W Gubinie Skra przegrała 0:1 z tamtejszą Cariną. – Zadecydował brak skuteczności – mówi trener Dariusz Klacza.
Z racji na 440 kilometry jakie dzielą Częstochową od Gubina, na spotkanie 18. kolejki wybraliśmy się już w piątek. Po dobrze przespanej nocy w w hotelu, rano nasi piłkarze wybrali się na spacer, by wczesnym popołudniem przystąpić do meczu na stadionie, który… miał być zapasowym obiektem na Igrzyska Olimpijskie w Berlinie w 1936 roku. Sto lat temu stadion mógł robić wrażenie, obecnie to bardziej boisko otoczone wałem z węglową bieżnią dookoła płyty, która pozostawiała nieco do życzenia, ale biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne w całym kraju – gospodarzom trzeba oddać, że stanęli na wysokości zadania. – Graliśmy na zmrożonej trawie, było dosyć twardo. Z biegiem upływających minut stawało się jednak coraz bardziej miękkie. Tutaj na pewno nie będziemy szukać wymówek – mówił po spotkaniu nasz szkoleniowiec.
Od samego początku Skra wyszła z planem na mecz i długimi fragmentami zdawał on egzamin. – Mieliśmy dużą wiarę w zwycięstwo od pierwszych minut, ale popełniliśmy jeden błąd, który kosztował nas porażkę – relacjonował Dariusz Klacza. Jedynego gola w spotkaniu zdobył w 38. minucie Przemysła Haraszkiewicz.
Skra dobrze zareagowała na straconą bramkę, od początku drugiej części gry dążąc do wyrównania.
– Dokonałem dwóch zmian, które rozruszały w naszej drużynie wbiegnięcia w pole karne, ale niestety brak skuteczności zaważył na tym, że wyjeżdżamy choćby bez jednego punktu. Kilka okazji ku temu na pewno mieliśmy i dlatego mamy poczucie ogromnego niedosytu – przyznał szkoleniowiec.
Pozytywy? Dobre wejście do drużyny Seweryna Cieślaka czy Nikodema Kossakowskiego. Bardzo dobry mecz zagrali również stoperzy Skry. Minus, który trzeba poprawić to wspomniana przez trenera skuteczność. W piątek (28.11 godz. 18:30), w ostatnim tegoroczny spotkaniu przy Loretańskiej podejmować będziemy rezerwy Miedzi Legnica.
Carina Gubin – Skra Częstochowa 1:0 (1:0)
1:0 – Haraszkiewicz 38 min.
Mariusz Rajek
