Konrad Gerega jest w naszym klubie już 11 lat i pod tym względem jest rekordzistą w obecnej kadrze. Sam jednak siebie nie nazwałby ikoną. Z 29-letnim obrońcą wspominamy kolejne awanse, analizujemy obecną sytuację klubu, ale i snujemy plany na przyszłość. Zapraszamy do lektury.
Konrad, na początek zacznijmy może od twojego zdrowia. Kiedy jest szansa zobaczyć cię na boisku?
– Sytuacja obecnie jest trochę skomplikowana, wracam po kolejnym urazie łokcia. Cały czas ten łokieć w stawie mi doskwiera, ten uraz się niestety odnawia. Od tego tygodnia jestem jednak gotowy do gry i mam nadzieję, że zagram coś już w sobotę z Garbarnią.
W jakimś sensie jesteś już ikoną w Skrze. To jest twój jedenasty sezon przy Loretańskiej. Co takiego jest w tym klubie, że jesteś tu już tyle czasu?
– Przede wszystkim ludzie. Ja się zawsze przywiązuje nie do miejsc, a do ludzi. Osoby, które tu są w klubie trzymają mnie tu dalej, już jedenasty sezon. Myślę, że ikona to zdecydowanie za duże słowo, ja siebie tak nie przedstawiam. Z obecnej kadry faktycznie tu jestem najdłużej, pamiętam czasy jeszcze trenera Jana Wosia. Pamiętam czas dużych zmian w Skrze, biorąc pod uwagę staż w klubie to faktycznie jestem tu najdłużej.
Pamiętasz w której lidze była Skra jak zaczynałeś?
– Pewnie, że pamiętam. To była czwarta liga, graliśmy wtedy o awans, którego nie udało nam się uzyskać. Przegraliśmy wtedy go z Myszkowem, a był to sezon 2009/2010.
Później w końcu awansowaliście. Ta trzecia liga też się zmieniała, stawała się coraz silniejsza aż w końcu latem 2018 przyszedł awans do drugiej ligi. Poziom z roku na rok mocno się podnosił?
– Przez te lata było wiele reorganizacji rozgrywek, które stopniowo podnosiły poziom każdej ligi. Pamiętam dobrze sezon, w którym bardzo chcieliśmy awansować, ale plany popsuł nam Nadwiślan Góra. To był chyba nasz najlepszy sezon patrząc na wyniki, bo mieliśmy bodajże serię 25 meczów bez porażki.
Doczekaliśmy czasów kiedy Skra potrafi wygrać w lidze z Widzewem Łódź.
– Ja zawsze twardo stąpam po ziemi. Teraz nasi przeciwnicy po drugiej stronie mają wyższe umiejętności niż kilka sezonów wstecz. Poziom poszedł do przodu, przede wszystkim intensywność to słowo klucz. Wytrzymałość i wydolność połączona z szybkością powodują, że piłka w drugiej lidze jest dużo większym wyzwaniem niż jeszcze kilka lat temu.
Konrad, ty jesteś najlepszym przykładem, że można być wiernym Skrze przez wiele lat. Przenosząc to na trybuny, może masz jakiś pomysł jak zachęcić kibiców do przychodzenia na mecze, do zainteresowania Skrą też nowych fanów?
– Skra ma swój lokalny charakter. Jest oczywiście rozpoznawalna w Częstochowie, ale pytanie jak przyciągnąć kibiców jest trudne, sam się zastanawiam. Skra potrzebuje chyba jeszcze trochę czasu. Kolejne pokolenia dzieciaków trenują w Skrze, więc siłą rzeczy ta rodzina klubu będzie się rozrastać. Coraz więcej dzieci powinno być zafiksowanych w kierunku Skry i mam nadzieję, że przełoży się to na trybuny. To jest moim zdaniem dobry kierunek poszukiwania kibiców. Budowanie klubu rodzinnego to właściwa droga. Osoby, które interesują się częstochowską piłką nożną, powinny się tu pojawiać.
Przejdźmy do bieżącej sytuacji ligowej. Zgadzasz się ze stwierdzeniem, że drugi sezon dla beniaminka jest najtrudniejszy? Ostatnie mecze Skry chyba niestety to potwierdzają.
– Przed nami trzy decydujące mecze do tego, aby mieć spokojną zimę. Trzy wygrane pozwolą nam spokojnie przepracować okres zimowy. Znaleźliśmy się w trudnej sytuacji trochę na własne życzenie. Jeśli chodzi o drugi sezon dla beniaminka, to moim zdaniem ta druga liga w tym sezonie też jest po prostu mocniejsza. Awansowała Stal Rzeszów, spadły z pierwszej ligi GKS Katowice czy Bytovia Bytów. Wszyscy myśleli, ze drużyna z Kaszub po wycofaniu się sponsora będzie miała olbrzymie problemy, tymczasem pozbierali chłopaków z Pomorza i prezentują bardzo solidny poziom. My niestety mamy problem ze zdobywaniem bramek. W tej lidze decydują też detale, dlatego na każdym treningu staramy się cały czas podnosić umiejętności.
Skra mocna postawiła też na projekt Ladies. Masz czasem okazję popatrzeć jak dziewczyny grają w swojej lidze?
– Nie ukrywam, że każdą wolną chwilę staram się spędzać z rodziną, a dziewczyny grają o niezbyt sprzyjających porach, ale z wynikami jestem na bieżąco. Trzymam kciuki za dziewczyny, bo uważam, że trener Mrugacz robi tu bardzo dobrą robotę, która przyniesie efekt.
Miałeś okazję wziąć udział w stażu trenerskim u Jacka Magiery. Jakie masz wspomnienia z tego nowego doświadczenia?
– Nie będę ukrywał, że jestem bardzo wdzięczny trenerowi Magierze za możliwość wzięcia udziału w tym stażu, byłem z nimi cały tydzień podczas zgrupowania. Nie ukrywam, że byłem pod wrażeniem profesjonalizmu przez duże „P”. Każda drużyna juniorska czy seniorska powinna brnąć w tym kierunku. Nauczyłem się bardzo dużo i jest to jakiś kierunek w którym ja się widzę za jakiś czas. Chcę się rozwijać w kierunku trenerki, więc było to dla mnie mega doświadczenie. Mam nadzieję, że w przyszłości będę mógł wykorzystać zdobytą tam wiedzę.
Rozmawiał Mariusz Rajek