Skra Częstochowa podzieliła się punktami z Zagłębiem Sosnowiec w meczu 30. kolejki Betclic 2. ligi. Bramkę dla naszej drużyny zdobył w 10. minucie spotkania uderzeniem bezpośrednio z rzutu wolnego Jakub Niedbała, natomiast oczko zagwarantował gościom Bartosz Chęciński w doliczonym czasie gry.
Zanim usłyszeliśmy pierwszy gwizdek w meczu pomiędzy Skrą a Zagłębiem Sosnowiec nasi piłkarze symbolicznie wsparli Kacpra Kaczorowskiego, który kilka dni wcześniej doznał poważnego urazu prawego kolana i czeka go kilkumiesięczna przerwa. Na rozgrzewkę i przedmeczową prezentację Skrzacy wyszli w okolicznościowych koszulkach. Wierzymy, że nasz wahadłowy szybko wróci na boisko, czego życzy Mu cała nasza Skrzacka społęczność!

Jednak show must go on i punktualnie o godzinie 18:00 rozpoczęliśmy starcie z zespołem, który w ostatnim czasie przeżywa kryzys i w czterech spotkaniach zdobył zaledwie punkt, co mocno skomplikowało jego plany, jeśli chodzi o walkę o strefę barażową i ewentualny awans do Betclic 1. ligi.
Nieco lepiej spotkanie zaczęli goście i już w 8. minucie Bartosz Warszakowski został zmuszony do interwencji, najpierw broniąc płaskie uderzenie Bartosza Snopczyńskiego, a następnie dobitkę Bartosza Zawojskiego.
Obejmujemy prowadzenie
Minutę później faulowany w okolicach osiemnastego metra był Jakub Okusami. Przy piłce ustawili się Wiktor Szywacz oraz Jakub Niedbała. Uderzył drugi z nich i zrobił to na tyle dobrze, że futbolówka zatrzepotała w siatce!

Strzelona bramka uskrzydliła naszych zawodników i przejęliśmy inicjatywę. W 13. minucie przy krótkim słupku próbował zmieścić piłkę nasz kapitan, Piotr Nocoń. Krótko później z piłką na jedenastym metrze minął się Szywacz, a uderzenie Pawła Kołodziejczyka przefrunęło tuż nad poprzeczką.
Goście nie mieli za dużo do powiedzenia. Nękaliśmy ich albo serią rzutów rożnych albo choćby uderzeniami z nieco dalszej odległości, jak to z 22. minuty, gdy uderzał Bruno Wacławek.
Piłkarze Zagłębia z trudem przedostawali się w okolice naszej szesnastki, a nawet jeśli im się to udawało do niczego konkretnego nie dochodziło. Kontrolowaliśmy pojedynek, chociaż w 41. minucie po błędzie z naszej strony w doskonałej sytuacji znalazł się Snopczyński, ale Warszakowski odważnie wyszedł skracając kąt i próbujący minąć do napastnik Zagłębia stracił tempo.
Chwilę później byliśmy przekonani, że defensorzy z Sosnowca niezgodnie z przepisami przerwali nasz atak faulując Wacławka, jednak arbiter z przekonaniem wskazał na aut, nie dostrzegając przewinienia.
Goście podnoszą głowy
Tuż przed przerwą do głosu doszli goście. Najpierw w 45. minucie po rzucie wolnym w zamieszaniu podbramkowym najlepiej odnalazł się Warszakowski, a w doliczonym czasie gry po kornerze ponownie nasz golkiper musiał interweniować wypiąstkowując ją przed linię pola karnego. Ostatecznie na przerwę schodziliśmy z jednobramkowym prowadzeniem i świadomością, że przez większość pierwszej odsłony spotkania dyktowaliśmy warunki gry.
Po zmianie stron podopieczni Bartłomieja Bobli chcieli pójść za ciosem. Najpierw ponownie w ruch poszły pięści naszego golkipera, który musiał wybić długie dośrodkowanie, a następnie zostaliśmy zepchnięci do obrony.

Gra się zaostrzyła i sporo pracy miały sztaby medyczne obu drużyn. W końcu arbiter zaczął sięgać do kieszonki po żółte kartoniki. W międzyczasie udało nam się opanować sytuację, rozgrywając piłkę krótkimi podaniami, z czym nie mogli poradzić sobie rywale.
Mądrze się bronimy
Trzeba oddać przeciwnikom, że po zmianie stron nadali rywalizacji szybkie, mocne tempo. Mieli co prawda trudności, by zagrozić naszej bramce, a gdy już im się udało (jak w 56. minucie), to nie tylko w pojedynku sam na sam Kamila Bilińskiego zatrzymał Warszakowski, ale dodatkowo napastnik i kapitan Zagłębia był na spalonym.
Przyjezdni z biegiem czasu nie tracili na intensywności i ambitnie szukali okazji do zdobycia bramki. Skrzacy skupili się na defensywie i szukaniu w swoich szans w atakach szybkich. W tak toczonym pojedynku lepiej odnajdywali się nasi zawodnicy, dla których upływający czas był sprzymierzeńcem.
W 77. minucie nasz bramkarz obronił strzał Artema Sukhostkyy’ego. Chwilę później byliśmy po drugiej stronie boiska. Najpierw prawą stroną popędził Piotr Owczarek, a tuż po nim na przeciwległym skrzydle w pole karne wpadł Kamil Sobczak. Z obu akcji niestety niewiele wyszło, a tuż po nich pojawił się sygnał ostrzegawczy w postaci kontrataku sosnowiczan. 17-letni bramkarz Skry musiał wyjść wysoko, na szczęście miał asekurację w postaci Roberta Majewskiego i mogliśmy odetchnąć z ulgą.
Remis w doliczonym czasie gry
Napór gości trwał, brakowało im jednak konkretów. Do ostatniego gwizdka próbowali przedostać się w bezpośrednie okolice naszej bramki i wydawało się, że uda nam się dowieźć trzy oczka, niestety po rzucie rożnym w doliczonym czasie gry do piłki najwyżej wyskoczył Bartosz Chęciński i zdobył bramkę wyrównującą.
W końcowych minutach gra przenosiła się z jednej strony na drugą, ale wynik nie uległ już zmianie. Skra i Zagłębie podzieliły się punktami.
30. kolejka Betclic 2. ligi
Skra Częstochowa – Zagłębie Sosnowiec 1:1 (1:0)
1:0 Jakub Niedbała (10’), 1:1 Bartosz Chęciński (90+2’)
Skra: Warszakowski – Leśniak-Paduch, Majewski, Okusami (81’ Rogala) – Wróbel (68’ Ławrynowicz), Kołodziejczyk, Sobczak, Wacławek (68’ Owczarek), Niedbała, Nocoń (K) – Szywacz (57’ Wireński)
Zagłębie: Siuta – Bykov, Janiszewski (84’ Chęciński), Kurtovic – Marciniec, Wasiluk (64’ Pawlusiński), Boruń, Sukhotskyy, Zawojski (76’ Uchnast) – Snopczyński (64’ Mularczyk), Biliński (K) (84’ Niewulis)
