Kolejne ligowe zwycięstwo zanotowały piłkarki Skry Ladies. Nasze Panie tym razem przywiozły trzy punkty z trudnego nadmorskiego terenu. Mecz był niezwykle emocjonujący, jednak jego przebieg potwierdził charakter naszego zespołu.
Wszyscy spodziewali się tego, że w sobotnie wczesne popołudnie nasze Panie czeka trudna przeprawa, ponieważ Marcus Gdynia wiosną nie przegrał jeszcze spotkania. Fakt ten zwiastował nam spore emocje, gdyż nasze Panie po pierwszym meczu w Olsztynie nabrały wiatru w żagle i odniosły trzy kolejne zwycięstwa. Wszyscy fani Ladies wierzyli, że po meczu w Gdyni licznik dobije do czterech. I tak rzeczywiście się stało, chociaż mecz był pełen dramaturgii.
Oddajmy głos trenerowi Patrykowi Mrugaczowi, który po końcowym gwizdku nie ukrywał mieszanych uczuć – z jednej strony radości, z drugiej zdenerwowania:
– Gratuluję drużynie czwartego z rzędu zwycięstwa. Przyszło nam ono dzisiaj w trudnych warunkach, bo ciężko gra się na terenie drużyny, która wiosną nie przegrała meczu, która walczy o utrzymanie i która naprawdę solidnie przepracowała zimę. Tym bardziej jesteśmy szczęśliwi z tych trzech punktów – opowiada nasz szkoleniowiec. – Bylibyśmy pewnie jeszcze bardziej szczęśliwi, gdyby trójka sędziowska panowała nad wydarzeniami na boisku i pozwalała skupić się na grze. Dla mnie nie ma wytłumaczenia tego, co się tutaj dzisiaj… wydarzyło – począwszy od zamieszania z rozgrzewką, która zaczęła się sześć minut przed meczem, nowej interpretacji przepisów sędziowskich, kończąc na wykartkowywaniu sztabów. Jeśli tak ma wyglądać profesjonalizacja piłki kobiet.. to może przemilczę dalej ten temat. Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy – RAZEM dalej pracujemy, aby napisać swoją historię! – zakończył swój komentarz Patryk Mrugacz.
Trudno się dziwić nerwom naszego trenera, skoro boisko było zajęte niemal do pierwszego gwizdka, co znacznie utrudniło rozgrzewkę zespołowi Skry. Ponadto w czasie meczu doszło do rękoczynów, w których ucierpiała Justyna Matusiak, a sędziowie nie reagowali na ewidentne przekroczenia przepisów. Do kuriozalnej sytuacji doszło, kiedy po ewidentnym faulu w polu karnym w 86. minucie na naszej zawodniczce sędzina uznała, że nie doszło do kontaktu, chociaż… wezwała służby medyczne do leżącej częstochowianki. Nic więc dziwnego, że nerwy sztabowi naszej drużyny puściły, co spotkało się z reakcją sędzin, prowadzących mecz. Z czerwoną kartką skończyli mecz kierownik zespołu oraz trener, który obejrzał „czerwień” po końcowym giwzdku.
Skupiając się wyłącznie na aspektach sportowych, warto zauważyć, że wszystkie bramki oglądaliśmy w pierwszych trzech kwadransach. Wynik co prawda otworzyła Svietlana Kohut, jednak niecałą minutę później gospodynie cieszyły się z wyrównującej bramki. Ladies po trafieniu gdynianek potrzebowały dwudziestu minut, by zdobyć drugiego gola. Po raz kolejny udział miała w nim Justyna Matusiak, której podanie wykończyła Natalia Liczko.
Chociaż, jak wspomnieliśmy wcześniej, temperatura spotkania rosła z minuty na minutę Ladies udźwignęły presję i dopisały do swojego dorobku kolejne trzy oczka.
Marcus Gdynia – Skra Ladies Częstochowa 1:2 (1:2)
0:1 Kohut (17’, asysta: Matusiak), 1:1 Kamińska (18’), 1:2 Liczko (38’, asysta: Matusiak)
Skra Ladies Częstochowa: Szulc – Wodarz, Lulkowska, Ozieriańska (46’ Olkhovska), Baszewska, Chudzik – Dubiel (58’ N. Młynek), Frontczak – Liczko, Kohut, Matusiak