Sobotnie spotkanie trzeciej ligowej kolejki z gorzowską Wartą przy Limanowskiego 83 zakończyło się naszą porażką. Wczorajszy mecz podsumowaliśmy z Dariuszem Klaczą, trenerem Skry Częstochowa.
Trenerze, przegrywamy z Wartą Gorzów Wielkopolski w tę upalną sobotę. Przed tym meczem musiał Pan nieco przemodelować obronę. Wydawało się, że rywal rzeczywiście tworzył tym razem mniej zagrożenia, ale znów tracimy aż trzy bramki i zapisujemy porażkę.
Przeorganizowana obrona wynikała przede wszystkim z tego, że jeden z naszych zawodników jest kontuzjowany. Natomiast takim drugim powodem było to, jak wyglądali inni obrońcy w mikrocyklu treningowym i uważam, że na tę szansę zasłużyli. Kiedy traci się pięć bramek w pierwszych dwóch meczach – plus Puchar Polski to kolejne trzy, czyli osiem – to trzeba zastanawiać się nad poprawą może pewnego zestawienia ludzkiego, a może nad poprawą pewnych zasad, które doprowadzą do tego, że tych bramek nie będzie się tyle tracić. Dzisiaj do swojego konta dokładamy kolejne trzy i faktycznie bardzo mocno musimy się zastanowić nad tym, gdzie jest problem. Pewne wnioski już mamy. Przed meczem powiedziałem chłopakom, że jeśli nie stracimy gola, to wygramy ten mecz. Tak by się stało.
Takie dwie być może kluczowe sytuacje dla losów tej rywalizacji to słupek Zbigniewa Wojciechowskiego i kontra Szymona Jarka, któremu gdzieś zabrakło piłkarskiego cwaniactwa, żeby upaść i wywalczyć czerwoną kartkę dla obrońcy. W pewnej mierze to one musiały zaważyć na końcowym wyniku.
Tak, później jeszcze sytuacja w polu karnym. Co prawda strzelamy z niej bramkę, ale sędziowie komunikowali, że tam też byłaby czerwona kartka, gdyby tej bramki nie było, czyli mogliśmy grać o dwóch zawodników więcej. Natomiast tutaj jest bardzo istotne, jak się reaguje w trakcie meczu. I na boisku, i nie tylko wokół piłki nożnej. Dzisiaj Warta Gorzów pokazała to, jak ich ławka pracowała. Pokazała to, jak bardzo chcieli tutaj dzisiaj wygrać mecz. Odbyli ciężką podróż i byli w stanie z nami rywalizować jak równy z równym, a finalnie wygrać mecz. To jest dla nas upokarzające. Oczywiście z całym szacunkiem dla przeciwnika, który zagrał mądre spotkanie. My nie wytrzymaliśmy trudnych momentów i nie umieliśmy wykorzystywać dobrych momentów.
Do tego meczu mogliśmy się dłużej przygotowywać po odwołaniu spotkania z Olimpią Truskolasy. Teraz w drugiej rundzie Pucharu Podokręgu czeka nas derbowe starcie z rezerwami Rakowa. Będzie to dla Trenera jakieś szczególne, sentymentalne wydarzenie?
Dla mnie będzie to kolejny mecz. Nie szukałem jakiegoś drugiego dna, że gram przeciwko swojemu byłemu klubowi. Fajnie, że możemy zagrać kolejne spotkanie. Natomiast prawda jest taka, że mamy bardzo dużo do roboty i następny mecz w środę powoduje, że ten mikrocykl się mocno zmienia i nie można odbyć ciężkiego, mocnego treningu. A takie są nam bardzo potrzebne.
