu są całkowicie zgodni w kwestii związanej z treningami, które – ze względu na sztuczną nawierzchnię i związane z tym ewentualne późniejsze trudności z rozgrywaniem spotkań ligowych na naturalnej murawie – odbywały się poza naszym obiektem domowym. – Wielkim kłopotem jest terminarz i logistyka zajęć treningowych. To dla nas prawdziwa gehenna. Zajęcia niemal codziennie są gdzie indziej. Raz w Blachowni, dwa razy w Kamyku, raz w Łobodnie – lub odwrotnie. – mówi Piotr Wierzbicki – Codzienne przewożenie sprzętu, braki w wyposażeniu sprzętu treningowego ciężkiego, jak np. bramki przenośne, to prawdziwe wyzwanie dla sztabu. Trzeba się mocno napracować, aby dobrać zestaw ćwiczeń do poszczególnych zajęć, nie widząc czym będziemy dysponować. To są fakty, takie od zaplecza, na które kibic raczej nie zwraca uwagi, a jednak one są! Nie mamy komfortu takiego jak na „Lorecie”. Każdy mikrocykl to wielka niewiadoma, jeśli spojrzymy na to przez pryzmat dostępnej bazy treningowej. Oczywiście, dziękuję burmistrz Blachowni, prezesowi Pogoni Kamyk czy Okszy Łobodno za przyjęcie nas i gościnę. Za przychylność i przygotowanie boisk. Mimo wszystko, w tej kwestii jesteśmy ewenementem na skalę ogólnopolską – podsumowuje wiceprezes naszego klubu. Zmierzając do puenty naszego podsumowania, warto przyjrzeć się także aspektom związanym z rozwojem Skry Częstochowa na polu dotyczącym wartości naszej organizacji z punktu widzenia marketingowego. Zwraca na to uwagę prezes, Artur Szymczyk: – Mam estymacje z działu marketingu, że wartość ekwiwalentu marketingowego w trzecim i czwartym kwartale tego roku przekroczy 2 miliony złotych, ale nie mamy wyników badań z lat ubiegłych, więc trudno jest je porównać. Na pewno sam fakt Fortuna 1 Ligi, telewizji Polsat, wpłynął na wzrost zainteresowania klubem, a dobre wyniki sportowe dołożyły swoje. – podkreśla prezes klubu. Wywiad udzielony przez wiceprezesa, Piotra Wierzbickiego, dla telewizji PolsatCzytaj więcej
Kategoria: I Zespół
Mateusz Kos najlepszym bramkarzem Fortuna 1 Ligi według Weszło!
10 czystych kont w 18 meczach, 84 procent obronionych strzałów i 73 skuteczne interwencje. Te liczby mówią same za siebie. Mateusz Kos rozegrał świetną rundę w bramce Skry i nie może w żaden sposób dziwić, że oprócz pochlebnych recenzji zbiera również wyróżnienia za swą grę. Portal Weszło wybrał „Kosika” najlepszym bramkarzem jesieni w Fortuna 1 Lidze! – Grubo zaczynamy? Być może, ale Skra Częstochowa zasługuje na indywidualne wyróżnienie za rundę jesienną. Zwłaszcza w defensywie, bo 19 straconych goli w 20. meczach (wszystkie z nich to wyjazd), to kapitalny wynik jak na beniaminka. Ogromną zasługę miał w tym właśnie Mateusz Kos. Czy to golkiper, który zrobi wielką karierę? – możemy przeczytać w pierwszych słowach uzasadnienia wyboru „jedynki” w bramce. Co na to sam zainteresowany? – Na pewno bardzo fajne wyróżnienie. To pokazuje, że ciężka praca na treningach z trenerem Bledzewskim przyniosła efekty. Ale też reszta trenerów na pewno miała w tym cegiełkę w postaci analiz i przygotowania. Również nie mogę zapomnieć o drużynie, bo razem wygrywamy i razem przegrywamy czy remisujemy w piłce nie wygrywa jedna osoba a cała drużyna – mówi w swoim stylu „Kosik”. Statystyki Mateusza, który w 3. kolejce podczas meczu w Rzeszowie z Resovią zastąpił grającego w pierwszych dwóch meczach Nikodema Sujeckiego wyglądają wręcz rewelacyjnie. Nie wypominając wieku, nasz golkiper jest najlepszym dowodem na potwierdzenie starego piłkarskiego sloganu, że bramkarz im starszy, tym lepszy. – Cieszą te statystyki, bo bramkarza zawsze cieszy czyste konto, ale przy odrobinie szczęścia mogły być jeszcze lepsze. W silnych ligach gra jeszcze wielu bramkarzy starszych ode mnie. Ja się cieszę, że zdrowie dopisuje, bo na treningach pracuję ciężko, niekiedy nawet trener wyzywa żebym uciekał do szatni, ale taki mam charakter – odpowiada. Jak mieć 84 procent obronionych strzałów i 73 skuteczne interwencje? – Widocznie dobrze mnie przeciwnicy trafiali – śmieje się Mateusz Kos. – Gdzieś ta intuicja nie zawodziła. Po rundzie fajnie siąść i zobaczyć te statystyki, bo przeważnie skupiam się na meczu i jak najlepiej chce się zaprezentować, bo mamy swój cel jako drużyna. Jak wychodzę z domu na mecz to starszy synek mówi zawsze: wygraj dla mnie mecz i jesteś najlepszym bramkarzem. Więc muszę dobrze się prezentować, żeby nie był zawiedziony jak zapyta o wynik – wyjaśnia powody motywacji. Wyczyny „Kosika” w minionej rundzie muszą budzić uznanie z jeszcze jednego powodu. Fundamentem gry Skry jest jednak defensywa, przez co okazji do wykazania się miał on więcej niż jego koledzy po fachu w innych klubach. – Wiadomo, każdy trener ma swój styl. Akurat trener Dziółka bazuje na grze takiej, ale to też nie do końca tylko defensywa, bo potrafimy też się utrzymywać przy piłce czy stwarzać sytuacje bramkowe, to zależy od przeciwnika. Jednak mecze wygrywa się głównie dobrą defensywą – dodaje Kos. Czy mimo 34 lat, Mateusz ma szansę dostać jeszcze „ofertę życia” i rozważyć zmianę klubowych barw? – Piłka lubi pisać różne historie. Aktualnie mam ważny kontrakt ze Skra i jakaś drużyna by musiała mnie wykupić. Mamy trzy punkty straty do baraży, więc trzeba bardzo mocno zimę przepracować i my jako drużyna możemy napisać fajną historię. Ja na pewno będę chciał utrzymać również dobrą dyspozycję na wiosnę – kończy nasz bramkarz, któremu raz jeszcze gratulujemy istotnego wyróżnienia. Cały artykuł o I-ligowych wyróżnieniach znajdziecie tutaj: https://weszlo.com/2021/12/12/1-liga-jedenastka-jesieni-2021-najlepsi-pilkarze-ranking?fbclid=IwAR2aNMu8IGHYomrxPzKHR-vUY_W744ksFhg7E5o7uqr0fZShwEWOzOR1F30 Mariusz Rajek
Podsumowanie rundy jesiennej w wykonaniu Skry [CZĘŚĆ PIERWSZA]
Na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy nasza drużyna zdała kolejny, niezwykle wymagający sprawdzian, bardzo dobrze spisując się na pierwszoligowych boiskach i świetnie puentując okres dwunastu miesięcy, które w historii klubu na zawsze zapiszą się złotymi zgłoskami. W związku z powyższym, nadchodzi najwyższy czas, by – zwracając uwagę na niuanse, aspekty czysto sportowe traktując jako jedną z wielu składowych sukcesu – szczegółowo podsumować jesienne zmagania Skry Częstochowa na zapleczu ekstraklasy. Przede wszystkim nie sposób nie docenić zdobyczy punkowej, którą udało wypracować się naszym piłkarzom. Zawodnicy Skry z dorobkiem 27 „oczek” na koncie zajmują 12. miejsce w ligowej stawce i posiadają sporą przewagę punktową nad drużynami ze strefy spadkowej. Gracze szybko nauczyli się wyrównanej i wymagającej ligi tudzież pokazali, że potrafią zagrozić każdej ekipie występującej na drugim poziomie rozgrywkowym w kraju. Trener zespołu, Jakub Dziółka, jest ukontentowany postawą swoich podopiecznych, choć nie ukrywa, iż jego drużynę czeka jeszcze sporo pracy, by mogła zapewnić sobie odrobinę spokoju: – Oceniam tę rundę w miarę pozytywnie. Trudno było nam założyć przed startem rozgrywek jak będziemy wyglądać w poszczególnych spotkaniach, ile będziemy mieli punktów. Ale uważam, że na warunki, z którymi musieliśmy się zmierzyć – myślę tutaj o 21 meczach na wyjeździe, włącznie z Pucharem Polski – to ten wynik jest przyzwoity, ale nie dający nam jeszcze realizacji celu, o który gramy w tej lidze. – ocenia szkoleniowiec naszej drużyny. I chociaż niewielu spodziewało się tak dobrych wyników w pierwszym sezonie naszego zespołu po awansie na zaplecze ekstraklasy, to apetyt rośnie w miarę jedzenia. Mimo że prezesi klubu z ulicy Loretańskiej są naturalnie zadowoleni z postawy drużyny, to w ich słowach wręcz przebija się chęć przełamywania kolejnych barier dotyczących osiągnięć naszego zespołu: – Po ostatnim gwizdku meczu w Rzeszowie byłem zły – brakuje nam trzech punktów do strefy barażowej, co byłoby czymś rzadko spotykanym. Teraz, po kilku dniach, emocje opadły i z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że jestem dumny i życzę każdemu prezesowi w polskiej piłce, żeby mógł taką dumę poczuć – bo słowo „sukces” nie oddaje w pełni tego co drużyna osiągnęła. Wszyscy wiemy w jakiej sytuacji jest klub, a Panowie na przekór wszystkim – i brawo! Ale żeby nie było zbyt cukierkowo – teraz krótki odpoczynek, święta, a potem ciężka praca i cała runda wiosenna, która będzie jeszcze trudniejsza – zwraca uwagę sternik naszego klubu, Artur Szymczyk Prezesowi wtóruje wiceprezes Skry Częstochowa, Piotr Wierzbicki, który ma podobne spojrzenie na ostatnie kilka miesięcy w wykonaniu drużyny: – Na pewno są powody do zadowolenia. Jako beniaminek „zagraliśmy ” trochę na nosach faworytom, a to zawsze cieszy. Mecze przeciwko drużynom, u których do niedawna zabiegaliśmy o zagranie choćby gry kontrolnej dały mnie osobiście wiele satysfakcji, nawet te przegrane. Wyrośliśmy na „czarnego konia” rozgrywek i to też jest miłe. Biorąc pod uwagę fakt, iż wszystko zagraliśmy na boiskach rywali, muszę być zadowolonym ze stanu naszego konta punktowego, choć powiem, że po ostatnim spotkaniu, lekki, malusieńki niedosyt jest. Była szansa na bardzo wysokie miejsce w ligowej tabeli. – kontynuuje Piotr Wierzbicki – Oczywiście obawiałem się startu na zapleczu ekstraklasy. Mając w pamięci nasz debiut na boiskach 2. ligi (6 porażek z rzędu) nie spodziewałem się, że będziemy robić tak szybkie postępy. Cały czas myślę, że zawodnicy i sztab wykonali swoją pracę niemal wzorowo. Oczywiście, jest jeszcze wiele do poprawy, stąpamy mocno po ziemi i wiemy, jakie mamy kłopoty i problemy. Dlatego tym bardziej doceniam starania moich piłkarzy, ich poświęcenie, wielką pracę i zaangażowanie sztabu, bo to dzięki ich pracy to wszystko tak skutecznie zatrybiło. – ocenia wiceprezes naszej drużyny. Prawdziwym atutem naszego zespołu na przestrzeni minionej rundy była defensywa. Podopieczni trenera Jakuba Dziółki stracili zaledwie 19 bramek, co stanowi jeden z najlepszych wyników w lidze: – Wyszliśmy z założenia, że na pewno w tej lidze musimy dobrze bronić, żeby myśleć o punktowaniu. Byliśmy świadomi, że będzie nam dużo trudniej o sytuacje bramkowe aniżeli w 2. lidze. 1. liga jest trudniejsza, dużo bardziej wymagająca. Wiedzieliśmy, że nie możemy tracić bramek. Byliśmy świadomi, że zespoły obecnie występujące na zapleczu ekstraklasy są najlepsze od wielu lat. Nasz plan realizowaliśmy nieźle. Dziesięć razy nie straciliśmy bramki, więc myślę, że jest to przyzwoity wynik. – ocenia szkoleniowiec naszego zespołu, odnosząc się przy okazji do innej charakterystycznej cechy naszej postawy w większości ligowych spotkań – umiejętnego naciskania przeciwnika na jego połowie i wysokich odbiorach piłki: – Po kilku meczach założyliśmy sobie, że chcemy grać wyżej – a tak na dobrą sprawę, zaczęliśmy w ten sposób funkcjonować od spotkania z Widzewem. Ten mecz był nieudany, bo straciliśmy cztery bramki, ale nie zaprzestaliśmy tego robić i dalej kontynuowaliśmy pracę w tym kierunku. I zaczęło przynosić to efekty – podkreśla nasz trener, Jakub Dziółka. Warto jednak przy tym wszystkim pamiętać, iż latem w kadrze naszego zespołu pojawiło się wiele nowych twarzy. Co najważniejsze, większość z zawodników pozyskanych w minionym, letnim oknie transferowym dobrze czuje się w koszulce Skry Częstochowa, prezentując na boisku wysoką jakość. Nie zmienia to jednak faktu, iż nieco przebudowany zespół zawsze potrzebuje czasu, by zgrać się ze sobą i wypracować pewne automatyzmy. Zapytaliśmy o to trenera, Jakuba Dziółkę: – Oprócz zmian kadrowych, po drodze zmieniliśmy również system gry przed meczem z Arką Gdynia. Także na pewno to był proces – nowy trener, liga, piłkarze, na wszystko zawsze potrzeba czasu. Ale z drugiej strony, wiedzieliśmy, że tego czasu nie ma zbyt wiele, bo taki jest sport. I udało nam się pewne rzeczy zrealizować. Jeśli mamy mówić o plusach, to z pewnością należy zauważyć, że udało się w dużym stopniu zbudować zespół i to też było siłą Skry. Ci, którzy grali mniej, na pewno byli rozczarowani, ale pozostawali bardzo ważnymi postaciami tej drużyny i wywierali presję na tych, którzy grali częściej. Była rywalizacja. I myślę, że w tym aspekcie również powinniśmy być zadowoleni. – reasumuje szkoleniowiec naszego zespołu. A już jutro zapraszamy Was na drugą część podsumowania jesieni w wykonaniu naszego klubu! Daniel Flak
Niech przemówią liczby – jesień Skry w Fortuna 1 Lidze
Podczas gdy piłkarze PKO Ekstraklasy toczą jeszcze boje o ligowe punkty, we wszystkich niższych ligach nastał czas zimowej przerwy i oczekiwania na wiosnę. To też dobry moment, aby bliżej przyjrzeć się różnego rodzaju statystykom na więcej niż półmetku sezonu. Poniżej podsumowujemy nasze występy na boiskach Fortuna 1 Ligi za pomocą liczb. Zatem jaki wynik najczęściej padał w meczach Skry? Ile kilometrów mieliśmy na najdalszy wyjazd? Ile lat mają nasz najstarszy i najmłodszy zawodnik? Sprawdźcie sami. 0 – meczów Skra rozegrała w obecnych rozgrywkach w Częstochowie 0 – obcokrajowców jest w kadrze Skry 1:0 – to najczęstszy wynik w meczach Skry. Jesienią aż 8 naszych meczów zakończyło się takim rezultatem 1,35 punktu na mecz zdobywała średnio jesienią nasza drużyna 1,6 gola średnio pada w meczu z naszym udziałem 3 – punkty straty ma obecnie Skra do szóstego miejsca w Fortuna 1 Lidze, które daje baraże o ekstraklasę 3 – miejsce zajmuje obecnie Skra w klasyfikacji Pro Junior System 5 – piłkarzy z obecnej kadry występowało w Skrze w czasach gdy byliśmy jeszcze w III lidze 6 – meczów rozegraliśmy na boiskach rywali formalnie będąc gospodarzem 10 – razy Mateusz Kos zachował jesienią czyste konto pomiędzy słupkami 11 – punktów przewagi mamy obecnie nad strefą spadkową 12 – miejsce w tabeli zajmuje Skra przed ligową wiosną 13 – goli strzeliła Skra swoim rywalom jesienią 13 – nowych zawodników dołączyło do naszej kadry przed sezonem 2021/2022 16 – miast odwiedziła nasza drużyna w pierwszej rundzie rozgrywek 9220 – tyle kilometrów przejechał klubowym autokarem nasz zespół na mecze ligowe i pucharowe 161 – tyle godzin spędzili nasi zawodnicy tylko w samym autokarze w drodze na mecze 16 – to wiek najmłodszego zawodnika w kadrze Skry – Oskara Krawczyka 19 – tyle bramek straciliśmy w 20 dotychczasowych spotkaniach 20 – meczów rozegraliśmy w Fortuna 1 Lidze 27 – punktów zdobyliśmy jak dotąd na boiskach Fortuna 1 Ligi 34 – lata ma najstarszy w naszej kadrze Mateusz Kos 72 – kilometry dzielą nas od stadionu Zagłębia Sosnowiec, to najbliższy nasz wyjazd na zapleczu ekstraklasy 467 – kilometrów mamy na najdalszy wyjazd do Gdyni Mariusz Rajek
„Chciałbym sobie coś udowodnić” – rozmowa z trenerem analitykiem pierwszej drużyny, Łukaszem Ocimkiem
Rozpoczynamy cykl wywiadów z członkami naszego sztabu szkoleniowego. Na początek zapraszamy na dłuższą rozmowę ze szkoleniowcem, który odpowiada za wiele istotnych kwestii dotyczących naszej gry w poszczególnych meczach. Przed Wami analityk pierwszej drużyny, trener, Łukasz Ocimek. Jak zaczęła się Twoja trenerska przygoda? Łukasz Ocimek: Zaczęła się w momencie, kiedy skończyło się granie w piłkę. Przestałem grać przez kontuzje, których było za dużo, żeby grać i koniec końców nie byłem tak dobry, żeby grać na wysokim poziomie. Wtedy zaczęła się ta przygoda i jeszcze nie jestem trenerem, ale chciałbym być (śmiech). Czasami w kontekście uprawiania danego zawodu pada pytanie: na czym się zawiodłeś, skoro to robisz? W takim razie ja mogę powiedzieć, że zawiodłem się na piłce, dlatego chciałem w niej zostać! W tych moich początkach, największą inspiracją był dla mnie trener Tomczyk, który pracował w Victorii. Ostatnio graliśmy z nim nawet mecz, ponieważ obecnie jest asystentem w Resovii. Zainspirował mnie poprzez spotkania, szkolenia, które organizował u nas na uczelni. Zacząłem jeździć do niego na treningi, na dłuższy staż. Pomagałem mu. Jeździłem z nim tak do dwóch miesięcy. Do dzisiaj mamy kontakt i śmiało mogę powiedzieć, że jego osoba zainspirowała mnie do tego, żeby szukać nowych rzeczy i się w tym rozwijać. To jest zresztą w tym wszystkim najważniejsze: że codziennie możesz zrobić coś nowego, coś przetestować, czegoś doświadczyć. Przez to, że nie udało mi się zrobić kariery jako zawodnik, chciałbym sobie coś udowodnić, być może innym też, ale przede wszystkim sobie. Czujesz, że w Polsce możesz się rozwijać tak jakbyś chciał? Wydaje się, że tych narzędzi i możliwości jest coraz więcej. Oczywiście w Polsce idzie to w bardzo dobrym kierunku. Jest dużo więcej szkoleń, sporo daje PZPN, który zmienia program szkolenia. Są nowi ludzie, pomysły i jest coraz więcej takich ludzi jak ja. Jest więcej młodych trenerów, którzy nigdzie nie grali. I mogę z pełną świadomością powiedzieć, że w Polsce jest dużo narzędzi do tego, by zostać trenerem. Jest się od kogo uczyć, ponieważ jest wielu szkoleniowców na poziomie centralnym, którzy mimo braku doświadczenia już się tam znaleźli, jak np. Dawid Szulczek, który prowadzi ekstraklasową Wartę Poznań. W najwyższej lidze czy też na zapleczu jest obecnie bardzo wielu asystentów, którzy mają mniej więcej 30 lat i już posiadają duże umiejętności, można się od nich uczyć. Jest też np. Deductor, platforma, która przekazuje dobre treści i to są naprawdę mega merytoryczne rzeczy. Na czym dokładnie polega Twoja praca dotycząca analizy meczu? Ogólnie to analizę należy podzielić, bo jest ich multum. Jest analiza zespołu, przeciwnika, treningu, grupowa, formacji, indywidualna. Moim zadaniem jest analiza przeciwnika i indywidualne analizy dotyczące naszych zawodników – pomeczowe czy dotyczące treningu. Analiza przeciwnika, jeśli miałbym to mocno skrócić, zaczyna się po rozegranym meczu. Dużo rzeczy trzeba wziąć pod uwagę, żeby dokonać analizy rywala. Na pewno klub – nawet historię, stadion, kibiców, bo to wszystko wpływa na to, jak zespół gra. Trzeba zwrócić uwagę na trenera. Zawsze wchodzę na stronę internetową klubu, fanpejdża, twittera. Szukam wywiadów, materiałów z konferencji, bo tam wielu rzeczy można się dowiedzieć – w jakim momencie jest zespół i klub. Potem dopiero jest dobór meczów – i to jest już dla nas kluczowe, jakie mecze mogę obejrzeć. Już na bazie całej kolejki wiem, czego mogę spodziewać się po poszczególnych drużynach. Jeśli chcę zbadać np. Resovię czy ŁKS w defensywie, to dobieram taki mecz, w którym te zespoły są w obronie. Najczęściej drużyny w defensywie są w spotkaniach z Arką Gdynia czy Widzewem Łódź. Dobór meczów jest najważniejszy. Oglądamy trzy, cztery mecze danej drużyny, do tego jakieś urywki innych spotkań i szukamy rzeczy, które nam się przydadzą. Wiemy, co chcemy znaleźć u przeciwnika. I potem wyciągam te wszystkie wycinki – jest ich 20 – 30 min z ataku, obrony, faz przejściowych. Atak dzielę oczywiście na otwarcia, budowę i finalizację. Szukamy deficytów i mocnych stron przeciwnika, by to wykorzystać. Patrząc na to, jak wygląda nasza organizacja gry, można chyba śmiało dojść do wniosku, że Wasze analizy są niezwykle trafne. Nie wpływają na to analizy, tylko fakt, że mamy bardzo dobrych zawodników, którzy potrafią to realizować. I też mamy bardzo świadomych piłkarzy. A czujesz, że w związku z tym, iż w piłce zaczynają się liczyć detale, niuanse, które są analizowane, świadomość zawodników znacząco wzrasta? Tak. I powiem jeszcze więcej – najbardziej, według mnie, wzrasta świadomość zawodników doświadczonych. Oni chcą znać przeciwnika, chcą wiedzieć, z kim będą grać. Czasami sami zgłaszają potrzebę indywidualnej analizy, by dowiedzieć się, na kogo będą grać. Ale młodzi też są coraz bardziej świadomi. I po naszym zespole to widać. Po analizach, po treningu, bo jeszcze o tym nie mówiłem – analiza bez treningu nie ma sensu, podobnie jak trening bez analizy też nie ma sensu. To musi być spójne i połączone. Oni po tej mieszance analizy z treningiem potrafią się zorganizować, przygotować i jeszcze realizować to w taki sposób, że mamy aż tyle punktów. A jakie masz trenerskie inspiracje z zagranicy? Najbardziej, wiadomo, inspiruje mnie Julian Naglesmann. Ale to już nie jest takie oryginalne. Na początku zaczął mnie inspirować tym, że wszedł do drużyny, która jest w strefie spadkowej Bundesligi w wieku 28 lat. Ten zespół miał ambicje, żeby w tej lidze zostać. On ich utrzymał, wszedł do zespołu z buta, a potem zrobił jeszcze awans do Ligi Mistrzów. Imponuje mi tymi wszystkimi nowinkami, o których sam dużo mówił. To jest człowiek, który cały czas rozwija piłkę, podąża za trendami i ma naprawdę bardzo dobry plan na poszczególne spotkania. Plus jego popularne 31 czy 30 zasad, na których się opiera. Kolejnym trenerem jest Marcelo Bielsa. On mnie inspiruje, bo jest sobą. Żeby być sobą, to trzeba być kimś. A żeby być kimś, to trzeba mieć wartości. I ten gościu ma niesamowite wartości i każda jego konferencja jest lepsza niż wszystkie szkolenia, które istnieją. Warto słuchać i oglądać tego trenera. Kto mnie jeszcze inspiruje? Na pewno Carlo Ancelotti. Siła spokoju, to ciche przywództwo – „przywództwo po kryjomu” – to jest kolejna rzecz, która jest fajną mieszkanką z Nagelsmannem i Bielsą. Ancelotti to trener, który swoim zawodnikom daje chyba wyjątkowo dużo swobody na boisku. ZgadzaCzytaj więcej
„Skra zawsze walczy do końca! To nasz znak” – rozmowa z kapitanem Skry, Adamem Olejnikiem
Pod koniec marca tego roku Skra niespodziewanie zremisowała u siebie bezbramkowo z Bytovią Bytów. Strata dwóch punktów była jednak żadnym problemem w obliczu kontuzji jaka przytrafiła się w tamtym meczu kapitanowi naszej drużyny Adamowi Olejnikowi. Ponad 8 miesięcy temu ani zawodnik, ani nikt w klubie nie zakładał, że okaże się ona aż tak poważna i długotrwała w rehabilitacji. Mamy jednak dobre wieści – Adam wkrótce powinien pojawić się na boisku! O tym, jak i procesie rehabilitacji, wolnym czasie, rodzinie czy przeżywaniu meczów Skry z perspektywy kibica najlepiej opowie jednak już sam zainteresowany. Od 28 marca, czyli dnia feralnego dla ciebie meczu z Bytovią minęło Adam już prawie 9 miesięcy. W tamtym momencie pewnie w najczarniejszym scenariuszu nie myślałeś, że kontuzja wykluczy cię na aż tak długo? Jakie były diagnozy i rokowania lekarzy? – Wracając do feralnego momentu, zawsze ma się tą nadzieję, że czarny scenariusz nie spełni się tym razem. Dopóki nie miałem ostatecznej diagnozy liczyłem, że to nic poważnego. Jednak okazało się, że zabieg operacyjny będzie konieczny. Najgorszy jednak jest chyba czas oczekiwania i swego rodzaju niepewność. Znając już diagnozę byłem świadomy jak będzie wyglądał proces rehabilitacji, że niestety nie przyczyni się do mojego szybszego powrotu. Dostałem szereg wskazówek od lekarzy i fizjoterapeutów. Musiałem uzbroić się przede wszystkim w cierpliwość, co nie było łatwe znając mój charakter. Mogę tylko podziękować osobom ze sztabu, które przyczyniają się do coraz to lepszej mojej formy, bo często dla mnie poświęcali swój prywatny czas za co jestem im bardzo wdzięczny. Bez tej pomocy mój powrót na boisko nie byłby optymalny. Jak obecnie się czujesz? Jak przebiegła rehabilitacja i jakie czynności treningowe możesz już wykonywać? – Sam proces rehabilitacji myślę, że przebiegał pozytywnie co pokazały również testy motoryczne, które wypadły bardzo dobrze. Z końcem listopada zakończyłem proces leczenia i dostałem zielone światło na treningi z drużyną. Aktualnie chłopaki udali się na zasłużony odpoczynek, ja jeszcze do okresu świątecznego pozostaję w mocnym reżimie treningowym, żeby w styczniu rozpocząć przygotowania pełną parą. Kontuzji nabawiłeś się tuż przed świętami Wielkanocnymi. Podczas meczu w Chojnicach, właśnie w tym świątecznym okresie drużyna wyszła w specjalnych koszulkach i niezwykle cenną wygraną zadedykowała właśnie tobie. To chyba dobrze oddaje atmosferę Skry, gdzie kolegami się jest nie tylko na boisku? – Kiedyś już wspominałem, że takie momenty są wzruszające i łza kręci się w oku, że ma się oparcie w drużynie. To bardzo cementuje zespół. To co dzieje się w szatni daje niezwykłą siłę do działania. Zawsze chętniej człowiek wraca do grona osób, z którymi się fajnie pracuje i gdzie ma się wspólny język. Takie chwile jeszcze bardziej wzmacniają fundament drużyny, dają wolę walki. Każdy z drużyny może liczyć na pomoc szatni, co pokazuje ostatni mecz gdzie chłopaki zagrali dla Kamila, który teraz przechodzi przez ten sam proces co ja. Jestem przekonany, że wróci silniejszy, a my mu w tym pomożemy. Jak sobie radziłeś w tym wolnym czasie? Mecze? Seriale? Na pewno pojawiła się okazja spędzić więcej chwil z rodziną, ale na boisko pewnie ciągnęło? – Na pewno nie mogę powiedzieć, że ten czas był stracony. Miałem okazję spędzić go z rodziną, widzieć jak rozwija się moja córka, a to bezcenne chwile. Wolnego czasu w przypadku takich kontuzji jest stosunkowo mało, oglądałem poczynań drużyny i przeciwników z ligi, ale z perspektywy kibica jest to trudniejsze niż będąc na boisku. Zdecydowanie towarzyszy mi wtedy więcej emocji, a każdy kto przeżył podobną sytuację, wie o czym mówię. Bierna pomoc drużynie to nie to samo co aktywne uczestnictwo w rozgrywkach. No własnie, z powodu urazu dalszą część sezonu mogłeś obserwować jako kibic. Jak duże nerwy były z boku patrząc na tą szaloną w naszym wykonaniu końcówkę? – Jak wspomniałem przed chwilą nerwy i adrenalina to nieodzowny element kibicowania, szczególnie gdy jest się zawodnikiem, który przez jakiś czas jest wykluczony i może tylko oglądać poczynania drużyny z boku. Końcówka w wykonaniu Skry dostarczyła nie lada emocji, ale ja zawsze wierzę, że chłopaki wychodząc na boisko wiedzą o co walczą. Zawsze jako drużyna dajemy z siebie 100 procent. Lubimy zaskakiwać jak już udowodniliśmy nie raz, a ja cały czas wierzyłem, że uda nam się awansować! Gdzie te emocje, napięcie były największe? W ostatnim ligowym meczu z Garbarnią? Półfinał w Chojnicach czy historyczny finał baraży w Kaliszu? – Gdyby nie remis z Garbarnią nie byłoby baraży… Gdyby nie potem wygrana z Chojniczanką nie byłoby finału z Kaliszem. Każdy kolejny krok był równie ważny i emocjonujący. Finał z Kaliszem to apogeum jeśli chodzi o poziom wrażeń, ale przy drugim golu na koncie Skry już wiedziałem, że chłopaki nie wypuszczą tego zwycięstwa z rąk. Mimo, że w piłce nie można do ostatniego gwizdka przesądzać o wyniku to jednak w tym przypadku miałem pewność, że witamy właśnie pierwszą ligę. I tak się stało! Skra po blisko 70 latach wróciła na tak wysoki szczebel rywalizacji, ale śmiało można powiedzieć, że obecne rozgrywki to najlepszy sezon w historii. W Fortuna 1 Lidze, gdzie są naprawdę wielkie firmy radzimy sobie bardzo dobrze. Tak szczerze to spodziewałeś się, że grając tylko na wyjazdach uzbieramy 27 punktów w 20 meczach? – Sport to jedna wielka niewiadoma. Czasem wychodzisz dobrze przygotowany, a mimo to wynik tego nie odzwierciedla, nieraz drużyna gra gorsze spotkanie a zdobywa trzy punkty. Nigdy nie można z góry założyć jak potoczą się losy i ile punktów się zdobędzie. Skra ma to do siebie, że zawsze wychodzi zmobilizowana i walczy do końca, to jest naszym znakiem rozpoznawczym. Nie boimy się wielkich drużyn, znanych nazwisk. Ostatnio Piotrek Nocoń powiedział w wywiadzie, że do wszystkiego można się przyzwyczaić. Popieram jego słowa, jednak ta telenowela z naszym stadionem nie może trwać wiecznie. Wielki szacun dla chłopaków za to co zrobili w tej rundzie będąc cały czas na walizkach… Te wyjazdy na pewno są uciążliwe. Jakie jest Adam twoje zdanie na ten temat i czy wierzysz, że wiosną w końcu będzie nam dane zagrać w Częstochowie? – Kwestia regeneracji odgrywa tutaj kluczową rolę. Granie na wyjeździe nawet w roli gospodarza to nie to samo, co gościć przeciwnika na własnym stadionie. Miejmy nadzieję, że ta sytuacja niedługo ulegnieCzytaj więcej
„Po kontuzji wrócę silniejszy niż dotychczas” – Kamil Wojtyra rozpoczyna rehabilitację po zerwaniu więzadeł krzyżowych
Kamil Wojtyra przeszedł operację po zerwaniu więzadeł krzyżowych. Napastnik naszego klubu rozpoczął rehabilitację i pracuje nad szybkim powrotem na boisko. Nie będziecie pewnie zaskoczeni, jeśli powiemy, że jeden z kluczowych graczy drużyny zamierza wrócić na plac gry silniejszy niż kiedykolwiek! W ostatnim spotkaniu zawodnicy naszego zespołu wyrazili ogromne wsparcie dla swojego kolegi, wychodząc na boisko w koszulkach z napisem „Wojtyr, czekamy na Ciebie”. Zapraszamy do przeczytania krótkiej rozmowy ze snajperem Skry Częstochowa. W jakim momencie doznałeś kontuzji? Czy już wtedy czułeś, że to może być tak poważna sprawa? Kamil Wojtyra: Mój uraz pojawił się na początku drugiej połowy meczu z GKS – em Jastrzębie. Podczas jednego ze starć kolano skręciło się w nienaturalny sposób i poczułem ból w okolicy tego stawu. Próbowałem to jeszcze „rozbiegać”, lecz nie przyniosło to żadnego efektu. Na pewno w tamtym momencie czy nawet po meczu, gdy adrenalina i emocje opadły, nie przyszło mi do głowy, że to będzie tak poważna kontuzja. Co poczułeś, kiedy usłyszałeś diagnozę? Jakie były Twoje pierwsze myśli? Na pewno ciężko było mi się pogodzić z tym, co mówił lekarz. Nie byłem przygotowany na taką diagnozę. W tamtym momencie ciężko było mi zebrać w ogóle jakiekolwiek myśli. Jak się czujesz po operacji? Jak wyglądał ten zabieg? Po operacji czuję się dobrze, wszystko przebiegło pomyślnie i bez komplikacji. Sam zabieg polegał na przeszczepieniu zerwanego więzadła krzyżowego i umocowaniu go w stawie kolanowym. Na szczęście okazało się, że nie trzeba „naprawiać” łąkotek co często idzie w parze w przypadku tego typu urazów. Jak wygląda Twoja rehabilitacja? Rehabilitacja w zasadzie zaczęła się już w dniu następnym po zabiegu. Początkowo pracuje się nad uzyskaniem pełnego wyprostu, nad zgięciem stawu kolanowego oraz na stymulowaniu mięśni wokół kolana do pracy. Z biegiem czasu ćwiczenia będą bardziej złożone oraz wymagające, tak by przygotować kolano do optymalnej pracy, jak sprzed operacji. Jest to na pewno długi i żmudny proces, jednak jest to niezbędne, aby w jak najszybszym możliwym czasie wrócić do pełnej sprawności. Czujesz wsparcie drużyny? To chyba wyjątkowe uczucie, kiedy cały zespół wychodzi na mecz w koszulkach „Wojtyr, czekamy na Ciebie!”? Na pewno! Jest to bardzo budujące i zachęcające do ciężkiej pracy rehabilitacyjnej. Tak jak już kiedyś mówiłem nasza szatnia jest jak drugi dom i jest to super uczucie mieć wsparcie kolegów. Jestem dumny ze mogę być częścią tej drużyny! Czy uważasz, że to doświadczenie Cię wzmocni? Myślisz, że wrócisz jeszcze silniejszy? Jestem przekonany, że po tej kontuzji wrócę silniejszy niż dotychczas. Na pewno teraz jest dla mnie trudny okres, jednak wierzę, ze rehabilitacja będzie szła po mojej myśli i postępy będą motywować mnie do dalszej pracy. Nie mogę się już doczekać powrotu na boisko. Do zobaczenia! Z niecierpliwością czekamy na Twój powrót na boisko! Rozmawiał Daniel Flak
Skra fenomenem na skalę europejską – dużo o Skrze w telewizji Polsat
Ostatni w tym roku magazyn Fortuna 1 Ligi w telewizji Polsat poświęcony był głównie naszej drużynie. Czołowi dziennikarze stacji, która jest oficjalnym nadawcą rozgrywek zaplecza ekstraklasy zastanawiali się gdzie tkwi fenomen naszego klubu. – To niespotykana sytuacja nie tylko w Polsce, ale i całej Europie, aby drużyna grała tylko na wyjazdach – mówił Marcin Feddek, a były reprezentant Polski, a obecnie ekspert i komentator Polsatu Tomasz Łapiński zastanawiał się „kto w ogóle dopuszcza do takich zdarzeń? Przecież w Częstochowie jest stadion spełniający wymogi ekstraklasy. To niezrozumiałe, że nie można się dogadać!” Gościem tego odcinka w łączeniu online był nasz trener Jakub Dziółka. Jednym z pierwszych pytań jakie usłyszał było to, w jaki sposób motywuje zawodników wyłącznie na spotkania wyjazdowe? – To prawda, zagraliśmy jesienią 20 razy na wyjeździe, a dodając jeszcze mecz Pucharu Polski z Lechem to 21 razy. Nie zawsze gramy dobrze, częściej gramy skutecznie i pragmatycznie. Tak zakładaliśmy sobie przed sezonem, gra nie zawsze jest efektowna, ale musi być efektywna. Co do gry na wyjazdach to na początku mówiło się o pierwszych sześciu meczach, a potem dowiedzieliśmy się, że przyjdzie nam tak zagrać całą rundę. Mobilizacja jest różna, jesteśmy pierwszy sezon na tym poziomie rozgrywek. Chcemy pozostać w tej lidze, dlatego podchodzimy do tego bardzo ambitnie. W dalszej części programu wyemitowany został pełny materiał Krystiana Natońskiego. Przypomnijmy, że ekipa Polsatu gościła na stadionie przy ulicy Loretańskiej w miniony piątek (03.12). – Ewenement Skry? My od paru lat jesteśmy ewenementem, bo po każdym awansie skazuje się nas na granie ogonów. Tak było trzy lata temu w drugiej lidze i teraz po awansie też pojawiały się takie głosy. Co do gry tylko na wyjazdach, to nigdzie nie możemy poczuć się jak w domu. W tym miejscu dziękujemy klubom, które nas przyjęły i pozwoliły zagrać u nich w roli gospodarza – mówił wiceprezes Skry, Piotr Wierzbicki. Dziennikarze Polsatu starali się ustalić czy istnieje jakikolwiek cień szansy na to, aby nasza drużyna zagrała na swoim domowym boisku już wiosną 2022. – Chcemy pokazać naszą wartość sportową i marketingową. Co musiałoby się stać abyśmy w pierwszej lidze mogli zagrać przy Loretańskiej? Podstawa to wymiana murawy, potem wzmocnienie oświetlenia, a na końcu poprawa jakości trybun, bo nasze budynki klubowe nie są w najgorszym stanie. Wiosną pewnie zostaniemy zmuszeni do gry w Sosnowcu, jeśli nie dostaniemy pozytywnej decyzji co do gry przy Limanowskiego. Mam nadzieję, że nie będziemy już dłużej bezdomni i wrócimy do Częstochowy – relacjonował prezes Artur Szymczyk. W tej kwestii nieco mniej wiary ma trener Dziółka: – Loretańska chyba ma najdalej do tego, aby tam zagrać rundę wiosenną. Bliżej pewnie nam do stadionu w Sosnowcu, choć bardzo chcielibyśmy zagrać w Częstochowie. Problemy natury infrastrukturalnej to często pierwsze co przychodzi na myśl, gdy o Skrze mówią duże, ogólnopolskie media, ale nikt nie zapomina również o bardzo dobrej postawie stricte sportowej Skry jako totalnego beniaminka na tym poziomie. – Przed sezonem pewnie nikt nie zakładał, że zdobędziemy aż tyle punktów. Uczyliśmy się tej ligi przez jakiś czas, ale na pewno inne drużyny nie mówią już „z kim punktować jak nie ze Skrą?” Trochę punktów do pewnego utrzymania jednak jeszcze nam brakuje – realnie oceniał siłę swojego zespołu nasz szkoleniowiec. Eksperci w studiu chwalili dobrą organizację gry Skry, co naturalne konsekwentną obronę, ale Marcin Feddek zwrócił również uwagę na to, że Skrze zdarzają się mecze kiedy stara się dominować nad rywalem w środkowej strefie boiska i płynnie przechodzić do ataku. – Staramy się jak najlepiej korzystać z ośrodków, które nas przyjmują na treningi. To jednak też są dodatkowe koszta dla klubu i wiecznie tak być nie może. Początek sezonu był o tyle trudny, bo była duża niewiadoma, doszło 12 nowych zawodników. Byli oni świadomi gdzie trafiają i z czym będą musieli się zmierzyć. Po kilku porażkach musieliśmy zacząć punktować. Kosztem fajerwerków chcieliśmy wygrywać. Mamy świadomość jaki mamy budżet. Zimą na pewno nie będziemy mieli takiego komfortu jak inne drużyny, które na pewno się wzmocnią. Zrobimy jednak wszystko, żeby dobrze grać – spointował trener Jakub Dziółka. Cieszy nas, że telewizja Polsat w ostatnim czasie poświęciła sporo uwagi zarówno świetnej postawie sportowej naszego klubu, jak i problemom z jakimi musimy się zmagać. Mamy nadzieję, że w niedalekiej przyszłości media będą mogły skupiać się tylko na tym pierwszym aspekcie, a saga z brakiem domowego stadionu doczeka się szczęśliwego zakończenia. Mariusz Rajek Dzięki uprzejmości Krystiana Natońskiego i telewizji Polsat Sport, na naszym kanale w serwisie YouTube pojawił się materiał z poniedziałkowego magazynu:
Znamy plan przygotowań
W minioną sobotę (04.12) zakończyliśmy tegoroczne ligowe występy, a już znamy szczegółowy harmonogram przygotowań do rundy wiosennej, która rozpocznie się dopiero w ostatni weekend lutego. Nasi zawodnicy do zajęć powrócą 7 stycznia, a pierwsze spotkanie kontrolne rozegramy tydzień później (15.01) z trzecią aktualnie drużyną 3 grupy III ligi – Polonią Bytom. Poniżej szczegółowy plan sparingów. Nasz sztab szkoleniowy łącznie zaplanował 8 spotkań kontrolnych. Rywale będą dość urozmaiceni, zagramy dwa mecze z przeciwnikami z Fortuna 1 Ligi, cztery z zespołami występującymi na co dzień w eWinner 2 Lidze oraz dwa spotkania z czołowymi III-ligowcami. Cztery raz będziemy gospodarzem i tyle samo razy udamy się w gości. Godziny i szczegółowe lokalizacje będą ustalane na bieżąco. Dokładny plan sparingów wygląda następująco: 15.01, sobota Polonia Bytom – Skra 22.01, sobota Skra – Garbarnia Kraków 26.01, środa Korona Kielce – Skra 29.01, sobota Skra – Stal Stalowa Wola 04.02, piątek Skra – KKS Kalisz 05.02, sobota Skra – GKS Bełchatów 12.02, sobota Odra Opole – Skra 19.02, sobota Ruch Chorzów – Skra Mariusz Rajek
Kulisy meczu z Resovią
Ostatnie spotkanie w tym roku już za nami. Warto jednak jeszcze na chwilę wrócić do sobotniego starcia w Rzeszowie, bowiem przygotowaliśmy dla Was klip meczowy! Zapraszamy do obejrzenia!