Zimny prysznic we Wronkach. Skra przegrywa z Lechem II

Mecze z outsiderami ligi bywają bardzo niewdzięczne. Nie przynoszą wielkiej chwały w przypadku wygranej, natomiast bardzo dużo można w nich stracić w przypadku porażki. – Uczulałem na to przed meczem moich zawodników. W roli faworyta coś niestety nam nie idzie – mówił po meczu z rezerwami Lecha trener Marek Gołębiewski. Skra niestety przegrała 0-1 po bramce z kontrowersyjnego rzutu karnego z ostatnią drużyną w tabeli.

O pierwszej w połowie meczu we Wronkach w zasadzie wystarczyłoby napisać, że się odbyła. Nie będziemy rozstrzygać czy było to najsłabsze 45 minut Skry w tym sezonie, ale faktem jest, że nie oddaliśmy celnego strzału na bramkę rezerw Lecha. Gospodarze po raz pierwszy mocno zagrozili nam w 9. minucie, kiedy Mikołaj Biegański z wielkim trudem obronił silne uderzenie parując piłę na rzut rożny. W 20. minucie niestety po naszym faulu w polu karnym sędzia nie zawahał się wskazać na jedenasty metr. Rzut karny na gola pewnym strzałem w lewy róg zamienił Hubert Sobol. W zasadzie jedyną groźną sytuację w tej części gry stworzyliśmy sobie w 26. minucie, kiedy zza pola karnego mocno przymierzył Kamil Wojtyra. Niestety nieco za wysoko. Niewiele minut przed zejściem na przerwę zaczęliśmy z lekka przejmować inicjatywę na boisku, ale niestety poza kilkoma rzutami rożnymi nic więcej z tego nie wynikało.

W drugiej połowie było już lepiej. Przede wszystkim nie można odmówić naszym zawodnikom walki, bo z jakością piłkarską w środę na Stadionie Leśnym bywało różnie. W 56. minucie Adam Mesjasz podszedł do rzutu wolnego sprzed pola karnego. Uderzył dość mocno, ale niestety metr obok bramki. Z biegiem czasu spotkanie zrobiło się coraz bardziej otwarte, akcje przenosiły się z jednego pola karnego w drugie. Trener Marek Gołębiewski wprowadził na plac gry Maćka Kazimierowicza, Staszka Muniaka oraz Daniela Pietraszkiewicza, co wniosło sporo ożywienia. Ten drugi miał niestety ogromnego pecha. Po kilku minutach na boisku skręcił kostkę i musiał go zastąpić Kuba Sinior.

W 79. minucie Sobol znalazł się na oko w oko z Biegańskim, ale nasz golkiper z tej sytuacji wyszedł obronną ręką. Pięć minut później bliski wyrównania był Dawid Niedbała. Po dośrodkowaniu Pietraszkiewicza celnie uderzył głową, ale Krzysztof Bąkowski był na posterunku. W końcówce Lech miał dwie sytuacje sam na sam, ale wyniku już nie podwyższył. Skra odgryzła się akcją niezwykle walecznego tego dnia Niedbały. Bramkarz gospodarzy wyszedł jednak górą z tego pojedynku. – Okazja była, bardzo żałuję, że się nie udało jej wykorzystać. Tyle emocji teraz siedzi we mnie, że mecz z Polkowicami najchętniej rozegrałbym już teraz – komentował po spotkaniu „Dejwol”. – W końcówce jeszcze Mikołaj był bliski zdobycia bramki, kiedy już postawiliśmy wszystko na jedną kartę. W roli faworyta coś za bardzo nam nie idzie. Uczulałem zawodników, że to będzie bardzo trudne spotkanie, bo niektórzy już przed meczem dopisywali nam trzy punkty. Pierwsza połowa to na pewno nie była ta Skra, która dominuje i chce grać w piłkę. W drugiej bardzo nam zależało na wyrównaniu, ale niestety się nie udało. W tej lidze trzeba bić się o każdy centymetr na boisku – ocenił mecz z kolei trener Marek Gołębiewski.

Okazja do rewanżu już w najbliższą sobotę (07.11). W 12. serii spotkań przy Loretańskiej podejmować będziemy Górnika Polkowice. Początek meczu o godzinie 14.00.

Lech II Poznań – Skra Częstochowa 1:0 (1:0)

1-0 Hubert Sobol 21’ (z karnego)

Lech II: Bąkowski, Kaczmarek, Nawrocki Ż, Andrzejewski, Niewiadomski, Marciniak, Szramowski (Białczyk), Kryg Ż, Karbownik (Smajdor), Sobol (Ratajczyk), Jacenko

Skra: Biegański, Mesjasz, Nocoń Ż, Brusiło, Gołębiowski (Muniak – Sinior), Zieliński (Pietraszkiewicz Ż), Napora, Wojtyra, Niedbała, Olejnik Ż (Kazimierowicz), Holik

Mariusz Rajek, zdj. Konrad Zadora