W pierwszej połowie strzelali gospodarze, w drugiej natomiast goście i ostatecznie Skra Częstochowa podzieliła się punktami ze Stomilem Olsztyn w przedostatniej kolejce 2. ligi. Bramki dla naszej ekipy zdobywali Przemysław Sajdak i Tobiasz Kubik. Na listę strzelców wśród gości wpisali się natomiast Hubert Krawczun i Bartosz Florek.
O wadze niedzielnego pojedynku pomiędzy ze Stomilem Olsztyn nikogo nie trzeba było przekonywać. Piątkowe i sobotnie mecze ułożyły się po myśli naszych piłkarzy i kibiców, co oznaczało również, iż matematyczne szanse na utrzymanie Stomilu wzrosły. Nikt nie miał więc zamiaru odpuszczać tym bardziej, że wyniki innych drużyn, to jedno; drugą kwestią pozostawało wykonanie swojej pracy.
Mocniej zaczęli goście, którzy już w pierwszych minutach spotkania dwukrotnie zagrozili bramce Jakuba Rajczykowskiego – najpierw po stałym fragmencie gry, a następnie strzałem z dystansu Michała Karlikowskiego.
Dwa ciosy
Wyglądało to tak, jakby nasi piłkarze mieli zamiar wciągnąć zespół rywali jak najwyżej, po czym wyprowadzić cios. I tak też się stało.
W 8. minucie spotkania krótko pograli na lewej flance Olivier Wypart z Tobiaszem Kubikiem. Ten pierwszy dośrodkował w pole karne, gdzie pierwsze uderzenie zostało zablokowane przez jednego z defensorów Stomilu. Piłka trafiła pod nogi Przemysława Sajdaka, który dokładnie wiedział, co chce zrobić z futbolówką i umieścił ją w siatce. Nim zdążyliśmy ochłonąć drugi cios, dosłownie kilkanaście sekund później, wyprowadził Tobiasz Kubik.
Szybko zdobyte dwa gole uskrzydliły naszych zawodników, którzy zaczęli dominować na boisku. Przekładało się to nie tylko na posiadanie piłki, ale i coraz liczniejsze stałe fragmenty gry. Goście mieli problemy z opuszczeniem własnej połowy, a zadania nie ułatwiał im pressing nałożony przez naszą ekipę oraz dużo ruchu na całym boisku w wykonaniu Skrzaków.
Stomil do przerwy tylko raz zdołał zagrozić naszej ekipie, niezbyt de facto mocnym strzałem Bartosza Florka, z którym Rajczykowski nie miał większych problemów. Z naszej strony natomiast warto odnotować uderzenie sprzed pola karnego Mikołaja Łabojki z 44. minuty spotkania, kiedy to umiejętnościami musiał wykazać się Miłosz Garstkiewicz. Wynik nie uległ już zmianie, w związku z czym po pierwszych trzech kwadransach Skrzacy prowadzili 2:0.
Bramka kontaktowa
Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Mecz znajdował się pod pełną kontrolą naszej ekipy, która prowadziła grę nie pozwalając rywalom na zbyt wiele. W 52. minucie ładnie uderzył Mateusz Maćkowiak, ale piłka zmierzająca w światło bramki napotkała głowę Huberta Sadowskiego, który wyraźnie odczuł to uderzenie.
Niestety chwilę później goście znaleźli się w okolicach naszego pola karnego i na strzał zdecydował się Hubert Krawczun. Płasko uderzona piłka tuż przy słupku wpadła do siatki.
Duszna, przedmeczowa atmosfera i kontaktowy gol gości, będący zwiastunem wielkich emocji, znalazły swoje odzwierciedlenie w zjawiskach pogodowych. Krążąca nad Częstochową burza objęła swoim zasięgiem Loretę, nad którą się rozpadało. My natomiast liczyliśmy na to, że padnie bramka, która przypieczętuje zwycięstwo naszej ekipy.
Myślenie to było tym bardziej zasadne, że stracony gol nie podcięła skrzydeł podopiecznym Konrada Geregi. Mądrze i cierpliwie konstruowaliśmy akcje, chociaż brakowało ostatniego podania, które zamknęłoby kwestię ostatecznego rozstrzygnięcia.
Okazje
W 74. minucie przykładowo świetne podanie na lewą stronę do Kubika posłał Jan Ciućka. Nasz wahadłowy świetnie natomiast wypatrzył wbiegającego w okolice piątego metra Fabiana Grzelkę, jednak futbolówka odbiła się od nóg jednego z obrońców olsztynian.
Pięć minut później natomiast świetnie na prawej stronie zachował się Maćkowiak, który również wyłapał czujnym spojrzeniem Grzelkę. Strzał naszego napastnika obronił jednak golkiper gości.
Musieliśmy mieć się jednak na baczności, bowiem chwilę później w doskonałej sytuacji w polu karnym znalazł się Dawid Retlewski, ale nie zdołał pokonać Rajczykowskiego, który zachował zimną krew.
W 85. minucie spotkania zagrożenie dla gości nadeszło z lewej strony. Wówczas Mateusz Winciersz wrzucał w pole karne i piłka ostatecznie trafiła pod nogi Maćkowiaka. Skończyło się niestety bez trafienia. To zanotowali niestety goście, a na listę strzelców wpisał się Bartosz Florek.
Walka do końca
Emocje sięgnęły zenitu, a całkowicie przekroczyły skalę kilkanaście sekund po wznowieniu gry, kiedy Ciućka podprowadził sobie piłkę i potężnie uderzył. Futbolówka odbiła się od poprzeczki i opadła tuż przed linią bramkową – taką w każdym razie decyzję podjęli sędziowie.
Od tego momentu gra przenosiła się spod jednej bramki pod drugą. W doliczonym czasie gry świetną okazję wypracowali sobie nasi zawodnicy. Jakub Niedbała posłał piłkę, którą najpierw przepuścił Garstkiewicz, a później nie zdołali jej sięgnąć Łabojko z Grzelką. Nie był to jednak koniec, bowiem nasz defensywny pomocnik zakończył akcję strzałem. Świetnie odnalazł się również kilkadziesiąt sekund później, ale tym razem na drodze do bramki stanął golkiper Stomilu.
Pomimo szaleńczej końcówki żaden z zespołów nie zdołał przechylić szali na swoją stronę i zarówno Skra jak i Stomil dopisały sobie do tabeli po jednym punkcie.
Skra Częstochowa – Stomil Olsztyn 2:2 (2:0)
1:0 Przemysław Sajdak (8’), 2:0 Tobiasz Kubik (9’), 2:1 Hubert Krawczun (55’), 2:2 Bartosz Florek (87’)
Skra: Rajczykowski – P. Kucharczyk, Bartosiak, O. Kucharczyk (69’ Ciućka) – Łabojko, Ławrynowicz (75’ Niedbała), O. Wypart, Maćkowiak, Kubik (75’ Winciersz), Sajdak – Mas (46’ Grzelka)
Stomil: Garstkiewicz – Waleńcik, Sadowski, Kuban (90+3’ Kośmicki), Szabaciuk – Karlikowski, Szramowski, Krawczun, Drabiszczak (68’ Retlewski), Pietraszkiewicz (46’ Kurbiel) – Florek