O pierwszej połowie meczu z Odrą Miasteczko Śląskie nasi piłkarze z pewnością chcieliby jak najszybciej zapomnieć. W drugiej natomiast zobaczyliśmy takie rezerwy, jakie chcielibyśmy oglądać na co dzień – charakterne i zadziorne. Ostatecznie Odra wygrała 4:2. Dublet dla naszego zespołu ustrzelił Konrad Waluda.
Odra Miasteczko Śląskie wiosną należy do czołowych zespołów grupy północnej V ligi – z dziewięciu rozegranych meczów wygrała siedem. Dlaczego tak się dzieje, widać było od pierwszych minut meczu rozgrywanego we wczesne niedzielne popołudnie.
I połowa
Zwykle jest bowiem tak, że inicjatywa od pierwszych minut należy do naszych rezerw. Tym razem jednak było inaczej. Goście podeszli wysoko i już w 3. minucie po mocnym uderzeniu z dystansu Łukasza Jaworka zmusili Miłosza Garstkiewicza do efektownej interwencji.
Nie upłynęły trzy minuty, a po rzucie wolnym w lewym sektorze boiska wynik otworzył Robert Wolniewicz. Zdobyta bramka tylko napędziła gości, którzy wyczuli krew. W 12. minucie najpierw potężnie uderzył Tobias Matejczyk. Piłka odbiła się od słupka i wpadła pod nogi Marcina Paszka, który pewnym uderzeniem skierował ją do siatki.
Dwubramkowa strata nie podziałała na nas motywująco. Graliśmy wolno i bez charakteryzującej naszą ekipę energii. Coś zaczęło zmieniać się dopiero w okolicach 20. minuty. Wówczas najpierw po podaniu Konrada Waludy Seweryn Cieślak uderzył sprzed pola karnego, posyłając piłkę obok słupka, a kilkadziesiąt sekund później w pole karne wbiegł Krzysztof Ciesielski i pomimo asysty obrońcy oddał strzał – skądinąd niecelny.
To jednak goście dyktowali warunki gry. Nie brakowało momentów, w których piłkarze Odry z zatrważającą łatwością przedostawali się w okolice naszej szesnastki. Zarzewiem takich sytuacji było bez wątpienia sporo niedokładnych zagrań i strat po naszej stronie. Nie potrafiliśmy też złapać odpowiedniego rytmu.
W 37. minucie znów dał o sobie znać duet Waluda – Cieślak. Ten pierwszy idealnie w tempo podał do wybiegającego w szesnastkę Cieślaka, który niestety w dogodnej sytuacji przestrzelił.
Goście próbowali natychmiast odpowiedzieć. Uderzenie Paszka obronił Garstkiewicz i po tym jak Kacper Garczarek zablokował płaski strzał rywali nasz golkiper zażegnał niebezpieczeństwo.
Przed przerwą Waluda przechwycił futbolówkę w środku pola, przebiegł spory dystans i oddał strzał, niestety zablokowany przez defensora gości. Kontynuowaliśmy jednak akcję, którą mógł zamknąć na długim słupku Kacper Tomzik, jednak wywalczył rzut rożny, po którym w zamieszaniu na piątym metrze z piłką minął się Jakub Niedzielski.
II połowa
W szatni musiało paść parę żółnierskich słów, bowiem po zmianie stron zobaczyliśmy odmienioną drużynę Skry. Już kilkanaście sekund po wznowieniu gry dopiero meldujący się na boisku Kacper Merta uciekł obrońcom i umieścił piłkę w siatce, jednak pani arbiter – Angelika Gębka, uznała, że nasz wahadłowy znajdował się na pozycji spalonej. Próbowaliśmy więc dalej. W 52. minucie obok bramki uderzył Tomzik.
Odra po tym początkowym marazmie zaczęła wracać do tego, co pokazywała w pierwszej odsłonie spotkania. Pierwszym sygnałem ostrzegawczym było uderzenie Artura Koschnego, które fenomenalnie zatrzymał Garstkiewicz. Minutę później blokując strzał rywala ucierpiał Tomzik. Kiedy był opatrywany poza boiskiem podopieczni Mateusza Labuska wykonali stały fragment gry, który zdobyciem bramki przypieczętował Michał Orzeszyna.
Nieco ponad dziesięć minut później faulowany w polu karnym był Artur Koschny. Piłkarz Odry musiał zostać zmieniony, natomiast jedenastkę na bramkę pewnym uderzeniem zamienił Orzeszyna.
Po meczu? Nic z tych rzeczy. W 68. minucie wysokim lobem próbował głową trafić Mikołaj Kasprzycki i golkiper gości przeniósł piłkę nad poprzeczką. Dosłownie minutę po tym zdarzeniu piłka znalazła się pod nogami Waludy, a ten bez zastanowienia uderzył sprzed szesnastki, zdobywając gola dającego naszej ekipie tlen.
Po wznowieniu gry faulowany w szesnastce był Niedzielski i pani arbiter bez zawahania wskazała na “wapno”. Do piłki podszedł Waluda, który ponownie nie zawiódł.
Goście wyglądali na oszołomionych, a my staraliśmy się jak najlepiej wykorzystać dobry moment. W 78. minucie najpierw uderzył Cieślak, a po interwencji Mateusza Harkawego futbolówkę przejął Merta, wypatrzył wbiegającego na długi słupek Kasprzyckiego, ale ten głową uderzył obok obramowania bramki. Atakowaliśmy więc dalej. Po rzucie wolnym z zamieszania w szesnastce próbował skorzystac Waluda, ale jego płaski strzał został obroniony przez bramkarza, podobnie jak dobitka Kasprzyckiego.
Mieliśmy jeszcze przed sobą dziesięć minut regulaminowego czasu gry i wszystko mogło się zdarzyć. Wiara w to napędzała podopiecznych Tomasza Szymczaka, którzy szukali okazji do zdobycia najpierw bramki kontaktowej, a następnie wyrównującej. Niestety uderzenia choćby Cieślaka czy Merty nie mogły znaleźć światła bramki.
Ostatecznie trzy punkty wyjechały do Miasteczka Śląskiego. Szkoda przede wszystkim pierwszej połowy, o której młodzi Skrzacy chcieliby jak najszybciej zapomnieć.
24. kolejka II ligi śląskiej
Skra Płomień Częstochowa – Odra Miasteczko Śląskie 2:4 (0:2)
0:1 Robert Wolniewicz (6’), 0:2 Marcin Paszek (12’), 0:3 Michał Orzeszyna (56’), 0:4 Michał Orzeszyna (67’ – karny), 1:4 Konrad Waluda (69’), 2:4 Konrad Waluda (72’ – karny)
Skra: Garstkiewicz – Garczarek, Korzeniewski, Kielan – Niedzielski, Woźniak (46’ Merta), Tomzik, Mądry (63’ Figzał), Cieślak, Waluda – Ciesielski (66’ Kasprzycki)
Odra: Harkawy – Matejczyk (88’ Chwolik), Marchewka, Rakowiecki, Paszek, Koschny (67’ Stryjakiewicz), Jaworek, Wolniewicz, Dziliński (K) (80’ Turowski), Gatys (63’ Bogucki), Orzeszyna