Po niezłym widowisku, z dobrymi sytuacjami dla obu drużyn Skra formalnie w roli gospodarza zremisowała bezbramkowo w Łodzi z ŁKS-em. Nasza drużyna na tle czołowej drużyny Fortuna 1 Ligi pokazała, że na dobre okrzepła już na zapleczu ekstraklasy. – Dużo czasu spędziliśmy w obronie, ale w pierwszej połowie mieliśmy też dwie świetne sytuacje – przyznał po spotkaniu trener Jakub Dziółka.
Łodzianie byli faworytem spotkania inaugurującego 19. kolejkę Fortuna 1 Ligi i zgodnie z przypuszczeniami to „goście” byli aktywniejsi w ofensywie od początku meczu. Już w 4. minucie Mateusz Kos musiał ratować nas efektowną paradą po uderzeniu głową z bliska Maksymiliana Rozwandowicza. Piękna i zarazem kuriozalna bramka mogła paść w 12. minucie. Antonio Dominguez widząc wysuniętego naszego golkipera postanowił przelobować go… zza połowy boiska! Jego pomysł był bliski powodzenia, mieliśmy dużo szczęścia, ponieważ piłka trafiła w słupek. Kolejna groźna sytuacja łódzkiej ekipy to 23. minuta i uderzenie Javiego Moreno z lewej nogi niewiele obok bramki.
Na pierwszą sytuację Skry, ale od razu 100-procentową musieliśmy poczekać do 25. minuty. Mikołaj Kwietniewski dostał świetne podanie od Piotrka Noconia, znalazł się sam na sam z Markiem Koziołem, ale niestety uderzył wprost w bramkarza ŁKS-u. Pięć minut później trybuny stadionu przy Alei Unii Lubelskiej eksplodowały z radości, ale tylko na chwilę, ponieważ Maciej Radaszkiewicz, który umieścił piłkę w bramce po akcji lewą stroną znajdował się na spalonym. Skra odpowiedziała akcją z 34. minuty kiedy to dobrym podaniem Maćka Masa w polu karnym obsłużył Łukasz Winiarczyk. Nasz snajper nieznacznie się pomylił i piłka minęła słupek bramki Kozioła, któremu pozostało jedynie odprowadzić ją wzrokiem. Na soczysty strzał lewą nogą w sam środek bramki tuż przed końcem pierwszej połowy zdecydował się jeszcze po łódzkiej stronie Dominguez, ale „Kosik” pewnie złapał piłkę.
Kibice, którzy od pierwszych minut po zmianie stron spodziewali się huraganowych ataków ŁKS-u mogli być mocno rozczarowani. Mecz się jeszcze bardziej wyrównał, nawet ze wskazaniem na naszą drużynę. Szczególnie aktywny w ofensywie i stałych fragmentach był „Nocek”. Pierwszy kwadrans po przerwie należał do Skry, która częściej uderzała na łódzką bramkę. ŁKS mógł zdobyć gola w 60. minucie, ale uderzenie Ricardinho zblokował Adam Mesjasz. Sześć minut później celny strzał lewą nogą w środek bramki oddał „Kwiecień”, na posterunku był jednak Kozioł.
W 68. minucie rozgrywający bardzo dobre spotkanie „Nocek” dograł precyzyjną piłkę do Masa, ten wpadł w pole karne, niczym rasowy snajper minął golkipera miejscowych i strzelił do pustej bramki. Tym razem nasza radość trwała tylko chwilę, ponieważ arbiter w tej sytuacji również dopatrzył się pozycji spalonej. Szkoda, bo byłaby to piękna bramka.
ŁKS mocniej przycisnął naszą drużynę dopiero w ostatnim kwadransie. W 74. minucie z bliska uderzał wprowadzony niedługo wcześniej Samuel Corral, Kos kolejny raz potwierdził, że jest to dla niego bardzo udana runda. Skra w tym fragmencie gry odpowiedziała jeszcze uderzeniem głową Oskara Krzyżaka niewiele obok bramki w 84. minucie. W naszym polu karnym powiało grozą pięć minut później. ŁKS wymienił kilka bardzo składnych podań zbliżając się niebezpiecznie blisko linii bramkowej. Na szczęście zdążyliśmy wybić piłkę. Mimo wielu sytuacji po obu stronach i generalnie całkiem niezłego widowiska w piątkowy wieczór bramek w Łodzi się nie doczekaliśmy.
– Zdobyliśmy cenny punkt w Łodzi, ŁKS w ostatnich meczach rósł z formą. Scenariusz meczu był taki jak zakładaliśmy, łodzianie mieli dużo jakości po stronie swoich zawodników. My mieliśmy swój plan i staraliśmy się go realizować jak najlepiej potrafimy. Dużo czasu spędziliśmy w obronie, ale każdy przeciwnik, który tutaj przyjeżdża gra w taki sposób. W pierwszej połowie mieliśmy dwie bardzo dobre sytuacje i przynajmniej jedna bramka powinna z tego paść. Pytanie czy wystarczyłoby to do zwycięstwa. Chwała zawodnikom za to, że nie straciliśmy bramki, cały zespół w obronie zagrał bardzo skutecznie. Mamy teraz chwilę przerwy do meczu z Resovią i postaramy się do niego przygotować jak najlepiej – powiedział na pomeczowej konferencji trener Jakub Dziółka. – Czy ten remis nas dzisiaj cieszy? To jest dobre pytanie nad którym muszę się chwilę zastanowić, bo z jednej strony graliśmy na terenie bardzo dobrego zespołu, a z drugiej strony gdybyśmy wykorzystali te sytuacje, które mieliśmy to równie dobrze moglibyśmy wygrać. Szanujemy punkt, ale i niedosytu trochę jest – ocenił spotkanie z kolei nasz kapitan Piotr Nocoń, który był tego dnia jednym z najlepszych zawodników na boisku.
Remis z ŁKS-em pozwolił nam awansować na 8. miejsce w tabeli, większość spotkań tej serii gier rozegrana zostanie jednak dopiero w sobotę i niedzielę. Za tydzień, w ostatnim tegorocznym meczu zagramy w Rzeszowie z Resovią (04.12, godz. 20.30).
Skra Częstochowa – ŁKS Łódź 0:0
Skra: Kos, Krzyżak, Brusiło, Mesjasz, Winiarczyk, Szymański, Nocoń, Sajdak, Kwietniewski (Baranowicz), Napora (Niedbała), Mas
ŁKS: Kozioł, Bakowicz, Sobociński, Koprowski, Klimczak, Wolski (Corral), Radaszkiewicz (Jurić), Moreno, Ricardinho (Gryszkiewicz), Dominguez, Rozwandowicz (Kuźma)
Widzów: 2342
w Łodzi, Skra gospodarzem
Mariusz Rajek, zdj. Grzegorz Przygodziński, Natanael Brewczyński