Czasem kluby narzekają na terminarz, czasem logistyczne wyzwania są nie mniejsze niż te na boisku. W naszym przypadku układ meczów pozwolił na zorganizowanie niewielkiego obozu między meczami z Kotwicą Kołobrzeg a Olimpią Elbląg. Od wtorku do soboty mieliśmy okazję rozegrać dwa mecze, mocno popracować, a przede wszystkim spędzić ze sobą sporo czasu.
Mało który klub znajdował się w takim położeniu jak Skra. Trzy tygodnie przed startem rozgrywek dowiedzieliśmy się, że zajmiemy miejsce Raduni Stężyca i zagramy na poziomie Betclic 2. Ligi, a pierwszy trening odbył się półtora tygodnia przed startem rozgrywek. Kadra jeszcze nie jest zamknięta, a nowi zawodnicy wzmacniają naszą ekipę niemal przed każdym meczem.
Dlatego też każda okazja do tego, by spędzić ze sobą więcej czasu i bliżej się poznać, jest na wagę złota. I tutaj przyszedł nam w sukurs terminarz rozgrywek. Po sobotnim spotkaniu z Hutnikiem Kraków czekała nas delegacja do Kołobrzegu na mecz Pucharu Polski z tamtejszą Kotwicą, natomiast trzy dni później również wyjazdowa potyczka z Olimpią Elbląg. Zdając sobie sprawę z faktu, że kursowanie co dwa dni między morzem, Częstochową a Mazurami byłoby bardzo męczące i zaburzyłoby całkowicie mikrocykl oraz proces pomeczowej regeneracji zdecydowaliśmy się na zorganizowanie krótkiego obozu.
Nad polskie morze ruszyliśmy we wtorek. Dojechaliśmy do Mrzeżyna, niewielkiej nadbałtyckiej miejscowości, gdzie mogliśmy zebrać siły przed pucharowym starciem z Kotwicą. Bunkrów nie było, ale też było elegancko. Szum fal uspokoił nasze emocje przed Rundą Wstępną Pucharu Polski, co przełożyło się na postawę na boisku. Z wyżej sytuowanym rywalem graliśmy jak równy z równym, strzelając nawet bramkę i przez pewien czas utrzymując prowadzenie. Niestety postawiona pod ścianą Kotwica sięgnęła po swoje największe armaty, z Jonathanem Juniorem na czele, i w ostatnich minutach pojedynku przechyliła jego szalę na swoją korzyść.
Opuszczaliśmy Kołobrzeg z podniesionymi głowami, ale również z niedosytem. Czuliśmy, że byliśmy blisko awansu i naprawdę zagraliśmy dobre spotkanie. Za styl punktów w piłce nożnej jeszcze się nie przyznaje, więc nie zostało nam nic innego jak wyciągnąć szybkie wnioski i skupić się na ligowej potyczce z Olimpią Elbląg.
Do tego starcia przygotowywaliśmy się w Ostródzie. Dobre warunki sprawiły, że zarówno w czwartek jak i w piątek nasi trenerzy przeprowadzili efektywne jednostki treningowe. Praca na boisku to jednak nie wszystko. Zawodnicy mieli możliwość, by wyjść wspólnie na kajaki (okazuje się, że przewrócenie kajaka wcale nie jest takie trudne jak mogłoby się wydawać) oraz spędzić ze sobą sporo czasu. Trener Rolak po raz kolejny zorganizował warsztaty integracyjne, na których nie brakowało śmiechu i świetnej zabawy.
Gołym okiem widać było, że te kilka dni podziałało na całą ekipę bardzo pozytywnie i między naszymi piłkarzami rodzą się prawdziwe więzi, zaś w powietrzu unosi się już duch drużyny. Największym beneficjentem krótkiego obozu był chyba Maksymilian Stangret. 19-letni napastnik, który parafował umowę ze Skrą tuż przed meczem z Hutnikiem Kraków z marszu wchodząc do pierwszego składu, dzięki tym kilku dniom szybko zaaklimatyzował się w Skrzackiej ekipie, o czym wspomniał w rozmowie po starciu z Olimpią Elbląg.
Ale nie wyprzedzajmy faktów. Nie mogliśmy przejść obojętnie obok trwających zmagań olimpijskich i zanim wsiedliśmy do autokaru wiozącego nas z Ostródy do Elbląga trzymaliśmy kciuki za naszych siatkarzy. Zdradzając nieco kuchni możemy przyznać, że trener Rolak przesunął przedmeczową odprawę, by zawodnicy i sztab mogli śledzić to, co się dzieje w Paryżu. Trudno było przełknąć porażkę naszej kadry, ale taki przecież jest sport. Nie zawsze wychodzi słońce, a fortuna odpłaca nagrodą za ambicję i charakter.
Sami wiedzieliśmy o tym najlepiej, bo choćby porażka z Hutnikiem Kraków była zdecydowanie za wysoka w stosunku do tego, co pokazali na boisku nasi zawodnicy.
Wiedzieliśmy, że mecz z Olimpią będzie wymagający, bowiem piłkarze z Elbląga są mocno spragnieni pierwszych trzech oczek w sezonie. Dość powiedzieć, że nawet wliczając mecze sparingowe podopieczni Sebastiana Letniowskiego po raz ostatni zwyciężyli 27 kwietnia!
Przełamanie ze Skrą? Nic z tych rzeczy! Nasi piłkarze w ostatnich minutach spotkania przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę, a uczynił to wspominany już dzisiaj Stangret. Co ciekawe młody napastnik zanotował trafienia w obu rozegranych w tym tygodniu meczach. Symboliczne jest to, że jego gole mają znamiona pomostu – zarówno w Kołobrzegu jak i Elblągu asystowali mu bowiem dobrze znani naszym kibicom Jakub Niedbała i Mateusz Winciersz.
Nic nie może wiecznie trwać – mawia klasyk, więc po radości ze zwycięstwa, której trudno się dziwić, ruszyliśmy w podróż do domu. Pomimo powrotu w okolicach pory, kiedy noc targuje się z dniem o firmament, wszyscy kładli się spać pozytywnie naładowani i z poczuciem dobrze wykonanej pracy. W sobotę wykonaliśmy pierwszy krok ku celowi, na którym wszystkim nam zależy.
I tutaj pada słowo klucz – NAM.