Po przegranym meczu ze Spartą Katowice, o komentarz poprosiliśmy Ivana Metlushkę, zdobywcę jedynej bramki piątkowego popołudnia dla naszej drużyny.
Nasza seria została przerwana, ale Ty możesz chociaż cieszyć się z 11. ligowej bramki w tym sezonie.
Nie zgodzę, że mogę się cieszyć. Nie jestem zadowolony, bo drużyna przegrała i na koniec nie mamy żadnego punktu. W pierwszej połowie jak byłbym szybszy przy pierwszym słupku, to powinienem jeszcze dołożyć jakieś trafienie. Musimy jeszcze więcej pracować nad grą ofensywną, a w defensywie być konsekwentnym od pierwszej do ostatniej minuty. Chcę wykorzystywać jeszcze więcej sytuacji, gdy mam piłkę w polu karnym.
Takie porażki bolą chyba szczególnie, bo długimi fragmentami byliście naprawdę równorzędnym, a nawet lepszym rywalem dla Sparty. Gdy schodziliście na przerwę nie zapowiadało się, że to będzie porażka.
Całkowicie się z tym zgadzam. W przerwie padły nawet takie słowa, że ten mecz jest do zamknięcia, bo gramy najlepszą pierwszą połowę w całej rundzie.
Czujecie, że czołówka trochę ucieka? Niektórzy pewnie liczyli, że Skra włączy się do walki o awans jeszcze w tym sezonie.
Tak bardzo jeszcze nam nikt nie uciekł. Wierzę w swój zespół i wiem, że w końcówce sezonu będziemy z siebie dumni. Naszym celem jest zdobywanie jak największej liczby punktów. Musimy o tej porażce szybko zapomnieć i jechać po trzy punkty do Goczałkowic.
Przypomnij kibicom, którzy być może tego nie wiedzą jak trafiłeś do Polski.
Przyjechałem na początku wojny w 2022 roku. Najpierw wylądowałem we Wrocławiu, gdzie nie załapałem się na testy w jednym zespole. Przez jakieś czas trenowałem ze Ślęzą Wrocław oczekując na rejestrację w Polsce. Potem była Polonia Warszawa, powrót do Ślęzy i stamtąd już do Częstochowy. Najpierw do akademii Rakowa, a teraz gram w Skrze.
W której idziesz na króla strzelców III ligi.
Zobaczymy, na razie podchodzę do tego bardzo spokojnie. Najważniejsze jest wygrywać każdy kolejny mecz, a jak dołożę do tego kilka bramek, to też będzie fajnie.
Rozmawiał Mariusz Rajek
