Futbol jest przewrotny. Remis z Polonią Nysa

W spotkaniu dwunastej kolejki Betclic III Ligi grupy trzeciej Skra Częstochowa przed własną publicznością podzieliła się punktami z Polonią Nysa. Mimo prowadzenia „Skrzaków” dwoma bramkami, czerwona kartka zmieniła oblicze sobotniego meczu i dała drugą szansę drużynie gości, która wyszarpała remis, a do samego końca była w grze o zwycięstwo. Pierwszy kwadrans spotkania upłynął pod znakiem walki o piłkę. Skutecznie zakładany po obu stronach pressing sprawiał, że drużyny Skry i Polonii swoich szans szukały po przechwytach na połowie rywala. Z czasem optyczna przewaga częstochowian zaczęła się zarysowywać. Często wykorzystywane były nasze skrzydła. Po jednej z akcji rozpędzony Szymon Jarek dośrodkował piłkę na głowę Przemysława Sajdaka, jednak nasz pomocnik nie zdołał oddać czystego strzału. Chwilę później Zbigniew Wojciechowski wypatrzył w szesnastce Ivana Metlushkę, lecz lider ligowej klasyfikacji strzelców został uprzedzony przez obrońcę. 25. minuta to jeszcze bardziej wymarzona sytuacja „Skrzaków”. Prawy zacentrował do lewego, czyli Szymon Jarek odnalazł Zbyszka Wojciechowskiego, ale ten z bliskiej odległości przeniósł futbolówkę obok bramki. Nasz boczny pomocnik błyskawicznie jednak zrekompensował sobie tę pomyłkę. „Zyba” dostał podanie na obieg od Przemka Sajdaka, a jego wstrzelenie przed bramkę tym razem skutecznie zamknął zadziorny Ivan Metlushko! Podopieczni trenera Dariusza Klaczy nie chcieli się zatrzymywać. Dwie okazje w krótkim odstępie na podwyższenie prowadzenia miał Łukasz Józefczyk, niestety obronną ręką wyszli z nich przyjezdni. Końcówka pierwszej odsłony to proste błędy obu bramkarzy. Najpierw z Łukaszem Józefczykiem przy nieśmiałym wyjściu po piłkę nie zrozumiał się Mateusz Górski, ale rywal który wyskoczył zza pleców naszych zawodników nie potrafił tego wykorzystać. Niedługo po tym gorąco zrobiło się w szesnastce „Polonistów”. Strzał Radosława Gołębiowskiego po odbiorze przy rozegraniu Dariusza Szczerbala został zablokowany, a dobitka Ivana Metlushko po rykoszecie przeszła tuż obok słupka. W końcówce rzut wolny na granicy pola karnego wywalczył Zbyszek Wojciechowski, a uderzenie ze stojącej piłki Przemysława Sajdaka obiło poprzeczkę! Gracze częstochowskiej Skry z szatni powrócili z przytupem! Przewagę udało się wywalczyć w prawym sektorze boiska, zagraną przez Szymona Jarka piłkę przepuścił wbiegający w pole karne Bartłomiej Zieliński, a strzał bez przyjęcia Ivana Metlushki po rykoszecie, który zupełnie oszukał golkipera przyjezdnych, został zamieniony na drugie trafienie dla naszego zespołu. Wszystko układało się zgodnie z planem, aż do końcówki godziny gry na zegarze. Wtedy Zbigniew Wojciechowski niepotrzebnie utrudniał wznowienie gry bramkarzowi nysan, a sędzia nie miał wyboru i musiał pokazać drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę naszemu piłkarzowi. Wskutek tych wydarzeń sztab naszego zespołu zdecydował się na grę bez napastnika, a miejsce na wahadle zajął Tymoteusz Mazanek, który zmienił Ivana Metlushkę. Polonia uwierzyła w odrobienie strat i ruszyła do przodu. „Skrzacy” wytrzymali napór przeciwnika niespełna dwadzieścia minut. Przyjezdni w końcu znaleźli lukę w bocznej strefie, a akcję po wstrzeleniu piłki przed bramkę zamknął Maksymilian Podgórski. Gol kontaktowy tylko uskrzydlił zespół trenera Adriana Klakli. Piłkarze w czerwonych strojach poszli za ciosem i po czterech minutach wyprowadzili bardzo podobny atak, który po dośrodkowaniu spod linii końcowej intuicyjnym strzałem zakończył Mateusz Lechowicz. Przy remisowym rezultacie gra w końcowych fragmentach meczu nieco bardziej się otworzyła. Skrę mimo niedowagi na boisku stać było na kilka zrywów. Szczególnie polegaliśmy na błyskotliwych przy linii bocznej Szymonie Jarku i Tymoteuszu Mazanku. Szansę na przywrócenie częstochowianom prowadzenia miał na nodze Radosław Gołębiowski, ale uderzenie z rzutu wolnego naszego wychowanka powędrowało nad poprzeczkę. Piłka meczowa znalazła się również po stronie ekipy z Nysy, gdy do centry na prawą flankę przy dalszym słupku dopadł ponownie Maksymilian Podgórski, a Mateusz Górski uratował nas na linii bramkowej. Finalnie mimo obronionego punktu przy dominacji drużyny przyjezdnych w ostatnich akcjach, szóstemu remisowi Skry Częstochowa w trwającym sezonie ligowym będzie towarzyszyć spory niedosyt. Skra Częstochowa – Polonia Nysa 2:2 (1:0) Skra Częstochowa: Górski – Napieraj, Józefczyk, Zieliński – Wojciechowski, Kołodziejczyk, Nocoń, Jarek – Sajdak, Gołębiowski – Metlushko (Mazanek) Rezerwowi: Warszakowski – Mikołajczyk, Kucharczyk, Lusiusz, Kossakowski, Waluda, Łukasiewicz, Cieślak Gole zdobywali: 1 – 0 I. Metlushko asysta Z. Wojciechowski – 26′2 – 0 I. Metlushko asysta Sz. Jarek – 47′2 – 1 M. Podgórski – 78′2 – 2 M. Lechowicz – 83′ Kartki : Żółte:Skra : Metlushko (34′), Gołębiowski (50′), Wojciechowski x 2 (51′, 58′), Józefczyk (53′), Sajdak (77′)Polonia: Kuc (31′), Zimoń (33′), Podgórski (73′), Czajkowski (81′), Dudek (82′) Częrwona: Skra: Wjciechowski (58′)

Podsumowanie września w Akademii Skry Częstochowa

Zachęcamy do zapoznania się z podsumowaniem występów młodzieżowych drużyn Skry Częstochowa w miesiącu wrzesień. Rocznik 2015 Bardzo udany czas za podopiecznymi trenera Adriana Hłonda, którzy triumfowali w turnieju Master Gold Cup. Najlepszym zawodnikiem zawodów został wybrany Jan Szostak. Rocznik 2016 Ekipa trenera Mariusza Czoka także osiągnęła sukces, wygrywając turniej Ekstraligi Talentów. Forma rywalizacji była bardzo dynamiczna. W turnieju najlepszym zawodnikiem został Patryk Kaczmarek. – Rozegraliśmy siedem spotkań i intensywność gry była bardzo wysoka, więc koncentrację trzeba było utrzymywać cały czas. Taki turniej wymaga dużego zaangażowania i poświęcenia. Nasza gra wyglądała bardzo dobrze byliśmy bardzo zdyscyplinowani w obronie, co przekładało się na duża liczbę odbiorów, jak również małą liczbę straconych bramek. W każdym spotkaniu mieliśmy wysokie posiadanie piłki, nie baliśmy się grać pod presja i dobrze kreowaliśmy grę. Była walka do samego końca, nawet gdy wynik spotkania nie był korzystny dla nas, tak jak w meczu z Rozwojem, gdzie byli bardzo zaangażowani i mimo niekorzystnego wyniku, w końcówce doprowadzili do zwycięstwa. To pokazuje olbrzymi charakter tego zespołu Chłopcy zostawili dziś serducho. Radość była duża – ocenił trener Czok. Mecze ligowe zespołu we wrześniu zakończyły się wynikami 26:0 i 11:6 z Ajaksem Częstochowa, 8:3 z Czarnymi Starcza, 26:0 z Orlikiem Blachownia, 17:3 z Team Gliwice, 5:1 z UKS-em Olimpijczyk, 7:3 z Polonią Unią Widzów, Rocznik 2017 5 września młodzi zawodnicy Skry Częstochowa udali się na mecz wyjazdowy ze starszym rocznikiem Liswarty Krzepice. Pomimo różnicy wieku, drużyna trenera Marka Juszczyka wyglądała bardzo odważnie, co udowodnił sam wynik – 13:4. – Zawodnicy wykazali się dobrą organizacją, wysokim pressingiem oraz skutecznością w ataku. Nie ustrzegliśmy się również prostych błędów w grze defensywnej przez co przeciwnik w łatwy sposób strzelił nam kilka goli. MImo gry ze starszymi przeciwnikami, potrafiliśmy przejąć inicjatywę i dominować przez większość meczu – przekazał szkoleniowiec. Drugie spotkanie tamtego weekendu odbyło się w Pajęcznie. Nasi piłkarze zaprezentowali bardzo ambitnie, jednak tym razem musieli uznać wyższość rywali. – Pomimo dobrego początku i wielu stworzonych okazji, brak pełnej kadry dał się we znaki. Zawodnicy musieli grać bez kilku graczy, co wpłynęło na zmęczenie i mniejszą rotację w składzie. Rywale wykorzystali te braki i w drugiej części spotkania przejęli inicjatywę. Mimo porażki, mecz pokazał charakter drużyny – walka do końca, zaangażowanie i chęć gry były widoczne u każdego zawodnika. Wszyscy zdobyli cenne doświadczenie, które z pewnością zaprocentuje w kolejnych spotkaniach – powiedział trener Jakub Skórka. 12 września w ramach rozgrywek Ligi Orlika rozegraliśmy derbowe starcie z Ajaksem Częstochowa. Pierwsza połowa meczu przebiegała pod pełną kontrolą Skry – szybkie akcje, skuteczność w ataku i pewna gra pozwoliły zejść na przerwę z prowadzeniem 4:1. Po zmianie stron obraz gry jednak diametralnie się zmienił. Zbyt statyczna postawa naszych zawodników i brak zdecydowania w defensywie sprawiły, że przeciwnicy szybko odrobili straty, zdobywając aż cztery bramki i  wyszli na prowadzenie. W końcówce Skra ponownie pokazała charakter. Drużyna wróciła do gry, odzyskała skuteczność i dzięki skuteczności w ataku przechyliła szalę zwycięstwa na swoją stronę. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 7:5 dla Skry, a spotkanie było prawdziwą sinusoidą, pokazującą zarówno potencjał, jak i momenty dekoncentracji w grze zespołu. Dzień później trudny mecz odbył się we Wręczycy. Mecz z drużyną Sokoła, okazał braki indywidualne piłkarzy w grze defensywnej. Niewiele odbiorów i powrotów po przegranym pojedynku jeden na jeden został skutecznie wykorzystywany przez zawodników Sokoła. Nasi zawodnicy starali się rozgrywać piłkę ale robili to na tyle wolno, że zawodnicy gospodarzy skutecznie przerywali nasze akcje i wykorzystywali kontrataki. Również w sobotę odbył się turniej Ekstraligi Talentów w Trzebinie. Nasza drużyna rozpoczęła zawody bardzo dobrze. Zawodnicy grali odważnie w ofensywie i skutecznie w obronie, nie pozwalając przeciwnikom na stwarzanie sytuacji bramkowych. Wygrana w czterech pierwszych meczach mogła napawać optymizmem. Niestety kolejne spotkania to zupełny brak koncentracji i bardzo proste błędy indywidualne, które zgasiły morale drużyny, przez co zanotowaliśmy remis i trzy porażki. – Drużynę na pewno stać na więcej niż pokazała w tym turnieju, jednak jest to dobry materiał do analizy i pracy nad aspektami, które pokazały nasze braki indywidualne jak i drużynowe – stwierdził trener rocznika 2017. W następnym tygodniu w meczu ligowym zawodnicy Skry zmierzyli się z drużyną Liswarty Popów, złożoną z zawodników rocznika 2016 oraz zawodniczek z rocznika 2014. Już od pierwszych minut widoczna była wyraźna przewaga fizyczna rywali, jednak mimo to nasi zawodnicy podjęli walkę i zaprezentowali się bardzo dobrze pod względem piłkarskim. Od początku spotkania Skra zastosowała wysoki pressing, skutecznie utrudniając rywalom rozegranie piłki od własnej bramki. Dzięki temu udało się stworzyć kilka okazji i objąć prowadzenie. Liswarta, mając problemy z wyjściem z własnej połowy, zmieniła sposób gry i zaczęła stosować długie podania. Ta taktyka przyniosła im efekty – wykorzystując przewagę fizyczną, zdobyli kilka bramek i na przerwę schodzili z trzy bramkowym prowadzeniem. Mimo mniej korzystnych warunków fizycznych nasi zawodnicy nie odstawali technicznie. Niestety, brak skuteczności w kluczowych momentach oraz szybkie kontrataki przeciwnika zadecydowały o końcowym wyniku. Trenerzy podkreślają, że mimo przegranej zespół Skry może być zadowolony ze swojej gry. Cieszy fakt podejmowania pojedynków 1 na 1 oraz chęć rywalizacji, która w przyszłości przełoży się na dalszy rozwój zawodników. Najważniejszym wnioskiem pozostaje praca nad mentalnością – aby nie poddawać się po nieudanych sytuacjach, lecz walczyć do końca. W ostatni weekend miesiąca Skra odniosła wysokie zwycięstwo nad Zniczem Kłobuck, prezentując zdecydowaną przewagę w grze ofensywnej. Drużyna od początku meczu potrafiła narzucić własne tempo i styl, a szybkie podejmowanie decyzji oraz umiejętne wykorzystywanie przewagi liczebnej pozwalały na płynne budowanie akcji i skuteczne ich wykańczanie. Dzięki temu wynik spotkania już na wczesnym etapie nie budził wątpliwości, a Skra konsekwentnie powiększała swoją przewagę bramkową. Pomimo dominacji, drużyna straciła jednak kilka goli, które wynikały głównie z biernej postawy przy odbiorze piłki oraz braku agresywnego pressingu. Były to momenty dekoncentracji, które nie wpłynęły na końcowy rezultat, ale uwidoczniły obszar wymagający poprawy w dalszej pracy zespołu. Sobota i niedziela to występy naszych piłkarzy na Progress Cup, w którym rywalizowały aż 22 zespoły. Poziom zawodów był bardzo wysoki, a mecze dostarczyły wielu sportowych emocji. Pierwsza drużyna Skry zajęła 12. miejsce, natomiast druga drużyna uplasowała się na miejscu przedostatnim. Wyniki nie do końca odzwierciedlają zaangażowanie i ambicję zawodników – w każdym meczuCzytaj więcej

Dariusz Klacza: Nigdy się nie cofamy

Starcie Skry Częstochowa ze Stalą Jasień zakończyło się przekonującym triumfem zespołu trenera Dariusza Klaczy, który po ostatnim gwizdku ocenił boiskowe wydarzenia. Trenerze, gratulujemy trzeciego ligowego zwycięstwa. Z przymrużeniem oka, tydzień temu szybko rozpoczęliśmy strzelanie, a potem wysoko wygrał przeciwnik, więc dziś chcieliśmy odwrócić role? Tak. Popełniliśmy błąd przy tej pierwszej bramce, tak jak przy bramkach zwykle popełnia się błędy. Natomiast najbardziej cieszy to, jak zareagowaliśmy po tej straconej bramce. Uważam, że ten mecz był pod naszą całkowitą dominacją w każdej fazie gry. Wydaje się, że w tym wyniku pomogła nie tylko jakość piłkarska, ale też intensywność. My intensywność chcemy narzucać w każdym meczu. Intensywnie trenujemy i z tą myślą gramy każdy mecz. Nigdy nie cofamy się przed przeciwnikiem, tylko ze względu na to, jaką ma jakość, tylko chcemy być intensywni. Fajnie, że to dzisiaj było widać i że to dało nam gole. Dość nieoczekiwanie spotkanie na ławce rozpoczął Szymon Jarek, a potem wszedł i zrobił swoje. Taki był plan? Szymon grał wszystko od deski do deski, więc to że rozpoczął na ławce, mogło być zaskakujące. Taki był plan na spotkanie. On też musiał zareagować i myślę, że świetnie to zrobił. Wszedł na boisko, dał asystę, bramkę i to cieszy. Chciałbym, żeby każdy zawodnik, który jest może na sekundę odsunięty od pierwszego składu, tak reagował. Ale to jest jeszcze w sferze marzeń. Można odnieść wrażenie, że meczem ze Stalą zaczęliśmy okres trochę bardziej łaskawego terminarza naszej drużyny. Drużyna zauważa w tym szansę na kolejną korzystną serię? Przed tym meczem padło takie jedno zdanie od jednego z naszych zawodników, że to jest bardzo trudy mecz. Jeden z najcięższych, który nas czeka. Przede wszystkim dlatego, że przeciwnik był z dołu tabeli, mieliśmy go bardzo mocno przeanalizowanego i wiedzieliśmy, że musimy podejść do meczu poważnie, nie odpuścić i być skutecznym w każdej fazie, a przeciwnik nie narzucał takiego swojego stylu. Dlatego uważam, że tych kolejnych rywali nie wolno skreślać, bo trzeba zdobyć jedną bramkę więcej niż oni.

Dariusz Klacza na pomeczowej konferencji: Życzyłbym drużynie takiej cierpliwości i wiary

Trener Dariusz Klacza podczas konferencji prasowej po ostatnim gwizdku w meczu Górnik Polkowice – Skra Częstochowa ocenił boiskowe wydarzenia i skomentował drugą ligową porażkę naszej drużyny w bieżącym sezonie. – Dużo by o tym meczu opowiadać. Nie mamy tyle czasu, bo trzeba wracać do domu. Niestety w złych nastrojach. Nie pamiętam takiego szalonego meczu mojego zespołu, kiedy pierwsza połowa jest taką bardzo dobrą połową, z planem, z którym przyjechaliśmy. Wszystkie rzeczy, które chcieliśmy zrobić działały. Natomiast w przerwie powiedzieliśmy, że trzeba to kontynuować z jedną zmienną w ofensywie. – Decyzje, które zaczęliśmy podejmować w drugiej połowie, były irracjonalne i napędzały przeciwnika. To spowodowało, że przegraliśmy dość sromotnie. Ale chciałbym życzyć swoim zawodnikom takich pierwszych połów, bo myślę, że to wystarczy, żeby być w górnej części tabeli. Natomiast jeśli zagramy takie drugie połowy, jak dzisiaj, to niestety będziemy musieli walczyć o utrzymanie. Życzyłbym swojej drużynie takiej cierpliwości i wiary w to, że jeśli pierwsza połowa oddaje, to trzeba ją przedłużyć i domknąć sprawę w momentach, w których takie sytuacje są.

Miłe złego początki. Wysoka porażka z Górnikiem

Lider był tego dnia skuteczniejszy. Mimo wyrównanego boju, piątkowe spotkanie po pechowej końcówce zakończyło się naszą trzybramkową porażką. Skra Częstochowa przegrała z Górnikiem w Polkowicach 1:4, mimo prowadzenia już w drugiej minucie. Zaledwie 80 sekund po pierwszym gwizdku „Skrzacy” odebrali piłkę przed polem karnym gospodarzy, a Ivan Metlushko po podaniu Przemysława Sajdaka pokonał Marcina Furtaka. Chwilę później z rzutu wolnego próbował podwyższyć Radosław Gołębiowski, ale piłka zatrzymała się na murze. Polkowiczanie nie pozwolili nam się cieszyć z wyniku zbyt długo, bo jeszcze pod koniec pierwszego kwadransa głębokie dośrodkowanie z rzutu rożnego zamknął Szymon Kwapisz. W kolejnych fragmentach pierwszej połowy przeważającą stroną był nasz zespół, a „Górnicy” czyhali na kontry. Jednak rezultat na tablicy nie uległ zmianie. Początek drugiej części pojedynku ponownie mógł być znowu szczęśliwy dla nas, ale taki okazał się dla miejscowych. Krótki moment po napędzeniu akcji przez Jakuba Mikołaczyka i silnym strzale Ivana Metlushki w bramkarza z odpowiedzią wyszli rywale, a po dochodzącej centrze w nasze pole karne i kiksie Oliwiera Kucharczyka, uderzeniem lewą nogą z pierwszej piłki w okienko popisał się Szymon Skrzypczak. Bartosz Warszakowski był bezradny. Nie zwiesiliśmy głów. Nasi piłkarze szukali szansy na wyrównanie kolejnymi próbami zza pola karnego. Niewiele pomylił się znów Radek Gołębiowski, a po przebojowej indywidualnej akcji golkipera nie zdołał pokonać Jerzy Napieraj. Pozytywne zmiany z ławki rezerwowych i coraz szybsze tempo w poczynaniach ofensywnych zawodników częstochowskiej Skry pozwalały wierzyć w odwrócenie losów rywalizacji. Niestety sprawa bardzo skomplikowała się po drugiej żółtej, a w konsekwencji czerwonej kartce dla Łukasza Józefczyka, po której musieliśmy kończyć mecz w dziesiątkę. A tego popołudnia praktycznie każdy stały fragment gry drużyny Górnika Polkowice przynosił zagrożenie. Na nasze nieszczęście, w ostatnich minutach takowe nasz przeciwnik wywalczył jeszcze dwa, a Jakub Wireński i Kacper Strzelecki wykorzystując przewagę liczebną zamknęli to spotkanie. Z murawy zeszliśmy pokonani po raz drugi w tym sezonie. Górnik Polkowice – Skra Częstochowa 4:1 (1:1) Skra Częstochowa: Warszakowski – Mikołajczyk (61′ Zieliński), Józefczyk, Kucharczyk – Wojciechowski (61′ Łukasiewicz), Napieraj (90+1′ Dmytryszyn), Nocoń, Jarek – Sajdak, Gołębiowski (75′ Kołodziejczyk) – Metlushko (61′ Cieślak) Rezerwowi: Górski – Lusiusz, Waluda, Garczarek

Początek weekendu w Polkowicach. Lider kontra spadkowicz!

Dziewiątą kolejkę Betclic III Ligi grupy trzeciej otworzy starcie prosperujące do miana hitu tej serii gier. Po raz kolejny w tym sezonie, możemy powiedzieć, że przyjeżdżamy na teren lidera rozgrywek. Nasze ostatnie pięć ligowych spotkań to naprzemiennie remis-zwycięstwo. Po podziale punktów z GKS-em „Pniówek-74” Pawłowice z ubiegłego weekendu, jutro liczymy na podtrzymanie tego trendu i udane popołudnie na Dolnym Śląsku! Tym bardziej, że z rejonów okręgu miedziowego mamy bardzo dobre niedawne wspomnienia, kiedy zaledwie 13 dni temu w oddalonym o około 15 kilometrów Lubinie pokonaliśmy miejscowe rezerwy ekstraklasowego Zagłębia 4:3. Wyraźne rotacje w zespole trenera Dariusza Klaczy w pucharowej potyczce z Czarnymi Starcza powinny spowodować, że mimo gry co trzy dni częstochowianie będą potrafili zachować świeżość na boisku. Nowożytna historia naszej rywalizacji z klubem z Polkowic sięga meczów od trzeciej, do pierwszej ligi. Ostatni mecz, rozgrywany na zapleczu ekstraklasy na obiekcie w Bełchatowie, zakończył się wynikiem 2:2 po dublecie Krzysztofa Ropskiego. Nasz wyjazd na stadion przy ulicy Kopalnianej również zakończył się podziałem punktów, ale po bezbramkowym widowisku. Polkowiczanie w latach 2022-2025, w obu przypadkach musieli przełykać gorycz spadku rok przed nami. Poprzedni, przejściowy sezon zielono-czarni zakończyli na dziewiątej pozycji. Pierwsze kolejki aktualnych rozgrywek potwierdzają wysokie aspiracje drużyny prowadzonej przez Andrzeja Sawickiego. Podobnie, jak „Skrzacy” nasi jutrzejsi rywale mają na koncie tylko jedną porażkę, ale aż sześć wygranych. Serię trzech domowych zwycięstw „Górników” od startu kampanii przerwała przed tygodniem Warta Gorzów Wielkopolski, która wyrównała wynik w końcówce meczu. Bartosz Rymaniak, Marcin Szuszkiewicz i Szymon Skrzypczak – bardzo doświadczeni na poziomie centralnym. Nie brakuje też piłkarza z gatunku naszych starych znajomych, czyli Kamila Sobczaka, który w zeszłym sezonie rozegrał na wypożyczeniu w barwach „Skrzaków” 27 spotkań i zanotował jedną bramkę. Z graczy, którzy latem opuścili Częstochowę, znajdziemy również Jakuba Wireńskiego, świetnie znanego naszemu sztabowi i części drużyny z Rakowa. – Przed nami mecz w Polkowicach. Na pewno trudny mecz, ale jedziemy tam po to, żeby zapunktować, a przede wszystkim wywieźć trzy punkty z trudnego terenu – mówił po pokonaniu Czarnych Starcza trener Klacza. Już niejednokrotnie nasz zespół udowodnił, że potrafi grać otwarty i skuteczny futbol z wyżej notowanymi przeciwnikami, Pozostaje wierzyć, że częstochowska Skra pokaże swój charakter i konsekwencję. Pierwszy gwizdek w spotkaniu Górnik Polkowice – Skra Częstochowa jutro o godzinie 16:00. Wspierajcie nas!

Dariusz Klacza: Podchodzę z pełnym szacunkiem do przeciwnika

Półfinałowe spotkanie Skry Częstochowa z Czarnymi Starcza zakończyło się zwycięstwem 15:0 naszej drużyny. W kilku zdaniach wtorkowe boiskowe wydarzenia skomentował trener Dariusz Klacza, który nawiązał też do jutrzejszego ligowego meczu na terenie lidera. Trenerze, gratulujemy awansu. Dzisiaj różnica klas. Wiadomo, że jest rywal z niższego szczebla, ale zawsze jest raczej taka lekka niepewność. Nie jestem stąd i nie znam tych zespołów, które grają trochę niżej niż my. Dlatego podchodzę z pewną dozą niepewności do takich meczów, z pełnym szacunkiem do przeciwnika. I nie ukrywam, że postawiliśmy na bardzo odważny skład, bo daliśmy zagrać młodym zawodnikom, którzy nie mają minut. Natomiast cieszy to, że oni zareagowali, poszli po bramkę, szybko tę bramkę strzeliliśmy i skończyło się kolosalną przewagą. Wystąpiło kilku zawodników drugiego wyboru w meczach ligowych. Ale była też okazja do eksperymentowania. Czy wobec transferu Bartka Zielińskiego nową pozycją w drużynie dla Nikodema Kossakowskiego może być wahadło? Tak, z Nikodemem jesteśmy już po rozmowie. Nikodem Kossakowski grał wcześniej jako wahadłowy, nie w zespole Skry, ale w zespole Rakowa. I myślę, że jeśli chodzi o Szymona Jarka, to jest to wahadłowy bardzo ofensywny, natomiast Nikodem to mógłby być wahadłowy, który da nam większą stabilizację w obronie, kiedy taka będzie potrzeba. Uważam, że takiego go stworzymy. Słówko również o debiutancie. Jak ocenia trener postawę i ogólnie progres Mateusza Korzeniowskiego, który przed sezonem został włączony do kadry z zespołu rezerw? Mateusz czekał na swój debiut i myślę, że wywiązał się bardzo dobrze, żeby nie powiedzieć wzorowo. Oczywiście są pewne rzeczy do poprawy. Jesteśmy ludźmi krytycznymi wobec siebie, ludźmi ambitnymi. Mateusz też taką osobą jest, ale cieszy to, że podniósł tę rywalizację i chce powalczyć w tym składzie personalnym. Widzi, że może dostać jakąś swoją szansę. Najważniejsze, że reaguje na treningach. Jest cierpliwy, żeby dostać szansę na debiut już w trzeciej lidze, a nie w meczu pucharowym. W finale zmierzymy się z Unią Rędziny. Jedynym celem musi być zwycięstwo. W każdym kolejnym meczu chcemy grać o zwycięstwo. Teraz przed nami mecz w Polkowicach. Na pewno trudny mecz, ale jedziemy tam po to, żeby zapunktować, a przede wszystkim wywieźć trzy punkty z trudnego terenu. Na Unię Rędziny przyjdzie czas. Oczywiście po to ten puchar gramy, żeby w nim wygrywać i mierzyć się już z lepiej zorganizowanymi zespołami na poziomie Śląskiego Związku Piłki Nożnej. aut. Kamil Bednarski, Natanael Brewczyński

Mateusz Korzeniewski po debiucie: Jestem bardzo dumny

W półfinałowym spotkaniu Poltent Pucharu Podokręgu Częstochowa oficjalny debiut zaliczył nasz młody obrońca, Mateusz Korzeniewski, który w kilku słowach podsumował wtorkowe wydarzenia. Mateusz, gratulacje z okazji debiutu. Jak się czujesz po pierwszym występie w seniorskim zespole? Bardzo się cieszę, że udało się zadebiutować w pierwszym zespole. Jestem z tego bardzo dumny, że mogłem pomóc drużynie w osiągnięciu celu, jakim był awans. Jeśli mowa o występie drużynowym, z perspektywy murawy dwucyfrówka mówi sama za siebie. Wszystkie założenia, które mieliśmy przed meczem, zrealizowaliśmy. Najważniejsze, że na zero z tyłu. I strzeliliśmy tyle bramek, ile mogliśmy. Możemy się z tego cieszyć. Mamy ten awans do finału i do starcia z Unią Rędziny też raczej przystąpimy w roli faworyta. Pokazaliśmy dzisiejszym spotkaniem, że potrafimy grać w piłkę i na pewno przystępujemy do finału jako faworyt. Więc nic, tylko koncentrujemy się na następnym spotkaniu i walczymy dalej.

Nie taka Starcza czarna. Awans Skry do finału Pucharu Podokręgu

To nie było najtrudniejsze wyzwanie dla „Skrzaków” w bieżącej edycji Poltent Pucharu Podokręgu Częstochowa. Po pokonaniu Rakowa II i Victorii nasza drużyna z celem awansu do finału rozgrywek udała się do Starczy. Spotkanie z a-klasowymi Czarnymi okazało się formalnością. Trener Dariusz Klacza wtorkowym wieczorem zdecydował się dać odpocząć kilku istotnym postaciom drużyny. Z poziomu trybun półfinałowy mecz oglądali m.in Piotr Nocoń, Przemysław Sajdak, Szymon Jarek, Jerzy Napieraj czy Łukasz Józefczyk. W naszym zespole szansę debiutu otrzymali Bartłomiej Zieliński i Mateusz Korzeniewski, a kolegów miał poprowadzić pauzujący w ostatni weekend za nadmiar żółtych kartek Radosław Gołębiowski. To właśnie „Gołąbek” próbował napocząć przeciwnika krótko po pierwszym gwizdku, jednak jego uderzenie z rzutu wolnego zostało obronione. Wynik jeszcze przed upływem dziesiątej minuty otworzył strzałem z powietrza Jakub Łukasiewicz. Następnie w odstępie pięciu minut na listę strzelców dwukrotnie wpisał się Seweryn Cieślak. Najpierw po przebojowej akcji Zbigniewa Wojciechowskiego, potem z rzutu karnego. W wyjściowym składzie częstochowskiej Skry tego wieczoru po raz pierwszy znalazł się wracający po chorobie Borys Dmytryszyn, który był autorem prawdopodobnie najładniejszego gola. 17-latek po oddaleniu piłki przy rzucie rożnym huknął z dystansu i gospodarze mogli tylko rozłożyć ręce. Swoje pięć groszy w ofensywie mógł dołożyć Bartek Zieliński. Sprowadzony w ostatnim dniu okienka transferowego obrońca zaczął od uderzenia z rzutu wolnego w mur, ale po chwili kapitalnie odnalazł się w szesnastce i precyzyjnym lobem pokonał bramkarza. Pierwszą połowę zamknął Mateusz Korzeniewski, który najprzytomniej zachował się w zamieszaniu przed bramką. Pierwsze fragmenty drugiej odsłony to kolejna jedenastka, tym razem wykorzystana przez Nikodema Kossakowskiego. Przez kwadrans na boisku przy ulicy Sportowej działo się nieco mniej, ale kolejny worek z bramkami rozwiązał Mateusz Lusiusz. Cztery seryjne trafienia spowodowane naszym skutecznym pressingiem padały za sprawą Tymoteusza Mazanka, Radosława Gołębiowskiego i dwukrotnie Jakuba Łukasiewicza, który mógł się cieszyć z hat-tricka. Swoje statystyki podszlifował po wejściu z ławki Ivan Metlushko, który zamknął centrę Kacpra Garczarka, a w ostatniej akcji spotkania zapisał na swoim koncie dublet. Na murawie musiał się zaznaczyć również Paweł Kołodziejczyk, trafiając do siatki w swojej trzeciej próbie strzału. Pojedynek zakończył się wynikiem 0:15, a dobre nastroje naszej drużyny zwieńczyła przyjazna atmosfera wokółmeczowa. Podopieczni trenera Klaczy przystemplowali awans do finału rozgrywek, w którym zmierzą się na wyjeździe z piątoligową Unią Rędziny – ta pokonała wczoraj w Kłomnicach miejscową Pogoń 8:0. W najbliższy piątek czeka nas jednak trudne zadanie w ramach dziewiątej kolejki Betclic III Ligi grupy trzeciej, bo w Polkowicach zmierzymy się z liderującym Górnikiem. Czarni Starcza – Skra Częstochowa 0:15 (0:6) Skra Częstochowa: Górski – Lusiusz, Korzeniewski, Zieliński – Wojciechowski, Waluda, Dmytryszyn, Kossakowski – Łukasiewicz, Gołębiowski – Cieślak Z ławki rezerwowych: Mazanek, Garczarek, Kołodziejczyk, Metlushko, Mikołajczyk W kadrze meczowej: Warszakowski

Ostatni krok do finału! Trzeba postawić go w Starczy

Po dwóch derbowych spotkaniach w Poltent Pucharze Podokręgu Częstochowa, o finał rozgrywek zagramy poza granicami naszego miasta. A konkretnie w oddalonej o około 15 kilometrów na południe Starczy, gdzie czeka na nas a-klasowa drużyna Czarnych. Zespół częstochowskiej Skry po wyeliminowaniu dwóch najwyżej notowanych, bo występujących na poziomie czwartej ligi rywali w stawce – Rakowa Częstochowa II i Victorii Częstochowa – wyrósł na głównego faworyta do sięgnięcia po tytuł w okręgowym pucharze. Dotychczas te rozgrywki stanowiły idealną okoliczność dla zaufania piłkarzom, którzy w lidze nie zawsze byli pierwszym wyborem sztabu „Skrzaków”. I jak powiedział ostatnio trener Dariusz Klacza, jutro nie będzie inaczej. – Nadchodzi kolejny tydzień, w którym będzie to szansa dla zawodników rezerwowych, żeby zagrać mecz pucharowy we wtorek – przekazał szkoleniowiec. W ostatnim meczu na obiekcie przy ulicy Krakowskiej zadebiutował Mateusz Górski – nasz nowy bramkarz, a obie wcześniejsze potyczki w wyjściowej jedenastce zaczynał między innymi wychowanek klubu, Konrad Waluda. Nie możemy jednak lekceważyć Czarnych Starcza. Na ich rozkładzie w trwającej edycji zmagań znalazł się już finalista sprzed roku – Pilica Koniecpol, która odpadła po rzutach karnych. W ćwierćfinałowym starciu drużyna ze Starczy pokonała Grom w Miedźnie 2:1 po bramce w doliczonym czasie gry. Autorem decydującego trafienia był znajdujący się w znakomitej dyspozycji od początku rozgrywek Kamil Głębocki, lewonożny pomocnik, który wpisał się na listę strzelców już kilkukrotnie. Ważnymi ogniwami naszego jutrzejszego przeciwnika są także Łukasz Krzyczmanik czy Bartosz Planeta. Ekipa Czarnych zaczęła sezon od trzech ligowych zwycięstw na szczeblu Klasy A, a pierwsze poważne potknięcie zanotowała dopiero ubiegłego weekendu w Myszkowie, przegrywając z miejscowym MKS-em aż 0:4. Okazja na rehabilitację przychodzi już po trzech dniach, ale nasz zespół ma inne plany. Mecz Czarni Starcza – Skra Częstochowa rozpocznie się jutro o godzinie 18:00 na obiekcie przy ulicy Sportowej w Starczy. W drugim półfinale Pogoń Kłomnice podejmie Unię Rędziny. Bądźcie z nami!