Skra poszła za ciosem. Wygrywamy z Arką!

Nasi piłkarze zdają się kompletnie nie przejmować problemami infrastrukturalnymi i od strony sportowej robią wszystko, aby było o nich jeszcze głośniej. W poniedziałkowy (20.09) wieczór Skra sprawiła wszystkim swoim sympatykom ogromną radość zwyciężając w Gdyni z faworyzowaną Arką 2:1. Bramki dla ekipy trenera Jakuba Dziółki zdobyli Szymon Szymański i Kamil Wojtyra.

Z formalnego punktu widzenia Skra w 9. kolejce po raz pierwszy wystąpiła w roli gospodarza i mimo, że spotkanie rozgrywane było w Gdyni wzięliśmy sobie to mocno do serca. Poza pierwszym kwadransem, kiedy Arka zepchnęła nas do defensywy zagraliśmy naprawdę przyjemną dla oka i odważną pierwszą połowę. Pierwszy celny strzał na bramkę rywali, a konkretnie Maciek Mas oddał w 14. minucie. Pięć minut później ten sam zawodnik dośrodkowywał z prawej strony, Piotrek Nocoń dostawił głowę i bramkarz gdynian wzrokiem tylko odprowadził jak minimalnie minęła bramkę. Minutę później nie miał już jednak tyle szczęścia, a Skra wyszła na prowadzenie. Z lewego narożnika dośrodkowywał Marcin Stromecki, wprost na głowę Szymona Szymańskiego, a temu pozostało dokonać egzekucji.

Bramka podziałała na nas niezwykle mobilizująco, ponieważ w kolejnych minutach to Skra była bliżej podwyższenia prowadzenia niż Arkowcy wyrównania. W 28. minucie niewiele pomylił się Stromecki, w odpowiedzi zostaliśmy skontrowani, ale Mateusz Kos był na posterunku. Spotkanie wyraźnie się ożywiło. W 39. minucie przeprowadziliśmy bardzo ładną akcję prawą stroną boiska. Piłkę rywalom czysto odebrał „Stroma”, zagrał na prawo do Mikołaja Kwietniewskiego, ten minął dwóch rywali, wpadł w pole karne wystawiając świetną piłkę Masowi. Strzał naszego napastnika z dużym trudem wybili na rzut rożny obrońcy Arki. Najlepszym tego dowodem były gwizdy i frustracja gdyńskich kibiców po gwizdku sędziego zapraszającego na przerwę.

Podobnie jak w pierwszej odsłonie, po przerwie również z większym animuszem zaczęła Arka, jednak nasi zawodnicy rozczytywali atak pozycyjny faktycznych gospodarzy. Ze strzałami gdynian albo sobie radziliśmy, albo były one niecelne. Ataki gdynian przypominały walenie głową w mur, czego kwintesencją był strzał Adama Deji wysoko nad poprzeczką po dłuższej i wymagającej sporego zaangażowania sił akcji w 70. minucie.

Skra grała cierpliwie, wyczekując swojej szansy w kontrataku. Kiedy ten moment przyszedł, wykorzystaliśmy go bezlitośnie. Piłkę zebrał wprowadzony kilka minut wcześniej Kamil Wojtyra, odegrał do Niedbały, ten na lewą stronę do Noconia i ruszyliśmy dwóch na jednego. W polu karnym „Nocek” jak na tacy wyłożył ją Wojtyrze, a ten jak rasowy snajper nie dał szans Krzepiszowi. – Dostałem świetne podanie od Piotrka i musiałem je wykorzystać. Po kontuzji nie ma już śladu i chcę pomagać chłopakom w każdym meczu – skomentował jak zwykle skromnie już po zakończeniu spotkania.

Arka nie zamierzała jednak się poddawać. W 83. minucie gola kontaktowego zdobył wprowadzony kilka minut wcześniej Karol Czubak i w tym momencie stało się jasne, że czekać nas będzie nerwowa końcówka, a Arka będzie chciała za wszelką cenę wyszarpać przynajmniej jeden punkt. Im bliżej było końca spotkania tym ataki gdynian przybierały na sile. W doliczonych czterech minutach było to wręcz prawdziwe oblężenie bramki „Kosika”. Szczęście tego dnia było jednak przy Skrze, w najbardziej dramatycznych sytuacjach piłkę wybijali Adam Mesjasz z Łukaszem Winiarczykiem i druga wygrana z rzędu stała się faktem!

– Szkoda tu cokolwiek mówić. Jedyne słowa jakie cisną mi się na usta, to to, że jesteśmy frajerami. Zamiast złapać czub tabeli to my tracimy punkty u siebie z przeciwnikiem, umówmy się – z nie najwyższej półki. Jest złość i żal, nie wiem czy wszyscy moi zawodnicy zrozumieli o co my gramy. Mamy mnóstwo sytuacji, nie strzelamy goli, a tracimy frajerskie bramki – nie gryzł się w język trener ekipy znad Bałtyku Dariusz Marzec. Trener Skry mógł czuć satysfakcję z wygranej na terenie drużyny, która jeszcze niedawno występowała na boiskach ekstraklasy: – Mieliśmy kilka dni więcej na przygotowania do tego meczu. Zmieniliśmy trochę ustawienie, aby zniwelować atuty rywali. Wygrana daje nam komfort przygotowań do kolejnych meczów. Wiedzieliśmy z jak dobrym przeciwnikiem będziemy się dzisiaj mierzyć. Stały fragment gry dał nam prowadzenie, druga bramka spowodowała jeszcze większy napór Arki i te ostatnie minuty były bardzo nerwowe – ocenił Jakub Dziółka.

Wygrana w Gdyni pozwoliła nam umocnić się w środkowej strefie tabeli Fortuna 1 Ligi. Z 11 punktami po 8 rozegranych meczach Skra zajmuje 11. miejsce w tabeli. Kolejna bitwa o ligowe punkty czeka nas już w piątek (godz. 18.00). W Łodzi zmierzymy się z Widzewem, który z 20 punktami ustępuje jedynie Koronie Kielce.

Skra Częstochowa – Arka Gdynia 2:1 (1:0)

1-0 Szymon Szymański 20’ (asysta Stromecki)
2-0 Kamil Wojtyra 77’ (asysta Nocoń)
2-1 Karol Czubak 83’

Skra: Kos, Winiarczyk, Mesjasz, Krzyżak, Brusiło, Stromecki, Szymański, Napora Ż, Kwietniewski (Niedbała), Nocoń, Mas (K. Wojtyra)

Arka: Krzepisz, Hiszpański (Marcus da Silva), Marcjanik, Dobrotka, Kasperkiewicz Ż, Deja, Adamczyk, Żebrowski (Stępień), Aleman, Kobacki, Rosołek (Czubak)

 

Widzów: 3181

mecz w Gdyni, Skra gospodarzem

Mariusz Rajek, zdj. Grzegorz Przygodziński, Natanael Brewczyński