Klub z bogatą historią, który myśli o ekstraklasie. Przedstawiamy ŁKS Łódź

Dzisiejszego wieczoru nasza drużyna rozegra kolejne, niezwykle istotne ligowe spotkanie. Tym razem podopieczni trenera Jakuba Dziółki zawitają na stadion przy alei Unii, gdzie zmierzą się z ekipą ŁKS – u Łódź. Starcie zapowiada się wręcz elektryzująco, a w związku z tym, chcielibyśmy nieco bliżej przedstawić Wam drużynę dzisiejszego rywala Skry Częstochowa. Łódzki Klub Sportowy został założony w 1908 roku i pozostaje jednym z najstarszych klubów piłkarskich w Polsce. Przez wiele lat była to organizacja wielosekcyjna, zrzeszająca sportowców z różnych dyscyplin, którzy odnosili sukcesy dużej rangi. Na pierwszy, wielki piłkarski triumf zapisany złotymi zgłoskami w historii klubu, sympatycy ŁKS – u czekali do 1957 roku. To właśnie wtedy ich ulubieńcy wygrali Puchar Polski. Rok później świętowali zdobycie mistrzostwa kraju. Najlepszą drużyną w Polsce zostali także w 1998 roku. O wkładzie w krajowy futbol zespołu z Alei Unii najlepiej niech świadczy jednak fakt, że ŁKS zajmuje 6. miejsce w tabeli wszech czasów ekstraklasy. W pewnym momencie swojej historii klub musiał walczyć z potężnymi problemami natury organizacyjnej i finansowej, co sprawiło, że w 2013 roku drużyna była zmuszona wycofać się z zaplecza ekstraklasy i rozpocząć zmagania od rozgrywek IV ligi. Ełkaesiacy szybko jednak powrócili na poziom centralny, wywalczyli nawet awans do ekstraklasy. Euforia związana z powrotem na najwyższy szczebel rozgrywkowy nie trwała zbyt długo, bowiem piłkarze z Łodzi spadli już w pierwszym sezonie po uzyskaniu promocji. Nie zmienia to jednak faktu, że zarówno kibice, jak i działacze ŁKS – u mają przed oczami jasno postawiony cel, którym jest jak najszybszy powrót do gry na najwyższym poziomie ligowym. Obecny sezon układa się dla naszych rywali nieco sinusoidalnie. Nie ulega wątpliwości, że drużyna z Łodzi dysponuje kadrą przepełnioną ciekawymi nazwiskami, piłkarzami, którzy są w stanie walczyć z każdym w 1. lidze. Chociażby w derbowym meczu z Widzewem, zakończonym ostatecznie remisem 2:2, gracze ŁKS – u udowodnili, że potrafią całkowicie zdominować rywali. Zdarzyło im się jednak kilka bolesnych wpadek. Na myśl przychodzą dotkliwe porażki z Odrą Opole (0:3) czy Resovią (również 0:3). Podopieczni Kibu Vicunii, wieloletniego członka sztabu szkoleniowego Legii Warszawa, a także byłego trenera m.in. Wisły Płock, zajmują 7. lokatę w ligowej tabeli z dorobkiem 28 punktów. Należy jednak pamiętać, że ełkaesiacy rozegrali jedno spotkanie mniej od większości ligowych drużyn, wobec czego przyznać trzeba, że po nadrobieniu zaległości ich pozycja w stawce mogłaby być nieco wyższa. Najlepszym strzelcem Łódzkiego Klubu Sportowego jest hiszpan, Pirulo, który na przestrzeni obecnej kampanii pięciokrotnie pokonywał bramkarzy rywali. Mówimy o zawodniku niezwykle błyskotliwym, który doskonale radzi sobie na małej przestrzeni. Potrafi dobrze dryblować, ponadto posyła groźne, prostopadłe piłki. Nadużyciem z pewnością nie będzie stwierdzenie, iż Hiszpan jest absolutnie kluczową postacią w układance Kibu Vicunii. Z ostatnich dwóch pojedynków piłkarze z Łodzi wychodzili zwycięsko. Szybko podnieśli się po porażce z Odrą Opole, pokonując kolejno GKS Katowice (1:0) i GKS Tychy (2:0). Warto także przypomnieć, że w pierwszym spotkaniu naszej drużyny z ŁKS – em, rozgrywanym w ramach 2. kolejki Fortuna 1 Ligi, po niezwykle emocjonującym spotkaniu ponieśliśmy porażkę 2:3. Nadchodzi więc idealny moment do rewanżu na drużynie z Łodzi. Miejmy nadzieję, że dzisiejszego wieczoru to zespół Skry Częstochowa będzie celebrował kolejne ligowe zwycięstwo. Nie ulega wątpliwości, że gracze trenera Jakuba Dziółki posiadają odpowiednie umiejętności, by utrzeć nosa rywalom z alei Unii.  Daniel Flak *** Dzisiejsze spotkanie naszego zespołu rozpocznie się o godzinie 18.00. Transmisję z meczu możecie śledzić w aplikacji Polsat Box Go pod linkiem: https://bit.ly/ObejrzyjSkre

Kolejny mecz z bardzo silnym rywalem

Olbrzymie wyzwanie czeka naszą drużynę w piątkowy (26.11) wieczór w ramach 19. kolejki Fortuna 1 Ligi. Skra formalnie jako gospodarz zmierzy się bowiem w Łodzi z dwukrotnym mistrzem Polski – ŁKS-em. Na papierze faworytem będą rywale, ale z drugiej strony w tabeli jesteśmy sąsiadami i stać nas na kolejną w tym sezonie niespodziankę. 8 sierpnia tego roku spotkaliśmy się z łodzianami pierwszy raz w oficjalnym meczu. Mimo, że dla Skry było to dopiero drugie spotkanie na tym poziomie rozgrywek od niepamiętnych czasów, a ŁKS przed sezonem stawiano jako jednego z głównych kandydatów do awansu to spisaliśmy się naprawdę nieźle. Już w 12. minucie naszą drużynę na prowadzenie wyprowadził Adam Mesjasz zdobywając pierwszą, historyczną bramkę dla Skry na poziomie Fortuna 1 Ligi. Ostatecznie 3:2 wygrał ŁKS, ale nasi piłkarze zebrali wiele pochlebnych recenzji. ŁKS w poprzednim sezonie był spadkowiczem z ekstraklasy i bardzo szybko chciał wrócić do grona najlepszych w kraju. Wiele nie zabrakło, bo „Rycerze Wiosny” odpadli dopiero w finale baraży przegrywając 0:1 z Górnikiem Łęczna. W trwającej kampanii ich cel się nie zmienił, aczkolwiek w kilku meczach zawiedli swoich fanów i w tej chwili mając zaledwie dwa punkty więcej od naszego zespołu plasują się na 7. pozycji w tabeli. Pamiętać jednak trzeba, że drużyna z Łodzi ma do rozegrania jeszcze zaległe spotkanie z Chrobrym Głogów. W minioną niedzielę poradzili sobie z silnym GKS-em Tychy wygrywając 2:0. – Zagraliśmy lepiej niż ostatnio. GKS Tychy to drużyna, która na pewno będzie walczyła o awans. Mój zespół był jednak lepszy, mieliśmy więcej strzałów na bramkę, nieco większe posiadanie piłki. Bardziej kontrolowaliśmy to spotkanie od przeciwnika – mówił po tamtym spotkaniu hiszpański opiekun ŁKS- u, Kibu Vicuna. Rywale podchodzą do meczu z nami z dużym szacunkiem i można wierzyć, że biorąc pod uwagę nasze dotychczasowe występy nie jest to jedynie kurtuazja. – Skra bardzo dobrze punktuje w tym sezonie, chociaż gra ciągle na wyjeździe. Na pewno nie będzie to łatwe spotkanie, co udowodnił pierwszy mecz, który wygraliśmy 3:2. Mam nadzieję, że w piątek znów zgarniemy komplet punktów – mówi dla mediów klubowych ŁKS-u Maciej Wolski, który pojawił się w drugiej połowie na boisku w meczu z tyszanami i ustalił wynik meczu. – Widać poprawę w naszej grze, wygraliśmy dwa ostatnie mecze. Zamierzamy kontynuować tę serię. To, czego najbardziej teraz potrzebujemy to regularność. Jeśli będzie regularność, z drużyną, którą dysponujemy, pójdziemy do przodu. – dodaje z kolei Javi Moreno, który wyleczył niedawno kontuzję kolana. W naszym obozie przed starciem z tak renomowanym przeciwnikiem nie wypadałoby nawet podchodzić bez właściwej pokory. – Czeka nas mecz z bardzo wymagającym przeciwnikiem, któremu rośnie forma. My będziemy się chcieli temu przeciwstawić, mamy plan na ten mecz. Miejsce w tabeli ŁKS-u jest na pewno nieadekwatne do tego jaki poziom sportowy prezentują. Z drugiej strony my też mamy świadomość, że zdobyliśmy 26 punktów, co daje nam prawo myśleć o równorzędnej rywalizacji z taką drużyną – ocenia przeciwnika trener Jakub Dziółka. Czy jego zdaniem to spotkanie w jakimś stopniu może przypominać sierpniową konfrontację obu drużyn? – Gra ŁKS-u jest bardzo charakterystyczna, wiele rzeczy może być zatem podobnych jak w pierwszym meczu. My na pewno mamy większe doświadczenie. Łodzianie za cel będą mieli zwycięstwo, aby wrócić jak najszybciej do ścisłej czołówki – dodaje nasz szkoleniowiec. Byłym zawodnikiem łódzkiego klubu jest Przemysław Sajdak, który ostatnio regularnie występuję w wyjściowym składzie Skry. Co ciekawe, to właśnie mecz sprzed trzech i pół miesiąca przyniósł owocne rozmowy na temat wypożyczenia Przemka do Częstochowy. – Na pewno fajnie będzie wrócić na stare śmieci, ale ten mecz będzie jak każdy inny. Do każdego spotkania trzeba podchodzić na sto procent. Jedziemy tam, żeby zgarnąć trzy punkty – krótko mówi o nastrojach przed meczem z byłym klubem wychowanek Karpat Krosno. Trener Jakub Dziółka ma spory komfort przed piątkowym starciem. Nikt w drużynie nie pauzuje za kartki, a jedynym nieobecnym z powodu urazu będzie Kamil Wojtyra. Kibu Vicuña z kolei nie będzie mógł skorzystać z usług Pirulo, Jakuba Tosika i Bartosza Szeligi. Cała trójka pauzuje ze względu na nadmiar „żółtek”. Problemy zdrowotne z kolei eliminują z gry Nacho Monsalve, Macieja Dąbrowskiego, Dawida Arndta i Kamila Dankowskiego. Szczególnie brak Pirulo może być odczuwalny dla rywali. W poprzednim meczu obu drużyn miał udział we wszystkich zdobytych przez łodzian golach. Najpierw zaliczył asystę tzw. drugiego stopnia, potem sam trafił do bramki, a na koniec asystował przy golu Macieja Wolskiego. Mecz na stadionie Króla sędziował będzie Łukasz Kuźma z Białegostoku. Pierwszy gwizdek punktualnie o godzinie 18.00. Do oglądania transmisji tradycyjnie zapraszamy do aplikacji Polsat Box Go. Mariusz Rajek

„Po trzecim straconym golu nasza gra totalnie się posypała” – Przemysław Sajdak w rozmowie po spotkaniu z Koroną Kielce

Przemysław Sajdak stał się niezwykle istotnym elementem układanki trenera, Jakuba Dziółki. Po spotkaniu z Koroną Kielce szukaliśmy przyczyn porażki. Zapraszamy do przeczytania krótkiej, pomeczowej rozmowy ze środkowym pomocnikiem naszej drużyny. Nasza seria zwycięstw dobiegła końca. Gdzie upatrujesz przyczyn naszej dzisiejszej porażki? Przemysław Sajdak: Tak na szybko, trudno powiedzieć. Po pierwszej połowie wydawało się, że w drugiej mecz będzie wyglądał podobnie jak w pierwszej. Tymczasem dostaliśmy szybką bramkę, po bardzo ładnym strzale, później straciliśmy kolejnego gola i nasza gra totalnie się posypała. W ostatnich tygodniach natężenie spotkań naszej drużyny było naprawdę duże. W środę graliśmy z Sandecją, dzisiaj kolejny mecz, z Koroną. Czy w drugiej połowie pojawił się u nas jakiś problem natury fizycznej? Wydaje mi się, że nie. Nie ma się co tym usprawiedliwiać. Korona była dzisiaj lepszym zespołem. Pokazali to na boisku i dzięki temu wygrali z nami 4:1 – zasłużenie. Czy myślisz, że gdybyśmy utrzymali poziom organizacji gry, zwłaszcza w defensywie, na poziomie z pierwszej połowy, to moglibyśmy wygrać dzisiejszy mecz? Ciężko powiedzieć, nie ma co gdybać. Robiliśmy co mogliśmy. I nie do końca wiadomo, czego brakło. Będziemy to wszystko dogłębnie analizować i wtedy podejmiemy jakieś decyzje, wyciągniemy wnioski, ale na gorąco nie ma co tego roztrząsać. Pewnie powoli zaczynacie już myśleć o piątkowym spotkaniu. Czy dla Ciebie będzie to szczególny mecz? Występowałeś w w drużynie ŁKS – u przez dwa sezony. Tak, występowałem. Na pewno fajnie będzie wrócić na stare śmieci, ale ten mecz będzie jak każdy inny. Do każdego spotkania trzeba podchodzić na sto procent. I jedziemy tam, żeby zgarnąć trzy punkty. Daniel Flak

„Piłkarze Korony byli bardzo głodni gry” – trener Jakub Dziółka po meczu w Kielcach – VIDEO

– Korona na pewno była tego dnia zespołem lepszym od Skry – nie miał wątpliwości na pomeczowej konferencji trener Jakub Dziółka. Nasz trener przyjął na klatę pierwszą od dłuższego czasu porażkę (1:4) nie szukając usprawiedliwień na siłę, zwrócił jednak uwagę, że drużyna w ostatnim czasie bardzo dużo czasu spędziła w autokarze, wspomniał również o brakach kadrowych z którymi musieliśmy sobie radzić. – Mecze w Jastrzębiu i Nowym Sączu kosztowały nas dużo zdrowia i było to widać na boisku – powiedział opiekun Skry. Zapraszamy do obejrzenia pełnej wypowiedzi. .

Seria zwycięstw przerwana w Kielcach. Korona za mocna

Każda seria musi się kiedyś skończyć. W sobotni wieczór Skra zakończyła passę czterech wygranych oraz pięciu z rzędu meczów bez porażki. Z drużyną, która jest w absolutnej czołówce Fortuna 1 Ligi i interesuje ją wyłącznie awans do krajowej elity próbowaliśmy walczyć i momentami grać otwarty futbol. Korona Kielce okazała się rywalem zbyt trudnym i wygrała z nami po raz drugi w sezonie. Tym razem aż 4:1. Honorową bramkę dla Skry zdobył Maciek Mas. Opromieniona ostatnimi zwycięstwami na starcie z trzecią po pierwszej rundzie Koroną nasza drużyna udała się do Kielc z nastawieniem powalczenia o kolejny dobry wynik i bez bojaźni przed wyżej notowanym rywalem. Już w 2. minucie Maciek Mas wrzucił dobrą piłkę w pole karne gospodarzy, Przemka Sajdaka uprzedzili jednak defensorzy Korony. Miejscowi, którzy formalnie w sobotę grali na wyjeździe odpowiedzieli dwie minuty później. Jako pierwszy poziom rozgrzania Mateusza Kosa sprawdził Jacek Podgórski. W 14. minucie kielczanie niestety objęli prowadzenie. Z lewej strony uderzał powracający po kontuzji Adam Frąszczak, piłkę nieco niefrasobliwie odbił przed siebie „Kosik” i z najbliższej odległości piłkę w bramce umieścił Dawid Błanik. Stracony gol nas nie podłamał i na szczęście dość szybko, bo w 23. minucie Skra doprowadziła do wyrównania. Nasza bramka była zresztą podobna do tej zdobytej przez Koronę. Z lewej strony pola karnego ambitnie o piłkę powalczył Łukasz Winiarczyk, wycofał do Marcina Stromeckiego, jego strzał wypluł przed siebie Konrad Forenc, ale przy dobitce z bliska Maćka Masa nie miał już szans. Bramka wyraźnie dodała nam wiatru w żagle, opanowaliśmy początkowy napór atakiem pozycyjny kielczan i toczyliśmy z Koroną wyrównany bój. Z okazji gospodarzy warto jeszcze odnotować uderzenie z rzutu wolnego w słupek Frąszczaka w 36. minucie. Widać było olbrzymi głód gry pierwszoplanowego zawodnika Korony. Na drugą część spotkania kielczanie wyszli z mocną postawą szybkiego zdobycia drugiego gola i ta sztuka niestety udała im się już w 52. minucie. Jacek Podgórski zdobył gola, o którym można tylko rzec: „stadiony świata”. Rogalem o odpowiedniej paraboli z około 20 metrów wrzucił piłkę za kołnierz Kosowi, ale trudno trudno mieć do naszego bramkarza pretensje o tak straconego gola. Tym razem nie potrafiliśmy odpowiedzieć na stratę i 10 minut później Koroniarze podwyższyli prowadzenie. Nasza defensywa, która niemal w każdym meczu stanowiła monolit i była niezwykle trudną do sforsowania, w Kielcach miała niestety gorszy dzień. Niefrasobliwość obrony strzałem w długi róg wykorzystał Marcin Szpakowski. Trzeba oddać naszej drużynie, że mimo niekorzystnego wyniku się nie poddawała walcząc o bramkę kontaktową. W 76. minucie dośrodkowanie z rzutu wolnego na prawej stronie celnym strzałem zamknął Rafał Brusiło. Niestety uderzył nieco za lekko i Forenc pewnie złapał futbolówkę. W samej końcówce Korona stworzyła sobie jeszcze kilka sytuacji. Wynik na 4:1 gospodarze ustalili w doliczonym czasie gry. Po kontrze piłkarze kieleckiego zespołu zabawili się w naszym polu karnym dosłownie wchodząc z piłką do bramki. Dzieła zniszczenia dokonał młodzieżowiec Jakub Górski. Porażka na razie nie miała dla nas konsekwencji w tabeli. Skra pozostała na 8. pozycji w tabeli, ale może to ulec zmianie po meczach niedzielno-poniedziałkowych. W następnej serii gier zmierzymy się w Łodzi z ŁKS-em (26.11, godz. 18.00). Skra Częstochowa – Korona Kielce 1:4 (1:1) 0-1 Dawid Błanik 14’ 1-1 Maciej Mas 23’ asysta Stromecki 1-2 Jacek Podgórski 52’ 1-3 Marcin Szpakowski 62’ 1-4 Jakub Górski 90+2’ Skra: Kos, Brusiło, Mesjasz, Winiarczyk (Lukoszek), Krzyżak Ż, Szymański (Bronisławski), Nocoń, Sajdak, Stromecki (Baranowicz), Napora, Mas Korona: Forenc, Malarczyk, Łukowski, Danek Ż, Sierpina, Koj, Błanik (Petrović), Podgórski (Lewandowski), Szpakowski Ż, (Górski) Gąsior, Frąszczak (Zebić) w Kielcach, Skra gospodarzem Widzów: 1552 Mariusz Rajek, zdj. Grzegorz Przygodziński, Natanael Brewczyński

4 pytania do Mateusza Kosa przed Koroną

Mateusz Kos skończył w tym 34 lata, ale ani myśli zawiesić rękawic na kołku. Wręcz przeciwnie – obecne rozgrywki są dla niego jednymi z najlepszych w karierze. Gdzie leży tajemnica sukcesu Skry i „Kosika?” – Niech nasze wyniki dają do myślenia miastu – mówi nasz golkiper w krótkiej rozmowie przed wieczornym meczem z Koroną Kielce. Ostatnie mecze układają się dla nas wręcz rewelacyjnie. Spora w tym twoja zasługa, bo w pięciu ostatnich meczach puściłeś tylko jedną bramkę. Powoli Mateusz stajesz się chyba zmorą napastników Fortuna 1 Ligi? – Bardzo jestem z tego zadowolony, bo wiadomo, że bramkarza zawsze czyste konta motywują jeszcze bardziej. Czy zmorą to ciężko powiedzieć, na pewno pracujemy ciężko całym zespołem na to co osiągamy. To zasługa nie tylko moja, lecz całego zespołu, jak i również trenerów, bo zawsze mają jakieś rozwiązanie na dany mecz, a my wychodzimy realizować założenia. Dziś podobnie jak w środę znów gramy z bardzo silnym rywalem, którego interesuje tylko ekstraklasa. Korona na pewno obserwuje nasze wyniki. Jaki to może być mecz twoim zdaniem? – Korona na tyle jest doświadczonym zespołem, że na pewno nie lekceważą żadnego z rywali i tak zapewne będzie z nami. My wiemy po co jedziemy do Kielc, chcemy zagrać bardzo dobre spotkanie oraz zdobyć punkty. Wiemy doskonale, że Koronę interesuje tylko wygrana, bo wiadomo o co walczą, więc zapowiada się bardzo fajny mecz! Jak myślisz, z czego wynika to, że ostatnio cały czas wygrywamy? – Dobrze pracujemy na treningach i widać, że ciężka praca się broni na boisku wynikami. Jeszcze zostały nam trzy mecze z nowej rundy i musimy się zaprezentować jak najlepiej. A nasze wyniki niech dają do myślenia miastu, my się cieszymy grą, tym, że możemy się zaprezentować na tym poziomie rozgrywkowym. Skupmy się jeszcze na tobie. Jak to robisz, że bronisz tak świetnie w momencie gdy wiele osób pewnie już myślało, że bliżej będzie ci do piłkarskiej emerytury? W drugiej lidze grałeś mało, a teraz trudno sobie wyobrazić podstawowy skład Skry bez Mateusza Kosa. – Zgadza się, w ostatnim sezonie grałem mało, ale we wcześniejszym było więcej występów, wtedy również była dobra dyspozycja. Pewnie wiele osób już mnie skreślało, ale najważniejsze osoby zawsze wspierały i będą to robić zawsze, bo wiedzą jaki mam charakter i za to im dziękuję. Na pewno też awans mi pomógł, bo nie od dziś wiadomo, że w pierwszej lidze musi grać jeden młodzieżowiec, a dwóch jak szczebel niżej. Na mojej pozycji najważniejsza jest pokora i trzeba robić swoje, bo wiadomo, że pozycja bramkarza jest specyficzna. Może bronić tylko jeden i nie ma zmian w czasie meczu jak na innych pozycjach. Rozmawiał Mariusz Rajek

Poukładana drużyna, która zamierza walczyć o awans. Przedstawiamy Koronę Kielce

Dzisiejszego wieczoru nasza drużyna rozegra kolejne spotkanie w ramach rozgrywek Fortuna 1 ligi. Podopieczni trenera Jakuba Dziółki tym razem wybiorą się w delegację do Kielc. Miejscowa Korona jest jednym z najlepszych zespołów w stawce. W związku z powyższym chcielibyśmy bliżej przedstawić Wam ekipę z województwa Świętokrzyskiego. Klub z Kielc został założony w 1973 roku, lecz najpiękniejszy okres w historii funkcjonowania drużyny przypada na ostatnie dwie dekady. W 2005 roku Korona wywalczyła historyczny awans do ekstraklasy. Od tej pory piłkarze Złocisto – Krwistych spędzili na najwyższym szczeblu rozgrywkowym aż 14 sezonów, kilkukrotnie ocierając się o ligowe podium. W sezonie 2018/2019 gracze Korony zaliczyli spadek do 1. ligi. Nie zmienia to jednak faktu, że ambicje włodarzy klubu sięgają bardzo wysoko, a gracze występujący przy Ściegiennego robią wszystko, by powrócić do krajowej elity. Obecnie piłkarze Dominika Nowaka – wcześniej trenera m.in. Miedzi Legnica czy Motoru Lublin – plasują się na 4. miejscu w ligowej tabeli. Dotychczas zgromadzili na swoim koncie 29 oczek, jednak należy wspomnieć, że dużą część punktowej zdobyczy kielczanie zebrali na początku sezonu. Start obecnej kampanii był wręcz wymarzony dla Złocisto – Krwistych – seria sześciu zwycięstw z rzędu musi wszak robić szczególne wrażenie nawet na największych malkontentach. W późniejszym okresie drużyna wpadła w dołek i zaczęła notować nieco gorsze rezultaty. Nie ulega jednak wątpliwości, że klubowi włodarze mogą być zadowoleni z obecnej sytuacji zespołu, bowiem oprócz wysokiej pozycji w tabeli, gracze Korony odnieśli także sukces w postaci awansu do 1/8 finału Pucharu Polski (pokonali m.in. ekstraklasową Wisłę Płock). Z pewnością należy przyznać, że drużyna Dominika Nowaka jest bardzo poukładana i niezwykle skuteczna w destrukcji. Piłkarze Korony stracili najmniej bramek w ligowej stawce – zaledwie 12 – co jasno wskazuje, że – podobnie jak naszej drużynie – naprawdę trudno strzelić im bramkę. Liderem kieleckiej defensywy jest Piotr Malarczyk. Kapitan zespołu, który przez lata z powodzeniem występował na boiskach ekstraklasy, wyrabiając sobie opinię solidnego i skutecznego obrońcy. Rosły defensor wnosi do drużyny nie tylko umiejętności stricte piłkarskie tudzież walory fizyczne, ale także wielkie, można by rzec, bezcenne doświadczenie. Inna sprawa, że w zespole złocisto – krwistych jest przynajmniej kilku zawodników, których życiorys może robić pewne wrażenie. Na myśl przychodzi chociażby Łukasz Sierpina, ale także Adam Frączczak – zawodnik niezwykle uniwersalny, który przez wiele lat stanowił istotny punkt szczecińskiej Pogoni. Były gracz Portowców dobrze wpasował się do nowego zespołu. Nie tylko strzela gole, ale również ma wymierny wpływ na poczynania drużyny w poszczególnych akcjach. Ponadto zaliczył już w obecnych rozgrywkach kilka ważnych ostatnich podań. Najlepszym strzelcem Korony jest Jakub Łukowski, który w obecnych rozgrywkach zdobył już 6 bramek.  Groźnie prezentują się także skrzydła kieleckiej drużyny, wszak Dawid Blanik i Jacek Podgórski są zawodnikami nieźle wyszkolonymi technicznie, którzy potrafią wygrywać pojedynki jeden na jeden. Na koniec warto przypomnieć, że w pierwszym spotkaniu z Koroną Kielce, nasza drużyna poniosła porażkę 0:2. Dzisiaj nadarza się więc doskonała okazja do rewanżu i przedłużenia wspaniałej serii naszego zespołu. Chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że czeka nas dzisiaj starcie dwóch naprawdę dobrych drużyn, a nam pozostaje mocno wierzyć, że to piłkarze trenera Dziółki wyjdą z tej konfrontacji zwycięsko. Daniel Flak *** Dzisiejsze spotkanie rozpocznie się o 20.30, a transmisję możecie śledzić w aplikacji Polsat Box Go pod linkiem: https://bit.ly/ObejrzyjSkre

Zaczynamy rundę rewanżową

Jeszcze nie zdążyliśmy się nacieszyć środową wygraną w Nowym Sączu, a już jutro (20.11) czeka nas początek rundy rewanżowej w Fortuna 1 Lidze. Formalnie jako gospodarz zmierzymy się w Kielcach z Koroną, której jedynym celem w obecnych rozgrywkach jest awans do PKO Ekstraklasy. Zapowiada się naprawdę ciekawe spotkanie, bo nasza Skra jest obecnie na fali i znajdą się zapewne tacy, dla których to my będziemy faworytem. W tym roku rozegrane zostaną trzy kolejki rundy rewanżowej. Pierwsza z nich już w ten weekend. Na otwarcie drugiej części sezonu udajemy się do Kielc, aby spróbować zrewanżować się Koronie za porażkę 0:2 z 30 lipca. Skra wygrała ostatnie cztery mecze, ogólnie na boiskach zaplecza ekstraklasy jesteśmy niepokonani od miesiąca (porażka w końcówce 0:1 z Odrą Opole). Rywale przed tygodniem nie grali z powodu powołań do reprezentacji. Przed przerwą na kadrę kielczanie przegrali 0:1 w Katowicach. Korona zajmuje aktualnie z 29 punktami trzecie miejsce w tabeli, ale podług własnych ambicji i oczekiwań kibiców spisuje się poniżej oczekiwań. Do drugiego Widzewa traci pięć punktów, a jak wiadomo tylko dwa zespoły otrzymają bezpośrednią promocję do krajowej elity. Ponadto aż 4-krotnie jesienią straciła punkty na Suzuki Arenie (bilans domowych meczów to 5 wygranych, 2 remisy i 2 porażki). – Ta przerwa na pewno była nam potrzebna, wielu piłkarzy miało drobne urazy, niektórzy ostatnio grali na swoją odpowiedzialność. Czeka nas wyczerpująca końcówka jesieni – mówi przed meczem trener Korony, Dominik Nowak. Z powodu urazów opiekun rywali nie będzie mógł skorzystać z Janusza Nojszewskiego, Dawida Lisowskiego, Jacka Kiełba i Oskara Sewerzyńskiego. Dobrą informacją dla kielczan jest z kolei na pewno powrót po dłuższej przerwie Adama Frąszczaka, na którym od początku rozgrywek opierała się siła ofensywna Korony. O naszej drużynie trener Nowak mówi z dużym szacunkiem: – Skra to zespół dobrze zorganizowany, grający kompaktowo w obronie, zdyscyplinowany. Grając cały czas na wyjazdach uzyskali swój styl. Oczywiście dokładają do tego też ofensywę. Przeciwnik jednak to jedno, a nasza gra to drugie. W ostatnim czasie koncentrowaliśmy się na własnych aspektach, aby poprawić naszą grę, bo na pewno nie była ona taka jakiej byśmy w 100 procentach oczekiwali. Przerwa na pewno się przydała, ale głód gry zauważa już zawodnik Korony, Adrian Danek: – Czekamy już na ten mecz. Chcemy dać z siebie 120 procent i wygrać. Przerwa nam się przydała, żeby ostudzić głowy, przemyśleć kilka rzeczy. Prowadząc atak pozycyjny można nadziać się na kontrę. Na to trzeba bardzo uważać w sobotnim meczu. Oglądałem mecz Skry w Nowym Sączu i faktycznie jest to zespół, który gra cofnięty licząc na kontry. Drużyny, które z nami grają zazwyczaj się tak ustawiają, bo wiedzą, że my mamy wysokie aspiracje i chcemy wygrywać – ocenia defensor kieleckiego zespołu. – Proszę mi wierzyć, że ostatnio 90 procent treningów poświęcaliśmy na atak pozycyjny, który w Polsce jest dużym mankamentem. My chcemy go usprawniać. Wierzymy, że nam się to uda i efekty przyjdą już w sobotę – dodaje trener Dominik Nowak. W kadrze Skry mamy jednego zawodnika, który urodził się w Kielcach, jest wychowankiem Korony i występował w jej juniorskich drużynach. W sobotę na boisku niestety go nie zobaczymy. – Ten mecz byłby dla mnie wyjątkowy, ale niestety obejrzałem w Nowym Sączu czwartą żółtą kartkę i będę musiał pauzować. Będę oczywiście kibicował Skrze z trybun, obejrzę mecz wspólnie z rodziną i znajomymi. Mam nadzieję, że koledzy sięgną po kolejne trzy punkty – mówi Mikołaj Kwietniewski, który bez wątpienia jest jednym z najlepszych ruchów transferowych dokonanych przez nasz klub przed sezonem. Ostatnia nasza seria musi robić wrażenie w tej chwili już na każdym rywalu w Fortuna 1 Lidze. Możemy być jednak spokojni o to, że sztab Skry zadba o to, że utrzymamy właściwą koncentrację na końcówkę ligowego grania w tym roku. – Chcemy stawać się coraz lepszym zespołem. Do każdego meczu chcemy się dobrze przygotować i wygrywać. To jest sport, o to w tym chodzi. Korona to bardzo trudny przeciwnik na swoim terenie. Na pewno jesteśmy w tym momencie bardziej doświadczeni niż kilka miesięcy temu, kiedy jechaliśmy tam na inaugurację Fortuna 1 Ligi. To wciąż jest główny kandydat do awansu i mecz w Kielcach to mega wyzwanie przed nami – zapowiada trener Jakub Dziółka. – Nie siedliśmy na laurach, cały czas chcemy jeszcze więcej, aby ta seria zwycięstw trwała jak najdłużej. Przetrwaliśmy napór Sandecji, a sami też potrafiliśmy stworzyć swoje sytuacje w tamtym meczu. Do wszystkiego podchodzimy z pokorą, to nie jest tak, że wygraliśmy cztery mecze z rzędu i teraz już będziemy rozdawać karty w tej lidze. Mamy już jednak pewne doświadczenie, zagraliśmy dużo meczów i zobaczymy co z tego wyjdzie na koniec – chłodno i racjonalnie ocenia sytuację Maciej Mas, który w ostatnim meczu wywalczył decydujący rzut karny. Można chyba w ciemno założyć, że kibice, którzy w chłodny, sobotni wieczór (20.11) wybiorą się na kielecką Suzuki Arenę nie będą żałować swojej decyzji. Pierwszy gwizdek sędziego Dominika Sulikowskiego z Gdańska zabrzmi o godzinie 20.30. Wszystkich tych, którzy nie będą mogli być w Kielcach zachęcamy do oglądania transmisji w aplikacji Polsat Box Go. Mariusz Rajek