Już w najbliższy weekend piłkarze Skry udadzą się do Kołobrzegu, gdzie zmierzą się z tamtejszą Kotwicą. Nasz najbliższy rywal, jest liderem drugoligowej tabeli, jednak warto podkreślić, że jesienią piłkarze znad morza stracili punkty w starciu z podopiecznymi Konrada Geregi.
Jeśli chodzi o sobotnie spotkanie z rezerwami Lecha Poznań, z pewnością liczyliśmy na nieco więcej. Zabrakło jednak piłkarskiego szczęścia i ostatecznie trzy punkty powędrowały do stolicy Wielkopolski.
Z pewnością zawodnicy Skry nie mają zamiaru się poddawać i już teraz są mocno zdeterminowani, aby w najbliższych dniach powalczyć o pierwsze wiosenne zwycięstwo. Nie możemy zapominać, że Konrad Gerega i jego sztab mają do dyspozycji bardzo młody zespół, dla którego jednym z ważniejszych aspektów funkcjonowania, jest ciągły rozwój. Sam szkoleniowiec naszej ekipy wspominał na pomeczowej konferencji prasowej, że to właśnie trudne momenty budują charakter piłkarza i kreują liderów.
– Fajnie jak się wygrywa, ale ważne jak się reaguje na porażki. Teraz mamy dwie porażki z rzędu. Na pewno mnie to martwi, ale wierzę, że się zbierzemy. Jedziemy na lidera i jak się odbijać, to właśnie w takich meczach. Chcemy zapunktować w Kołobrzegu i wrócić do domu na najbliższe dwa mecze – zapowiadał po ostatnim meczu trener Gerega.
Z pewnością nie są to słowa rzucane na wiatr. Pomijając wyniki na uwagę zasługuje styl gry prezentowany przez Skrzaków. Przez zimę DNA drużyny z Lorety w najmniejszym stopniu się nie zmieniło. We wiosennych spotkaniach (pomijając mecz w Elblągu, gdzie gra toczyła się w anormalnych warunkach) nasi zawodnicy grali efektownie, stosując wysoki pressing i atrakcyjny dla oka styl gry. A że zabrakło szczęścia? Gdzie los zabiera, tam wkrótce odda.
I właśnie z takim zamiarem przystąpimy do zbliżającego się pojedynku w Kołobrzegu. W sierpniu na Lorecie Skry wygrała z Kotwicą 1:0 po bramce Jana Ciućki. Warto podkreślić, że od tego czasu Kotwica przegrała tylko dwa razy i w tym momencie przewodzi drugoligowej tabeli. Skoro raz udało się odebrać punkty jednemu z faworytów rozgrywek, dlaczego nie miałoby się udać po raz drugi?