We wczorajszym spotkaniu nasi piłkarze pokazali się ze świetnej strony i w pełni zasłużenie wywieźli z Rzeszowa trzy punkty. Zapraszamy do obejrzenia najciekawszych akcji ze starcia z Resovią. Skrót sobotniej rywalizacji możecie obejrzeć na stronie Polsatu Sport, pod linkiem: https://www.polsatsport.pl/film/apklan-resovia-rzeszow-skra-czestochowa-12-skrot-meczu_7054460/?ref=wideo_kafle
Kategoria: I Zespół
Umieliśmy szybko zareagować – konferencja po meczu w Rzeszowie
Skra Częstochowa pokonała 2:1 Resovię Rzeszów w wyjazdowym spotkaniu 9. kolejki Fortuna 1 Ligi. Częstochowianie w pomeczowych wypowiedziach podkreślali wagę sobotniego zwycięstwa, natomiast sytuacja rzeszowian po tym pojedynku staje się coraz trudniejsza. Zapraszamy do zapisu pomeczowej konferencji prasowej. Jakub Dziółka, trener Skry Częstochowa: Byliśmy mocno skoncentrowani i mocno przygotowani do tego meczu. Chcieliśmy go wygrać i to się udało. Gratuluję zespołowi zwycięstwa i dobrej gry. Straciliśmy bramkę po stałym fragmencie, na co uczulaliśmy zespół, ale umieliśmy odpowiednio i szybko na to zareagować. Mecz powinniśmy dużo szybciej zamknąć sytuacjami Piotrka, Damiana czy Adama, ale tak się nie stało. Resovia to nie jest słaby zespół. Oczywiście ma trudny moment i musi sobie z tą sytuacją poradzić, ale tak jak powiedziałem, według statystyk Resovia powinna mieć dużo więcej punktów i chociaż to jest tylko statystyka, to jednak o czymś świadczy, dlatego tym bardziej doceniam zwycięstwo na trudnym terenie. Myślę, że dobry, intensywny mecz z naszej strony po meczu środowym i to pokazuje, że umiemy grać co trzy dni. W spotkaniach ligowych zdobyliśmy w tym okresie cztery punkty – jeden z Sandecją i trzy dzisiaj, także jestem pewny, że to nas będzie dalej bodźcowało do dobrej pracy i zdobywania punktów w tej lidze. Tomasz Grzegorczyk, trener Resovii Rzeszów: Mam wrażenie, że nie wszyscy moi zawodnicy byli świadomi wagi tego spotkania i nie wszyscy byli chyba świadomi o co gramy. W pierwszej połowie małe tempo w naszej grze, mało angażowaliśmy zawodników do poczynań ofensywnych, popełnialiśmy dużo niewymuszonych błędów, cechował nas też brak koncentracji. Nie da się tego wytłumaczyć. W przerwie mówimy, że stałe fragmenty gry mogą zaważyć, przypominamy o tym, mając rozpracowanego przeciwnika i tracimy bramkę po stałym fragmencie gry bramkę. Strzelamy bramkę wyrównującą, mamy poprzeczkę, wolny, ale… druga stracona bramka to jest kuriozum. Żaden trener nie wytłumaczy tego, że zawodnik wywraca się w polu karnym o własne nogi. Te błędy indywidualne są niewytłumaczalne. Większe zaangażowanie zawodników było widoczne po utracie bramki, ponieważ być może zapukała świadomość niektórym piłkarzom, że musimy gonić wynik. Byliśmy w stanie wyrównać, ale nie można w ten sposób tracić drugiej bramki, bo to jest kuriozum. Co dalej, zobaczymy w tygodniu. Nie mogę tego rozszerzyć, bo kurz i emocje jeszcze nie opadły.
Z Rzeszowa wracamy z pełną pulą!
Nasza drużyna odniosła dzisiaj bardzo ważne ligowe zwycięstwo. W rywalizacji z Resovią Rzeszów piłkarze Skry okazali zdecydowaną wyższość i pokonali rywali 2:1. Pierwszą bramkę zdobył Filip Kozłowski, a wynik meczu ustalił Oskar Krzyżak. Pierwsze minuty dzisiejszego spotkania były wyrównane. Oba zespoły cechowała dobra organizacja w defensywie i na początku nie oglądaliśmy zbyt wielu sytuacji podbramkowych. Nasza ekipa potrafiła dłużej utrzymać się przy piłce, poszukując przy tym luk w zasiekach zastawionych przez rywala. W 10. minucie gracze trenera Jakuba Dziółki mądrze rozgrywali akcje i po wymianie wielu podań, futbolówka trafiła pod nogi Łukasza Winiarczyka. Lewy wahadłowy Skry decydował się na dośrodkowanie, miejsce do oddania strzału wypracował sobie Rafał Brusiło, lecz jego uderzenie z dalszej odległości powędrowało ponad poprzeczką bramki Branislava Pindrocha. Zawodnicy Resovii długimi momentami bronili się nisko, co nieco utrudniało naszym piłkarzom kreowanie okazji. Czasami potrafiliśmy przyspieszyć grę zagraniem na jeden kontakt, lecz do pewnego momentu brakowało nam ostatniego podania tudzież dokładnej centry, po której stanęlibyśmy przed szansą na zdobycie gola. Nasi rywale, posiadając piłkę, mieli podobny problem. Podopieczni Jakuba Dziółki ponownie byli skoncentrowani w destrukcji i w obrębie własnego pola karnego nie pozwalali rywalom na zbyt wiele. W 26. minucie spotkania gospodarze wykorzystali naszą stratę w środku pola i ruszyli z szybkim atakiem. Paweł Wojciechowski zdecydował się na strzał zza szesnastki, lecz piłkę z pełnym spokojem złapał golkiper Skry, Jakub Bursztyn. Kilka minut później nieco groźniej zrobiło się pod bramką Resovii. Przed polem karnym futbolówkę świetnie zgarnął Damian Hilbrycht. Ofensywny pomocnik Skry szybko oddał płaskie uderzenie w kierunku bramki Pindrocha, który udanie interweniował i pewnie złapał piłkę. W końcowej fazie pierwszej połowy ładnie z rywalem zabawił się Łukasz Winiarczyk. Zawodnik naszej ekipy założył „kanał” prawemu obrońcy Resovii, który musiał ratować się faulem. Do rzutu wolnego podszedł Damian Hilbrycht i umiejętnie dośrodkował w pole karne. W „szesnastce” doszło do sporego zamieszania. Najpierw jeden z naszych piłkarzy minimalnie minął się piłką, później defensor gospodarzy w ostatniej chwili zablokował uderzenie Szymona Szymańskiego, po czym na strzał zdecydował się Rafał Brusiło. Prawy wahadłowy Skry uderzył jednak ponad bramką strzeżoną przez Pindrocha. Na przerwę piłkarze obu drużyn schodzili przy bezbramkowym remisie. Na początku drugiej połowy zawodnicy Skry wywalczyli rzut wolny w niedalekiej odległości od pola karnego. Do płki podszedł oczywiście Damian Hilbrycht, który dobrze dośrodkował, po czym futbolówka spadła pod nogi Filipa Kozłowskiego. Środkowy napastnik Skry świetnie ją opanował i płaskim strzałem nie dał szans bramkorzowi Resovii! I choć arbiter początkowo nie uznał bramki – dopatrzył się wszak spalonego – to po analizie VAR słusznie wskazał na środek boiska. Prowadziliśmy 1:0. W 60. minucie do rzutu rożnego podszedł wprowadzony z ławki skrzydłowy Resovii, Bartłomiej Eizenchart, który próbował wkręcić piłkę bezpośrednio do bramki. Gdy jednak w bramce stoi Jakub Bursztyn, takie „numery” raczej nie mają szans powodzenia. Golkiper Skry zachował pełną czujność i przeniósł futbolówkę ponad poprzeczkę. W poszukiwaniu wyrównania Rzeszowianie musieli się otworzyć i zaryzykować. Dzięki temu nasi piłkarze mieli znacznie więcej okazji do kontrataków. Szybko stworzyliśmy sobie pierwszą groźną sytuację po szybkiej akcji, bowiem Damian Hilbrycht odebrał futbolówkę w centralnej strefie boiska i zagrał świetne prostopadłe podanie w kierunku Filipa Kozłowskiego. Napastnik Skry wyprzedził obrońcę rywali i inteligentnie zagrał piłkę do Piotra Pyrdoła, którego strzał z okolic szesnastego metra został jednak w ostatniej chwili zablokowany przez defensorów rywali. Dziesięć minut później nasi piłkarze świetnie rozegrali piłkę w środku pola, a następnie Piotr Pyrdoł zdecydował się na świetne, dłuższe zagranie w kierunku Damiana Hilbychta. Ofensywny pomocnik Skry stanął przed bardzo dobrą okazja, lecz bramkarz Resovii skrócił kąt i ostatecznie zdołał odbić jego uderzenie. Chwilę później, przy okazji dośrodkowania z rzutu rożnego, najwyżej do piłki wyskoczył Adam Mesjasz. Środkowy obrońca oddał uderzenie głową, a piłka po jego strzale minimalnie minęła bramkę gospodarzy. Gracze trenera Dziółki imponowali organizacją gry i przez długi czas nie pozwalali rywalom na stworzenie okazji. W 77. minucie gry Rzeszowianie doszli jednak do okazji, którą – niestety – zamienili na gola. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka trafiła przed pole karne, pod nogi Karola Kuchro, który mocnym strzałem pokonał Jakuba Bursztyna i doprowadził do wyrównania. Odpowiedź naszych piłkarzy była jednak doprawdy imponująca. Szymon Szymański wpadł w pole karne, świetnie poradził sobie z rywalem i spod linii końcowej dośrodkował wzdłuż bramki. W odpowiednim miejscu znalazł się inny z naszych środkowych defensorów, debiutujący dzisiaj Oskar Krzyżak, który z najbliższej odległości umieścił piłkę w siatce i ponownie wyprowadził nas na prowadzenie. Śmiało można stwierdzić, iż Oskar nie mógł wymarzyć sobie lepszego występu po powrocie do Skry – wszak docenić go należy nie tylko za zdobytą bramkę, ale także za wielką pewność w poczynaniach defensywnych. Po straconej bramce gospodarze ruszyli do ataku. W 85. minucie – po zamieszaniu w polu karnym przy okazji kolejnego dośrodkowania z rzutu rożnego – rywale uderzyli w poprzeczkę naszej bramki. Chwilę później przed świetną szansą stanął strzelec pierwszego gola dla Resovii, Karol Chuchro. Rzeszowianie centrowali ze stałego fragmentu gry, jeden z graczy gospodarzy zgrał piłkę na środek pola karnego – właśnie w kierunku młodego środkowego obrońcy. Chuchro uderzył jednak wysoko ponad bramką, dzięki czemu nasza drużyna uniknęła straty gola. W 90. minucie gospodarze ponownie zagrozili naszej bramce – jak można się domyślić, znowu po stałym fragmencie. Tym razem na bezpośrednie uderzenie z rzutu wolnego zdecydował się Bartłomiej Eieznchart. Trzeba przyznać, iż uderzył fantastycznie, lecz jeszcze lepiej zachował się Jakub Bursztyn, który popisał się kapitalną paradą i odbił futbolówkę. W doliczonym czasie gry wprowadzony z ławki Jakub Sangowski świetnie popracował w odbiorze i odebrał piłkę na połowie rywala. Obrońcy Resovii musieli powstrzymywać go faulem. Do rzutu wolnego podszedł znany z atomowego uderzenia Adam Mesjasz, lecz piłka po jego strzale powędrowała obok słupka. Do końca dzisiejszego spotkania nasi piłkarze zachowali pełną koncentrację i dowieźli w pełni zasłużone zwycięstwo. Mimo nerwowej końcówki, trzeba przyznać, że Skra była dzisiaj zespołem lepszym, a rywale potrafili nam zagrozić głównie przy okazji stałych fragmentów gry. Z Rzeszowa wracamy z pełną pulą, dzięki czemu sytuacja naszej ekipy w tabeli po 9. serii gier stanie się jeszcze bardziej komfortowa. Brawo drużyna! Resovia Rzeszów – Skra Częstochowa 1:2 0 – 1 – Filip Kozłowski 55′ 1 – 1 – KarolCzytaj więcej
Damian Krumplewski arbitrem głównym meczu z Resovią
Jutro o godzinie 20.00 nasza drużyna w ramach 9. kolejki Fortuna 1 Ligi zmierzy się z Apklan Resovią Rzeszów. Poznaliśmy obsadę sędziowską sobotniego starcia. Rywalizację rozgrywaną w stolicy Podkarpacia poprowadzi Damian Krumplewski. Arbiter z Mrągowa w bieżącym sezonie prowadził jedno spotkanie na zapleczu PKO BP Ekstraklasy (Stal Rzeszów – Ruch Chorzów), w trakcie którego trzykrotnie wyciągał z kieszeni żółtą kartkę. Damianowi Krumplewskiemu na liniach asystować będą Krystian Mucha i Marcin Adamski. Funkcję arbitra technicznego będzie sprawował Karol Iwanowicz, a za system VAR będą odpowiadali Wojciech Myć i Marcin Szczerbowicz.
Jutro walczymy o kolejne ligowe punkty! Kierunek: Rzeszów
W sobotę Skra Częstochowa rozegra spotkanie 9. kolejki Fortuna 1 Ligi. Podopieczni trenera Jakuba Dziółki tym razem wybiorą się w delegację do stolicy Podkarpacia, by zmierzyć się miejscową Apklan Resovią Rzeszów. Pierwszy gwizdek arbitra zaplanowany jest na godzinę 20.00. Nasi piłkarze przechodzą obecnie przez bardzo intensywny okres. W przeciągu ostatnich kilku dni rozegrali ligowe spotkanie z Sandecją Nowy Sącz (0:0), a także pucharowy mecz z Wisłą Płock (1:3). Zawodnicy Skry są jednak w pełni przygotowani do grania co trzy dni. Ponadto kadra zespołu jest na tyle szeroka, że szkoleniowiec naszej ekipy może dokonywać kolejnych roszad, które nijak nie wpływają na spadek jakości drużyny. Środowe spotkanie z Wisłą Płock, choć ostatecznie przegrane, z pewnością wlało w nasze głowy dodatkową porcję optymizmu. Piłkarze Skry stworzyli dużą liczbę sytuacji, świetnie wyglądali w wysokim pressingu i niejednokrotnie potrafili odebrać piłkę na połowie rywala. By sprawić niespodziankę zabrakło jednak skuteczności, która w poszczególnych ligowych meczach również bywa naszą bolączką. W rywalizacji z liderem ekstraklasy swoje umiejętności w szerszym wymiarze zaprezentowało kilku graczy, którzy dotychczas grali nieco mniej. Kilku z nich z pewnością przybliżyło się do podstawowej jedenastki i udowodniło, że stać ich na grę na bardzo wysokim poziomie. Po ośmiu seriach gier Skra zgromadziła na swoim koncie 11 punktów, dzięki czemu plasuje się na 12. miejscu w ligowej tabeli. Wciąż posiadamy bezpieczną, pięciopunktową przewagę nad strefą spadkową. Nasz zespół w dalszym ciągu imponuje grą w destrukcji, wszak w trakcie ośmiu ligowych spotkań rywale tylko pięć razy znajdywali drogę do bramki strzeżonej przez Jakuba Bursztyna. Z kolei Resovia nieco inaczej wyobrażała sobie start bieżącej kampanii. Podopieczni Tomasza Grzegorczyka znajdują się na ostatnim miejscu w stawce. Mają na swoim koncie cztery punkty. I chociaż patrząc w ligową tabele śmiało można uznać nas za faworyta jutrzejszego starcia, to zespół z Podkarpacia z pewnością posiada piłkarskie argumenty, by w niedalekiej przyszłości odbić się od dna i skutecznie walczyć o utrzymanie. Demonstracją potencjału naszych rywali był chociażby pucharowy mecz z Miedzią Legnica, która obecnie występuje na szczeblu PKO BP Ekstraklasy. Rzeszowianie pokonali silny zespół z Dolnego Ślaska 1:0 i awansowali do kolejnej rundy Pucharu Polski. Warto wspomnieć, iż w minionym sezonie dwukrotnie mierzyliśmy się z ekipą Resovii. W pierwszym spotkaniu zwyciężyła nasza drużyna, a w drugim lepsi okazali się gracze z Podkarpacia. Resovia w dalszym ciągu pozostaje bardzo niewygodnym i trudnym rywalem. Jesteśmy jednak przekonani, że nasi piłkarze ponownie zaprezentują kawał dobrego futbolu i zrobią wszystko, by z dalekiego wyjazdu do Rzeszowa wracać z kolejną zdobyczą punktową. *** Transmisję z sobotniego meczu możecie śledzić wykupując PPV pod linkiem: skraczestochowa.statscore.com bądź inwestując w pakiet sportowy w aplikacji Polsat Box Go (https://bit.ly/PolsatBoxGoF1)
Radosław Gołębiowski zawodnikiem Skry Częstochowa!
Mamy kolejną świetną informację na koniec okienka transferowego! Radosław Gołębiowski wzmocnił Skrę Częstochowa. Młody pomocnik dołączył do naszego zespołu na zasadzie wypożyczenia z Widzewa Łódź. Radosław Gołębiowski to wychowanek naszego klubu. Przez lata trenował przy Loretańskiej, przechodząc przez kolejne młodzieżowe szczeble. To właśnie w Skrze zadebiutował na poziomie centralnym i był bardzo ważną postacią drużyny, która w sezonie 2020/2021 wywalczyła awans do Fortuna 1 Ligi. W minionym sezonie Radosław Gołębiowski występował w Widzewie Łódź, w barwach którego rozegrał 25 meczów na zapleczu ekstraklasy. Kampanię zakończył awansem na najwyższy krajowy szczebel. Warto dodać, iż utalentowany zawodnik jest także młodzieżowym reprezentantem kraju. Po podpisaniu kontraktu porozmawialiśmy z nowym zawodnikiem Skry Częstochowa! Radek, wracasz do miejsca, które bardzo dobrze znasz. Trafiasz do klubu, w którym się wychowałeś. Jakie emocje towarzyszą Ci po dołączeniu do Skry Częstochowa? Radosław Gołębiowski: – To dopiero pierwszy dzień, ale na pewno jestem pozytywnie nastawiony, głodny gry i rywalizacji. Przychodzę tutaj, żeby pomóc chłopakom i zrobię wszystko, co w mojej mocy. Ostatni rok spędziłeś w Widzewie Łódź. Rozegrałeś dużą liczbę spotkań. Czujesz, że przez ten rok rozwinąłeś się jako piłkarz? Jeszcze bardziej dojrzałeś? Na pewno. To był dla mnie, osobiście, okres, który uważam za przełomowy. To było coś nowego – przenosiny stąd do Widzewa, gdzie na każdym meczu pojawia się szesnaście tysięcy kibiców, jest wspaniała atmosfera. Ale wracam teraz do Skry, myślami jestem tutaj i muszę się już odciąć od tego, co było w Łodzi. Zrobię wszystko, żeby na boisku wyglądać jak najlepiej. Cała otoczka i presja, z którą czasami z pewnością musiałeś mierzyć się w Widzewie, wpłynęła na Twoją mentalność i jeszcze lepiej potrafisz sobie radzić z takimi rzeczami? Uważam, że gra pod taką presją to jest przyjemność. Na mecze tak naprawdę nie trzeba się motywować. Wychodzisz na boisko i jesteś naładowany, bo wiesz, że zrobisz jedną dobrą akcję i za chwilę słyszysz, co dzieje się na trybunach, jaka panuje ekscytacja i każdy z kibiców Cię wspiera. To na pewno da się odczuć. Ale wiadomo, teraz wracam tutaj i będę musiał się dostosować do warunków. Nie ma co myśleć o tych szesnastu tysiącach kibiców, tylko trzeba przenieść się myślami do Skry i dawać z siebie wszystko. W Skrze często występowałeś w środku pomocy, a także na boku obrony. W Widzewie znacznie częściej grałeś na lewym wahadle. Czy czujesz się już typowym lewym wahadłowym czy jednak ciągnie Cię trochę do centralnej strefy i wolałbyś występować tam w większym wymiarze czasowym? Szczerze, lewe wahadło to nie jest do końca moja pozycja. Występowałem na niej z konieczności, raz miałem lepsze mecze, raz gorsze. Ale tak to jest, po prostu tam mnie trener potrzebował i w tym miejscu na boisku mnie widział. Ja też nie jestem taki, że będę się obrażał, tylko zawsze będę chciał zrobić wszystko jak najlepiej, żeby grać. Trener mi powiedział: Radek, słuchaj, jest taka sytuacja, że będziesz grał na wahadle. Powiedziałem: okej, jeśli nie ma dla mnie teraz miejsca w środku, to będę robić wszystko, żeby grać na wahadle. Jakie masz cele na ten sezon: indywidualne i drużynowe? Co możemy osiągnąć w bieżącej kampanii? Oglądałem kilka spotkań chłopaków i uważam, że Skra jako zespół jest bardzo dobrze zorganizowana. Pierwsza liga jest ciężka i uważam, że nasz zespół będzie miał szansę zrobić dużą niespodziankę. Jeżeli chodzi o moje cele, to przychodzę tutaj, żeby łapać minuty i dołożyć liczby, bo to jest ważne. Chciałbym strzelać gole, chciałbym asystować, żeby mój wkład w drużynę był widoczny, a co życie przyniesie, zobaczymy na koniec sezonu.
Oskar Krzyżak piłkarzem Skry Częstochowa!
Oskar Krzyżak został zawodnikiem naszego klubu! Młody, utalentowany środkowy obrońca trafił do Skry na zasadzie wypożyczenia z Rakowa Częstochowa. Transfer Oskara Krzyżaka to wielkie wzmocnienie naszej ekipy, bowiem doskonale znamy wyspokie umiejętności i możliwości 20 – letniego rosłego stopera. Defensor występował w naszej ekipie w rundzie jesiennej minionego sezonu i stanowił bardzo ważne ogniwo zespołu. Wiosną Krzyżak wrócił do Rakowa, rozegrał kilka ważnych spotkań i z pewnością jest jeszcze lepszym zawodnikiem niż jesienią minionego roku. Po podpisaniu kontraktu młody zawodnik odpowiedział na kilka naszych pytań. Oskar, witamy z powrotem! Jakie odczucia towarzyszą Ci po dołączeniu do Skry Częstochowa? Oskar Krzyżak: – Cieszę się. Znam drużynę i wiem, czego mogę się spodziewać. Jestem bardzo pozytywnie nastawiony na nadchodzące mecze i będę czerpał z tego dla siebie jak najwięcej. Chcę pomóc zespołowi. Na przestrzeni rundy jesiennej minionego sezonu, kiedy występowałeś w Skrze, bardzo się rozwinąłeś. Ostatnie pół roku spędziłeś w swoim macierzystym klubie, Rakowie. Grałeś nieco mniej, ale wystąpiłeś w kilku ważnych spotkaniach. Czy przez ostatni czas jeszcze bardziej poszedłeś do przodu? Zdecydowanie tak. Czuję, że się rozwinąłem. Bardzo dużo dało mi to wcześniejsze wypożyczenie, ale i pół roku spędzone w Rakowie, debiut w ekstraklasie. Także myślę, że wracam ze zdwojoną siłą i z pewnością będę chciał to pokazać. Czy o Twojej decyzji związanej z dołączeniem do naszego klubu decydował fakt, że dobrze znasz już to miejsce, drużynę i środowisko? I czy jakiś wpływ miało również ustawienie, w którym występujemy? Skra gra trójką środkowych obrońców – podobnie jak Raków. Na pewno samo ustawienie jest bardzo zbliżone – w wielu sytuacjach takie samo – więc dla mnie też jest to ważne. Drużynę i trenerów znam, co również z pewnością jest dla mnie plusem. Dzięki temu będę mógł szybciej się wdrożyć. Moja decyzja była oczywiście podyktowana możliwością dalszego rozwoju. Jesteś wicemistrzem kraju, a także triumfatorem Pucharu Polski. Czy nawet jeśli nie grałeś we wszystkich najważniejszych meczach, to w jakiś sposób sukcesy drużyny wpłynęły na Twoją mentalność, pewność siebie? Na pewno to jest fajne przeżycie – funkcjonować w otoczce wicemistrzostwa i Pucharu Polski. Mimo że nie rozegrałem wielu minut, to jest to dla mnie dobre doświadczenie, motywacja i mogę z tego wiele wynieść. Jak myślisz, na co stać naszą drużynę w bieżącym sezonie – na spokojne utrzymanie czy jednak na walkę o coś więcej? Myślę, że drużyna jest bardzo ambitna i każdy podchodzi z nastawieniem, by walczyć o coś więcej. Wiadomo, celem jest utrzymanie, aczkolwiek w każdym meczu będziemy grać o zwycięstwo i chcemy zbierać jak najwięcej punktów.
Bartłomiej Babiarz w rozmowie po meczu z Wisłą
We wczorajszym spotkaniu Bartłomiej Babiarz zaprezentował się z dobrej strony, dając zespołowi wiele zarówno w ofensywie, jak i w defensywie. Po zakończeniu meczu porozmawialiśmy ze środkowym pomocnikiem Skry Częstochowa. Mimo iż przegraliśmy dzisiejsze spotkanie, to wiele fragmentów w naszej grze mogło się podobać. Jak to wyglądało z Twojej perspektywy? Bartłomiej Babiarz: – Było dużo dobrych fragmentów, ale jeżeli gra się z drużyną z ekstraklasy, to nie można w taki sposób tracić bramek. I przede wszystkim trzeba wykorzystywać sytuacje, które się tworzy, bo myślę, że gdybyśmy zagrali drugi, trzeci, czwarty raz z Wisłą, to tylu okazji byśmy nie stworzyli. Niestety dlatego właśnie w ten sposób potoczył się dzisiejszy mecz. My nie wykorzystaliśmy swoich bardzo dobrych sytuacji – bo gdy podchodziliśmy wysokim pressingiem, dostawaliśmy „prezenty” od rywali – a w drugiej połowie rywale z kontrataku nas skarcili. Jak to Skra, graliśmy do końca, strzeliliśmy bramkę, mieliśmy kolejne okazje. Szkoda, ale to było dobre doświadczenie. Nie ma się co załamywać, bo przegraliśmy z liderem ekstraklasy. Zagraliśmy niezłe spotkanie, ale dla nas najważniejsza jest liga w sobotę. Wydaje się, że nasza skuteczność w odbiorze, intensywność pressingu, to były największe pozytywy dzisiejszego meczu. To chyba pokazuje, że potrafimy grać ofensywnie i dzięki temu możemy kreować więcej sytuacji niż chociażby w meczu z Sandecją? To bardziej wynikało z naszej świadomości, że nawet jak wyjdziemy wysokim pressingiem, to Wisła i tak będzie grała krótkimi podaniami. Myślę, że 90 procent tych piłek, które dzisiaj goście rozgrywali krótko, w pierwszej lidze kończyłoby się dłuższą piłką rywali i naszymi problemami z tyłu. Takie było założenie na ten mecz, bo wiedzieliśmy, jak gra Płock. Może to być również dobre założenie na drużyny, które w pierwszej lidze będą grały krótkimi podaniami, chociaż mało jest takich zespołów. Trenerzy przygotowują nas na każde kolejne spotkanie, wiedzieli, że wysokie podejście to będzie dzisiaj klucz i że dzięki temu będziemy stwarzać sytuacje. Tak rzeczywiście było. I z jednej strony cieszy, że kreowaliśmy okazje, a z drugiej martwi nieskuteczność, bo myślę, że spokojnie powinniśmy strzelić więcej niż dwie bramki. Mieliśmy bardzo dobre wejście w drugą połowę – 20, 25 minut po przerwie to był okres, w którym momentami nawet przeważaliśmy, tworzyliśmy więcej sytuacji. Potem tempo naszej gry nieco spadło. Czy to był efekt tego, że w pierwszej części dłużej musieliśmy biegać za futbolówką, bo wiślacy dobrze nią operowali i mieli wysokie posiadanie? Nie da się grać pressingiem przez 90 minut. Był moment, w którym musieliśmy się trochę cofnąć, żeby się – że tak powiem – zregenerować. To było zamierzone. Jeżeli nie udało nam się odebrać piłki po dwóch, trzech podaniach, to musieliśmy trochę obniżyć nasze ustawienie i odpocząć. Jednak po tym lekkim odpoczynku ruszyliśmy dalej i stwarzaliśmy sytuacje. Bardzo szkoda trzeciej straconej bramki, która była delikatnym gwoździem do trumny. Ale tak jak powiedziałem, nie podłamaliśmy się, dalej staraliśmy się tworzyć sytuacje i tylko szkoda, że nie zdobyliśmy więcej bramek.
Piotr Pyrdoł po spotkaniu z Wisłą Płock
Piotr Pyrdoł rozegrał wczoraj bardzo dobre spotkanie. Ofensywny pomocnik napędzał kolejne ataki zespołu, wygrywał pojedynki indywidualne i kreował okazje. Po zakończeniu rywalizacji z Wisłą Płock zawodnik Skry odniósł się do kilku ciekawych kwestii. Ostatecznie przegrywamy spotkanie z Wisłą Płock 1:3, ale chyba możemy wyciągnąć z dzisiejszego meczu wielu pozytywnych wniosków. Jak to oceniasz? Piotr Pyrdoł: – Na pewno wygrał zespół lepszy, co do tego nie ma wątpliwości. Natomiast uważam, że postawiliśmy godne warunki. Jest niedosyt, bo mieliśmy bardzo dużo sytuacji. Zabrakło nam wykończenia. Czy rywalizacja z drużyną, która tak dobrze operuje piłką, gra szybko i opiera swój pomysł na wymianie wielu podań, to zjawisko, z którym spotykacie się w pierwszej lidze czy jednak jest to zupełnie inna, zdecydowanie wyższa jakość? Myślę, że to jest zupełnie inna kultura gry. To wszystko jednak zależy od trenera – tutaj widać, że szkoleniowiec Wisły preferuje właśnie taki styl, natomiast w pierwszej lidze są może trzy czy cztery zespoły, które próbują grać w ten sposób, ale większość meczów wygląda zdecydowanie inaczej. Kilkukrotnie jednak wykorzystaliście ryzykowną grę rywali w wyprowadzeniu piłki. Bardzo dobrze wyglądaliśmy w wysokim pressingu, mieliśmy dużo odbiorów na połowie Wisły. Czy to największy pozytyw, który możemy wyciągnąć z dzisiejszego meczu? Myślę, że mieliśmy dużo odbiorów, bo – co by nie mówić – taka gra jest bardzo ryzykowna. I tak jak powiedziałem, w pierwszej lidze nie spotyka się czegoś takiego, bo zdecydowana większość zespołów gra bezpośrednio. Tutaj zdarzyło się, że około trzech, czterech razy odebraliśmy piłkę w polu karnym, gdzie od razu mogliśmy zdobyć bramkę. Zagrałeś dzisiaj bardzo dobry mecz, napędzałeś kolejne ataki naszego zespołu. Wcześniej w swojej karierze występowałeś w Wiśle Płock. Czy z tego względu było to dla Ciebie szczególne spotkanie? Nie, to był mecz jak każdy inny. Szkoda, że nie udało się dzisiaj strzelić bramki, bo też miałem ku temu okazję. Natomiast starałem się dać jak najwięcej zespołowi i jak widziałem możliwość, to chciałem robić przewagę. Jeśli chodzi o Wisłę, to oglądam ich mecze i życzę chłopakom jak najlepiej.
Skra gryzła i za to jej chwała – konferencja po meczu z Wisłą Płock
Po ciekawym meczu, w którym nasi piłkarze pokazali się z naprawdę dobrej, ambitnej strony, przegrywamy z liderem Ekstraklasy i żegnamy się z tegorocznym Pucharem Polski. Co po końcowym gwizdku mieli do powiedzenia trenerzy obu zespołów? Pavol Stano, trener Wisły Płock: Bardzo się cieszę, że udało nam się wygrać. Prawda jest taka, że takie mecze są ciężkie pod kątem takiego – nie mówię, że podejścia, ale z różnych powodów są inne niż mecze ligowe. Dzisiaj było widać, że w pierwszej połowie mieliśmy plan na ten mecz, chociaż Skra miała swoją sytuację i ten mecz mógł się inaczej potoczyć. W drugiej połowie spotkanie miało być w pełni pod naszą kontrolą, co się trochę skomplikowało z powodu bramki zdobytej przez przeciwników. Skra gryzła i za to jej chwała. Tak jak powiedziałem cieszę się z awansu i to jest dla mnie teraz najważniejsze. Jakub Dziółka, trener Skry Częstochowa: Niezły albo nawet bardzo dobry mecz w środku tygodnia. Bardzo duża intensywność, dużo sytuacji z jednej i drugiej strony. Staraliśmy się jak najbardziej dorównać Wiśle Płock. Wiemy, że w obecnej sytuacji są liderem Ekstraklasy, są pewni siebie, grają bardzo dobrze i my też dzisiaj chcieliśmy zagrać najlepiej jak potrafimy. W częściach meczu tak było. Liczyliśmy na przechwyty na połowie przeciwnika i były one w pierwszej i drugiej połowie i musimy po prostu z takim przeciwnikiem wykorzystywać sytuacje, które mamy – wykorzystaliśmy tylko jedną, ale i tak najważniejsze jest to, co wydarzyło się w pierwszej połowie. Nie wolno nam w taki sposób tracić bramek w takich spotkaniach, ponieważ to jest tylko jeden mecz. O to mam największe pretensje do zespołu, że mieliśmy bardzo dobre kilka minut pierwszej części, dobre wejście w mecz i chcieliśmy to jak najdłużej kontynuować, a uciekło nam to co sobie planowaliśmy na resztę pierwszej połowy. Dopiero w przerwie powiedzieliśmy sobie, że walczymy o bramkę kontaktową, okazała się tylko i wyłącznie honorową. Mamy teraz mecz w sobotę z Resovią i do tego pojedynku będziemy się przygotowywać.