Trener Dariusz Klacza skomentował piątkowe spotkanie ze Spartą Katowice, które przerwało naszą serię korzystnych wyników.
Trenerze, ta porażka bardzo boli, kiedy jest ta dominacja w pierwszej połowie i naprawdę dobra gra, a po indywidualnych błędach nie ma nawet jednego punktu?
Cieszę się, że ta dominacja w pierwszej połowie była widoczna. Tylko zabrakło tego, co w piłce nożnej najważniejsze, czyli goli. Natomiast naprawdę byłem dumny, bo dawno nie widziałem swoich zawodników grających z taką wiarą i przede wszystkim skutecznością w działaniach. Powiedziałem o tym w szatni, żebyśmy podnieśli sobie teraz poprzeczkę i będziemy jeszcze bardziej wymagający jako sztab.
Ale oni też. Wierzę w to, bo to są ambitni ludzie, i wierzę, że będą jeszcze bardziej wymagający, niż do tej pory. Natomiast błędy indywidualne, może gdzieś tam te decyzje sędziowskie, z którymi w dwóch sytuacjach nie do końca się zgadzaliśmy spowodowały, że przeciwnik zagrał kontrę i strzelił gola. No i tyle, ale patrzymy na siebie. Gdybyśmy wykorzystali to, co mieliśmy, na pewno teraz byśmy się cieszyli ze zwycięstwa.
Z tą czołową trójką ugraliśmy w trzech meczach dwa punkty. Takim kluczem do sukcesów w tej lidze wydaje się organizacja w defensywie, która stała tego dnia u gości na wysokim poziomie. To też musi być powód, żeby popracować więcej w ataku pozycyjnym, by tych równorzędnych rywali lepiej punktować?
Bartek Kucharski przed tym meczem, o ile dobrze pamiętam, miał siedem czystych kont w czternastu czy piętnastu kolejkach, czyli mniej więcej w połowie spotkań zachowywał czyste konto. Dziś graliśmy z myślą o tym, żeby mu tego czystego konta nie zostawić – i udało się, bo Sparta straciła bramkę. Z doświadczenia wiem – i potwierdzają to piłkarskie slogany – że awanse robi się, wygrywając z zespołami z dołu tabeli, a nie tylko z tymi z czołówki. Bardzo mocno tego pilnujemy, choć żałujemy, że mieliśmy tak dużo remisów. Gdyby choć połowę z nich udało się zamienić na zwycięstwa, dziś bylibyśmy w ścisłej czołówce, wśród trzech najlepszych drużyn. Tak jak mówiłem, skupiam się na tym, co tu i teraz. Na tym, jak zespół się rozwija mimo trudności. Jestem bardzo zadowolony, że rośniemy jako drużyna. Tworzy się prawdziwy zespół, w którym nie widać tylko Skry Częstochowa z nazwy, ale przede wszystkim grupę świetnych ludzi wierzących w to, co wspólnie realizujemy ze sztabem. To przynosi efekty, punkty i zwycięstwa.
Warto podkreślić postawę fair-play naszej drużyny, która poczekała i pomogła z transportem rywalowi, który miał w tym aspekcie problemy.
Trenujemy po to, żeby nie brać punktów za darmo, tylko żeby je sobie wywalczyć na boisku. Budujące jest to, że mimo wszystko czekaliśmy ponad godzinę, a wyszliśmy na boisko z takim dobrym ładunkiem, chęcią wygrania meczu, i to było przynajmniej przez 45 minut widać.
Niestety ucieka nam Sparta. Po cichu marzyła nam się walka o awans jeszcze w tym sezonie, ale ten cel się trochę skomplikował.
Kiedy pracowałem wcześniej na poziomie trzeciej ligi, mieliśmy w pewnym momencie jedenaście punktów przewagi nad drugim zespołem. Ostatecznie awansowaliśmy, mając już tylko dwa punkty zapasu i drżąc do końca o wynik. Teraz nie skupiamy się na tym, czy czołówka ucieka, czy nie, bo liga jest bardzo wyrównana. Uważam, że wciąż nie ma wyraźnego faworyta. Chcę podkreślić, że dzisiaj zagraliśmy kapitalną pierwszą połowę, w której zdominowaliśmy obecnego lidera rozgrywek – to naprawdę budujące. Jeśli podejdziemy do kolejnych meczów z chłodną głową, z wysokimi wymaganiami wobec siebie i z zaangażowaniem na każdym treningu, to wierzę, że ponownie pokażemy świetną grę w Goczałkowicach. A jeśli utrzymamy ten poziom do końca sezonu, wtedy przyjdzie czas, by mówić o naszym miejscu w tabeli.
Pytanie także o Bartka Zielińskiego, który niestety nie dokończył tego spotkania. Z pozoru blok jak każdy, ale z kosztownym skutkiem.
Tak, chciałbym bardzo podziękować Bartkowi. Należało mu się to, żebyśmy ten mecz wygrali właśnie pod jego nieobecność. Ciężko pracujemy nad grą w blokach, nad tym, by nie odwracać twarzy ani ciała w takich sytuacjach. Bartek tym razem zachował się wzorowo – nie odwrócił się, dostał piłką w głowę. Wiem, że pojechał do szpitala, gdzie czeka na tomograf. Odzyskał przytomność, jest z nim kontakt, więc wszyscy jesteśmy dobrej myśli.
Rozmawiali Mariusz Rajek i Kamil Bednarski
