Skra Częstochowa przegrała w meczu 21. kolejki z Olimpią Elbląg 1:2. Bramkę dla naszego zespołu zdobył Maciej Mas. Skrzacy, podobnie jak w Bytomiu, musieli gonić wynik, jednak tym razem ambitna pogoń nie zakończyła się happy endem.
– Zawsze mówię mojemu zespołowi, że winda jedzie do góry – powiedział przed tygodniem po meczu w Bytomiu trener naszej drużyny, Konrad Gerega. Tak się składa, że w elbląskim muzeum znajduje się średniowieczna winda towarowa, będąc unikatem na tle całego kontynentu europejskiego. Nawiązanie wydawało się jak najbardziej uzasadnione, a nasi piłkarze już od pierwszego gwizdka meczu z Olimpią chcieli udowodnić, że to nie są puste słowa i rzeczywiście patrzą w górę.
Zadania nie ułatwiało jednak boisko. Murawa była niezwykle grząska. Aura dała się zresztą organizatorom we znaki jeszcze przed rozpoczęciem pojedynku, bowiem z powodu kłopotów z nawierzchnią domowego stadionu Olimpii mecz został przeniesiony na zastępcze boisko MOSiR-u i zamiast o 15:30 rozpoczął się o 11:00.
Zajmijmy się jednak samym meczem. A w nim od początku działo się sporo, chociaż ze względu na warunki obie ekipy skupiały się na długich podaniach, w ten sposób szukając drogi do bramki. Obie drużyny od pierwszego gwizdka pokazywały, że możemy liczyć na toczone w intensywnym tempie, ofensywne spotkanie. Piłka przenosiła się spod jednej bramki pod drugą, jednak brakowało konkretnych sytuacji strzeleckich. Najbardziej aktywny ze strony Skry w tej fazie spotkania w trzeciej tercji był Jan Ciućka, jednak jego dośrodkowania z prawej flanki przechwytywali defensorzy Olimpii bądź golkiper.
Odrobienie strat
Pierwszy kwadrans spotkania piłkarze z Elbląga zakończyli trafieniem Macieja Famulaka, co tylko ich uskrzydliło. Nasi zawodnicy przetrwali jednak trudny fragment i zaczęli odzyskiwać rezon. W 28 minucie sfaulowany w polu karnym został Tobiasz Kubik. Piłkę na jedenastym metrze ustawił sobie Maciej Mas. Co prawda jego strzał obronił Witan, ale nasz napastnik natychmiast doskoczył do futbolówki i skierował ją do bramki, wyrównując stan pojedynku.
Przed końcem drugiej części spotkania swoich szans próbował z dystansu choćby Przemysław Sajdak, jednak nie udało się podwyższyć wyniku spotkania. Nasze serca natomiast mocniej zabiły, kiedy tuż przed końcowym gwizdkiem spotkania strzał z dystansu obronił Rajczykowski, a niebezpieczeństwo udało się zażegnać eksponując piłkę na rzut rożny.
To właśnie kornery stały się stałym elementem ostatnich minut. Rywale wprowadzali futbolówkę naprzemiennie to z lewego, to z prawego rogu, jednak ostatecznie nasza defensywa stanęła na wysokości zadania i do szatni obie strony schodziły przy remisie 1:1.
Po przerwie inicjatywę przejęli gospodarze. Strzałów w światło bramki strzeżonej przez Rajczykowskiego próbowali Yatsenko czy Danilczyk, ale nasz golkiper zachowywał czujność. Na pochwałę zasługuje też Filip Nawrocki, który przerwał tuż przed bramką pewną interwencją jedną z kombinacyjnych akcji naszych rywali.
Podopieczni Konrada Geregi cierpliwie wyczekiwali swoich okazji. W 60. minucie po niezłej akcji główkował Jakub Niedbała, ale zmierzającą w stronę siatki piłkę złapał golkiper Olimpii. Nie minęło pięć minut, a Sajdak posłał dobre podanie do Mateusza Winciersza, którego strzał z dystansu przeleciał poza światłem bramki.
Olimpia odzyskuje prowadzenie
W 74. minucie po rzucie wolnym wykonywanym przez Sajdaka uderzał po ziemi Wypart, ale próbę tę zastopował Witan. Nie minęło sześćdziesiąt sekund, a po przeprowadzonym szybkim ataku niebezpiecznie zrobiło się pod naszą bramką. I niestety skończyło się to w najgorszy możliwy sposób, a mianowicie skierowaniem piłki do siatki z bardzo bliskiej odległości przez Yatsenkę. Warto dodać, że asystował mu dobrze znany kibicom Skry Jakub Sangowski.
Skrzacy mocno wierzyli w podobny scenariusz jak tydzień temu podczas spotkania w Bytomiu. Wówczas udało się odrobić dwukrotnie straty i uratować cenny punkt. Tym razem jednak zadanie było o wiele trudniejsze, bowiem gospodarze cały czas nacierali, chcąc zamknąć spotkanie jeszcze przed końcowym gwizdkiem. Z jednej strony Skrzacy musieli więc zachowywać czujność w defensywie, z drugiej natomiast szukać okazji do wyrównania. I chociaż nasi rywale do końca musieli mieć się na baczności ostatecznie trzy punkty zostały w skąpanym w deszczu i błocie Elblągu.
– Gospodarze zrobili naprawdę sporo, by ten mecz odbył się w piłkarskich warunkach, w mojej ocenie były to dalekie warunki od tego w jakich chciałbym żeby mój zespół grał w piłkę – powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Gerega.
Winda czasem się zatrzymuje, ale nie oznacza to, że za chwilę nie pojedzie do góry. I z taką wiarą wyjeżdżamy z Elbląga.
Olimpia Elbląg – Skra Częstochowa 2:1 (1:1)
1:0 Maciej Famulak (15’), 1:1 Maciej Mas (29’), 2:1 Oleksandr Yatsenko (75’)
Olimpia Elbląg: Witan (K) – Sarnowski, Szczudliński, Mruk, Filipczyk – Danilczyk (60’ Spychała), Bartoś (73’ Sangowski), Famulak, Kuczałek – Yatsenko (81’ Gabrych), Żak (81’ Stefaniak)
Skra Częstochowa: Rajczykowski – Nawrocki, Kucharczyk, Wypart – Łabojko, Niedbała (71’ Kaczmarek), Kubik (86’ Maćkowiak), Winciersz – Sajdak (K) (86’ Dzięgielewski), Ciućka (46’ Kołodziejczyk), Mas (90’ Bartosiak)
Fot. Natanael Brewczyński