„Wiemy, nad czym musimy pracować” – rozmowa z trenerem Jakubem Dziółką

Tuż przed Świętami odbyliśmy dłuższą rozmowę z trenerem naszego zespołu, Jakubem Dziółką. Porozmawialiśmy o obecnej sytuacji klubu i krótko podsumowaliśmy minioną rundę. Szkoleniowiec Skry Częstochowa odniósł się także do swojej pracy w Cracovii oraz „GieKSie” Katowice. Panie Trenerze, 12 miejsce z dorobkiem 27 punktów to wynik powyżej oczekiwań? Trener, Jakub Dziółka: Wiele razy mówiłem, że przed startem sezonu pewnie ten wynik byśmy przyjęli. Jednak wiemy też, że mieliśmy możliwość zdobycia większej ilości punktów. Oczywiście w wielu spotkaniach mieliśmy szczęście, mogliśmy przegrać, ale niektóre mecze, których ostatecznie nie wygraliśmy, mogliśmy zakończyć zwycięsko. Tak jak wiele razy powtarzałem, uważam, że osiągnęliśmy przyzwoity wynik. Zaczęliśmy sezon, grając dość defensywnie. Uczyliśmy się tych rozgrywek. Jednak z czasem zdecydowanie częściej potrafiliśmy kontrolować spotkania z piłką przy nodze. Nawet statystyka pokazująca liczbę odbiorów na połowie przeciwnika wskazuje na to, że nasz zespół bardzo się rozwinął. Czy Trener dostrzega progres i pozytywną zmianę w funkcjonowaniu drużyny? Od początku plan był taki, że na pewno nie możemy grać bardzo otwartej piłki i stale grać w ataku pozycyjnym. Chcieliśmy być skuteczni i efektywni w naszej grze, żeby zdobyć jak najwięcej punktów. Tak sobie założyłem, przedstawiłem ten plan sztabowi i taki właśnie mieliśmy styl na przestrzeni całej rundy. Oczywiście, w miarę upływu czasu, zdobywania kolejnych punktów, czuliśmy się zdecydowanie lepiej i pewniej, grając z piłką przy nodze. Ta seria pięciu meczów w trakcie której regularnie zdobywaliśmy punkty, z pewnością nam w tym pomogła. Aczkolwiek patrząc na statystyki, trzeba zwrócić uwagę na fakt, że mecze, w których mieliśmy wyższe posiadanie piłki od przeciwnika, ostatecznie przegrywaliśmy. Wszystkie. I to na pewno są aspekty, które musimy poprawić. Musimy być jeszcze bardziej kreatywni na połowie przeciwnika, utrzymując się przy piłce nie dla samego utrzymywania, tylko dla tworzenia sytuacji. Samo posiadanie piłki nam nic nie da. Jeśli zdobędziemy bramkę po dwóch podaniach – nie mam z tym problemu. Jeśli to zrobimy po dziesięciu podaniach – podobnie. Ale oczywiście gol po tych dziesięciu podaniach wymaga wyższej jakości gry, lepszego prowadzenia piłki, podania, przyjęcia i dośrodkowania. W związku z tym wiemy, nad czym mamy pracować. Długo zastanawiał się Pan nad przyjęciem propozycji Skry przed sezonem? Daliśmy sobie z prezesem pewien czas, ponieważ gdy zaczęły się rozmowy, pracowałem jeszcze w Cracovii. Trudno powiedzieć, czy to był długi okres. Spotkaliśmy się jakiś czas przed końcem poprzedniego sezonu i generalnie szybko się dogadaliśmy. Od razu dość pozytywnie rozpatrzyłem tę propozycję, lecz wiadomo, że wciąż pracowałem w Krakowie i musiałem tam do końca wykonać swoją pracę. To było normalne. Jakby miałby Trener porównać Skrę, którą prowadził kilka lat temu do tej, do której przychodzi, to wiele się zmieniło? Ten klub jest już na innym poziomie? Mam na myśli całą otoczkę, a także struktury.  Tak, oczywiście. Myślę, że nie mamy tutaj czego porównywać. Jeśli mam zacząć od rzeczy sportowych, to sztab jest przede wszystkim dużo bardziej liczny i łatwiej nam się pracuje. Wtedy były tylko trzy osoby. Jacek Moskwa pełnił równocześnie funkcję trenera bramkarzy i kierownika zespołu. Paweł Ściebura miał jeszcze grupę młodzieżową i pracował w szkole, dlatego tych obowiązków mieliśmy bardzo dużo. Teraz, dzięki temu, że nasz sztab liczy wiele osób, widzimy efekty w pracy zespołu. Drobne rzeczy, detale nie umykają, ponieważ par oczu, które patrzą na boisko, jest zdecydowanie więcej. Drugą rzeczą, o której chciałem powiedzieć, jest fakt, że pracownicy klubu też spełniają swoje role i wymogi 1. ligi. Tak naprawdę jedynym minusem jest to, że nie możemy grać w Częstochowie. Czy kiedy kilka lat temu prowadził Trener takich zawodników jak np. Piotr Nocoń, Dawid Niedbała czy Krzysztof Napora, to sądził Pan, że oni wejdą na tak wysoki poziom i będą potrafili się wyróżniać na szczeblu 1. ligi? Powiem szczerze, przychodząc tutaj po pewnym czasie, powiedziałem zawodnikom, że trudno było mi wcześniej przewidzieć, gdzie będzie sufit Skry. I oni z każdym rokiem, z każdym sezonem, podnosili ten sufit wyżej sobie i klubowi. Myślę, że to jest dobra lekcja dla młodych zawodników, która dowodzi, że w każdym wieku można się rozwinąć jako piłkarz i być zdeterminowanym. Myślę, że Piotrek, Dawid, Krzysiek i inni piłkarze, którzy byli tutaj wcześniej, są dużo bardziej dojrzali , świadomi swojego organizmu i tego, co będzie na boisku. Aczkolwiek każdy z nich musiał wejść w tę 1. ligę. Wcześniej pracował Pan w Cracovii. W związku z tym, chciałbym zapytać, jak  układała się Pana współpraca z Michał Probierzem? I czy praca ze szkoleniowcem, który dużo osiągnął w polskiej piłce, sprawiła, że nabrał Trener jeszcze większego doświadczenia? Ja myślę, że pracowanie na różnych szczeblach to jest olbrzymia wartość, w szczególności dla szkoleniowców z niewielkim stażem w pracy trenerskiej. To było półtora roku, gdzie byłem bezpośrednio przy sztabie pierwszego zespołu. Finał Pucharu Polski, Superpucharu Polski, gra w europejskich pucharach z Malmoe, organizacja tego wszystkiego – ja myślę, że to są rzeczy ważne dla trenera. Udało mi się to zobaczyć, być tam w środku i jako członek sztabu przygotowywać zespół. Trener Probierz ma olbrzymie doświadczenie w lidze, duże w pucharach. Dla mnie to były same plusy. Oczywiście nie zawsze nasze spotkania były zwycięskie. Chociaż wygraliśmy Puchar Polski i Superpuchar, to zdarzały się również porażki. Ale ja myślę, że to była dla mnie ważna lekcja, ponieważ zawsze zadawałem sobie pytanie: co robić i jak reagować w sytuacji, kiedy zespołowi nie idzie? Uważam, że kiedy zespół jest w kryzysie, to pojawia się najtrudniejsza rola dla trenera, który musi sprawić, by zespół wygrał mecz albo zremisował, wyszedł z tego kryzysu. I to są na pewno cenne rzeczy, które udało mi się zobaczyć u trenera Probierza. Jest w tym naprawdę dobry, już nie wymieniając innych jego pozytywnych cech. Zachowując wszelkie proporcje i pamiętając o tym, że Cracovia jest wielkim klubem, trzeba przyznać, że sposób budowania drużyny z Krakowa jest zupełnym przeciwieństwem wizji, która funkcjonuje w Skrze. Wiele mówi się o tym, że w Cracovii jest bardzo duża liczba obcokrajowców. W szatni krakowskiego zespołu jest wiele języków. W Skrze są w tym momencie sami Polacy. Czy Trener uważa, że zawodnik musi być dobry, a jego narodowość nie ma większego znaczenia, czy jednak łatwiej buduje się drużynę w oparciu o większą ilość Polaków? Ekstraklasa ma inne wymagania.Czytaj więcej

Rodzinne Święta Skry Częstochowa

Zobaczcie jak zawodnicy, zawodniczki i członkowie sztabu szkoleniowego Skry Częstochowa spędzają Święta! Mateusz Kos Adam Mesjasz Krzysztof Napora Rafał Brusiło Szymon Szymański Adam Olejnik Sara Luto Justyna Matusiak Przemysław Sajdak Trener Konrad Gerega Ola Kmieć Nikodem Sujecki Trener Andrzej Bledzewski  

Zagraj w Football Manager 2022 i zostań menadżerem Skry Częstochowa!

Po raz pierwszy w historii Skra Częstochowa jest grywalnym zespołem w kultowej grze Football Manager. Już dzisiaj możecie poczuć się jak szkoleniowiec naszej drużyny! I chociaż mówimy jedynie o grze komputerowej, to prestiż, ranga i poziom zainteresowania produktem grupy Sports Interactive wskazuje, że warto wspomnieć o tym w szerszy sposób. Tym bardziej, że zbliżają się święta, a Football Manager 2022 jawi nam się jako idealny prezent dla osób zafascynowanych futbolem. FM to gra dla prawdziwych pasjonatów piłki. Jako komputerowi menadżerowie, macie wpływ na niezliczoną ilość aspektów dotyczących działalności swojego klubu. Możecie rozwijać klubową Akademię, robić transfery, ustalać taktykę, rozmawiać z zawodnikami, a później – dokładnie tak, jak w rzeczywistości – reagować na boiskowe wydarzenia. Żeby bliżej przedstawić Wam szczegóły dotyczące prowadzenia kariery w grze Football Manager, postanowiliśmy rozpocząć rozgrywkę i wcielić się w rolę menadżera Skry Częstochowa! Dzięki temu, już trochę wiemy, jak czuje się nasz trener, Jakub Dziółka.  Już na samym początku gry, tuż po objęciu posady trenera zespołu, serdecznie wita nas prezes, Artur Szymczyk, który gratuluje nam nowego stanowiska. Później przechodzimy do wyboru taktyki. Wybraliśmy ofensywną formację 4 – 4 – 2 z wysoko grającymi skrzydłowymi. W sprawach dotyczących ustawienia podpowiada nam asystent, Jakub Dziółka 🙂 Z kolei jeśli chodzi o sprawy związane ze zdrowiem naszych piłkarzy, poradą służy fizjoterapeutka, Sara Luto. Przed sezonem dokonaliśmy jednego transferu, bowiem nasz silny atak wzmocnił kolejny napastnik – wypożyczony z Legii Warszawa młodzieżowiec, Szymon Włodarczyk. Po ustaleniu taktyki i zwróceniu uwagi na pewne niuanse dotyczące budowy zespołu, rozpoczęliśmy okres przygotowawczy, w trakcie którego nasza drużyna nie przegrała ani razu! Rozegraliśmy m.in. spotkanie z Rakowem Częstochowa, a pewne, spokojne zwycięstwo 3:1 tylko utwierdziło nas w przekonaniu, że zmierzamy w dobrym kierunku. Wraz z końcem lipca przyszedł czas na wyczekiwany start Fortuna 1 Ligi. W pierwszym spotkaniu, po meczu pełnym walki, ulegliśmy ŁKS – owi Łódź 2:3. W drugiej kolejce nasza drużyna się jednak zrehabilitowała, odnosząc  zwycięstwo na własnym stadionie z Chrobrym Głogów. Spotkanie odbyło się – uwaga – przy ulicy Loretańskiej w Częstochowie (tak, w FM – ie to możliwe)! Żeby Was nie zamęczać, przewijamy taśmę do grudnia i prezentujemy ligową tabelę, która po jesiennych zmaganiach wygląda całkiem przyjemnie. Skra Częstochowa z dorobkiem 30 punktów zajmuje 7. miejsce w ligowej tabeli. Gra w Football Manager to cała masa przyjemności. To rozrywka, która uczy futbolu, nazwisk i mocnych stron nowych piłkarzy, a także odkrywania tajników budowania klubu. Kupujcie zatem FM – a 2022, wcielcie się w rolę menadżera Skry Częstochowa i dajcie znać, jak Wam idzie:)

„Przede wszystkim normalności i zdrowia” – rozmowa z Rafałem Brusiło

Choć obecne rozgrywki to dopiero trzeci sezon spędzony w naszym klubie dla Rafała Brusiło, to można odnieść wrażenie, że jest tu zdecydowanie dłużej. Wychowanek wrocławskiej Ślęzy to podstawowy zawodnik formacji obronnej drużyny trenera Jakuba Dziółki. „Rafka” poza swą jakością piłkarską znany jest z tego, że również poza boiskiem jest niezwykle otwartym i pozytywnie nastawionym do świata człowiekiem. Zapraszamy do krótkiej przedświątecznej rozmowy. Co słychać u Rafała Brusiło na kilka dni przed Świętami? Jest w końcu czas na wyczekany i zasłużony odpoczynek? – Nie ukrywam, że mocno oczekiwałem tego okresu grudniowego, bo ta runda mocno eksploatowała nas fizycznie i przede wszystkim psychicznie. Cały ten czas przeznaczam na rodzinę, bo mało mnie było w domu. Z synem i żoną ubraliśmy już choinkę, prezenty już kupiliśmy, więc dzieje się. To była dla nas bardzo udana runda i to jest całkowicie bezsporne. Jak myślisz, gdzie był klucz do tego, że Skra była jedną z największych rewelacji jesieni? – Zgodzę się, że za nami udana runda, ale jednocześnie przed nami bardzo trudna i ciężka runda wiosenna. 14 spotkań w których musimy uzbierać jak najwięcej oczek, by osiągnąć nasz cel. Kluczem do tego wyniku była drużyna, świadczy o tym mała liczba goli strzelonych jak i straconych, czyli każdy zawodnik w każdej formacji musiał bardzo mocno pracować na ten wynik. Myślę też, że jako beniaminek w większości meczów mieliśmy o kilka procent więcej takich cech jak zaangażowanie, koncentracja i przede wszystkim cierpliwość, że w każdym momencie meczu możemy zdobyć bramkę i nie stracić żadnej. W tym miejscu duża klasa i szacunek dla „Kosika” za 10 czystych kont. Nasza obrona była prawie nie do sforsowania. Chyba dobrze wam się układała współpraca z Łukaszem Winiarczykiem? Wcześniejsza wspólna gra w Odrze pomagała? – Jak wspomniałem wcześniej, mała liczba goli straconych jest zasługą wszystkich zawodników z każdej formacji. Wielu piłkarzy ofensywnych musiało mocno się angażować w defensywę, żeby jako zespół móc teraz powiedzieć, że ta runda jest udana. Współpraca z Łukaszem, czy później z Kamilem wyglądała dobrze, bo każdy wiedział co ma robić na boisku i przede wszystkim, że każdy jest odpowiedzialny za zespół. Znajomość z poprzednich lat z „Winiarem” tylko potwierdzała fajną współpracę. Wszystkie 20 meczów zagraliśmy na wyjazdach. Wiosną chyba już to nie przejdzie. Myślisz Rafał, że jaki scenariusz jest w tym momencie najbardziej prawdopodobny? Zagramy na Rakowie, w Sosnowcu, czy bierzesz pod uwagę jakiś trzeci wariant? – W obecnej sytuacji my jako zawodnicy musimy być przygotowani na każdy wariant. Wiadomo, że każdy z nas pragnie grać w Częstochowie i na żywo prezentować się kibicom, rodzinom czy ludziom, którzy ciągną klub do przodu od wielu lat. Ta runda pokazała, że nic nas już nie złamie i nie zaskoczy, więc musimy się po prostu dobrze przygotować do rundy wiosennej i czekać na dobre informacje dotyczące rozgrywania spotkań. Ogrom czasu spędziliście tej jesieni w podróży. Jakie sposoby mają piłkarze na ten wolny czas? Męczyły te ciągłe wyjazdy? – Na pewno każdy z nas inaczej znosił te podróże, jeden bardziej fizycznie się męczył, drugi psychicznie, dlatego musieliśmy sobie jakoś radzić. Część zawodników grała w karty, część oglądała jakieś filmy bądź seriale, a kolejni po prostu odpoczywali drzemiąc. Wiadomo, do wszystkiego człowiek umie się przyzwyczaić, ale chcielibyśmy zdecydowanie ograniczyć te wyjazdy tylko i wyłącznie do meczów wyjazdowych. Który wyjazd, mecz, stadion najbardziej zapadł Ci w pamięci i dlaczego? – Trzeba sobie powiedzieć, że większość stadionów robiła wrażenie i jednocześnie sprawiała radość, że można na takich obiektach grać mecze. Szczególnie wspominam mecz w Gdyni, który wygraliśmy z uznaną marką jaką jest Arka, ale również mecz na otwarcie obiektu w Nowym Sączu, bo była to nasza czwarta wygrana pod rząd, a takie serie bardzo cieszą i napędzają do jeszcze większych rzeczy. Za kilka dni Wigilia. Czego Rafał można Ci życzyć na ten czas i Nowy Rok? Jakieś ukryte plany, marzenia? – W obecnych czasach chyba każdy życzyłby sobie i wszystkim dookoła normalności i zdrowia. Bez tego ciężko jest funkcjonować i realizować swoje pasje. Nam jako klubowi Skra Częstochowa życzyłbym spełnienia wszystkich wymogów dotyczących rozgrywania meczów przy Loretańskiej, bo tam się po prostu czujemy najlepiej. Rozmawiał Mariusz Rajek

„Na wspominki będzie czas na emeryturze” – rozmowa z Dawidem Niedbałą

Chociaż dopiero za kilkanaście dni skończy 27 lat, Dawida Niedbałę śmiało można nazwać żywą legendą Skry. Z naszym klubem związany jest praktycznie od początku przygody z piłką, jego udziałem było aż 5 awansów naszego klubu! Początek sezonu w Fortuna 1 Lidze miał niezwykle udany, obecnie dostaje nieco mniej szans na grę, ale to nadal ważny zawodnik w talii trenera Jakuba Dziółki. I przede wszystkim bardzo pozytywny człowiek. Zapraszamy do rozmowy z „Dejwolem”.  Od jakiegoś czasu zostałeś Dawid jokerem w talii trenera Dziółki, który zazwyczaj wpuszcza cie w drugiej połowie. Pewnie wolałbyś zaczynać jednak mecze od pierwszych minut? – Jasne, że wolałbym każdy mecz zaczynać od początku, drugą część rundy jednak w większości zaczynałem na ławce. Dla mnie zawsze dobro drużyny było ważniejsze niż swoje własne, dlatego mimo wewnętrznego niezadowolenia, z każdych zdobytych punktów bardzo się cieszyłem. Nie pozostaje mi nic innego jak ciężko pracować i przekonać trenera, żeby znowu na mnie stawiał. Wejście w Fortuna 1 Ligę miałeś naprawdę mocne. Nie dość, że przeważnie byłeś zawodnikiem podstawowej jedenastki, to zbierałeś dobre recenzje za grę i walkę. Działała jeszcze ta adrenalina po awansie? – To prawda, sam po sobie odczuwałem, że jestem w formie. Myślę że działa, może nie czuć już tak dużej ekscytacji tą ligą, ale sytuacja w której obecnie jest Skra i to z czym musi się mierzyć, powoduje że każdy mecz staje się walką o lepsze jutro. Życie sportowe toczy się bardzo szybko, ale wracasz jeszcze czasami do tych pięknych chwil z baraży? Bramka w Kaliszu cały czas jest przed oczami? – Wiadomo, były to piękne chwile, może jedne z najpiękniejszych w moim życiu, ale jesteśmy teraz w innym miejscu, z innymi celami i założeniami. Na tę chwilę nie wracam już do tego co było, a skupiam się na tym co jest i co będzie. Myślę, że na wspominki będzie jeszcze czas na piłkarskiej emeryturze. Za nami dopiero jedna runda, a zdążyliśmy już zwiedzić wszystkie stadiony na zapleczu ekstraklasy. Który zrobił na Tobie największe wrażenie? – Na pewno było takich kilka: Gdynia,Tychy czy Kielce mają piękne nowoczesne obiekty, na których gra to czysta przyjemność. Stadiony w Łodzi również, chociaż na jednym z nich mieliśmy okazję grać jeszcze w drugiej lidze. A patrząc tylko pod kątem sportowym, który mecz tego sezonu najbardziej zapadł Ci w pamięci? – Dla mnie osobiście na pewno pierwszy mecz z Koroną Kielce. Inauguracja na tym poziomie rozgrywkowym, poprzedzona dwoma wspaniałymi awansami, to było spełnienie marzeń. Jeżeli chodzi o aspekt drużynowy myślę, że wygrana z Arką była takim impulsem, że jesteśmy w stanie walczyć z każdym w tej lidze. Jak ty jako osoba, którą chyba bez wielkiej przesady możemy nazwać żywą ikoną Skry reagujesz na to, że musimy ciągle grać na wyjazdach? Bardzo brakuje „Lorety”? – Z tą ikoną to bym nie przesadzał (śmiech). Nie ukrywam, że trochę się cieszę końcem rundy i wolnym. Nasze podróże z każdym następnym wyjazdem stawały się coraz cięższe i bardziej uciążliwe. Myślę jednak, że na tę chwile stawiliśmy czoła wyzwaniu. Na pewno mamy teraz czas, aby naładować baterie. Kiedyś o tym już rozmawialiśmy, ale przypomnij Dawid ile awansów zaliczyłeś ze Skrą patrząc tylko na piłkę seniorską? To chyba ewenement na skalę całej Polski, jak nie Europy? – Pierwszą przygodę i pierwsze treningi z drużyną seniorów zaczynałem już w A Klasie, więc jeśli dobrze liczę to przeżyłem tutaj 5 awansów. Czy to ewenement nie mam pojęcia. Nigdy nie ukrywałem tego jak dużo znaczy dla mnie ten klub. Poznałem tutaj fantastycznych ludzi, którzy albo dalej tutaj pracują, są blisko klubu, albo skończyli swoją przygodę ze Skrą. Myślę, że to wszystko urodziło się po prostu samo na przestrzeni lat. Ciężko się przestawić na grę w pierwszej lidze? Tego miejsca jest zdecydowanie mniej na boisku? – Myślę, że jako drużyna już dawno się przestawiliśmy, jeśli jednak chodzi o różnice między pierwszą a drugą ligą, największej bym upatrywał w szybkości i tempie gry. Dochodzi do tego aspekt organizacji i potężnego zaplecza jakim dysponuje tutaj chyba każda drużyna. Tak szczerze: przed sezonem uwierzyłbyś, że uzbieramy w 20 meczach 27 punktów tylko na wyjazdach? – Wierzyć na pewno w to wierzyłem, tak jak i każdy z zawodników, bo myślę, że bez tego by na się nie udało. Przed sezonem oczywiście brałbym taką ilość punktów w ciemno, ale to jeszcze nie koniec naszej pracy. Przed nami bardzo trudna i wymagająca runda wiosenna. Granie w Polsce na ten rok powoli się kończy? Czego życzysz sobie na ten świąteczny czas? – Życzę sobie naładowania baterii i resetu głowy, który bardzo jest mi potrzebny. Mam na to jednak sporo czasu i mam nadzieję, że ja osobiście, jak i cała Skra z hukiem wejdziemy w Nowy Rok! Rozmawiał Mariusz Rajek

Podsumowanie rundy jesiennej w wykonaniu Skry [CZĘŚĆ DRUGA]

We wczorajszym podsumowaniu jesiennych zmagań naszej drużyny zwróciliśmy uwagę przede wszystkim na aspekt sportowy i przeanalizowaliśmy udaną rundę podopiecznych trenera, Jakuba Dziółki. Dzisiaj chcielibyśmy w większej mierze skupić się na czynnikach dotyczących rozwoju naszego klubu na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy, a także zwrócić uwagę na trudności, z jakimi borykała się Skra Częstochowa. Latem tego roku, po historycznym, wywalczonym w spektakularnych okolicznościach awansie, nasza drużyna obudziła się w zupełnie innej rzeczywistości. Zaplecze ekstraklasy to rozgrywki po stokroć bardziej medialne i złożone organizacyjnie, z pewnością lepiej opakowane, aniżeli 2. liga. Chociaż pod pewnymi względami różnice wydają się znikome, to odpowiednie skonsumowanie promocji do Fortuna 1 Ligi pozostawało prawdziwym wyzwaniem. Mówi o tym wiceprezes naszego klubu, Piotr Wierzbicki: – Przeskok jest duży. Myślałem, że największy jest pomiędzy trzecią a drugą ligą, jednak się myliłem. Zaplecze ekstraklasy to spore wyzwanie. To już zawodowa piłka. W tak uznanych firmach jak Widzew, Arka Gdynia, Korona Kielce, które są wizytówkami swoich miast, na których stadiony przychodzi mnóstwo kibiców, mecz ligowy to święto. Cały klub żyje tym wydarzeniem. Cały klub – od najmłodszego zawodnika po juniora – żyje pierwszą drużyną. To jest mocno odczuwalne – dodaje Piotr Wierzbicki – Na tym szczeblu szanujące się kluby, rzekłbym renomowane, mają narzędzia, środki i zaplecza, które pozwalają im stworzyć widowisko. Stadiony stanowiące swoistego rodzaju teatry. Sceny, na których zawodnicy, jako aktorzy, tworzą spektakl sportowy zachęcają do pójścia na mecz. Są ośrodki, w których nie iść na mecz swojej drużyny do dyshonor! To jest piękne. – Chciałbym, aby w naszym mieście coś takiego się zadziało, jednak… nie mamy teatru. W 1. lidze każdy, nawet najmniejszy błąd organizacyjny w jakimś stopniu rzutuje na formę zespołu. Jestem o tym przekonany. Kto tego nie rozumie, nie jest w stanie stworzyć silnego zespołu. My tych błędów popełniamy jeszcze sporo, nadal się uczymy. Jesteśmy chętni do nauki, do rozwoju, ale bez teatru ciężko będzie osiągnąć wymarzony rezultat. – ocenia wiceprezes naszego klubu. Rozdźwięk natury organizacyjnej pomiędzy zapleczem ekstraklasy i rozgrywkami 2. ligi dostrzega także prezes Skry Częstochowa, Artur Szymczyk, choć przyznaje, iż doświadczenie spotkań rozgrywanych na swoim obiekcie mogłoby tę odmienność jeszcze bardziej uwypuklić: – Nie mieliśmy okazji w pełni skosztować tej różnicy, która wynika z braku meczu w pełni domowych, na swoim stadionie. Ale różnica jest na pewno – musieliśmy oddelegować jedna osobę do kontaktów z ligą i PZPN – em, żeby pilnowała czy realizujemy wszystkie wymogi ligi, czego nigdy wcześniej nie musieliśmy robić. – podkreśla prezes naszego klubu. Nasza drużyna przez całą rundę była zmuszona rozgrywać spotkania na obcych obiektach. Co więcej, podopieczni trenera Jakuba Dziółki – dzięki uprzejmości innych ośrodków – odbywali treningi w kilku różnych miejscach. Ciągłe wyjazdy, można by nawet rzec, życie na walizkach, było z pewnością sporym obciążeniem dla naszych zawodników. Zapytaliśmy o to szkoleniowca Skry Częstochowa: – Utrudnieniem były głównie sytuacje z regeneracją i z powrotami po meczach – w szczególności w mikorcyklach, kiedy w środku tygodnia graliśmy spotkanie. To na pewno było trudne. Do tego dochodziło planowanie dni wolnych, bo w związku z tym, że graliśmy na wyjazdach, spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu na treningach i w podróży. Piłkarze przebywali ze sobą cały czas, więc musieliśmy zwrócić uwagę na aspekt psychiczny. Oczywiście wygrane spotkania przyspieszają tę regenerację. – analizuje sytuację trener, Jakub Dziółka. Wiceprezes, Piotr Wierzbicki, podkreśla, że kwestie logistyczne związane z rozgrywaniem meczów na obcych obiektach należą do aspektów, z którymi poradziliśmy sobie niemal wzorowo: – Jeśli chodzi o logistykę związaną z wyjazdami, to nie stanowiło i nie stanowi to dla nas problemu. Nauczyliśmy się tego wszystkiego już w drugiej lidze, a różnica pomiędzy pierwszą a drugą ligą jeśli chodzi o tę kwestię nie jest duża. – konkluduje wiceprezes Skry Częstochowa. Piotrowi Wierzbickiemu wtóruje prezes naszego klubu, którego również zapytaliśmy o problematykę związaną z ciągłymi występami w delegacjach: – Mógłbym powiedzieć „pytasz, a wiesz” – kierownik drużyny zdał na tym polu prawdziwy egzamin, i to na piątkę z plusem. Organizacja wyjazdów, treningów miała na pewno ogromny wpływ na mikro i mezocykle, ale tak jak Łukasz (przyp. Red. Pietrasiński, kierownik drużyny) zdał swój egzamin, tak sztab i zawodnicy zdali swoje i możemy cieszyć się fajną zimą. – mówi Artur Szymczyk. Zapraszamy także do obejrzenia wywiadu  udzielonego przez prezesa Szymczyka dla telewizji Polsat Sport, który dzięki uprzejmości Krystiana Natońskiego pojawił się na naszym kanale w serwisie YouTube. Nietrudno jednak wywnioskować, że zarówno trener naszej drużyny, jak i sternicy klubu są całkowicie zgodni w kwestii związanej z treningami, które – ze względu na sztuczną nawierzchnię i związane z tym ewentualne późniejsze trudności z rozgrywaniem spotkań ligowych na naturalnej murawie – odbywały się poza naszym obiektem domowym. – Wielkim kłopotem jest terminarz i logistyka zajęć treningowych. To dla nas prawdziwa gehenna. Zajęcia niemal codziennie są gdzie indziej. Raz w Blachowni, dwa razy w Kamyku, raz w Łobodnie – lub odwrotnie. – mówi Piotr Wierzbicki – Codzienne przewożenie sprzętu, braki w wyposażeniu sprzętu treningowego ciężkiego, jak np. bramki przenośne, to prawdziwe wyzwanie dla sztabu. Trzeba się mocno napracować, aby dobrać zestaw ćwiczeń do poszczególnych zajęć, nie widząc czym będziemy dysponować. To są fakty, takie od zaplecza, na które kibic raczej nie zwraca uwagi, a jednak one są! Nie mamy komfortu takiego jak na „Lorecie”. Każdy mikrocykl to wielka niewiadoma, jeśli spojrzymy na to przez pryzmat dostępnej bazy treningowej. Oczywiście, dziękuję burmistrz Blachowni, prezesowi Pogoni Kamyk czy Okszy Łobodno za przyjęcie nas i gościnę. Za przychylność i przygotowanie boisk. Mimo wszystko, w tej kwestii jesteśmy ewenementem na skalę ogólnopolską – podsumowuje wiceprezes naszego klubu. Zmierzając do puenty naszego podsumowania, warto przyjrzeć się także aspektom związanym z rozwojem Skry Częstochowa na polu dotyczącym wartości naszej organizacji z punktu widzenia marketingowego. Zwraca na to uwagę prezes, Artur Szymczyk: – Mam estymacje z działu marketingu, że wartość ekwiwalentu marketingowego w trzecim i czwartym kwartale tego roku przekroczy 2 miliony złotych, ale nie mamy wyników badań z lat ubiegłych, więc trudno jest je porównać. Na pewno sam fakt Fortuna 1 Ligi, telewizji Polsat, wpłynął na wzrost zainteresowania klubem, a dobre wyniki sportowe dołożyły swoje. – podkreśla prezes klubu. Wywiad udzielony przez wiceprezesa, Piotra Wierzbickiego, dla telewizji PolsatCzytaj więcej

Mateusz Kos najlepszym bramkarzem Fortuna 1 Ligi według Weszło!

10 czystych kont w 18 meczach, 84 procent obronionych strzałów i 73 skuteczne interwencje. Te liczby mówią same za siebie. Mateusz Kos rozegrał świetną rundę w bramce Skry i nie może w żaden sposób dziwić, że oprócz pochlebnych recenzji zbiera również wyróżnienia za swą grę. Portal Weszło wybrał „Kosika” najlepszym bramkarzem jesieni w Fortuna 1 Lidze! – Grubo zaczynamy? Być może, ale Skra Częstochowa zasługuje na indywidualne wyróżnienie za rundę jesienną. Zwłaszcza w defensywie, bo 19 straconych goli w 20. meczach (wszystkie z nich to wyjazd), to kapitalny wynik jak na beniaminka. Ogromną zasługę miał w tym właśnie Mateusz Kos. Czy to golkiper, który zrobi wielką karierę? – możemy przeczytać w pierwszych słowach uzasadnienia wyboru „jedynki” w bramce. Co na to sam zainteresowany? – Na pewno bardzo fajne wyróżnienie. To pokazuje, że ciężka praca na treningach z trenerem Bledzewskim przyniosła efekty. Ale też reszta trenerów na pewno miała w tym cegiełkę w postaci analiz i przygotowania. Również nie mogę zapomnieć o drużynie, bo razem wygrywamy i razem przegrywamy czy remisujemy w piłce nie wygrywa jedna osoba a cała drużyna – mówi w swoim stylu „Kosik”. Statystyki Mateusza, który w 3. kolejce podczas meczu w Rzeszowie z Resovią zastąpił grającego w pierwszych dwóch meczach Nikodema Sujeckiego wyglądają wręcz rewelacyjnie. Nie wypominając wieku, nasz golkiper jest najlepszym dowodem na potwierdzenie starego piłkarskiego sloganu, że bramkarz im starszy, tym lepszy. – Cieszą te statystyki, bo bramkarza zawsze cieszy czyste konto, ale przy odrobinie szczęścia mogły być jeszcze lepsze. W silnych ligach gra jeszcze wielu bramkarzy starszych ode mnie. Ja się cieszę, że zdrowie dopisuje, bo na treningach pracuję ciężko, niekiedy nawet trener wyzywa żebym uciekał do szatni, ale taki mam charakter – odpowiada. Jak mieć 84 procent obronionych strzałów i 73 skuteczne interwencje? – Widocznie dobrze mnie przeciwnicy trafiali – śmieje się Mateusz Kos. – Gdzieś ta intuicja nie zawodziła. Po rundzie fajnie siąść i zobaczyć te statystyki, bo przeważnie skupiam się na meczu i jak najlepiej chce się zaprezentować, bo mamy swój cel jako drużyna. Jak wychodzę z domu na mecz to starszy synek mówi zawsze: wygraj dla mnie mecz i jesteś najlepszym bramkarzem. Więc muszę dobrze się prezentować, żeby nie był zawiedziony jak zapyta o wynik – wyjaśnia powody motywacji. Wyczyny „Kosika” w minionej rundzie muszą budzić uznanie z jeszcze jednego powodu. Fundamentem gry Skry jest jednak defensywa, przez co okazji do wykazania się miał on więcej niż jego koledzy po fachu w innych klubach. – Wiadomo, każdy trener ma swój styl. Akurat trener Dziółka bazuje na grze takiej, ale to też nie do końca tylko defensywa, bo potrafimy też się utrzymywać przy piłce czy stwarzać sytuacje bramkowe, to zależy od przeciwnika. Jednak mecze wygrywa się głównie dobrą defensywą – dodaje Kos. Czy mimo 34 lat, Mateusz ma szansę dostać jeszcze „ofertę życia” i rozważyć zmianę klubowych barw? – Piłka lubi pisać różne historie. Aktualnie mam ważny kontrakt ze Skra i jakaś drużyna by musiała mnie wykupić. Mamy trzy punkty straty do baraży, więc trzeba bardzo mocno zimę przepracować i my jako drużyna możemy napisać fajną historię. Ja na pewno będę chciał utrzymać również dobrą dyspozycję na wiosnę – kończy nasz bramkarz, któremu raz jeszcze gratulujemy istotnego wyróżnienia. Cały artykuł o I-ligowych wyróżnieniach znajdziecie tutaj: https://weszlo.com/2021/12/12/1-liga-jedenastka-jesieni-2021-najlepsi-pilkarze-ranking?fbclid=IwAR2aNMu8IGHYomrxPzKHR-vUY_W744ksFhg7E5o7uqr0fZShwEWOzOR1F30 Mariusz Rajek

Podsumowanie rundy jesiennej w wykonaniu Skry [CZĘŚĆ PIERWSZA]

Na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy nasza drużyna zdała kolejny, niezwykle wymagający sprawdzian, bardzo dobrze spisując się na pierwszoligowych boiskach i świetnie puentując okres dwunastu miesięcy, które w historii klubu na zawsze zapiszą się złotymi zgłoskami. W związku z powyższym, nadchodzi najwyższy czas, by – zwracając uwagę na niuanse, aspekty czysto sportowe traktując jako jedną z wielu składowych sukcesu – szczegółowo podsumować jesienne zmagania Skry Częstochowa na zapleczu ekstraklasy. Przede wszystkim nie sposób nie docenić zdobyczy punkowej, którą udało wypracować się naszym piłkarzom. Zawodnicy Skry z dorobkiem 27 „oczek” na koncie zajmują 12. miejsce w ligowej stawce i posiadają sporą przewagę punktową nad drużynami ze strefy spadkowej. Gracze szybko nauczyli się wyrównanej i wymagającej ligi tudzież pokazali, że potrafią zagrozić każdej ekipie występującej na drugim poziomie rozgrywkowym w kraju. Trener zespołu, Jakub Dziółka, jest ukontentowany postawą swoich podopiecznych, choć nie ukrywa, iż jego drużynę czeka jeszcze sporo pracy, by mogła zapewnić sobie odrobinę spokoju: – Oceniam tę rundę w miarę pozytywnie. Trudno było nam założyć przed startem rozgrywek jak będziemy wyglądać w poszczególnych spotkaniach, ile będziemy mieli punktów. Ale uważam, że na warunki, z którymi musieliśmy się zmierzyć – myślę tutaj o 21 meczach na wyjeździe, włącznie z Pucharem Polski – to ten wynik jest przyzwoity, ale nie dający nam jeszcze realizacji celu, o który gramy w tej lidze. – ocenia szkoleniowiec naszej drużyny. I chociaż niewielu spodziewało się tak dobrych wyników w pierwszym sezonie naszego zespołu po awansie na zaplecze ekstraklasy, to apetyt rośnie w miarę jedzenia. Mimo że prezesi klubu z ulicy Loretańskiej są naturalnie zadowoleni z postawy drużyny, to w ich słowach wręcz przebija się chęć przełamywania kolejnych barier dotyczących osiągnięć naszego zespołu: – Po ostatnim gwizdku meczu w Rzeszowie byłem zły – brakuje nam trzech punktów do strefy barażowej, co byłoby czymś rzadko spotykanym. Teraz, po kilku dniach, emocje opadły i z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że jestem dumny i życzę każdemu prezesowi w polskiej piłce, żeby mógł taką dumę poczuć – bo słowo „sukces” nie oddaje w pełni tego co drużyna osiągnęła. Wszyscy wiemy w jakiej sytuacji jest klub, a Panowie na przekór wszystkim – i brawo! Ale żeby nie było zbyt cukierkowo – teraz krótki odpoczynek, święta, a potem ciężka praca i cała runda wiosenna, która będzie jeszcze trudniejsza – zwraca uwagę sternik naszego klubu, Artur Szymczyk Prezesowi wtóruje wiceprezes Skry Częstochowa, Piotr Wierzbicki, który ma podobne spojrzenie na ostatnie kilka miesięcy w wykonaniu drużyny: – Na pewno są powody do zadowolenia. Jako beniaminek „zagraliśmy ” trochę na nosach faworytom, a to zawsze cieszy. Mecze przeciwko drużynom, u których do niedawna zabiegaliśmy o zagranie choćby gry kontrolnej dały mnie osobiście wiele satysfakcji, nawet te przegrane. Wyrośliśmy na „czarnego konia” rozgrywek i to też jest miłe. Biorąc pod uwagę fakt, iż wszystko zagraliśmy na boiskach rywali, muszę być zadowolonym ze stanu naszego konta punktowego, choć powiem, że po ostatnim spotkaniu, lekki, malusieńki niedosyt jest. Była szansa na bardzo wysokie miejsce w ligowej tabeli. – kontynuuje Piotr Wierzbicki –  Oczywiście obawiałem się startu na zapleczu ekstraklasy. Mając w pamięci nasz debiut na boiskach 2. ligi (6 porażek z rzędu) nie spodziewałem się, że będziemy robić tak szybkie postępy. Cały czas myślę, że zawodnicy i sztab wykonali swoją pracę niemal wzorowo. Oczywiście, jest jeszcze wiele do poprawy, stąpamy mocno po ziemi i wiemy, jakie mamy kłopoty i problemy. Dlatego tym bardziej doceniam starania moich piłkarzy, ich poświęcenie, wielką pracę i zaangażowanie sztabu, bo to dzięki ich pracy to wszystko tak skutecznie zatrybiło. – ocenia wiceprezes naszej drużyny.  Prawdziwym atutem naszego zespołu na przestrzeni minionej rundy była defensywa. Podopieczni trenera Jakuba Dziółki stracili zaledwie 19 bramek, co stanowi jeden z najlepszych wyników w lidze: – Wyszliśmy z założenia, że na pewno w tej lidze musimy dobrze bronić, żeby myśleć o punktowaniu. Byliśmy świadomi, że będzie nam dużo trudniej o sytuacje bramkowe aniżeli w 2. lidze. 1. liga jest trudniejsza, dużo bardziej wymagająca. Wiedzieliśmy, że nie możemy tracić bramek. Byliśmy świadomi, że zespoły obecnie występujące na zapleczu ekstraklasy są najlepsze od wielu lat. Nasz plan realizowaliśmy nieźle. Dziesięć razy nie straciliśmy bramki, więc myślę, że jest to przyzwoity wynik. – ocenia szkoleniowiec naszego zespołu, odnosząc się przy okazji do innej charakterystycznej cechy naszej postawy w większości ligowych spotkań – umiejętnego naciskania przeciwnika na jego połowie i wysokich odbiorach piłki: – Po kilku meczach założyliśmy sobie, że chcemy grać wyżej – a tak na dobrą sprawę, zaczęliśmy w ten sposób funkcjonować od spotkania z Widzewem. Ten mecz był nieudany, bo straciliśmy cztery bramki, ale nie zaprzestaliśmy tego robić i dalej kontynuowaliśmy pracę w tym kierunku. I zaczęło przynosić to efekty – podkreśla nasz trener, Jakub Dziółka. Warto jednak przy tym wszystkim pamiętać, iż latem w kadrze naszego zespołu pojawiło się wiele nowych twarzy. Co najważniejsze, większość z zawodników pozyskanych w minionym, letnim oknie transferowym dobrze czuje się w koszulce Skry Częstochowa, prezentując na boisku wysoką jakość. Nie zmienia to jednak faktu, iż nieco przebudowany zespół zawsze potrzebuje czasu, by zgrać się ze sobą i wypracować pewne automatyzmy. Zapytaliśmy o to trenera, Jakuba Dziółkę: – Oprócz zmian kadrowych, po drodze zmieniliśmy również system gry przed meczem z Arką Gdynia. Także na pewno to był proces – nowy trener, liga, piłkarze, na wszystko zawsze potrzeba czasu. Ale z drugiej strony, wiedzieliśmy, że tego czasu nie ma zbyt wiele, bo taki jest sport. I udało nam się pewne rzeczy zrealizować. Jeśli mamy mówić o plusach, to z pewnością należy zauważyć, że udało się w dużym stopniu zbudować zespół i to też było siłą Skry. Ci, którzy grali mniej, na pewno byli rozczarowani, ale pozostawali bardzo ważnymi postaciami tej drużyny i wywierali presję na tych, którzy grali częściej. Była rywalizacja. I myślę, że w tym aspekcie również powinniśmy być zadowoleni. – reasumuje szkoleniowiec naszego zespołu.  A już jutro zapraszamy Was na drugą część podsumowania jesieni w wykonaniu naszego klubu!  Daniel Flak

Niech przemówią liczby – jesień Skry w Fortuna 1 Lidze

Podczas gdy piłkarze PKO Ekstraklasy toczą jeszcze boje o ligowe punkty, we wszystkich niższych ligach nastał czas zimowej przerwy i oczekiwania na wiosnę. To też dobry moment, aby bliżej przyjrzeć się różnego rodzaju statystykom na więcej niż półmetku sezonu. Poniżej podsumowujemy nasze występy na boiskach Fortuna 1 Ligi za pomocą liczb. Zatem jaki wynik najczęściej padał w meczach Skry? Ile kilometrów mieliśmy na najdalszy wyjazd? Ile lat mają nasz najstarszy i najmłodszy zawodnik? Sprawdźcie sami. 0 – meczów Skra rozegrała w obecnych rozgrywkach w Częstochowie 0 – obcokrajowców jest w kadrze Skry 1:0 – to najczęstszy wynik w meczach Skry. Jesienią aż 8 naszych meczów zakończyło się takim rezultatem 1,35 punktu na mecz zdobywała średnio jesienią nasza drużyna 1,6 gola średnio pada w meczu z naszym udziałem 3 – punkty straty ma obecnie Skra do szóstego miejsca w Fortuna 1 Lidze, które daje baraże o ekstraklasę 3 – miejsce zajmuje obecnie Skra w klasyfikacji Pro Junior System 5 – piłkarzy z obecnej kadry występowało w Skrze w czasach gdy byliśmy jeszcze w III lidze 6 – meczów rozegraliśmy na boiskach rywali formalnie będąc gospodarzem 10 – razy Mateusz Kos zachował jesienią czyste konto pomiędzy słupkami 11 – punktów przewagi mamy obecnie nad strefą spadkową 12 – miejsce w tabeli zajmuje Skra przed ligową wiosną 13 – goli strzeliła Skra swoim rywalom jesienią 13 – nowych zawodników dołączyło do naszej kadry przed sezonem 2021/2022 16 – miast odwiedziła nasza drużyna w pierwszej rundzie rozgrywek 9220 – tyle kilometrów przejechał klubowym autokarem nasz zespół na mecze ligowe i pucharowe 161 – tyle godzin spędzili nasi zawodnicy tylko w samym autokarze w drodze na mecze 16 – to wiek najmłodszego zawodnika w kadrze Skry – Oskara Krawczyka 19 – tyle bramek straciliśmy w 20 dotychczasowych spotkaniach 20 – meczów rozegraliśmy w Fortuna 1 Lidze 27 – punktów zdobyliśmy jak dotąd na boiskach Fortuna 1 Ligi 34 – lata ma najstarszy w naszej kadrze Mateusz Kos 72 – kilometry dzielą nas od stadionu Zagłębia Sosnowiec, to najbliższy nasz wyjazd na zapleczu ekstraklasy 467 – kilometrów mamy na najdalszy wyjazd do Gdyni Mariusz Rajek