W minionym tygodniu przybliżyliśmy sylwetkę „pana z kamerą”, dziś czas na „pana z aparatem”. Arkadiusz Rek, bo o nim mowa od wielu lat robi zdjęcia nie tylko przy Loretańskiej, ale również na meczach wyjazdowych naszej drużyny. Jak sam mówi o sobie, całe życie żyje sportem i to jego największa pasja. W Skrze zadebiutował już w latach 80-tych jako… piłkarz. Poznajmy nieco bardziej tego bardzo sympatycznego człowieka. Człowieka zżytego ze Skrą.
Można cię Arek chyba śmiało nazwać fotografem klubowym Skry. Niemalże na każdym meczu robisz zdjęcia. Jak ta przygoda się zaczęła?
– Jak to się zaczęło? Czekaj, niech sobie przypomnę… Przyszedłem w sumie trochę przypadkowo na mecz Skry jeszcze w A klasie. Skra grała wtedy na tym boisku co teraz, ale miało ono jeszcze naturalną trawę. To był ostatni mecz sezonu, Skra miała wtedy już pewny awans do okręgówki. Możliwe, że był to w ogóle ostatni mecz Skry na tym obiekcie przed renowacją. Przyszedłem na mecz, bo mój kolega z lat studenckich, Tomek Musiał był trenerem Skry i zaprosił mnie na mecz. Wziąłem z sobą aparat i porobiłem kilka zdjęć z tego meczu. Podszedł wtedy do mnie Piotr Wierzbicki i zapytał czy nie chciałbym się zająć robieniem zdjęć dla Skry? Uznałem, że czemu nie i tak się zaczęła ta przygoda. Później klub miał przeprowadzkę na obiekt przy Powstańców. Kolejne sezony i awanse uwieczniałem już na zdjęciach. Jeździłem wtedy praktycznie na wszystkie mecze, bo wszystkie były blisko. Mieliśmy taką ekipę, z którą podążaliśmy co tydzień za Skrą. Fajne czasy.
Rozumiem, że przygoda z aparatem, z robieniem zdjęć zaczęła się nieco wcześniej.
– Poważniejszy kontakt z aparatem cyfrowym mam od 2007 roku. Jestem ze sportem trochę też związany zawodowo, więc zawsze w tym kierunku mnie ciągnęło. Przed Skrą robiłem głównie zdjęcia na siatkówce. Jeździłem na poważne imprezy, jak choćby mistrzostwa Europy. Lubiłem to po prostu robić. Na co dzień jestem nauczycielem wychowania fizycznego w jednym z częstochowskich liceów. Jak byłem młody, to całe moje życie kręciło się wokół sportu. Prywatnie lubię też dużo jeździć na rowerze. Kiedyś trenowałem też siatkówkę w AZS-ie. Miałem nawet epizod w Skrze Częstochowa jako piłkarz. Trwało to chyba tylko dwa miesiące. To były stare czasy, jeszcze w latach 80-tych.
Ciekawa historia! Opowiadaj.
– Wybijałem się sportowo w podstawówce i nauczyciele mówili mi: idź się zapisz do jakiegoś klubu. Mój wychowawca był nauczycielem WF-u i zawsze po wywiadówkach mówił moim rodzicom: „Arek musi iść do Sienkiewicza, do klasy sportowej!” Wracając do Skry, poszedłem z kolegą na zajęcia piłkarskie, zdążyliśmy się nawet zapisać do sekcji, dostaliśmy legitymacje. To były jednak ciężkie czasy dla Skry, często treningi się nie odbywały i się trochę zniechęciliśmy. Później zapisałem się na siatkówkę do AZS-u, gdzie miałem najbliżej, bo mieszkałem 100 metrów od hali Polonia.
Powróćmy jeszcze do zdjęć. Przed meczem rysujesz sobie w głowie jakiś plan, na przykład że dziś chcę się skupić na tym zawodniku, albo że będziesz robił zdjęcia z jednej konkretnej perspektywy?
– Raczej oddaję się w wir tego co się dzieje na boisku. Czasami zdarzy się, że coś sobie założę, na przykład tak jak mówisz konkretnego zawodnika. Wtedy poświęcam mu więcej uwagi. To jest jednak sport. Gdybym chciał zrobić zdjęcia tylko jednemu zawodnikowi to mógłbym odpuścić cały mecz i skupić się tylko na nim, ale to nie byłoby chyba do końca fajne.
Jest różnica pomiędzy robieniem zdjęć na siatkówce a piłce nożnej?
– Przyznam szczerze, że ja ze Skrą jestem już tak zżyty emocjonalnie, że czasami widzę sam po sobie, że coś zawalę przy zdjęciach. Mógłbym to zrobić chłodnym okiem, ale zwyczajnie ponoszą mnie emocje w czasie meczu. Widzę, że młodzi mają czasami podobnie, wpadają w euforię po golu, cieszą się zamiast robić zdjęcia.
Runda wiosenna coraz bliżej. Będziemy spotykać się nie tylko na domowych meczach, ale również tych wyjazdowych?
– Na pewno chcę być w Łodzi na Widzewie. Jeśli tylko czas mi pozwoli to będę chciał być również na pozostałych meczach. Mam nadzieję, że będą to zdjęcia po zwycięskich meczach Skry, które później będą cieszyć naszych kibiców.
Rozmawiał Mariusz Rajek