Jacek Janowski do Skry dołączył w czerwcu 2022 roku. Jako trener bramkarzy udowodnił już, że jest specjalistą w swoim fachu. W związku z tym, u progu nowego tygodnia, ucięliśmy sobie z nim krótką pogawędkę na temat naszych golkiperów, ale także przygotowań do zbliżającego się starcia z Chojniczanką Chojnice.
To już dla trenera drugi sezon w Skrze i można powiedzieć, że efekty pracy widoczne są gołym okiem. W poprzednim sezonie swoją szansę wykorzystał Jakub Bursztyn, który po rundzie jesiennej był łakomym kąskiem dla kilku klubów, w minionej rundzie jego miejsce zajął Karol Szymkowiak i również mocno wypromował swoje nazwisko. Wiosną natomiast do bramki wskoczył Jakub Rajczykowski i wygląda na to, że także udźwignął tę presję. Trener bez wątpienia przyłożył do tego swoją rękę…
Cała trójka, o której wspomniałeś, to bramkarze, którzy ciężko na to wszystko pracują. Ja jestem w tym procesie osobą, która ma im pomóc, ale te dobre występy, to jest przede wszystkim ich zasługa. Mają otwarte głowy, chcą słuchać, chcą się doskonalić, pracować nad swoimi deficytami, a ja tylko się cieszę, że mogę młodym ludziom pomagać w karierze i mam nadzieję, że – czy dla Karola czy teraz Kuby, będzie to trampolina do większej piłki. Każdy z nich ma bowiem ogromny potencjał, są młodzi, ale najważniejsze jest to, że chcą słuchać, nie obrażają się na uwagi. A doświadczenie, które zbierali bądź zbierają, w przyszłości zaowocuje.
Kuba Rajczykowski dopiero debiutuje na poziomie centralnym. Zastanawia mnie w jakim aspekcie – w przypadku bramkarzy – objawia się największa różnica między poziomem wojewódzkim, 3. ligą, a poziomem centralnym?
Generalnie między każdym poziomem jest kolosalna różnica. Sam tego doświadczyłem, kiedy brałem udział w awansie do Ekstraklasy i zobaczyłem jak duży przeskok jest nawet między dwoma najwyższymi poziomami w naszej piłce. Pokazuje to też bieżący sezon, bo w walkę o utrzymanie zamieszane są przecież trzy drużyny, które w ubiegłym sezonie awansowały z Fortuna 1. Ligi. Pamiętajmy też, że to nie jednostki decydują o wyniku, ale zespół, który razem wychodzi na boisko. W ostatnim czasie w wielu sytuacjach Kuba uratował nam skórę, ale w innych przypadkach jego błędy, które przecież zdarzają się wszystkim, bo nie ma ludzi nieomylnych, naprawiane były przez innych zawodników. Tak to powinno funkcjonować, bo wynik końcowy, jest efektem pracy całego zespołu. Na pewno więc różnic jest wiele, ale co ważne, granie na coraz wyższym poziomie sprawia, że zaczyna się sięgać gwiazd i myśli o tym, by znaleźć się na najwyższym poziomie, bo warto. Jako trener miałem okazję być na poziomie ekstraklasy i każdemu życzę, żeby przeżył taką przygodę.
A jakie są najmocniejsze cechy Kuby Rajczykowskiego, które mogą sprawić, że znajdzie się właśnie na tym najwyższym poziomie, o którym trener wspomniał?
Przede wszystkim pracowitość i otwartość. Nie chcę mówić o detalach związanych z elementami technicznymi czy taktycznymi, bo to jest młody bramkarz; chociaż nie jest to nawet kwestia młodości, bo co weekend widzimy, że nawet doświadczeni bramkarze popełniają błędy i to jest ludzka rzecz. Natomiast Kuba przez to, że jest bardzo otwarty i chce mocno pracować nad sobą, ma szansę tych błędów popełniać coraz mniej. Oczywiście ma doświadczenie z reprezentacji młodzieżowych, ale na poziomie centralnym niewielu jest młodszych od niego bramkarzy. W mojej ocenie to bardzo perspektywiczny bramkarz i z każdym dniem rozwija się, bo chce się rozwijać.
Numerem dwa jest w tym momencie Kuba Hajda. To chyba dość niewdzięczna rola…
Ja jestem mocno zbudowany jego postawą i osobą. Powiem szczerze, że kiedy Kuba Bursztyn bronił, Karol Szymkowiak, czekający na swoją szansę, nie kopał pod nim dołków, tylko robił wszystko, żeby rozwijać nie tylko siebie, ale i Kubę. Podobnie jest też teraz.
Kuba Hajda czasem aż do przesady jest zmotywowany do ciężkiej pracy. Pamiętam taki obrazek z Elbląga, gdzie wszyscy pamiętamy jak to wyglądało, a Kuba wyszedł na rozgrzewkę i wrócił z niej cały umorusany w tym błocie, ale widziałem u niego taki fun, radość i pozytywną energię, że naprawdę byłem pod ogromnym wrażeniem. Ta energia bije od niego i przelewa się na inne osoby, na Kubę Rajczykowskiego, na Bartka Warszakowskiego, a to bardzo ważne. Z jednej strony zdrowa rywalizacja, która nakręca jednych i drugich, ale z drugiej musi być w tym uśmiech i zadowolenie, że spędzają ze sobą czas. Potem przychodzi mecz i „drugi” bramkarz nie może się obrażać, tylko czekać na swoją szansę, chociaż zła mina też czasem jest dobrze widziana, bo każdy ma swoje emocje i marzenia.
Wspomniał trener o Bartku Warszakowskim, który od lat praktykuje w naszej Akademii. Ponieważ jest najmłodszym z tej trójki czy ma trener poczucie, że ta praca podczas treningów ma nie tylko charakter typowo przedmeczowy, ale co równie ważne może go trener wykreować jako bramkarza pod kątem technicznym, taktycznym czy nawet mentalnym?
Bartek zaczynał trenować z nami jeszcze w 1. lidze, a później zagościł na treningach pierwszego zespołu na stałe. To bardzo młody chłopak, który w mojej ocenie robi stałe postępy. Sytuacja jest o tyle komfortowa, że może grać w drużynie rezerw, a to bardzo ważne, żeby to przejście na poziom seniorski odbywało się w sposób przemyślany i płynny. To jest na pewno melodia przyszłości. U młodych bramkarzy czasami pół roku, rok, robią bardzo dużą różnicę. Pracowałem wiele lat z jednym chłopakiem, który miał wszystko poza jednym elementem, nad którym musiał pracować głównie on… I obecnie gra w PKO BP Ekstraklasie…
Czasem w grę wchodzi rozwój fizyczny, związana z tym koordynacja ruchowa…
Oczywiście. Wszystko to ma znaczenie, a składowych jest wiele. Na końcu przydaje się też promyk szczęścia, by znaleźć się w odpowiednim czasie oraz odpowiednim miejscu, także na boisku. Czasem skok w górę zaczyna się od jednej interwencji, więc tutaj – a propos Bartka: na pewno dużo pracy przed nim, ale ma jeszcze sporo czasu. Na pewno jest bardzo ambitny i momentami aż za bardzo emocjonalnie do tego podchodzi, więc czasem trzeba go troszkę tonować, jeśli chodzi o ambicję. Mam jednak nadzieję, ale i przekonanie, że dalej będzie rozwijał się w ten sam sposób.
Na koniec wróćmy do ligi… Za nami trudny mecz z Olimpią Grudziądz, a już w piątek czeka nas spotkanie z Chojniczanką Chojnice. Trener zajmuje się również przygotowaniem stałych fragmentów gry. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale jak idą przygotowania do tego pojedynku?
Wiadomo, że stałe fragmenty gry, to bardzo ważny element. 2. liga ma swoją specyfikę. Wiele drużyn przywiązuje dużą wagę do stałych fragmentów gry i często jest to element kluczowy. Także przygotowania są z naszej strony standardowe. Jest odprawa, analiza pomeczowa, gdzie chłopcy dostają feedback, co było dobrze, co było źle, a także otrzymują analizę dotyczącą najbliższego przeciwnika, żeby wiedzieli na co zwracać uwagę, natomiast na końcu zawsze jest znak zapytania, bo przeciwnik może zmienić ustawienie w kryciu, skład. Te przygotowania na pewno mają w swoich zamierzeniach też zawartą świadomość, że to zawodnik wychodzi na boisko i on musi zareagować.
Mogę zdradzić, że to nie jest tak, że do każdego zespołu przygotowujemy się inaczej. Mamy swój harmonogram i zasady, których się trzymamy, bo nie traktujemy żadnego meczu w kategoriach łatwiejszy-trudniejszy. Każdy mecz jest taki sam. Przeciwnik przyjeżdża po to, żeby wygrać, my też chcemy wygrać. Energia w zespole, jest dla nas, jako dla sztabu, bardzo budująca. Patrząc po tych chłopakach jak podchodzą do swoich obowiązków, a potem ile serca zostawiają na boisku, jesteśmy mocno zbudowani. Co do meczu z Olimpią na pewno, jeśli chodzi o organizację gry, zdecydowanie przewyższaliśmy rywala, zabrakło tylko kropki nad i, ale jeśli chodzi o podejście zawodników, zaangażowanie, realizację priorytetów meczowych, to wszystko było robione na „maxa”. I tak będzie zapewne w piątek.