Nasza ekipa wygrała w sobotnie popołudnie z Olimpią Grudziądz po bramkach Kacpra Noworyty i Piotra Noconia. Co ważne nasi zawodnicy musieli odrabiać straty po tym, jak wynik spotkania otworzył Maciej Mas.
Historia meczów między Skrą Częstochowa a Olimpią Grudziądz nie jest szczególnie długa. Obie drużyny stoczyły między sobą sześć pojedynków, wszystkie na poziomie 2. ligi. Co ciekawe nasi zawodnicy tylko w jednym z tych spotkań zdołali umieścić piłkę w siatce rywali. Na pocieszenie można tylko powiedzieć, że wówczas uczynili to cztery razy. Swoją drogą 4:0 to najczęściej padający wynik w pojedynkach między Skrą a Olimpią – sęk w tym, że częściej w tym stosunku wygrywali dzisiejsi goście, którzy ponadto legitymują się łącznie trzema zwycięstwami. W ubiegłym roku dwukrotnie padł bezbramkowy remis. Bez wątpienia kontynuowanie tej serii nie ucieszyłoby szczególnie naszej ekipy, która robi wszystko, by wydostać się z blasku czerwonej latarni.
Spokojny początek
Obie drużyny od pierwszego gwizdka grały piłką, wymieniając sporą liczbę podań. Nie przynosiło to jednak konkretnych okazji strzeleckich. Najgroźniej w tym fragmencie gry było w 7. minucie, kiedy to Tomasz Kaczmarek przechwycił niedokładne podanie między naszymi piłkarzami i popędził prawą stroną. Na szczęście dla naszej ekipy strzelił niecelnie.
Pierwszy strzał w światło bramki odnotowaliśmy w 15. minucie. Wówczas, po rzucie wolnym dla naszej ekipy za zagranie ręką, Igor Ławrynowicz podał ciętą piłkę do Huberta Sadowskiego, który z szesnastego metra główkując próbował zaskoczyć Kacpra Górskiego.
Po drugiej stronie boiska groźnie zrobiło się mniej więcej pięć minut później, kiedy świetnie przez kolegów wyprowadzony na bardzo dobrą okazję został Szymon Krocz. Ofensywny pomocnik Olimpii próbował zmieścić piłkę przy krótkim słupku, jednak ta sztuka mu się nie udała. W 24. minucie znowu naszą lewą stroną urwał się Kaczmarek, na szczęście ponownie skończyło się na strachu.
Goście przejmują inicjatywę
Były to jednak jasne sygnały, że grudziądzanie zaczynają czuć się coraz pewniej. Nasi piłkarze zostali zepchnięci na własną połowę i trudno było im się z niej wydostać. Udało się to w okolicach 38. minuty. Sadowski podał do Maksymiliana Stangreta, który w polu karnym miał sporą “obstawę” i nie był w stanie czysto uderzyć piłki. A goście robili swoje i chwilę później z piątego metra na bramkę Filipa Kramarza uderzył Kaczmarek, ale było to uderzenie wybitnie niecelne.
Pierwszą połowę zakończyliśmy w miarę pozytywnym akcentem. W doliczonym czasie gry Stangret przechwycił piłkę na czterdziestym metrze i popędził w pole karne. Tam starł się ramię w ramię z jednym z obrońców gości i upadł, jednak arbiter główny, pan Łukasz Ostrowski nie dopatrzył się przewinienia.
Do przerwy zatem na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis. Musimy sobie jednak uczciwie powiedzieć, że nie były to szczególnie udane pierwsze trzy kwadranse naszej drużyny.
Jest lepiej, ale…
W drugą połowę weszliśmy zdecydowanie lepiej niż w pierwsze czterdzieści pięć minut. Częściej dostawaliśmy się pod pole karne i dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce. Udało się wykreować kilka sytuacji, jednak nie przełożyły się na one na gole. Goście szczelnie wypełniali pole karne i nie zostawiali naszym zawodnikom zbyt wiele przestrzeni. Ponadto nie mieli zamiaru biernie przypatrywać się wydarzeniom na boisku.
We znaki dawał nam się szczególnie dobrze nam znany Maciej Mas, który w 63. minucie pojawił się na murawie. Kilka sekund po zameldowaniu się na boisku wrzucał futbolówkę w pole karne, a po błędzie naszej defensywy przed szansą stanął Kacper Cichoń, jednak przestrzelił.
Chwilę później napastnik Olimpii wyszedł na niemal czystą pozycję po podaniu Kaczmarka, jednak arbiter uniósł chorągiewkę. Nic jednak nie uchroniło nas w 67. minucie, kiedy Mas znalazł się w szesnastce i w pełnym biegu skierował piłkę na długi słupek, otwierając wynik spotkania.
Mieliśmy zatem niecałe pół godziny na odrobienie strat, ale szczerze mówiąc, to goście częściej zapędzali się pod nasze pole karne i kilka razy naprawdę było gorąco, głównie za sprawą aktywnego Kaczmarka.
Z naszej strony przed największą szansą stanął Piotr Nocoń. Kapitan naszej ekipy huknął w 76. minucie, jednakże trafił w poprzeczkę.
Wreszcie dopięliśmy swego w 84. minucie. A konkretnie Kacper Noworyta, który najlepiej odnalazł się w zamieszaniu w szesnastce i umieścił piłkę w siatce.
Dążyliśmy do zdobycia bramki na wagę trzech punktów i sporą aktywność wykazywał Nocoń i… trafił. W doliczonym czasie gry, gwarantując naszej ekipie trzy duże oczka do tabeli.
Betclic 2. liga – 14. kolejka
Skra Częstochowa – Olimpia Grudziądz 2:1 (0:0)
0:1 Maciej Mas (67’), 1:1 Kacper Noworyta (84’), 2:1 Piotr Nocoń (90’+1)
Skra: Kramarz – Lorenc, Estigarribia, Sadowski (75’ Magnuszewski) – Wróbel (46’ Stec), Ławrynowicz, Sobczak (46’ Kaczorowski), Owczarek (63’ Winciersz), Niedbała (75’ Noworyta), Nocoń – Stangret
Olimpia: Górski – Tsiupa, Zbiciak, Kobryń – Sikorski, Cichoń, Sewerzyński, Frelek, Krocz (63’ Mas) – Kaczmarek, Rychert (63’ Bonikowski)